Kościół i pojednanie z sąsiadami
Wspólne przesłanie Kościoła katolickiego w Polsce i Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego do narodów Polski i Rosji będzie trzecim dokumentem o pojednaniu z naszym sąsiadami, z którymi łączy nas szczególnie trudna historia.
Pierwszym było orędzie biskupów polskich do niemieckich z 1965 r. ze słynną formułą "przebaczamy i prosimy o przebaczenie", drugim zaś wydany 40 lat później List biskupów greckokatolickich Ukrainy i rzymskokatolickich Polski z okazji aktu wzajemnego przebaczenia i pojednania. Recepcja i znaczenie obu dokumentów dla procesu pojednania były różne, choć list Episkopatu Polski do niemieckich braci w biskupstwie powstał w zdecydowanie bardziej niekorzystnej i skomplikowanej sytuacji politycznej.
"Przebaczamy i prosimy o przebaczenie"
Przed tysiącleciem chrztu Polski, biskupi polscy uczestniczący w Soborze Watykańskim II, wystosowali ponad 50 listów do bratnich Episkopatów z zaproszeniem na milenijne uroczystości. Z tych listów jeden wywołał prawdziwą burzę i przeszedł do historii jako jeden z najważniejszych, dalekosiężnych i profetycznych dokumentów Kościoła katolickiego w Polsce. Był to list, nazwany potem orędziem, biskupów polskich do ich niemieckich braci w biskupstwie, ze słynną formułą, " przebaczamy i prosimy o przebaczenie", która w istocie brzmi nieco inaczej.
Głównym autorem "Orędzia" był abp Bolesław Kominek, późniejszy kardynał i metropolita wrocławski, który, jako Ślązak, tekst dokumentu od razu napisał po niemiecku. W pracach redakcyjnych brali udział: kard. Stefan Wyszyński, abp Karol Wojtyła i bp Kazimierz Kowalski. Wpływ na treść listu wywarł również bp Jerzy Stroba.
List konsultowany z biskupami i intelektualistami niemieckimi, napisany zgodnie z polską racją stanu, zakładającą trwałość granicy na Odrze i Nysie, wywołał gwałtowną reakcję władzy komunistycznej w Polsce z powodu następującego fragmentu: "W tym jak najbardziej chrześcijańskim ale i bardzo ludzkim duchu wyciągamy do Was, siedzących tu na ławach kończącego się soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. A jeśli Wy - biskupi niemieccy i Ojcowie Soboru po bratersku wyciągnięte ręce ujmiecie, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić nasze Millennium w sposób całkowicie chrześcijański" - brzmiały słowa listu. Co warte podkreślenia, biskup polscy zwracali się wtedy do wszystkich Niemców, bez rozróżniania na tych z RFN czy NRD i mówili w imieniu Kościoła i wszystkich Polaków.
Biskupi niemieccy odpowiedzieli na wielkoduszny list polskich biskupów 5 grudnia 1965 r. w sposób wstrzemięźliwy, odmienny od żarliwego tonu dokumentu polskiego Episkopatu. Rozczarowania nie kryli nawet biskupi polscy, w tym kard. Wyszyński. Biskupi niemieccy, będąc zakładnikami rzeszy wysiedlonych, a w Niemczech konsekwentnie nazywanych "wypędzonymi" , uniknęli jasnego określenia stanowiska w kwestii granicy na Odrze i Nysie. Najbardziej istotny fragment listu do biskupów polskich brzmi następująco: "Wiele okropności doznał polski naród od Niemców i w imieniu niemieckiego narodu. Wiemy, że dźwigać musimy skutki wojny, ciężkie również dla naszego kraju (...) Jesteśmy wdzięczni za to, że w obliczu milionowych ofiar polskich owych czasów pamięta się o tych Niemcach, którzy opierali się demonowi i w wielu wypadkach oddawali za to swoje życie (...) Tak więc i my prosimy o zapomnienie, więcej, prosimy o przebaczenie. Zapomnienie jest sprawą ludzką, natomiast prośba o przebaczenie jest apelem skierowanym do tego, który doznał krzywdy, by spojrzał na tę krzywdę miłosiernym okiem Boga i wyraził zgodę na nowy początek. (...) Z braterskim szacunkiem przyjmujemy wyciągnięte dłonie".
W Polsce reakcja komunistycznej propagandy na "Orędzie" była wręcz histeryczna. Na biskupów, a zwłaszcza na prymasa Wyszyńskiego, posypały się gromy. Jednym z najbardziej atakowanych hierarchów był też abp Karol Wojtyła, konsekwentnie broniący chrześcijańskich racji biskupów polskich. Przeciwko niemu władze wykorzystały nawet dawnych robotników z fabryki "Solvay", gdzie podczas okupacji pracował młody Karol Wojtyła. Opublikowali oni w prasie list protestacyjny, w którym z wielkim oburzeniem, zdumieniem i rozczarowaniem odnieśli się do udziału abp. Wojtyły w redagowaniu i sygnowaniu "Orędzia". Ataki propagandy o tyle padały na podatny grunt, gdyż przesłanie listu budziło zastrzeżenia ze strony niektórych środowisk katolickich. Także nie wszyscy ludzie, którzy przeżyli okropności okupacji nie dojrzeli jeszcze do tego, aby zdobyć się na wspaniałomyślny gest wobec swoich oprawców.
Komunistyczne władze w Polsce szczególnie silnie i agresywnie krytykowały zawarty w "Orędziu" gest przebaczenia. Pytano, kto upoważnił biskupów występowania w imieniu narodu, który - zdaniem polskich komunistów - nie jest gotów i nigdy nie będzie gotowy do skruchy. Ironizowano, że odpowiedź biskupów niemieckich to tylko nieudolny przykład dyplomacji i ochrony własnych interesów.
O ile - trzeba to powiedzieć bez ogródek - biskupów niemieckich nie stać było na tak odważny gest jak ich polskich braci, o tyle "Orędzie" zostało docenione w kręgach niemieckiej inteligencji katolickiej. W marcu 1968 r. sympatycy kościelnego ruchu pokojowego "Pax Christi" odpowiedź episkopatu Niemiec sprzed dwóch lat uznali za niewystarczającą. Utworzona przez nich komisja opracowała w 1970 r. "Memorandum katolików niemieckich na temat problemów niemiecko-polskich", zwane w memorandum Kręgu z Bensbergu (Bensbergerkreis). Dokument nie analizował historii stosunków polsko-niemieckich. Domagano się w nim zarówno duchowego, jak i politycznego zbliżenia obu narodów, przy czym podkreślano, że historycy "powinni dołożyć starań, by w osobnych badaniach dojść do wspólnego przedstawienia biegu historii". Opowiadali się za pełną normalizacją prawnego i duszpasterskiego uporządkowania granic diecezji w rejonie nad Odrą i Nysą, a także odszkodowań dla polskich ofiar narodowego socjalizmu. Wśród sygnatariuszy memorandum były tak wpływowe osoby, jak profesorowie ks. Joseph Ratzinger i ks. Karl Rahner.
Sygnatariusze "Memorandum“ spotkali się z ostracyzmem w Kościele katolickim. Otrzymywali telefony z pogróżkami, nie mogli dostać pracy w instytucjach kościelnych. Jednak kiedy przedstawiciele "Bensbergerkreis" składali wizytę we Wrocławiu abp. Bolesławowi Kominkowi, ten przywitał ich słowami: "Wy jesteście prawdziwą odpowiedzią na nasze orędzie".
Kontekst polityczno-społeczny w Niemczech, rzutujący na taką a nie inną postawę tamtejszego Episkopatu tak naświetla historyk, ks. prof. Jerzy Myszor: " Należy zauważyć, nie próbując tłumaczyć postawy niemieckich biskupów, że w przeciwieństwie do sytuacji w Polsce, pozycja episkopatu niemieckiego w państwie niemieckim była i jest nadal zdecydowanie inna. Episkopat niemiecki, czego dowodem jest postawa wobec narodowego socjalizmu przed i w czasie II wojny światowej, kładzie akcent na lojalność wobec państwa. To "państwowe" myślenie towarzyszyło kard. Adolfowi Bertramowi w podtrzymywaniu kontaktów z rządem III Rzeszy aż do końca 1944 r., i w zasadzie sytuacja nie zmieniła się po zakończeniu II wojny 12. Ponadto należy brać pod uwagę fakt, iż biskupi niemieccy, w przeciwieństwie do polskiego episkopatu, byli reprezentantami mniej więcej 50% społeczeństwa katolickiego, a po masowych wysiedleniach musieli liczyć się z liczną i wpływową grupą katolików niemieckich pochodzących z Ziem Zachodnich i Północnych. Z kolei biskupi polscy, między innymi także z racji historycznych, ale zupełnie odmiennych niż niemieckie, czuli mocniejszy związek z narodem niż z państwem, którego rządcy notabene, w powszechnej opinii, nie posiadali legitymizacji politycznej. Dla kard. Stefana Wyszyńskiego granice na Odrze i Nysie to - obok polskiej racji stanu - przede wszystkim problem kościelny. Biorąc pod uwagę tę okoliczności, można zrozumieć (nie myląc z usprawiedliwieniem) unik zastosowany w liście biskupów niemieckich w sprawie granic na Odrze i Nysie ( za: "Śląskie Studia Historyczno-Teologiczne" 2006, t.39, z.1)
"Orędzie" nie pozostało jednak tylko dokumentem archiwalnym. Po wymianie listów Kościoły Niemiec i Polski zaczęły na początku prowadzić grzecznościową korespondencję, co później przerodziło się w coraz częstsze mniej czy bardziej oficjalne spotkania. Jednym z przełomów była wizyta grupy polskich hierarchów z kardynałami: Stefanem Wyszyńskim i Karolem Wojtyłą na czele we wrześniu 1978 r. w Niemczech i ich spotkanie z przewodniczącym Konferencji Biskupów Niemiec kard. Josephem Höffnerem w Kolonii.
Potem nastąpiły dalsze kontakty. Dwa lata później na zaproszenie Episkopatu Polski delegacja Konferencji Biskupów Niemiec w dniach 11-15 września gościła w naszym kraju. Był wśród nich kard. Joseph Ratzinger, arcybiskup Monachium i Fryzyngi. Niemieccy biskupi odwiedzili wtedy Niepokalanów, Jasną Górę, Trzebnicę, Wrocław, Opole, Katowice, Oświęcim i Kraków. 13 września 1980 r. podczas Mszy św. w krakowskiej Bazylice Mariackiej kardynał Ratzinger wygłosił kazanie nt. "Wiara chrześcijańska a Europa", w którym powiedział m.in. "Po mrocznej historii, którą w stosunkach Niemców i Polaków mamy już za sobą, jest obecne zaproszenie dla mnie szczególnie cennym znakiem jednoczącej i pojednawczej potęgi wiary, która daje siłę do przebaczenia i wprowadza braterstwo tam, gdzie duch niewiary sił nienawiść i wrogość. Za ten dar przebaczenia, pokoju i braterstwa z wiary pragnę podziękować".
Co nie było możliwe w 1965 r., stało się realne 30 lat później, kiedy 13 grudnia 1995 r. kiedy ogłoszono wspólne "Słowo polskich i niemieckich biskupów z okazji 30. rocznicy pamiętnej wymiany listów z 1965 roku". Biskupi wspominają w nim o krzywdach, jakie zostały wyrządzone Polakom przez Niemców. W imię prawdy zwrócili przy tym uwagę na cierpienia Niemców. "Tą prośbą obejmujemy krzywdę, jaka wskutek wygnania i utraty rodzinnych stron, na mocy decyzji zwycięskich mocarstw, została również wyrządzona wielu Niemcom przez Polaków" - napisano w dokumencie. Zasadnicze jego przesłanie dotyczyło budowy nowej, zjednoczonej Europy i roli, jaką mają do odegrania w tej dziedzinie Kościoły polski i niemiecki, nawzajem ze sobą współpracując. Wtedy też utworzono zespół ds. stałych kontaktów obu episkopatów, które systematycznie obraduje dwa razy w roku - na przemian w Polsce i w Niemczech.
W 2005 r. episkopaty Polski i Niemiec wydały "Wspólne oświadczenie Konferencji Episkopatów Polski i Niemiec z okazji 40. rocznicy wymiany listów między oboma Episkopatami w roku 1965". Powstało ono w języku polskim oraz niemieckim i podpisali je przedstawiciele obu Episkopatów 21 września w Fuldzie i 24 września we Wrocławiu. W dokumencie biskupi obu krajów wezwali m.in. do wspólnego umacniania chrześcijańskiej tożsamości Europy, a także zdecydowanie przeciwstawiają się jednostronnie roszczeniowej postawie we wzajemnych relacjach. Wskazali też na nowe wyzwania, jakie pojawiły się w Europie i które powinny być przedmiotem szczególnej troski chrześcijan.
Wreszcie 25 sierpnia 2009 r., równocześnie w Warszawie i Bonn, przewodniczący Episkopatów Polski i Niemiec - abp Józef Michalik i abp Robert Zollitsch, wydali wspólne oświadczenie, apelując do swoich narodów o dawanie współczesnemu światu przykładu nowej kultury pokoju, prawdy, sprawiedliwości i miłości. Nawiązując do tematu wysiedleń, biskupi obu krajów ostrzegają przed "pokusą propagandowego wykorzystywania raz już w historii zaistniałych zranień i pobudzania resentymentów wynikających z jednostronnych interpretacji historycznych". W dokumencie powtórzono słynne słowa z orędzia biskupów polskich do niemieckich z 1965 roku: "Przebaczamy i prosimy o wybaczenie".
Jak więc widać, "Orędzie" z 1965 r. jest cały czas punktem odniesienia dla Kościoła katolickiego w Polsce i w Niemczech, co więcej, wpisało się i wywarło wpływ na dyskurs społecznym w obu krajach, przyczyniając się do zbliżenia dwóch narodów.
Pojednanie polsko-ukraińskie
O ile orędzie biskupów polskich do niemieckich okazało się dokumentem wręcz pionierskim, budującym lepsze stosunki między dwoma narodami , to nie można tego powiedzieć o wydanym 40 lat później liście biskupów greckokatolickich Ukrainy i rzymskokatolickich Polski, mimo iż powstał on w znacznie korzystniejszej sytuacji politycznej. Wydawało się, że stanie się on fundamentem pojednania polsko-ukraińskiego. List ten nie zapoczątkował zresztą tego procesu, lecz był podsumowaniem drogi, zaznaczonej gestami pojednania z obu stron.
O ile okazją do wymiany listów między episkopatami polskim i niemieckim było tysiąclecie chrztu Polski, o tyle pretekstem do podjęcia kroków pojednania przez Polaków i Ukraińców stało się tysiąclecie chrztu Rusi Kijowskiej w 1988 r. Z tej okazji 8 i 17 października 1987 r. spotkali się w Rzymie rzymskokatoliccy biskupi polscy i greckokatoliccy władycy ukraińscy, choć jedynie z diaspory. Padły wówczas ważne słowa. "Wyciągamy braterską dłoń do Braci Polaków na znak pojednania, przebaczenia i miłości" - powiedział zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego kard. Myrosław Lubacziwskyj. "Jesteśmy winowajcami wobec Was, Bracia Ukraińcy, bo nie umieliśmy nauki wynikającej z chrztu wprowadzić w życie. (...) Mamy winy jedni wobec drugich. A gdzie są winy, tam trzeba mówić: Odpuść nam, jako i my odpuszczamy" - odpowiedział prymas Polski, kard. Józef Glemp. To historyczne spotkanie nie miało szans, aby zaistnieć w szerokiej świadomości społecznej w Polsce, a zwłaszcza na Ukrainie, gdzie Kościół greckokatolicki był nadal zdelegalizowany. Nie odbywało się też w świetle kamer i fleszów. Zachowało się za to w świadomości elit ukraińskich i polskich. Miało ono aprobatę Jana Pawła II, o czym świadczy obecność na spotkaniu jego sekretarza, ks. Stanisława Dziwisza. Papież odegrał zresztą rolę herolda i promotora dialogu polsko-ukraińskiego, o czym będzie jeszcze mowa.
Ważnym etapem na drodze zbliżenia Polaków i Ukraińców były obchody tysiąclecia chrztu Rusi-Ukrainy w 1988 r. na Jasnej Górze. Z wielką sympatią i szacunkiem witali łacinnicy kard. Lubacziwskiego i kilku biskupów z Ukrainy, gdzie męczeński Kościół greckokatolicki właśnie zaczął wychodzić z podziemia.
Największy impuls do pojednania polsko-ukraińskiego dał Jan Paweł II podczas swej pielgrzymki w czerwcu 2001 r. na Ukrainę. Podczas mszy beatyfikacyjnej 26 czerwca we Lwowie Ojciec Święty powiedział: "Niech przebaczenie — udzielone i uzyskane — rozleje się niczym dobroczynny balsam w każdym sercu. Niech dzięki oczyszczeniu pamięci historycznej wszyscy będą gotowi stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli, ażeby razem budować przyszłość opartą na wzajemnym szacunku, na braterskiej wspólnocie, braterskiej współpracy i autentycznej solidarności". Po tych słowach wielu Polaków i Ukraińców padło sobie w objęcia. Widać było łzy wzruszenia u wielu uczestników uroczystości.
Apel Papieża nie pozostał bez echa. Po jego pielgrzymce na Ukrainę powołano komisję ds. współpracy Synodu Biskupów Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego i Konferencji Episkopatu Polski. W wyniku jej prac przyjęto duszpasterski program "gojenia ran", kładąc szczególny nacisk na formację księży i pracę z młodzieżą.
Niedługo potem, 1 listopada 2002 r. na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie Polacy i Ukraińcy modlili się wspólnie za Strzelców Siczowych i Orlęta Lwowskie, którzy w 1918 roku polegli w bojach o to miasto walcząc po obu stronach barykady.
Za tym poszły kolejne inicjatywy. W czerwcu 2003 r. biskupi greckokatoliccy z Ukrainy w liście pasterskim zaapelowali o pojednanie. 30 maja 2004 r. zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, kard. Lubomyr Huzar, wraz z grupą młodzieży ukraińskiej, uczestniczył w VIII Spotkaniu Młodych na Lednicy. Na zakończenie Eucharystii, kard. Huzar wraz z kard. Józefem Glempem, prymasem Polski, odmówili modlitwę o pojednanie. "Dzisiaj, w tym miejscu, w imieniu ukraińskiego greckokatolickiego Kościoła, przed moim współbratem, a szczególnie przed wami droga młodzieży, chcę zadeklarować, że prosimy o wasze przebaczenie i jesteśmy gotowi przebaczyć wszystko to, czego doświadczyliśmy" - modlił się kard. Huzar. Po modlitwie obaj hierarchowie wypuścili dwa białe gołębie.
W dniach 7-8 sierpnia 2004 r. , z inicjatywy niezmordowanego kard. Huzara odbyła się "Pielgrzymka Miłości i Pojednania" do sanktuarium Maryjnego w Zarwanicy na Ukrainie. Uczestniczyło w niej 200 tysięcy młodych ludzi z obu krajów. Z kolei 26 sierpnia, w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, kilkuset Ukraińców, na czele z kard. Huzarem, przyjechało na Jasną Górę, aby modlić się z Polakami o pojednanie.
Rok później, 19 czerwca 2005 r., na Placu Piłsudskiego w Warszawie, na zakończenie III Krajowego Kongresu Eucharystycznego, doszło do najbardziej spektakularnego aktu pojednania w historii chrześcijaństwa w Polsce i na Ukrainie. Po wyznaniu wiary przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik i zwierzchnik Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej kard. Lubomyr Huzar odmówili modlitwę pojednania. Przyznali w niej, że Polacy i Ukraińcy zadali sobie wzajemnie wiele krzywd, co "napawa nas niewymownym bólem". Poprosili "braci i siostry obu narodów", aby razem z nimi "przebaczyli sobie wzajemnie". Zwrócili się też do Boga z prośbą o odpuszczenie grzechów i win i pomoc, "abyśmy postępowali jak godzi się braciom i siostrom". Wierni zebrani na stołecznym placu Piłsudskiego włączali się w modlitwę przez aklamację: "Kyrie, Kyrie eleison" (Panie, Panie, zmiłuj się nad nami). Modlitwę zakończyło przekazanie sobie przez biskupów greckokatolickich i rzymskokatolickich znaku pokoju, co zostało owacyjnie przyjęte przez zgromadzonych, wśród których byli zarówno Polacy, jak i Ukraińcy.
To właśnie z okazji tego aktu przebaczenia i pojednania biskupi greckokatoliccy Ukrainy i rzymskokatoliccy Polski wydali wspólny list. Nawiązuje on do naszej trudnej historii, podkreślając znaczenie chrześcijaństwa wyrosłego z tradycji łacińskiej w Polsce i tradycji bizantyjskiej na Ukrainie. Biskupi polscy i ukraińscy odwołują się do orędzia z 1965 r. pisząc w zakończeniu: "Wznieśmy się ponad polityczne poglądy i historyczne zaszłości, ponad nasze kościelne obrządki, nawet ponad naszą narodowość - ukraińską i polską. Pamiętajmy przede wszystkim, że jesteśmy dziećmi Boga. Zwróćmy się do naszego Ojca: Przebacz nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Aby nasza modlitwa była ze wszech miar owocna, powiedzmy wobec siebie słowa: Przebaczamy i prosimy o przebaczenie - wszak mają już swoją historyczną moc w dziele pojednania narodów (por. List Biskupów Polskich do Biskupów Niemieckich, Rzym 1965). Niech ten akt przebaczenia i pojednania dokona się przed Obliczem Boga w Trójcy Jedynego i Bogurodzicy w miejscach świętych dla naszych wiernych: na Jasnej Górze i w Zarwanicy, w Warszawie i Lwowie. Niech nasza wspólna modlitwa będzie modlitwą czystych serc, modlitwą ludzi dobrej woli".
Dlaczego ten piękny dokument nie przyniósł takiego owocu jak orędzie biskupów polskich do niemieckich, mimo, że proces pojednania wsparli politycy, o czym świadczy np. wspólna modlitwa 27 kwietnia 2007 r. prezydentów Wiktora Juszczenki i Lecha Kaczyńskiego w 60.rocznicę akcji "Wisła"? Po pierwsze dlatego, że entuzjazm dla idei pojednania znacznie osłabł w porównaniu z pierwszą połową pierwszej dekady nowego tysiąclecia. Po drugie dlatego, że idea pojednania i porozumienia nie trafiła na podatny grunt i nie dotarła do świadomości znacznych rzesz społeczeństwa, tak jak to działo się w Polsce, a zwłaszcza na Niemczech, gdzie stosunki międzysąsiedzkie były stałym tematem dysputy publicznej. To sprawiło, że początkowe inicjatywy nie doczekały się kontynuacji. Uderza zwłaszcza brak kontaktów i wymiany między młodzieżą polską i ukraińska, które tak pięknie zapowiadała "Pielgrzymka Pojednania i Miłości" do Zarwanicy. Oba Kościoły - greckokatolicki i rzymskokatolicki jakby zapomniały, że pojednanie to nie seria choćby najbardziej szlachetnych, ale długotrwały proces.
Niewykluczone jednak, że List biskupów greckokatolickich Ukrainy i rzymskokatolickich Polski stanie się w przyszłości trwałym fundamentem polsko-ukraińskiego pojednania, o ile pójdą za nim dalsze kroki i inicjatywy.
Skomentuj artykuł