To my jesteśmy Jego wszechświatem

fot. unsplash.com

Zahaczająca czasami o politykę walka o należne Chrystusowi miejsce w społeczeństwie mija się z celem. Królestwo Chrystusa jest Królestwem Miłości, która musi być przez człowieka w wolności wybrana i przyjęta, a nie narzucona.

„Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd” (J 18,36). Zahaczająca czasami o politykę walka o należne Chrystusowi miejsce w społeczeństwie mija się z celem. Królestwo Chrystusa jest Królestwem Miłości, która musi być przez człowieka w wolności wybrana i przyjęta, a nie narzucona. Wtedy Jego władza nad ludzkimi sercami będzie realna, bo będąc Królem miłowanym, będzie też Królem szanowanym i słuchanym.

Jezus, ubrany w drogocenną szatę, zasiada na wspaniałym tronie, na głowie ma szczerozłotą koronę, a w ręku berło. My natomiast, wierzący i wierni temu wspaniałemu Władcy, jesteśmy Jego dworem, Jego ministrami, Jego posłańcami, którzy wzbudzają szacunek, a może i postrach. Tęsknota za królowaniem Chrystusa na wzór ziemskich władców jest w zasadzie tęsknotą za uczestnictwem we władzy nad innymi, we władzy, która daje korzyści i przywileje. W ten sposób chrześcijaństwo wielokrotnie było wypaczane. Było i wciąż jest. Dlatego trzeba wracać do korzeni, do źródła, do Ewangelii, w której jasno stoi napisane, jakim Królem jest Jezus i na czym polega Jego władza.

Na czym polega królowanie Jezusa?

Obwoływanie Chrystusa Królem Polski, Europy czy nawet całego świata nie ma najmniejszego sensu, jeśli każdy z nas z osobna nie uzna Go najpierw za Króla swojego serca oraz Pana i Władcę swojego życia. Taki zewnętrzny akt pozostaje jedynie pustą deklaracją, jeśli człowiek wolnym sercem nie uzna Ewangelii za konstytucję wszelkiego swojego działania zmierzającego do poszukiwania Prawdy: „Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18,37).

DEON.PL POLECA


Chrystus nie dostąpił na ziemi wielkich zaszczytów. Owszem, wzbudzał w ludziach szacunek, był podejmowany w ich domach jak ktoś wyjątkowy, okazywano Mu cześć. Nie pragnął tego jednak, nigdy o to nie zabiegał, co więcej: uciekał, gdy próbowano obwołać Go królem. Na każdym kroku wskazywał towarzyszącym Mu ludziom, że Jego Królestwo ma zupełnie inny wymiar. Pisze o tym św. Jan w Apokalipsie: „Jezus Chrystus jest Świadkiem Wiernym, Pierworodnym umarłych i Władcą królów ziemi. Tym, który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, i uczynił nas królestwem i kapłanami Bogu i Ojcu swojemu (…)” (Ap 1,5-6). My jesteśmy Jego Królestwem, nasze serca, nasze życie. Tam chce panować, wyzwalając nas z kajdan grzechów i czyniąc zdolnymi do poświęcania swego życia na służbę Jego Ewangelii.

Rozmowa Jezusa z Piłatem, którą relacjonuje Ewangelista Jan, to spotkanie dwóch władców. Nie jest to jednak spór o kompetencje, nie jest to walka o wpływy czy o uznanie królewskiej godności Mistrza z Nazaretu. Słowa Jezusa skierowane do Piłata szybko sprowadzają nas na ziemię, ukazując Chrystusa jako Króla Niebieskiego: „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18,36). Napisałem, że to zdanie sprowadza nas na ziemię, ponieważ zbyt często bujamy w obłokach, marząc o tym, by jako chrześcijanie zdobyć świat dla Ewangelii. Niekiedy to „zdobywanie świata” przypomina raczej narzucanie innym swojej wiary (czasem wręcz agresywne) z pogwałceniem ich wolności. Owszem, mamy czuć w sobie przynaglenie do głoszenia Dobrej Nowiny. Jednak to częściej świat (czyli to, co przemijalne) jest bardziej skuteczny w swoich próbach zagarnięcia nas dla siebie.

Ewangelię trzeba mieć na ustach. Ona jest słowem, które musi być głoszone, żeby być żywe – to w końcu przecież jest „nowina”, i to do tego „dobra”. To, o czym człowiek dużo mówi, jest zazwyczaj tym, czym się karmi i żyje. Słowa docierają do uszu, zwracają uwagę na ważne sprawy. Ale nie możemy jej mieć tylko na ustach, ponieważ to przede wszystkim fakty i czyny poruszają serce, będąc dowodem na prawdziwość głoszonych poglądów. Będziemy dla innych świadkami wiarygodnymi i przekonującymi, jeśli rzeczywiście Chrystusa traktować będziemy jako Króla. Króla swojego serca. Króla szczegółów, z których składa się nasze życie. Króla, z którego Prawem miłości liczymy się na każdym kroku.

Zapominamy, że Dobrą Nowinę najskuteczniej głosi się przez krzyż. I nie tylko jest to najskuteczniejszy, ale po prostu jedyny właściwy sposób. Nie da się bowiem głosić Ewangelii bez krzyża, bez odniesienia do paschalnej tajemnicy przechodzenia ze śmierci do życia. Nie ma chyba nic bardziej przekonującego do wiary w Chrystusa niż chrześcijanin, który trwa przy Nim pomimo cierpienia i zła, którego doświadcza. Trwa przy Chrystusie nie dlatego, że nie ma innego wyboru, ale dlatego, że On daje mu nadzieję na zwycięstwo nad tym, co tak przytłacza, i na życie w przyszłym świecie.

Chrystus to Król w cierniowej koronie. To Król Wszechświata, który pozwolił, żeby świat z Nim wygrał, żeby świat pokonał Go poprzez krzyż. Jednak Chrystus to przede wszystkim Król, którego władza nie ogranicza się do tego, co na ziemi, lecz sięga głębi całej rzeczywistości. To Król, który oddaje swoje życie, by potem znów je odzyskać w zmartwychwstaniu, otwierając w ten sposób bramy życia wiecznego dla wszystkich, którzy poddali się Jego panowaniu: „Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie” (Dn 7,14). Chrystus nie bije się o władzę nad światem i nie chce też, żebyśmy to robili w Jego imieniu. Chce być Królem naszych serc, bo to właśnie my jesteśmy Jego wszechświatem.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

To my jesteśmy Jego wszechświatem
Komentarze (4)
EM
Eugeniusz Mądrzak
22 listopada 2021, 10:39
Zgadzam się w całości z ks.Tarczynskim .
AS
~Antoni Szwed
20 listopada 2021, 20:09
"Tęsknota za królowaniem Chrystusa na wzór ziemskich władców jest w zasadzie tęsknotą za uczestnictwem we władzy nad innymi, we władzy, która daje korzyści i przywileje." Kompletnie niezrozumienie tego, Kim jest Jezus Chrystus Król. Chrystus jest Królem nie Z TEGO świata, ale przychodzi DO TEGO świata. Z czym przychodzi? Ze swoją łaską, z błogosławieństwem, chce nam pomóc. Przygniata nas zło tego świata. Jeśli Chrystus miałby przychodzić TYLKO do naszych serc a do życia publicznego już nie, to by znaczyło, że świat nie należy do Boga, lecz jest własnością księcia tego świata czyli szatana. Czy Ks. Tarczyński chce nas przekonać, że życie publiczne, także polityczne, to domena TYLKO szatana, demonów? Politycy, to tylko funkcjonariusze zła? Być może tak jest, choć nie wszyscy politycy są dziećmi szatana, ale w takim razie czemu ksiądz nie cieszy się z tego, że w życiu publicznym mogłoby zapanować Prawo Boże? Czemu widzi w tym zagrożenie? Czy to jest łaska czy zniewolenie?
MT
~Michał Tyś
22 listopada 2021, 02:43
Najwidoczniej zatrzymał się Pan na t zdaniu i nie czytał dalej. Proszę przeczytać tekst ze zrozumieniem. Nie zawsze przypadną mi do gustu teksty ks. Tarczyńskiego, ale ten jest jednym z lepszych. Wystarczy przeczytać. Może dwa razy...
AS
~Antoni Szwed
22 listopada 2021, 14:34
"Chrystus nie bije się o władzę nad światem i nie chce też, żebyśmy to robili w Jego imieniu." Nie chodzi ani o jedno ani o drugie. Chodzi o coś ZUPEŁNIE INNEGO, ale o tym pisałem gdzie indziej. Tyle.