Gdzie się podziało Boże Narodzenie?

(fot. flickr.com)
Krzysztof Ołdakowski SJ

Zbliżają się najradośniejsze ze świąt. Czy przy ogromnej presji rynku rozbudzającego skłonności do konsumpcjonistycznego stylu życia uda się obronić najgłębsze treści Bożego Narodzenia?

Bardzo skrócił się w sensie kulturowym czas oczekiwania na Boże Narodzenie. Zagubiliśmy piękno liczenia dni dzielących nas od tego niezwykłego, nieporównywalnego z innymi wydarzenia, które wyraża tęsknotę na Bogiem, za nieskończonością, za światem przemienionym i pojednanym. Kiedy wszystko dane jest od razu, człowiek nie potrafi czekać i wsłuchiwać się w ciche kroki Zbawiciela, który przychodzi, aby odrodzić nasz zagubiony i zmęczony świat.

Komercja i realizm Wcielenia

Ledwie po Zaduszkach przygasną znicze nagrobkowe, zaczynamy oddychać atmosferą świąt. Ulice zapełniają się kolorowymi lampkami, na głównych placach wyrastają drzewa choinkowe, w centrach handlowych snują się tłumy Mikołajów. Znani artyści ruszają w trasy koncertowe z kolędami wykonywanymi w nowych aranżacjach. Pojawia się wiele promocji artykułów, które kuszą atrakcyjnymi cenami. Banki zachęcają do korzystania z oprocentowanych nisko kredytów na zorganizowanie wystawnych świąt. Czy Boże Narodzenie nie staje się coraz bardziej świętem reklamy?
Okres Bożego Narodzenia to nie tylko przestrzeń dla promocji towarów. Coraz częściej różne symbole i tradycje świąteczne stają się jej nośnikiem. Zaczyna się od samego stołu wigilijnego, który gromadzi najbliższą rodzinę na wspólnym świętowaniu. Romantyczny, zimowy nastrój z kominkiem i choinką w tle bardzo sprzyja skutecznej reklamie produktów mogących ożywić więzi rodzinne. Firmy zachęcają do zakupu prezentów, które odmienią życie całej rodziny: pogłębią szczęście, wzmocnią siły oraz zdrowie.
Święta Bożego Narodzenia są czasem wspólnego oglądania telewizji, która proponuje nam zwykle dobrze znane i wesołe filmy fabularne. Profesor Wiesław Godzic zauważył, że być może ta konsumpcjonistyczna wspólnota zbudowana przez religijny rytuał jest ostatnią szansą na współczesne przeżywanie wartości wyższych i poddanie się poważnym refleksjom...
Trzeba jednak przyznać, że wszelkie działania związane z wymiarem zewnętrznym świętowania Bożego Narodzenia zyskują głęboki sens. Tajemnica Wcielenia Syna Bożego jest wywyższeniem ludzkiej natury i podniesieniem na poziom nieba całej ziemskiej rzeczywistości. Gotowanie, obdarowywanie prezentami oraz biesiadowanie są wyrazem świętowania przyjścia Jezusa Chrystusa na ziemię. Wielu ludziom odpowiada manichejska wizja rzeczywistości, w której to, co cielesne i materialne, jest czymś gorszym, by nie powiedzieć nieczystym. Są pełni podejrzliwości wobec wszystkiego, co ziemskie. Ciało z jednej strony jest otaczane kultem. Ludzie odwiedzają kluby fitness i siłownie, podejmują drakońskie diety, żeby zrzucić zbędne kilogramy, niektórzy nawet - niezadowoleni ze swego wyglądu - poprawiają naturę poprzez operacje plastyczne. Z drugiej strony nierzadko czujemy ciężar cielesności, gdy musimy się zmagać z chorobami, pokusami i starością.
Potrzeba bez wątpienia popularyzacji teologii Wcielenia, która ukazuje, że Bóg nie mieszka w zaświatach, ale uczestniczy w codziennym życiu. Nie można wznieść muru oddzielającego niebo od ziemi, tego, co cielesne, od tego, co duchowe. Ciało nie jest tylko “ciałem". To my jesteśmy ciałem. Jesteśmy jednością duchowo-cielesną. Pan Bóg stworzył nas całych na swój obraz i podobieństwo. Nasza relacja z Nim może również wyrażać się przez nasze gesty, taniec oraz dotyk, czyli przez ogromnie bogatą mowę ciała.
Problem z Bożym Narodzeniem zaczyna się wtedy, gdy całkowicie traci ono duchowy fundament i zostaje sprowadzone wyłącznie do obżarstwa, sprzątania oraz zakupów. Istnieje w przeżywaniu świąt zdrowe napięcie, które warto jest utrzymać. Było ono obecne już w początkach chrześcijaństwa. Pierwsze herezje negowały nie tyle bóstwo Chrystusa, ile Jego prawdziwe człowieczeństwo. Wydawało się wielu ludziom, że Bóg jest zbyt wielki, żeby zamknąć się w ludzkim ciele. Tymczasem oryginalność chrześcijaństwa polega na tym, że jest ono religią wcielonego Słowa, które zamieszkało pośród ludzi.

Obrona bożonarodzeniowych symboli

Czasami zadaję sobie pytanie, czy pomimo ogromnej presji rynku obronimy w Bożym   Narodzeniu to, co jest jego najgłębszą treścią? Dlatego ważne pozostaje popularyzowanie w ciekawy sposób najistotniejszych treści świątecznych. Adwent próbuje obronić się porannymi roratami, które gromadzą szarym świtem w naszych miastach i wioskach wiele osób. Mobilizacja do wcześniejszego wstawania przez niecałe cztery tygodnie nie powinna być szczególną uciążliwością. Wzrusza nas wysiłek dzieci, które przed pójściem do szkoły spieszą do kościoła z własnoręcznie wykonanymi lampionami. One z racji swojej spontanicznej otwartości łatwiej dają się porwać tęsknocie oczekiwania na najwspanialszego gościa. Warto dać się wciągnąć w tę dziecięcą wędrówkę na spotkanie z Bogiem.
Kilka lat temu powołaliśmy w katolickich programach telewizyjnych kryzysowy sztab obrońców św. Mikołaja. Celem była promocja prawdziwego oblicza świętego biskupa z Miry, który żył na przełomie III i IV wieku. Zasłynął jako opiekun i orędownik ubogich. Dzisiaj Mikołaj stał się rubasznym krasnalem z czerwonym nosem, który w wielkich saniach ciągniętych przez renifery odwiedza dzieci. Wszelkie pytania o miejsce, z którego przybywa, są bezzasadne. Święty nie jest związany prawami czasu i przestrzeni, więc równie dobrze może przybywać z Alaski, Antarktydy i z Laponii. Jest postacią z innego świata, która zstępuje na ziemię.
W okresie świątecznym próbuje się coraz częściej przybliżyć symbolikę świąt żywymi szopkami, będącymi ilustracją ewangelicznego przekazu o Bożym Narodzeniu. W tych obrazach uczestniczą ludzie i zwierzęta. Tradycyjne wielkie szopki stałe i ruchome są rzeźbione przez znanych artystów. Nigdy nie zapomnę znakomitej szopki Józefa Wilkonia, która stanęła przy kościele na Bielanach, a potem przed Zachętą na wystawie prac artysty.
Kiedy przeżywamy Boże Narodzenie w XXI wieku, może się w nas budzić tęsknota za dawnymi czasami, w których zachowany był naturalny i tradycyjny rytm świętowania. Jestem przekonany, że Boże Narodzenie przetrwa, jeśli wciąż na nowo będziemy zachwycać się tajemnicą Wcielenia. To ona nadaje wyższy sens przepisom na potrawy wigilijne oraz milionowym nakładom płyt z kolędami dołączanych do świątecznych wydań naszych gazet.

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gdzie się podziało Boże Narodzenie?
Komentarze (16)
TO
~Tomasz Ostański
16 grudnia 2020, 23:34
Jeszcze dziewięć lat temu można było zachwycać się szopką Józefa Wilkonia na Bielanach. Dziś poprawnie jest zachwycać się „dziełem sztuki współczesnej, mającej jednak swe korzenie w tradycyjnej obróbce ceramiki właściwej dla Castelli. Dzieła uczniów i nauczycieli dawnego Instytutu Sztuki „F.A. Grue” wystawione na pl. Św. Piotra. To takie „znaki nadziei i ufności dla całego świata”. „Co robi Darth Vader w szopce?” i „Gdzie się podziało Boże Narodzenie?” - to naprawdę dobre pytania.
A
andrzej
24 grudnia 2014, 22:00
Ile jest w nas z Chrystusa i ile się tej nocy nowego narodzi? Boża tajemnica, a może przeznaczenie, którego oczyma nie widać. Możemy zastanowić się, ile razy w ostatnim roku byliśmy dla drugiego człowieka miłosierni, chojni, dobrotliwi i uczynni oraz wychodziliśmy z radą i pomocą ku potrzebującym. Z tego rachunku można odczytać jak bardzo zbliżyliśmy się do Boga, stając się Chrystusem miłującym i miłosiernym. I mimo, iż żadnych cudów nie mamy mocy czynić tak jak On, to sama postawa może wyrażać przynależność do Niego lub oddalenie. W te święta jak to słusznie już zauważył Alfista, Chrystus ma się ponownie narodzić w naszych sercach, czyli przestrzeni ducha wyższego od duszy. I choć z perspektywy ludzkiego umysłu jest to niepojęte, to każdy z nas posiada dziedzictwo ducha, który odrodzić się może jedynie za sprawą Boga. To mają być święta ducha, a nie ciała! Żyjmy więc więcej wede ducha, a mniej wedle ciała. I pomimo, iż komercja zagłusza nasze duchowe źródło mocy, Bóg wciąż powołuje narodziny ducha w wielu ludziach. Bądźmy otwarci na Bogai i Jego narodziny w naszych sercach.
G
gng
21 grudnia 2014, 17:29
Odrobina poetyckiej tęsknoty za legendarnymi, minionymi a "naturalnymi" - rytmami świętowania? Autor może nie pamiętać harówki przy trzódce (naturalnej dla 90% populacji z połowy ubiegłego wieku) i tyrania w fabrykach na trzy zmiany naturalne dla 75% przed trzydziestu laty,(w Wigilię obowiązywała norma 6 godzin zamiast ośmiu, więc 3 zmiana kończyła o północy).
G
goo
21 grudnia 2014, 18:08
100% popieram. Rzewne wspomnienia a rzeczywistość była inna.
E
Ewa
21 grudnia 2014, 13:15
Komentarze z 2009 i 2010 roku. Czyli artykuł "odgrzewany kotlet". Najgorsze w tym, ze nic sie  nie zmieniło.....może KK tez popiera komercje?
S
skierka
21 grudnia 2014, 13:11
1. Z artykułu to wprost nie wynika , ale Autor zapewne pragnie aby ateiści świętowali BOŻE Narodzenie jakby byli wierzącymi,bez wiary W Boga to niemożliwe. 2.Z kontekstu można wywnioskować ,że jest On przeciwko komercjalizacji świąt za naturalnym adwentowym oczekiwaniem, tylko czy to poważne podejście ? Jeżeli ktoś chce dekomercjalizacji świąt  rezygnacji "z kopa św. Mikołaja " [ koniunktura ] to siłą rzeczy musi ingerować w MECHANIZMY WSP. EKONOMII wtedy takie podejście można nazwać poważnym, jeśli tego nie robi próżne jest wygłaszanie pobożnych życzeń. 3.Czy można ? a dlaczego nie ? apostołowie którzy znali Chrystusa osobiście wcale się przed tym nie bronili i utworzyli NIEZALEŻNY OD PAŃSTWA RZYMSKIEGO SYSTEM SPOŁECZNO EKONOMICZNY. A dlaczego o tym piszę ? z tego i z innych artykułów  przenika głęboka wiara ,że da się kierować losami koscioła i świata ...samymi tylko słowami bez udziału pracy , tak jakby ktoś chciał załatać dziurawy dach samą tylko krytyką cieknącej na posadzkę wody . Porównanie słuszne ? chyba tak, bo Autor NIE PRZEDSTAWIŁ ŚRODOW ZARADCZYCH ,Co pomoże jakaś audycja religijna radiowa czy telewizyjna ?....nic, ekonomia jest silniejsza społecznie niż media . ot, takie narzekanie. 
P
pytajnik
21 grudnia 2014, 12:30
Mam pytanie do teologów, albo kogoś, kto by mógł to wiedzieć: która większa tajemnica: Wcielenia czy Odkupienia? Może Deon by miał w archiwach jakiś artykuł na ten temat?
D
darius110
21 grudnia 2014, 12:40
Gdyby nie było Wcielenia, nie byłoby Odkupienia. Jezus by nie zmartwychwstał, bo nie miałby ciała, które jest do tego konieczne. Wszystko jest w planie Bożym wspaniale poukładane. Szczęść Boże i pozdrawiam :)
P
pytajnik
21 grudnia 2014, 12:50
Dzięki, ale to mi nie wystarcza. Był tu gdzieś artykuł na temat, że Boże Narodzenie jest łatwiejsze w odbiorze. I ok, ale do której ewangelii łatwiej ułożyć homilię? do Zartwychwstania czy do prologu Janowego? O to mi chodzi. 
KN
kropka nad i
21 grudnia 2014, 21:36
tak, chyba nie ma sensu czegoś tu porównywać; Wcielenie było dla Odkupienia, to jest całość; jedna tajemnica...
A
andrzej
24 grudnia 2014, 22:22
A co ci po tajemnicach, których pojąć nie potrafisz? Obawiam się, iż podążasz ścieżką rozważań, które nie prowadzą do wzrostu ducha Bożego w swoim sercu. Już sami apostołowie kiedyś rozważali, który z nich jest większy, podążali więc podobną ścieżką. Do dziś jest to błędna ścieżka dzieląca na ważniejszych i mniej ważnych. Bóg jednak uczy poprzez wybranych np św. Faustynę, że nasze rozumowanie jest błędne, a podziały sztuczne.
A
Alfista
21 grudnia 2011, 08:46
Tak to dokładna analiza ojcze. Cóż dodać od siebie, prezenty też są ważne, myślimy o bliskich osobach, można dodatkowo otulić ich modlitwą jeżeli nie robimy tego na codzień. A najważniejsze by czekać na narodziny Chrystusa u siebie w sercu...
H
hmmm
23 grudnia 2010, 12:27
Niestety, centra handlowe sprowadzają Święta do bazarowo-odpustowej tandety.
Jadwiga
30 stycznia 2010, 08:32
Tak artykuł jest wspaniały. Tyle ze...przeczyta sie a życie toczy się dalej.I nic z tego nie wynika. Ja po prostu mówiac szczerze mam dosyc taklich Swiat, które zaczynaja sie juz w połowie listopada, dosyc Mikołajków bobasów albo mikołajków seksownych dziewczat, dosyc migającuch choinek juz od połowy listopada - i dziwnym trafem  do 27 grudnia ( 28 grudnia, kiedy jeszcze tradycyjne choinki winny byc w całej krasie, nie uswiadczysz nigdzie choinki ani lampki ani banieczki - jakby ktos chciał dostroic np na sylwestra.) Dosyc mam wystaw sklepowych z których sacza sie głosne "jingle bells" - a które słysze przechodzą mnie ciarki. Tak...rozumiem ludzi, którzy nie chca obchodzic swiat Bozego Narodzenia i uciekają gdzies na wieś by od tego odpocząć. Od komercji oczywiscie. Ja sama marzyłam juz od połowy listopada aby te swieta jak najszybciej sie skonczyły. Wlasnie dlatego. Ostrzezenie! Zaraz zaczna sie grajace zajaczki i ozdobne jajka następnych Swiat. Zgoza!
30 stycznia 2010, 00:05
Może trochę w nieporę, ale muszę wypowiedzieć się na temat sposobu obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia. Moim zdaniem autor poruszył sedno problemu. Dzisaj Boże Narodzenie straciło swój religijny wymiar, stało się świętem zakupów. W dużek mierze znajduje to odzwierciedlenie w twierdzeniu, iż poszczególnych członków rodziny ma się z głowy po zakupie podarunku. Za taki stan odpowiadają media, które promują kupowanie, konsupcyjny styl życia. Banki i firmy zajmujące się sprzedażą traktują okres Świąt jako żniwa. Wiele z nas taki stan traktujemy jako normalny...
M
Mona
23 grudnia 2009, 11:30
 Dziękuję za bardzo prawdziwy artykuł. Jestem załamana tym, co widzę obok siebie...zalatani, zagadani, chyba zwariowali trochę...na szczęście u mnie w domku tego nie ma, my czekamy, wciąż czekamy...