Trwać przy Chrystusie

(fot. Catholic Church England and Wales/flickr.com/CC)
Marta Jacukiewicz

O miejscu Kościoła nauczającego, potrzebach warszawskiego kościoła, znaczeniu kanonizacji Ojca Świętego Jana Pawła II oraz o sprawach politycznych opowiada JM. Ks. Kard. Kazimierz Nycz - metropolita warszawski w rozmowie z Martą Jacukiewicz.

Marta Jacukiewicz: Księże Kardynale, niebawem rozpocznie się peregrynacja obrazu Matki Bożej w jasnogórskim wizerunku. Matka Boża przyszła do św. Elżbiety, kiedy ta była w potrzebie. W jakiej potrzebie jest Kościół warszawski?

Kard. Kazimierz Nycz: Na biblijne nawiedzenie św. Elżbiety można spojrzeć z kilku perspektyw. Z jednej strony św. Elżbieta była w potrzebie, więc Matka Boża pospieszyła jej z pomocą. Z drugiej strony - i to jest chyba najważniejsze w nawiedzeniu, choć może tak często tego nie podkreślamy - przyszła po ludzku pochwalić się tym, co się wydarzyło w jej życiu. Przyszła podzielić się wielkim dziełem Bożym i wyśpiewać Magnificat. I w taki właśnie sposób popatrzmy na drugie - po zainicjowanym w (1957) roku przez Prymasa Tysiąclecia Sługę Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego - nawiedzenie Matki Bożej w jasnogórskim wizerunku. Najpierw  wyśpiewać wielkie dzieła Boże, które się stały i stają się w każdej parafii, w każdym kościele. Przypominamy o tym proboszczom i księżom, żeby to nawiedzenie przyczyniło się do ożywienia grup parafialnych, zespołów charytatywnych. To jest wspaniała okazja, aby upodobnić się do Matki Najświętszej, która przychodzi pomagać. W każdej parafii są ludzie biedni, uzależnieni, potrzebujący pomocy. Są ludzie, którym trzeba nieść Ewangelię. Na peregrynację patrzmy również zatem w aspekcie ewangelizacji.

Kilka tygodni temu świętowaliśmy kanonizację Ojca Świętego, który został ogłoszony patronem rodzin. Czy to wydarzenie ma głębsze znaczenie dla archidiecezji warszawskiej?

Papież Franciszek w swoim pontyfikacie wiele uwagi poświęca rodzinie. Ważne jest, że ogłosił Ojca Świętego Jana Pawła II patronem rodzin. Ufam, że jest to kontynuacja troski o rodzinę, która w pontyfikacie Ojca Świętego miała ogromne znaczenie. Jana Pawła II znałem jeszcze zanim został papieżem. Jego troska o rodzinę była dużo wcześniejsza - sięgała początków kapłaństwa, zajęć ze studentami. Pogłębiła się znacznie, kiedy w 1968 roku Paweł VI napisał encyklikę Humanae Vitae. Środowisko krakowskie stworzyło wówczas grupę w obronie Pawła VI, który był atakowany za tę encyklikę.

Jakie zadanie czeka archidiecezję? W tej chwili mogę powiedzieć jedno: troska o rodzinę to priorytet naszych działań duszpasterskich na najbliższe lata. Niebawem poznamy szczegóły tych działań.

Z jednej strony niektórzy politycy nazwali ogłoszenie Ojca Świętego patronem rodzin "najpiękniejszym darem dla rodzin", z drugiej jednak strony obserwujemy postępujące przyzwolenie na aborcję i eutanazję. Rodzi się zatem pytanie: Dlaczego tak się dzieje?

Myślę, że politycy naprawdę mogli się cieszyć z kanonizacji, wyłączając może jedną czy dwie partie, które niezadowolenie miały niejako wpisane w swój program. Potrzebna jest jednak refleksja, czy ta radość przekłada się na postępowanie - w przypadku polityków: głosowanie nad konkretną ustawą, podejmowanie decyzji, które są zgodne z nauką papieża. Zadanie formacji polityków-chrześcijan stoi wciąż przed nami.

Było kilka prób głosowań, które miały na celu złagodzenie tzw. ustawy antyaborcyjnej. Bogu dzięki, stajemy jeszcze na wysokości zadania. Większość polityków jest spójna - jak mówi, tak głosuje. Marzeniem byłoby, aby rozwiązania dotyczące życia - jego początku i końca - były w całkowitej zgodzie z Dekalogiem. Jest to droga, którą ciągle mamy przed sobą.

Dziś widzimy, jak obraz rodziny jest manipulowany. Mówi się o "małżeństwach" homoseksualnych. Jaka byłaby świadomość społeczeństwa, gdyby Kościół nie nauczał w tych kwestiach?

Większość nauczycieli w Polsce to katolicy. W wychowywaniu szkolnym uczą zgodnie z nauką Kościoła, ale to wszystko nie jest takie proste. Mamy także wielkich "antywychowawców", do których również w jakimś stopniu zaliczają się media. Nagłaśniają sprawy, które są sprawami marginalnymi. Pokazują je w taki sposób, jakby dotyczyły połowy społeczeństwa. To jest problem. Kościół powinien robić to, co do niego należy - głosić Ewangelię "w porę i nie w porę". Kilka procent społeczeństwa nie słucha tego, co głosi Kościół, nie słuchało też św. Jana Pawła II. Tak było zawsze, ale teraz skala problemów jest większa. Zadaniem Kościoła - biskupów, księży, katolików świeckich - jest trwać przy Chrystusie i Ewangelii.

Ksiądz Kardynał w sposób szczególny był związany z Ojcem Świętym - choćby przez organizowanie pielgrzymek papieża w naszym kraju. Które z tych spotkań było szczególne?

Pielgrzymka w 1991 roku pozostawiła we mnie największy ślad. Wtedy Ojciec Święty zaskoczył nas wszystkich. Po dwóch latach od odzyskania wolności papież poprowadził pielgrzymkę według Dziesięciu Przykazań. Byli tacy - m.in. osoby ze środowiska Gazety Wyborczej, ale nie tylko - którzy pytali: Dlaczego nas tak poucza? Skąd tyle pesymizmu w jego nauczaniu? Okazało się, że papież doskonale wiedział, co jest Polsce potrzebne. Podczas tej pielgrzymki byłem obecny również w Kielcach. Ojciec Święty mówił o IV Przykazaniu. Mówił o pięknie małżeństwa, rodziny. Równocześnie cały czas przestrzegał - kiedy przyjdzie trochę wolności i dobrobytu, małżeństwa mogą być zagrożone. Przestrzegał przed tym, aby dziecko nie schodziło na dalszy plan. Wielu mówiło wtedy, że papież jest pesymistą. Byliśmy w euforii. W Polsce rodziło się prawie 700 tys. dzieci. Ojciec Święty mówił zaś: uważajcie, by - gdy przyjdzie trochę dobrobytu i wolności -  dziecko nie stało się kosztownym dodatkiem do życia rodzinnego. I dziś, prawie po 24 latach, w Polsce rodzi się poniżej 360 tys. dzieci. Nikt mi nie powie, że dzietność w latach komunizmu była dzietnością z bogactwa. Była ogromna bieda. Rodziny żyły skromnie, a jednak chciały mieć dzieci. Na pierwszym miejscu w hierarchii wartości była rodzina, miłość i macierzyństwo. Ojciec Święty wzywał do troski o małżeństwo przez cały pontyfikat. Czy go posłuchaliśmy?

Przewodniczył Ksiądz Kardynał Komisji Wychowania Katolickiego. Jakie zadania komisja postawiła na pierwszym miejscu?

Cały czas śledzę działania komisji. Do jej zadań należą sprawy szkolnictwa katolickiego, uniwersytetów i szkół katolickich. Od 1990 roku podlega jej również katecheza parafialna. Byłem przewodniczącym dwóch kadencji - w tym czasie prace komisji skupiały się na podstawie katechezy i programach szczegółowych, ale też na podręcznikach do katechezy szkolnej i katechezy parafialnej. Podstawę programową nauczania przygotowywał pod kierunkiem Episkopatu zespół ds. wychowania.

A mówi się, że religia w szkole nie ma podstawy programowej…

Ma podstawę. Programy zatwierdza komisja ds. wychowania. Władze oświaty dostają tę informację. Podstawa programowa, program i podręczniki są opracowywane zgodnie ze standardami szkolnymi. Spełniają wymagania metodyczne i dydaktyczne.

Często słyszymy, że Kościół miesza się do polityki, ale czy to nie jest tak, że polityka "miesza się" do Kościoła?

Politycy w ostatnim czasie chcieliby regulować sprawy religijne i sprawy Kościoła. Główny spór, który toczy się od wielu dziesiątków lat, to "prywatyzacja" religii. Wiele partii politycznych, wielu polityków zgodziłoby się na istnienie religii. Uważają, że jest ważna, ale nie powinna być obecna w przestrzeni publicznej. W konsekwencji Kościół nie miałby zbyt wiele do powiedzenia w sprawach społecznych. Wobec tego postawmy na miejscu religii laickość. Francja jest tu jednym z najlepszych przykładów. Zrobiła z laickości formę nowej religii po to, aby z przestrzeni publicznej usunąć wszystkie religie. Na coś takiego nigdy nie możemy się zgodzić. Przed tym Kościół się broni i będzie bronił się nadal.

Gdzie jest zatem miejsce Kościoła nauczającego?

Po stronie Kościoła są marginalne przykłady osób próbujących wchodzić na płaszczyznę, na której dokonują politycznych wyborów. Miejsce Kościoła nauczającego jest w przestrzeni metapolitycznej - ponad płaszczyzną polityki. Jeśli konkretny ksiądz czy biskup wchodzi na tę płaszczyznę, która do niego nie należy - to niech się nie dziwi, że tam biją [uśmiech]. Kościół jest od tego, aby z płaszczyzny ponadpartyjnej przypominać i głosić zasady etyczne, które powinny kierować polityką. Od tego jest Kościół i o tym zawsze będzie mówił.

Ksiądz Kardynał był również członkiem Rady ds. Środków Społecznego Przekazu. Zadaniem mediów jest rzetelne przekazywanie informacji, ale niekiedy to, co słyszymy, niewiele ma wspólnego z prawdą…

Ojciec Święty Jan Paweł II bardzo często przypominał, że prawda jest ponad nami i poza nami. Nikt nie jest właścicielem prawdy. Wszyscy do prawdy dochodzimy. Nie ma nic gorszego, gdy dziennikarz czy polityk uważa, że ma monopol na prawdę. Do swojego widzenia prawdy próbuje dostosować wszystko. Wtedy prawda staje się batem na innych - zamiast być wartością, której należy szukać. Prawdzie trzeba służyć. Jednym z powodów, dla których media manipulują prawdą, jest z komercjalizacja - sprzedawanie tego, co się opłaca. Kolejnym - rezygnacja z ambitniejszych programów, które realizują misję publiczną. Ważnym aspektem pracy mediów, a także historyków jest podejście do badania rzeczywistości. Inaczej bada rzeczywistość dziennikarz, inaczej - historyk. Chodzi o tzw. tezę wstępną. W przypadku dziennikarza jest to kilka ujęć, które potwierdzą tę tezę. Natomiast w przypadku historyka - to odpowiedni dobór źródeł, faktów, które potwierdzą to, co chciał udowodnić. Brakuje pracy na podstawie źródeł. W przypadku mediów jest to dramatyczne. Jeśli 50-60 proc. wiadomości przekazywanych w serwisach informacyjnych dotyczy zabójstw, śmierci, rozlewu krwi, to jakie wrażenie odnosi krytyczny widz? Prawdopodobnie takie, że w świecie proporcja dobra i zła jest taka sama. To jest bardzo niebezpieczne. W ten sposób kształtuje się rzeczywistość zwłaszcza młodego pokolenia.

Mówi się, że dobry news to zły news. Takie wiadomości przyciągają uwagę…

Boję się, że bardzo często przez to, co widzimy w mediach, wyrabiamy sobie opinię na podstawie marginesu. Sprytnie się on uogólnia. Odbiorcy wydaje się, że ma podstawy do narzekania, bo przecież jest tak bardzo pesymistycznie. Powinniśmy się przed tym bronić. Dotyczy to wychowania, kultury i wszystkich dziedzin życia. Przywołam tu zasadę starych ojców duchownych: na jedną kroplę miodu przyleci więcej os niż na całą beczkę octu. Ta zasada musi być stosowana w każdej dziedzinie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Trwać przy Chrystusie
Komentarze (16)
Paweł Tatrocki
15 czerwca 2014, 13:16
Idea jaka przyświeca temu rodzajowi modlitwy jest taka, że jak wyzwola dusze z czyśćca to z wdzięczności wymadlają one nam, między innymi, łaski w niebie abyśmy byli świętsi już tu na ziemi. A jak się wyzwoli większą liczbę dusz czyśćcowych to łaska będzie odpowiednio większa jak i zasługa u Boga. Bóg chce abyśmy wyzwalali dusze z czyśćca i jest to uczynek miłosierdzia względem tych dusz, uczynek pełen miłości. Stąd można się spodziewać, że będzie w nas wzrastać cnota miłości tu na ziemi, która jest tu na ziemi najbardziej pożądaną ze wszystkich cnót, a która w największy sposób czyni nas doskonałymi. Ponadto z mojego doświadczenia wynika, że im dłuższy jest czas życia tym więcej łask człowiek otrzymuje wymodlonych przez te dusze. Czyli łaska narasta wraz z czasem. Czyli podejście jest takie, że np. odmówić modlitwę 10 tys. razy i żyć spokojnie jak zwykle, wykonując zwykłe obowiązki, modląc się jak dotychczas. Z czasem zaobserwujemy, że nasze życie zacznie się zmieniać pod wpływe działania dusz czyśćowych. Będziemy bardziej kochać bliźnich, nasza modlitwa stanie się dłuższa, dojrzalsza, bardziej żarliwa, staniemy się gorliwsi w czynienieniu dobra, będziemy żyli dłużej w stanie łaski uświęcającej niż w stanie grzechu ciężkiego, będziemy mieli bardziej oświecony umysł, będziemy rozumniejsi, będziemy mądrzejsi, rozwiną się w nas dary Ducha Świętego. Pytanie jest takie na ile modlitwa programem komputerowym jest w stanie pomóc w rozwoju duchowy. Przypuszczenie jest takie, że modlitwą tą można sobie wymodlić wiarę jak ziarnko gorczycy, która to wiara otwiera nam drogę do otrzymania wielkich rzeczy Bożych, nic dla nas nie będzie niemożliwego. Dowodu na to nie ma, ale postaram się to wymodlić, w każdym razie będę próbował. Ze skutecznością tej modlitwy jest tak jak z odkryciem polonu i radu przez Marię Skłodowską-Curie. Nikt nie uwierzy w jej skuteczność dopóki nie przedstawi się jej konkretnych owoców np. wiary jak ziarnko gorczycy. Zatem do dzieła.
Paweł Tatrocki
15 czerwca 2014, 12:39
Jest taki pomysł, żeby zamiast konstruować coraz to większe liczby w oparciu o potęgi piętrowe należy po prostu wsadzić nieskończoność naturalną. Jest ona symbolizowana przez liczbę kardynalną a oznaczającą moc zbioru liczb naturalnych (i nie tylko). Oczywiście wcale to nie oznacza, że modlitwa będzie u danej osoby wysłuchana nieskończenie wiele razy, ale spróbować warto bo u sióstr karmelitanek lub klarysek może to być nieskończoność albo liczba tak wielka, której nie jesteśmy nawet w stanie skonstruować. Gdy myślałem nad tym rodzajem modlitwy to często sobie zadawałem pytanie po co to. Czy nie wsytarczy pomodlić się raz a dobrze a nie sto razy do niczego? Tutaj problem jest taki a co będzie jak się pomodlę sto razy dobrze albo milion razy dobrze czy to będzie to samo? Wydaje się, że nie bo w przeciwnym razie po co byłaby Nowenna Pompejańska i np. uwaga św. ojca Pio, który w zależności od dnia odmawiał albo czterdzieści, albo pięćdziesiąt Różańców. Modlitwa programem komputerowym pozwala ,,rozmnożyć" raz dobrze odmówiony Różaniec lub inną modlitwę nawet miliard i bilion razy, i więcej w zależności jak nas Bóg wysłuchuje. Oczywiście tego nie wiemy jak nas wysłuchuje, ale z drugiej strony jak wstawimy dużą liczbę to możemy ufnie oczekiwać, że to będzie sto razy więcej lub tysiąc razy więcej a nie dwa razy lub nic tak jak oczekiwaliby pesymiści. Oczywiście jak będziemy w stanie łaski uświecającej to nasze modlitwy będą wysłuchiwane o wiele bardziej niż gdy byśmy byli w stanie grzechu ciężkiego. Stąd też owocność ,,pętli" zależy wprost od naszego stanu wewnętrznego i zachęca do życia w stanie łaski uświęcającej i do własnego rozwoju duchowego. Po to ten rodzaj modlitwy jest, aby wspomóc rozwój duchowy, który bez modlitwy wyzwolonych dusz czyśćcowych i aniołów będzie raczej pełzał po ziemi a nie piął się w górę.
Paweł Tatrocki
14 czerwca 2014, 19:55
Mam taki pomysł, aby się modlić Nowenną Pompejańską, zwielokrotnioną ,,pętlą" o wiarę jak ziarnko gorczycy. Nowennie tej towarzyszyłyby modlitwy do do Ducha Świętego o uświęcenie, św. Judy Tadeusza, św. Rity, czternastu św. Wspomożycieli jako patronów od spraw najtrudniejszych, do św. Filomeny. Oczywiście za mnie będą się modlić te wszystkie dusze, które już wybawiłem wcześniej modlitwą św. Gertrudy Wielkiej. I tak się pomodlić z 10 lat ciągiem odmawiając Nowennę Pompejańską, tzn. zaczynać na drugi dzień następną jak się jedną skończyło. Można zacząć w jakieś Maryjne Święto np. Matki Bożej Różańcowej w pierwszą niedzielę października. Jeszcze mi się nie zdarzyło, abym nie otrzymał jakichś łask jak się długo i wytrwale modliłem. Może nie będzie to wiara jak ziarnko gorczycy, ale coś innego, ale będzie. Modlitwa taka jest zawsze owocna.
Paweł Tatrocki
14 czerwca 2014, 19:02
Możliwości modlitwy programem komputerowym są duże, bo w pętlę można wziąść dowolną modlitwę odmówioną przynajmniej raz a pętla ją zwielokrotnia. Np. Różaniec lub Koronkę do Bożego Miłosierdzia i odmówić ją np. za wszystkich ludzi na całej ziemi lub też korzystając z tego, że dla Boga czas nie istnieje można odmówić za wszystkich ludzi jacy żyli w historii. Ponoć jest ich od 80-100 mld. Może jak się pomodlimy za wszystkich umierających danego dnia Koronką do Bożego Miłosierdzia to wszyscy się zbawią, wszak Chrystus zapowiedział, że modlitwa Koronką za każdego umierającego w chwili jego śmierci spowoduje, że Chrystus będzie walczył o niego jak o swoją własność. Warto spróbować. Z doświadczenia wiem, że świadomość objęcia modlitwą np. całego Kościoła jest bardzo pocieszająca. A całej ludzkości? Jeszcze nie próbowałem, ale spróbuję za jakiś czas. Warto skoro się ma takie bardzo silne narzędzie duchowe do dyspozycji. Istnieje przypuszczenie, że jak się wyzwoli odpowiednią liczbę dusz z czyśćca to można oczekiwać w nagrodę wysokich stopni świętości. Myślę, że te liczby zaczynają się od kilkuset miliardów. To nic, że nie ma tylu ludzi zmarłch. Bóg może wysłuchiwać zbawionych z czyśćca tak jakby była ich wymodlona ilość lub też przydzielić aniołów aby uzupełnili brakującą liczbę. Za jakiś czas wezmę ,,w pętlę" Nowennę Pompejańską i spróbuję się modlić programem przez kilka lat o coś. Zobaczymy jakie będą efekty. Piszę te posty szczególnie dla ludzi młodych. Po co mają eksperymentować z szatanem jak mogą z Panem Bogiem. Myślę, że warto. Modlitwy programem można użyć jako modlitwy wstawienniczej np. za ludzi uzależnionych.
C
caraibo
16 czerwca 2014, 10:35
idziesz w ilość, pomyśl o jakości
Paweł Tatrocki
16 czerwca 2014, 22:23
Odpowiedź na to jest wyżej.
Paweł Tatrocki
16 czerwca 2014, 22:28
Nie podam bo to jest nie istotne dla sprawy.
C
caraibo
17 czerwca 2014, 10:26
W takim razie nie przekonujesz mnie, a pomysł modlitwy przez program komputerowy to jakiś absurd i/lub przedmiotowe traktowanie wiary
Paweł Tatrocki
21 czerwca 2014, 15:24
Szanuję twoje zdanie, ale na szczęście nie muszę się nim przejmować, gdyż jak napisałem mam potwierdzenie ważności modlitwy programem komputerowym. Może nie przez biskupa, niemniej jednak kogoś ważnego więc to mi wystarcza. Jak widać ważne jest oprócz języka jakiego używa się na modlitwie również nastawienie do Boga. Jeśli wyraża ono szacunek i miłość do Pana to taką modlitwę można zaakceptować. Taka modlitwa nie neguje relacji osobowej podczas modlitwy co jest bardzo ważne.
Paweł Tatrocki
14 czerwca 2014, 18:40
Jak się już tę modlitwę w ten sposób odmówi to można zrobić coś jeszcze. Można użyć meta-języka jakim jest program komputerowy do tego aby wziąść poniższą modlitwę w pętlę. Ja to robię używając języka C (jak Chrystus). Liczba wysłuchanych modlitw jest zależna od liczby w pętli (ale nie matematycznie, natomiast im większa liczba w pętli tym więcej wysłuchanych modlitw; dlatego ważne jest, aby odmówić najpierw ,,na piechotę" przynajmniej 10 tys. razy modlitwę św. Gertrudy Wielkiej bo wtedy dusze w niebie modląc się razem z nami wzmocnią naszą ,,pętlę"). Definiuję najpierw dużą liczbę przy pomocy potęg piętrowych, coś w rodzaju 1000^1000^1000...^1000 tysiąc razy powtórzone, co można zapisać symbolicznie przy pomocy wężyka. Można nawet skonstruować kolejne ,,warstwy" potęg piętrowych tak, aby mieć liczbę rzeczywiście dużą jak na nasze potrzeby. Wtedy tę zdefiniowaną liczbę wsadza się do pętli, odmawia przynajmniej raz modlitwę i na końcu można dodać ,,run modlitwa-program" jak w kompilatorze. Na taką formę modlitwy programem komputerowym mam zgodę władz kościelnych i tym samym dzielę się tym pozwoleniem z wszystkimi chętnymi.
C
caraibo
16 czerwca 2014, 11:17
zgodę władz kościelnych? Możesz podać jakich i gdzie?
Paweł Tatrocki
16 czerwca 2014, 22:29
Nie podam bo to jest nie istotne dla sprawy.
Paweł Tatrocki
14 czerwca 2014, 18:21
Gdy jako Kościół nauczymy się zdobywać wiarę jak ziarnko gorczycy wtedy nic dla nas nie będzie niemożliwego, cały świat stanie otworem. Cały świat nawróci się do Boga bo piekło będzie pobite i wreszcie wyzwolimy się z niewoli śmierci. Temu celowi może posłużyć taka modlitwa św. Gertrudy Wielkiej: Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci najdrogocenniejszą Krew Boskiego Syna Twego Pana naszego, Jezusa Chrystusa w połączeniu ze wszystkimi Msza-mi Świętymi na całym świecie dzisiaj odprawianymi, za dusze w czyśćcu cierpiące, za u-mierających, za grzeszników na świecie, za grzeszników w Kościele Powszechnym, za grzeszników w mojej rodzinie, a także w moim domu. Amen. Modlitwa ta jest wzięta z książki ,,Szatan istnieje naprawdę" P. Bonifaciusa Gunthera CCD (wyd. ,,Arka", Wrocław 1992), mającej imprimatur z 1973 roku. Więc można np. przez 100 dni (np. częściowo na wakacjach) odmówić 100 razy tę modlitwę i 10 mln dusz jest z czyśćca wyciągniętych. Można tylko przypuszczać, że gdy on się zaczną modlić za daną osobę to jej wymodlą wiele łask tak jak to było w moim przypadku. Łaski te będą rosnąć w miarę upływu lat.
S
skorupiak
16 czerwca 2014, 10:32
10 mln? Skąd masz te liczby, dusze czyśćcowe dały ci jakieś statystyki?
Paweł Tatrocki
16 czerwca 2014, 22:26
Słuszna uwaga. Zapomniałem napisać, że za jednorazowe odmówienie tej modlitwy uwalniane jest tysiąc dusz czyśćcowych. Św. Gertruda Wielka miała takie objawienie od Jezusa.
Paweł Tatrocki
14 czerwca 2014, 17:44
Jeszcze parę lat i państwo laickie odejdzie do lamusa. Państwo laickie to błąd poznawczy, gdyż żaden twór ludzki nie jest bez Bożej podstawy, a gdy takiej nie ma to upada. Takim typem jest wieża Babel. Jest to typ każdego porządku społecznego starającego się wykluczyć Boga. Sam Bóg niszczy takie społeczeństwo. Tak więc chcąc przetrwać należy się oprzeć laicyzmowi francuskiemu czy niemieckiemu albo brytyjskiemu. Aby tak się stało należy tak rozwijać ducha i duchowość katolicką, aby były silniejsze od satanizmu proponowanego przez modele. Jest to trudne, ale możliwe. Należy tak prowadzić rozwój duchowy zarówno wśród osób duchownych jak i świeckich, aby osiągać stany doskonałości przynajmniej najmniejszych aniołów w niebie. W przeciwnym razie, gdy nie będzie takiego przykładu dla świata trzeba będzie się liczyć z tym, że tylko Boża interwencja oczyści świat ze zła. Jest ona zapowiadana w wielu proroctwach uznanych przez Kościół i wydaje się być bliska. Cóż, Kościoła bramy piekielne nie przemogą, więc w tym jest cała pociecha.