Kiedy myślę: Rosja...
Jestem absolutnie przekonany, że na obecnym etapie nie możemy tego kroku nie uczynić - mówi KAI abp Józef Michalik o polsko-rosyjskim przesłaniu Kościołów, które 17 sierpnia podpisze wraz z prawosławnym patriarchą Moskwy i całej Rusi Cyrylem I. Przestrzega, by tego wydarzenia nie traktować w kategoriach politycznego interesu, lecz jako wskazanie dróg, symbol i przejaw posłuszeństwa wobec woli Chrystusa, by ludzie wzajemnie sobie przebaczali.
Wkrótce spotka się Ksiądz Arcybiskup z głową Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, by podpisać wraz z nim polsko-rosyjskie przesłanie do obydwu narodów. Ciekaw jestem jak przygotowuje się Ekscelencja do tego wydarzenia?
- Najważniejsze jest przygotowanie duchowe, ale także sporo czytam i pogłębiam wiedzę, bo towarzyszy mi poczucie odpowiedzialności za to ważne wydarzenie i za słowa, które trzeba będzie wtedy wypowiedzieć. Tego rodzaju spotkania mają głębszy wymiar, dlatego trzeba poprzedzić je modlitwą i skonfrontować własne sumienie z tożsamością Kościoła katolickiego w Polsce.
Staram się odnieść to wydarzenie do Chrystusa i Kościoła, któremu służymy. Bez odniesienia do Boga, bez wiary w to, że w jakiś sposób jest to realizowanie Jego woli, całe to wydarzenie byłoby bezcelowe.
Jakie skojarzenia wywołuje u Księdza Arcybiskupa słowo "Rosja"?
- Noszę w pamięci, niczym jakiś kod, dziedzictwo zaboru rosyjskiego. Mój ojciec, który urodził się w 1898 roku, skończył rosyjską szkołę - tylko takie wtedy były, znał ducha tamtych czasów, ale nie miał urazów, chociaż cały teren zaboru rosyjskiego, z którego pochodzę żywił się przywiązaniem do tradycji, do Polski.
Muszę jednak od razu dodać, że w naszym domu panowało bardzo głębokie przekonanie o tym, że - w przeciwieństwie do rosyjskiej klasy urzędniczej - Rosjanin jest z natury rzeczy człowiekiem dobrym. Przywoływano przykłady głębokiej, autentycznej dobroci tego ludu.
Dla mnie więc Rosja to nie tylko ta historia zewnętrzna, trudna, dramatyczna, ale też piękne relacje międzyludzkie, których poznałem bardzo wiele. Zresztą, przez całe życie one mi się "potwierdzały". Owszem, z jednej strony pamiętamy wywózki na Sybir, straszną historię od czasów carskich a następnie czasy wojennych deportacji komunistycznych. Ale przecież czytając relacje zesłańców, deportowanych czy uwięzionych w łagrach, można się było przekonać, że przetrwali oni dzięki temu, że ten zabiedzony, uciśniony Polak dzielił los uciśnionego Rosjanina i że oni niekiedy narażali się by pomóc Polakom.
Dusza człowieka rosyjskiego - tak jak każda dusza ludzka jest dziełem Boga i ma skłonność, tęsknotę do naturalnej dobroci, szlachetności, gotowości do pomocy, ale wyposażona w dar wolności niekiedy ulega słabości, przemocy i wybiera zło. Pamiętajmy jednak: nad każdym narodem ciąży jego historia - ona go uskrzydla czy formuje, zaś dzieje Rosji nie zawsze były łatwe dla samych Rosjan.
Przesłanie do narodów Polski i Rosji, które podpisze Ksiądz Arcybiskup wraz z Patriarchą Cyrylem, przywodzi na myśl skojarzenia z wymianą listów biskupów polskich i niemieckich sprzed prawie 50 lat. Więcej pomiędzy tymi wydarzeniami dostrzega Ekscelencja różnic czy analogii?
- To, co najważniejsze jest jedno: obydwie inicjatywy zrodzone są z Ewangelii. Może niekiedy nieudolnie, ale staramy się być posłuszni Słowu Bożemu, nie powinniśmy odrzucać nawet delikatnego tchnienia Ducha Świętego. W liście do biskupów niemieckich ono było, co pokazała historia. Dziś jesteśmy w lepszej sytuacji, bo wiemy, że trzeba niekiedy iść drogami, którymi dotąd nie szedł nikt. Najważniejsze, by dokonywało się to w duchu prawdy, własnej godności i w posłuszeństwie wobec Słowa Bożego.
Przypomnijmy sobie modlitwę Pana Jezusa z Ostatniej Wieczerzy o jedność i w ogóle całe Jego przesłanie. To jest przesłanie miłości do ludzi, przesłanie wzajemnego przebaczenia i pogłębionego humanizmu - nie tego oświeceniowego, ograniczonego do wymiaru zewnętrznego czy ideologii - ale takiego humanizmu, który z człowieka "wydobywa" Człowieka, wydobywa człowieczeństwo zamierzone przez Boga, odkupione przez Chrystusa.
Przyznam szczerze, że byłem zdumiony, ale i mile zaskoczony, kiedy podczas jednej z konferencji prasowych na temat rocznicy wymiany listów pomiędzy biskupami polskimi i niemieckimi, ktoś zasugerował potrzebę uczynienia kroku także w kierunku pojednania polsko-rosyjskiego. Jednocześnie pojawił się delikatny sygnał otwarcia ze strony Patriarchatu Moskiewskiego w postaci wizyty prawosławnych mnichów z klasztoru św. Niła Stołobieńskiego na wyspie Stołobnoje koło Ostaszkowa. Jak pamiętamy, we wrześniu 2009 roku odebrali oni na Jasnej Górze kopię cudownej ikony Matki Bożej, by umieścić ją w kaplicy poświęconej pamięci Polaków zamordowanych w 1940 roku w Ostaszkowie i innych miejscach kaźni. Oczywiście nie miałem wątpliwości, że ci mnisi nie działają sami, lecz że jest to delikatny sondaż ze strony Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego.
Polscy biskupi odpowiedzieli na ten sygnał natychmiast. Zauważyłem bowiem, że to jest powiew łaski, na który trzeba zareagować we właściwy sposób. Uważaliśmy, że nie możemy być obojętni, że jesteśmy zobowiązani do pozytywnej reakcji, bo człowieka, narody i ludzkość rozwija jedność a nie wojna, konflikt czy wrogość. To miłość rozwija.
Myślę, że mamy obowiązek odpowiedzieć na tego rodzaju wołanie czasów. Osobiście jestem wyłącznie realizatorem woli biskupów. Przedstawiając sprawę wspólnego dokumentu całemu episkopatowi, poprosiłem o głosowanie tajne, anonimowe. Okazało się, że nie tylko nie było żadnego głosu przeciwko, ale nawet nikt się nie wstrzymał.
Czy spotkanie z Cyrylem i podpisanie orędzia będzie przełomem w relacjach pomiędzy narodami i Kościołami?
- Dobrą iskrę Bożą muszą podtrzymywać ludzie, czuwając, żeby ogrzewała otoczenie i rozświetlała ciemności. To jest jeden maleńki etap, może początek czegoś nowego. Zobaczymy jak to pójdzie dalej. To, co ważne napiszą nie ludzie, ale Pan Bóg.
Kilka tygodni temu powiedział ksiądz Arcybiskup, że wspólne przesłanie to wyraz posłuszeństwa Kościoła prawosławnego w Rosji i katolickiego w Polsce wobec słów Jezusa o tym, iż jego uczniowie mają być braćmi. Ale czy uważa Ksiądz Arcybiskup, że Polacy są gotowi do takiego gestu?
- Mam żywą nadzieję, a nawet jestem przekonany, że tak. Naród polski, jego dotychczasowe pokolenia, były wychowywane na Ewangelii, ale też w kulturze chrześcijańskich wartości, których przykładem jest Sienkiewiczowska powieść "Krzyżacy". Pamiętamy tę słynną scenę: oślepiony Jurand otrzymuje skrępowanego Krzyżaka, swojego wroga, który ma na sumieniu przestępstwa wobec niego samego i jego dzieci. Jurand prosi o nóż i... przecina jego więzy. Na tym geście wychowywani byli Polacy. Ufam, że nasz naród nie chce pamiętać zła, lub raczej: pamięta zło, ale nie chce zamieniać pamięci w nienawiść. Mamy wkodowane przekonanie, że piękno jest w przebaczeniu. Tu ma też swe źródło hasło przywoływane przez ks. Popiełuszkę: "zło dobrem zwyciężaj".
Spójrzmy na relacje z Niemcami. Przez całe lata powojenne byliśmy wychowywani przez propagandę na nienawiści do hitlerowców i Niemców. Nakazywano nam miłość do Rosjan i nienawiść do Niemców. Oczywiście, wiadomo, że i obiektywne motywy ku temu były. Mimo wszystko, po liście do biskupów niemieckich, naród stanął przy kardynale Wyszyńskim i biskupach. Pomimo ostrej propagandy w każdym miasteczku i wiosce, pomimo akcji plakatowej, nagonki w radiu i telewizji, ludzie potrafili odróżnić prawdę historyczną od wytycznych sumienia i umieli patrzeć na historię - sumieniem.
Jednak w ostatnich tygodniach pojawiły się głosy niezadowolenia wobec decyzji Episkopatu o zamiarze podpisania polsko-rosyjskiego dokumentu.
- Owszem, pojawiają się reakcje pewnych grup czy środowisk. To rzecz normalna i trzeba te opinie ze spokojem poznać, uszanować ich może umotywowaną indywidualnie wrażliwość czy motywację, ale patrząc dalej w przyszłość nie wolno się nimi kierować. Trzeba zastanowić się czy mają rację czy nie i ocenić w sumieniu.
Autorzy protestów wskazują, że wzajemne krzywdy są absolutnie nieporównywalne, a wyciąganie ręki do prominentnych przedstawicieli narodu, który sprawił Polakom tyle cierpienia, choćby w Katyniu jest nie do przyjęcia. Jak radzi sobie Ksiądz Arcybiskup z takimi głosami?
- Każdego człowieka należy oceniać ze spokojem i próbować go zrozumieć. Natomiast często słyszymy takie głosy, za którymi nie należy iść. Można je wysłuchać, ale pokazać, że wielki ból jest wielkim wołaniem o to, by podobne tragedie się nie powtórzyły. A one się nie powtórzą wówczas, gdy zamiast ostrzyć noże i działać wedle zasady "oko za oko i ząb za ząb", będziemy szukać otwartym sercem właściwego kontaktu. Już Pan Jezus wskazywał: jeśli cię kto bije w prawy policzek, nadstaw mu i lewy.
Nam chodzi o zupełnie inną strategię. Obawiam się, że ci ludzie są powodowani nie tylko autentycznym bólem, lecz jakimiś dodatkowymi racjami, bo znam wiele dzieci ojców zamordowanych w Katyniu i od żadnego z nich nie słyszałem nienawiści do Rosjan. Znamy też przesłanie pojednania, które głosił były współwięzień Ostaszkowa i Katynia śp. ks. Zdzisław Peszkowski.
Dodatkowy kontekst w relacjach polsko-rosyjskich stworzyła katastrofa smoleńska. Przeciwnicy przesłania wskazują, że przyczyny wypadku nie zostały do końca wyjaśnione, sugerują winę Rosjan. Ci, którzy głoszą tezę, że Putin ma na rękach polską krew nie będą zwolennikami dokumentu. Jak mógłby Ksiądz Arcybiskup odpowiedzieć tym wszystkim, którzy formułują takie wątpliwości?
- Dialog z naszymi Kościołami nie ma nic wspólnego z polityką przeciwników porozumienia i zaczął się znacznie wcześniej niż zaistniała katastrofa pod Smoleńskiem. "Smoleńsk" jest tragedią samą w sobie. Tragedią niezwykle bolesną w wielu wymiarach i dla licznych osób, środowisk i całego narodu. Wydarzenie takiej miary powinno się traktować w kategoriach symbolu a nie w kategoriach politycznego interesu.
Co do tego konkretnego pytania: po pierwsze powiedziałbym, że człowiek mądry w takiej sytuacji opiera się na faktach a nie na teoriach, zaś człowiek sumienia rozważa każde słowo i troszczy się, aby nie naruszało prawdy. Żeby o kimkolwiek, największym nawet wrogu, powiedzieć tak mocne słowa, trzeba znać fakty, mieć pewność. Tymczasem tej pewności nie ma. Dlatego ci, którzy posługują się takimi teoriami i hasłami robią sobie i tragedii smoleńskiej największą szkodę! I to trzeba im powiedzieć: robią krzywdę tragedii smoleńskiej, bo na tym etapie trzeba ograniczyć się do poszukiwań i badań. Można mieć postulaty, żądać powołania takich czy innych międzynarodowych komisji i dochodzeń, ale dopóki nie przyniosą one efektów, nie wolno używać zbyt mocnych słów, bo w ten sposób robi się krzywdę prawdzie i w niewłaściwą stronę ukierunkowuje się ból osób oraz myślenie całego społeczeństwa.
Trzeba też pamiętać, że w katastrofie smoleńskiej nie zginęli przedstawiciele jednego tylko nurtu politycznego, ale różnych środowisk. Pamięć ofiar Katynia chcieli uczcić wszyscy. W tej sprawie trzeba lać oliwę na wzburzone morze, nie zaś dolewać ją do ognia.
Jak wiemy kluczowe słowa, jakie wybrzmiały w liście biskupów polskich do niemieckich - "przebaczamy i prosimy i wybaczenie" - w przesłaniu polsko-rosyjskim nie padną. Jest na to za wcześnie?
- Nasze przesłanie jest apelem do wiernych oraz do wszystkich ludzi o konkretny trud sumienia, za którym pójdzie prośba o wzajemne wybaczenie doznanych krzywd i gotowość przebaczenia.
Jesteśmy na jakimś etapie drogi, którą już wspólnie wędrujemy. Dziś mamy zupełnie inne okoliczności. Być może to też ułatwia krok Patriarsze Moskwy i całej Rosji, który chce ten krok uczynić. Chce to zrobić wobec Polski jako chrześcijanin ale i jako Rosjanin. To samo pragnę uczynić również ja w imieniu Kościoła katolickiego wobec Rosji i Rosjan. Nie możemy odwracać się tyłem do rzeczywistości.
Myślę, że Patriarcha i wielu biskupów z jego Kościoła a także wielu Rosjan są ludźmi zbyt mądrymi, aby nie widzieli w tym geście czegoś bardzo potrzebnego w szerszym wymiarze, a więc nie tylko dla Polski i Rosji. Oczywiście, w pierwszym rzędzie Patriarcha myśli z pewnością o swoim kraju, tak jak ja myślę o Polsce, ale jesteśmy w globalnej wiosce, która dziś od strony moralnej się wali.
Jak widzę podczytuje Ksiądz Arcybiskup książkę Cyryla I "Wolność i odpowiedzialność. W poszukiwaniu harmonii" [wydawnictwo Orthdruk, Białystok 2010 - przyp. KAI]. Odnajduje w niej Ksiądz Arcybiskup odpowiedzi na europejski kryzys?
- Owszem. Czytając tę książkę jestem zbudowany i pokrzepiony, że Patriarcha od lat ma odwagę mówić o kryzysie Europy, o tym, że świat jest zagrożony. Dokonujący się rozkład moralny jest pozbawieniem ludzkości fundamentu etycznego. Pod dotychczasowe pojęcia podkładamy nową treść i wzajemnie się okłamujemy, nie chcemy dotrzeć do prawdy. Tymczasem wyzwala tylko prawda, przyznanie się do grzechu, dlatego potrzebne jest nawrócenie. A spójrzmy, dokąd zmierzamy? Grzech przestano nazywać grzechem, zło - złem. Subiektywizm czyli egoizm jest dziś u szczytu: dobre jest to, co ja egoistycznie, indywidualnie zdecyduję. Ideologie wcale nie mniej niebezpieczne niż te z połowy XX wieku stają dziś u bram!
Weźmy choćby prawo natury deptane przez legalizację aborcji, eutanazji czy "eksperymenty" bioetyczne, spytajmy o etykę i miłość małżeńską, pojęcie czystej ofiarnej miłości - czy o tym w ogóle się mówi? Tymczasem konwencja Rady Europy o przemocy wobec kobiet to czysta ideologizacja. To zachęta do rewolucji kulturowej i obyczajowej, do zrywania z tradycją! Ruchy feministyczne czy lobby homoseksualne trzeba traktować w odpowiednich proporcjach a nie w sposób uprzywilejowany, jak to czyni współczesne prawodawstwo.
Prof. Joseph Weiler, wierzący Żyd, wybitny prawnik (syn rabina z Zamościa) w niedawnym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" powiedział, że gdyby był politykiem europejskim, to obecna sytuacja tego kontynentu nie pozwoliłaby mu zasnąć. Europa umiera, jej stan demograficzny powinien spędzać sen z oczu wszystkim politykom naszego kontynentu.
Wszystko to musi budzić niepokój i takie właśnie przesłanie o wierność poprawnemu sumieniu głosi od dawna Patriarcha Cyryl. Dzisiaj te zjawiska jawią się przed nami jako wspólne wyzwanie. Mądrość każe szukać sojuszników. Uważam przesłanie polsko-rosyjskie za potrzebne także z tego powodu. To będzie ważny gest i znak dla ludzi dobrej woli.
Z jednej więc strony przesłanie będzie spojrzeniem w przeszłość ale z drugiej - fundamentem sojuszu chrześcijan z różnych Kościołów na rzecz przyszłości świata, który dryfuje?
- Miejmy nadzieję, że nie będzie głosem na pustyni. Chociaż głos św. Jana z pustyni już przez dwa tysiące lat daje o sobie znać. Zauważmy przy tym, że chodzi o świat, który Bóg ukochał. A ten świat odwraca się od Niego. Dlatego dokument jest z jednej strony wyrazem bólu naszych Kościołów, ale jednocześnie nadziei, że idziemy wspólnie przeciwko tym zagrożeniom, realizując miłość Bożą do tego świata, głosząc prawdę.
Jestem pełen nadziei i uważam, że nazwanie rzeczy po imieniu, wskazanie drogi może być znakiem profetycznym. Chodzi zresztą o drogę, którą Kościół prawosławny i Kościół rzymskokatolicki od lat wskazują.
Kościoły chrześcijańskie muszą patrzeć na rzeczywistość przede wszystkim oczyma Boga, oczyma Tego, który stworzył tę rzeczywistość. I lepiej czy gorzej - próbujemy to robić.
Tak więc, wierzy Ksiądz Arcybiskup w dobre owoce polsko-rosyjskiego przesłania, z tym, że niekoniecznie będziemy mogli je od razu zobaczyć. Czy tak?
- Nie stawiałbym granic Opatrzności Bożej. Być może nie wszystko będziemy widzieć "szkiełkiem i okiem" mędrca. Jesteśmy przyzwyczajeni do statystyk, słupków, które nam mówią ilu za, ilu przeciw itd. Tymczasem myślę, że Pan Bóg ma inne "słupki" mierzące sukcesy. U Pana Boga jedno nawrócenie jest ważniejsze niż całe księgi deklaracji. Dla Niego istotniejsze jest to, by ktoś przeżył refleksję, która doprowadzi go do prawdy, do nawrócenia, czy też pomoże przezwyciężyć nienawiść czy niechęć. Może już to będzie wielkim sukcesem? Ale nie wiadomo czy kiedyś Pan Bóg zechce nam go pokazać. Może stanie się to jeszcze na ziemi, a może dopiero kiedyś, w wieczności?
Niezależnie od tego, jak ten krok będzie oceniany uważam, że będzie ważny i trzeba go zrobić. Myślę zresztą, że więcej kosztuje on Patriarchę Cyryla aniżeli mnie.
Powróćmy więc do jego książki, bo widzę, że Ksiądz Arcybiskup jest pod wrażeniem wywodów Cyryla?
- Muszę powiedzieć, że ta lektura na nowo podbudowała mój szacunek do Kościoła prawosławnego w ogóle, w szczególności zaś do postaci Cyryla. Ten zbiór jego artykułów, wykładów, wypowiedzi z różnych okresów odkrywa mi nowe oblicze prawosławia, prawosławia otwartego, wiernego tradycji, ale zaniepokojonego współczesnością; prawosławia, które idzie swoją drogą wierności Ewangelii i przykłada te same klucze do rzeczywistości, które i my przykładamy. Niepokoi się tym samym co i nas trapi. Odnajduję tu wiele myśli bliźniaczych wobec refleksji Jana Pawła II i Benedykta XVI. To dowód na to, że korzenie są te same, że katolicy i prawosławni czerpią z tego samego źródła, czyli z Ewangelii i Tradycji. Także nadzieje pokładamy w tych samych siłach.
Być może wspólne przesłanie jest małym krokiem, bo nie ma charakteru ekumeniczno-dogmatycznego. To jest krok duszpasterski, ale staje się wskazaniem dróg i symbolem. A jak będzie wykorzystany i czy przyniesie owoce? Cóż, to już nie do nas należy. Musimy współpracować, ale dalszy ciąg zależy od Pana Boga i od ludzi. Niekiedy trzeba jedynie uchylić drzwi a później wiatr dziejów robi resztę, otwiera je na oścież. Tak było w przypadku wymiany listów z biskupami niemieckimi.
Mam swoją teorię na temat tego spotkania: jeśli dużo ludzi modliło się w tej intencji i sporo osób będzie cierpiało (dlatego sam nie boję się trudności z tego powodu), to przyniesie to owoc. Jeżeli natomiast nie "przemodliliśmy" tego należycie i dostatecznie nie wycierpieli, to nawet dobre dzieła nie przyniosą dobrego efektu i trzeba będzie czekać dalej. Natomiast jestem absolutnie przekonany, że na obecnym etapie nie możemy tego kroku nie uczynić.
A więc po lekturze książki Cyryla I podpis pod dokumentem złoży Ksiądz Arcybiskup z absolutnie pełnym przekonaniem.
- Tak, jak najbardziej. Niektóre myśli godne są wypisania, zapamiętania i powtarzania.
Na przykład? Które najbardziej poruszyły Księdza Arcybiskupa?
- Przypomnijmy sobie ile nas kosztowały dyskusje na temat Unii Europejskiej przed przystąpieniem Polski do Unii, na przykład brak wspomnienia tradycji judeochrześcijańskiej w Traktacie Konstytucyjnym. Czytam u Cyryla: "Prawodawcy nowej Europy powinni usłyszeć stanowisko ludzi wierzących. Laickie wartości liberalne są niewystarczające". To jest wołanie o pluralizm. "Globalizacja, jak zresztą i integracja Europy, nie może zostać zrealizowana na podstawie jednego tylko projektu cywilizacyjnego". No właśnie, bo Europa to jest bogactwo. Następna myśl patriarchy: "Dzisiaj świat potrzebuje realnego dialogu między religiami, zwłaszcza chrześcijańsko-muzułmańskiego a także dialogu między myślą religijną i laicko-humanistyczną". Proszę przeczytać najnowsze książki ks. Tomasza Halíka, przemówienia Jana Pawła II i Benedykta XVI z Asyżu - przecież to jest to samo wołanie, ten sam głos, to samo źródło. "Niestety, dzisiaj mało kto mówi o konieczności poważnego i bezstronnego dialogu między liberalnym, świeckim humanizmem i religijno-kulturowymi tradycjami". Dzisiaj widzimy ideologizację życia kulturalnego, społecznego. Głos Patriarchy Cyryla jest...
...głosem Księdza Arcybiskupa.
- Raczej jest to głos Prawdy zakorzenionej w Ewangelii. Posłuchajmy go dalej: "Moralne i duchowe odrodzenie ludzkości powinno zacząć się w środowisku chrześcijańskim od przywiązania chrześcijan do niezmiennych norm moralności ewangelicznej, od organicznego połączenia w życiu codziennym wymiaru osobistego i społecznego etyki chrześcijańskiej". I kolejny, piękny cytat: "Jest jednak, jak się wydaje, jeden konieczny warunek osiągnięcia jedności Kościoła i odrodzenia ludzkości. Tym warunkiem jest pokuta, przemiana starego porządku życia i układu ducha, uświadomienie sobie nieprawdy i jej odrzucenie, przemiana w najgłębszym sensie tego słowa".
Niektóre cytaty jakie Patriarcha Cyryl włącza do swoich wywodów pamiętam i znam także jako moje, na przykład te wzięte z filmu "Pokuta" Tengiza Abuładze czy powieści Dostojewskiego. Wielokrotnie posługujemy się cytatami z tych dzieł w naszym nauczaniu.
Lubi Ksiądz Arcybiskup Dostojewskiego?
- Owszem, ale raczej jako myśliciela chrześcijańskiego. Natomiast mam mu za złe, że nie lubił Polaków. No, ale zadziałały zapewne uwarunkowania historyczne.
Ale jego duchowość godna jest podziwu?
- Oczywiście. Kolejny cytat z Patriarchy: "Dzisiaj pojawili się wspólni śmiertelni wrogowie całej ludzkości. Cała cywilizacja znalazła się w oblężeniu i pytanie 'być czy nie być' po raz pierwszy zostało postawione w skali globalnej". Znamy ten głos, przemawiał do nas przez dziesiątki lat - to Jan Paweł II.
Widzę, że spotkanie, do którego dopiero dojdzie już teraz wywołało bardzo osobiste refleksje Księdza Arcybiskupa na temat rosyjskiej duchowości, stworzyło okazję do jej przemyślenia na nowo...
- Po raz kolejny przeżywam prawdę, że my wszyscy, szarzy ludzie, a zwłaszcza ludzie wierzący w Jedynego Boga - zarówno katolicy, jak i prawosławni nie do końca uświadamiamy sobie na co dzień, że w wielu sprawach jesteśmy sobie aż tak bliscy. Niekiedy są potrzebne takie momenty, żeby sobie to uzmysłowić.
Miałem szczęście spotykać w życiu bardzo ciekawych, bogatych duchowo ludzi, w tym także wielu świeckich oraz księży obrządku wschodniego a także prawosławnych, poczynając od wybitnego teologa ks. Jerzego Klingera profesora Akademii Prawosławnej w Warszawie, z którym spotkania były ważnym przeżyciem wiary dla nas, studentów ATK.
Odkrywanie wartości duchowych drugiego człowieka: prawosławnego, protestanta, katolika, Żyda czy nawet Muzułmanina a także niewierzącego czy szukającego wiary jest największą przygodą mojego życia.
Skomentuj artykuł