Krakowski dziedziniec pogan
Wkrótce konkretnych kształtów nabierze w Polsce zainicjonawany przez Benedykta XVI pomysł "dziedzińca pogan". Nie gdzie indziej, tylko w Krakowie.
Idea jest szczytna i warta zrealizowania. W Polsce do tej pory pozostawała ideą na papierze, teraz idą zmiany: archidiecezja krakowska zapowiedziała właśnie pierwsze w kraju tego typu spotkanie. W ramach "dziedzińca pogan" Kościół zaprasza do wspólnej dyskusji osoby, które uważaja się za niewierzące. Chodzi o wyjście z propozycją spotkania, a nie o monolog. Komunikat płynący z Rzymu jest jasny: nawiążmy dialog z ludźmi, którzy nie są wyznawcami Boga, ale szczerze poszukują Prawdy. Pokażmy, że nie deklaracje, ale Prawda jest tym, co łączy, także w Kościele.
Biskup Wiesław Mering, przewodniczący Komisji Episkopatu do Spraw Dialogu z Niewierzącymi nie sprawia wrażenia, by był zainteresowany realizacją projektu, przy - a jakże - jednoczesnych słowach uznania dla samej inicjatywy. Na szczęście zarówno kardynał Kazimierz Nycz w Warszawie, jak i biskup Grzegorz Ryś w Krakowie podejmują watykański kurs. Do tego zachęca wprost (dziwiąc się, że zachęcać musi) nuncjusz apostolski w Polsce abp Celestino Migliore. W Warszawie jesienią, a w Krakowie już 20 czerwca, odbędą się pierwsze spotkania. W Collegium Maius UJ o dobru wspólnym będą dyskutować dawni i obecni politycy różnych opcji, a bp Grzegorz Ryś przyjmie rolę moderatora debaty.
Analfabeta rzuca kamieniem
Adresatami "dziedzińców pogan" mają być ludzie rzetelnie dążący do Prawdy, choć niekoniecznie ujmujący swoją drogę w kategoriach religijnych. Benedykt XVI nazywa taką postawę wewnętrznej uczciwości "preambułą wiary", czyli swego rodzaju przedpolem dla wiary. Jednocześnie Papież świetnie zdaje sobie sprawę, i to znacznie lepiej niż polscy hierarchowie, że w świecie narasta zjawisko "analfabetyzmu religijnego". Chodzi o zwykle niezawiniony brak wrażliwości na wymiar duchowy, który może prowadzić do religijnej ignorancji. Kto wie, czy ten drugi nurt nie jest silniejszy od pierwszego.
Znam kilka osób, które obowiązkowo chciałbym zaprosić na krajowy "dziedziniec pogan". Obawiam się jednak, że na naszym podwórku mogłaby to być dla nich obecność stygmatyzująca. W Polsce przyklejanie łatek jest na porządku dziennym. Mogłem niestety obserwować, jak "analfabeci religijni" wyszydzają poszukujących. Niedawno pewien poszukujący Prawdy, agnostyk z tytułem profesorskim, opowiedział mi o wymianie zdań, jakiej był ostatnio świadkiem. Dwaj studenci dzielili się opiniami o wykładzie profesora, którego obecności w pobliżu nie zauważyli. Jeden powiedział do drugiego, że to taka "filozofia chrześcijańska" i właściwie bardziej "propaganda niż nauka". Tak analfabeta rzuca kamieniem.
Ścieżka zdrowia
Napięcie, jakie pojawia się między poszukującymi a różnej maści "dogmatykami" uświadomiłem sobie dzięki rozmowom ze Stefanem Wilkanowiczem. Prezes Fundacji Kultury Chrześcijańskiej "Znak" wychowany na Conradzie (rocznik przedwojenny) mówi w tym kontekście o "wierze podstawowej", która jest uznaniem sensu życia i chęcią człowieka, by się rozwijać. Samo wybieranie dobra jest "wiarą podstawową". Realizacja dobra jest jednak wspólną i przyjazną przestrzenią współpracy.,Wilkanowicz widzi jednak, że obok tego występuje również zjawisko "satanizmu powszedniego", czyli preferowania, niby bez znaczenia, zła nad dobrem. Uznanie, że dobro się nie opłaca, nie ma sensu, jest słabe. Tu kończy się wspólnota, a zaczyna egoizm.
W tym układzie poszukujący ma naprawdę kłopot. Bo każde uczciwe poszukiwanie oznacza wystawianie się na ciosy zarówno analfabetów, jak i dogmatyków. Istna ścieżka zdrowia. "Dziedziniec pogan" ma szansę stać się przestrzenią w Kościele, w której poszukujący (bo nie jest to jeszcze element nowej ewangelizacji) będą czuć się swobodnie: ani przeganiani jak wilki, ani wciągani do stada jak owieczki. Ta inicjatywa musi na stałe wpisać się w nasz pejzaż, dlatego cieszy zapowiedź, że w Krakowie impreza będzie cykliczna.
Tylko jak sprawić, by Kościół był znakiem dla tych, którzy poszukują, ale także dla tych, którzy niczego od wiary już nie oczekują? Oczywiście, w kontekście europejskim ów analfabetyzm religijny dotyka w sporej mierze samych chrześcijan. Dla nich odpowiedzią Kościoła ma być nowa ewangelizacja: głoszenie Jezusa tym, którzy odeszli od Kościoła lub nigdy w nim nie byli, pomimo formalnej przynależności.
Pytanie o sens
Wszystko zaczęło się przed Bożym Narodzeniem 2009 r. Podczas zwyczajowego spotkania z pracownikami Kurii Rzymskiej - które jest rodzajem papieskiego podsumowania mijającego roku i wytyczania priorytetów na następny - Benedykt XVI nawiązał do swojej niedawnej pielgrzymki do Czech. Mały kraj, w którym nastąpiła religijna zapaść i większość społeczeństwa uznaje się za ludzi niewierzących, skłoniła Benedykta XVI do stwierdzenia, że "musimy troszczyć się, by człowiek nie odkładał kwestii Boga jako podstawowego pytania egzystencjalnego swego istnienia".
To wtedy Papież po raz pierwszy powiedział o dziedzińcu pogan. Wyjaśnił, że w świątyni jerozolimskiej na specjalnie wydzielonym miejscu gromadzili się nie-Żydzi, tzw. bojący się Pana, aby oddawać kult prawdziwemu Bogu, takiemu, jakiego sami znają. "Sądzę, że Kościół powinien także dziś otworzyć jakiś rodzaj »dziedzińca pogan« - mówił kurialistom Benedykt XVI. - Do dialogu z innymi religiami powinno się dziś dołączyć szczególnie dialog z tymi, dla których religia jest czymś obcym".
Inicjatywa szybko zaczęła się konkretyzować. Pieczę nad nią sprawuje specjalnie powołana fundacja i Papieska Rada Kultury z kardynałem Gianfranco Ravasim na czele:"Dziedziniec pogan ma być przestrzenią dialogu z ludźmi niewierzącymi, wyznającymi ideały etyczne, ale dalekimi od jakiejkolwiek koncepcji transcendencji, a jednak szukającymi odpowiedzi na pytania egzystencjalne naszych czasów" - deklaruje biblista. "Dziedzińce" odbyły się już między innymi w Paryżu, Barcelonie, Palermo, Bukareszcie czy Tiranie. Być może inicjatywę uda się zrealizować w Jerozolimie.
Dziedzina wykształconych?
Intencje Benedykta XVI są dobre, chociaż wątpliwości co do projektu można zgłaszać różne, począwszy od samej nazwy, która bez znajomości biblijnego odniesienia jest rażąca, ze względu na utwierdzone przez chrześcijan pejoratywne pojęcie poganina w europejskiej retoryce. Jakie jednak owoce wyda ta inicjatywa?
Wydaje się, że "dziedzińce pogan" ze swojej natury są propozycją głównie dla wykształconych. Miejmy nadzieję, że mimo swego elitarnego charakteru z czasem staną się dziedzińcami, których głos dotrze również do uszu analfabetów religijnych i skłoni ich do postawienia sobie zasadniczych pytań. Może to szczególne forum będzie zalążkiem "kreatywnej mniejszości" - jak ujął to kiedyś kard. Ratzinger - czyli nielicznej grupy formującej opinię grup dużych, wśród których znajdują się ludzie ignorujący duchowy wymiar życia.
"Dziedzińce pogan" powinny budować koalicję na rzecz dobra i rozwoju. I działać tak, aby obok nich nie mogli przejść obojętnie ani analfabeci, ani dogmatycy. Wtedy staną się, jak to określił ks. prof. Henryk Seweryniak, miejscem "przeczucia Boga" i przylądkiem "wiary podstawowej".
Skomentuj artykuł