Polski spór o uchodźców. Jezuici odpowiadają na 4 ważne pytania
Prymas Polski mówi o suspendowaniu księży, którzy pójdą na manifestację przeciw uchodźcom. Z sondaży wynika, że zdecydowana większość Polaków jest przeciwna ich przyjęciu w Polsce. Papież Franciszek nieustannie wzywa do otwarcia serc na pomoc migrantom. Temat uchodźców budzi wiele napięć. O zmierzenie się z nim poprosiliśmy dwóch jezuitów.
Jezuicki (dwu)głos to nasz nowy projekt. Wierzymy, że różnorodność w Kościele jest czymś bardzo wartościowym i potrzebnym. Wierzymy, że warto rozmawiać i da się to robić kulturalnie. Wierzymy, że w społeczeństwie, które jest mocno podzielone, ludzie Kościoła mogą pokazywać, że da się inaczej, że można się pięknie różnić. Bez ostrych napięć, obrażania się, wykluczania i hejtu. W myśl jezuickiej zasady rozeznawania, którą tak często stosuje papież i zachęca cały Kościół do jej stosowania. Dwóch jezuitów, dwie wrażliwości. Jeden powszechny Kościół, na którym nam wszystkim zależy.
1) W wywiadzie dla "TP" Prymas Polak powiedział: "Jeśli księża będą w jakikolwiek sposób manifestować przeciwko uchodźcom, czeka ich suspensa". To bardzo mocne słowa. Co Ojcowie o nich myślą?
Dariusz Kowalczyk SJ: Mówienie o możliwej karze suspensy zachowałbym na inne, bardziej realne wykroczenia, jakie zdarzają się wśród duchownych, np. homoseksualny tryb życia i popieranie ideologii LGBTQ. Co do problemu uchodźców, to przede wszystkim trzeba by uściślić, o czym mówimy. Kim jest uchodźca, a kim emigrant? Jaka manifestacja jest przeciwko uchodźcom? Bo przecież dla niektórych, jak np. dla biskupa Pieronka, manifestacją przeciwko uchodźcom była piękna modlitwa milionów Polaków w ramach akcji "Różaniec do granic" Wziąłem w niej udział odmawiając różaniec na tarasie Uniwersytetu Gregoriańskiego. Poza tym stawianie sprawy na zasadzie: My jesteśmy za uchodźcami, a wy przeciwko, to manipulacja. Analogicznie jak okazanie jakiegokolwiek braku entuzjazmu wobec poczynań obecnych urzędników UE, kwitowane jest niekiedy oskarżeniem o bycie "przeciwko Europie", co samo w sobie jest sformułowaniem absurdalnym. Pomiędzy skrajnościami, czyli postawą, że należy przyjmować wszystkich, bo prawem człowieka jest wybór kraju, w którym chce się mieszkać, a postawą, że nie przyjmujemy nikogo i w ogóle się nie zajmujemy nie naszymi obywatelami, bo to nie nasz problem, jest wiele możliwych dobrych, racjonalnych działań. Trzeba tutaj dyskutować i działać, a nie straszyć suspensami. Mnie bliskie jest to, co mówią biskupi Bliskiego Wschodu, m.in. z uciemiężonej Syrii. A oni wcale nie zachwycają się perspektywą osiedlania tysięcy ludzi stamtąd w innych krajach. Bo chcą dobra swoich krajów i dobra wspólnot, którym przewodzą. A jak większość wyjedzie na stałe, to kto będzie odbudowywał normalne życie u nich? Dlatego mówią tak: zintensyfikować działania na rzecz zakończenie wojny, obozy dla uchodźców budować i utrzymywać możliwie blisko granic, pomagać w powrocie i odbudowywaniu kraju oraz wspólnot kościelnych. W te działania powinna zaangażować się wspólnota międzynarodowa.
Wojciech Żmudziński SJ: Stosunek do uchodźców stał się w Polsce oraz w krajach Europy Zachodniej kwestią polityczną i wzbudza duże emocje. Dla mnie była to zawsze kwestia postawy ewangelicznej wobec osób potrzebujących pomocy. Wiara zachęca mnie do tego, bym w osobie uciekającej przed wojną, prześladowaniem lub niedostatkiem dostrzegał oblicze Chrystusa. Słowa Prymasa Polski przypominają księżom, że sługa Chrystusa występujący przeciw Chrystusowi, nie może reprezentować Kościoła i jego nauczania. Nie odebrałem tych słów jako mocne, tylko jako stanowcze.
2) Według badań sondażowych 60 do 70 procent Polaków jest przeciwnych przyjęciu uchodźców. Dlaczego tak się dzieje?
Dariusz Kowalczyk SJ: Być może ci ludzie po prostu nie zgadzają się na rozwiązania, które są zideologizowane (wpływ m.in. George’a Sorosa), nieskuteczne, a w dłuższej perspektywie szkodliwe. Szkodliwe dla wszystkich. Pani Merkel nikogo nie pytała o zdanie, kiedy ot tak po prostu postanowiła znieść zasady obowiązujące na granicach Unii i zaprosiła wszystkich do siebie. Zdaniem wielu, to był błąd, który przyczynił się do exodusu, głównie emigrantów, a nie uchodźców. Chaldejski patriarcha z Iraku, Louis Raphaël I Sako stwierdził:"Obawiam się tego niekontrolowanego exodusu. Oczywiste jest to, że ludzie przeżywają trudności, dlaczego jednak nie przyłożyć się bardziej do przywracania pokoju, do budowania go w krajach ich pochodzenia, tak by pomóc im tam pozostać? Migracje oznaczają zerwanie z własną historią, tradycją, to jest przecież inna kultura, inne społeczeństwo. Migracje są tylko prowizorycznym rozwiązaniem". Natomiast syryjskokatolicki patriarcha Antiochii, Ignacy Józef III Younan, proponował, by pod egidą ONZ budować obozy dla uchodźców w bogatych, dysponującym odpowiednim terytorium, krajach arabskich. Można powiedzieć, że dla tych biskupów osiedlanie się ludzi z ich krajów na północy Europy, to żadne rozwiązanie. I mają rację.
Wojciech Żmudziński SJ: Wielu Polaków utożsamia się z partią, która obecnie rządzi w naszym kraju, a stanowisko jakie reprezentuje rząd jest bardzo radykalne. Byłoby ono dla mnie bardziej do przyjęcia, gdyby przeciwstawiało się niekontrolowanemu przepływowi migrantów. Natomiast partia rządząca jest na "nie" wobec wszelkich form przyjmowania uchodźców. Pokaźne grono Polaków zradykalizowało się za przyczyną środków masowego przekazu, które są w rękach rządzących i utożsamiają uchodźców z terrorystami. Jest to manipulacja, działanie bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące rzesze ludzi uciekających przed wojną. Dziwi mnie jednak to, że głos pasterzy Kościoła, upominających się o życzliwość względem uchodźców, jest ignorowany, a nawet kontestowany przez ludzi uważających się za katolików. Tego pojąć nie mogę.
3) Papież Franciszek wezwał wszystkie parafie, żeby przygotowały się na przyjęcie chociażby jednej rodziny uchodźców. Czy to jest dobry pomysł?
Dariusz Kowalczyk SJ: Znowu odwołam się do biskupa z Bliskiego Wschodu. Syryjskokatolicki arcybiskup Hassaké-Nisibi Jacques Behnan Hindo, który stoi na czele lokalnego Kościoła w jednym z regionów Syrii, wyraził obawę, że apele o przyjmowanie uchodźców mogą przynieść opłakane skutki: "Moi wierni powiedzą mi teraz, że papież otworzył dla nich parafie i klasztory, więc na co czekać? Pomyślą nawet, że zostaną przyjęci jako pierwsi". Abp Hindo zauważa ironicznie, że niektórzy przywódcy europejscy zdają się uważać, iż przyjęcie tysięcy uchodźców pozwoli im odzyskać utraconą cnotę. A zatem parafie w Polsce niech się zajmą, jeśli potrafią, własnymi parafianami żyjącymi niekiedy w urągających ludzkiej godności warunkach. I niech zbierają regularnie pieniądze na pomoc dla ludzi dotkniętych wojną, aby pomagać im na różne sposoby na miejscu. Ale jeśli ktoś chce i może przyjąć rodzinę uchodźców, która myśli poważnie o osiedleniu się w Polsce, to też dobrze.
Wojciech Żmudziński SJ: Polskie parafie są bardzo liczne i solidarność choćby części parafian wystarczyłaby, aby otoczyć rodzinę uchodźców troską pod każdym względem. Są wyjątkowe parafie, tak ja ta, na terenie której mieszkam, które zdały egzamin z gościnności. Poznałem uchodźców, którzy otoczeni życzliwością chętnie integrują się w nowym środowisku. Większość z nich chce jednak jechać dalej w poszukiwaniu swojej ziemi obiecanej. Dodatkową trudnością w przyjęciu jednej rodziny przez społeczność jednej parafii, jest naturalne dążenie uchodźców do bycia razem z innymi uchodźcami przybywającymi z tego samego kraju. Wiedzą o tym dobrze Polacy, którzy na emigracji raczej tworzą polskie getta niż integrują się z lokalną społecznością. Apel papieża Franciszka odczytuję jako ewangeliczne wołanie: "Otwórzcie drzwi Chrystusowi!". Okazało się jednak, że wielu woli Chrystusa na krzyżu niż we własnym domu.
4) Jak my katolicy z Polski możemy pomagać uchodźcom?
Dariusz Kowalczyk SJ: Ks. Waldemar Cisło, dyrektor Sekcji Polskiej Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, stwierdził: "To, w jaki sposób pomaga ofiarom wojny w Syrii i Iraku polski rząd, jest najbardziej racjonalne. Najbardziej efektywna jest pomoc tam na miejscu - jeden dolar wydany tam na miejscu, odpowiada dziesięciu dolarom wydanym w Europie". A zatem zbiórki pieniężne, a zarazem organizowanie profesjonalnych ekip, w tym wolontariatu, gotowych nieść konkretną pomoc na miejscu. Trzeba też przyjmować uchodźców, którzy o to proszą, wedle polskiego prawa i polskich procedur. Przy czym trzeba pamiętać o rozróżnieniu, jakie znajdujemy w "Słowniku teologii biblijnej" Xaviera Leon-Dufoura. Pod hasłem "Cudzoziemiec" czytamy, że Pismo święte starannie odróżnia 3 kategorie cudzoziemców: wrogów, którzy nie mają dobrych intencji, nawet jeśli się uśmiechają; cudzoziemców, którzy może wrogami nie są, ale nie poczuwając się do jakiejkolwiek wspólnoty z krajem, w którym przebywają, pozostają na własne życzenie obcy; oraz cudzoziemców osiadłych, którzy nie są autochtonami, ale stają się pozytywnie związani z narodem danego kraju.
Wojciech Żmudziński SJ: Pomysł na pomaganie ofiarom wojny, by nie opuszczali własnych domów, jest dobrym pomysłem, ale zbyt często używany jest jako argument na zasadność zamknięcia granic, na brak gościnności i życzliwości względem uchodźców. Bardzo dobrym pomysłem jest otworzenie korytarzy humanitarnych, o które apeluje między innymi Caritas. Na razie bez skutku. Nie uważam się za właściwą osobę, która miałaby mówić konkretnemu Polakowi jak ma pomagać uchodźcom. Każdy powinien zadecydować sam na co go stać i jakiemu zobowiązaniu jest w stanie podołać. Tylko jedno mogę powiedzieć z całą stanowczością: "jeśli brakuje katolikowi życzliwości względem uchodźcy, zwykłej ludzkiej życzliwości, to niech pojedna się z uchodźcą zanim klęknie do konfesjonału".
***
Dariusz Kowalczyk SJ - teolog, wykładowca teologii dogmatycznej, dziekan Wydziału Teologii na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie
Wojciech Żmudziński SJ - dyrektor Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe, redaktor naczelny kwartalnika o wychowaniu i przywództwie "Być dla innych"
Powyższe wypowiedzi są opiniami autorów. Nie są one stanowiskiem redakcji.
Skomentuj artykuł