4 rzeczy, których uczy nas modowa blogerka

(fot. youtube.com / aj)

19-letnia Essena O'Neill zamknęła swoje konta na Youtube i Instagramie. Miała setki tysięcy fanów, ale wzgardziła ogromnym sukcesem i... pieniędzmi. Zobacz 4 rzeczy, których jako katolik możesz nauczyć się od australijskiej modelki.

- Miałam wszystko, co kiedykolwiek chcieliście mieć. Teraz jestem tutaj i widzę, że to wszystko było wymyślone, fałszywe. Pokazywanie światu mojego niezwykłego życia, ciała, osobowości było jednym wielkim kłamstwem - tak Essena mówi w ostatnim filmie, który zamieściła w sieci.

Ciekawe, co ją naprawdę poruszyło. O'Neill zadeklarowała, że od tej pory będzie się skupiać na nowym projekcie "Let's be Game Changers" (ang. "Zmieniajmy zasady gry"). Młoda blogerka chce pokazać, że można prowadzić lepsze życie, pozbawione internetowych "rozproszeń".

DEON.PL POLECA

Czy możemy - jako katolicy - nauczyć się żyć lepiej od 19-latki z Australii? Tak! Oto 4 rzeczy, które warto wprowadzić w życie. Najlepiej od razu:

1. Jeśli chcesz coś robić, rób to naprawdę

Podstawowy zarzut, jaki Essena postawiła swojej dotychczasowej pracy, była fałszywa rzeczywistość, którą budowała. "Mam 19 lat i nie mam nic. Mam followersów" - mówiła w ostatnim nagranym materiale na Youtube. "Wszystko robiłam dla wyświetleń, dla lajków".

Nie chodzi tu tylko o fałszywe pozy na zdjęciach czy też o to, że jej popularność w internecie nie miała przełożenia na relacje w rzeczywistości. Chodzi o stosunek do tego, co się robi i zaufanie wśród innych.

Ludzie bardzo szybko rozumieją, że to, co robisz, jest lub nie jest twoją pasją. Że robisz to tylko dla pieniędzy, bycia atrakcyjnym, dla sławy lub - co gorsza - dla "lajków". W ten sposób przestaną ci ufać, bo nie będą pewni, czy wasza relacja nie służy "czemuś".

Po drugie, taki stosunek do tego, co robisz (szkoły, studiów, pracy) powoduje dosyć znaczne ograniczenie. Celem twojej pracy staje się... no właśnie, co? Pieniądze? Popularność? Co z tego, że osiągniesz milion lajków? Czy 10 tysięcy na miesiąc cię zbawi?

Essena określiła to dosyć ostro (dlatego nie przytaczam jej słów na katolickim portalu), ale wskazała, że chce i że warto powalczyć o coś więcej. Zobaczyć, że nasze działania mogą mieć inny cel niż te, które proponują nam media społecznościowe.

Co zrobić?

Postaw sobie inny cel, choćby jeden z tych, które łatwo znajdziesz w Ewangelii (np. Mt 5,3-9).

2. Nie ograniczaj swojego życia do internetu

"Byłam całkowicie uzależniona od tego, co inni o mnie myśleli. Wierzyłam, że liczba moich obserwatorów równała się temu, ile osób mnie lubi. Nawet nie dostrzegałam, że te portale stały się moją jedyną tożsamością. Nie wiedziałam, co by było, gdyby nie one".

Ile razy w ciągu dnia sprawdzasz "lajki"? Jak często oczekujesz wdzięczności lub docenienia ze strony innych? Jak bardzo to, co robisz, zależy od aprobaty znajomych? Naprawdę nie przejmujesz się tym, co powiedzą inni?

"Spędzałam cały dzień przed komputerem, porównując się do innych".

Komputer i internet często zabierajś nam czas na odpoczynek. Co gorsza, sprawiają, że nasze życie... wydaje się lepsze. Wydaje się, ale wcale nie jest. W połączeniu z uzależnieniem od oceny innych, nieustannego oczekiwania wdzięczności i aprobaty, internet jest mieszanką wybuchową.

To normalne, że chcemy budować pozytywny wizerunek. Że internet i porządne profile są do tego doskonałym narzędziem. Ale w taki sposób nie zbudujemy zaufania. Nie na tym też polega budowanie wspólnoty.

Nie sprawdzamy powiadomień z Facebooka w trakcie fajnego spotkania ze znajomymi. Robimy to (może poza ekstremalnymi przypadkami, ale takie osoby mają już poważny problem) głównie, gdy jesteśmy sami, znudzeni. Czasem zdarza się, że zamiast iść do kościoła, spotkać się z kimś czy wyjść na spacer, wolimy zostać w domu, uznając, że przecież mamy jeszcze coś do zrobienia. Potem okazuje się, że czas upływa nam niezbyt radośnie... na fejsie.

Co zrobić?

Papież Franciszek powiedział kiedyś, że "ludzie, którzy pracują, muszą znaleźć czas na odpoczynek. Czas na to, by być ze swoimi rodzinami, by cieszyć się wspólnie, czytać, słuchać muzyki, uprawiać sport". Policz, ile razy uniemożliwił ci to komputer. Zmień to.

I pamiętaj: Internet jest środkiem, a nie celem. Jak mówił Franciszek: "technologia jest czymś naprawdę dobrym, darem od Boga". Ale może mieć negatywne konsekwencje: "pragnienie internetowej znajomości może mieć taki skutek, że odizoluje nas od naszych sąsiadów, od tych, którzy są nam najbliżsi".

3. Za przemysłem modowym stoi naprawdę wiele złych rzeczy

"Jeżeli moja nowa strona ma dla was wartość, to proszę, pomóżcie mi, ponieważ teraz nie jestem w stanie pozwolić sobie na prowadzenie prawdziwego stylu życia" - tak brzmiał dramatyczny apel Esseny O'Neill. Ile osób pracujących w blogosferze czy w świecie mody ma dokładnie takie same problemy? Ile jeszcze nadużyć popełnia się w imię tanich i (niby) ładnych ubrań?

Jako katolicy jesteśmy zobowiązani, by kupować świadomie - pisał o tym Franciszek w swojej encyklice Laudato si'.

Producenci ubrań wmawiają nam bardzo wiele, można powiedzieć, że żyjemy w świecie mitów o modzie. Nie możemy nosić T-shirta z zeszłorocznej kolekcji. Buty? Najlepiej wyrzucić po roku i zdobyć nowy model. Spodnie za 40 złotych to okazja, którą lepiej chwytać i nie pytać, kto tak naprawdę za nie zapłacił.

Podobny mechanizm funkcjonuje wśród tych, którzy modę promują. Jest wiele historii i opowieści o tym, co dzieje się za kulisami - warto przeczytać np. świadectwo Anny Golędzinowskiej.

Co zrobić?

Przede wszystkim - patrz świadomie na każdą reklamę. Zdjęcie Davida Beckhama w kiczowatym sweterku (79,90 zł) podpisane słowami "klasyczna elegancja" nie oznacza, że będziesz w nim się dobrze prezentować. Sztab ludzi pracował na to, by ci to wmówić.

Po drugie - kupuj mniej. Naprawdę nie potrzebujesz co miesiąc nowej kreacji. Nie chodzi tylko o oszczędność, ale o to, że "Nieustanne gromadzenie możliwości konsumpcji rozprasza serce, uniemożliwiając docenienie wszystkiego i każdej chwili" (Laudato si', 222).

Po trzecie - bojkotuj te marki, o których wiesz, że łamią prawa człowieka w swoich fabrykach w Bangladeszu, Kambodży czy Chinach. To naprawdę ma znaczenie. Chyba że nie przeszkadza ci to, że chodzisz w spodniach uszytych przez dziecko.

4. Może to banalne, ale pieniądze nie dają szczęścia

W kontekście Esseny O'Neill warto zadać sobie pytanie o własne cele. Wielokrotnie spotykam ludzi, którzy wprost mówią, że dążą do osiągnięcia konkretnego poziomu miesięcznej pensji. Często jesteśmy zafiksowani ideą "własnego" mieszkania... na które bank udzieli nam z radością 30-letniego kredytu. Szkoła? Po to, żeby zaliczyć egzaminy i pójść na dobre studia. I tak dalej.

W Kościele mówi się często o chciwości. Nie chodzi w niej o pieniądze, ale właśnie o cele, które sobie wyznaczamy. Czy twoim celem jest służba innym, czy służysz przede wszystkim sobie? Bo na tym polega chciwość: służeniu sobie.

Co zrobić?

Zobacz, co się stanie, gdy osiągniesz swoje cele. Czy zranisz kogoś? Wykorzystasz czas swoich przyjaciół lub rodziny? Czy podzielisz się z kimś osiągniętym celem?

Chciwy człowiek zawsze odmawia swoich dóbr innym. Nie umie się dzielić. Nie umie być wdzięczny. I, być może to znów banalne, nie jest szczęśliwy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

4 rzeczy, których uczy nas modowa blogerka
Komentarze (2)
25 stycznia 2016, 21:16
Nie jest wykluczone, że cała ta historia od początku do końca była zaplanowana i było w nią zaangazowanych wiele osób.
25 stycznia 2016, 16:27
Świadectwo Esseny, polecamy: https://www.youtube.com/watch?v=G2LYx5eeaRk