Prawo do sumienia
Coraz częściej i z coraz większą siłą pojawiają się w Polsce postulaty zmierzające do tego, aby prawo stanowione przez ludzi traktować nadrzędnie wobec sumienia. Gdyby zostały one wprowadzone w życie, państwo przyznałoby sobie uprawnienia do bezkarnego i "w majestacie prawa", łamania sumień.
Na tak drastyczną ingerencję w wolność obywatela nie mogą się zgodzić nie tylko wyznawcy różnych religii. Nie powinni się na to godzić wszyscy, dla których ludzka wolność i godność to coś więcej niż puste hasła i slogany.
W mediach nasilają się utyskiwania, że lekarze, odwołując się do klauzuli sumienia, odmawiają zabijania dzieci w łonach matek. Towarzyszą im sugestie, że skoro w niektórych sytuacjach działanie, które w ich przekonaniu jest niemoralne, zostało dopuszczone przez prawo państwowe, są oni zobowiązani postąpić wbrew własnemu sumieniu po to, aby wypełnić zobowiązania, jakie wzięło na siebie państwo.
Można nawet usłyszeć argument, że ci, którzy odmawiają wykonywania aborcji, nadużywają klauzuli sumienia i łamią prawo, a więc popełniają przestępstwo lub przynajmniej wykroczenie. Pojawiają się też od dawna propozycje wyciągania konsekwencji prawnych wobec medyków, którzy odmówiwszy zabicia dziecka w łonie matki, nie wskazują innej placówki, gdzie takie żądanie zostałoby spełnione. Tymczasem stawianie takiego żądania wobec człowieka, który odmawia wykonania aborcji niezgodnej z jego sumieniem, jest wewnętrznie sprzeczne i stanowi próbę wymuszenia na nim współudziału w czynie, który uważa za zło.
Inicjatywa objęcia klauzulą sumienia farmaceutów stała się okazją i pretekstem do coraz ostrzejszych głosów uderzających w prawo do kierowania się wskazaniami sumienia we wszystkim, co się czyni, także w pracy zawodowej,. Ostatnio w przestrzeni publicznej pojawiła się wypowiedź, która, moim zdaniem, powinna budzić poważny niepokój, a z racji tego, kto ją wygłosił, także realne obawy o wolność wykonywania wszelkich zawodów w Polsce.
Oto członek Komitetu Bioetyki Polskiej Akademii Nauk, odpowiadając na pytanie, dlaczego farmaceuta ma być zmuszony do sprzedawania czegoś, czego moralnie nie akceptuje, odpowiedział: "Bo został aptekarzem. Otrzymał państwowy dyplom uprawniający do wykonywania zawodu na określonych warunkach. I te warunki zaakceptował".
Już te sformułowania według mnie zawierają sugestię, że państwo posiada mandat, by zmuszać obywatela wykonującego jakiś zawód do działania wbrew sumieniu. Mało tego. Z powyższych zdań wynika, że uzyskując wykształcenie na państwowej uczelni, obywatel miałby (przynajmniej w niektórych dziedzinach) tracić prawo do samostanowienia o swych decyzjach związanych z wykonywaniem zawodu, bo ma go wykonywać "na określonych warunkach". Także w sferze moralnej. Takie roszczenie ze strony państwa jest niedopuszczalne i całkowicie bezpodstawne.
Reprezentant Komitetu Bioetyki Polskiej Akademii Nauk poszedł jednak jeszcze dalej. Dopuszczając moralne wątpliwości u najemnego pracownika apteki, których skutkiem według niego powinno być odesłanie go na zaplecze i niedopuszczenie do kontaktu z pacjentami, oświadczył: "Nie mogę wyobrazić sobie, że właściciel apteki, która jest sposobem zarabiania przez niego pieniędzy, powołuje się na klauzulę sumienia i wycofuje z apteki leki dopuszczone do handlu. Powinien wtedy zmienić biznes i zająć się np. handlem karmą i lekarstwami dla zwierząt".
To słowa zdumiewające, które brzmią w moich uszach szczególnie dziwnie w sytuacji, gdy jednym z tematów dnia w naszym kraju jest otwieranie zawodów. W tej samej chwili słyszymy poważny głos postulujący zamknięcie jednego z zawodów zaufania publicznego w imię ideologii, zakazującej odwoływania się w pracy zawodowej do sumienia. To sugestia tworzenia kategorii zawodów i przedsiębiorstw "tylko dla ludzi bez sumienia". Można by rzecz obrócić w żart, gdyby przedstawiciel instytucji, której "podstawowym zadaniem jest identyfikacja i analiza problemów etycznych zrodzonych przez rozwój nauk, zwłaszcza nauk biomedycznych, oraz ich implikacji w sferze społecznej, politycznej i prawnej, ze szczególnym uwzględnieniem konsekwencji postępu naukowego dla rozwoju kraju oraz naszych zaniedbań w praktyce życia naukowego i społecznego" (cytat ze strony Komitetu Bioetyki PAN) nie wygłosił swoich postulatywnych opinii całkiem serio na łamach wpływowej gazety.
Jan Paweł II ponad dwadzieścia lat temu alarmował, że "odmawianie osobie pełnej wolności sumienia, a zwłaszcza wolności szukania prawdy lub podejmowanie prób narzucenia pewnego szczególnego sposobu rozumienia prawdy, sprzeciwia się jej najbardziej podstawowemu prawu" (Orędzie na XXIV Światowy Dzień Pokoju). Przypominał, że poszanowanie sumienia każdego człowieka jest warunkiem pokoju. Podkreślał, że żadna ludzka władza nie ma prawa ingerować w sprawy sumienia człowieka, jest ono bowiem świadectwem transcendencji osoby, także wobec społeczeństwa, i jako takie jest nienaruszalne. A nieuznawanie wolności sumienia innych zaliczył do przejawów nietolerancji.
Na tę kwestię zwrócił również uwagę Benedykt XVI, który niespełna dwa lata temu w Londynie powiedział: "Są też i tacy, którzy twierdzą - paradoksalnie dążąc do wyeliminowania dyskryminacji - że od chrześcijan zajmujących funkcje publiczne powinno się wymagać niekiedy, aby działali wbrew własnemu sumieniu. Są to niepokojące oznaki niezdolności docenienia prawa wierzących do wolności sumienia i swobody wyznania, ale także uprawnionej roli religii w sferze publicznej".
Próby tworzenia stref i dziedzin życia wyjętych spod oceny moralnej nie są niczym nowym i nie stanowią specyfiki polskiego życia społeczno-politycznego. Jak widać w naszym kraju obejmują one również dążenie do wydzielenia spod osądu sumienia konkretnych profesji, a nawet grup właścicieli określonego typu przedsiębiorstw. To niedobra tendencja, radykalnie uderzająca w wolność człowieka, traktująca obywatela jak bezwolną własność państwa. Dlatego wierzącym, katolikom, ale też wszystkim, trzeba za Katechizmem Kościoła Katolickiego i za ojcami Soboru Watykańskiego II usilnie przypominać: "Człowiek ma prawo działać zgodnie z sumieniem i wolnością, by osobiście podejmować decyzje moralne. Nie wolno więc go zmuszać, aby postępował wbrew swojemu sumieniu"".
Nikomu nie wolno łamać sumień. Tym bardziej nie może tego czynić państwo, którego zadaniem jest ochrona wolności obywateli. Nie ma zawodów "dla ludzi bez sumienia". Powinni się nim kierować wszyscy, także lekarze, pielęgniarki, stróżowie prawa, naukowcy, dziennikarze i politycy. Bez wyjątku. Człowiek, który sam kieruje się sumieniem, rozumie, że sumienia innych ludzi wymagają poszanowania. Zawsze i wszędzie.
Skomentuj artykuł