Matteo Zuppi - kardynał Kościoła wszystkich, a zwłaszcza ubogich
Na ulicach Rzymu i Bolonii często można go spotkać na rowerze - zatrzymującego się co rusz, by porozmawiać z zaprzyjaźnionymi lub zaczepiającymi go po drodze ludźmi: bezdomnymi, Cygankami żebrzącymi pod kościołem, starszymi kobietami z tej czy innej parafii, politykami z tej czy innej partii. Gdyby chcieć określić go w kilku słowach, trzeba by powiedzieć o prostocie i skromności, uśmiechu i poczuciu humoru, a jednocześnie o głębi słów i ducha.
Arcybiskup Matteo Zuppi, wymieniony 1 września przez papieża Franciszka wśród 13 osób, które chce włączyć do grona kardynałów na konsystorzu zapowiedzianym na 5 października, ma 63 lata i pochodzi z Rzymu. Jego ojciec był dyrektorem watykańskiej gazety "L’Osservatore della Domenica", a wuj, także kardynał, sekretarzem papieża Piusa XI. Czyżby purpurę miał we krwi? Zaskoczony decyzją papieża w czasie pielgrzymki do Lourdes z 800-osobową grupą wiernych, abp Zuppi powiedział, że kardynał ubiera się na czerwono, bo powinien dawać świadectwo aż do przelania krwi. - Mam nadzieję, że będę dobrym świadkiem Ewangelii - dodał. - Dzisiejsza Ewangelia jest poza tym bardzo jasna. Musimy starać się być ostatnimi, zawsze służąc innym.
Blisko wszystkich
Wydaje się, że we krwi przyszły kardynał ma właśnie przede wszystkim pragnienie postępowania zgodnie z Ewangelią i pokornej służby innym. Wszystko zaczęło się w prestiżowym rzymskim liceum Wergiliusza, gdy zaczął słuchać starszego od siebie o kilka lat Andrei Riccardiego, który, jak wspomina Zuppi, mówił swoim rówieśnikom o Ewangelii w sposób tak bezpośredni, a jednocześnie z taką jej znajomością, że wielu młodych, w tym jego, zdołał za sobą pociągnąć, tworząc przyszłą Wspólnotę Sant’Egidio. Konsekwencją czytania Ewangelii były wyprawy na peryferia, do rzymskich dzielnic biedy, by pomagać dzieciom wałęsającym się po ulicach i ich rodzinom. Zuppi kilka lat później wstąpił do seminarium, został wyświęcony w 1981 roku i przez kolejne 30 lat pracował u boku Wspólnoty w parafii Matki Bożej na Zatybrzu, w 2000 roku stając się na kolejne 12 lat jej asystentem kościelnym. W 2012 roku papież Benedykt XVI mianował go biskupem pomocniczym swojej diecezji, Rzymu. Biskup Zuppi był odpowiedzialny za centrum Wiecznego Miasta, a więc stolicę polityczną, kulturalną i duchową, choć miał także jak mało kto doświadczenie jego peryferii.
Kilka lat przed nominacją biskupią poprosił o możliwość pracy na obrzeżach miasta i został wysłany do osiemdziesięciotysięcznej parafii w Torre Angela. Zetknięcie się z imigrantami, zwłaszcza pochodzącymi z Nigerii, a także z wielkimi obszarami biedy i bezrobocia nie było dla niego nowością. Jako członek Wspólnoty Sant’Egidio od lat przyjaźnił się i wspierał wielu ubogich: bezdomnych, których nie brakuje na ulicach Rzymu, narkomanów, samotnych starców, zamkniętych w domach opieki, Romów z wciąż dewastowanych i przenoszonych obozowisk, imigrantów i uchodźców. - Kościół, który przyjmuje, otwiera się. I to jest najważniejsze dobro rodzące się wewnątrz naszych wspólnot, które podjęły ryzyko zaufania uchodźcom. Kościół, który się zamyka, choruje - mówił w rozmowie z ks. Mirosławem Tykferem, która ukazała się w "Przewodniku Katolickim" w 2016 roku.
W Rzymie mówiono, że był nie tylko blisko ubogich. Blisko wszystkich.
Świat w sercu
Skąd się wzięła otwartość wobec uchodźców i przekonanie, że przyjęcie ich jest chrześcijańskim obowiązkiem? Z pewnością przede wszystkim z Ewangelii, ale być może także z osobistego doświadczenia tego, przed czym uchodźcy często uciekają: wojny, przemocy, głodu. W połowie lat 80. ks. Matteo Zuppi wraz z Andreą Riccardim zaangażowali się w pomoc Mozambikowi ogarniętemu wojną domową, w której zginął milion obywateli, a 4,5 miliona stało się uchodźcami. Od czasu niepodległości, zdobytej w 1975 roku, komunistyczny rząd FRELIMO walczył ze wspieraną przez blok zachodni partyzantką RENAMO. Zaczęło się od spotkania z młodym biskupem Jaime Gonçalvesem, który będąc w Rzymie, opowiadał o dramacie swojego kraju i tamtejszego Kościoła katolickiego. Naturalną konsekwencją zaangażowania w pomoc humanitarną i starania o poprawienie sytuacji Kościoła było pragnienie zakończenia wojny, która jest "matką wszelkiego ubóstwa", jak często powtarza Riccardi. Ksiądz Matteo nawiązał kontakt z partyzantką RENAMO ukrywającą się w lasach Gorongozy i w 1990 roku udało się doprowadzić do pierwszego spotkania zwaśnionych stron w Rzymie. Negocjacje, wspierane modlitwą całej Wspólnoty i odbywające się w jej siedzibie, trwały 27 trudnych miesięcy. Zakończyły się podpisaniem porozumienia pokojowego 4 października 1992 roku. Przyszły kardynał i założyciel Sant’Egidio są honorowymi obywatelami Mozambiku, do którego papież Franciszek udał się właśnie z wizytą.
Dyplomacja współczucia, cierpliwości i obecności nie była jednorazową przygodą. Pomoc dla Mozambiku trwa do dziś, trafiając m.in. do osób chorych na AIDS czy poszkodowanych w wyniku niedawnego cyklony Idai. Ksiądz Matteo angażował się także w procesy pokojowe m.in. w Burundi, Gwatemali i Salwadorze, rozmawiając i współpracując z wieloma osobami, np. z Nelsonem Mandelą.
Budować mosty i czynić przyjaciół
Zdolność do dialogu ze wszystkimi i jednoczenia różnych stronnictw przydała się biskupowi Zuppiemu także w Bolonii, dokąd w 2015 roku posłał go papież Franciszek, mianując arcybiskupem tego miasta o najstarszym uniwersytecie na świecie i zwyczaju budowania ciągów podcieni, by chroniły mieszkańców miasta spacerujących w deszczu. Pierwsze słowa, które abp Zuppi wypowiedział w Bolonii witany z aplauzem na ulicach miasta, były cytatem z Soboru Watykańskiego II, papieża Jana XXIII i Oskara Romero, powtarzanym także od początku pontyfikatu przez papieża Franciszka: że Kościół jest Kościołem wszystkich, ale w szczególny sposób ubogich. Nowy biskup zamieszkał w zwyczajnym pokoju w domu księży emerytów, tłumacząc, że nigdy nie mieszkał sam i chciałby z nimi dzielić życie, konfrontując także swoje decyzje. Szybko zajął się problemami ludzi ryzykujących utratę pracy w czasie kryzysu firmy Saeco czy zagrożonych eksmisją, a także spotkaniami biblijnymi z młodzieżą, wpieraniem edukacji dzieci z uboższych rodzin, przyjęciem w diecezji Syryjczyków przybywających do Włoch za pośrednictwem korytarzy humanitarnych. Gdy dwa lata temu papież Franciszek odwiedził Bolonię, z chęcią przyjął zaproszenie arcybiskupa, by w bazylice św. Petroniusza zjeść obiad z ubogimi miasta.
Jego nominacja kardynalska została przyjęta z entuzjazmem przez wszystkich, także przez środowiska tradycjonalistyczne, zapewne nie tylko dlatego, że bp Zuppi odprawia czasem liturgię w rycie trydenckim. - Kiedy buduje się mosty i kiedy doświadcza się radości poruszania się nimi, odkrywa się w innym przyjaciela. Tylko mosty pozwalają spotykać innych i wyrażać to, co sprawia, że życie rozkwita i rozbłyska wieloma kolorami: przyjaźń. Nie musimy iść daleko, by je budować. W rzeczywistości każdy most rozpoczyna się od nas, kiedy wyciągamy do kogoś rękę, akceptując ryzyko tego gestu, ale także kiedy przyjmujemy rękę brata, który chce uścisnąć naszą - mówił rok temu abp Zuppi na otwarcie międzyreligijnego spotkania i modlitwy o pokój w "Duchu Asyżu", która zgromadziła w Bolonii przedstawicieli religii i intelektualistów z całego świata.
Braterstwo i służba nas ocalą
Przyszły kardynał ma licencjat z teologii, studiował także literaturę i filozofię, co słychać w jego homiliach. Zuppi jest przede wszystkim człowiekiem głębokiej wiary i modlitwy, ojcem duchowym i przewodnikiem dla wielu osób, o czym świadczą także jego popularne książki. Jedna z nich - rozważania o przebaczeniu i zmianie serca oparte na Piśmie Świętym - została przetłumaczona w 2011 roku przez Wydawnictwo Franciszkanów Bratni Zew na język polski (ks. Matteo Zuppi, Spowiedź. Wybaczenie, nawrócenie). Pisze w niej m.in., że "nikt nie uchroni się od mysterium iniquitatis, nikt nie jest z natury po właściwiej stronie, wszyscy jesteśmy dotknięci przez słabość, kruchość, zdolność wyrządzania zła, którą nosimy wewnątrz".
Przekonuje, że grzech ma zawsze wymiar wspólnotowy, łączy nas z bliźnim, którego nie potrafimy już rozpoznać, z drugim, którego nie kochamy, z talentem, który zakopujemy. "W sakramencie pojednania jest łaska - kontynuuje - która pozwala nam otworzyć oczy serca, aby rozpoznać zło, lecz bez popadania w rozpacz" (tamże, s. 66-67).
W innej książce, Guarire le malattie del cuore. Itinerario quaresimale ("Uzdrawiać choroby serca, przewodnik wielkopostny", San Paolo 2013), Zuppi pisze, że uzdrowieniem z tak powszechnej dziś choroby protagonizmu jest braterstwo i służba. "Tylko żyjąc nimi odnajdujemy pełnię, ponieważ prawdą jest, że człowiek nie jest wyspą i tylko w przyjaźni pomiędzy braćmi możemy lepiej wyrazić samych siebie i stajemy się mocni" (tamże, s. 128). O pragnieniu służby mówił także tuż po tym, jak dowiedział się o papieskiej nominacji. Dziękował papieżowi Franciszkowi za sympatię i zaufanie, które są wyrazem uznania dla Kościoła w Bolonii i dla Wspólnoty, której od wielu lat jest częścią, zauważając, że bycie bliskim współpracownikiem papieża to przede wszystkim wielka odpowiedzialność. Papież Franciszek, wymieniając nazwiska 13 nowych kardynałów, powiedział, że są oni kardynałami Kościoła misyjnego, a więc wedle wizji Evangelii Gaudium Kościoła powszechnego, braterskiego, wychodzącego na ulicę i nielękającego się jej brudu, ewangelizującego w drodze, otwartego na wszystkich i służącego wszystkim, Kościoła ze sceny Zesłania Ducha Świętego i Dziejów Apostolskich. Papież Franciszek najwyraźniej dostrzegł w ks. Matteo Zuppim uosobienie tych cech. Paolo Rodari napisał zaś w "La Repubblica", że być może papież Franciszek dostrzegł w Zuppim także samego siebie z czasów Buenos Aires.
Magdalena Wolnik - dziennikarka i autorka filmów dokumentalnych. Jest odpowiedzialna za Wspólnotę Sant'Egidio w Warszawie
Skomentuj artykuł