Chrystus tak, Kościół nie?

(fot. ~Prescott/flickr.com)
Marcin Przeciszewski / "Posłaniec"

“Chrystus tak, Kościół nie", to modne hasło powstałe w nurcie laicyzujacej się Europy. Do niedawna wydawało się, że dotyczy ono raczej ześwieczczonego Zachodu, jednak coraz częściej taką postawę odnajdujemy i w “katolickiej" Polsce.

Wielu współczesnych w naturalny sposób zwraca się do Boga, nie akceptuje jednak instytucji Kościoła, neguje sens jej istnienia i nie czuje z nim więzi. Kościół często prezentowany jest jako bezduszna instytucja, próbująca narzucić wolnemu człowiekowi swój system zakazów i nakazów, a nawet mająca ambicje zawładnięcia życiem społecznym.

Przyznam, że sam - choć zawsze uważałem się za człowieka wierzącego - miałem pewien kłopot z Kościołem, który jawił mi się jako dość sztywna i nieco bezduszna struktura.

Przełom nastąpił, gdy jako student przybyłem do Taize we Francji. Po raz pierwszy zetknąłem się tam z wiarą żywo i bezpośrednio przeżywaną we wspólnocie. Doświadczyłem czegoś niesamowitego. Miałem wrażenie, że Jezus, którego znałem dotąd jako historyczną postać z kart Nowego Testamentu, zaczyna być dla mnie kimś żywym i realnym. A kiedy w milczeniu medytowałem wraz z innymi, odczuwałem w tym pozawerbalnym spotkaniu jakaś nową płaszczyznę, którą da się określić tylko słowem “sacrum". Uświadomiłem sobie, że to właśnie jest obraz Kościoła. Bo czymże jest Kościół, jak nie społecznością Jego uczniów, w której sam jest obecny.

Później przyszło odkrycie sakramentów. Wcześniej przystępowałem do nich w sposób rytualny, bo tak wypadało aby być w porządku. Teraz, kiedy przychodzi mi przyjmować Eucharystię, znów budzi się we mnie to poczucie niezwykłego Spotkania.

Podobnie - wraz z Agnieszką - staramy się przeżywać nasze małżeństwo. Mamy wrażenie, że doświadczamy wciąż łaski miłości. Kiedy schodzimy w głąb, czujemy, że doświadczamy takiej płaszczyzny, która przekracza wszelki ludzki wymiar. Niezwykłość tego sakramentu polega właśnie na tym, że nie jesteśmy już sami. Ktoś zdaje się nam nieustannie towarzyszyć. Jest to tym ważniejsze w momentach zwątpienia czy zagubienia.

Coraz bardziej jest dla mnie jasne, że prywatna religijność, choćby najpiękniejsza, nie obroni się. Prędzej czy później upadniemy, gdyż jesteśmy słabi. Do tego, aby trwać w rzeczywistości Spotkania z Bogiem, niezbędna jest wspólnota. I taką wspólnotę, nazywaną Kościołem ofiarowuje nam sam Jezus. Jedyną wspólnotę, gdzie możemy doświadczyć i świętować Jego paschalną obecność.

Tajemnica krzyża

Czymś co najbardziej odrzuca dzisiejszy człowiek jest rzeczywistość krzyża. Cała współczesna cywilizacja nakierowana jest na sukces, a życie w niej staje się przysłowiowym “wyścigiem szczurów". Nasza kultura oparta na technologii i dobrobycie prowadzi do przekonania, że tak naprawdę wszystko załatwimy sobie sami. Słabość czy cierpienie, traktowane są jako porażka, a śmierć jako “wypadek przy pracy" w procesie leczenia. W tak przeżywanej kulturze - mimo rozwiniętych systemów socjalnych - nie ma faktycznie miejsca dla człowieka słabego, niepełnosprawnego i cierpiącego. Usuwa się ich do wyspecjalizowanych ośrodków pomocy, coraz częściej pojawia się postulat eutanazji.

Kościół tymczasem głosi coś przeciwnego. Słabość to naturalna kondycja człowieka, której doświadczenie rodzi tym większe zaufanie i buduje jedność. Było mi to dane odkryć we wspólnotach “Wiara i Światło", z którymi związałem się na kolejne kilkanaście lat mojego życia. Są to wspólnoty skoncentrowane wokół ludzi upośledzonych umysłowo, na ogół odrzucanych przez dobrze się mające społeczeństwo. Dane mi było tam poznać niezwykłą wartość tych właśnie, często zdeformowanych przez biologię ludzi. Będąc ograniczeni w swej inteligencji znacznie bardziej realizują się oni w sferze uczuć i miłości. To tam po raz pierwszy poczułem się do końca zaakceptowany. Nie dlatego, że mam określone zalety, ale tylko dlatego, że jestem. Tam do końca poznałem przyjaźń. Wspólnoty te- proszę uwierzyć - są jednymi z najbardziej radosnych miejsc na tym świecie. Niezależnie od ogromu cierpienia, jakie można tam zobaczyć.

I to jest właśnie jedną z najgłębszych tajemnic jakie Kościół niesie światu. Życie nigdy nie kończy się na krzyżu, ale zawsze prowadzi ku radości Zmartwychwstania. Nigdzie poza Kościołem nie jesteśmy tego w stanie odkryć. Dobitnie ukazał nam to Jan Paweł II, który do ostatniego tchnienia pokazywał nam sens cierpienia. Niektórzy mówią, że była to jego ostatnia, nie napisana, ale jakże ważna encyklika.

Depozytariusz wiary

Bardzo ważną funkcją Kościoła jest strzeżenie depozytu, czyli całej pełni wiary, którą powierzył nam Bóg. Zadanie to pozostawił Chrystus apostołom i ich kolejnym ziemskim następcom. Stąd hierarchiczna struktura Kościoła. Jest ona niezbędna, gdyż inaczej nauczanie Kościoła mogłoby zostać rozmyte. Ostatnio w Polsce mieliśmy okazję doświadczyć jak bardzo niebezpieczne jest prywatne interpretowanie zasad wiary, co widzieliśmy na przykładzie byłych sióstr betanek z Kazimierza. Uniwersalny autorytet Kościoła został tam zastąpiony prywatnym, partykularnym autorytetem miejscowej przełożonej. Widzimy jakie cierpienie stało się udziałem młodych dziewcząt, ofiar tego eksperymentu.

Podobne mechanizmy możemy obserwować w historii niektórych Kościołów tradycji protestanckiej, które doświadczają kolejnych podziałów, ze względu na brak jednego, przejrzystego autorytetu.

Kościół święty?

Częste niezrozumienie wywołuje koncepcja świętości Kościoła. Kościół jest święty obecnością samego Jezusa. Problem w tym, że nasza ludzka grzeszność często wydaje się zaprzeczać tej świętości na tyle, że na zewnątrz trudno ją dostrzec. Na tym polega niebezpieczeństwo antyświadectwa, jakie nierzadko dają sami chrześcijanie. Sobór Watykański II mówił nie tylko o świętości Kościoła, ale i o jego grzeszności - w rozumieniu grzeszności ludzi tworzących Kościół. Zgorszenie jakie wywołują ludzie Kościoła jest chyba największym problemem w pełnieniu jego misji ewangelizacyjnej. Kard. Joseph Ratzinger pisał w jednej ze swoich książek: “Całe stulecia historii Kościoła są tak pełne wszelkiego rodzaju zepsucia, że możemy pojąć straszną wizję Dantego, który widział siedzącą w pojeździe Kościoła babilońską nierządnicę; wydają nam się też zrozumiałe straszne słowa paryskiego biskupa Wilhelma z Auvergne (z XII wieku), który sądził, ze każdy, który widzi zdziczenie Kościoła, musi zdrętwieć z przerażenia. <Nie jest to już oblubienica, lecz potwór bezkształtny i dziki.>"

Kiedy spojrzymy na historię Europy, to z łatwością zauważymy, że liczne bunty wobec Kościoła, wynikały z faktu grzeszności jego ludzi czy też zbytniego związku Kościoła z państwem, na którego usługach często pozostawał. Dlatego na liczne fale sekularyzacji należy spojrzeć nie tylko jako na dzieło szatana, ale też jako na okazję do wewnętrznej odnowy. Kościół bowiem winien nieustannie się odnawiać: “Ecclesia semper reformanda". Na tym polega jego siła. Można udowodnić, że Kościół jest jedyną powszechną instytucją, istniejącą od dwóch tysięcy lat, która przetrwała dzięki temu, ze jest zdolna do nieustannej, wewnętrznej odnowy. To widomy znak realnej obecności w nim Ducha Świętego. Drogę odnowy wobec nowych wyzwań podjął Kościół w drugiej połowie XX wieku. Jest to wielkie dzieło Soboru Watykańskiego II. Jego dopełnieniem było wezwanie do nowej ewangelizacji, postawione przez Jana Pawła II.

Kościół znakiem sprzeciwu

Misterium wcielenia - fakt że Jezus jest w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem - jest najwyższym, także w historii ludzkości, dowartościowaniem człowieka. Pokazuje jasno, że osoba ludzka ma wymiar transcendentny, nie ograniczający się tylko do ziemskiego wymiaru. Dlatego Kościół - jako jedyna instytucja - głosi świętość życia i osoby ludzkiej. Dlatego też celem jego misji w świecie jest nie tylko przekazywanie wiary, ale i obrona godności człowieka. Jan Paweł II w swej programowej encyklice “Redemptor hominis" napisał wyraźnie, że “człowiek jest drogą Kościoła". Kościół zatem - jeśli chce być wierny swemu powołaniu - staje zawsze w obronie człowieka. Kościół ze swej natury musi być obrońcą praw i godności człowieka. Być “znakiem sprzeciwu", jeśli prawa te, w jakikolwiek sposób są szargane.

Wciąż jesteśmy więc świadkami cywilizacyjnego “sporu o człowieka", jaki Kościół toczy z wieloma prądami współczesnej cywilizacji. “Cywilizacji śmierci" polegającej na redukcji człowieczeństwa do określonych jego atrybutów, Kościół przeciwstawia cywilizację miłości. Zawiera ona wielką apoteozę godności osoby ludzkiej, niezależnie od sytuacji, w jakiej dany człowiek się znajduje. Stąd płynie tak ważny, powiedziałbym wyzwoleńczy aspekt chrześcijaństwa, także w płaszczyźnie społecznej. Doświadczyliśmy tego w ostatnich dziesięcioleciach. Proces upadku komunizmu i odbudowywania jedności Europy rozpoczął się od tego, że Jan Paweł II przypomniał gnębionym ludziom o ich niezbywalnej godności. Stało się to najistotniejszą chyba siłą sprawczą przemiany oblicza Europy.

Kościół miejscem zbawienia

Kościół jednak jest przede wszystkim miejscem zbawienia i o tym nigdy nie możemy zapominać. Bóg pragnie nas zbawić i po to założył Kościół. Największy sprzeciw budzi prawda, że “poza Kościołem nie ma zbawienia", głoszona już przez starożytnych Ojców Kościoła. “Extra Ecclesiam nulla salus" (św. Cyprian). Prawda ta jednak ma głęboki sens i tak na prawdę nikogo nie wyklucza. Formalna przynależność do Kościoła nie jest żadną gwarancją zbawienia, gdyż człowieka zbawia tylko sam Bóg. Wszędzie natomiast tam, gdzie realizuje się zbawienie, tam właśnie obecny jest Kościół, niezależnie od jego formalnych granic. Każdy więc ma tę szansę, dlatego właśnie, że Kościół istnieje.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chrystus tak, Kościół nie?
Komentarze (54)
3 grudnia 2017, 12:40
Z zainteresowaniem przeczytałam powyższy artykuł. Jest w nim wiele prawdy, ale brak pokory przy ocenie przyczyn desonansu pojmowania odrębności zadań Kościoła jako instytucji oraz Wiary, a tym samym "prywatnej religijności" jako Wartości Nadrzędnej. Podobnie jak autor odczułam będąc w Kościele siłę wspólnoty, choć żródłem tej jedności była w moim przypadku muzyka a nie słowo. Sumienie i Wiara to podwalina istnienia Kościoła. Bez mądrości następców Apostołów Kościół pozbawi się sumienia a w efekcie i wiary i wspólnoty. Kościół stanie się grupą ludzi uwikłanych w ludzkie zależności, opanowany przez grzech pychy i ludzką głupotę, śmiertelne zagożenie dla Wiary.
W
Wisła
16 stycznia 2015, 20:22
Kościoły w Polsce po cichu pustoszeją. Nawet nie potrzeba tego hasła Chrystus tak Kosciol nie. To sie dzieje na naszych oczach. Kiedy wymrze starsze pokolenie i upadnie religijność ludowa Kosciol dopiero otworzy oczy. Na razie udaje, ze jest ślepy.
P
pawi
16 stycznia 2015, 18:57
Watykan idzie na Sąd, za dużo namieszał, Słowo Boże powinno być na 1wszym miejscu, a nie instytucja ludzka. https://www.youtube.com/watch?v=RGnU1Whlyng
K
karolina
12 sierpnia 2013, 21:49
CZER... ile płacisz podatków, za czynsz, za wodę, gaz, prąd, ile pieniędzy wydajesz na służbę zdrowia - no chyba, że nie wydajesz i miesiącami czekasz na wizytę... I to Ci nie przeszkadza, tak? A nawet jeśli przeszkadza, to oczywiście tego nie powiesz - to znaczy będziesz narzekał wśród rodziny, sąsiaów czy znajomych, ale napisałeś np. list do Donalda Tuska, Jacka Rostowskiego czy Bartosza Arłukowicza? Nie chodzi mi o tych konkretnych ludzi, nie chodzi mi zresztą o politykę, chodzi mi natomiast o to, że plucie na Kościół jest na porządku dziennym i jest bardzo modne, a także całkowicie BEZMYŚLNE - tak, tak, tak! Ludzie nie będą się zastanawiać, ile jest szpitali, szkół i domów opieki założonych przez Kościół. Ilu dzieciakom są dofinansowane obiady i wyjazdy. W ilu parafiach działają oddziały Caritas. Tym bardziej, ludzie nie myślą o tym, że kapłan to też człowiek i bez jedzenia, picia, ubrania czy mieszkania nie bardzo jest w stanie egzystować. I że absolutnie uczciwie sobie na to zapracowuje odprawiając Msze i Nabożeństwa, chrzcząc, spowiadając, będąc świadkiem Ślubu, odprawiając pogrzeby, prowadząc różne koła przyparafialne, będąc kapelanem czy katechetą. Nie jeden człowiek który pracuje na pełen etat pewnie nie narobi się tyle, co ksiadz. Czy nie zdarzają się kapłani pazerni i chciwi? Oczywiście zdarzają się! Czy jest ich większość? Oczywiście nie! Naprawdę mnóstwo zawodów gwarantuje większy dochód niż powołanie kapłańskie. Ponadto, Kościoła nie tworzą wyłącznie kapłani, o czym wszyscy zapominają!!! Jesteś ochrzczony? To rozlicz najpierw sam siebie z tego, jakim TY jesteś Kościołem! Ale takie komentarze to nasza wina, tzn. Kościoła właśnie - ostatnio nie miałam odwagi bronić Kościoła i rzygać mi się chce moją postwą! Powinnam być bardziej odważna, komentarze internetowe to łatwizna - mimo wszystko zamieszczam ten komentarz, abyś pomyślał choć trochę, co to w ogóle jest Kościół
D
DPMS
12 sierpnia 2013, 05:04
W KK najładniejsze to są budynki, a i to nie wszystkie.
M
mirella
10 sierpnia 2013, 13:23
Gdy się wiErzy,to trzeba tegoż Chrystusa spotkać w życiu,osobowo.Zadne tam przyzwyczajenia,pobożność ludowa nie są w stanie dam prawdziwej wiary.Tylko osobiste spotkanie z Bogiem mam sens i trzeba tego chciec,a nie gadać ,że się wierzy.Z samych słow nic  nie wynika..
C
CZER...
7 sierpnia 2013, 11:53
PRZESTAŃCIE SIĘ PODNIECAĆ, TAK NAPRAWDĘ W KOŚCIELE CHODZI O MAJATEK I PIENIADZE, KURIA LUBI ŻYC DOSTATNIO, ,,KTO MA KSIEDZA W RODZIE, TEGO BIEDA NIE UBODZIE..."- HASŁO CIAGLE AKTUALNE. TAK PRZEZ DEON LANSOWANY NA ZDJĘCIU POWYŻEJ KSIĄDZ STWIERDZIŁ, ŻE NA KASZUBACH, SKĄD POCHODZI, NIKT NIE PRZYSZEDŁBY Z BANKNOTEM 20 ZŁ ZA MSZĘ, JAK TO JEST W MIEŚCINIE, DO KTÓREJ TRAFIŁ. WYPOWIEDZIAŁ TE SŁOWA PUBLICZNIE, CZYM PORUSZYŁ SPOŁECZNOŚĆ. DZIĘKUJĘ, WSZYSTKO W TEMACIE. W POLSCE POWINNI TYLKO WIERNI Z PODATKÓW UTRZYMYWAC CAŁE TO TOWARZYSTWO, A WTEDY CI PANOWIE KŁANIALIBY SIE W PAS PO KAŻDEJ MSZY, ABY ZACHĘCIC WIERNYCH DO ODWIEDZENIA DOMU PANA.  W POLSCE JUŻ KOŚCIOŁY STAJA SIE PUSTE, NIE MA CO PROBLEMU ZAMIATAĆ POD DYWAN, BO PROBLEM TO KRK  BEDZIE MIAŁ  ZA LAT- POWIEDZMY-  10.  DZIEKUJĘ
T
tak
7 sierpnia 2013, 10:53
Michał, Trzeba odróżnić symbol, który ma reprezentować pewną rzeczywistość od samej tej rzeczywistości. Np.: flaga państwowa ma reprezentować dany naród, lub kraj , sama natomiast tym narodem nie jest. To samo jest z obrazami. One są symbolem Boga, Matki Bożej, świętych , ale nimi nie są. Każdy modlący się katolik doskonale o tym wie. Jeśli chodzi o tzw. święte obrazy, to przyjmuje się, że są miejsca, obrazy, figury dzięki, którym Bóg chce okazać swoją obecność  poprzez czynienie cudów. Podtrzymuje nas w świadomości swojej obecności na Ziemi.  Ale modląc się przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej nie modlę się do osoby przedstawionej na tym właśnie obrazie, lecz do samej rzeczywistej Matki Boskiej, której symbolem jest ten obraz. Gdy grają hymn polski wtedy staję na baczność nie dla nutek z których składa się ten hymn lecz z szacunku dla kraju, którego ten hymn jest symbolem.  Dwa patyki przypadkowo krzyżujące się nie są dla mnie symbolem krzyża, ale te same patyki , które byłyby celowo złożone np.: w gułagu,  w Auschwitz  po to, aby były symbolem krzyża i przypominały mi o ofierze Jezusa Chrystusa i pomagały w modlitwie, albo były odzwierciedleniem mojej identyfikacji z moją religią są dla mnie rzeczą świętą. To już jest sacrum a nie profanum.
X
xan212
7 sierpnia 2013, 08:52
Sytuacja zakazu sporządzania obrazów niewidzialnego Boga zmieniła się radykalnie, gdy „Słowo stało się ciałem” (J 1, 14a). Moment Wcielenia zapoczątkował – jak podaje Katechizm Kościoła Katolickiego – „ową «ekonomię» obrazów” (KKK 1159). „Niegdyś Bóg, który nie ma ani ciała, ani twarzy, nie mógł absolutnie być przedstawiany na obrazie. Ale teraz, gdy ukazał się nam w ciele i żył wśród ludzi, mogę przedstawić na obrazie to, co zobaczyłem z Boga...” (św. Jan Damasceński, „De sacris imaginibus orationes”). Nie oddajemy boskiej czci obrazom, ale postaci, którą przedstawiają. Nawet jeżeli widnieją na nich wizerunki świętych lub Matki Bożej, oddajemy za ich pośrednictwem cześć samemu Chrystusowi, który został w nich uwielbiony (KKK 1161).
X
xan212
7 sierpnia 2013, 08:45
Pamiętaj jeszcze, że niektórzy umierali za to, że nie opluli krzyża, nie znieważyli go. Np. w obozie koncentracyjnym. Nie pamiętam o jakiego świętego to chodziło, ale ssman kazał mu podeptać albo krzyż, albo różaniec. I nie zrobił tego. Za to go wysłano do komory gazowej. Dlamnie autorytet świętego, męczennika za wiarę jest ważniejszy. Co do obrazów: Musimy rozumieć także zakaz sporządzania obrazów w kontekście historycznym, w jakim obsadzone jest przekazanie. Izraelici dopiero co wyszli z Egiptu, w którym obiektami czci były ciała niebieskie oraz różnego typu zwierzęta. Miejscami oddawania im czci były także ich figury, obrazy umieszczane na grobowcach, ścianach świątyń i budynków. O tym, że ów zakaz nie odnosi się do trzymania w ryzach sztuki świadczyć może jeszcze coś. W Księdze Wyjścia, znaleźć można szczegółowe opisy, jak należy sporządzić wyposażenie świątyni, narzędzia kapłańskie i innego typu informacje na temat organizacji świątyni. Zwróćmy uwagę, że nawet sama Arka Przymierza ozdobiona jest aniołami, cherubami. Jedna z podstawowych zasad hermeneutycznych przy interpretowaniu Biblii mówi, że Bóg, który jest jednym z autorów Biblii nie może zaprzeczać sam sobie. Jeżeli zatem nakazuje on ozdobienie świątyni i narzędzi kapłańskich motywami roślinnymi, a Arkę Przymierza, czyli przedmiot stanowiący znak Jego obecności w świecie poleca zwieńczyć figurami, trzeba w tym działaniu Boga znaleźć pierwszą interpretację analizowanego przykazania Dekalogu, który nie zabrania tworzyć sztuki, ale chce przestrzec przed sztuką ukierunkowaną na wytwarzanie obiektów zabronionego kultu.
X
xan212
7 sierpnia 2013, 07:09
Przeczytaj swój komentarz i zastanów się chłopie co piszesz. A gdybym ja spalił (bez podtekstu religijnego) znak judaizmu czy islamu to jak myślisz, jak zareagowaliby jego wyznawcy? Powinieneś uszanować znak religijny chrześcijan. Zasmuciłoby mnie gdybyś tak postąpił z krzyżem. Gdybyś go wrzucił do ognia. Bo tak się nie robi. Nie oddzielasz sacrum od profanum. Jeśli coś dla Ciebie nie jest świętę nie znaczy, że dla kogoś innego nie jest. I ze względu na moją wiarę nie powinienś tak postąpić. Nie wiem czy jesteś ortodoksyjnym chrześcijaninem. Nie mnie to oceniać. :) Ale może jesteś tylko sympatykiem chrześciajństwa? Podoba Ci się Pismo św. ale nauczanie Kościoła już nie. Tak jest w szkole. Z podręcznikiem do chemii nie ma problemów, ale z nauczycielem od chemii już są:) Przez analogie, Z Pismem problemów nie mamy (przynajmniej większość) ale z nauczycielem (bp, ks.) to już są. Ale jeśli przyjmujesz nauczanie Jezusa to przyjmiesz nauczanie Kościoła. Bo Jezus powiedział: kto Mnie słucha i Was słucha. A powiedział to do Apostołów. I dalej: cokolwiek zwiążecie na ziemi będzie związane w niebie. Więc następcy Apostołów mają mandat od Chrystusa. Jest oficajlne nauczanie nt obrazów w Kościele. Nie wiem czy czytałeś? Może to Ci pomoże dobrze zrozumieć ich sens. Ale dobrze, że szukasz. Oto chodzi. :)
M
Michał
6 sierpnia 2013, 23:14
I xan, odpowiedz mi na jedno pytanie. Czy oburzyłbyś się gdybym na twoich oczach po prostu wrzucił krzyż do ognia? Nie po to aby obrazić Cię, zdenerwować, ot tak, wrzuciłem go bo ogień przygasał i trza było go podtrzymać bo kiełbasa się piec już nie chciała:) Czy miałbyś problem ze zrobieniem czegoś takiego? Zero podtekstów religijnych. Albo czy użycie krzyża do wbicia gwoździa (bo nie ma młotka pod ręką nigdzie) jest czymś co by Cię obraziło? Ciekawy jestem:)
M
Michał
6 sierpnia 2013, 23:08
xan212: Nie przeczytałem całej biblii, mam wiele braków, może dlateo nie do końca wszystko rozumiem. To są moje przemyślenia przy pomocy przemyśleń innych ludzi. Twoje porównanie do tego co wyciąłem jest przesadzone, z mojego cytatu wyciąłem tylko to kim jest Bóg:) A ty mi wyjeżdżasz z kompletnie dwoma tekstami:) A i wydaje mi się, że ten tekst z Dz17:16-32 dość dobrze oddaje to co się dzieje w kościele aktualnie. To, że zwracał się konkretnie do danych osób nie znaczy, że nie mógł też się zwracać do nas, jeżeli jest analogia. "Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka." Tworząc podobiznę Jezusa na krzyży siłą rzeczy, upodabniamy go do wytworu rąk i myśli człowieka. Może jestem ciemny i głupi:) ale naprawdę nie wiem jak inaczej można zinterpretować ten kawałek i cały rozdział. Tutaj kolejny "I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na coś podobnego do wizerunku zniszczalnego człowieka, a także ptaków oraz stworzeń czworonożnych i pełzających”. Rzymian 1:23 Po co nam krzyże? Po co nam obrazy? Przecież modlenie się przed krzyżem nie sprawia, że nasze modlitwy są lepsze/mocniejsze/z wyższym priorytetem. Z tego co czytałem krzyż pojawił się dopiero w VI wieku. Do tego czasu nikt nie identyfikował krzyża jako klucz do zbawienia (kluczem do zbawienia jest uwierzenie w Boże miłosierdzie, a nie w krzyż). Niech mi ktoś znajdzie w biblii jakikolwiek cytat, że Jezusa albo apostołowie modlili się przed jakimkolwiek obrazem albo krzyżem. A obowiązuje nas wszystko co jest w Nowym Testamencie napisane:) Czy się mylę?:P I żeby ktoś nie myślał, że atakuję chrześcijan tutaj! Sam jestem ortodoksyjnym chrześcijaninem i staram się po prostu zrozumieć co Bóg mi, nam chciał przekazać.
J
Jan
6 sierpnia 2013, 20:17
Jaki deon taki artykuł i niektóre komentarze. Deon tubą TP i GW?
X
xan212
6 sierpnia 2013, 19:53
Jeszcze jedno. Odnośnie Dz 17,24. Wyjąłeś jedno zdanie z całego kontekstu!! Tak nie wolno! Jeśli tak bym robił to mógłbym głupoty zestawiać, np. Poszedł i powiesił się z innym tekstem: idź i ty czyń podobnie! I co?! Głupoty uzasadnimy! Przeczytaj cały rozdział 17 Dz! To jest mowa św. Pawła na areopagu. Tam było czczone wielboóstwo. Znajdowało się tam wiele ołtarzy obcych bogów, bożków, itd. Dlatego św. Paweł uzasadnia, że Bóg nie mieszka w światyni zbudowanej ręką człowieka. Bo są przeróżne świątynie. Tak było w Atenach. Tak jest i współcześnie. Natomiast w kościele jako budynku głoszone jest Słowo Boże i sprawowane są Sakramenty. W tabernakulum znajduje się Najśw. Sakrament. To jest oczywiście pytanie czy wierzysz? Ale o co mi chodzi. Nie czytaj Pisma w oderwaniu od całego kontekstu. Jest to jedna z zasad interpretacji Pisma św. Natomiast, że w ST jest mowa o czynieniu obrazach Boga... Pamiętaj, że nie wszystkie zakazy i nakazy obowiązuje nas katolików. Żydzi mają ich 613! Nas obowiązuje Dekalog, bo jest to prawo naturalne. To się nie zmienia. Ale tych 613 nakazów i zakazów nie wypełniamy, bo to inna religia: judaizm! A my jesteśmy chrześcijanie. Zapytam się Michał: tylko powiedz szczerze, czy ty do tych wniosków doszedłeś? Czy gdzieś przeczytałeś i wklejasz tu? Bo jeśli rzeczywiście, autentycznie sam czytałeś Pismo to powinieneś o tym wiedzieć. Tak mi się zdaje. Pozdrawiam.
X
xan212
6 sierpnia 2013, 19:39
Do Michała... Nie podejme się całego ripostowania twojego postu bo mi się po prostu nie chce:) Ale odnośnie krzyża... My katolicy nie czcimy krzyża dla samego cierpienia czy jako narzędzia męki Chrystusa. Krzyż jest narzędziem zbawienia. Chrystus przez krzyż i zmartywchwstanie dokonał zbawienia świata. Zresztą skoro czytasz Biblię to sam widzisz, że Jezus cały czas zmierza do Jerozolimy pełen świadomości, że idzie na krzyż. Ale przy tym zapowiada, że po 3 dniach zmartychwstanie. Natomiast odnośnie bałwochwalstwa krzyża... Czy jak syn idzie do szpitala do matki, która leży i umiera na raka, jest cała schorowana i ten syn całują ją w rękę to znaczy, że całuje jej chorobę? Że całuje tego raka? Nie. Całuje te ręcę, które go karmiły, wychowały, pielęgnowały. Kiedy ja, jako katolik całuje krzyż, czy przed nim się kłaniam, to nie znaczy że całuje narzędzia zbrodni. Ale całuje miłość, która objawiła się na tym krzyżu. Ta Miłość, która otworzyła nam drogę do nieba, a która została ukrzyżowana. To prawda, że sama śmierć nie zbawiła świata, ale krzyż stał się kluczem do bram nieba, a zmartwychwstanie wprowadziło nas przez te bramy. Ja to tak widzę:) Nie byłoby zmartwychwstania bez krzyża.
M
Michał
6 sierpnia 2013, 15:43
A co z drugim przykazaniem? Ale tym pełnym, w księdze wyjścia, gdzie jest napisane o zakazie robienia jakiejkolwiek podobizny tego co jest na górze? "Bóg, (...) który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką" Dz 17.24 Dodatkowo w kościołach można spotkać wiele obrazów, które wydaje się, że kościół daży jakąś czcią. Podczas pielgrzymek noszą na rękach obrazy, bo same chodzić nie potrafią. Tak tak, ludzie modlą się do osoby wyobrażanej w obrazie, a nie do obrazu. A co z Częstochową? I tym wspaniałym obrazem Maryji? Ludzie czekają godzinami aby tylko zobaczyć ten obraz. Idą na klęczkach koło obrazu, żeby się uzdrowić. Jeżeli to nie jest idolantria, to ja nie wiem co nią jest. Pozostaje jeszcze kwestia samego krzyża w każdym kościele. Dlaczego czcimy narzędzie, które torturowało, a następnie zabiło naszego Zbawiciela - Jezusa? Patrząc na martwą postać Chrystusa na krzyżu powinno na się robić smutno jak jasna cholera. Powinniśmy się czuć zażenowani, że ktoś jest na tyle bezczelny aby pokazywać martwe ciało Jezusa zawieszonego na tym okrutnym narzędziu. Jezus wraz ze śmiercią jeszcze niczego nie wygrał, nikogo nie pokonał. Dopiero po trzech dniach gdy zmartwychwstał - wtedy pokonał śmierć. Wtedy szatan dostał po dupie. Nie mam nic do kościoła. Jest dobrym miejscem na modlenie się z innymi wiernymi. Jest miejscem gdzie można porozmawiać z innymi ludźmi i księżami o Słowie Bożym. Ale mam wrażenie, że kościół zatracił się w bałwochwalstwie. A kłanianie się przed krzyżem - dwoma belkami drewna - za każdym razem gdy się koło niego przechodzi jest chyba najcięższą formą bałwochwalstwa. Mówię to wszystko na podstawie tego co przeczytałem w bibli. Nie wiem, może się mylę, ale biblia na pewno się nie myli, a tam jest jasno napisane co Bóg sądzi o bałwochwalstwie.
M
mary
6 sierpnia 2013, 09:36
@TomaszL dokładnie:) moi niewierzący znajomi uwielbiają Franciszka za słowa o homoseksualistach, szkoda tylko że nieczytali Katechizmu Kościoła...
6 sierpnia 2013, 09:26
Teraz jest nowa świecka* moda: Papież Franciszek - tak**, biskupi i księża (poza wyjątkami ***) - nie. --- * - warto zauważyć, że autorytetami od słów Katolickiego Papieża stają się obecnie uciekinierzy, którzy porzucili stan kapłański. Do grona wybitnych autorytetów od spraw Kościoła zaliczanie są tez apostaci, wojujący z Kościołem ateiści. ** tak dla słów Papieża odnosi się wyłącznie do wypowiedzi zawartych w mediach ateistycznych, "piętnujących" biskupów, kler, styl życia duchowieństwa. *** - wyjątkami są księża często występujący medialnie, nieposłuszni biskupom, pozytywni bohaterowie okładek w antykatolickich, ateistycznych mediach
M
mary
6 sierpnia 2013, 09:20
Sam mam wątpliwości co do roli kościoła. Autor w artykule przedstawia zalety i dobra jakie niesie ze sobą wspólnota Kościoła. Zgadzam się z tym całkowicie ale to nie do wspólnoty ludzie mają wątpliwości, ale do instytucji. Autor sam przyznał, że "zetknąłem się tam z wiarą żywo i bezpośrednio przeżywaną we wspólnocie", a nie w instytucji z którą zazwyczaj mamy doczynienia na codzień. Mała uwaga co do hierarchiczności. Nic autor nie wspominał na temat zgrzytów z kierownictwem Radia Maryja, gdzie tu hierarchiczność się nie działa, a podał słuszny przykład sióstr, które jednak nie miały za saobą władzy i pieniądzy. ... Jeśli ktos patrzy w Kościele na Chrystusa, to mało go obchodzi RM, czy inne "cuda"
MA
M ateusz
6 sierpnia 2013, 04:21
przeminela wiara w zeusa ,przeminie i w jezusa
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
15 sierpnia 2012, 12:07
@Razis Może i masz rację, ale chyba nie do końca. Wydaje mi się, może niesłusznie, że takie dyskusje jak ta spełniają pewną rolę edukacyjną wobec poszukujących i zagubionych. We współczesnych mediach pełno jest zajadłej krytyki Kościoła, a tak mało informacji o Jego bezcennych skarbach, których nie może dać nikt inny, nade wszystko okazje do spotkania z żywym Chrystusem w Eucharystii, w Liturgii Słowa, w sakramentach, w wystawieniu, wzrastanie w wierze w łonie wspólnoty, Forum takie jak to jest też dobrym miejscem osobistych świadectw wiary, których nie ma możliwości dać gdzie indziej, bo niby gdzie. Być może niewierzący i wątpiący, którzy tu zaglądają nie spotkaliby ich nigdzie indziej.
15 sierpnia 2012, 03:28
Zastanawiam się czemu wierzący i praktykujący silną się na takie przekonywanie o tym że zdanie "Chrystus tak, Kościół nie"? Czy nie jest przypadkiem tak, że takie dyskusje od razu stawia nas w złej pozycji? Tu przecież nie chodzi o logiczne rozumowanie i jakieś wnioski. Po prostu albo ktoś wierzy albo nie i nikogo się do niczego nie zmusi. Wydaję mi się, ze jedyne co to można kogoś 'zarazić' własną żywą wiarą, w której potrzeba Kościoła jest czymś naturalnym i oczywistym.
MR
Maciej Roszkowski
14 sierpnia 2012, 21:53
 Czy jest na sali lekarz?
OP
Obcy,8 pasażer Nostromo
14 sierpnia 2012, 13:45
@Obcy,8 pasażer Nostromo "Czas najwyższy aby kościół katolicki przestał istnieć na terenie Polski jako okupant." Pewnie chętnie byś zająl Jego miejsce? I dlaczego tylko w Polsce? Porzuć nadzieję. Nikomu się to nie udało przez prawie 2000 lat ( Chrystus zaczął nauczać ok. roku 30., a Kościół istnieje od Zesłania Ducha Świętego ok. roku 33.). Mimo tak ochoczo wyrażonego tu pragnienia, Tobie też nie uda się Go unicestwić. Mimo błędów, a nawet zburzenia do fundamentów, On zawsze się odrodzi silniejszy niż przedtem. Może warto się nawrócić? Jasne,rządziłbym jak Faraon,cały świat należałby do mnie.Wszystkie religie byłyby zakazane.Stworzyłbym nową religię,Religię Kosmosu.Nowy Bóg nazywałby się ATOM,kto by się sprzeciwiał jemu to na ołtarzu jego serce kapłan wyrwał by z jego piersi i poświęcił ATOM'owi.Ludzie by pracowali dla tego Boga przez 16 godz;nie byłoby niedzieli i dnia odpoczynku a o emeryturze można zapomnieć.Człowiek ma pracować aż,do ostatniego swego oddechu.
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
14 sierpnia 2012, 13:13
Tytuł artykułu bardzo słusznie opatrzył autor znakiem zapytania. Bo czy taki podział da się w ogóle przeprowadzić bez szkody dla tak „niby” wierzącego. Przecież to jest podważenie całej idei zbawienia. Chrystus się pomylił zakładając Kościół? Jego Testament jest bez znaczenia? Zachodzi pytanie: czy ludzie, tak określający swoją wiarę, wierzą w Chrystusa, takiego jakim On był? Czy też wierzą w kogoś wymyślonego na swój obraz, w kogoś przyciętego, wygodnego, nieuwierającego? Uczciwa odpowiedź na to pytanie powinna prowadzić do zasadniczego wniosku: nie wierzę w Chrystusa i nie wierzę w Jego Kościół. Nie da się rozdzielić Chrystusa z Jego kościołem. Nie ma indywidualnej ścieżki zbawienia. Chrystus nie zstąpi z Nieba, by chrzcić, jednać czy przyjmować śluby poza Kościołem, od każdego osobiście. A może sakramenty też są zbędne? Więc co zostaje? Ta „niby” wiara poza Kościołem, bez sakramentów, prędzej czy później umiera. Sakramenty łączą ludzi ze sobą i z Nim. Twierdzenie: „Chrystus tak, Kościół nie.” jest podszyte pychą i prowadzi do zguby.
DM
Dariusz Michalski SJ
14 sierpnia 2012, 13:04
Bardzo dobry tekst. Od siebie dodałbym tylko takie spostrzeżenie dotyczące zmian jakie zachodzą w świecie: Wczoraj mówili: Chrystus tak, Kościół nie. Dzisiaj mówią: Miłość tak, małżeństwo nie. A co powiedzą jutro? Dzisiejsza postmodernistyczna cywilizacja śmierci, która potrzebuje natychmiastowych efektów i jak największego poziomu wygody (unikania trudności) prowadzi prostą drogą do degradacji człowieka. Kościół się temu przeciwstawia głosząc naukę o krzyżu, która dla wielu jest zgorszeniem. Zawsze byli i będą w nim ludzie mu oddani i tacy, którzy będą Go wykorzystywać do swoich celów. Nie nam o tym sądzić. Ważne, aby hasło: "Kościół wiecznie odnawiający się" umieć odnieść do siebie i zobaczyć, że ja sam potrzebuję tej odnowy. Bo moje codzienne wybory i decyzje albo będą szły po linii odnowy osobistej złączonej ściśle z odnową Kościoła, albo po linii łatwizny, która szkodzi nie tylko mnie samemu ale i całej wspólnocie Kościoła.
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
14 sierpnia 2012, 11:15
@Obcy,8 pasażer Nostromo "Czas najwyższy aby kościół katolicki przestał istnieć na terenie Polski jako okupant." Pewnie chętnie byś zająl Jego miejsce? I dlaczego tylko w Polsce? Porzuć nadzieję. Nikomu się to nie udało przez prawie 2000 lat ( Chrystus zaczął nauczać ok. roku 30., a Kościół istnieje od Zesłania Ducha Świętego ok. roku 33.). Mimo tak ochoczo wyrażonego tu pragnienia, Tobie też nie uda się Go unicestwić. Mimo błędów, a nawet zburzenia do fundamentów, On zawsze się odrodzi silniejszy niż przedtem. Może warto się nawrócić?
14 sierpnia 2012, 11:09
Współczesnym katolikom nie jest potrzebny Kościół. Przecież wiedza lepiej, nie muszą uznawać nauczania Kościoła jako drogę do zbawienia. W sumie zbawienie jest mało ważne, ważne jest szczęście tu i teraz. Spełnianie marzeń (często wykreowanych przez speców od marketingu), realizacja swojego wielkiego ja. Religia i wiara owszem są dobre, o ile wzmacniają dobre samopoczucie. 10 przykazań to tylko ksiądz musi spełniać, zwykłego katolika one średnio przecież obowiązują. Biblia to dla dużej części katolików zbiór mitów i legend, nie mający żadnego aktualnego odniesienia we współczesnym super nowoczesnym świecie. Na całe szczęście Kościół czeka i jest otwarty dla każdego, kto gdzieś na którymś życiowym wirażu jednak zapragnie uczestniczyć w pełni  w tej wspólnocie ludzi wierzących.
OP
Obcy,8 pasażer Nostromo
14 sierpnia 2012, 09:55
3/4 ceremonii kościelnych kościoła katolickiego jest zbędne,oszustwo tego kościoła trwa ponad 2000 lat.Przed 2WŚ kler katolicki układał się z Hitlerem,nawet pozdrawiał nazistów gestem powitalnym hitlerowców.Pius XII żądał od Polski by oodała korytarz Hitlerowi w zamian za pokój.Czas najwyższy aby kościół katolicki przestał istnieć na terenie Polski jako okupant.
M
Malgorzata
14 sierpnia 2012, 09:02
 Panie Marcinie też sobie nie wyobrażam siebie bez Kościoła bez eucharystii. Ale niechęć ludzi wynika z rozczarowania kościołem instytucjonalnym, księżmi, częstym rozmijaniem się z powołaniem, służbą człowiekowi, umiłowaniem raczej pieniędzy i luksusu niż ubóstwa, itd, itp. Niestety za to hasło "Chrystus tak, Kościół nie" sami księża na różnym szczeblu ponoszą odpowiedzialność. I póki co polski Kościół nie potrafi się z tym zmierzyć. 
T
tad
27 września 2010, 14:48
Twórcą Kościoła jest Chrystus. To On miał uczniów, których posłał między ludzi, to On powołał apostołów , to on utworzył hierarchię powołując św. Piotra na pierwszego wśród równych, aby kierował Kościołem zarówno jako wspólnotą jak i instytucją. Papież jako zwierzchnik Kościoła jest niczym innym jak tylko następcą św. Piotra, który był następcą Chrystusa jeżli chodzi o kierowanie Kościołem. To Chrystus głosił nauki, a po nim głosili Jego naukę, ci, których do tego powołał. Kościół w swoich wymaganiach nie oczekuje od nas niczego innego niż to co jest zawarte w Piśmie Swiętym, które każdy może przeczytać. Jeżeli pewne wymagania np.: czystość przedmałżeńska, ostrożna jazda samochodem, płacenie podatków, miłość nieprzyjaciół nam się nie podoba to nie jest winien Kościół tylko my.
A
Ania
27 września 2010, 11:13
Nie mam nic przeciwko Bogu, ale przeciwko Kosciolowi, bo to on odrzuca inne wiary, a przez to doprowadza do nienawisci in braku akceptacji ludzi innych wyznan. Dlaczego Kosciol uwaza, ze nie popelnia bledow wzgledem wiary? Przeciez Kosciol to nic innego jak ludzie, a ludzie popelniaja bledy. Z tego powodu istnieje w Polsce bardzo duzo nienawisci do cudzoziemcow.
BJ
bądźcie jak dzieci...
18 sierpnia 2010, 21:10
O uśmiechu w kościele W kościele trzeba się od czasu do czasu uśmiechać do Matki Najświętszej która stoi na wężu jak na wysokich obcasach do świętego Antoniego przy którym wiszą blaszane wota jak meksykańskie maski do skrupulata który stale dmucha spowiednikowi w pompkę ucha do mizernego kleryka którego karmią piersią teologii do małżonków którzy wchodząc do kruchty pluszczą w kropielnicy obrączki jak złote rybki do kazania które się jeszcze nie rozpoczęło a już skończyło do tych co świąt nie przeżywają ale przeżuwają do moralisty który nawet w czasie adoracji chrupie kość morału do dzieci które się pomyliły i zaczęły recytować: Aniele Boży nie budź mnie niech jak najdłużej śpię do pięciu pań chudych i do pięciu pań grubych do zakochanych którzy porozkręcali swoje serca na części czułe do egzystencjalisty który jak rudy lis przenosi samotność z jednego miejsca na drugie do podstarzałej łzy która się suszy na konfesjonale do ideologa który wygląda jak strach na ludzi Jan Twardowski
L
leszek
18 sierpnia 2010, 15:36
Kościół jest potrzebny, żeby uczestniczyć w mszy i żeby przyjmować sakramenty. Do zbawienia jest potrzebna łaska boża. Reszta to dodatki. Reszta to znaczy co?!? Np. źródła tej łaski?!? Masz prawo bracie_robocie mieć własne wyobrażenia o tym czymjest łaska Boża i czym jes cała reszta jak mówisz dodatków. Masz prawo nie uznawać tego w co wierzą chrześcijanie. Ale przyjmij do wiadomości abyś nie pisał głupstw, że łaska Boża to nie to samo co łacha, i że ta cała reszta wg Ciebie dodatków to są właśnie drogi którymi możesz otrzymywać tą Bożą łaskę.
KN
krzyż nas poprowadzi
18 sierpnia 2010, 14:36
O krzyżu Nie zdejmę krzyża z mojej ściany Za żadne skarby świata Bo na nim Jezus ukochany Grzeszników z niebem brata. Nie zdejmę krzyża z mego serca Choćby mi umrzeć trzeba, Choćby mi groził kat morderca Bo krzyż to klucz do nieba. Nie zdejmę krzyża z mojej duszy, nie wyrwę go z sumienia, Bo krzyż szatana w niwecz kruszy, Bo krzyż to znak zbawienia. A gdy zobaczę w poniewierce Chrystusa krzyż i ranę, Która otwiera Jego serce- W obronie krzyża stanę.
18 sierpnia 2010, 11:11
Sytuacja przejściowa. Kościół na zachodzie Europy przyjmie nowy, właściwszy kształt, a my znowu będziemy opóźnieni. Nie musimy wdeptywać w to samo g., aby iść naprzód. Możemy mieć ambicje je ominąć.
J
Janusz
18 sierpnia 2010, 10:57
Wyczytałem: "Bo czymże jest Kościół, jak nie społecznością Jego uczniów, w której sam [Jezus] jest obecny." I jakże byłoby miło, gdyby to zdanie było całą prawdą ! Niestety - dzisiejszy kościół (celowo używam małej litery do tej instytucji) jest zinstytucjonalizowany i zdominowany przez wiekszej lub mniejszej rangi hierarchię kościelną. Być może są to dobrzy kapłani (choć i to nie zawsze - bo pamiętam "cyrki" przy ołtarzu), ale jako księża (czyli ludzie tylko trochę inaczej żyjący) są fatalni. Pełni pychy, zazdrości, chęci zdominowania wspólnoty (Kościoła), pazerni i przekraczający normy społeczne w sposób cuchy a wyrafinowany. Wśród nich zdarzają się i "bogowie" - uzurpujący sobie tzw "władzę dusz".A to już nie te czasy a i ludzie "innej klasy". Powiecie "to margines" - ale dlaczego on zdominował wspólnotę i "wali po oczach". Powiadają, że "ryba psuje się od głowy". A w tym przypadku psuje się sie od hiererchi nastawinej administracyjnie i "represyjnie". Bardzo walczę z tym aby nie odejść od Kościoła i pewnie nie odejdę, ale księża wcale mi w tym nie pomagają. Pewnie zdażają się dobrzy i skromni księża - tylko jakoś nie mogą przebić się przez ten mur skostniałej obojętności swoich "kumpli po fachu". Szkoda !
Jadwiga Krywult
6 sierpnia 2010, 07:15
"Widząc, że pustoszeją Kościoły na zachodzie Europy, konfesjonały są rozbierane – wiem, że to sytuacja przejściowa, bo potęgi Boga w niczym nie narusza to, że dzisiaj słabnie wiara. A triumf Chrystusa jest całkowicie pewny" Sytuacja przejściowa. Kościół na zachodzie Europy przyjmie nowy, właściwszy kształt, a my znowu będziemy opóźnieni.
JB
Joachim Badeni i Judyta Syrek
6 sierpnia 2010, 02:59
Na czym polega to przygotowanie? Czy jedne rekolekcje wystarczą? Może będą jeszcze inne? Nie wiadomo” – stwierdza. Jedno jest jednak pewne: ta książka nie skupia się na wskazywaniu czasu. Ona jest wezwaniem do nawrócenia dla każdego z nas. Nawrócenia, które powinno dokonywać się w obliczu Paruzji. I mogę zapewnić, że każdy, kto na poważnie przeczyta książkę ojca Joachima Badeniego i Judyty Syrek, spojrzy na wiarę i swoje życie inaczej. Jeśli zatem nie chcemy się zmieniać, to nie zaczynajmy lektury tej książki, która ma w sobie coś z prorockiej mowy, bo przecina duszę i umysł jak miecz. Joachim Badeni OP, Judyta Syrek, Uwierzcie w koniec świata. Współczesne proroctwo o powtórnym przyjściu Chrystusa, SIW Znak, Kraków 2010.
JB
Joachim Badeni i Judyta Syrek
6 sierpnia 2010, 02:58
Modlitwa „Przyjdź, Panie Jezu” powinna zatem codziennie zagościć na naszych ustach. Wiara w to, że Pan przyjdzie, że zwycięży, zmienić bowiem może całkowicie życie każdego chrześcijanina, ale i wspólnoty. „Pewność Paruzji kształtuje choćby moją postawę wobec przebiegu historii. Widząc, że istnieją historyczne sytuacje wrogie wierze chrześcijańskiej, wiem, że one przeminą. Widząc, że pustoszeją Kościoły na zachodzie Europy, konfesjonały są rozbierane – wiem, że to sytuacja przejściowa, bo potęgi Boga w niczym nie narusza to, że dzisiaj słabnie wiara. A triumf Chrystusa jest całkowicie pewny” – zapewnia ojciec Badeni i dodaje, że wiara w Ostateczne Zwycięstwo daje chrześcijaninowi prawdziwy spokój. Czas jest bliski Kiedy nadejdzie to ostateczne zwycięstwo, poprzedzone wylaniem gniewu Bożego, tego oczywiście nikt nie wie. Ale, mimo powracających zapewnień, że czas przyjścia nie jest nam znany, trudno oprzeć się wrażeniu, że ojciec Badeni chciał ostrzec współczesnych o tym, że czas powtórnego przyjścia Pana jest bliski. „Święta siostra Faustyna napisała w Dzienniczku, że z Polski wyjdzie iskra Boża, która przygotuje świat na przyjście Pana. To jest bardzo wyraźnie napisane” – wskazuje dominikanin i dodaje, że iskrą tą był Jan Paweł II. „Objechał prawie cały świat z wyjątkiem Chin i Rosji. To były ostatnie rekolekcje świata przed sądem. Rekolekcje na skalę globalną” – oznajmia, a chwilę potem wycofuje się (przynajmniej częściowo) z tej jasnej deklaracji. „Bałbym się powiedzieć, że jesteśmy blisko, bo wtedy wejdziemy w sposób myślenia Świadków Jehowy, którzy co pewien czas ogłaszają Paruzję. Natomiast siostra Faustyna powiedziała wyraźnie, że z Polski wyjdzie iskra, która przygotuje świat.
JB
Joachim Badeni i Judyta Syrek
6 sierpnia 2010, 02:56
Pokusą Antychrysta są, zdaniem ojca Badeniego, także sugestie, że spokojnie można zdjąć krzyż ze ścian urzędów czy szkół, bo przecież ma być on w sercu. „To jest bardzo chytre powiedzenie. Bądźcie pobożni, miejcie krzyż w swoich sercach. Oczywiście nikt nie będzie miał krzyża w sercu; człowiek, wykonując swoje codzienne obowiązki, zapomni o nim za pięć minut. Natomiast na ścianie krzyż wisi ciągle i przypomina. Staje się też przedmiotem adoracji” – tłumaczy dominikanin, który zresztą w swojej wizji Antychrysta otwarcie nawiązuje do Włodzimierza Sołowiowa, podobnie jak rosyjski myśliciel uznając, że objawi się on w czasach współczesnych, pod pozorem dobra, a nie zła. Będzie raczej wielkim filantropem (łagodnie antychrześcijańskim), niż wielkim przestępcą. Przyjdź, Panie Jezu Paruzja, i to ojciec Badeni przypomina niezwykle mocno, jest jednak przede wszystkim wydarzeniem radosnym, stanowi bowiem zapowiedź zwycięstwa dobra nad złem, Chrystusa nad Antychrystem. W wizji, którą otrzymał, widział triumfującego Chrystusa, który przeganiał, jak karaluchy, całe zło świata. I dlatego, choć będzie ona wylaniem gniewu Bożego, chrześcijanie powinni na nią oczekiwać. Jeśli tego nie robią, to zachowują się jak żołnierze, którzy nie wierzą w to, że wojna, w której uczestniczą, której ofiarowują swoje życie, może zostać wygrana.
JB
Joachim Badeni i Judyta Syrek
6 sierpnia 2010, 02:54
jestem o tym przekonany. Ponieważ tam, gdzie powinno być samo dobro, jest samo zło w najgorszej swojej odmianie. (…) Kiedy dokładnie gniew Boga zostanie wyładowany, tego nie wiem, ale wiem, że ciąży nad światem” – uzupełnia dominikanin. Antychrystusowe pokusy Ale gniew Boży rodzi także działanie Antychrysta w historii. I nie chodzi o wskazywanie jakichś postaci czy osób, które miałyby tę rolę wypełniać, ale raczej o pokazanie przestrzeni, w których najmocniej kusi nas Zły. A to robi ojciec Badeni niezwykle jednoznacznie, sugerując, że jednym z największych sukcesów Antychrysta jest przekonanie ludzi, że rozwój wraz z jednoczesną krzywdą dzieci jest czymś dobrym, że nie istnieją stałe normy moralne, że przyjemność jest ważniejsza niż moralność. „To, co ja wam proponuję – streszcza propozycję Antychrysta dla ludzi współczesnych ojciec Badeni – to dobrobyt: każdy może zostawić swoją żonę, zlikwidować dzieci, jeżeli ma ich za dużo. Wszystko, co wam służy, jest dobre”.
K
kamil
6 sierpnia 2010, 02:52
„Jeśli Polacy chcą się rozwijać, muszą odzyskać pełną wolność duchową. Mieli ją jako poganie, a potem powierzyli ją Kościołowi. Widocznie jeszcze nie czują się na siłach, by o nią się upomnieć. Najważniejszą dla mnie postacią jest Chrystus nie mający żadnego związku z religią. Dla mnie jest on całkowitym i doskonałym nauczycielem. Trzeba do niego pukać osobiście. Nikt nas w tym nie zastąpi. [...] Kościół daje ludziom kromkę chleba, nikt więc nie umiera z głodu duchowego. Dopiero gdy człowiek sam pozbawi się tej kromki chleba, skaże siebie na śmierć głodową i zrozumie czym jest tęsknota za Bogiem, wtedy będzie go szukał w swój własny, niepowtarzalny sposób, pamiętając o przykazaniach. W szczególności tym naczelnym - o miłości i miłosierdziu. Należy jednak zaznaczyć; że praw nie mogą tworzyć ludzie głoszący ewangelię. Historia pokazała, co się dzieje, gdy dogmat staje ponad miłością. Dzieje się indoktrynacja i niezbywalne przekonanie o własnej racji, które w przeszłości doprowadziły do ludobójstwa.” – Krzysztof Pieczyński, aktor
JB
Joachim Badeni i Judyta Syrek
6 sierpnia 2010, 02:51
Joachim Badeni OP, Judyta Syrek, Uwierzcie w koniec świata. Współczesne proroctwo o powtórnym przyjściu Chrystusa, SIW Znak, Kraków 2010. Wylanie gniewu Bożego Sąd Ostateczny - i to ojciec Badeni podkreśla niezwykle konkretnie – nie będzie bowiem wydarzeniem miłym, będzie on wylaniem gniewu Bożego, którego nic już nie powstrzyma. „(…) gniew Boży jest nieubłagany, konkretny, straszliwy” – jasno stwierdza dominikanin. I nie pozostawia wątpliwości, że ludzie, którzy nie przyjmą miłosierdzia, którzy odrzucą miłość Bożą, będą temu sądowi poddani. I wydani na zatracenie. „Tam, gdzie miłość zostanie odrzucona, nie zwycięży, choć miłość Boga jest nieskończona” – dodaje zakonnik. Gniew Boży nie dotyczy jednak tylko jednostek, ale również całej ludzkości. „Pewien rodzaj zła bardzo wyraźnie prowokuje gniew Boga. (…) Aborcja i pedofilia – to są dwa grzechy, które budzą gniew Boga, wyraźnie to widzę. Aborcja dokonywana w milionach, pedofilia popełniana nawet wśród duchowieństwa (…) Krzywda dziecka przez zamordowanie go i krzywda dziecka przez bardzo poważne uszkodzenie jego psychiki to są dwie rzeczy, które nie tyle zapowiadają Paruzję, ile grożą ujawnieniem gniewu Bożego. Groźna strona Paruzji ujawnia się właśnie nad tymi dwoma zjawiskami. I one są zapowiedzią Sądu Ostatecznego.
Jadwiga Krywult
5 sierpnia 2010, 23:00
Dziekuję za mój Kościół w którym w sposób pełny odnajduję Chrystusa. Czy Twój Kościół to równiez Twój biskup ?
Jurek
5 sierpnia 2010, 19:15
Dziekuję za mój Kościół w którym w sposób pełny odnajduję Chrystusa.
Jadwiga Krywult
5 sierpnia 2010, 18:44
Kościół jest potrzebny, żeby uczestniczyć w mszy i żeby przyjmować sakramenty. Do zbawienia jest potrzebna łaska boża. Reszta to dodatki. "tam, gdzie realizuje się zbawienie, tam właśnie obecny jest Kościół"
5 sierpnia 2010, 17:03
Kościół jest potrzebny, żeby uczestniczyć w mszy i żeby przyjmować sakramenty. Do zbawienia jest potrzebna łaska boża. Reszta to dodatki.
Jadwiga Krywult
5 sierpnia 2010, 14:30
Kościół jest potrzebny, żeby uczestniczyć w mszy i żeby przyjmować sakramenty.
K
Krzysztof
5 sierpnia 2010, 10:15
Sam mam wątpliwości co do roli kościoła. Autor w artykule przedstawia zalety i dobra jakie niesie ze sobą wspólnota Kościoła. Zgadzam się z tym całkowicie ale to nie do wspólnoty ludzie mają wątpliwości, ale do instytucji. Autor sam przyznał, że "zetknąłem się tam z wiarą żywo i bezpośrednio przeżywaną we wspólnocie", a nie w instytucji z którą zazwyczaj mamy doczynienia na codzień. Mała uwaga co do hierarchiczności. Nic autor nie wspominał na temat zgrzytów z kierownictwem Radia Maryja, gdzie tu hierarchiczność się nie działa, a podał słuszny przykład sióstr, które jednak nie miały za saobą władzy i pieniądzy.
Jadwiga Krywult
5 sierpnia 2010, 09:49
A ja mówię NIE zbyt licznym wydaniom Kościoła pisowskiego.
KM
Karol Marciniak
5 sierpnia 2010, 09:33
Nie zgadzam się z tym, żeby oddzielać Chrystusa od Kościoła. W tym jestem - jak sądzę - jednomyślny z Autorem artykułu. Jednak "niektórym wydaniom" Kościoła liberalno-peowskiego (zdawałoby się rzymskokatolickiego, reprezentowanym przez niektórych Biskupów, Arcybiskupów i Kardynałów polskich mówię stanowcze NIE.
Jadwiga Krywult
5 sierpnia 2010, 07:37
"Kiedy spojrzymy na historię Europy, to z łatwością zauważymy, że liczne bunty wobec Kościoła, wynikały z faktu grzeszności jego ludzi czy też zbytniego związku Kościoła z państwem, na którego usługach często pozostawał. Dlatego na liczne fale sekularyzacji należy spojrzeć nie tylko jako na dzieło szatana, ale też jako na okazję do wewnętrznej odnowy. Kościół bowiem winien nieustannie się odnawiać: “Ecclesia semper reformanda”. Na tym polega jego siła." Tak, aktualne jest wezwanie Jana Pawła II "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi", wezwanie to trzeba dzisiaj inaczej zinterpretować niż 30 lat temu.