Przeciwstawić się kulturze pedofilii
W poprzednim artykule[1] podjęliśmy próbę opisania, zarówno w ujęciu ogólnym jak i w odniesieniu do duchownych Kościoła katolickiego, cech oraz osobowości osobnika, który dopuszcza się czynów pedofilskich. Dało się zauważyć, że problem ma charakter złożony i trudno jest dojść do jednoznacznych wniosków, szczególnie w kwestii prognostyki i terapii. Rzuca to z kolei nowe światło na sposób analizowania rzeczonego zagadnienia oraz na brak przejrzystości owej analizy.
Dziwna cisza
W czasach nadużyć seksualnych i niekończących się skandali, daje się jednak zauważyć dziwne milczenie ze strony tych, którzy bardziej niż inni wydają się uprawnieni do wypowiadania się w tej sprawie. (…)
To oczywiście nie pomaga w osiągnięciu jasności w kwestii pedofilii, kultury, która do niej zachęca i ją upowszechnia oraz w kwestii możliwości przeciwstawienia się temu zjawisku. W ostateczności powstaje to, co w socjologii nazywane jest paniką moralną. Opiera się ona na dwóch elementach: zjawiska już występujące w przeszłości przedstawia się jako coś nowego albo narastającego, jak to jest, niestety, w przypadku pedofilii; nie ukazuje się prawdziwych danych statystycznych odnośnie do tego zjawiska. W ten sposób próbuje się tworzyć wypaczony obraz, jeśli chodzi o rozmiar zaistniałej sytuacji. „Panika moralna” nie jest dobra dla nikogo. Wypacza postrzeganie problemów i obniża skuteczność środków, które powinny problemy te rozwiązywać. Złej analizie musi w następstwie towarzyszyć złe działanie. (…) W swoich licznych i wartościowych badaniach Ph. Jenkins wykazał, że problem księży pedofilów stanowi, być może, najbardziej typowy przykład „paniki moralnej”. Jeśli porównamy Kościół katolicki w Stanach Zjednoczonych z głównymi nurtami protestanckimi, to odkryjemy, że obecność pedofilów – w zależności od nurtu – jest od 2 do 10 razy wyższa wśród pastorów protestanckich niż wśród księży katolickich. To ważna kwestia, gdyż pokazuje, że problemem nie jest celibat, jako że większość pastorów protestanckich to ludzie żonaci. W tym samym czasie, kiedy blisko stu amerykańskich księży zostało skazanych za nadużycia seksualne wobec małoletnich, liczba nauczycieli gimnastyki i trenerów sportowych drużyn młodzieżowych – także w znacznej większości żonatych – którzy przez sądy amerykańskie zostali orzeczeni za winnych popełnienia tego samego przestępstwa, zbliżyła się do 6 tys. Przykłady można by mnożyć i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Przede wszystkim, opierając się na okresowych raportach amerykańskiej administracji, ok. 2/3 przypadków molestowania seksualnego osób małoletnich nie zostało dokonanych przez osoby obce czy przez wychowawców – z księżmi i pastorami protestanckimi włącznie – ale przez członków rodziny: ojczymów, wujków, kuzynów, braci i niestety również przez rodziców. Podobne dane istnieją w wielu innych krajach[2].
Oczywiście to wszystko nie stanowi żadnego usprawiedliwienia dla przestępstw popełnionych przez księży katolickich, i to należy podkreślić celem uniknięcia nieporozumień. Tworzenie jednakże klimatu moralnej paniki w oczywisty sposób nie pomaga w wyjaśnieniu tego problemu, ani tym bardziej nie służy ochronie dzieci. Trzeba sobie postawić pytanie, co z tego wszystkiego pozostanie po tej medialnej burzy. Z pewnością dramat pedofilii nie został dogłębnie zrozumiany.
Przeciwstawić się kulturze pedofilii
Różnorodność oraz konfuzja w zakresie możliwych spojrzeń na problem pedofilii jest widoczna nie tylko w obszarze badań psychologicznych, ale w równym stopniu jeśli chodzi o opinię publiczną, oscylującą między dążeniem do karalności tudzież liberalizacji zachowań związanych z pedofilią. Zagadnienie perwersji, nawet tych ekstremalnych, z czego pedofilia jest tylko pewnym aspektem, często nie było przedmiotem badań ani stosownych rozpraw, gdyż uznawano ją za wyraz wolności seksualnej, który należało bronić przed ewentualnymi represjami i dyskryminacją, za pewien slogan, niestety szeroko i bezkrytycznie przyjmowany w ostatnich dziesięcioleciach.
Kulturalny klimat lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wielokrotnie starał się publicznie usprawiedliwiać pedofilię, nie napotykając żadnego sprzeciwu ani krytyki; a jeśli już, to zostały one w miarę spokojnie przyjęte. W Niemczech, które aktualnie znajdują się w centrum prowadzonych dochodzeń i procesów, w ciągu tych dziesięcioleci w znacznym stopniu popierano i zachęcano do zachowań pedofilskich. W 1969 r., przed wstąpieniem do Rote Armee Fraktion, Jan Carl Raspe w swoim „Kursbuch”, wychwalał Komunę II, gdzie dorośli próbowali zmuszać dzieci, mimo ich oporu, do podjęcia relacji seksualnych. W 1985 r. Grüne (Zieloni) postulowali zniesienie kar za stosunki seksualne z dziećmi, a w 1989 r. wydawnictwo Deutscher Ärtzte-Verlag wydało książkę, w której otwarcie domagano się przyzwolenia na kontakty pedoseksualne. W tamtych czasach szczególnie zwalczano katolicką moralność dotyczącą płciowości, gdyż uznawano ją za przeszkodę o charakterze represyjnym dla „emancypacji stosunków seksualnych z dziećmi”[3].
Również we Włoszech nie brakowało prób zalegalizowania polityki pedofilskiej. G. Giusti, zarządzający międzynarodową siecią rozprowadzającą w internecie treści pedopornograficzne, w przeddzień aresztowania tak bronił swego dzieła: Nasza walka przypomina walkę przeciwko prohibicji. Żądamy swobody wyrażania się dla tych wszystkich, którzy wierzą w słuszność miłowania dzieci. Nasza linia kulturalna, w sytuacji gdy nie mamy do czynienia z przemocą, wykorzystaniem, ani prostytucją, musi być uszanowana. Zamykając nas w więzieniach, sprawiacie, że stajemy się prześladowani. (…) Gdy nie ma przemocy, gdy dziecko daje przyzwolenie, zainteresowanie ze strony osoby dorosłej oraz stosunek pomiędzy obydwojgiem należy uznać za dozwolony[4].
Takie stanowisko polityczne zostało oficjalnie przyjęte przez włoską Partię Radykalną, która w 1998 r. wydała dokument zatytułowany „Pedofilia a internet: stare obsesje i nowe krucjaty”, w którym manifestuje swój sprzeciw wobec uchwalenia ustawy nr 269[5]. W dokumencie tym stwierdza się m.in.: W państwie prawa, bycie pedofilem, uznawanie się za takiego lub nawet popieranie legitymizacji tego zjawiska nie może być uznane za czyn niedozwolony; pedofilia, podobnie jak każda inna orientacja seksualna, staje się przestępstwem w chwili, gdy działa na szkodę innych osób[6]. Dokument ów stał się również tematem konferencji, zorganizowanej przez Partię Radykalną 27 października 1998 r. w siedzibie Senatu. A. Manna, wykładowca prawa karnego na Uniwersytecie w Bari, oświadczył wtedy: Nie wolno ograniczać praw w imię ochrony małoletnich. Za sprawą tej surowej ustawy szpera się w czyichś domach, narusza się politykę prywatności[7].
Nawet ostatnimi czasy pojawiają się wciąż dziwne i istotne dwuznaczności, jednak akceptowane i tolerowane. W tym kontekście, wśród pojawiających się w ostatnich latach wiadomości, zdziwienie wywołuje obecność, oficjalna i zalegalizowana, partii pedofilskiej, utworzonej w 2006 r. w Holandii. Jej propagandowy manifest głosi całkowity liberalizm: Program Pnvd proponuje zniesienie funkcji premiera, swobodę chodzenia nago po ulicach, legalizację narkotyków, stosunki seksualne ze zwierzętami i oglądanie filmów porno w ciągu dnia, wychowanie seksualne dzieci, obniżenie granicy dopuszczalności kontaktów seksualnych z 16 na 12 lat[8]. Uzasadnienie, jakie nadeszło z Trybunału w Hadze, w związku z wnioskiem odwoławczym, wydaje się całkowicie zgodne z wyżej przedstawioną koncepcją, mówiącą o tym, że nie powinno być żadnych przepisów ani restrykcji: Wolność ekspresji, zgromadzeń, włącznie z wolnością do organizowania się w partie polityczne, stanowią podstawę społeczeństwa demokratycznego. Do wyborców zaś należy ocena ich programu.
Jeszcze większe zdziwienie budzi fakt, że niektórzy funkcjonariusze publiczni, nawet ci stojący na czele komisji badających zgłaszane nadużycia na tle seksualnym, mają całkiem tolerancyjny stosunek do pedofilii, a w niektórych przypadkach nawet jej sprzyjają. Najlepszym tego przykładem jest organizacja Humanistische Union (Hu) z Berlina, która jeszcze w 1999 r. walczyła o zezwolenie na pornografię oraz wszelkie akty seksualne „za przyzwoleniem stron”, włącznie z aktami z udziałem małoletnich. W Radzie Hu znalazły się takie nazwiska jak C. Roth i R. Künast, najważniejsze postacie partii Zielonych, a także przedstawicielka liberałów S. Leutheusser-Schnarrenberger, obecna minister sprawiedliwości federalnego rządu niemieckiego, wszystkie trzy panie należą w ostatnich tygodniach do najzagorzalszych krytyków Kościoła katolickiego[9].
Nadal myśli się o możliwości powszechnego dostępu do pornografii i ogólnie o doprowadzeniu do jej publicznej akceptacji, szczególnie w internecie, nie zważając na dewastacyjne skutki, jakie oglądanie takich materiałów może mieć na psychiczne urojenia tych, którzy z tego korzystają. Przeprowadzone badania potwierdzają wysoką zależność między pornografią a fantazjami realizowanymi w aktach przemocy seksualnej: na grupie 561 pedofili wykazano silny związek (35%) między korzystaniem z materiałów pornograficznych (dla dorosłych) a dopuszczaniem się nadużyć seksualnych[10].
W takim klimacie kulturalnym nie można nie wspomnieć o popularyzacji i popieraniu koncepcji zniesienia rozróżnienia na płcie, propagowanej przez tzw. teorię gender, według której należałoby wyeliminować ze słownika pojęcia „mężczyzna” i „kobieta”, by zastąpić je bardziej neutralnym terminem „gender”. Aby zapewnić równouprawnienie, należy naprawdę znieść różnice, przede wszystkim biologiczne, między istotami ludzkimi. Koncepcja gender (…) powoduje odrzucenie idei mówiącej, że tożsamość płciowa jest wpisana w naturę, w chromosomy, i utrzymuje, że „każdy tworzy sobie własny »rodzaj« oscylując swobodnie między męskim a żeńskim, przechodząc przez wszystkie możliwe stopnie pośrednie”. Teoria gender bowiem opiera się na założeniu, że nie ma jednego podziału płciowego – na mężczyzn i kobiety – ale wielorakie, związane z różną orientacją seksualną, z rasą i kulturą oraz z warunkami społecznymi, „aż do całkowitego usunięcia istoty dualności męsko/żeńskiej, poprzez stosowanie coraz wyraźniejszego rozdziału między płciowością biologiczną a budowaniem tożsamości społecznej i psychologicznej”[11].
Zanik tego zróżnicowania, sytuacja, w której wszystko da się zastąpić wskazuje, z psychologicznego punktu widzenia, na typową dynamikę narcystyczną, rozumianą jako próbę zredukowania drugiej osoby do własnego odbicia, przekreślając ją jako odrębnego człowieka i ujawniając w ten sposób zakorzenioną w sobie nietolerancję i skłonność do przemocy. Dynamika narcystyczna, oddzielając uczucia od płciowości, nie tylko jest sprzeczna z antropologią chrześcijańską, ale jest również zaczynem perwersji i nadużyć, m.in. takich jak pedofilia. Zależność ta już od samego początku została rozpoznana w badaniach psychologicznych. „Według klasycznej koncepcji, pedofilia jest narcystycznym wyborem obiektu. Oznacza to, że pedofil widzi dziecko jako odzwierciedlenie siebie samego jako dziecka. (…) W praktyce klinicznej zaobserwowano, że wielu pedofilów cierpi na patologię narcyzmu osobowościowego. (…) Obcowanie seksualne z dziećmi w fazie przedpokwitania może wzmocnić kruchy szacunek pedofila wobec samego siebie[12]. Badanie L. Sperriego wykazało, że spośród sześciu wyodrębnionych rodzajów nadużyć seksualnych wobec małoletnich, aż pięć z nich miało cechy psychodynamiki narcystycznej[13].
Powyższe obserwacje wymagałyby ponownego przedyskutowania kwestii szeroko rozumianego kontekstu kulturowego, często bezkrytycznie przyjmowanego, który sprawia, iż wykroczenia i perwersje są akceptowane jako przejaw wolności i naturalności. Dwóch psychologów, badając zagadnienie pedofilii, uznało, że podejście czysto karno-sądowe jest nieskuteczne i zubażające, jeśli nie odważymy się skonfrontować z wątpliwościami natury etycznej i kulturowej. Dlaczego współczesna kultura jest tak naznaczona tą problematyką? Czy chodzi o coraz większą swobodę, czy też nieświadomie przeżywamy trudny okres dekadencji? (…) Mówimy teraz o ucieczce od etyki w relacji mężczyzna–kobieta, mężczyzna–kobieta–dziecko, mówimy o braku troski o ciało, jak i o emocjonalne i uczuciowe dojrzewanie. Tym co należy zmienić są wzorce zachowań społecznych. Nie można żądać jedynie kar, chcąc zapewnić możliwość współistnienia w przestrzeni oraz w relacjach społecznych w sposób ewolucyjny, a nie w sposób asymetryczny i niezrównoważony[14].
Pedofilia jest perwersją i, by za taką była uznana i by można było się jej przeciwstawiać, należy ustanowić pewną normę, w pierwszej kolejności etyczną i psychologiczną, a dopiero potem prawną[15].
Czytaj dalej: Zarzuty wobec Benedykta XVI
Zarzuty wobec Benedykta XVI
Powracające w tych miesiącach na łamach niektórych dzienników hasła dotyczyły również późnej reakcji Benedykta XVI na przypadki nadużyć. Z drugiej zaś strony, można było zobaczyć, jak trudno jest dojść do sedna w tych i podobnych sprawach, szczególnie gdy pragnie się wyjść poza pozory i tanie oskarżenia. Narzekając na brak szybkiej interwencji, zapominamy przede wszystkim o tym, że tak poważne zarzuty wcale nie jest łatwo udowodnić. Zadrzyło się tak np. w przypadku wielebnego Murphiego, z powodu którego „The New YorkTimes” zarzucił ostatnio Benedyktowi XVI brak stosownych działań. Rzeczywiście, mimo przedstawionych w sądzie zarzutów, Murphy został przez policję uwolniony ze względu na brak wystarczających dowodów. Ten sam los spotkał Jamesa Portera, księdza diecezji Fall River, o którym mówiliśmy w poprzednim artykule, a który, mimo wykluczenia ze stanu kapłańskiego, przez wiele lat nie doczekał się żadnego wyroku skazującego. Nie wystarczy kogoś oskarżyć, by osoba ta została uznana za winną. Wiele wszak procesów zakończyło się uwolnieniem od zarzutów o nadużycia seksualne, również dlatego, że za tymi sprawami kryją się najprzeróżniejsze motywacje i interesy[16].
Należy również dodać, że biskup nie jest zwyczajnym urzędnikiem czy administratorem diecezji, lecz sprawuje władzę ojcowską wobec osób, za które jest duszpastersko odpowiedzialny, czyli za księży, zakonników i świeckich. Ojcowska troska, w sytuacji gdy dowiaduje się on o poważnych czynach popełnionych przez syna, polega nie na tym, by od razu śpieszyć z doniesieniem (to może nastąpić później), ale by zrozumieć, co zaszło, wysłuchawszy zaangażowanych stron i postępując dla ich dobra, a przede wszystkim chroniąc najsłabszych i ofiary. Jeśli postępowanie sądowe okaże się konieczne, być może najwłaściwszym rozwiązaniem jest zachęcić samych poszkodowanych, by wnieśli sprawę, zaś oskarżonego nakłonić do współpracy[17]. Niestety, należy także przyznać, że w niektórych przypadkach takie kroki z różnych powodów nie zostały wykonane jak należy, szczególnie na początku, pogłębiając tym samym rany. Ważne jest również, by dopilnować, aby takie błędy już się nie zdarzyły.
Inna sprawa, przedmiot niekończących się sporów, wynikła w związku z listem Kongregacji Nauki Wiary „De delictis gravioribus”, w którym Trybunałowi Apostolskiemu zastrzega się prawo decydowania w postępowaniach o przestępstwa przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu popełnione przez duchownego wobec osoby poniżej 18. roku życia[18]. Zarządzenie to miało na celu podkreślić wagę zaistniałych przypadków, a także zagwarantować odpowiednie ich traktowanie, przez zobligowanie ordynariusza diecezji do zgłaszania podobnych przestępstw do Kongregacji[19].
Prasa ostro zaatakowała przede wszystkim sformułowanie zamieszczone w końcowej części listu, mówiące że tego rodzaju sprawy podlegają tajemnicy papieskiej (Huiusmondi causae secreto pontificio subiectae sunt)[20]. Tajemnica śledztwa ma wszakże zastosowanie we włoskim kodeksie karnym[21].
Domaganie się zachowania tajemnicy w postępowaniach sądowych przeciwko jakiejś osobie to zasadnicza forma szacunku, niestety, coraz częściej naruszana przez wielu dziennikarzy, którzy nie bacząc na najbardziej podstawowe normy zawodowej etyki i deontologii, postępują w sposób całkowicie przeciwny. Nie wahają się umieszczać na pierwszych stronach wizerunków oskarżonych, tak jakby byli oni już winni ipso facto, a następnie „zapominają” umieścić wiadomości o uznaniu ich niewinności.
O takich aspektach związanych z postępowaniami sądowymi (które dotyczą naturalnie również innych spraw niż tylko nadużycia seksualne) mówi się, niestety, mało, szczególnie ze strony osób decyzyjnych i odpowiedzialnych za słowo pisane. W tej sprawie jest wiele aspektów przykrych i z pewnością mało budujących, z których, jak mamy nadzieję, zostaną wyciągnięte stosowne nauki.
tłum. Ewa Firewicz
Artykuł pochodzi z Przeglądu Powszechnego
* „Civilta Cattolica” nr 3838/2010.
[1] Por. G. Cucci, H. Zollner, Psychologiczne spojrzenie na problem pedofilii, „Przegląd Powszechny” 9/2010.
[2] Por. M. Introvigne, Co kryje się za skandalami? „Avvenire” z 18 III 2010, s. 31; por. Ph. Jenkins, Moral Panic: Changing Concepts of the Child Molester in Modern America, London 1998.
[3] M. Lütz, Kościół a dzieci, „L’Osservatore Romano” z 17 II 2010, s. 4.
[4] „Corriere della Sera” z 8 IX 1998, s. 17.
[5] Przepisy przeciwko wykorzystywaniu prostytucji, pornografii, turystyki seksualnej ze szkodą dla osób małoletnich, jako nowe formy niewolnictwa, Ustawa z 3 VIII 1998 r., nr 269, „Gazzetta Ufficiale” z 10 VIII 1998, s. 3-9.
[6] Pedofilia a internet: stare obsesje i nowe krucjaty; A. Oliviero Ferraris, B. Graziosi, Pedofilia. Aby dowiedzieć się więcej, Rzym-Bari 2004, s. 230.
[7] „Corriere della Sera”z 28 X 1998 r., s.15.
[8] Tamże, z 19 VII 2006, s. 20. „Wychowanie dzieci oznacza również przyzwyczajanie ich do seksu. Zakazywanie go wzbudza u dzieci jeszcze wiekszą ciekawość” – w ten sposób Advan den Berg, 62 lata, założyciel partii, usprawiedliwiał w 2006 r. cel zliberalizowania dziecięcej pornografii i niekarania za stosunki płciowe między dorosłymi a dziećmi w wieku lat 12. Partia na rzecz Miłości Bliźniego, Wolności i Różnorodności (Pnvd) rozwiązała się 15 III 2010 r., nie na mocy orzeczenia sądowego, ale dlatego, iż nie udało się jej zebrać 570 podpisów niezbędnych do startu w wyborach politycznych 9 czerwca.
[9] Por. R. Bingener, Die Lust am Kind – Wofür steht die „Humanistische Union?” „Frankfurter Allgemaine Zeitung” z 29 III 2010, s. 8. Do tej pory żadna z trzech postaci świata politycznego nie zwróciła się z prośbą o sprostowanie treści zamieszczonych w gazecie.
[10] Por. R. Langevin, S. Curnoe, Pornography and sex crimes: An examination of criminal history, violence, risk and pornograpfy production. Presentation at the Seventh Biennial Conference of the International Association for the treatment of Sexual Offenders, Wiedeń 2002.
[11] P. Vanzan, „Gender” a relacja mężczyzna-kobieta, „Civilta Cattolica” I/ 2009, s. 553 i nast. Artykuł odwołuje się w szczególności do dokumentów Tożsamość a rodzaj Komitetu Ameryki Łacińskiej i Karaibów ds. Ochrony praw kobiet (Clasdem), którego celem jest uchwalenie „powszechnej deklaracji praw człowieka według koncepcji rodzaju” (por. FIDES, Dossier Tożsamość a rodzaj, cz.2, z 18 IV 2008).
[12] G. Gabbard, Psychiatria psychodynamiczna, Mediolan 1995, s. 315.
[13] Por. L. Sperry, Sex, kapłaństwo i kościół, Santander 2004, s. 89; J. R. Prada, Psychologia i formacja. Zasady psychologiczne wykorzystywane w formacji dla kapłanów i osób konsekrowanych, Rzym 2009, s. 236.
[14] R. Giommi, E. M. Perrotta, Pociąg do słabszych jest także potrzebą władzy, „La Repubblica”z 26 IX 1996, s. 19.
[15] „Trudno jest zrozumieć pojęcie »perwersja« bez odwołania do normy”; J. Laplanche, J. B. Pontalis, Encyklopedia psychoanalizy, t. II, Bari 1981, s. 412.
[16] Jak zauważył M. Politi przy okazji całej serii procesów, jakie ruszyły w Bostonie: „Nie wszystko w tej historii jest świetlane. To również niekończący się wyścig o odszkodowania, który w rękach ambitnych adwokatów może zmienić się w machinę wojenną, której celem jest nie tyle przywrócenie sprawiedliwości, co wyciśnięcie możliwie jak największych pieniędzy od instytucji, których członkiem jest osoba oskarżona”; „La Repubblica” z 15 XII 2002, s. 15.
[17] Słowa ks. Scicluny: „W takich przypadkach nie nakazujemy biskupom, by donosili na własnych kapłanów, lecz zachęcamy ich, by zwrócili się do ofiar i nakłonili je do złożenia doniesienia na tych księży, których stali się ofiarami. Ponadto zachęcamy ich, by służyli ofiarom wsparciem duchowym i nie tylko duchowym. W jednym z ostatnich przypadków dotyczącym księdza skazanego przez włoski sąd cywilny, to sama Kongregacja zasugerowała skarżącym, którzy się do nas zgłosili w sprawie procesu kanonicznego, by zgłosili sprawę także do władz cywilnych w interesie pokrzywdzonych i dla uniknięcia popełnienia kolejnych przestępstw”; „Avvenire” z 13 III 2010, s. 5.
[18] Por. Kongregacja Nauki Wiary, De delictis gravioribus Congregationi pro doctrina fidei reservatis z 18 V 2001, Enchiridion Vaticanum, t. 20, Bolonia 2004, nr 718.
[19] Tamże, nr 719.
[20] Tamże, nr 723.
[21] Jak wyjaśnia ks. Scicluna, promotor sprawiedliwości Kongregacji Nauki Wiary: „Złe tłumaczenie tego tekstu na język angielski sprawiło, iż ludzie myślą, że Stolica Apostolska narzuciła tajemnicę papieską w celu ukrycia faktów. Ale tak nie było. Tajemnica śledztwa miała służyć temu, by chronić dobre imię wszystkich zamieszanych osób, w pierwszej kolejności samych ofiar, a potem oskarżonych duchownych, którzy mają prawo – jak każdy – do domniemania niewinności aż do udowodnienia czegoś przeciwnego. Kościół nie chce, by ze sprawiedliwości czynić przedstawienie. Przepis dotyczący nadużyć seksualnych nigdy nie był rozumiany jako zakaz składania doniesień do władz cywilnych”; „Avvenire” z 13 III 2010, s. 5.
Skomentuj artykuł