Trwać przy Chrystusie

Trwać przy Chrystusie
(fot. Catholic Church England and Wales/flickr.com/CC)
Marta Jacukiewicz

O miejscu Kościoła nauczającego, potrzebach warszawskiego kościoła, znaczeniu kanonizacji Ojca Świętego Jana Pawła II oraz o sprawach politycznych opowiada JM. Ks. Kard. Kazimierz Nycz - metropolita warszawski w rozmowie z Martą Jacukiewicz.

Marta Jacukiewicz: Księże Kardynale, niebawem rozpocznie się peregrynacja obrazu Matki Bożej w jasnogórskim wizerunku. Matka Boża przyszła do św. Elżbiety, kiedy ta była w potrzebie. W jakiej potrzebie jest Kościół warszawski?

DEON.PL POLECA

Kard. Kazimierz Nycz: Na biblijne nawiedzenie św. Elżbiety można spojrzeć z kilku perspektyw. Z jednej strony św. Elżbieta była w potrzebie, więc Matka Boża pospieszyła jej z pomocą. Z drugiej strony - i to jest chyba najważniejsze w nawiedzeniu, choć może tak często tego nie podkreślamy - przyszła po ludzku pochwalić się tym, co się wydarzyło w jej życiu. Przyszła podzielić się wielkim dziełem Bożym i wyśpiewać Magnificat. I w taki właśnie sposób popatrzmy na drugie - po zainicjowanym w (1957) roku przez Prymasa Tysiąclecia Sługę Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego - nawiedzenie Matki Bożej w jasnogórskim wizerunku. Najpierw  wyśpiewać wielkie dzieła Boże, które się stały i stają się w każdej parafii, w każdym kościele. Przypominamy o tym proboszczom i księżom, żeby to nawiedzenie przyczyniło się do ożywienia grup parafialnych, zespołów charytatywnych. To jest wspaniała okazja, aby upodobnić się do Matki Najświętszej, która przychodzi pomagać. W każdej parafii są ludzie biedni, uzależnieni, potrzebujący pomocy. Są ludzie, którym trzeba nieść Ewangelię. Na peregrynację patrzmy również zatem w aspekcie ewangelizacji.

Kilka tygodni temu świętowaliśmy kanonizację Ojca Świętego, który został ogłoszony patronem rodzin. Czy to wydarzenie ma głębsze znaczenie dla archidiecezji warszawskiej?

Papież Franciszek w swoim pontyfikacie wiele uwagi poświęca rodzinie. Ważne jest, że ogłosił Ojca Świętego Jana Pawła II patronem rodzin. Ufam, że jest to kontynuacja troski o rodzinę, która w pontyfikacie Ojca Świętego miała ogromne znaczenie. Jana Pawła II znałem jeszcze zanim został papieżem. Jego troska o rodzinę była dużo wcześniejsza - sięgała początków kapłaństwa, zajęć ze studentami. Pogłębiła się znacznie, kiedy w 1968 roku Paweł VI napisał encyklikę Humanae Vitae. Środowisko krakowskie stworzyło wówczas grupę w obronie Pawła VI, który był atakowany za tę encyklikę.

Jakie zadanie czeka archidiecezję? W tej chwili mogę powiedzieć jedno: troska o rodzinę to priorytet naszych działań duszpasterskich na najbliższe lata. Niebawem poznamy szczegóły tych działań.

Z jednej strony niektórzy politycy nazwali ogłoszenie Ojca Świętego patronem rodzin "najpiękniejszym darem dla rodzin", z drugiej jednak strony obserwujemy postępujące przyzwolenie na aborcję i eutanazję. Rodzi się zatem pytanie: Dlaczego tak się dzieje?

Myślę, że politycy naprawdę mogli się cieszyć z kanonizacji, wyłączając może jedną czy dwie partie, które niezadowolenie miały niejako wpisane w swój program. Potrzebna jest jednak refleksja, czy ta radość przekłada się na postępowanie - w przypadku polityków: głosowanie nad konkretną ustawą, podejmowanie decyzji, które są zgodne z nauką papieża. Zadanie formacji polityków-chrześcijan stoi wciąż przed nami.

Było kilka prób głosowań, które miały na celu złagodzenie tzw. ustawy antyaborcyjnej. Bogu dzięki, stajemy jeszcze na wysokości zadania. Większość polityków jest spójna - jak mówi, tak głosuje. Marzeniem byłoby, aby rozwiązania dotyczące życia - jego początku i końca - były w całkowitej zgodzie z Dekalogiem. Jest to droga, którą ciągle mamy przed sobą.

Dziś widzimy, jak obraz rodziny jest manipulowany. Mówi się o "małżeństwach" homoseksualnych. Jaka byłaby świadomość społeczeństwa, gdyby Kościół nie nauczał w tych kwestiach?

Większość nauczycieli w Polsce to katolicy. W wychowywaniu szkolnym uczą zgodnie z nauką Kościoła, ale to wszystko nie jest takie proste. Mamy także wielkich "antywychowawców", do których również w jakimś stopniu zaliczają się media. Nagłaśniają sprawy, które są sprawami marginalnymi. Pokazują je w taki sposób, jakby dotyczyły połowy społeczeństwa. To jest problem. Kościół powinien robić to, co do niego należy - głosić Ewangelię "w porę i nie w porę". Kilka procent społeczeństwa nie słucha tego, co głosi Kościół, nie słuchało też św. Jana Pawła II. Tak było zawsze, ale teraz skala problemów jest większa. Zadaniem Kościoła - biskupów, księży, katolików świeckich - jest trwać przy Chrystusie i Ewangelii.

Ksiądz Kardynał w sposób szczególny był związany z Ojcem Świętym - choćby przez organizowanie pielgrzymek papieża w naszym kraju. Które z tych spotkań było szczególne?

Pielgrzymka w 1991 roku pozostawiła we mnie największy ślad. Wtedy Ojciec Święty zaskoczył nas wszystkich. Po dwóch latach od odzyskania wolności papież poprowadził pielgrzymkę według Dziesięciu Przykazań. Byli tacy - m.in. osoby ze środowiska Gazety Wyborczej, ale nie tylko - którzy pytali: Dlaczego nas tak poucza? Skąd tyle pesymizmu w jego nauczaniu? Okazało się, że papież doskonale wiedział, co jest Polsce potrzebne. Podczas tej pielgrzymki byłem obecny również w Kielcach. Ojciec Święty mówił o IV Przykazaniu. Mówił o pięknie małżeństwa, rodziny. Równocześnie cały czas przestrzegał - kiedy przyjdzie trochę wolności i dobrobytu, małżeństwa mogą być zagrożone. Przestrzegał przed tym, aby dziecko nie schodziło na dalszy plan. Wielu mówiło wtedy, że papież jest pesymistą. Byliśmy w euforii. W Polsce rodziło się prawie 700 tys. dzieci. Ojciec Święty mówił zaś: uważajcie, by - gdy przyjdzie trochę dobrobytu i wolności -  dziecko nie stało się kosztownym dodatkiem do życia rodzinnego. I dziś, prawie po 24 latach, w Polsce rodzi się poniżej 360 tys. dzieci. Nikt mi nie powie, że dzietność w latach komunizmu była dzietnością z bogactwa. Była ogromna bieda. Rodziny żyły skromnie, a jednak chciały mieć dzieci. Na pierwszym miejscu w hierarchii wartości była rodzina, miłość i macierzyństwo. Ojciec Święty wzywał do troski o małżeństwo przez cały pontyfikat. Czy go posłuchaliśmy?

Przewodniczył Ksiądz Kardynał Komisji Wychowania Katolickiego. Jakie zadania komisja postawiła na pierwszym miejscu?

Cały czas śledzę działania komisji. Do jej zadań należą sprawy szkolnictwa katolickiego, uniwersytetów i szkół katolickich. Od 1990 roku podlega jej również katecheza parafialna. Byłem przewodniczącym dwóch kadencji - w tym czasie prace komisji skupiały się na podstawie katechezy i programach szczegółowych, ale też na podręcznikach do katechezy szkolnej i katechezy parafialnej. Podstawę programową nauczania przygotowywał pod kierunkiem Episkopatu zespół ds. wychowania.

A mówi się, że religia w szkole nie ma podstawy programowej…

Ma podstawę. Programy zatwierdza komisja ds. wychowania. Władze oświaty dostają tę informację. Podstawa programowa, program i podręczniki są opracowywane zgodnie ze standardami szkolnymi. Spełniają wymagania metodyczne i dydaktyczne.

Często słyszymy, że Kościół miesza się do polityki, ale czy to nie jest tak, że polityka "miesza się" do Kościoła?

Politycy w ostatnim czasie chcieliby regulować sprawy religijne i sprawy Kościoła. Główny spór, który toczy się od wielu dziesiątków lat, to "prywatyzacja" religii. Wiele partii politycznych, wielu polityków zgodziłoby się na istnienie religii. Uważają, że jest ważna, ale nie powinna być obecna w przestrzeni publicznej. W konsekwencji Kościół nie miałby zbyt wiele do powiedzenia w sprawach społecznych. Wobec tego postawmy na miejscu religii laickość. Francja jest tu jednym z najlepszych przykładów. Zrobiła z laickości formę nowej religii po to, aby z przestrzeni publicznej usunąć wszystkie religie. Na coś takiego nigdy nie możemy się zgodzić. Przed tym Kościół się broni i będzie bronił się nadal.

Gdzie jest zatem miejsce Kościoła nauczającego?

Po stronie Kościoła są marginalne przykłady osób próbujących wchodzić na płaszczyznę, na której dokonują politycznych wyborów. Miejsce Kościoła nauczającego jest w przestrzeni metapolitycznej - ponad płaszczyzną polityki. Jeśli konkretny ksiądz czy biskup wchodzi na tę płaszczyznę, która do niego nie należy - to niech się nie dziwi, że tam biją [uśmiech]. Kościół jest od tego, aby z płaszczyzny ponadpartyjnej przypominać i głosić zasady etyczne, które powinny kierować polityką. Od tego jest Kościół i o tym zawsze będzie mówił.

Ksiądz Kardynał był również członkiem Rady ds. Środków Społecznego Przekazu. Zadaniem mediów jest rzetelne przekazywanie informacji, ale niekiedy to, co słyszymy, niewiele ma wspólnego z prawdą…

Ojciec Święty Jan Paweł II bardzo często przypominał, że prawda jest ponad nami i poza nami. Nikt nie jest właścicielem prawdy. Wszyscy do prawdy dochodzimy. Nie ma nic gorszego, gdy dziennikarz czy polityk uważa, że ma monopol na prawdę. Do swojego widzenia prawdy próbuje dostosować wszystko. Wtedy prawda staje się batem na innych - zamiast być wartością, której należy szukać. Prawdzie trzeba służyć. Jednym z powodów, dla których media manipulują prawdą, jest z komercjalizacja - sprzedawanie tego, co się opłaca. Kolejnym - rezygnacja z ambitniejszych programów, które realizują misję publiczną. Ważnym aspektem pracy mediów, a także historyków jest podejście do badania rzeczywistości. Inaczej bada rzeczywistość dziennikarz, inaczej - historyk. Chodzi o tzw. tezę wstępną. W przypadku dziennikarza jest to kilka ujęć, które potwierdzą tę tezę. Natomiast w przypadku historyka - to odpowiedni dobór źródeł, faktów, które potwierdzą to, co chciał udowodnić. Brakuje pracy na podstawie źródeł. W przypadku mediów jest to dramatyczne. Jeśli 50-60 proc. wiadomości przekazywanych w serwisach informacyjnych dotyczy zabójstw, śmierci, rozlewu krwi, to jakie wrażenie odnosi krytyczny widz? Prawdopodobnie takie, że w świecie proporcja dobra i zła jest taka sama. To jest bardzo niebezpieczne. W ten sposób kształtuje się rzeczywistość zwłaszcza młodego pokolenia.

Mówi się, że dobry news to zły news. Takie wiadomości przyciągają uwagę…

Boję się, że bardzo często przez to, co widzimy w mediach, wyrabiamy sobie opinię na podstawie marginesu. Sprytnie się on uogólnia. Odbiorcy wydaje się, że ma podstawy do narzekania, bo przecież jest tak bardzo pesymistycznie. Powinniśmy się przed tym bronić. Dotyczy to wychowania, kultury i wszystkich dziedzin życia. Przywołam tu zasadę starych ojców duchownych: na jedną kroplę miodu przyleci więcej os niż na całą beczkę octu. Ta zasada musi być stosowana w każdej dziedzinie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Trwać przy Chrystusie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.