"Fałszywy prorok to Bergoglio". Wszyscy krytycy papieża Franciszka
To bezprecedensowa akcja. Codziennie prowadzony jest systematyczny atak obliczony na zniszczenie Ojca Świętego. Stoją za tym niektórzy biskupi.
Codzienna porcja internetowych pomyj
Retrospektywne spojrzenie na ostatnie siedemdziesiąt lat historii Kościoła pomaga nam zrozumieć, że oskarżenia przeciwko papieżom z pewnością nie są w naszych czasach czymś nowym. Pius XII był krytykowany za swoje "milczenie" na temat Holokaustu. Pawłowi VI prawica nie chciała wybaczyć reformy liturgicznej, lewica zaś encykliki Humanae vitae. Był nawet publicznie oskarżony o homoseksualizm i bronił się, wzbudzając falę solidarności światowego episkopatu. Jan Paweł II był krytykowany najpierw za konserwatyzm, a następnie za otwartość na dialog międzyreligijny i zwołanie spotkania w Asyżu. Nawet Benedykt XVI stał się obiektem ataków w związku z rozszerzeniem możliwości korzystania z przedsoborowego mszału i zdjęciem ekskomuniki z biskupa lefebrysty Richarda Williamsona, negującego istnienie komór gazowych w Auschwitz.
Jednak poziom ataków na obecnego papieża jest czymś bezprecedensowym. Nowatorstwo polega na działalności całej medialnej sieci, która codziennie uderza w następcę św. Piotra nieuzasadnioną krytyką lub pytaniami, ale systematycznym atakiem obliczonym na zniszczenie Ojca Świętego. Cokolwiek Franciszek powie lub zrobi, jest niewłaściwe, a bezlitosna i niszcząca nagonka zostaje wzmocniona przez użycie języka coraz bardziej przypominającego wypowiedzi internetowych hejterów. Aby usprawiedliwić tę antyrzymską postawę, nagłaśnia się zdania wyciągnięte z prasowych nagłówków, a opuszcza się pozostałe 99% papieskiego przepowiadania, homilii i przemówień bądź świadomie się o nich zapomina. Rozpowszechnia się kłamstwa, że Franciszek mówi tylko o migrantach i ubogich, ignorując jego codzienne komentarze do Ewangelii i nauczanie na każdy inny temat.
Codzienna porcja internetowych pomyj wylewanych przez anonimowych publicystów, a także mnożenie się witryn i gazet internetowych prowadzonych przez rzekomych katolików, poświęcających się dwadzieścia cztery godziny na dobę systematycznemu niszczeniu papieskiego nauczania i egzaminowaniu z doktryny samego papieża oraz każdego, kto nie myśli tak jak oni - to z pewnością nowe elementy charakteryzujące epokę, w której żyjemy. Epokę, w której pewna forma tradycjonalizmu i konserwatyzmu, jedynie z nazwy przywiązanego do Tradycji, sprowadza tę ostatnią do własnych wyobrażeń na jej temat i schematów doktrynalnych. Oddzielając w ten sposób Tradycję od ciała Kościoła i żywego magisterium następców apostołów, przekształca się ją w abstrakcyjne idee, na straży których stoi całe mnóstwo wirtualnych cenzorów, oceniających wszystko i wszystkich ze swoich małych medialnych ambon. Ulubionymi celami są oczywiście papież, jego współpracownicy i pozostający z nim w jedności biskupi wraz z wieloma braćmi w wierze, którzy wydają się nie podzielać tradycjonalistyczno-konserwatywnych poglądów.
Portale internetowe i społecznościowe media, nieistniejące bądź jeszcze nierozwinięte wystarczająco w okresie poprzednich pontyfikatów, oferują praktycznie nieograniczone możliwości wypowiedzi. Sprzyja to mnożeniu się publikacji, których racją istnienia nie jest próba opisania rzeczywistości, lecz wskazanie "wroga naszego powszedniego", by się na nim wyżyć, kształtując w tysiącach obserwujących postawę pogardy, a nawet nienawiści wobec papieża, kardynałów, pojedynczych biskupów, lokalnych episkopatów i katolickich uczonych. Winni są oni tego, że nie dopasowują się idealnie do interpretacji doktryny samozwańczych inkwizytorów. Codzienne ataki przypuszczane ze strony tej medialnej sieci przybierają często, jak wspomniano powyżej, formę character assasination, pomówienia: uderzają w człowieka, zanim uderzą w jego idee. Nie dopuszczają jakiegokolwiek dialogu, a już pod żadnym pozorem nie akceptują żadnej korekty swoich poglądów, nawet wtedy, gdy podają twierdzenia rażąco sprzeczne z rzeczywistością. Wszystko to rozprzestrzenia się w wirtualnej sieci z zawrotną prędkością. Świadczy o tym również ścisła kolejność wydarzeń, wirtualny i medialny hałas, z jakim przeciwnicy Franciszka przeszli od dubia przedstawionych przez czterech kardynałów krytycznych wobec Amoris laetitia do correctio robiącego z papieża heretyka.
Ultimatum wobec Franciszka
14 listopada 2016 roku minęło osiem miesięcy od opublikowania posynodalnej adhortacji poświęconej rodzinie i małżeństwu, która biorąc pod uwagę zmianę czasów i kształtu życia społecznego, poświęciła jeden rozdział coraz bardziej rosnącej liczbie rodzin zranionych i par żyjących w związkach niesakramentalnych. Papieski dokument, nie wprowadzając żadnych zmian w doktrynie, zachęca takie osoby do podjęcia drogi duchowego towarzyszenia i pokuty, nie wykluczając, że w niektórych przypadkach, przy zmniejszonej odpowiedzialności subiektywnej, można nawet dopuścić do sakramentów pary żyjące w ponownym związku.
W tym właśnie dniu antybergogliańska sieć mediów opublikowała list, w którym czterej purpuraci (…) zwrócili się do papieża, aby odpowiedział na pięć pytań dotyczących interpretacji Amoris laetitia w kwestiach małżeństwa i rodziny100. Ci kardynałowie to Walter Brandmüller, były przewodniczący Papieskiego Komitetu do spraw Nauk Historycznych, Raymond L. Burke, patron Zakonu Maltańskiego, oraz emerytowani arcybiskupi Carlo Caffarra (Bolonia, zmarł we wrześniu 2017 roku) i Joachim Meisner (Kolonia, zmarł w lipcu 2017 roku). List został dostarczony na ręce ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, Gerharda Ludwiga Müllera, 19 września 2016 roku. Sformułowanie i przedstawienie doktrynalnych dubia nie stanowi bynajmniej działania wywrotowego, ale jest przyjętą praktyką w życiu Kościoła. Tym jednak, co nigdy się nie wydarzyło, była decyzja sygnatariuszy dokumentu, aby umieścić jego treść w Internecie niespełna dwa miesiące po dostarczeniu go adresatowi. Kardynałowie zdecydowali się upublicznić list, ponieważ nie otrzymali na niego odpowiedzi. (…)
Nie wdając się w kwestie doktryny i dyscypliny sakramentalnej podniesione przez autorów, wystarczy zauważyć, że owe dubia, zorganizowane w sposób pozwalający odpowiedzieć "tak" lub "nie", zdaniem części komentatorów są próbą wywarcia presji na papieżu. Mają one niejako zmusić go do zajęcia pozycji, którą czterej kardynałowie uważali za tradycyjną, a przede wszystkim - niezmienną. W obronie Amoris laetitia stanął w kolejnych miesiącach filozof Rocco Buttiglione - z pewnością nie da się go podejrzewać o liberalne sympatie - przyjaciel i współpracownik Jana Pawła II, który potwierdził istnienie "łagodzących okoliczności, kiedy to grzech śmiertelny (grzech, który w innych okolicznościach byłby śmiertelny) staje się grzechem lżejszym, jedynie powszednim. Istnieją zatem przypadki, w których osoby rozwiedzione i ponownie związane cywilnym małżeństwem mogą zostać uznane (przez spowiednika i po odpowiednim duchowym rozeznaniu) za żyjące w łasce Bożej, a zatem zasługujące na przyjęcie sakramentów. Wydaje się to zdumiewającą nowością, ale jest to doktryna całkowicie, ośmielę się powiedzieć: granitowo wręcz tradycyjna".
W grudniu 2016 roku kardynał Burke wystosował wobec papieża Franciszka ultimatum. Purpurat ogłosił w kilku wywiadach, że jeśli Ojciec Święty nie odpowie na dubia w kwestii Amoris laetitia, on bezpośrednio po świętach Bożego Narodzenia dokona "formalnego upomnienia" papieża. Również w tym przypadku ostrzeżenie - a raczej rzucenie wyzwania - dokonuje się poprzez publiczne wypowiedzi w mediach. Burke, który jest kanonistą, odwołuje się wciąż do "formalnego upomnienia", jak gdyby chodziło o kanonicznie ustanowioną i tradycyjnie stosowaną instytucję. "Upomnienie papieża to w Kościele starożytna instytucja" - wyjaśnia. Zaraz potem niebezpośrednio porównuje siebie do świętego Jana Fishera z Anglii, żyjącego w czasach króla Henryka VIII: "To był jedyny biskup, który podtrzymywał prawdę wiary, który bronił Chrystusa i jego Świętego Kościoła". Wielu uczonych wskazuje jednak, że w historii Kościoła nie da się odnaleźć aktów "formalnego upomnienia" wobec papieża, odnoszących się do spraw doktrynalnych. Zupełnie inny jest przypadek prośby o wyjaśnienia, a nawet ewentualne przedstawienie papieżowi skargi podczas dyskusji na konsystorzu, która nie będzie upubliczniona.
Dogmat, którego nie ma
Mijają święta Bożego Narodzenia, a formalne upomnienie nie nadchodzi.
O północy 23 września 2017 roku zostaje natomiast opublikowane, choć nie przez Burke’a czy pozostałych trzech kardynałów, correctio filialis, "synowskie upomnienie", oczywiście zapowiedziane przez sieć antybergogliańskich mediów za pośrednictwem Twittera. W zamyśle sygnatariuszy correctio ta stanowi "formalne upomnienie" papieża. (…).
Autorzy correctio stwierdzają, że "za pomocą słów, czynów i zaniechań oraz poprzez fragmenty dokumentu Amoris laetitia Wasza Świątobliwość wsparł bezpośrednio lub pośrednio (z jaką świadomością, nie wiemy i nie chcemy osądzać) następujące fałszywe i heretyckie twierdzenia, propagowane w Kościele zarówno poprzez urząd publiczny, jak i akty prywatne". Po tym wstępie następuje lista siedmiu domniemanych fałszywych stwierdzeń, których papież w istocie nigdy nie wypowiedział. Sygnatariusze rekonstruują je na podstawie własnej interpretacji Amoris laetitia i innych wystąpień Franciszka.
Pomimo uruchomienia wielojęzycznej strony internetowej i setek podpisów złożonych przez Internet correctio nie wydaje się powodować szczególnego poruszenia wśród wiernych. Tekst wyraźnie oskarża papieża o herezję, ale niektórzy, (…), zaprzeczając rzeczywistości faktów, obrażając inteligencję czytelników i uciekając się do kurialnej sofistyki, próbowali temu zaprzeczyć. Jakby powiedzenie, że papież bezpośrednio lub pośrednio głosi "fałszywe i heretyckie twierdzenia", nie znaczyło tego, co oznacza.
Po dubia i correctio przychodzi kolej na professio. Na początku stycznia 2018 roku ten sam co zwykle krąg mediów publikuje Wyznanie niezmiennych prawd dotyczących sakramentalnego małżeństwa. (…) Professio, oczywiście przeciwne jakiejkolwiek możliwości udzielenia sakramentów osobom rozwiedzionym i żyjącym w drugim związku, stanowi próbę zdogmatyzowania nauki, która w rzeczywistości nigdy nie uzyskała rangi dogmatu. Najbardziej innowacyjna teologicznie część dokumentu to stwierdzenie, że nie tylko nauka o nierozerwalności małżeńskiej, ale również o sakramentalnej dyscyplinie małżeństwa "zawartego i skonsumowanego" (ratum et consummatum) jest "niezmienna" i należy do kategorii dogmatów wiary. Kościelni dostojnicy uważają, że do dyscypliny sakramentalnego małżeństwa "w pełni stosuje się" sens poniższego oświadczenia zawartego w bulli Inneffabilis Deus papieża Piusa IX: "Kościół Chrystusowy, ten czujny stróż powierzonych sobie dogmatów oraz ich obrońca, niczego z nich nigdy nie ujmuje, niczego nie dodaje". Jednak według tradycyjnego nauczania dyscyplina sakramentów nie jest uważana za niezmienny dogmat, ale należy do władzy ustawodawczej powierzonej Kościołowi tak, aby w zmieniających się okolicznościach historii mógł udzielać sakramentów w sposób najbardziej odpowiedni i pożyteczny dla dobra dusz". (…)
Papież popadł w herezję
To jednak nie koniec naszej listy. Ze względu na brak spodziewanych rezultatów dubia, correctio i professio ci sami protagoniści próbują ponownie zdyskredytować Franciszka za pomocą declaratio, mając nadzieję, że użycie jeszcze jednego łacińskiego słowa w końcu doprowadzi do pożądanego wstrząsu. Tak więc 7 kwietnia 2018 roku, podczas konferencji zorganizowanej w Rzymie przez Stowarzyszenie Przyjaciół Kardynała Caffarry, odbywa się publiczne odczytanie owej deklaracji. (…)
"Ze względu na sprzeczne interpretacje adhortacji apostolskiej Amoris laetitia udziałem wiernych na świecie stał się rosnący zamęt i dezorientacja. Nagląca prośba około miliona
wiernych, ponad dwustu pięćdziesięciu uczonych, a nawet kardynałów o wyjaśniającą odpowiedź Ojca Świętego na te pytania nie została dotąd wysłuchana - czytamy w Declaratio odczytanej na zakończenie konferencji przez Giampaola Barrę. - W obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa, w jakim znalazła się wiara i jedność Kościoła, my, ochrzczeni i bierzmowani członkowie ludu Bożego, powołani jesteśmy, aby potwierdzić naszą katolicką wiarę". Tekst oczywiście skupia się na zanegowaniu możliwości jakiegokolwiek otwarcia na rozwiedzionych żyjących w drugim związku.
Charakterystyczna jest wypowiedź kardynała Burke’a, który stwierdził: "Jak pokazuje historia, możliwe jest, by biskup Rzymu, sprawując pełnię władzy, popadł w herezji lub porzucił swój podstawowy obowiązek chronienia i wspierania jedności Kościoła, kultu i dyscypliny. A ponieważ nie może on być przedmiotem postępowania sądowego, należy naprawić tę sytuację zgodnie z prawem naturalnym, Ewangelią i Tradycją kanoniczną, czyli poprzez procedurę w dwóch etapach: po pierwsze, wskazanie domniemanego błędu lub zaniechania obowiązku powinno być skierowane bezpośrednio do papieża, a następnie, jeśli nadal nie udziela on odpowiedzi, powinna zostać złożona publiczna deklaracja".
Biskup Schneider zadbał o przypomnienie, że Stolica Piotrowa może być atakowana przez szatana: "Przez cały bieg historii szatan nieustannie atakuje Kościół i Stolicę Piotrową. W rzadkich przypadkach doświadczała ona nawet tymczasowego zaćmienia papieskiego magisterium, kiedy niektórzy papieże wydawali niejednoznaczne stwierdzenia doktrynalne, wprowadzając zamieszanie w życiu wspólnoty".
W rzymskim spotkaniu i odczytaniu Declaratio wziął udział - siedząc na widowni w pierwszych rzędach - także Alessandro Minutella. Ten suspendowany ksiądz z diecezji Palermo twierdzi, jakoby słyszał głosy i miał wizje o nadprzyrodzony charakterze, i nie uznaje Franciszka za prawdziwego papieża, lecz za fałszywego proroka: "Ten piekielny smok, czarna bestia, fałszywy prorok. Fałszywy prorok to Bergoglio".
Ale nawet to ostatnie publiczne oświadczenie nie przynosi pożądanego efektu. Próba impeachmentu nie powiedzie się i tym razem. Godne zauważenia są słowa kardynała Burke’a, który chwilowo przypomniał sobie o swoim prawniczym wykształceniu i powiedział, że biskup Rzymu nie może być poddany procesowi sądowemu. Świadomość ta zaniknie po rozpoczęciu operacji Vigano.
Skomentuj artykuł