Abp Hoser: Kościół zdradził Jana Pawła II

(fot. shutterstock)
Alina Petrowa-Wasilewicz i o. Jacek Szymczak OP / KAI

Kościół zdradził Jana Pawła II, bo praktyka duszpasterska dotycząca małżeństwa i rodziny nie poszła za głosem papieża, a nawet nie zapoznał się z jego nauczaniem.

Alina Petrowa-Wasilewicz, o. Jacek Szymczak OP (KAI): Pierwszą część obrad Synodu, poświęconego rodzinie mamy za sobą. Jak będzie wyglądać kolejna?

Abp Henryk Hoser: Na Synodzie będzie konfrontacja z delegatami z krajów, gdzie jest już większościowa patologia rodzinna - rozpad rodzin, rodziny patchworkowe, niewielki procent trwałych, nierozerwalnych małżeństw. I postulat udzielania Komunii św. dla rozwiedzionych. Tkwi w tym błędne założenie, bo jest to postulat miłosierdzia Bożego bez sprawiedliwości, gdy tymczasem trzeba zacząć od tego, że w życiu małżeńskim i rodzinnym musi być zagwarantowana sprawiedliwość, czego zupełnie nie bierzemy pod uwagę.

Często cytuję słowa Jana Chrzciciela, który powiedział do cudzołożnego króla Heroda: "Nie masz prawa brać żony twojego brata". To wymóg sprawiedliwości i za to też oddał życie. Pisze o tym Jan Paweł II - że miłość ma być sprawiedliwa, a my mamy być sprawiedliwi wobec Boga. Gdyż drugą stroną braku sprawiedliwości jest czyjaś krzywda. A o krzywdzie się nie mówi. O krzywdzie słabych się nie mówi, gdyż nastała epoka darwinizmu społecznego.

DEON.PL POLECA


To cyfrowe zdjęcie rodziny - tak powiedział Ksiądz Arcybiskup o odpowiedziach na ankietę, rozesłaną przed Synodem o rodzinie. Co widać na tym zdjęciu?

Ankieta miała zakres światowy, to zdjęcie zbiorowe. Na tym polega jej wielka wartość, choć była nieprecyzyjna, nie uwzględniała metodologii badań socjologicznych. Pytania były otwarte, a odpowiedziami były subiektywne poglądy, jakieś przybliżenie stanowisk. Jest w tym brak precyzji, pewne problemy zostały albo niedowartościowane, albo przewartościowane. Tak to tłumaczył sekretarz Synodu, kard. Lorenzo Baldisseri.

W naszej diecezji rozesłaliśmy ankiety, ale wcześniej, w roku 2010, zrobiliśmy badania socjologiczne. I co się okazało? Że są stałe tendencje destabilizacji życia rodzinnego. Polska pod tym względem jest przesunięta w fazie w stosunku do Zachodu, różnica wynosi 20-30 lat, ale wpływy kultury liberalnej stają się u nas coraz bardziej akceptowane nawet w tradycyjnych środowiskach. Potwierdza to kolęda, czyli wizyty duszpasterskie w domach; nie ma wątpliwości, że narasta zjawisko kohabitacji młodych. To zjawisko jest dość szerokie, ponieważ spotyka się ze zgodą rodziców i dziadków.

Czym to można tłumaczyć?

Sceptycyzmem wobec możliwości realizacji projektu rodziny sakramentalnej. Starsze pokolenie nie zakłada już imperatywu wierności, nawet przy zawieraniu małżeństwa sakramentalnego, gdyż zanika świadomość czy znajomość czym jest sakrament małżeństwa. Mówi się "ślub w Kościele" i wiadomo, że to ładnie wygląda, jest piękna oprawa, muzyka, wzruszenie, rodzice się cieszą. Ale jak nam nie wyjdzie, to się rozstaniemy, z góry tak zakładamy. Nie ma też sprzeciwu starszego pokolenia, które też nieraz żyło według wartości dalekich od chrześcijaństwa, choć rodziców łączył sakrament.

Trzeba jeszcze pamiętać, że nasze społeczeństwo jest społeczeństwem postaborcyjnym. Jest w nim ogromna trauma, zakodowana w pamięci somatycznej setek tysięcy osób, kobiet i mężczyzn. Po 1956 r., w wyniku ustawy legalizującej aborcję, wykonywano ok. 800 tys. aborcji rocznie. To przerażająca liczba. Owa trauma nadal funkcjonuje. W tygodniku "Idziemy" z listopada ub. roku ukazał się wstrząsający wywiad z prof. Philipem Neyem, kanadyjskim psychiatrą, o skutkach, jakim jest syndrom postaborcyjny w wymiarze społecznym, jako syndrom "ocaleńców". Jednym z jego objawów jest agresja wobec kobiet w ciąży, a także matek z małymi dziećmi, zwłaszcza wielodzietnych.

Długo sączona była propaganda przeciw rodzinom wielodzietnym, uważano je za patologię, zajmowały się nimi kabarety, które wykpiwały tych ludzi, śpiewały szydercze piosenki "Co rok to prorok". Teraz, gdy jest już za późno, pojawia się refleksja i podejmuje działania, żeby myślenie o dzietności odwrócić, ale wszystkie działania są w Europie podejmowane za późno.

W Polsce rozpada się około 30 proc. małżeństw i tendencja jest wzrostowa. Do tej nowej sytuacji ogromnie przyczyniła się emigracja. Odkryłem to jeszcze w latach 90., gdy spowiadałem w pewnej miejscowości, w której mieściły się obozy dla polskich uchodźców. W co drugiej spowiedzi była mowa o zdradzie małżeńskiej, bo współmałżonek został w Polsce. Te skutki istnieją i choć proces destabilizacji małżeństw postępuje powoli, jest on bardzo wyraźny. Mamy tu mechanizm błędnego koła życia rodzinnego - dzieci, na oczach których rozpada się małżeństwo rodziców, mają osłabioną zdolność do stworzenia stałej, stabilnej rodziny, gdyż nie miały osobowego wzorca. A dla dziecka rozwód rodziców to najstraszniejsze trzęsienie ziemi, o czym nie chce się już pamiętać.

Migracja, ubóstwo, upadek komunizmu, rozbijają małżeństwa. Ksiądz Arcybiskup stwierdził też, że "małżeństwo i rodzina są celem nieprzyjaznej polityki, która ogarnia cały świat".

Od czasów industrializacji całe ludzkie życie zostało podporządkowane produkcji. Społeczeństwa podporządkowane są produkcji, efektywności, maksymalizacji zysku. Jednostka jest trybikiem w tym procesie, a optymalizacja zysku została dziś doprowadzona do absolutnej perfekcji, do bezwzględnego drenażu społeczeństwa. Liberalizm redukuje interwencję państwową w tym zakresie. Należałoby osłabić te mechanizmy i stworzyć osłonę społeczną, ekonomiczną, również dla rodziny i jej przyszłości. Marketing uważa, że rodzina zmniejsza i osłabia produkcję, odciąga od niej.

Jeden z analityków, ekspert banku watykańskiego, który pracował w Kalifornii, mówił, że analitycy marketingu uznali, iż rozwody są korzystne dla handlu detalicznego, gdyż wymuszają rekonstrukcję gospodarstw domowych. Po rozstaniu trzeba kupić nową lodówkę, pralkę, mieszkanie. Z drugiej strony konsumpcja staje się swoistą konsolacją po traumie, ma być pociechą po poniesionej porażce życiowej. Podobnie jest u singli - pustkę także ma wypełnić konsumpcja. W związku z tym działania prorozwodowe są perspektywą na uzyskanie konsumentów, a Polska nie jest wyjątkiem, organizuje się specjalne targi rozwodowe, kancelarie adwokackie i niektóre media zamieszczają porady prawne jak skutecznie przeprowadzić rozwód.

A jest to coraz bardziej akceptowana droga, stawiana niejako za wzór. Na licznych portalach internetowych i w tabloidach odbiorcy tumanieni są życiem gwiazd, w którym jest wiele patologii. Aktor lub polityk, którzy porzucili żony z kilkorgiem dzieci, kreowani są na bohaterów. Cały czas społeczeństwo epatowane jest negatywnymi bohaterami, stawianymi na piedestale. Ludzie to widzą, chłoną, są całkowicie bezkrytyczni wobec przekazu medialnego.

Ten brak krytycyzmu rzucił mi się najbardziej w oczy, gdy wróciłem do Polski po 34 latach. Gdy wyjeżdżałem za czasów środkowego Gierka, ludzie byli bardzo uodpornieni na propagandę, umieli czytać między wierszami, w 1968 r. demonstrowaliśmy pod hasłem "Prasa kłamie". Dziś nikt nie powie, że "prasa kłamie", to "Kościół kłamie". Przy tym zależność od mediów jest całkowita, to media rządzą światem, o czym "trzymający władzę" doskonale wiedzą. Wybory wygrywa się w mediach, zwłaszcza w telewizji. Jeżdżenie po wsiach i gminach nie przynosi efektów, bo na takie spotkania i tak przychodzą przekonani.

To media, a nie rodzina, kształtują normy, wizję świata, podsuwają wzorce.

Wszystkie relacje osobowe zostały zerotyzowane, a to niesłychanie groźne zjawisko. Erotyzacja przyjaźni zniszczyła przyjaźń męską i kobiecą. Wszyscy są podejrzani o seksualne kontakty, także osoby z przeszłości, na przykład Maria Konopnicka i Maria Dulębianka. Mistrzowie podejrzeń - Karol Marks, Zygmunt Freud, Fryderyk Nietzsche, zbierają obfite żniwa. Genderyzm przeszedł w queer. Gdyby wczytać się w teksty rozmaitych teoretyków tego nurtu okaże się, że światem rządzi satysfakcja seksualna, a człowiek istnieje dla orgazmu. A jedna z najważniejszych autorek geneder, Judith Butler, dostała tytuł doktora honoris causa na uniwersytecie we Fryburgu, na uczelni, która określa się, jako katolicka! Genderyzm nie jest walką o równouprawnienie kobiet i mężczyzn: to walka ze wszystkimi konstytutywnymi strukturami społecznymi, określanymi jako stereotypy, na pierwszym miejscu z "tradycyjną rodziną". Ma powstać społeczeństwo niezależnych osobników. Społeczeństwo zarazem aseksualne i panseksualne.

Tak więc na owym cyfrowym zdjęciu widzimy słabą i osamotnioną rodzinę lub jej przegranych członków, a jeszcze tło niepokoi - klimat kulturowy jej nie sprzyja. Pora zapytać o nadzieję na wyjście z kryzysu.

Nadzieja nigdy nie umiera. Jak we francuskiej kulturze słownej dwa odcienie nadziei - espoir i espérance. Ta pierwsza to nadzieja, związana z ludzkim spojrzeniem na zjawiska, ale też espérance, to ta związana z faktem, że Bóg istnieje i do Niego należy ostatnie słowo. Człowiek nie jest w stanie żyć w perspektywie zbiorowego samobójstwa. W związku z tym oczekuje nadziei tak jak straże nocne świtania czy spragniony wody na pustyni.

Gdzie na świecie są zdrowe odruchy społeczne? Od trzech lat obserwujemy we Francji narastający ruch sprzeciwu wobec krajowego zapateryzmu. W obronie małżeństwa i rodziny wychodzi na ulice milion osób, ale władza nie reaguje na protesty i dalej realizuje swój plan wprowadzenia jednopłciowych "małżeństw". Gdy za rządów François Miterranda spróbowano zlikwidować szkoły katolickie, wówczas także wyszło na ulicę milion protestujących, a władza wycofała się z tego pomysłu. Dziś rządzący Francją politycy nie reagują już na sprzeciw społeczny. W Polsce jest tak samo.

Mimo wszystko wierzę w zdrowy rozsądek rodzaju ludzkiego, a dokładniej - że przezwycięży opór polityków. Gołym okiem widać, że idziemy "na ścianę", w kierunku totalnego absurdu, realizujemy absurd. Tracimy poczucie sensu. Ale w pewnym momencie zwycięży instynkt samozachowawczy; jestem o tym przekonany.

Espérance - to francuskie słowo, oznaczające nadzieję - cnotę teologalną. Moje hasło biskupie brzmi: "Bóg jest większy" - zaczerpnięte z 1 Listu św. Jana Apostoła. Bóg jest większy i to jest naszą nadzieją i ostoją, że nas z ciemnej doliny wyprowadzi.

Kościół jest jedyną instytucją, która tak kategorycznie broni małżeństwa...

Kościół jest głosem prorockim w tym świecie. Nie w zrozumieniu wróżbity przepowiadającego przyszłość. Funkcja proroka to przepowiadanie konsekwencji postaw, to oświecenie sytuacji z Bożej perspektywy, lektura znaków czasu.

Małżeństwo i rodzina są tak atakowane, gdyż są najpełniejszym znakiem, odzwierciedleniem właściwości Boga?

Rodzina jest ikoną Trójcy Przenajświętszej na ziemi. Jest ikoną, dlatego też powstała, zaistniała. Jest jedyną instytucją, którą Bóg stworzył i zaplanował stwarzając różnicę między płciami. Ludzie nie są monadami, nie powstają w efekcie klonowania osobników, tylko w efekcie spotkania, dzięki najwyższej ludzkiej miłości, ludzi nawet z odległych systemów wartości i horyzontów. Mężczyzna i kobieta się poznają, mają za sobą dwie różne rodziny, dwie różne historie, tradycje, drogę do dorosłości, a ich miłość scala ich i tworzy z nich jedno. Czy nie jest to fascynujące zjawisko? Jan Paweł II był zafascynowany ludzką miłością. On sam mówił, że całe swoje życie poświęcił ludzkiej miłości. Najwięcej nauczyłem się w tym względzie od Jana Pawła II.

Tu dochodzimy do przekazu Kościoła o małżeństwie. Nauczanie papieża Wojtyły jest chyba przełomowe w porównaniu z poprzednim nauczaniem.

Yves Semen, założyciel i dyrektor Instytutu Antropologii Philantropos we Fryburgu szwajcarskim i autor książek o seksualności, duchowości małżeńskiej oraz przygotowania do małżeństwa według Jana Pawła II twierdzi, że to rewolucja kopernikańska, bomba z opóźnionym zapłonem, jak uważa biograf papieski George Weigel.

W tradycji Kościoła małżeństwo, acz zalecane i szanowane, było jednak uważane za bardziej ryzykowną drogę do zbawienia. Św. Tomasz twierdził, że jego celem jest przedłużenie gatunku i zaspokojenie popędu. To znacznie zubaża obraz owego przymierza między mężczyzną i kobietą.

Cytowany już Yves Semen ubolewa, że św. Tomasz umarł za wcześnie i nie napisał specjalnego traktatu o małżeństwie. Nie zdążył, bo pisał o innych sakramentach, a o małżeństwie - niewiele.

Może dlatego, że najmniej ceniony zostawił na koniec? Ale wracając do Jana Pawła II, jak przekazać jego nauczanie? Ankieta socjologiczna, badająca aspiracje polskiej młodzieży, wykazała, że wbrew kulturze masowej ogromny procent młodych ludzi marzy o szczęśliwym i trwałym małżeństwie, więc jest do czego się odwoływać.

Powiem brutalne: Kościół zdradził Jana Pawła II. Nie Kościół jako oblubienica Chrystusa, Kościół naszego Credo, bo Jan Paweł II był wyrazem, głosem autentycznego Kościoła, ale praktyka duszpasterska zdradziła Jana Pawła II. To jest teza, pod którą się podpisuję, gdyż 40 lat mojego kapłaństwa poświęciłem małżeństwu i rodzinie i w tym czasie wypromowałem hasło "ewangelizacji intymności małżeńskiej". W Polsce jest i było lepiej pod tym względem. W wielu innych krajach, po kontestacji nauczania Kościoła, wyrażonego przez bł. Pawła VI, zaprzestano praktyki duszpasterstwa rodzin.

To mocne słowa.

Duszpasterska praktyka zdradziła również papieża Jana Pawła II, ponieważ nie poszła za jego głosem, nie zapoznała się nawet z jego nauczaniem. Wszyscy mówią, że jest ono za trudne, nawet duszpasterze i częściej świeccy mówią, że dokumenty Kościoła są za trudne, że "my ich nie rozumiemy". Katechezy środowe "Mężczyzną i niewiastą stworzył ich" rzeczywiście są trudne, trzeba skupienia, bo rozumowanie jest spiralne, wątki nie są w nich linearnie rozwijane, lecz snują się poprzez kolejne odcinki w liczbie 129, wygłaszane przez cztery lata, by dojść do konkluzji i wniosków końcowych. Istnieją już liczne publikacje uprzystępniające nauczanie Papieża o miłości, małżeństwie i rodzinie.

Jak to trudne nauczanie powinno być przekazywane przez duszpasterzy?

Wszystkie wskazania, zapisane przez papieża w rewelacyjnej adhortacji "Familiaris Consortio" nie były realizowane. Papież sformułował w nich m.in. cztery zadania rodziny. Proszę poprosić konfratrów żeby je wymienili. Duszpasterze nie wymienią, bo nie czytali albo nie pamiętają, a wierni, żeby coś zrealizować, muszą wiedzieć konkretnie, co. Formatorki z Parafialnych Ośrodków Formacji Rodziny, które powołałem w diecezji mówią, że gdy wyliczają narzeczonym te zdania, robią oni okrągłe oczy. W ogóle nie mają pojęcia, że jakieś zadania przed nimi stoją.

Bo w małżeństwie ma być fajnie. Ale trzeba zacząć od aktualizacji programu kursów przedmałżeńskich.

To pilne, bo programy były opracowane w latach 60. Taki program musi być zaktualizowany i kulturowo osadzony. Trzeba wiedzieć jakie są mielizny i rafy, o które możemy się rozbić. Jest nią rewolucja kulturowa, ale najważniejsza jest nasza odpowiedź, czyli pozytywny wykład o miłości małżeńskiej i przede wszystkim nie wprowadzać idolatrii miłości cielesnej, ale odkrywać element sakralny, który w niej tkwi.

Skoro miłość małżeńska jest komunikacją miłości i transmisją życia, no to są to najbardziej sakralne obszary ludzkich działań. I na tym polega ewangelizacja intymności małżeńskiej. Jan Paweł II mówiąc o czystości małżeńskiej stwierdził, że to jest energia duchowa, która jest zdolna ochronić małżonków przed agresją i egoizmem, również w ich intymnych relacjach. To trzeba ludziom uświadomić, a tylu uważa, że są to rzeczy nieprzyzwoite, o których nie należy mówić. Tego typu pedagogii i katechezy domaga się komplementarności ról duszpasterskich, bo ksiądz na kazaniu nie będzie opowiadał o intymności małżeńskiej, ale po to są wierni świeccy - żeby to robili.

W programie mojej diecezji formatorami w Ośrodkach Formacji Rodziny mogą być wyłącznie osoby w wieku prokreacyjnym, które same mają doskonałą znajomość ustalenia okresów płodności. I potrafią czynnik płodności zakodować we wzajemnych relacjach. Odkrywają płodność jako dar, jako szansę otrzymaną od Boga. Stworzeniu człowieka towarzyszy błogosławieństwo żeby byli płodni. Po potopie jest jakby drugie stworzenie, reset i powtarza się błogosławieństwo płodności. Płodność, prokreacja, nie reprodukcja.

Czy mówi się o tym klerykom w trakcie wykładów w seminarium? Czy pracują z rodzinami?

Staram się poruszać te treści w trakcie moich wykładów z bioetyki. Od przyszłego roku chcemy wprowadzić staże w Ośrodkach Formacji Rodziny. Ale wcześniej trzeba przekonać księży do takich działań. Ociężałość i inercja w Kościele jest ogromna, nawet sobie nie zdajemy sprawę jak wielka. Przyzwyczajenia, przeświadczenie, że było dobrze, więc po co coś zmieniać, że trzeba się ruszyć.

Tymczasem potrzebne jest ogromne przyspieszenie, dotrzymanie kroku w odpowiedzi na zmiany. Ale ludzie Kościoła są też dziećmi tego pokolenia.

Są już nadgryzieni przez indywidualistyczną filozofię życiową, mentalność, izolację, niezdolność do tworzenia głębokich więzi osobowych, przebywając w wirtualnym świecie. To bardzo trudny problem młodego pokolenia dzisiaj.

Jednak w diecezjach jest sporo inicjatyw prorodzinnych.

W Polsce jest wielka liczba oddolnych inicjatyw ludzi świeckich, nie ma tygodnia żeby się ktoś z jakimś pomysłem nie zgłosił. Czasem te pomysły są nietrafione, czasem znakomite. W naszej diecezji świetnie się rozwija Domowy Kościół. Zatacza coraz szersze kręgi, mają mnóstwo pomysłów, Są Ekipy Notre-Dame, założone przez o. Henri Caffarela. Zwracał on uwagę, jak ważne jest żeby codziennie małżonkowie siadali i rozmawiali ze sobą, żeby mieli czas dla siebie, wyłącznie dla siebie. Jak Państwo widzą, mam i optymistyczną wypowiedź.

Świeccy zaangażowani w apostolstwo, to droga wyjścia z impasu. Ale co ma Kościół do zaoferowania ludziom, którzy są całkowicie poza Kościołem, gdy nie ma już wspólnego języka, odniesień?

Pytano muzułmanów we Francji, jak widzą chrześcijan. A oni odpowiedzieli: chrześcijanie są nierozpoznawalni. W starożytnym Liście do Diogeneta pisanym przez nieznanego autora czytamy piękny fragment: "Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem", ale jedynie wartościami, według których żyją. Po prostu trzeba dawać świadectwo.

Pytanie, ilu katolików spotkali muzułmanie w zlaicyzowanej Francji. Jakim językiem mówić do tego zlaicyzowanego świata?

W mojej diecezji wydałem polecenie, aby ilekroć jestem na wizytacji, witała mnie wielodzietna rodzina. Tak się dzieje i te wielodzietne rodziny dają piękne świadectwo, bo mają piękne, kochane dzieci. Trzeba znaleźć język świadectwa, a liczna rodzina jest widoczna. I gdy ludzie widzą, jak wspaniałe są te dzieci - grzeczne, kulturalne, że nie ma w nich strachu "ocaleńców", których rodzice dokonali kiedyś aborcji, łatwo nawiązują kontakty. Lubię porównywać dzieci z rodzin wielodzietnych do otoczaków. Tak się ocierają o siebie, że stają się okrągłe, przyjazne, oplata je sieć relacji, czują się bezpieczne.

Jak warszawska Praga i cała diecezja odpowiada na te trudności?

Warszawska Praga ma swój klimat. Prawie na każdym podwórku jest kapliczka, ludzie nie zawsze zamożni, bywa, że z problemami, ale szanują się nawzajem i czują się zawiązani z Kościołem. Tu więzy międzyludzkie są bardzo mocne. W nowych dzielnicach natomiast, od niedawna zasiedlonych, małżeństwa i rodziny czują się bardzo osamotnione, zanurzone w anonimowym środowisku. I borykające się z mnóstwem codziennych problemów. Będę starał się żeby w każdym mieście diecezji i ważniejszych dekanatach był choć jeden Ośrodek Formacji Rodziny. One później tworzą się przez pączkowanie.

Czym konkretnie się zajmują?

Integralną formacją rodziny we wszystkich etapach wiekowych. Jan Paweł II wyróżniał trzy etapy przygotowania do życia małżeńskiego - doświadczenia dziecka w rodzinie, które obserwuje swoich rodziców. Najważniejszą szkołą jest dzieciństwo, gdy człowiek obserwuje swoich rodziców, a później będzie ich naśladował. Drugi etap to okres dojrzewania, niezwykle trudny dla wychowanków i wychowawców, a trzeci - to bezpośrednie przygotowanie do zawarcia małżeństwa, do ceremonii zawarcia sakramentu. I jest etap czwarty, duszpasterski, postmatrymonialny, bo trzeba towarzyszyć małżeństwu - w jego kryzysach, zmianach faz życia, we wszystkich wyzwaniach, aż dojdzie do szczęśliwej starości. Towarzyszenie małżeństwu we wszystkich fazach i sytuacjach - na tym polega duszpasterstwo rodziny.

Ale do założenia i budowania trwałego małżeństwa potrzebne jest odpowiednie wychowanie.

Paweł VI w "Humanae vitae" pisze, że prawdziwa małżeńska miłość ma być miłością pełną, to znaczy, że ma być specjalną formą przyjaźni. Tego bardzo brakuje we współczesnych małżeństwach - współmałżonek nie jest przyjacielem.

W diecezji działa też wiele stowarzyszeń pracujących z rodzinami.

Staram się podlewać wszystko, co rośnie. Chyba, że zobaczę suchą gałąź. Rośnie więc pięknie Kościół Domowy, który wyrósł z ruchu oazowego ks. Blachnickiego, specjalnie zaprosiłem Chemin Neuf, to z kolei utworzony we Francji ruch, który angażuje małżeństwa i organizuje rodzinne rekolekcje - Kana. A także Spotkania Małżeńskie państwa Ireny i Jerzego Grzybowskich oraz wspomniany już i zadomowiony Equipes Notre-Dame. Bardzo zachęcam do aktywności, a rolą biskupa między innymi jest otwieranie wszystkich tam i ułatwianie ludziom życia. Przyszłością Kościoła są niewątpliwie świeccy - odważni świadkowie wiary.

Czy widzi Ksiądz Arcybiskup efekty?

Najcenniejsze jest, że jest do kogo się zwrócić z problemami, a gdy ludzie nawiążą kontakty, autentycznie chłoną nauczanie Kościoła.

Czyli sianie, zaś efekty to już nie nasza sprawa?

Liczę na skuteczność Słowa Bożego. Wszystkie moje homilie są kerygamtyczne, nic lepszego nie można dać wiernym. Tylko Słowo Boże jest stwórcze, ludzkie ma efekt, ale ograniczony. Bóg powiedział i stało się. Co do efektów, św. Paweł napisał: ja sieję, Apollos podlewał, a Pan Bóg daje wzrost.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Abp Hoser: Kościół zdradził Jana Pawła II
Komentarze (117)
MR
Maciej Roszkowski
9 lutego 2015, 13:08
Bo  myśmy Go słyszeli, ale nie słuchali
P
Przemek
9 lutego 2015, 12:44
Wiecie co, ja nie rozumiem tytułu tego tekstu. Jak to zdradził? Z kim albo z czym? Pewnie, że (prawie) wszyscy jesteśmy dumni ze świętego Jana Pawła II. Ja jestem, chociaż nie uważm, żebym dzięki temu zasługiwał na coś więcej, albo był lepszy. Ale nie każde słowo każdego świętego jest aktualne ponadczasowo. Tylko z Pismem jest inaczej. Czy się mylę? Kościół powinien być raczej wierny Chrystusowi, i to Jego ma nie zdradzić, tak? Nie byłoby Franciszka bez św. JPII tak samo jak nie byłoby św. Jana Chrzciciela bez Izajasza czy św. Eliasza.
9 lutego 2015, 13:10
Arcbiskup tak nei powie, ale ja jak najbardziej. Współczesny Kościół Katolicki zdradził naukę Jezusa o nierozerwalności malzeństwa. W dodatku wielu członków Kościoła pod fałszywą nauką miłosierdzia ukrywa tolerancje dla zła zycia na wzór małżenski z inna osoba niż małżonek. I na koniec, jesteśmy wielkimi hipokrytami, bo dumnie stawiamy pomniki JPII kompletnie lekceważąc, co do nas mówił. I to nie tylko w dziedzinie katolickiej nauki o miłości i małzeństwie.
P
Przemek
9 lutego 2015, 13:35
Wiesz, ten drugi akapit to jak dotąd jedyny Twój pogląd, z którym się zgadzam. Oby tak dalej ;-)
WP
Wanda Półtawska
9 lutego 2015, 10:30
Wanda Półtawska - Aktualne zagrożenia rodziny  http://www.youtube.com/watch?v=dqz1WG3ehYU&sns=em
P
Przemek
9 lutego 2015, 09:02
Szanuję księdza abp Hosera jako mojego duszpasterza, ale nie mogę zgodzić z najważniejszą tezą, która "ustawia" cały ten wywiad: Na Synodzie będzie konfrontacja z delegatami z krajów, gdzie jest już większościowa patologia rodzinna - rozpad rodzin, rodziny patchworkowe, niewielki procent trwałych, nierozerwalnych małżeństw. I postulat udzielania Komunii św. dla rozwiedzionych. Tkwi w tym błędne założenie, bo jest to postulat miłosierdzia Bożego bez sprawiedliwości, gdy tymczasem trzeba zacząć od tego, że w życiu małżeńskim i rodzinnym musi być zagwarantowana sprawiedliwość, czego zupełnie nie bierzemy pod uwagę. Często cytuję słowa Jana Chrzciciela, który powiedział do cudzołożnego króla Heroda: "Nie masz prawa brać żony twojego brata". To wymóg sprawiedliwości i za to też oddał życie. Pisze o tym Jan Paweł II - że miłość ma być sprawiedliwa, a my mamy być sprawiedliwi wobec Boga. Gdyż drugą stroną braku sprawiedliwości jest czyjaś krzywda. A o krzywdzie się nie mówi. O krzywdzie słabych się nie mówi, gdyż nastała epoka darwinizmu społecznego.
P
Przemek
9 lutego 2015, 09:12
1. Patologią rodzinną jest po pierwsze brak miłości w rodzinie - miłości małżonków do siebie przede wszystkim, ale także do dzieci. Lepszy jest patchwork z miłością nawet bez sakramentu niż trwanie "nierozerwalności" małżeństwa w obawie przed tym co powie ksiądz na kolędzie albo czy będzie co do garnka włożyć albo w innym lęku, który jak pisze św. Jan Teolog jest zaprzeczenim miłości a więc także zaprzeczenim Boga. Bo patchwotk jest próbą wypełniania najważniejszego przykazania "przykazania nowego" jedynego, które dołożył Mesjasz podczas swej obecności w ludzkim ciele na ziemi. Ja nie wierzę, aby Bóg przeglądał statystyki rozwodów i martwił się "niewielkim procentem trwałych i nierozerwalnych małżeństw". Wierzę, że boli Go brak miłości a raduje każdy jej przejaw.
P
Przemek
9 lutego 2015, 09:18
2. Tkwi w tym błędne założenie, bo jest to postulat miłosierdzia Bożego bez sprawiedliwości, gdy tymczasem trzeba zacząć od tego, że w życiu małżeńskim i rodzinnym musi być zagwarantowana sprawiedliwość, czego zupełnie nie bierzemy pod uwagę. To nie jest Dobra Nowina tylko sama pycha. Po pierwsze, jeszcze się taki nie urodził (no, powiedzmy od czasów Salomona, ale Biblia zapewnia, że nikt mu nie dorówna) co potrafiłby sprawiedliwość na ziemi zaprowadzić. Kościół nie jest od zaprowadzania sprawiedliwości tylko od głoszenia Bożego Miłosierdzia.
9 lutego 2015, 09:26
Ciekawe - wg Ciebie może istnieć miłośc miedzy ludźmi, którzy jawnie pogardzaja miłościa Boga. Bo przecież taka pogardą jest wprost życie z inną osobą niż małzonek (zaślubiony wobec Boga i Kościoła). Co ciekawe, na końcu wypisujesz juz jawna herezję, bo czy Boga moze cieszyc, iż jego ukochane dzieci żyją jakby Boga nie było, pogardzajac Jego Słowem. W dodatku to Bóg powiedziła co jest dobre, a ty masz czelnośc mówić Mu, iż sie myli. Iż nierozerwalnośc małzeństwa wg Ciebie jest złem.
9 lutego 2015, 09:28
Bóg jest Sędzią Sprawiedliwym. Nie uznajesz tej prawdy wiary? A Kościół jest od głoszenia Objawienia, całego Objawienia, równeiz jasnego wskazywania złych wyborow (jakimi jest życie w fałszu tzw. powtórnych małżeńśtw. Miłosierdziem nie jest alceptacja dla czynionego zła. Sobie, rodzinie dzieciom.
P
Przemek
9 lutego 2015, 09:39
3. Często cytuję słowa Jana Chrzciciela, który powiedział do cudzołożnego króla Heroda: "Nie masz prawa brać żony twojego brata". To wymóg sprawiedliwości i za to też oddał życie. A to jest moim zdaniem wielka manipulacja słowami Pisma. Bo Jan Chrzciciel mówił do konkretnego człowieka w konkretnej sytuacji. A ksiądz  abp Hoser rozciąga to na każdego i w każdej sytuacji. Największą winą kościoła - i to tego instytucjonalnego - jest brak pochylenia się nad osobą a zasłanianie paragrafami katechizmu kk i wybranymi cytatami z Pisma. Poczytajcie historię Dawida i Batszeby, zobaczcie Kogo wywiódł z tego związku Bóg w swoim Miłosierdziu, zobaczcie czy Pan błogosławił Dawidowi także po jego grzechu. Poczytajcie co w 1 Kor 7 pisze św. Paweł. Ale własnym rozumem, bez uprzedzeń i założeń wbitych w nasze głowy przez KK. Przeczytajcie: Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie! Nie jest skrępowany ani "brat", ani "siostra" w tym wypadku. Albowiem do życia w pokoju powołał nas Bóg. A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża? Albo czy jesteś pewien, mężu, że zbawisz twoją żonę? Nasi Bracia Prawosławni przez wieki interpretują te słowa inaczej niż część Kościoła znajdująca się przez wieki pod panowaniem kolejnych Biskupów Rzymu. I może już jesienią okaże się, że nie tylko oni.
P
Przemek
9 lutego 2015, 09:56
4. A o krzywdzie się nie mówi. O krzywdzie słabych się nie mówi, Synod idzie właśnie w kierunku mówienia o krzywdzie. Krzywdzie słabych lub silnych - ale opuszczonych małżonków, których drugi człowiek po prostu przestał kochać. Sprawdził ksiądz abp, czy z patchworków nie rodzą się przypadkiem też otoczakil? I czy ze wszystkich wielodzitnych i nierozerwalnych otoczaki wychodzą? A może warto zamiast wydawać rozkazy prezentowania wielodzietnych rodzin na wizytacji samamu być bardziej z ludźmi? Przeknać się jaka jest rodzina. Każda rodzina - nierozerwana, rozerwana, pozszywana. Inaczej to są tylko stereotypy! Ja raz w życiu spotkałem biskupa. To był biskup kościoła anglikańskiego a spotkaliśmy się na szlaku peilgrzymkowym do Santiago de Compostela. To pewnie tylko zbieg okoliczności, ale jednak dość znamienny, że przez ponad 40 lat żaden mój pasterz się ze mną nie spotkał. A kiedy ostatni raz przysłał księdza na kolędę, to ten rozpoczął modlitwę Ojcze Nasz, a potem zmilkł. Sprawdzał czy potrafię???
P
Przemek
9 lutego 2015, 10:12
5. Liczę na skuteczność Słowa Bożego. Wszystkie moje homilie są kerygamtyczne, nic lepszego nie można dać wiernym. Tylko Słowo Boże jest stwórcze, ludzkie ma efekt, ale ograniczony. Bóg powiedział i stało się. A wie ksiądz abp co we mnie budziło największy gniew w czasie niedzielnej Eucharystii? Streszcznia arykułow z diecezjalnego tygodnika Idziemy czytane i często komentwane, często politycznie, podczas ogłoszeń duszpasterskich. Jeśli rzeczywiście liczy ksiądz abp na skuteczność Słowa Bożego, to może warto dać Mu działać. Ono wystarczy. Nie trzeba artykułów ani machiny marketingowej sprzedającej tygodnik, którego cała treść i tak jest w necie. Może lepiej, żeby chrześcijanin spędził pół godziny jednak z Pismem a nie z diecezjalną gazetką? Ja przeniosłem się na drugą stronę Wisły, poszukałem kościoła, w którym głosi się Ewangelię - także w czasie homilii i nie zaciemnia tego przekazu w ogłoszeniach. Kto może skończyć z tą smutną praktyką reklamowania gazetki, jeśli nie ordynariusz diecezji? Może więcej potrafi się zadziać w człowieku w czasie dwóch minut ciszy po homilii? Pozdrawiam z miłością i troską o losy Kościoła - wspólnoty grzeszników do której należę.
P
Przemek
9 lutego 2015, 10:22
Jeśli Bóg jest Miłością, to czy objawił coś innego?
P
Przemek
9 lutego 2015, 10:24
W którym miejscu powiedziałem, że Bóg się myli, albo, że nierozerwalność małżeństwa jest złem? Przestań kłamać albo zamilcz!
9 lutego 2015, 10:31
Dokładnie powyżej napisałeś zarówno  iż Bóg sie myli ustanawiajac Sakrament Małżeńśtwa ("lepszy jest patchwork z miłością nawet bez sakramnetu...."). Skoro może być wg Ciebie coś lepszego niż przekazał nam Bóg, znaczy Bóg sie jednak wg Ciebie pomylił. I to samo Twoje zdanie pokazuje, iz nierozerwalnośc małzeństwa jest złem (zło oznacza brak dobra - to tak dla przypomnienia). Pokazujesz przypadki, iż można żyć bez sakramentu, bo trwanie nierozerwalnosći wg Ciebie jest złem. To ze masz ewidentnie popłatane pojecie czym jest miłość, pozostawie bez dalszego komentarza.
9 lutego 2015, 10:34
Objawił czym jest miłość. Choćby tym, iż nigdy nie ustaje, wbrew temu, co tutaj piszesz. I jeszcze raz, uznajesz bez zadnych zastrzeżeń głowna prawde wiary, iż Bóg jest Sedzia Sprawiedliwym. Za dobre wynagradza, a za złe karze.
9 lutego 2015, 10:37
Nie jest problem spotkać polskeigo biskupa. A ksiądz nei sprawdzał, czy umiesz modlitwę. WIdać jednak, iż jesteś strasznei przeczulony na swoim punkcie. Bo ksiadz zaczyna, a lud kontynuje modlitwę, często sie tak dzieje podczas Mszy św. czy adoracji. Tak sie odmawia przeciez też różaniec.
P
Przemek
9 lutego 2015, 10:53
Możliwe, że jestem przeczulony. Możliwe też, że wiem jak wygląda Modlitwa Pańska w czasie Eucharystii i czy ksiądz tylko ją zaczyna czy odmawia ją z wiernymi jako członek tego samego Kościoła i dziecko tego samego Ojca. A najbardziej możliwe, że Ty z opisu zrozumiałeś tę sytuację lapiej niż jej uczestnicy. Naprawdę?
9 lutego 2015, 10:54
Homilie o nierozerwalnośic małżeństwa, o złu rozwodów, złu życia w jakis zwiazkach nie bedących katolickimi małżeństwami są wg. Ciebie ewangeliczne?
9 lutego 2015, 10:56
Ksiądz zawsze odmawia modlitwy z wiernymi, ale nie zawsze czyni to głośno.
P
Przemek
9 lutego 2015, 10:58
Tylko, że On objawił swoją miłość. Ona rzeczywiście nigdy nie ustaje. Ale się zmienia. Miłość człowieka ustaje. Co chwilę. Z każdym grzechem. Miłość człowieka do człowieka ustaje czasem na zawsze. Małżonka, który nas porzucił, również powinniśmy kochać. Tyle że inaczej!!! Bo miłość się zmienia.
P
Przemek
9 lutego 2015, 11:04
LEPIEJ JEST KOCHAĆ NIŻ NIE KOCHAĆ. Pod tymi słowami podpiszę się zawsze. A wniosi jakie Ty z nich wyciągasz są Twoje. Bo Łaska Boża nie jest ograniczona Sakramentami Kościoła Katolickiego. On ją daje tak, tam i temu jak zechce. I zawsze robi to Dobrze. Nigdy się nie myli. Myli się najwyżej człowiek, który sądzi, że na nią zasłuży sakramentem. Ona jest darmo. Żebym się nie chlubił - ani ja, ani Ty, ani nikt inny.
9 lutego 2015, 11:05
1 List do Korytnian 13 Polecam, bo to jest idealny opis miłości. Prawdziwej ewangelicznej miłosci człowieka. Nie jakies brednie oparte o miłośc trakktowaną wyłacznie jako (przelotne) uczucie. Zresztą jak zreazlizujesz ewangeliczny nakaz miłości kazdego bliźniego. A może uważasz, iz to jest kolejna bajka wymyślona przez Boga, a Ty wiesz lepiej od Niego.
9 lutego 2015, 11:15
Kochać swoja zonę i kochac nową swoją "żonę". Kiedyś jasno okresłało sie to bigamią, teraz łatwo sie to usprawiedliwia. Bo sie odkochało. Żałosne. Chłopie - slubujesz miłość do grobowej deski. Świadomie i dobrowolnei to czynisz. A później co, zmieniasz zdanie? Bo model sie znudził, trzeba nowy, ładniejszy czy milszy posiaść. Gadając przy tym znów o miłości, tym razem do innej kobiety. Nie widzisz w tym jakiegos absurdu. Co znów jej bajki wciskasz, bo przecież w jednej sie "odkochałeś", to może i w tej drugiej, jak sie znudzi też się odkochasz. Sakramenty - znów jakas wybiórczość dopasowana do włąsnej potrzeby. Małżeństwo jest niby "tylko" Sakramnetem KK, a Eucharystia juz nie?
P
Przemek
9 lutego 2015, 11:15
Może skup sie w tej dyskusji na swoich poglądach, bo czytanie "co Ty sądzisz, że ja uważam i co ja wiem lepiej i od kogo" mnie nie interesuje.
9 lutego 2015, 11:17
Kochasz swoja żonę? Oczywiscie tę zaslubioną w Kościele.  
P
Przemek
9 lutego 2015, 11:17
Co rozumiesz przez ewangeliczne?
P
Przemek
9 lutego 2015, 11:20
Zawsze to jest słowo używane przez fanatyków. Nic oprócz Samego Boga nie jest zawsze.
P
Przemek
9 lutego 2015, 11:30
Nic nie ślubuję, bo jest napisane - "w ogóle nie przysięgajcie". Modlę się o błogosławieństwo i pomoc w swoim postanowieniu, żeby kochać. Najważniejsze słowa tzw. przysięgi małżeńskiej to: "Tak mi dopomóż..." Nie wiem o co Ci chodzi z Eucharystią. Uważam, że Bóg nie jest oganiczony niczym (także sakramentami) w dysponowaniu Swoją Łaską. Pisanie do mnie per chłopie łamie zasady kultury, przestań.
P
Przemek
9 lutego 2015, 11:31
Może skup sie w tej dyskusji na swoich poglądach...
9 lutego 2015, 11:42
Ewangeliczne głoszenie homilii, czyli homilia  oparta o nauke Ewangelii.
P
Przemek
9 lutego 2015, 11:49
Jedne są, inne nie. Masz na myśli jakąś konkretną, bo teoretyzować mi się nie chce?
P
Przemek
9 lutego 2015, 11:56
Poczytaj, co to jest bigamia. Bo jeśli używasz słów to dobrze, żebyś rozumiał ich zaczenie dla ludzi, którzy przeczytają to co napiszesz. Chyba że piszesz do siebie, wtedy - nie czytaj.
9 lutego 2015, 12:47
Tyle że nie ja tutaj tak skrupulanie opowiadam o miłości, kochaniu etc. O tym, iz miłośc jest wazneijsza niż cala ta nierozerwalność. Wiec sprawdzam jedynie, co za tym wodolejstem stoi, a tu pustka....
9 lutego 2015, 13:17
Skoro nic nie śłubujesz, to znaczy iż nie masz przeszkód kanonicznych do zwarcia małżeństwa, a jego brak, to Twoja ortodoksja wiary? I znów to magiczne słowo kochac, swoisty bożek. I nie ma żdnych najważnieszych słow, bo przysiega jest w calosci tak samo ważna, łącznie z tym "ślubuję Ci miłość, wierność i ze cię nie opuszczę". Miłośc, która nigdy nie ustaje, nie szuka swego itd. Nie opuszcze aż do smierci (nawet jak odjedzisz) Bedę wierny, bez wzgledu na to co życie przyniesie. A jak sie pogubię bo to takie ludzkie, to wrócę jak syn marnotrawny. Do żony/męża.
9 lutego 2015, 13:23
O ile nie można mówić o bigamii prawnej, to o faktycznej jak najbardziej. Skoro małzeństwo kanoniczne zostało zawarte waznie i trwa, bo nikt go nei rozwiazał, to czym jest równoległe, choc zawarte w innym porządku prawny małżeństwo. Co ciekawe bigamią by było, gdyby ktoś sam uznał iż jego małżeństwo cywilne nie istnieje i bez orzekania rozwodu czy stwierdzenia nieważności zawarł inne małżeństwo cywilne. A tka ma kruczek prawny - dwa porządki i uważa, iz to co czyni nie jest bigamia. Ot faryzeimz.
9 lutego 2015, 13:24
I rozumiem, iz potrafisz ocenic, które są ewangeliczne, a które nie.
P
pdyvppl
9 lutego 2015, 13:33
Wrócić, to można tylko do Ojca. Bo tylko On jest Wierny. A były małżonek jak wrócisz może wezwać policję. OTWÓRZ OCZY! Nie żyjesz na kartach Ewangelii wylko w świecie. Możesz tego świata nie akceptowć, ale nieprzestrzeganie reguł, które w nim panują spowoduje, że sam sobie zrobisz krzywdę. A to grzech, brak miłości do samego siebie!
P
Przemek
9 lutego 2015, 13:39
Jeśli uważasz, że nie potrafię, to po co pytałeś i zaczynałeś tą dyskusję???
P
Przemek
9 lutego 2015, 13:41
"Przenikasz i znasz mnie" - już niewiele Ci do boskości brakuje!
P
Przemek
9 lutego 2015, 13:42
Policz proszę ile z Twoich wpisów nie jest osądzaniem mnie i innych ludzi. I nawróć się. Tak. Nawróć!
9 lutego 2015, 14:02
To jest wyłącznie osądzenie tych wszelkich bzdur które tutaj wypisujesz. O kochaniu, miłości, o ślubie, o małzeństwie .... I gdybyś tutaj nie pisał tych swoich przemyśłeń, nie byłoby zadnej dyskusji. Wiec nei uciekaj we frazesy, lecz popatrz jak wiele sprzeczności wyszło po wymianie tych kilku wpisów.
9 lutego 2015, 14:05
Znam Cię tylko tyle, ile napisaleś. I tak "pięknie" piszesz o miłości, ale wystarczy jedno sprawdzam i ta misterna konstrukcja lezy i kwiczy.
9 lutego 2015, 14:06
Dopytywalem, bo tak "pięknie" oceniasz Biskupa. I te homilie, i te ogłoszenia.
P
Przemek
9 lutego 2015, 22:47
Nikogo nie oceniam. Opisuję swoje odczucia, stawiam pytania, sugeruję. Mam wrażenie, że Ty filtrujesz wszystko co czytasz przez swoje przekonania i dlatego możliwe, że nie rozumiesz co ludzie tu piszą.
P
po
7 lutego 2015, 13:37
p p p
T
tomi04
3 lutego 2015, 18:27
Przyznaje ze choc nie jestem entuzjasta abp Hosera, to bardzo dobry, trafny w wielu miejscach wywiad ks. abp. Musze to napisac, doceniam, gratuluje dobrej diagnozy. Jednak diagnoza to nie wszystko, nawet agenda dzialan to nie wszystko, a dopiero podjecie efektywnej pracy dopelnia wszystkiego. A co dobrej pracy tych wszystkich diecezjalnych struktur i wspolnot, to obawiam sie ze zalatwia to moze z 2% potrzeb, nie wiem z jakim skutkiem. Zeby cos zrobic to trzeba zakrojonych dzialan na wielu plaszczyznach, na lata. 
S
skierka
3 lutego 2015, 16:47
 Światełko w tunelu ? piszę o moich szanownych Przedmówcach .  Miłe ... nie tylko ja jeden tak myślę .                          Moi Drodzy !                        Muszę  to z siebie wydusić ,potrzebyny jest model organizacyjny funkcjonowania kościola , nie, proste kopiowanie struktur pierwszych chrześcijan nie wydaje mi sie skuteczne , ale : Można nie kopiując narzędzi realizować sama ideę  wspólnoty kościoła , wspólnoty społecznej , ja to pamiętam ... Pamietam jaka siłę stanowił kościól kiedy stanowił JEDNOŚĆ , własnie wtedy kiedy św. Jan Paweł II stanowił iskrę nadziei dla znękanego społeczeństwa ,szkoda  że tak krótko  to trwało... Pamiętam ,do kościoła przychodzili ateiści , nie klamię , proszę spytać osoby które pamietają .  A...po co przychodzili ? "bo tutaj jest inaczej " inaczej niż to proponował swiat . Cóz to jest jeśli nie zręby ewangelizacji ?  poganie z st. Rzymie też przychodzili aby przyglądać się chrześcijanom ..na początku z ciekawości , ketecheza przyszła póżniej . Dzisiaj role sieęodwróciły szkoda , dzisiaj jest odwrotnie katecheza jest na początku wyprzedzając a niekiedy pomijając nauki społeczne ,ot i kolaps. Ale hierarchcia tego nie powie...  Ale... przecież zawsze mozna sie nawrócić , nawet na krzyzu obok tego Krzyża Chrystusa , może...
P
Płomień
4 lutego 2015, 17:18
Jeżeli hierarchia zobaczy Twój heroizm w działaniach w Kościele to nie tyle że się nawróci ale Ci pomoże .Opisz swoje działania wyprzedzające pomożesz nam.
G
gng
3 lutego 2015, 14:33
1.Sporo obserwacji, trochę trafnych, trochę samochwalstwa ("u mnie w diecezji..."), dominuje emocjonalność i chaotyczność (tu mocno zawinili wywiadowcy). 2.Dobry komentarz dał Andrzej Micura (http://kosciol.wiara.pl/doc/2345599.Ciagle-daleka-droga): skoro mówi się o 4 niezbyt znanych w Kościele zadaniach rodziny to trzeba je zacytować! [1)tworzenie wspólnoty osób  2)służbę życiu (nie tylko poczęcie, ale i wychowanie)  3)udział w życiu społeczeństwa oraz  4)uczestnictwo w życiu i posłannictwie Kościoła.] 3.Inna kwestia: czy teraz wiemy po co było zwalczanie księdza z prowincji? hierarcha wysłużył sobie zaistnienie medialne!? Tak czy siak Madonnie nie dorówna.
D
dominika
3 lutego 2015, 13:38
Małżeństwo, rodzina to podstawowa komórka społeczna. Jak się zaczyna psuć i chorować to choroba z tej komórki przechodzi na cały organizm – czyli naród. Co teraz zresztą obserwujemy. Nie każdy sobie zdaje sprawę, jaką wartość ma sakrament małżeństwa (jakie skutki duchowe za tym idą). Mąż i żona są jak naczynia połączone, co wpływa na jednego nie bez znaczenia jest dla drugiego małżonka. Skrajny przykład, ale dobrze to obrazujący to egzorcyzm odprawiany nad pewną zniewoloną kobietą będącą w sakramentalnym związku małżeńskim. Podczas egzorcyzmu, gdy kobieta wybiegła z kościoła mąż z WIARĄ poprosił, aby ksiądz nad nim (zamiast małżonką) odprawił egzorcyzm. Ksiądz odprawiał egzorcyzm nad mężem, a żona została podczas niego zupełnie uwolniona.  Wiele osób lekceważąco podchodzi do sakramentu małżeństwa, nie ma jego świadomości. Jakże często udziela się go osobom niewierzącym. Brak jest poważnego podejścia do nauk przedmałżeńskich. A i tak na tych naukach nie powinno się zakończyć. Myślę, że duszpasterstwo małżeństw jest kluczowe, jak słusznie powiedział arcybiskup Hoser - trzeba towarzyszyć małżeństwu - w jego kryzysach, zmianach faz życia, we wszystkich wyzwaniach, aż dojdzie do szczęśliwej starości.. Niestety wielu duchownych nie chce się w to angażować, a jeśli się angażuje to niechętnie zaprasza do współpracy świeckich. Świecy współpracujący z kapłanem mogą wejść w środowiska, które są zamknięte na kapłanów (z racji jego stanu). Jest wiele inicjatyw, ale jaki procent małżeństw o nich wie i ilu z tych inicjatyw korzysta! Nie powinno się ograniczyć jedynie do tworzenia przyparafialnych grup modlitewnych itp. Do ludzi trzeba wyjść organizując spotkania, rekolekcje dla małżeństw. Rekolekcje, w których będą mogli uczestniczyć wszyscy chętni a nie tylko ludzie związani z daną grupą czy parafią czy ruchem. A o takich inicjatywach trzeba mówić głośno i „gdzie się da".
S
skierka
3 lutego 2015, 13:38
To tak jakby prowadzić piłkę przez całe boisko , przedryblować całą druzynę przeciwnika i...nie trafić do pustej bramki . W wilelu punktach abp. mówi prawdę, ogólnie : Tak, ogólno -światowa polityka jest anty-rodzinna, polityka kościoła też... Hierarcha uczciwie przedstawił ataki na rodzinę ale nieuczciwie nieprzestawił ŚRODKÓW ZARADCZYCH. nauczyciel ? Cóż to za nauczyciel który mówi do uczniów : " na maturze będą zadania z np. geometrii analitycznej "  ale sposobów na ich rozwiązywania nie przedstawił, więc po co mówił  ? po co w ogóle poruszał ten temat ? Czyżby liczylł na to,że po tej wypowiedzi państwa , organizacje ideologiczbno-finansowe zmienią swoje postępowanie  ?  " na cóż się to przyda " [ św. Jakub .] a czemu nie miałby kościół zdradzić JP2 skoro wcześniej zdradzil Biblię ? KTO JEST WIĘKSZY JAN PAWEŁ II CZY BÓG? bo gdyby abp. był do końca konsekwentny to powiedziałby,że kościół apostołów Piotra i Pawła przeciwstawił się SKUTECZNIE antyrodzinnej i antyludzkiej polityce st.Rzymu bo REALIZOWAŁ A NIE TYLKO KOMENTOWAŁ  Naukę Pana. Taka jest Biblia , taka jest historia , ale abp. tego nie powie... w tej chwili zdradza naukę Pana... przemilczeniua , wybiórczość to bardzo wyrafinowany rodzaj kłamstwa. nadmieniam ,ze warunkach polskich biorąc pod uwagę stosunki liczbowe kościoł MOŻE ,zmienić wszystkie te tenndencje o których mówił abp. Może ...ale niechce , więc kto ma w licha ma chcieć ?  walczący poganie ?  coż to za absurd ? Módlmy sie o oświecenie absolwentów seminariów duchownych , nie potrafią przyjąć do wiadomości najprostszej z prawd , o tym ,że tej roboty nikt już dzisiaj za nich nie wykona , to musi zrobić wspólnota WŁASNYMI SIŁAMI  aby dać świadectwo Prawdzie. Ale kosciół nauczający boi sie prawdy o sobie , więc ....wygłasza prawdy o innych .
L
Lerkuz
3 lutego 2015, 11:41
Polscy biskupi powinni rozsadzić ten cały masoński i antykatolicki synod!
M
ministrant
3 lutego 2015, 11:52
Doktryne katolicką i dotychczasową praktyke duszpasterską na synodzie biskupów o rodzinie mogą uratować głównie biskupi z Francji, Hiszpanii, Włoch, USA, Polski, Filipin i Afryki.
F
Fabian
3 lutego 2015, 12:14
Prawda jest taka, że synod biskupów to organ doradczy papieża a nie jakiś parlament. Główne zdanie należy do papieża, który wyrazi swoje stanowisko najprawdopodobniej w adhortacji apostolskiej. Przy tworzeniu takiej adhortacji duży wpływ będzie miała Kongregacja Nauki Wiary. Jestem pewny, że KNW uratuje doktryne i powstrzyma papieża przed ewentualnym popadnięciem w herezje.
M
ministrant
3 lutego 2015, 12:27
Kardynał prefekt Kongregacji Nauki Wiary to silna osoboowość i niepozwoli na żadne kompromisy ze światem. PS. Należy się spodziewać na najbliższych miesiącach nagonki na prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Oby sie nie poddał !
3 lutego 2015, 10:33
Na marginesie - ilu księzy, także tu na Deonie naucza o małżeństwie, katolickim małżeństwie? Na wątku o największej ilości wpisów nie pojawił sie żaden ksiądz, aby sprostować czy choćby skomentować wpisy. Ale trudno też wymagać od wielu szczególnie młodych księży, aby byli w stanie zaprzeczyć swojemu zyciowemu doświadczeniu, skoro wychowali sie w rodzinach zaprzeczajacych katolickiemu rozumieniu rodzimy i małżeństwa. I później ci ksieża opowiadają jakieś bzdury o dobru "powtórnego małżeństwa", zapominając o tym, iz jest tylko jedno katolickie małżeństwo. I otrzymujemy zamiast nauki Koscioła jakąś papkę z fałszywym kultem "miłosierdzia".
M
m.
3 lutego 2015, 02:51
Mądrze prawi. Lekarstwem na kryzys są kapłani, którzy zasieją i świeccy, którzy własnym przykładem będą podlewać... Na nic wspaniałe kazania, gdy target nie zobaczy na własne oczy małżeństwa, które pięknie żyje. A taki zyciowy przykład potrafi bardzo zachecic... dobro inspiruje!...
3 lutego 2015, 07:11
Właśnie tak. :)
J
J.
2 lutego 2015, 22:03
bdb wywiad. Nieco inny obraz Abp Hosera. Tylko mam prośbę aby zdjął karę z ks.Lemanskiego w imię sprawiedliwosci i milosierdzia (o ktorym tam glosi). Nie jestem z diecezji praskiej, mam daleko do Wawy, ale widzę, ilu księży z własnej woli wiesza sutannę na kolek i jest coraz gorzej. Dajcie do mojej parafiii ks Lemanskiego a ludzie znów pokochają Boga
A
Auge
2 lutego 2015, 23:59
Jeśli polski Kościół pozbędzie się szybko podłych zdrajców pokroju Lemańskiego to zachowa szansę na przetrwanie
1
11111111111
3 lutego 2015, 09:55
Osądził ,,uczeń"Chrystusa
7 lutego 2015, 13:14
Nie rozumiesz chyba na czym polega miłosierdzie. Ks. Lemański robi szkodękośćiołowi błędnymi naukami i trezba  to ukrócić.
J
Joanna
2 lutego 2015, 21:38
Nie myślałam, że to napiszę kiedyś... ale bardzo podoba mi się stanowisko Abpa Hosera i pokrywa się moco z moimi wnioskami na temat rodziny i jej duszpasterstwa w Polsce. Jeśli w Jego diecezji faktycznie robi się aż tyle, działa Domowy Kościół, to jest wzorem. Trzymam kciuki za jak najszybsze reformy w programach kursów przedmałżeńskich. Tak wielu młodych ludzi z założenia traktuje je jak totalne bzdury, bo nieraz prowadzący są oderwani od rzeczywistości i właśnie pozostają w tym "starym systemie".  Naprawdę ciekawa rozmowa.
K
K
2 lutego 2015, 22:09
tylko, ze tu są potrzebne zdecydowane kroki, za parę lat obudzimy się z ręką w ....Moim zdaniem za dużo tu teorii za malo praktyki. Mnie się ks abp jawi wciąz jako sędzia a nie "dobry pasterz"
A
abc
2 lutego 2015, 23:02
my tę rękę w nocniku już mamy, hierarchia tylko pije pianę , anic z tego na przyszłośc nie wynika. Żadnych działań, żadnego bycia z ludźmi. Ale potem jak u Jędraszewskiego gender atakuje ! Ludzie, obudźcie się , katolicyzm jest w Polsce płytki i powierzchowny dzięki hierarchom. Jak ktos z problemami nie stanie przed ścianą i nie zacznie rozwiązywać ich z Żywym Bogiem to będzie pływałw problemach  jak biskupi w listach pasterskich.
A
Anglia
2 lutego 2015, 21:24
Swietny wywiad i madre slowa. Brawa za opublikowanie!
FM
Fuks MIrosław
2 lutego 2015, 21:20
Dla mnie jeżeli chodzi o ten temat, to dobry artykuł.
P
piw
2 lutego 2015, 20:56
Ludzie, Nycz przejrzał na oczy!
OO
otwórz oczy
2 lutego 2015, 21:34
Ale Ciebie wzrok zawodzi. Tu nie wypowiada się Nycz, tylko Hoser :-)
P
piw
3 lutego 2015, 09:47
dla mnie to jeden pies
P
Piotr
2 lutego 2015, 20:50
IMHO: Nie jesteśmy Kościołem Jana Pawła II, tylko Kościołem Chrystusa. Jeśli zdradzamy, to zdradzamy Chrystusa właśnie, a nie któregoś z papieży, choćby i świętego. "Kościół zdradził Jana Pawła II" - to pewnie skrót myślowy. Ale skróty myślowe bywają niebezpieczne...
2 lutego 2015, 22:31
Tak Piotrze. Pójdę dalej o krok - jeśli zdradzamy, to zdradzamy SIEBIE i najbardziej wzniosłe wartości, które mamy zapisane w duszy. Jest jednak coś, co bliższe jest naturze człowieka - odnalezienie Prawdziwej Miłości. I jak Tę znajdziesz, to zdrada nie ma już Racji Bytu.
P
Piotr
3 lutego 2015, 09:05
Milosc'i - Nie wiem, czym jest Racja Bytu, o której piszesz, używając wielkich liter (po co ich używasz?). I dlaczego, w takim razie nie "Zdrada" i nie "Wzniosłe Wartości"...? W tej sytuacji nie jestem też pewien, czy pisząc o "Prawdziwej Miłości" masz na myśli Boga, czy tylko jakoś spersonifikowaną "prawdziwą miłość", czymkolwiek by ona nie była... Przepraszam, że pouczam, ale zastanów się przynajmniej dwa razy, zanim użyjesz kapitalików. Pewnie chciałaś/chciałeś (albo pragnęłaś/pragnąłeś - bo tak brzmi bardziej "namaszczenie"), by całość wypowiedzi była bardziej "poetycka" i taka "uduchowiona"... Lepiej jednak, żeby była zrozumiała. Nie robię tego ze złośliwości - po prostu nie do końca rozumiem, co chcesz przekazać. Podejrzewam, że to, że ("iż") gdy człowiek odnajdzie ową "Prawdziwą Miłość" to wtedy już nie zdradzi, choćby nie wiem co... Ale czy chodzi Ci o to, że gdy naprawdę spotkam Boga, to przestanę grzeszyć (zdradzać - bo każdy grzech jest zdradą), czy o to, że gdy trafię w swoim życiu na "tą jedyną / tego jedynego" (ja akurat na "tą jedyną"), to wtedy zdrada nie będzie problemem, bo nie zapuka nawet do moich drzwi...? Jestem grzesznikiem - grzesznikiem się urodziłem i grzesznikiem umrę. Nie wiem, ile lat przeżyłaś/przeżyłeś na tym świecie i jaki bagaż doświadczeń ze sobą niesiesz. Z własnego doświadczenia wiem już, że to wszystko nie jest takie proste - "oddaj życie Jezusowi" i wszystko będzie już "z górki" i "po różach" (bezkolcych) i "mlekiem i miodem"... Po takim oddaniu prawdziwa walka tak naprawdę dopiero się zaczyna. A zdrady wcale nie muszą tracić "racji bytu"... : (
P
Piotr
3 lutego 2015, 09:06
Ale w moim komentarzu nie poruszałem kwestii zdrad, rozpadu małżeństw, miłości... Nie polemizuję z wypowiedzią biskupa w temacie kondycji współczesnej rodziny. Skomentowałem tylko jego konkretne słowa - te o "zdradzeniu przez Kościół Jana Pawła II". Zgadzam się z tym, że zdradzając, najczęściej (w pewien sposób i trochę w przenośni) zdradzamy też samych siebie. Ale takie postawienie sprawy nie jest dla mnie "pójściem o krok dalej", bo gdyby tak było, to znaczyłoby to, że to "ja" i "najbardziej wzniosłe wartości", a nie Bóg, jesteśmy ostatecznym punktem odniesienia. Podtrzymuję to, co napisałem powyżej: jeśli zdradzamy, to zdradzamy Chrystusa. Kościół nie jest Kefasa ani Pawła, ani JANA PAWŁA (vide: list do Koryntian). Rozumiem skróty myślowe, ale ostrzegam przed nimi. I tylko taki był cel mojego komentarza.
M
Milosc
3 lutego 2015, 16:15
Witaj Piotrze, używam wielkich liter przez szacunek dla wartości, które niosą poszczególne słowa. Zacznijmy od Racji Bytu. Racja to synonim słowa prawda, a Byt to „to, co jest” czyli innymi słowy jest to „Prawda Tego, Co Jest”. Przyjmijmy zatem, że jest to prawda Twoja, prawda, którą nosisz w sobie, prawda dziecka Bożego. Co do Prawdziwej Miłości - nie ma potrzeby rozgraniczania, czy chodzi o miłość Boga czy chodzi o miłość Człowieka – Bóg jest źródłem miłości, Człowiek niosącym miłość oraz kolejnym źródłem miłości dla kolejnych źródeł itd.  Czy źródło byłoby źródłem, gdyby z niego nic nie wypływało? Czy Bóg byłby Bogiem, gdyby nie było Stworzenia? Piotrze, wszyscy pochodzimy z tego samego źródła. Wszyscy też nim jesteśmy. Widziałeś już twarz Boga. Ma tę samą co Ty. Nie jesteśmy odseparowanymi bytami. Jesteśmy z Nim Jednym, jesteśmy Jednym, a więc nie ma innych – jesteś tylko Ty. Pamiętasz słowa „Bóg kiedyś stał się jednym z nas, by nas przemienić w siebie”? Usłysz te słowa, a wszystko stanie się jasne. Nie jesteś grzesznym człowiekiem – przykro mi, ale dałeś sobie to wmówić. Ty tworzysz i stwarzasz, Ty jesteś dawcą i odbiorcą miłości, Ty jesteś wszystkim, czym zapragniesz być. Jeśli zapragniesz być miłością, będziesz czynił rzeczy z miłością. Będziesz czynił je z innymi a nie dla innych. Cokolwiek czynisz, czynisz to sobie. I w tym też sensie, jeśli zapragniesz zdradzić – zdradzisz tylko siebie. Jesteś tutaj, by sobie o tym przypomnieć.  Człowiek potrzebuje przywrócić sobie godność dziecka Bożego, by to usłyszeć. Czy jesteś gotowy na tak ogromną odpowiedzialność? Przestaw percepcję Piotrze, a zmienisz całe swoje doświadczenie.
J
Ja
3 lutego 2015, 18:04
Proszę wybaczyć, jeśli się mylę, ale ta wypowiedź "pachnie" mi new age. Bóg nie jest mna a ja Bogiem. Bóg jest wobec stworzeń ( a więc i ludzi) transcendentny. Owszem Miłość jest jednym z Jego przymiotów lecz nie jest imieniem Boga. Mam na myśli Boga chrześcijan i Żydów, Boga Biblii, Boga który zbawia. Nie wystarczy powiedzieć tak, nie wystarczy powiedzieć kocham - trzeba żyć na tak ( a to już trudne) i kochać naprawdę ( a to jeszcze trudniejsze). Deklaracja choćby napiękniejsza i najwznioślejsza, nawet ta której towarzysza uniesienia, głębokie poruszenia emocji - to zbyt mało, zaledwie _ jak wczesniej zauważył Piotr -poczatek drogi. Drogi którą jest Jezus Chrystus. Konkretny Bóg-Człowiek, który pozostawił nam swoje wskazania i wymagania i który oddał za nas życie na krzyżu. Oddał je za nasze grzechy; te przeszłe, teraźniejsze i przyszłe. A wynika z tego faktu i to że grzeszylismy, grzeszymy i będziemy grzeszyć. Nie doznajemy cudownej przemiany gdy wypowiemy to lub tamto słowo, podejmiemy taką czy inna deklarację. Musimy codzień łaską Bożą i darem odkupienia, stawiać czoła grzesznej naturze ludzkiej i walczyć ze sobą dla Niego.
M
Milosc
3 lutego 2015, 19:30
Niewiele wiem o new age, nie interesowałam się tym ruchem, więc nie będę się odnosić do tego, czy moje rozpoznanie byłoby temuż bliskie czy nie. To prawda, co piszesz a propos "nie wystarczy". Absolutnie nie wystarczy powiedzieć kocham, żeby kochać. Trzeba tej miłości doświadczyć i postanowić nią żyć. I tak - masz rację, wtedy dopiero zaczynają się schody (za to do nieba ;), ponieważ wybierasz doświadczać tego czym jesteś w tym, gdzie tego nie ma. Tak samo Bóg doświadcza się nie będąc Bogiem. Dlatego wyodrębnił wszystko z siebie, nadał temu różne poziomy widzialności i niewidzialności, tchnął w każdy pewną wystarczającą dawkę świadomości, aby kiedy ta będzie na to gotowa, potrafiła dostrzec Całość. Jako, że nie wszyscy ludzie osiągnęli wystarczający poziom świadomości, to gdy ktoś z tą świadomością nazwie siebie Prorokiem, Mesjaszem, Synem Bożym, Mistrzem itp., to ludzie się od niego odwrócą, nawet go ukrzyżują - mimo, że sami będą pragnęli przeżywać to, co im ów Mistrz pokazał. Nie możesz przeżyć tego, czego nie wiesz, ani wiedzieć tego, czego nie zdecydowałeś się wiedzieć. Możesz jednak zaufać i otworzyć się na poznanie. Twoja wola.
3 lutego 2015, 22:05
Kiedy rozszerzymy "ja" do Jedności, wtedy wychodzimy poza malutkie ego i dostrzegamy Całość. To nazywam pójściem o krok dalej, milowy. I w tym kontekście, masz rację jeśli zdradzamy, to zdradzamy  Chrystusa.
J
Ja
3 lutego 2015, 22:21
Mylisz się. Bóg Biblii,  nie wyodrebnił niczego z siebie. On stworzył byty osobne które nie sa wcale Nim, ale sa przez niego powołane do istnienia Z NICZEGO. Nie z substancji Boga, ale z NICZEGO. Człowiek nie jest cząstką Boga o mniej lub bardziej tego świadomą. Jest osobą bo tylko pomiedzy osobami ( czyli Bogiem - Osobą i człowiekiem osobą) w pełnej wolności może zrodzić sie relacja miłości. Jezus Chrystus jest Synem Bożym, zrodzonym przed czasem z Ojca w jedności Ducha Świętego. Tylko w jedności Trójcy zachodzi relacja miłości w Bogu samym. My jesteśmy bytami odrebnymi, Bóg jest wobec nas jak już zaznaczyłem transcendentny, dlatego nasza świadomość, jeśli prowadzi do wniosków które wysnuwasz, prowadzi nas błędną drogą do nikąd. Nie prowadzi do Boga ale to nas czyni bogiem, tyle że na razie nieświadomym swojej boskości. Mogę przeżyć to czego nie znam i nie wiem i to nie tylko na płaszczyźnie wiary, ale także na płaszczyźnie doświadczenia i wartości mierzalnych. To czego nie zdecydowałem się wiedzieć choć mogłem - jest zaniechaniem a otrwarcie się na poznanie jest tak wielowymiarowe żwe nie mozna go odnosić tylko do Boga. Piszesz że nie wiesz czym jest new age, a czy znasz Teilharda de Chardin?
3 lutego 2015, 23:31
Widzisz, Bóg Biblii, to Bóg, w jakiego ludzie przyjmują wierzyć, bo ktoś Go takim przedstawił. Całe zamieszanie polega na tym, że przyjęli wierzyć, że zostali odseparowani, oddzieleni od Niego. Po co miałby zsyłać na świat swojego Syna w ciele Człowieka? Po co miałby On nauczać, że Jego królestwo nie jest z tego świata, a kto w Niego wierzy, żyć będzie i czynić rzeczy większe od tych? Zauważasz symbolikę? Zauważasz, że i Ty jesteś tym samym Dzieckiem Bożym, w którym Bóg ma umiłowanie? Jezus Chrystus był jednym z wielu mistrzów, którzy osiągnęli ten poziom świadomości i zrozumienia. Czy gdybym ja Tobie dziś powiedziała, że jestem Mesjaszem, uwierzyłbyś mi? Czy uznałbyś to za bluźnierstwo, za pychę mimo świadomości boskości? Jezus miał świadomość tego, co się z Nim stanie. I tak też się stało. Dopóki  masz świadomość tego, że podobny los spotkałby Go dzisiaj, nie wpuścisz  myśli, że jesteś z Nim jednym i tym samym, że Ty też jesteś umiłowanym Synem, że Ty też jesteś Dzieckiem Bożym. Strach paraliżuje, prawda? I tak wszystko sprowadza się do zaufania i zwycięstwa dobra i miłości. Powiedz, po co Bóg miałby tworzyć Dzieło Doskonałe, Absolut i na tym poprzestać? Zadowoliłby się sam sobą? Nie. Postanowił stworzyć Człowieka (między innymi). Z myśli, z energii stworzył materię. Bynajmniej nie po to, by pogwałcić swoje Dzieło, lecz by stale doświadczać  doskonałości stworzenia i tworzenia zarazem.  Wszystko jest w ruchu. Wszystko jest procesem. Wszystko jest cyklem.  Bóg jest Życiem, Procesem i tak, w tym sensie może pozostawać transcendentny. Nie znam Teilharda de Chardin, ale chętnie poszukam informacji. Dziękuję.
4 lutego 2015, 04:13
No i znów te brednie. Jakąs akcje uświadamiania katolików tutaj prowadzisz? Bo prawie pod każdym tematem to samo. To jak nazywa sie sekta, która takie brednie propaguje? Napiszesz, czy dalej będziesz uciekać od odpowiedzi w te swoje "psychomanipulacyjne" pouczenia?  
4 lutego 2015, 07:17
Już wcześniej bardzo jasno odpowiedziałam Tomaszu na Twoje pytanie, ale najwyraźniej nadal przyjmujesz to, w co nauczono Cię wierzyć, zamiast dążyć do wyjścia poza sferę komfortu, tj. zagłębienia się w swoją duszę i tam poszukania odpowiedzi. Spróbuj, warto.
4 lutego 2015, 08:59
Naprawdę gdzieś napisałaś, jak nazywa sie sekta, której ideologię od tygodni tutaj prezentujesz? Przyjmuję w pełni, aczkolwiek niedoskonale jedyne wiarygodne i prawdziwe nauczanie Naszego Pana. Jeżeli uważsza to nauczanie za komforowe, to czemu je porzuciłaś na rzecz bzdur jakie tutaj wypisujesz. Czy to jedyne prawdziwe nauczanie nie okazało się zbyt trudne dla Ciebie, więc wybrałaś łatwiejsza drogę? Bo przecież sama przyznałaś, iż bardzo wybiórczo podchodzisz do Słowa. Naprawdę warto wrócić i z pokorą rozpocząć od początku jedyną drogę. Odrzuć więc te wszystkie bzdury, które ktoś ci tam powmawiał i wróć do Kościoła.
J
Ja
4 lutego 2015, 10:01
Czy dostrzegasz podstawową różnicę między nami? Zapewne nie, więc postaraj się przyjąć do wiadomosci. Ja wierzę w Boga który się OBJAWIA, który poprzez Słowo daje się poznać. Przez swoje własne Słowo. Przyjmuję Boże OBJAWIENIE i wierzę w to co Bóg mówi sam o sobie. Nie ktoś go takim przedstawił ale on sam tak sie przedstawił. Jeślibym więc bardziej zaufał własnym wyobrażeniom. Wierzył w to że będąc częścią jakiegoś tam boga, siłami intelektu i emocji odkrywał go i się nie z nim ale w nim jednoczył to ni mniej ni więcej stwierdzałbym że nie istnieje osobowy Bóg, ale cząstki boskości są rozlane w stworzeniu, a i Bóg nie włada sam sobą bo zezwala by cząstki jego samego nie miały więzi w całości ale były bardziej lub mniej wyalienowane z istoty tego bóstwa.  Niestety, ale muszę to stwierdzić: ktoś Cię uwiódł takim niby pełnym duchowych treści bełkotem; gdzie wszystko niby jest ale jakby nie było. Każda rzecz i akt jes niedookreslona i płynna. Przyznam szczerze że nie czytając Cię wczesniej, myślałem że to jakaś fascynacja duchowością wschodu która próbujesz przykroić tak by nie wystawała poza chrześcijaństwo, może i wpływy lektury Teilharda de Chardin, teraz wiem już na pewno że Ty nie jesteś chrześcijanką, a poglądy które reprezentujesz to coś co działa chyba tylko na egzaltowane osobniki rodzaju ludzkiego zapatrzone w swoją niby- nieograniczoną głębię lub młodzież która dopiero odkrywa i fascynuje się własną osobą. Jesli żyjesz to wiesz że jesteśmy tak bardzo ograniczeni i fizycznie i duchowo że stajemy jakby przed nieprzekraczalnym murem którego w żaden sposób nie da się sforsować przy pomocy tylko własnych sił vitalnych i duchowych. To Bóg stworzył nas w miłości do wolności i tylko On może wskazać nam Drogę do siebie i wskazał bo jest nią Jezus Chrystus, Syn Boży, Odkupiciel GRZESZNEGO RODZAJU LUDZKIEGO.
J
Ja
4 lutego 2015, 10:06
A czego Ciebie UCZONO i kto? To dziwne że ktoś kto z takim przekonaniem prowadzi dysputę wstydzi sie powiedzieć co wyznaje i jakiemu guru uwierzył bardziej niz Bogu.
M
Milosc
4 lutego 2015, 14:40
Przeprowadziliśmy już szereg rozmów, Tomaszu na temat tego skąd czerpię wiedzę. Napisałam Ci już, że wychowana zostałam w religii chrześcijańskiej, pochodzę z rodziny katolickiej i nie należę ani nigdy nie należałam do sekty. Ba, nie miałam nawet styczności z reprezentantem żadnej. Interesuję się za to duchowością i to, czym się dzielę, to własne doświadczenie Boga, słyszalnego i widzialnego w duszy, a więc w miejscu niesłyszalnym i niewidzialnym. Tak naprawdę nie różnimy się niczym poza tym, że Ty przyjąłeś wierzyć, że Bóg jest tam, a Ty jesteś tu, podczas gdy ja mówię Ci, że Bóg i ja i Ty i wszelkie inne istoty choć wyodrębnione, to jednak nie oddzielone, a przez to stanowiące jedną Całość. "Jam rzekł: Bogowieście, a synami Najwyższego wy wszyscy jesteście." Księga Psalmów, Rozdział 82, Werset 6. Teraz, mimo iż jesteśmy synami Najwyższego, umieramy i nie wydajemy się być ludziom nikim więcej jak oni sami. W nas, tak samo jak w naszym Przywódcy i Głowie, Bóg objawia się w naszym śmiertelnym ciele (zobacz: Jan 10:35; 2 Kor. 4:11). Czy teraz rozumiesz to jaśniej, Tomaszu?
M
Milosc
4 lutego 2015, 14:54
Skoro mnie nie pytałeś, dlaczego założyłeś, że się wstydzę? Odpowiedziałam Tomaszowi, po raz kolejny zresztą. Patrz wyżej proszę.
4 lutego 2015, 16:12
W Jedności Moc. Pozdrawiam Cię :)
MZ
moje zdanie
2 lutego 2015, 20:41
Jeśli już mówić o zdradzie, to Kościół zdradził naukę Jezusa Chrystusa, a nie Jana Pawła II. Przez cały pontyfikat Jana Pawła nikt w Kościele nie zauważył postępującej tendencji wzrostowej  rozwodów. Owszem powstawały nowe duszpasterstwa nakierowane na rodziny, ale nie te sakramentalne, tylko niesakramentalne, powstałe po rozbiciu małżeństwa. W adhortacji papieskiej Familiaris consortio zauważono  i zaczęto realizować tylko jeden punkt mówiący o trosce duszpasterskiej skierowanej w stronę drugich zwiazków po rozwodzie. I w ten sposób zamiast wspierać małżeństwa i zapobiegać chorobie, jaką jest rozpad małżeństw, zajęto się opieką paliatywną, tj. utrzymywaniem przy życiu chorych tworów - czyli drugich związków po rozwodzie. W obecnej chwili mamy to, co biskup zauważył: w Polsce rozwodzi się już blisko 30% małżeństw. Dzieci z  rozbitych małżeństw mają mniejsze szanse na założenie trwałych związków.  Zdaje się, że jest już za późno, by zatrzymać postępujący rozpad małżeństw, a w dodatku nie widać, by było wielu biskupów, którzy mieliby odwagę Jana Chrzciciela. Jak widać po ostanim synodzie, jest całkiem odwrotnie.
A
Auge
2 lutego 2015, 18:57
Nie znałem długo apb. Hosera ale ma u mnie wielką wdzięczność za to, że usadził tę kreaturę Lemańskiego
ŻP
Żyd Polski
3 lutego 2015, 02:32
@Auge. Ileż miłości w tym stwierdzenie. Godne Prawdziwego Polaka Katolika.
W
wert
2 lutego 2015, 18:01
Wlasnie to pan Hosser spowodowal to, ze zaczalem patrzec inaczej na Kosciol, a nie media. To Hosser jako pierwszy zamknał koscioł w Jasienicy (za czasów nawet PRL nikt tego sie nie dopuscil). To Hosser upokorzył ks. W. Lemańskiego. Udowodnik, że to nie Bóg jest wielki - jak sugeruje, ale to ja - jako biskup - jestem wiekszy, bo to mi trzeba się kłaniać i całować po rekach. Panie Hosser nie ucz pan Ojca Św. Franciszka. Erotyzm, pedofilia dobrze się w diecezji rozwijała za rządów tego pana (ks. z tarchomina, wokariusz z Tłuszcza, i wielu innych).
L
Logik
2 lutego 2015, 18:11
Jestes kierowany niezdrowym gniewem i checia zemsty i dlatego nie ma w tobie prawdy ani milosci... To sie czyta miedzy wierszami.
X
xell
2 lutego 2015, 17:04
a kogo zdradził bp Hoser, że jako sędzia i pan zycia upokorzył ks.Lemańskiego? Przecież od osądzania  wymierzania sprawiedliwosci jest tylko Bóg.
S
safec
2 lutego 2015, 17:29
Lemański sam się upokorzył.
E
Etyk
2 lutego 2015, 18:17
Misiu, w Kosciele (powinienes to wiedziec) istnieje hierarchia (nie demokracja), Prawo (nie anarchia), wiernosc (nie samowola) etc. i za Kosciol lokalny odpowiedzialny jest jego Biskup. Poza tym kary w Kosciele sa podaniem reka, a nie jak myslisz wyrzuceniem poza nawis, no - chyba,ze ktos sobie  tego mocno zyczy i nie slucha przelozonych...
A
Auge
2 lutego 2015, 18:57
X. Lemański szkodzi polskiemu Kościołowi bardziej niż księża pedofile
X
xell
2 lutego 2015, 19:46
jesli prawem kanonicznym się załatwia człowieka to nie ma to nic wspólnego z chrześcijaństewm,  Misu. jeśli biskup jest egzekutorem a nie człowiekiem to poprostu się ośmiesza. Jeśli Kościól jest bardziej strużem prawa to jest faryzejski i nie głosi zbawienia tylko fundameltalizm religijny. I żaden biskup nie ma innej władzy niż ta , która ma służyć człowiekowi. A hierechów postepujących z ludźmi jak Hoser i myślących jak on  jest aż za wiele w Polsce.Czekam jak Lemański aż wymrą razem ze swoją mentalnością przeczącą Ewangelii. Może się doczekam...........
MR
Maciej Roszkowski
2 lutego 2015, 20:31
Ks. Lemański kilkakrotnie okazał nieposłuszeństwo i to on eskalował konflikt. Kosciół to nie seminarium dyskusyjne, ani kółko wzajemnej adoracji. Ktoś kto przeciąga strunę sam upokarza swoja godność. Wiem, że to trudne zwłaszcza w czasie  gdy słyszymy "róbta co chceta", "chcę, więc mam prawo!".
S
safec
2 lutego 2015, 20:43
Króliczku czy to do mnie napisałeś, chyba nie… Czekaj sobie razem z panem Lemańskim, ale powiem c już dziś, że się nie doczekasz.
X
xp
2 lutego 2015, 21:59
czyli jesli jest hierarchia to nalezy sluchac papieza, nawet jesli pozwoli rozwodnikom przyjmowac komunie sw.
J
J.
2 lutego 2015, 22:06
alez teraz pan przywalił, uwazaj pan, bo abp moze pana usunąc poza wspolnotę za bzdury
X
xell
2 lutego 2015, 22:28
Kotku, dziękuję ci za słowa miłosierdzia i pokoju na miarę Ewangelii
M
m.
3 lutego 2015, 02:40
bez przesady! x,Lemańskiemu zabrakło trochę pokory, wykonał kilka zbyt emocjonalnych ruchów, ale myślę ze tak poza tym jest wartosciowym kapłanem. widac u niego pragnienie dochowania wiernosci powołaniu i za to go cenie. 
M
m.
3 lutego 2015, 02:41
w ogole to jakim ignorantem trzeba byc zeby napisac cos takiego! 
TF
Tom Fox
2 lutego 2015, 15:06
Patrzac na wszelkie odstepstwa od wiary i norm ludzkiej natury, propagowane dodatkowe przez organizacje zla, rodzi sie pytanie: A moze powtorne przyjscie Chrystusa jako Pana i Sedziego jest juz bliskie?
X
xell
2 lutego 2015, 15:00
niech sie Hoser bije we własne piersi, dobrze mu to zrobi
K
K
2 lutego 2015, 16:01
Słuszna uwaga. mam nadzieję, że przed jej udzieleniem Uderzyłeś/-aś się we własne :)
K
kate
2 lutego 2015, 13:08
Nie znajduję w tym tekście żadnego środka ratunkowego na kryzys: jeśli w miarę rzetelnie opisano problem, to już lekarstwa nie podano. Jak zaradzić postępującej w młodym pokoleniu niewiary w małżeństwo, wręcz odrzucenia go jako balastu: zwiazek tak, małżeństwo nie. Jeśli małżeństwo to tylko utylitarne: bo mam korzyść z bycia mężem/żoną. Jako wykładowca akademicki widzę destrukcję zwłaszcza wśród kobiet: choćby je krajali nie wyjdą za mąż, bo to za duże obciążenie dla nich, a korzyść nikła. Wciąż słyszę: dzieci tak, małżeństwo nie. Nie przeraża je wizja samotnej starości, bo już widzą jak radzą sobie świetnie ich babcie: UTW, zajęcia dla seniorów. Trwały, dozgodnny związek to dla nich bajka, literatura dla nastolatek. Nie jestem optymistką. Może promil będzie trwał w tradycyjnym małżeństwie, inni od czasu do czasu się o niego "obiją", znaczna część będzie singlowała z marzeniami o jakiejkolwiek relacji. Wszyscy oczywiście marzą o miłości, ale kto ja widział, kto ja przeżył, kto o niej może zaświadczyć - to jest tak trudne, że prawie niemożliwe. Nie wiem, jak Ksiądz Arcybiskup chce to zmienić, ten sposób myślenia - ja się tylko modlę, bo racjonalnie nie znajduję żadnej nadziei na zmiany.
P
piw
2 lutego 2015, 13:45
Ja mam lekarstwo! Powrót do Tradycji i do prawdziwego nauczania Kościoła Katolickiego poprzez odrzucenie błędów Soboru Watykańskiego II. To jest recepta na kryzys.
2 lutego 2015, 14:16
Jednym z koniecznych lekarstw jakie musi zażyć KOściół by się wyleczyć jest to: http://misjakultura.blogspot.com/2014/10/zrob-to-zostan-zwyczajnym-katolikiem.html
M
myślący
2 lutego 2015, 14:52
Lekarstwem jest oczywiście powrót do Magisterium. Tylko częścią tego Magisterium jest także Vaticanum II. Problem nie jest sobór, ale jego błędne interpretacje.
G
gng
3 lutego 2015, 14:04
jakieś to rozlazłe 
T
tomi04
3 lutego 2015, 18:20
Zamiast soborami to ty sie zajmij tym co do ciebie nalezy (choc naczynia po jedzeniu umyles, co?), a przestan tutaj raczyc wszystkich swoimi zlotymi myslami. Szkoda ze tylko w sieci potrafisz tak gadac. Jak takis odwazny to idz i poopowiadaj chlopakom pod blokiem o sobarach, napewno beda zainteresowani. 
7 lutego 2015, 13:16
zwykłe sprawy znakiem wiary. To streszczenie.