Franciszku, posłuchamy cię innym razem?

(fot. Grzegorz Gałązka/galazka.deon.pl)
Małgorzata Szewczyk / Przewodnik Katolicki

Jana Pawła II słuchaliśmy, ale go nie słyszeliśmy. Benedykta XVI podziwialiśmy za głębię myśli teologicznej, zatrzymując się jednak często na powierzchni wypowiadanych przez niego słów. A jak będzie z papieżem Franciszkiem?

Wraz z wyborem nowego następcy św. Piotra w mediach pojawiło się wiele zdjęć z czasów, gdy był on znany jako kard. Jorge Mario Bergoglio. Kardynał znad La Platy odprawiający Mszę św., siedzący w wagoniku metra, z koszulką ulubionej drużyny piłki nożnej San Lorenzo de Almagro, wizytujący osiedle slumsów w Buenos Aires, umywający nogi młodym mężczyznom podczas Mszy św. w Wielki Czwartek, rozmawiający z wiernymi... Wszystkie te ujęcia bezsprzecznie kreślą obraz człowieka niezwykle bezpośredniego, komunikatywnego, prostego, a przede wszystkim bliskiego zwykłym ludziom, kardynała "bez pompy". Już dziś widać, że papież Franciszek będzie się starał przenosić dotychczasowy styl życia na watykańskie warunki, ale znacznie ważniejsze wydają się być jednak jego poglądy na współczesne palące problemy Kościoła i świata.

Nowy papież - "wielkie rozczarowanie"

Ci, którzy jeszcze przed konklawe liczyli na znaczący przełom, marzyli o rewolucyjnych zmianach dotyczących nauki moralnej Kościoła, zwłaszcza etyki seksualnej, akceptacji antykoncepcji, aborcji, legalizacji eutanazji, związków jednopłciowych, kapłaństwa kobiet czy zniesienia celibatu, są zapewne bardzo rozczarowani i zawiedzeni. Kościół przyjął naukę Chrystusa w tych sprawach już dwa tysiące lat temu, stąd wysuwanie postulatu zniesienia tej czy innej kwestii czy zmiany stanowiska jest nie do przyjęcia. Nie inną postawę reprezentuje też papież Franciszek. Lektura wystąpień i homilii kard. Bergoglia wszelkiej maści "postępowców" może przyprawić o ból głowy. Możemy być pewni, że Franciszek będzie radykalny, ale radykalizmem rad ewangelicznych.

Duszpasterski styl bycia kardynała z Buenos Aires znajduje rezonans w jego słowie mówionym. To nie jest teoretyk oderwany od rzeczywistości, głoszący niezrozumiałe definicje dobra i zła, ale praktyk na co dzień żyjący i głoszący ducha Ewangelii. Tym, co w szczególny sposób zwraca uwagę, jest jego wrażliwość na konkretne problemy społeczne, znajomość trudności, z którymi borykają się konkretni ludzie, wnikliwa analiza współczesnych zagadnień, stawanie po stronie słabych i odrzuconych, głośne wołanie o sprawiedliwość społeczną,  nieustanne odwoływanie się do słów Chrystusa i wskazywanie roli, jaką powinien odegrać Kościół i katolicy. Kard. Bergoglio w bezkompromisowy sposób piętnuje grzech, co nierzadko stawia go w opozycji do piastujących władzę. Kiedy w 2001 r. w Argentynie dochodzi do eskalacji nabrzmiałego od lat 90. kryzysu, ludzie wychodzą na ulice i dochodzi do poważnych zamieszek, kardynał wzywa do sprawiedliwego rozłożenia ciężarów i odrzucenia przemocy. Przewodniczy Mszy św. w sanktuarium maryjnym w Lujàn w intencji przezwyciężenia kryzysu w ojczyźnie, organizuje okrągły stół polityków, organizacji społecznych i związków zawodowych.

Ostro upomina tych pierwszych, by nie igrali z poczuciem braku solidarności społecznej. Rok później, w czasie kampanii wyborczej, wzywa liderów partii, aby "najpierw wyznali swoje grzechy, a dopiero potem składali nowe obietnice wyborcze". Do tematu niesprawiedliwości społecznej będzie wracał wielokrotnie, apelując o przezwyciężenie tego problemu: "Sprawiedliwość społeczna zakazuje, aby jedna klasa wykluczała inną z udziału w dobrach. Wymaga, aby bogactwa, których stale przybywa dzięki rozwojowi gospodarczo-społecznemu, były rozprowadzane między wszystkie osoby i klasy ludzi (...)". "Nauka społeczna Kościoła głosi, że można utrzymywać prawdziwe ludzkie stosunki przyjaźni i uspołecznienia, solidarności i wzajemności nie tylko poza nią lub «po» niej". Już jako papież Franciszek powie podczas spotkania z korpusem dyplomatycznym: "Nie można budować mostów między ludźmi, zapominając o Bogu. Nie można przeżywać prawdziwych więzi z Bogiem, zapominając o innych". Słowa te zresztą były mottem jego posługi jako biskupa, a potem kardynała. W swoich wystąpieniach przestrzegał przed zgubnym gromadzeniem pieniędzy przesłaniającym istotę pracy i godności osoby ludzkiej, wpływem konsumpcjonizmu, piętnował niewolnicze warunki pracy, nienasyconą pogoń za pieniądzem, wykorzystywanie nieletnich, wykluczenie społeczne, zgubne skutki globalizacji. Jeszcze dwa lata temu mówił głośno o panującym wciąż w Argentynie niewolnictwie, mając na myśli pracę na czarno za niewielkie pieniądze. "Kryzys gospodarczo-społeczny i późniejszy wzrost ubóstwa ma swe przyczyny w polityce inspirowanej formami neoliberalizmu, uważającymi gwarancje i prawa rynku za bezwzględne parametry ze szkodą dla godności osoby i narodów" - mówił w 2009 r. podczas seminarium o "Zadłużeniu społecznym".

Wyważyć drzwi Kościoła

Wykorzystywał swoją pozycję społeczno-urzędową do upominania się o najbardziej poszkodowanych i bezbronnych. Niemal w każdym jego przemówieniu czy homilii powtarza się imperatyw miłości bliźniego. Znaczące miejsce w jego pasterskim nauczaniu zajmuje opcja na rzecz ubogich i inicjatywy charytatywne. Wielokrotnie apeluje o towarzyszenie drugiemu człowiekowi w jego codzienności, a zwłaszcza w cierpieniu czy biedzie. To ona - jego zdaniem - "może rozpalić ogień miłości dobroczynnej". Miłość z kolei ujawnia się w relacjach, "kiedy dbamy o potrzeby naszych braci, tak jak to zrobił dobry Samarytanin, głosimy i objawiamy królestwo". Nie obawia się głośno mówić o potrzebie walki z pokusami współczesności, które deprawują człowieka i niszczą w nim pokłady dobra i piękna. Wyraźnie mówi "nie" duchowi świata. Podkreśla konieczność walki z kartelami narkotykowymi i strukturami mafijnymi, przez które młodzi stają się ofiarami używek, tracą sens życia, a nierzadko i samo życie. Kard. Bergoglio dał się poznać jako zdecydowany przeciwnik aborcji i eutanazji. "Troska o życie pociąga za sobą obowiązek dbania o siebie nawzajem - o najmniejszego, którego ledwie widać na USG, i o najstarszego (...)". Głosi kulturę życia przejawiającą się w praktyce: w towarzyszeniu małemu dziecku, dbaniu o wykształcenie młodzieży i opiece nad chorym starcem w szpitalu. Trzy lata temu zaangażował się w działania przeciwko ustawie o przywilejach małżeńskich dla par jednopłciowych, a prawo do adopcji przez nich dzieci nazwał wprost dyskryminacją i krzywdzeniem nieletnich.

Ma też jasne i sprecyzowane poglądy na rolę Kościoła we współczesnym świecie. Chce, by był on Kościołem "otwartych drzwi" w pełnym tego słowa znaczeniu. Kard. Bergoglio duże znaczenie przykładał do nowej ewangelizacji. Wielu mieszkańców Buenos Aires przypominało w mediach, że ich kardynał zainicjował nowy sposób głoszenia Ewangelii. Nie tylko wysłał świeckich i duchownych, by chodzili od domu do domu i mówili o Jezusie, ale sam podjął tę praktykę. Mówił wprost: "Najgorsze, co się może spotkać Kościół, to popadnięcie w «duchową» doczesność". Kościół - jego zdaniem - powinien być obecny na ulicach, bo "musimy wychodzić ludziom naprzeciw i mówić im, że Jezus żyje dla nich (...) nawet jeśli czasem wyglądać będziemy jak wariaci".  Bliskość wydaje się być słowem kluczem jego posługi. Skoro Bóg jest blisko swojego ludu, to chrześcijanie nie mogą nie czynić tego samego. Sam zresztą dawał temu przykład. Odwołuje się w swoich wystąpieniach do własnych doświadczeń, rozmów z konkretnymi ludźmi: młodymi rodzicami, starszą kobietą, matką poszukującą swej córki porwanej przez handlarzy ludźmi...

Prostota, klarowność myśli, komunikatywność przesłania są bez wątpienia atutem jego wystąpień. Ten sam styl zdaje się, że już przełożył na homilie i przemówienia jako biskup Rzymu. Na razie otwarte pozostają pytania: czy i kiedy doczekamy się pierwszej encykliki? Niektórzy uważają, że program tego pontyfikatu realizuje się przez sam wybór imienia. Jana Pawła II słuchaliśmy, ale nie go słyszeliśmy. Benedykta XVI podziwialiśmy za głębię myśli teologicznej, zatrzymując się jednak często na powierzchni wypowiadanych przez niego słów. A jak będzie z papieżem Franciszkiem? Kard. Bergoglio mówił o sprawach trudnych i niewygodnych dla piastujących władzę i możnych tego świata, odwoływał się do wartości dawno już zapomnianych czy wręcz odrzuconych przez współczesność. Czy po pierwszych gestach i zachłyśnięciu się "nowym" stylem biskupa Rzymu słowa Franciszka będą dla nas tak trudne, że powiemy jak Ateńczycy św. Pawłowi: posłuchamy cię innym razem? 

Cytaty w tekście pochodzą z: Papież Franciszek, Kard. Jorge Maria Bergoglio, "Chciałbym Kościoła ubogiego dla ubogich", Kraków 2013.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Franciszku, posłuchamy cię innym razem?
Komentarze (8)
PF
parafraza franciszkanska
11 kwietnia 2013, 03:17
Ludzie to by wybrali kardynala z Mediolanu ,ale Duch Swiety nakierowal kardynalow a Franciszka ,bo trzeba Kosciol Chrystusa ratowac .Taki bieg wydarzen przemawia do mnie i umacnia mnie.
A
Asx
10 kwietnia 2013, 22:50
"nawet jeśli czasem wyglądać będziemy jak wariaci" - i to mi wystarczy :)
N
NN
10 kwietnia 2013, 21:46
JP2 powiedział, krzyczał wręcz (jakos tak): przestańcie mi klaskac, zacznijcie mnie sluchać 
B
biblista
10 kwietnia 2013, 21:18
Oczywiście zdajesz sobie sprawę bbh, że diakonisy opisna na kartach NT należały do porządku charyzmatycznego a nie sakramentalnego.
B
bbh
10 kwietnia 2013, 20:56
Co do celibatu kościół nie przyjął tej nauki 2 tys. lat temu, prosze nie kłamać. Kobiety co prawda nigdy nie były kapłankami ale diakonisami i owszem.
AC
Anna Cepeniuk
10 kwietnia 2013, 20:19
Papież JP II powiedział również.......... " Nie  będe do was mówił, bo mnie niesłuchacie".. O ile dobrze pamietam to w Krakowie, kiedy zachorował i nie mógł przewodniczyć Eucharystii.......
J
Jimi
10 kwietnia 2013, 17:59
Szarazan, a czy to nie Jan Paweł II powiedział "Słuchacie mnie, ale czy mnie   s ł y s z y c i e ?"
S
szarazan
10 kwietnia 2013, 17:11
Jeśli już, to Jana Pawła II słyszeliśmy, ale nie słuchaliśmy - istotna różnica