Kard. Kasper: Kościół powinien być ludem nadziei [WYWIAD]
Kardynał Walter Kasper mówi o Synodzie Biskupów poświęconym rodzinie, o sakramentach dla rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach, o miłosierdziu, o obawach niektórych kardynałów i opozycji wobec papieża Franciszka.
Od czasu Soboru Watykańskiego II żadne zgromadzenie biskupów katolickich nie wywołało tak żywego zainteresowania, ani też kontrowersji, jak Nadzwyczajny Synod Biskupów poświęcony rodzinie, który rozpoczyna się 5 października w Watykanie. Choć program spotkania jest bardzo obszerny, zainteresowanie publiczne skupia się przede wszystkim na stanowisku, jakie ten synod oraz kolejny - mający odbyć się w październiku 2015 roku - zajmie wobec sytuacji rozwiedzionych katolików żyjących w nowych związkach małżeńskich oraz wobec kwestii dopuszczenia ich do sakramentu Eucharystii.
Jak wiadomo, papież Franciszek poprosił niemieckiego kardynała Waltera Kaspera, emerytowanego przewodniczącego Papieskiej Rady do Spraw Popierania Jedności Chrześcijan, byłego profesora uniwersyteckiego i biskupa diecezjalnego, a także autora cenionej książki na temat miłosierdzia, by wygłosił główny odczyt poświęcony rodzinie przed Kolegium Kardynałów, którzy w lutym br. odbyli spotkanie poświęcone właśnie tej sprawie. W jednej z części swojego długiego przemówienia, kardynał Kasper przewidywał możliwość postępu w kwestii osób rozwiedzionych, które zawarły ponowne małżeństwo. W toczącej się później dyskusji, do głosu doszły dwa zasadniczo odmienne teologiczne podejścia do tej kwestii.
Kilku kardynałów - wśród nich prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kardynał Gerhard Müller, a także prefekt Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej, kardynał Raymond Burke - wyraziło sprzeciw wobec zawartego w przemówieniu Kaspera otwarcia się na kwestię osób rozwiedzionych, które wstąpiły w nowe związki małżeńskie, jakkolwiek papież Franciszek publicznie pochwalił jego wykład.
Temperatura gwałtownie wzrosła krótko przed synodem, gdy pięciu kardynałów - w tym Müller i Burke - opublikowało książkę odrzucającą stanowisko Kaspera, a kardynał George Pell napisał przedmowę do innej publikacji w podobnym duchu. Wielu obserwatorów w Rzymie odczytało owe posunięcia jako wyraz zdecydowanej próby zakończenia dyskusji nad tym wrażliwym tematem, jeszcze przed rozpoczęciem synodu; inni dostrzegali w nich odpór dany papieżowi.
W tym kontekście jezuicki America Magazine oraz La Nación - czołowy argentyński dziennik - przeprowadziły 26 września wywiad z kardynałem Walterem Kasperem w jego rzymskim apartamencie, dopytując o jego postrzeganie opozycji oraz ścierających się wizji teologicznych, a także o oczekiwania związane ze zbliżającym się synodem.
Poniżej publikujemy tłumaczenie całego wywiadu:
Zbliżający się synod cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem, szczególnie w wymiarze możliwego otwarcia się na kwestie rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach małżeńskich katolików.
Owszem, to zainteresowanie sprawami Kościoła jest rzeczą jak najbardziej pozytywną i powinniśmy się nim cieszyć. Jednakże problemem jest fakt, iż niektóre media sprowadzają całość tematyki synodu do pytania o dostępność Komunii dla rozwodników żyjących w nowych związkach małżeńskich. Wachlarz zagadnień przygotowanych na synod jest znacznie szerszy i dotyczy wyzwań duszpasterskich związanych z życiem rodzinnym w dzisiejszych czasach. Problem osób rozwiedzionych, które zawarły ponowne małżeństwo jest jednym z wielu problemów, ale nie jedynym. Niektóre media dają do zrozumienia, że dojdzie do jakiegoś przełomu, na rzecz którego zaczynają toczyć swoistą kampanię. Ja również mam nadzieję, iż nastąpi odpowiedzialne otwarcie, niemniej pytanie to na razie pozostaje otwarte, a decyzję podejmie synod. W sytuacji tego typu fiksacji musimy zachować rozwagę, w przeciwnym razie, czeka nas wielkie rozczarowanie, gdyby do takiego otwarcia jednak nie doszło.
Wydaje się, że niektórzy kardynałowie i biskupi obawiają się tej możliwości otwarcia i dlatego odrzucają ją jeszcze przed zgromadzeniem synodalnym. Dlaczego zdaniem Księdza Kardynała pojawia się z ich strony tak wiele obaw w związku z postępem w kwestii dyscypliny Kościoła?
Sądzę, że obawiają się ‘efektu domina’, w którym jedna zmiana pociągnie za sobą kolejne. Tu właśnie tkwi przyczyna ich obaw. To wszystko wiążę się z ideologią i ideologicznym pojmowaniem Ewangelii, którą traktuje się jak kodeks karny.
Ale Ewangelia jest - jak to ujął papież Franciszek w adhortacji "Radość Ewangelii" (Evangelii gaudium), cytując św. Tomasza z Akwinu - darem Ducha Świętego złożonym w duszy wiernych i działającym przez miłość. Taka interpretacja jest zupełnie odmienna. Bowiem nie mamy tu do czynienia ze swoistym muzeum, lecz z żywymi realiami Kościoła, w którym musimy kroczyć razem z całym ludem Bożym i zważać na jego potrzeby. Następnie musimy dokonać rozeznania w świetle Ewangelii, która nie jest kodeksem ani doktryn, ani nakazów.
Oczywiście pojawia się jeszcze kwestia braku teologicznej hermeneutyki, ponieważ nie możemy tak po prostu brać jednego wyrażenia z Chrystusowej Ewangelii, po czym wyprowadzać z niego całą resztę. Potrzeba pewnej metody hermeneutycznej, by dostrzec całość Ewangelii i przesłania Jezusa, a następnie dokonać rozróżnienia między doktryną a dyscypliną, która może ulegać zmianom. W przeciwnym wypadku, moim zdaniem, mamy do czynienia z teologicznym fundamentalizmem, który nie jest katolicki.
Czy zatem chce Ksiądz Kardynał powiedzieć, że doktryny zmieniać nie wolno, ale dyscyplinę można?
Doktryna, o tyle o ile jest oficjalną i obowiązującą doktryną, zmieniać się nie może. Nikt nie przeczy nierozerwalności małżeństwa. Ani ja temu nie przeczę, ani też nie znam żadnego biskupa, który by temu przeczył. Jednak można zmienić dyscyplinę, która stosuje doktrynę do konkretnych, nieszablonowych i ulegających zmianom sytuacji. I dlatego dyscyplina również może ulegać zmianom, co miało już często miejsce i co widać w historii Kościoła.
Co czuł Ksiądz Kardynał, gdy dowiedział się o publikacji pięciu kardynałów, atakującej reprezentowane przez Księdza stanowisko?
Przede wszystkim, każdy ma prawo do swobodnego wypowiadania swojej opinii. Dla mnie to nie jest problem. Papież chciał otwartej dyskusji i jest to swoiste novum, bowiem dotychczas nie mieliśmy do czynienia z tak otwartymi dyskusjami. Teraz papież Franciszek jest na nie otwarty i myślę, że jest to zdrowa sytuacja, która bardzo pomaga Kościołowi.
Najwyraźniej niektórzy kardynałowie i biskupi żywią obawy, ponieważ - jak to ujął papież Franciszek - mamy do czynienia z pewną konstrukcją nauczania moralnego, która może runąć niczym domek z kart.
Tak, ponieważ jest to ideologia, a nie Ewangelia.
Pojawia się również strach przed otwartą dyskusją na synodzie.
Tak, ponieważ obawiają się, że wszystko runie. Jednakże należy pamiętać, że żyjemy w społeczeństwie pluralistycznym i dlatego dobrze jest, gdy Kościół prowadzi otwartą dyskusję, tak jak miało to miejsce podczas Soboru Watykańskiego II. Jest to również dobre dla wizerunku Kościoła, ponieważ Kościół zamknięty nie jest Kościołem zdrowym, ani też nie przyciąga do siebie żyjących w dzisiejszych czasach ludzi. Co więcej, gdy rozmawiamy na temat małżeństwa i rodziny, musimy wsłuchiwać się w głos ludzi żyjących tymi realiami. Pamiętajmy o ‘sensus fidelium’ (‘zmyśle wiary wiernych’). Nie można podejmować decyzji jedynie odgórnie, ze strony hierarchii Kościoła, a już na pewno nie można po prostu cytować starych tekstów z minionego wieku; trzeba zwrócić uwagę na dzisiejszą sytuację, dokonać rozeznania duchowego i wypracować konkretne rozwiązania. Myślę, że takie właśnie jest podejście papieża Franciszka, podczas gdy wielu zaczyna od doktryny, a następnie po prostu sięga do metody dedukcyjnej.
W pewien sposób Synod ten jest powtórką z Soboru Watykańskiego II.
Tak, sądzę, że sytuacja jest bardzo podobna. Tuż przed Soborem Watykańskim II rzymscy teologowie przygotowali wszystkie dokumenty i spodziewali się, że biskupi zjawią się, wyrażą aprobatę i po dwóch, trzech tygodniach będzie po wszystkim. Jednak tak się nie stało i myślę, że i tym razem tak nie będzie.
Włoski dziennik Il Mattino przytacza słowa Księdza Kardynała, w których wyraża Ksiądz opinię, iż prawdziwym celem tych ataków jest papież, a nie Ksiądz Kardynał.
Być może moja wypowiedź była nieco nierozważna, ale wielu ludzi też tak mówi; można to każdego dnia usłyszeć na ulicach. Osobiście nie chcę oceniać pobudek, jakimi kierują się inni. Nie ulega wątpliwości, że są ludzie, którzy nie do końca zgadzają się z obecnym papieżem, ale taki stan rzeczy nie jest zupełną nowością. Było tak w czasie Soboru Watykańskiego II; byli wówczas tacy, którzy występowali przeciw ‘aggiornamento’ Jana XXIII i Pawla VI, choć zapewne nie w tak zorganizowany sposób. Nawet kardynał Ottaviani, ówczesny prefekt Świętego Oficjum, był przeciwny intencjom wyrażanym przez soborową większość.
Wielu analityków uważa, że nie jest zbiegiem okoliczności fakt, iż książka ta ukazuje się dokładnie 1 października. Opór wobec Franciszka był od samego początku, ale ten obecny zdaje się mieć charakter bardziej zorganizowany.
Owszem, to jest problem. Sytuacja, w której w tak zorganizowany sposób pięciu kardynałów pisze tego typu książkę nigdy wcześniej nie zaistniała. Jest to sposób postępowania rodem ze świata polityki, ale nie przystaje do sposobu działania w Kościele. Tak działają politycy, ale w Kościele tak postępować nie powinniśmy.
W ostatnich tygodniach papież mówił, iż powinniśmy odczytywać znaki czasu. Chce, by również synod miał w tym udział.
Odczytywanie znaków czasu miało fundamentalne znaczenie dla Soboru Watykańskiego II. Nie wyobrażam sobie, by większość synodalna wystąpiła w tej kwestii przeciwko papieżowi.
Również w ostatnich tygodniach papież Franciszek wielokrotnie wracał do tematu miłosierdzia, podkreślając, iż duszpasterze muszą trwać blisko swojego ludu i wystrzegać się ‘zamykania umysłu’… Można by doszukać się w jego słowach odniesienia do ludzi podobnych do tych pięciu kardynałów, a także poparcia dla stanowiska Księdza Kardynała w kwestii miłosierdzia.
Myślę, że często mamy do czynienia z niezrozumieniem, czym jest miłosierdzie. Niektórzy sądzą, że miłosierdzie jest tanią łaską, chrześcijaństwem w wersji "light". Tak nie jest i myślę, że jest ono bardzo trudną cnotą; jego cena jest wysoka. Nie usuwa ono przykazań Pańskich, gdyż byłaby to niedorzeczność. Jako że miłosierdzie jest, zdaniem św. Tomasza z Akwinu, cnotą o znaczeniu zasadniczym, jest ono hermeneutycznym kluczem do interpretacji przykazań.
Niektórych zaskoczył fakt, iż papież wyznaczył do uczestnictwa w synodzie grupę bardzo konserwatywnych hierarchów.
Myślę, że zrobił tak, ponieważ chciał uniknąć krytyki w sytuacji, gdyby wybrał jedynie opowiadających się za jednym stanowiskiem. Papież chce otwartej dyskusji; chce, by druga strona również miała głos. Chce być uczciwy. Nie chce nikogo wykluczać, lecz stworzyć miejsce dla każdego tak, by wszyscy mogli wziąć udział w dyskusji. Chce każdego wysłuchać i dlatego każdy powinien móc wyrazić swoje zdanie. I myślę, że jest to bardzo pozytywne podejście.
W jego rozumieniu Bóg przemawia przez ludzi i ich rzeczywiste sytuacje.
Oczywiście, że tak. To właśnie jest teologiczna koncepcja z ostatniej księgi Nowego Testamentu: słuchajcie tego, co Duch Święty przekazuje Kościołom! Na synodzie powinno zaistnieć tego typu słuchanie oraz modlitewna atmosfera.
Wracając do tematu Komunii dla osób rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach małżeńskich, czy Komunia jest nagrodą dla tych doskonałych, czy też ma stanowić pomoc dla grzeszników?
Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Nikt tak naprawdę nie zasługuje na to, by przyjmować Komunię Świętą. Komunia ma działanie uzdrawiające. W sposób szczególny ludzie, którym przyszło zetknąć się z trudnymi sytuacjami, potrzebują pomocy łaski i sakramentów.
Biorąc zatem pod uwagę sakramenty, czy Ksiądz Kardynał sądzi, że ostatecznie decyzja powinna leżeć w gestii jednostki czy pary?
Nie. Sakramenty nie są wydarzeniami prywatnymi, lecz publiczną celebracją całego Kościoła. Dopuszczenie do Eucharystii dokonuje się poprzez chrzest, a w sytuacji popełnionego grzechu poprzez sakrament pokuty, czyli spowiedź i rozgrzeszenie. Rozgrzeszenie jest oficjalnym aktem Kościoła, aktem jurydycznym. Wobec tego osoby rozwiedzione i żyjące w nowych związkach małżeńskich powinny znaleźć sobie dobrego spowiednika, który towarzyszyłby im przez określony czas, a następnie, gdyby ten drugi związek cywilny okazał się solidny, wówczas ta na nowo wytyczona ścieżka kończyłaby się spowiedzią i rozgrzeszeniem. Rozgrzeszenie oznacza dopuszczenie do Komunii Świętej. Nie wychodzę z początku od kwestii dopuszczenia do Komunii, lecz od ścieżki pokuty; i nie oznacza to narzucania specjalnych aktów pokuty, ponieważ zazwyczaj osoby te już i tak bardzo cierpią; rozwód nie jest wcale łatwą sprawą. Wiąże się z cierpieniem. W tego typu trudnej sytuacji potrzebują pomocy łaski uzyskanej poprzez sakramenty, a jeśli żywią szczere pragnienie, by czynić cokolwiek w ich mocy, Kościół powinien szukać sposobów, by im pomóc na drodze sakramentalnej.
Mamy więc do czynienia z pewnym postępem w praktyce duszpasterskiej.
Zgadza się. Jest to praktyka duszpasterska zwieńczona praktyką sakramentalną. Ze swej natury Kościół jest rzeczywistością sakramentalną. Nie świadczy jedynie usług duszpasterskiego poradnictwa; udziela sakramentów, które mają swoją określoną wartość. Powiedzieć "rozgrzeszam cię" to zupełnie co innego, niż udzielić dobrej, ludzkiej rady. To tak, jakby powiedzieć: Bóg mówi tobie "tak" i ponownie cię przyjmuje; masz kolejną szansę.
Niektórzy przedstawili propozycję łatwiejszego i szybszego procesu stwierdzania nieważności małżeństwa. Papież powołał komisję mającą zbadać te procedury.
No cóż, są sytuacje, w których takiego unieważnienia można dokonać i stanowi ono rzeczywistą pomoc. Ale rozważmy przypadek pary, która była małżeństwem przez dziesięć lat i ma dzieci. W pierwszych latach była szczęśliwym małżeństwem, ale z takich czy innych przyczyn ich związek się rozpadł. Przecież to małżeństwo w rzeczywistości zaistniało, więc stwierdzenie, że z punktu widzenia prawa kanonicznego jest nieważne, jak dla mnie jest pozbawione sensu. Jest to abstrakcyjna konstrukcja kanoniczna. Jest to rozwód na sposób katolicki, a jednak nieuczciwy.
Na początku wywiadu Ksiądz Kardynał stwierdził, że istnieją obawy, iż w sytuacji otwarcia drzwi cała struktura moralna runie. Na synodzie w 1980 roku hierarchowie nie chcieli prawdziwej i swobodnej dyskusji, a ci, którzy mówili otwarcie zostali zmarginalizowani. Obecnie obawy wiążą się z tym, że otwarte stawianie sprawy może doprowadzić do różnych wniosków nie tylko na polu omawianej kwestii, lecz również w innych obszarach.
Zgadza się, mamy bowiem do czynienia nie tylko z rozwiedzionymi osobami żyjącymi w nowych związkach małżeńskich, lecz również ze związkami jednopłciowymi, tęczowymi rodzinami, rodzinami złożonymi z członków rodzin rozbitych, problemem gender i wieloma innymi problemami. Sądzę jednakże, że każda z tych sytuacji jest inna i przedstawia inny rodzaj problemu. Nie można przenosić argumentacji z jednej sytuacji na drugą. W każdej z tych kwestii potrzeba innego rodzaju argumentacji. Jeśli jednak do głosu dochodzi lęk, należy pamiętać, że jest on zawsze złym doradcą. Kościół nie powinien kierować się w swych działaniach lękiem. Kościół powinien być ludem nadziei.
Często duszpasterze chcą sprawować kontrolę nad życiem ludzi, co jest przejawem klerykalizmu. Nie ufają ludziom i dlatego nie szanują ich sumień. Rzecz jasna, musimy służyć ludziom wskazówkami zaczerpniętymi z Ewangelii i przypominać im o przykazaniach Pańskich, ale powinniśmy też ufać, iż Duch Święty działa w ludzkich sercach i sumieniach.
Proces przygotowawczy przed zbliżającym się synodem został zapoczątkowany zeszłorocznymi konsultacjami, które objęły cały świat. Następnie w lutym tego roku odbył się konsystorz i przygotowano Dokument Roboczy. Jakich owoców Ksiądz Kardynał oczekuje od synodu?
Są dwie fazy synodu, a tak naprawdę to nie ma jednego synodu, lecz jest proces synodalny. Myślę, ze głównym zamysłem papieża jest, by pierwszym krokiem synodalnym było wyjaśnienie ‘status quaestionis’ (faktycznej sytuacji dzisiejszej rodziny). Sądzę, że jest to istotne, ponieważ pewne kwestie w Azji lub Afryce różnią się od tych występujących w naszym, zachodnim świecie. Po wyjaśnieniu ‘status quaestionis’ będziemy mieli cały rok na przedyskutowanie problemów na poziomie Kościoła lokalnego, w diecezjach, parafiach i na konferencjach biskupich. Następnie po upływie roku biskupi powrócą na synod w październiku 2015 roku, by w komunii z papieżem podjąć konieczne i odpowiednie decyzje duszpasterskie.
Zatem ten rok między dwoma synodami ma istotne znaczenie.
Myślę, że bardzo istotne. W okresie tym biskupi będą mieli czas na rozmowę ze swoimi wiernymi. W swoich pałacach i rezydencjach będą spotykali się z ludźmi, słuchali ich oraz wsłuchiwali się w ‘sensus fidelium’, by móc ostatecznie podjąć decyzje.
W tym względzie ankieta była również ważna.
Przeprowadzenie tego typu ankiety było nowym sposobem wysłuchania. Dokument roboczy (Instrumentum Laboris), który został przygotowany na synod w znacznym stopniu różni się od poprzednich, będących doktrynalną wykładnią całości zagadnienia. Obecny natomiast jest streszczeniem, podsumowaniem odpowiedzi na kwestionariusz. Mamy nowy rodzaj synodu, procesu synodalnego angażującego cały Kościół.
Decyzja papieża Franciszka, by zaprosić cały Kościół do otwartej dyskusji na tematy dotykające życia wiernych, jest aktem prawdziwej odwagi.
Jest to akt odważny, nowy i moim zdaniem bardzo pomocny, ponieważ dotyka kwestii zdrowia Kościoła. Kościół, który nie może dyskutować na temat bieżących wydarzeń lub w którym członkowie nie mogą twarzą w twarz wypowiadać się w otwartej dyskusji jest Kościołem chorym. W tym kontekście również mass media mogą i powinny odegrać swoją rolę.
Wydaje się, że cała ta debata na temat osób rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach małżeńskich stała się kwestią, przez którą w istocie zachodzą w Kościele znaczne zmiany.
Tak, zmienia ona całą atmosferę i styl panujący w Kościele, a także sprawia, że w swym wizerunku Kościół staje się Kościołem dialogicznym. Początki tego można zauważyć w pragnieniu Jana XXIII, a także Pawła VI, które można dostrzec w jego pierwszej encyklice poświęconej dialogowi w Kościele.
W tych ostatnich tygodniach ponownie wracam do lektury słów Benedykta XVI, zawartych w jego słynnym przemówieniu skierowanym do Kurii Rzymskiej na temat hermeneutyki ciągłości w odniesieniu do Soboru Watykańskiego II. Ujął on to niezmiernie jasno: (jest) ciągłość zasad, ale brak ciągłości w stosowaniu doktryny do konkretnych sytuacji. Stwierdził, że mamy do czynienia z ciągłością nowości oraz brakiem ciągłości, ponieważ zasady powinny być stosowane do zmieniającej się rzeczywistości, tak jak to zrobiono w kwestii religijnej wolności (podczas tamtego Soboru).
Czy spodziewa się Ksiądz Kardynał jakichś rozstrzygnięć w czasie synodu?
Sądzę, że wiele zależy od sposobu, w jaki papież otworzy synod i od tego, co powie. Nie może nam podać na początku żadnego rozwiązania; w istocie nie powinien tego robić, ale może wskazać perspektywę, kierunek. Mam nadzieję, że w spokojnej i przyjaznej atmosferze będziemy rozmawiać o tych wszystkich problemach i sądzę, że osiągniemy szeroki konsensus, tak jak stało się to podczas Soboru Watykańskiego II.
Tłumaczenie dla DEON.pl: Łukasz Malczak
Fundamentalne dzieło kardynała Kaspera.
Od opisu osobistej drogi wiary począwszy, poprzez zasadnicze rozważania o eklezjologii, określeniu istoty Kościoła, znaczeniu Jezusa Chrystusa, na misji, dialogu i refleksjach na temat przyszłości Kościoła kończąc. Każdy z kolejnych rozdziałów przynosi szczegółowe omówienia, mnóstwo przypisów, a zarazem zaproszenie do dyskusji.
Książka znanego kardynała, byłego przewodniczącego Papieskiej Rady do Spraw Popierania Jedności Chrześcijan, to przekrojowa praca podejmująca najważniejsze zagadnienia dotyczące Kościoła Katolickiego. To nie tylko rzetelna, ale również otwarta na człowieka rozmowa w Kościele i o Kościele.
Obowiązkowa lektura dla każdego, kto zainteresowany jest historią, współczesnością i przyszłością Kościoła.
Skomentuj artykuł