Wciąż jestem jego żoną

(fot. MIKI Yoshihito / flickr.com / CC BY)
Anna Jedna

Przysięgałam miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuszczę aż do śmierci. Nie brałam pod uwagę tego, że moje słowa będą obowiązywały całkowicie niezależnie od wyborów i uczynków drugiej strony.

Moja obrączka jest złota, gładka i wyjątkowo mała, żeby dobrze leżała na szczupłym palcu. Noszę ją od czternastu lat z krótką przerwą, kiedy to musiałam zwiedzić piekło - tu, na ziemi. Wyszłam za mąż wcześnie i byłam z niej bardzo dumna. W drodze na uczelnię opierałam prawą rękę na poręczy w autobusie tak, by wszyscy wokół mogli zobaczyć obrączkę. Małżeństwo napełniało mnie radością, którą najchętniej obwieściłabym całemu światu. Ale tak naprawdę wartość tego niewielkiego, okrągłego symbolu poznałam dopiero wtedy, gdy zaczęłam płacić za niego ogromną cenę.

Wszyscy zostaliśmy wychowani na tych samych bajkach, w których królewicz i jego wybranka najpierw pokonują przeciwności losu, a po ślubie już tylko żyją długo i szczęśliwie. Niejeden raz zapominamy, że w życiu jest raczej odwrotnie. Jakże czujemy się oszukani, kiedy nasze związki się rozpadają! W końcu w żadnej baśni nie było mowy o rozwodzie króla i królowej. A to, że dziś rozwody są tak powszechne, że dotykają aż tylu osób, w żaden sposób nie umniejsza cierpienia poszkodowanych i ich dzieci. Kto zatem jest zagrożony rozwodem? Każdy, kto trwa w małżeństwie.

Co przysięgamy

DEON.PL POLECA


Ja, mąż i dzieci - najlepiej cała gromadka. W niedzielę i od święta Pan Bóg. Dom z ogródkiem, a w odległej przyszłości wnuki wokół nas. Tak sobie to zaplanowałam. Owszem, miałam różne obawy: czy dzieci będą zdrowe, czy nie dotknie nas jakiś nieszczęśliwy wypadek. Na liście możliwych kataklizmów rozwód nie pojawił się nawet na chwilę. Dlaczego coś takiego miałoby nas dotyczyć? Przecież prawdziwa miłość nigdy nie ustaje.

Poznaliśmy się na obozie harcerskim, co, oczywiście, miało świetnie wróżyć na przyszłość. Ja miałam piętnaście lat, on szesnaście. I nawet to, że mieszkaliśmy w innych miastach nie przeszkodziło nam utrzymać uczucia aż do studenckich czasów. Byłam wtedy w salezjańskim Ruchu Światło-Życie, oddałam moje serce nie tylko chłopakowi, ale i Jezusowi. Okazało się później, jak bardzo poważnie nasz Pan traktuje ludzkie wybory i jak ogromna jest Jego wierność wobec naszej niewierności, małości, letniości.

W trakcie studiów pojawiło się dziecko, więc po prostu się pobraliśmy i zamieszkaliśmy razem, korzystając z pomocy rodziców. Dopiero teraz widzę, z jakiego bałaganu wchodziliśmy w sakrament małżeństwa, jak wybiórczo traktowaliśmy Boże przykazania. Ale wtedy szalałam ze szczęścia. Byłam zakochana, chciałam być żoną i mamą. Z Panem Bogiem niczego nie uzgadniałam, On miał nam pobłogosławić i już. Wiedziałam o sakramencie tyle, ile większość młodych ludzi po krótkim kursie przedmałżeńskim. To znaczy nic. 15 sierpnia, w Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, przysięgałam miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuszczę aż do śmierci, nie do końca rozumiejąc, co przysięgam. Nie brałam pod uwagę tego, że moje słowa będą obowiązywały całkowicie NIEZALEŻNIE od wyborów i uczynków drugiej strony. Teraz czuję potrzebę, aby powiedzieć innym - właśnie TO przysięgacie. Na dobre i na złe. Nawet gdyby to złe było gorsze, niż się spodziewacie, stając przepięknie ubrani i lekko zdenerwowani przed ołtarzem.

Ta trzecia

Po ślubie zaczęło się zwykłe małżeńskie życie. W miarę zgodne i w miarę wygodne. Urodziła się urocza, zdrowa córeczka, cztery lata później druga, równie udana. Mąż miał dobrą pracę, ja mogłam pozostać z dziećmi w domu. Chodziliśmy co niedzielę do kościoła i uważałam, że wszystko jest w porządku. Bóg wszak miał swoje miejsce w tej rodzinie, choć niekoniecznie pierwsze… Mój mąż wiele lat przed faktycznym kryzysem przestał chodzić do spowiedzi i do komunii, tłumaczył to problemami z wiarą. Jak mogłabym naciskać? Przed siódmą rocznicą ślubu poszłam więc na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy ze starszą córką, a jego nie było z nami. Nie pamiętam, z jaką intencją szłam w tej pielgrzymce, ale wkrótce po niej poczęło się trzecie dziecko, które z pewnością było kolejnym darem Matki Bożej. Synek urodził się w cudowną, czerwcową noc w ciszy i spokoju domu, tylko w obecności męża i domowej położnej. Rok później przeprowadziliśmy się do wybudowanego na kredyt, wymarzonego domu z ogrodem. Tak długo spoczywało na nas błogosławieństwo, mimo że nie dbaliśmy o nie.

Nie miałam pojęcia, jak należy dbać o małżeńską miłość. W domu moich rodziców to się SAMO układało. Tu mowy nie było o wspólnej wieczornej modlitwie, o czytaniu Pisma Świętego. Wieczory, po uśpieniu dzieci, często wyglądały tak: mąż przyklejony do laptopa, ja do swojego komputera. Robiłam na tym komputerze ogromnie ważne, w moim mniemaniu, rzeczy: doradzałam młodym matkom na rodzicielskich forach, dzieliłam się doświadczeniem w wychowywaniu i pielęgnacji maluchów. Byłam zadowolona z istniejącego stanu rzeczy, nasze dzieci rozwijały się wspaniale, stać nas było na wakacje za granicą, a mąż mnie słuchał, gdy narzucałam mu swoje zdanie w wielu dziedzinach. Kryzys się rozwijał powoli, cicho, dla mnie niedostrzegalnie. Jak złodziej, który przychodzi nocą, by kraść.

Nasz syn miał dwa lata, kiedy uświadomiłam sobie, właściwie odczułam, obecność "tej trzeciej". Ziemia usunęła mi się spod nóg. Nikt i nic w życiu nie przygotowało mnie na taki obrót wydarzeń. Mój mąż zadurzył się w młodszej koleżance z pracy. Wypierał się tego nawet wtedy, gdy został schwytany za rękę.

Nie będę opisywała piekła, jakie rozpętało się, kiedy zdrada wyszła na jaw. Tylko ten, kto przeżył coś takiego, uwierzy, że to ból, który może zabić - od razu lub na raty, powoli, zatruwając życie gniewem, nienawiścią i poczuciem krzywdy. To także stan paniki, który zmienia naszą osobowość. Emocje wykrzywiają rzeczywistość. Człowiek popełnia czyny, o które nigdy by się nie podejrzewał. A odkrycie zdrady poprzedza najczęściej pewien dłuższy lub krótszy okres schizofrenicznego zawieszenia pomiędzy potwornymi podejrzeniami a niedowierzaniem; pomiędzy niezrozumiałym chłodem i odrzuceniem a nadzieją, że "jutro wszystko będzie dobrze".

Nie mogłam czerpać sił od Jezusa, bo się na Niego obraziłam. Nie wiedziałam, jak się zachować w obliczu romansu współmałżonka, i co robić, by ocalić nasze małżeństwo. Teraz wiem. Wówczas jednak robiłam wszystko na opak: awanturowałam się, budziłam się spuchnięta od płaczu, zarejestrowałam się na portalu randkowym ku przestrodze i straszyłam rozwodem.

Mieszkaliśmy razem w takiej strasznej atmosferze jeszcze pół roku. Udawaliśmy normalność przed dziećmi i dalszą rodziną. Tak spędziliśmy dziesiątą rocznicę ślubu, w górach, razem i osobno jednocześnie. To był nieprzerwany koszmar. Pewnego styczniowego wieczoru mój mąż pośpiesznie spakował rzeczy osobiste i wyszedł na mróz, a ja zatrzasnęłam za nim drzwi z całej siły, życząc jemu i jego kobiecie wszystkiego najgorszego. Do dziś mam w uszach rozpaczliwy, wielogodzinny płacz naszych córek tamtej nocy, gdy straciły prawdziwego tatę. Obrączkę z wściekłością zdjęłam z palca i wrzuciłam głęboko do szuflady, między bieliznę. Złorzeczyłam losowi, pełna pretensji, że któregoś dnia naszego "poprzedniego życia" nie spotkała nas wszystkich wspólna śmierć w zmiażdżonym przez tira samochodzie, abyśmy nigdy nie musieli przechodzić przez TO! Całymi nocami śniły mi się koszmary, w których widziałam męża z kochanką i ich przyszłe wspólne dzieci. Szatan musiał skakać wokół nas z radości.

Ja mam przebaczyć?

Kiedy on odszedł, utraciłam wszystko, czym żyłam: normalny tryb życia, wszystkie plany, środki utrzymania, samochód, poczucie własnej wartości - straty materialne i emocjonalne można by wymieniać bardzo długo. Trzymałam się w jednym kawałku, ponieważ dzieci były w fatalnym stanie. Trudno opisać ich cierpienie, gdy rozpada się im rodzina, absolutna podstawa ich poczucia bezpieczeństwa. Pomagali nam moi rodzice i przyjaciółki. Wstawałam rano jak automat, karmiłam i odprowadzałam córki do szkoły i przedszkola, zabierałam syna do żłobka, gdzie pracowałam na część etatu. Ale duchowo byłam pocięta na kawałeczki. Zżerała mnie nienawiść! Chciałam zemsty, kary, sprawiedliwości za cudzołóstwo. Chciałam się dowartościować na siłę poprzez podziw innego mężczyzny, zaplanowałam już randkę.

Wokół mnie znalazło się kilka osób, które zaczęły się za nas gorąco modlić w tych okropnych dniach, gdy modlitwa nie chciała przejść mi przez gardło. Jedna z moich przyjaciółek wysłała nam na pomoc swoją ciocię, psychologa dziecięcego, a zarazem zaangażowaną chrześcijankę. Jeszcze nie wiedziałam, że to Bóg organizuje i wysyła pomoc, rozpina siatkę pod krawędzią przepaści. Od psychologa, pani Barbary, już po jej rozmowach z dziewczynkami, usłyszałam po raz pierwszy o przebaczeniu i przyjęciu męża z powrotem. Myślałam, że się przesłyszałam! Ja zostałam tak podle skrzywdzona oraz oszukana i to ja mam pierwsza wyciągać rękę do krzywdziciela i oszusta?

Jednak po tej rozmowie uchyliły się we mnie jakieś drzwi. "Nie mam nic. Jestem sama" - płakałam bez łez, bo nawet łzy się we mnie zablokowały. "Ale Ja Jestem" - mówił głos zza drzwi. "Zostałam porzucona" - skarżyłam się. "Ja cię nie porzuciłem. Jesteś Moja" - odpowiadał głos z taką miłością, że ogarniało mnie zdumienie. Znałam ten głos. Rozpoznałam Go, bo przecież słuchałam Go kiedyś, jako młoda dziewczyna, oazowa animatorka. Dla Boga mój kryzys był okazją, aby zaprosić mnie do powrotu do Niego. Sięgnęłam wreszcie po Pismo Święte i przeczytałam drugi rozdział Księgi Ozeasza:

Dlatego chcę ją przynęcić,
na pustynię ją wyprowadzić
i mówić jej do serca.
Oddam jej znowu winnice,
dolinę Akor uczynię bramą nadziei -
i będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości,
gdy wychodziła z egipskiego kraju.
I stanie się w owym dniu - wyrocznia Pana -
że nazwie Mnie: "Mąż mój",
a już nie powie: "Mój Baal".
Usunę z jej ust imiona Baalów
i już nie będzie wymawiać ich imion.
W owym dniu zawrę z nią przymierze,
ze zwierzem polnym i ptactwem powietrznym,
i z tym, co pełza po ziemi.
Łuk, miecz i wojnę wyniszczę z jej kraju,
i pozwolę jej żyć bezpiecznie.
I poślubię cię sobie [znowu] na wieki,
poślubię przez sprawiedliwość i prawo,
przez miłość i miłosierdzie.
Poślubię cię sobie przez wierność,
a poznasz Pana.

Chrystus mnie chciał

Wszystko, co mnie potem spotkało, było konsekwencją mojej decyzji o powrocie do Ojca. On czekał, nie licząc mi czasu, który zmarnowałam. Przeszukując internet, odnalazłam Wspólnotę Trudnych Małżeństw Sychar, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Wspólnota powstała w 2003 roku u pallotynów przy ul. Skaryszewskiej w Warszawie. Jej charyzmatem jest dążenie do uzdrowienia mocą Bożą i mocą sakramentu każdego małżeństwa w kryzysie, w separacji, nawet po rozwodzie. Obecnie ma ponad trzydzieści ognisk w różnych miastach w całej Polsce i za granicą. Nazwa wzięła się od miasteczka przy studni Jakuba, przy której Pan Jezus spotkał Samarytankę. To bardzo znany fragment czwartego rozdziału Ewangelii św. Jana. Tamta kobieta, żyjąca dwa tysiące lat temu, miała bardzo współczesny bałagan w życiu osobistym: nie mogła obyć się bez mężczyzny, nieważne, czy był jej poślubiony, czy też nie. Tymczasem Jezus objawił jej samego Siebie jako jedyne źródło Wody Żywej.

Sycharowe forum czytałam zachłannie. Ze zdziwieniem odkryłam, że istnieją ludzie - kobiety i mężczyźni - którzy w podobnej do mojej sytuacji życiowej dochowują wierności sakramentowi i nie pielęgnują poczucia krzywdy. Zaskoczyła mnie ich pogoda ducha, ufność, nadzieja niezależna od okoliczności zewnętrznych, brak pretensji do losu, innych, samych siebie. Pierwszy raz spotkałam ich na żywo na ogólnopolskich rekolekcjach wspólnoty w Otwocku wiosną 2010 roku. Swoją postawą, całym życiem świadczyli: traktujemy serio naszą przysięgę.

Dotarłam wreszcie do konfesjonału. Nigdy nie zapomnę tej szczególnej wielkopostnej spowiedzi. Przestało się liczyć to, co zepsułam, nie miało już znaczenia, że jestem niechciana przez męża. Chrystus mnie chciał, całą, natychmiast, tylko to się liczyło. Wiedziałam, że przebaczenie jest jedyną drogą, by móc codziennie szczerze odmawiać "Ojcze nasz". Nawet dziecko nie potrafi się modlić, jeśli chwilę wcześniej pokłóciło się z bratem lub siostrą. Zrozumiałam wtedy, że przebaczenie nie jest sprawą uczuć. To raczej akt woli, postanowienie. Wybaczyłam mężowi ten jeden raz: zdradę, kłamstwa, ból, jak od rany zadanej nożem. A potem wybaczałam tysiąc razy, by móc żyć u Źródła Życia.

Byłam przekonana, że mój mąż wróci, skoro sam Bóg uzdolnił mnie do przebaczenia. Napisałam list, w którym poprosiłam, by wrócił do domu. Miałam przecież niezwłocznie wynagrodzić rodzinie moje pomyłki i zaniedbania. Dzieci czekały na swojego tatę. Wiedziały już, że mama nadal go kocha. Każdy dzień kończyliśmy wspólną modlitwą za niego.

Stało się jednak inaczej. Mój mąż w pośpiechu złożył pozew rozwodowy. On, korzystając ze swojej wolnej woli, także podjął decyzję - żyć długo i szczęśliwie z inną kobietą. Ale ja nie byłam już sama - wspierała mnie cała wspólnota, moi nowi, niezawodni przyjaciele. Stanęłam na nogi, trzymając się Bożej dłoni i dzięki temu ja także potrafiłam już dawać wsparcie: przede wszystkim własnym dzieciom, ale także innym osobom w kryzysie. Nie wyraziłam zgody na rozwód. Dlaczego miałabym dawać przyzwolenie na autentyczne zło? Kilka miesięcy po odejściu męża zostałam jedną ze świeckich liderek Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar. Poprowadziłam ognisko w Poznaniu.

W pojedynkę

Nie wybrałam łatwej drogi. Na każdym kroku potykałam się o kłody rzucane pod nogi. Dzieci, szczególnie średnia córeczka, bardzo chorowały, kilka razy przyszło mi samotnie dzielić opiekę nad jednym w szpitalu i pozostałą dwójką w domu. Znajomi pytali, dlaczego noszę obrączkę i dlaczego nie zgadzam się na rozwód. Nie rozumieli tego. Aby ustalić spotkania ojca z dziećmi, zbyt rzadkie, niestety, jak na ich potrzeby, trzeba było spotkań w Komitecie Ochrony Praw Dziecka. Musiałam pilnie znaleźć pracę, praktycznie bez doświadczenia, po dziesięciu latach wychowywania dzieci. Ale Opatrzność i życzliwi ludzie czuwali nad nami - rozpoczęłam staż w szkole, nieopodal domu. Rodzina męża całkowicie zerwała ze mną kontakty. Przeżyłam niejeden szok, czytając o sobie to, co pisał adwokat męża w pismach procesowych. A od męża doświadczyłam różnych form przemocy.

Ale z drugiej strony nigdy wcześniej nie doświadczyłam tak głębokiego pokoju serca, zaufania, wolności i wewnętrznej radości. Odnalazłam swoją zgubioną tożsamość. Zawsze będę córką Króla. Zawsze będę żoną, niezależnie od tego, gdzie i z kim będzie mój mąż. To nic, że moje modlitwy nie podziałały natychmiast. Ani jedna minuta naszej modlitwy nie pozostaje zmarnowana, my po prostu nie ogarniamy całości, którą widzi Bóg. Skorzystałam z narzędzi, które oferuje wspólnota Sychar, i przerobiłam specjalnie dostosowany program "12 kroków ku pełni życia dla chrześcijan", będący podstawą naszej formacji. W taki właśnie sposób kryzys, który na pierwszy rzut oka wygląda na koniec świata, może stać się okazją do rozwoju i przemiany siebie.

Zabierałam dzieciaki na wakacje organizowane przez wspólnotę Sychar. Tam mogły się do woli bawić i rozmawiać z rówieśnikami znajdującymi się w podobnych, skomplikowanych sytuacjach życiowych. Miały także kontakt z zaangażowanymi ojcami, co - mam nadzieję - wpłynie pozytywnie na ich postrzeganie mężczyzn. Jestem przekonana, że powstanie i coraz szybszy rozwój wspólnot Sychar jest odpowiedzią na najbardziej dramatyczne zapotrzebowanie w dzisiejszych czasach, gdy stałość małżeństwa i rodziny jest niczym, łódeczką z papieru na wzburzonych falach. Chcemy pokazać ludziom, że w każdej pogmatwanej sytuacji małżeńskiej można zachować Boży porządek.

Boże zasady są zawsze bardzo proste, to my je komplikujemy. Zgodnie z Ewangelią: "Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Łk 16,18). Święty Paweł do słów Chrystusa dopowiada: "Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: Żona niech nie odchodzi od swego męża. Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony" (1 Kor 7,10-11).

Stanowczo sprzeciwiamy się więc rozwodom i powtórnym związkom. Równocześnie sakrament i małżeńska miłość nie dają nikomu prawa do krzywdzenia drugiej osoby. W sytuacji przemocy domowej konieczne jest zwykle odizolowanie się od sprawcy, czyli separacja faktyczna i ewentualnie sądowa. Skoro mamy w Polsce instytucję separacji, nie ma żadnych powodów, aby katolik wybierał rozwód.

Oczywiście, jeśli druga strona chce rozwodu, to świecki sąd nie będzie raczej brał pod uwagę czyjegoś światopoglądu i przekonań religijnych. Ale wierzę, że czyste sumienie w tej kwestii i znak sprzeciwu wobec zła dotykającego nas i nasze dzieci mają wagę złota w oczach Pana. Mój proces sądowy trwał dwa i pół roku, skończył się na trzynastej rozprawie ogłoszeniem wyroku: rozwód z winy obu stron.

Było wiele lepszych i gorszych dni, ale nie zwątpiłam w sens tego, co robię, w sens bycia we wspólnocie. Widziałam na własne oczy mnóstwo uzdrowionych relacji, uratowanych małżeństw moich znajomych i niektórych bliskich przyjaciół. Słyszałam i czytałam przepiękne świadectwa zwycięstwa miłości. Mocno przeżywałam powrót Jarka, męża Mirki, liderki gdańskiego ogniska, po siedmiu latach od ich rozwodu. Działy się rzeczy po ludzku niemożliwe, niewykonalne bez łaski Pana.

Mamy własny modlitewnik wspólnotowy, a najczęściej wybieranym na spotkaniach ognisk tekstem jest chyba "Modlitwa o odrodzenie małżeństwa", która streszcza wszystko, co najważniejsze w pokonywaniu kryzysu:

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo - mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o "przemycie oczu", abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która "nie pamięta złego" i "we wszystkim pokłada nadzieję",

- o odkrycie - pośród mnóstwa różnic - tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),

- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków. Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja. Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Panie Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen.

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją - wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę - módl się za nami wszystkimi! Amen.

Nie mam pojęcia, co będzie dalej. Trudno jest w pojedynkę wychowywać troje dzieci i przekazać im dobre wzorce. Nie wiem, gdzie będziemy mieszkać, gdy stracimy dom. Ale mam świadomość, że pozostaję w Bożych rękach tak długo, jak długo się z nich nie wyrywam ku własnym zachciankom. Wiem też, że nasz Pan szanuje wolną wolę mojego męża (nie używam sformułowania "były mąż") tak samo jak moją. Dlatego teraz nie ma go przy mnie. Wierzę, że swoimi ścieżkami doprowadzi go w końcu do zbawienia, wraz z naszymi dziećmi i całą rodziną. Niejednokrotnie koleżanki i inne osoby pytały mnie, dlaczego postanowiłam się już z nikim nie wiązać. Dlaczego marnuję życie. Przecież jestem jeszcze młoda (miałam trzydzieści jeden lat, kiedy on związał się z kochanką). Przecież, jeśli Kościół jest dla mnie ważny, to mogę iść do duszpasterstwa dla niesakramentalnych. Czy uważam, że skoro on sobie kogoś znalazł, to czy ja nie mam tym bardziej prawa do szczęścia? No właśnie, chodzi o szczęście. Ono jest w tabernakulum, to Jezus Eucharystyczny. Mam prawo do Jezusa. Do Szczęścia.

Anna Jedna - nauczycielka, sakramentalna żona, matka trojga dzieci i liderka poznańskiego ogniska wspólnoty Sychar, jest autorką książki Sychar. Ile jest warta twoja obrączka wydanej w tym roku przez Wydawnictwo Fides, www.WydawnictwoFides.pl. Fragmenty książki zostały wykorzystane w tym tekście.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wciąż jestem jego żoną
Komentarze (126)
O
ogundeletempleofsolution
10 września 2019, 22:06
Nazywam się Patty, jestem z Rzymu we Włoszech, chcę podzielić się najszczęśliwszą historią o tym, jak udało mi się rozwiązać wszystkie moje problemy, moja była dziewczyna zostawiła mnie dla innego mężczyzny na ponad 7 lat, szukam pomocy wszędzie , wszystko, co widzę, to fałszywi ludzie, w zeszłym tygodniu znajduję komentarz w Internecie udostępniony przez kobietę o imieniu Sonia, która mówi ludziom o dr Ogundele, wielkim rzucającym zaklęcia. Kontaktuję się z dr Ogundele o pomoc, natychmiast znajduję jego kontakt w Internecie, on odpowiada i powiedział, żebym nie martwił się, że pomoże mi ze wszystkimi moimi problemami i obiecał, że w ciągu 24 godzin przywiezie moją byłą dziewczynę, byłem szczęśliwy aby usłyszeć to od dr Ogundele, czekałem 24 godziny, jak wielkim cudem moja była dziewczyna zadzwoniła do mnie z telefonu, prosząc, żebym jej wybaczył, zaakceptowałem ją i poprosiłem, aby wróciła do domu, byłam bardzo szczęśliwa zgadzam się z dr Ogundele, że podzielę się jego nazwiskiem w Internecie, aby ludzie mogli dowiedzieć się o nim więcej i uhonorować go, dlatego dotrzymuję słowa, dzieląc się tą prawdziwą historią życia, aby ludzie również mogli znaleźć rozwiązanie. Możesz się z nim skontaktować przez: ogundeletempleofsolution@gmail.com. Czat WhatsApp i Viber: +27638836445.
5 września 2019, 15:37
Nazywam się Barbara Vanja Mój mąż i ja jesteśmy małżeństwem od około 6 lat. Pobraliśmy się szczęśliwie z dwójką dzieci, chłopcem i dziewczynką. 3 miesiące temu zacząłem zauważać jakieś dziwne zachowanie od niego, a kilka tygodni później dowiedziałem się, że mój mąż widuje się z kimś innym. Zaczął wracać do domu późno z pracy, nie przejmuje się już mną ani dziećmi, czasem wychodzi i nawet nie wraca do domu przez około 2-3 dni. Zrobiłem wszystko, co mogłem, aby rozwiązać ten problem, ale bezskutecznie. Bardzo się martwiłem i potrzebowałem pomocy. Kiedy pewnego dnia przeglądałem Internet, natknąłem się na stronę internetową, która sugeruje, że dr Isikolo może pomóc rozwiązać problemy małżeńskie, przywrócić zerwane relacje i tak dalej. Więc czułem, że powinienem spróbować. Skontaktowałem się z nim i powiedziałem mu o moich problemach, a on powiedział mi, co mam robić, i zrobił to, a on rzucił na mnie zaklęcie 48 godzin później, mój mąż przyszedł do mnie i przeprosił za krzywdy, które popełnił i obiecał, że nigdy więcej tego nie zrobi. Odkąd Dr Isikolo jest najlepszym internetowym rzucającym zaklęcia, który jest potężny i prawdziwy. Jeśli masz jakiś problem, skontaktuj się z nim, a gwarantuję ci, że ci pomoże. Oto jego kontakt: isikolosolutionhome@gmail.com Możesz również Whatsapp go na +2348133261196.
7 sierpnia 2019, 05:55
Dzięki Dr.Kumoli za pomoc w odzyskaniu mojej żony, moja żona zaczęła zachowywać się bardzo dziwnie, wszystko, co się denerwuje, i powiedziała mi, że chce się wyprowadzić. W końcu się wyprowadziła i stało się dla mnie trudne. Nie mogę kłamać. Nie wiem, co robić, dopóki nie zobaczyłem reklamy Dr.Kumoli i tego, jak pomagał ludziom. Skontaktowałem się z jego e-mailem (Dr.Kumola_lovespell@outlook.com) i powiedziałem mu wszystko. Zapewnił mnie, że odzyskam ją po zaklęciu. Zrobiłem wszystko, co powiedział mi Prorok. Moja żona wróciła do domu 2 dni później, powiedziała, że nie wiedziała, co ją przeszło, wróciliśmy razem. Dzięki Dr.Kumola za sprowadzenie mojej żony. Skontaktuj się z jego e-mailem (Dr.Kumola_lovespell@outlook.com), jest świetnym rzucającym zaklęcia.
2 sierpnia 2019, 15:16
Nigdy nie widziałem wielkiego rzucającego zaklęcia, takiego jak DR ISIKOLO. jest tak prawdziwy prawdomówny i wierny swoim słowom, jestem Katarina Jojkic. miałem szczęśliwą rodzinę i byłem żonaty przez 15 lat szczęśliwego życia małżeńskiego błogosławionego z dwójką dzieci i byliśmy tak szczęśliwi i niestety mój dom i małżeństwo zaczęły się rozpadać, zaczęło się od utraty pracy, a potem mój mąż i ja zaczęliśmy mieć problemy i zerwał ze mną, a tygodnie później zaczął prosić o rozwód, a ja byłem tak zdruzgotany, ponieważ tak bardzo go kochałem, a potem postanowiłem skontaktować się z rzucającymi zaklęcia, a żaden z rzucających zaklęcia, z którymi się skontaktowałem, nie był w stanie pracować dla mnie a potem straciłem nadzieję we wszystkim i prawie się poddałem, kiedy spotkałem przyjaciela, który wrócił z podróży służbowej i powiedziała mi o świetnym rzucającym zaklęcie dr. ISIKOLO, który pomógł jej wygrać swojego byłego chłopaka po 48 godzinach, a ona podał mi swoją stronę na [drisikolosolutionhome.webnode.com] i postanowiłem skontaktować się z nim i wypróbować go, a po opowiadaniu mu o mojej męce powiedział mi, że wszystko wróci do poprzedniego stanu, a potem rzucił dla mnie czar i mój mąż wrócił dla mnie po 48 godzinach i po raz kolejny zostałem przywrócony do pracy, a nawet zostałem awansowany z przedstawiciela handlowego na dyrektora marketingu, więc po raz kolejny tutaj jest jego e-mail na isikolosolutionhome@gmail.com Możesz także WhatsApp go na +2348133261196. skontaktuj się z nim już dziś i rozwiąż wszystkie problemy
8 lipca 2019, 18:34
Mając tak wiele w moim sercu, jestem tutaj, aby wyrazić się na temat tego, jak ksiądz kubala uratował moje małżeństwo przed rozwodem. Ja i mój mąż mieliśmy pewne nieporozumienia i rozdzierało to nasze małżeństwo na tyle, na ile mój mąż szukał rozwodu. Więc nie mam innego wyjścia, jak pójść do internetu, aby znaleźć rozwiązanie mojego problemu. To właśnie tam natknąłem się na szczegóły księdza kubali i na to, jak pomógł wielu ludziom, przywracając tam związek. Skontaktowałem się z nim i za mniej niż 3 dni mój mąż odwołał papiery rozwodowe. Teraz ja i mój mąż mieszkamy razem w pokoju. wszystko dzięki świątyni kubala za uratowanie mojego małżeństwa przed rozwodem. dane kontaktowe księdza kubali są za pośrednictwem poczty elektronicznej: (priestkubala@gmail.com) dzięki za to, co dla mnie zrobiłeś.
M
martete20
23 lipca 2018, 13:34
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi, zwanemu dr Agbazarą, wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość, pomagając mi przywrócić mego kochanka, który zerwał ze mną Cztery miesiące temu, ale teraz ze mną przy pomocy dr Agbazary, wielkiego zaklęcia miłosnego odlewnik. Dziękuję wszystkim, że możesz się z nim skontaktować, jeśli potrzebujesz go w czasach kłopotów poprzez: ( agbazara @ gmail . com ) możesz także Whatsapp na ten numer +234 8104 10 2662
EA
Eva Adalwolf
7 czerwca 2017, 12:47
To jest najbardziej cudowna rzecz, jakiej kiedykolwiek doswiadczylem. Odwiedzilem tutaj forum w internecie w dniu 06 lipca 2016 r. I widzialem wspaniale wspomnienia na forum o dobrych pracach DR ZAZA. Am Eva Adalwolf z Stany Zjednoczone. Nigdy tego nie uwierzylam, bo nigdy wczesniej nie slyszalem o tym cudzie. Zadne cialo nie mogloby mnie przekonac, dopóki DR ZAZA nie zrobil dla mnie wspanialej pracy, która przywrócila moje malzenstwo przez 4 lata, wracajac do mojego rozwiedzionego Meza w ciagu 24 do 48 godzin, tak jak czytalem w internecie. Bylem naprawde zszokowany, gdy mój maz wrócil do domu, proszac o przebaczenie, aby go zaakceptowac. Naprawde brakuje mi slów, aby pokazac moje uznanie dla DR ZAZA, poniewaz jest on Bogiem poslanym do mnie i calej mojej rodziny do Bozego przywrócenia malzenstwa. Czy potrzebujesz jakiejkolwiek pomocy? Nie wahaj sie z nim skontaktowac. Specjalizuje sie równiez w nastepujacych sprawach: Rozliczenie pojednania Pojednanie malzenskie Wzrost firmy Promocja w miejscu pracy / biurze Udzielanie bankom pozyczek Leki na choroby takie jak; Raka, AIDS, wirusa Zika, choroby opryszczki, zakazenia seksualnego E.T.C. Ciaza lub plodnosc Wracaj do EX / lover Zabierz zone / meza z powrotem Zdobadz swojego chlopaka / dziewczyne E-mail: dr.zazaspelltempel93@gmail.com
R
re
11 marca 2014, 13:50
do Mariusza; kardynał sam podpala stos na którym stoi;
M
Mariusz
11 marca 2014, 12:41
Kolejny Ksiądz który mówi normalnie: http://wiadomosci.onet.pl/swiat/kardynal-kasper-tak-dla-komunii-dla-rozwodnikow-w-nowych-zwiazkach/mwmcn Nie będziecie chcieli go spalić na stosie??
M
Mariusz
2 marca 2014, 15:52
Tak jak myślałem. Kolejny/kolejna bardziej święta od Franciszka. Chyba jakąś rewolucję albo protest musicie zrobić bo coś nie podrodze wam z nowym Papieżem.  Mariusz napisał: "[url]http://wiadomosci.onet.pl/religia/papiez-nie-mozna-potepiac-tych-ktorych-malzenstwa-sie-rozpadly/y85c1[/url] I co na to wszyscy którzy pisali o "zdrajcach" i "łajdakach"?? Papież nie potępia takich ludzi a Wy tak??" Kto łamie własną przysięgę małżeńską i przymierze małżeńskie z Bogiem  i wchodzi w niesakramentalny związek - sam się potępia.  (J 8, 3-11) Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!». ... ...
J8
J 8,32
2 marca 2014, 11:16
Mariusz napisał: "[url]http://wiadomosci.onet.pl/religia/papiez-nie-mozna-potepiac-tych-ktorych-malzenstwa-sie-rozpadly/y85c1[/url] I co na to wszyscy którzy pisali o "zdrajcach" i "łajdakach"?? Papież nie potępia takich ludzi a Wy tak??" Kto łamie własną przysięgę małżeńską i przymierze małżeńskie z Bogiem  i wchodzi w niesakramentalny związek - sam się potępia.  (J 8, 3-11) Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!». ...
M
Mariusz
28 lutego 2014, 20:08
Papież mówi jasno. "Nie można potępiać tych, których małżeństwa się rozpadły". Gdzie nie wiadomo o co chodzi?? Znając czytelników Deona zaraz znajdzie się pełno ludzi bardziej świętych od Franciszka ;-) Papież tak mówi, że nie wiadomo o co chodzi. Czy mówi o ludziach, którzy - jak autorka - zostali porzuceni i bez własnej winy są rozwodnikami?  Czy też mówi o ludziach, którzy - jak mąż Autorki - odeszli z inną partnerką?  Na pewno nie należy taką samą miarą oceniać obydwóch kategorii rozwiedzionych.  Ale przypuszczam, że rozróżnienie, iż istnieją dwie diametralnie odmienne grupy rozwiedzionych, jest zbyt skomplikowane dla hierarchów Kościoła. Wykazał to nawet sam kardynał Muller, który ubolewał, że dzieci po rozwodzie rodziców, muszą mieszkać nie z własnym ojcem ale z nowym partnerem matki, (lub ojca), jakby nie zauważył, że są porzuceni-rozwiedzeni, którzy nie wchodzą w żadne ponowne związki cywilne. Przypadek Autorki (nie żyjącej po rozwodzie z drugim mężem) zapewne byłby dla nich kompletnym zaskoczeniem ...
R
re
28 lutego 2014, 18:52
Papież tak mówi, że nie wiadomo o co chodzi. Czy mówi o ludziach, którzy - jak autorka - zostali porzuceni i bez własnej winy są rozwodnikami?  Czy też mówi o ludziach, którzy - jak mąż Autorki - odeszli z inną partnerką?  Na pewno nie należy taką samą miarą oceniać obydwóch kategorii rozwiedzionych.  Ale przypuszczam, że rozróżnienie, iż istnieją dwie diametralnie odmienne grupy rozwiedzionych, jest zbyt skomplikowane dla hierarchów Kościoła. Wykazał to nawet sam kardynał Muller, który ubolewał, że dzieci po rozwodzie rodziców, muszą mieszkać nie z własnym ojcem ale z nowym partnerem matki, (lub ojca), jakby nie zauważył, że są porzuceni-rozwiedzeni, którzy nie wchodzą w żadne ponowne związki cywilne. Przypadek Autorki (nie żyjącej po rozwodzie z drugim mężem) zapewne byłby dla nich kompletnym zaskoczeniem
M
Mariusz
28 lutego 2014, 15:27
http://wiadomosci.onet.pl/religia/papiez-nie-mozna-potepiac-tych-ktorych-malzenstwa-sie-rozpadly/y85c1 I co na to wszyscy którzy pisali o "zdrajcach" i "łajdakach"?? Papież nie potępia takich ludzi a Wy tak??
MR
Maciej Roszkowski
17 października 2014, 12:13
Ale powiedziane było na koniec "...i  więcej nie grzesz... Co z tym zrobić?
M
Magdalena
6 lutego 2014, 09:15
Do ~ffffff, „Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość.”
F
ffffff
5 lutego 2014, 15:18
W większości przypadków małżeństwo nie służy szczęściu. Małżeństwo jest dobrowolnie wziętą na swoje barki dożywotnią dawką codziennego cierpienia, będącego szkołą służby Bożej. Jest dobrowolnym uszkodzeniem i zepsuciem własnego poukładanego życia i codziennym, dożywotnim sianiem we łzach z nadzieją na to, że być może jest kilka procent szansy na żniwa w radości. W małżeństwie nie można szukać szczęścia ani przyjemności, lecz realizację Bożego i wymagającego wyrzeczeń planu. Małżeństwo jest codziennym ukrzyżowywaniem się, można powiedzieć upadlaniem po to, aby w pewnym masochistycznym sensie umniejszać się, uwiększając Boga. Każdemu, kto chce podążać tą drogą polecam przeczytanie Castii Conubii i zastanowienie się, czy nie lepiej jednak zostać bezżennym dla Królestwa Bożego.
M
Marcin
3 lutego 2014, 10:46
Drzodzy Czytelnicy! Jest to wspaniałe świadectwo. Dobrze, że jest taki ruch, który pokazuje prawdziwą trwałość małżeństwa. Jestem szczęśliwym mężem i ojcem. Nie obywa sią bez kryzysów. Ufam, że Pan Bóg będzie błogosławił w trudnych chwilach.
D
Danuta
3 lutego 2014, 08:16
do ,,była żona" Ja się zastanawiam czy warto to czytać - i co książka na temat rozwodów mówi? Jesteś po rozwodzie cywilnym a co ze ślubem kościelnym - zamierzasz unieważniać? Co powiesz, doradzisz byłej żonie?
"Była" żona?
2 lutego 2014, 20:46
Witam. Super książka! Przeczytałam ją jednym tchem. Uważam, że jest nie tylko dla rozwiedzionych i zagrozonych rozwodem, ale dla każdego, kto jest w związku małżeńskim lub zamierza w nim być. Z serca p o l e c a m ! ps. Sama jestem po rozwodzie z winy męża /przemoc w stosunku do całej rodziny/.
AM
ave m.
17 stycznia 2014, 11:27
Jeszcze Papiezowi wyślijcie książkę, żeby zdążył przeczytać przed zapowiadanym Synodem Rodzin, bo coś mi się zdaje, że dla niektórzy biskupi nie wiedzą iż są osoby porzucone i czekające na małżonka. W większości  myślą że jak dochodzi do rozwodu, to z winy i zgodnej woli obu stron, oraz że obie strony od razu wchodzą w związki nieślubne
M1
Mt 19,6
17 stycznia 2014, 10:59
<a href="http://sychar.org/2013/12/06/chicago-wroclaw-blogoslawienstwa-biskupow/">PODZIĘKOWANIA KSIĘŻY BISKUPÓW ZA KSIĄŻKĘ ANI >>></a> <a href="http://youtu.be/Ma7iGUvxrA0">ŚWIADECTWO ANI >>></a> <a href="http://www.wydawnictwofides.pl/book,84.html">Wydawnictwo FIDES >>></a>
B
bratPolak
15 stycznia 2014, 23:15
@Mt 19,6 I tylko to się dla ciebie liczy w moim komentarzu do tekstu p. Anny? Nie odniesiesz się do jej hipokryzji? A co ty wiesz o "odżywaniu poranionych w poprzednim związku", że tak szafujesz ocenami nt. rozumienia nauki P. Jezusa?
M1
Mt 19,6
15 stycznia 2014, 17:32
BratPolak napisał: "Może trzeba więcej pokory i zrozumienia dla tych, którzy poranieni w porzednim związku ODŻYWAJĄ w małżeństwie niesakramentalnym?" Trzeba mieć wiele tupetu, żeby tak do góry nogami przekręcać naukę Pana Jezusa, pisząc, że żyjąc w śmiertelnym grzechu cudzołóstwa moż na odżywać..
DA
do Anny Jednej
13 stycznia 2014, 11:31
do Anny Jednej Nie odezwiesz się?
B
bratPolak
10 stycznia 2014, 10:10
"W trakcie studiów pojawiło się dziecko, więc po prostu się pobraliśmy"... "Stanowczo sprzeciwiamy się więc rozwodom i powtórnym związkom." I dalej w treści różne ble, ble, ble... Swoista hipokryzja! - z gatunku tych "Kali ukradł krowę..." Cudzołożenie przed ślubem jest OK (można się wyspowiadać i człowiek chodzi se do komunii...) ale już ułożenie sobie życia (po rozwodzie z traumatologicznym mężem) z człowiekiem kochającym, głęboko wierzącym - to już be?! Nie tylko bez prawa do komunii, ale  my - prawdziwi (wierni?) katolicy - żądamy: zostawcie swoich niesakramentalnych i dzieci z tych związków! Anno Jedna! Nie miałaś nigdy refleksji, że może rozpad Twojego związku to konsekwencja tamtego cudzołóstwa? Że Bóg niekoniecznie pobłogosławił węzeł małżeński, który miał TAKI początek? Może trzeba więcej pokory i zrozumienia dla tych, którzy poranieni w porzednim związku ODŻYWAJĄ w małżeństwie niesakramentalnym?
MK
~Martha Kovic
28 stycznia 2021, 23:54
Byłem zdesperowany, aby znaleźć sposób, aby mój były chłopak się we mnie zakochał. Mieliśmy wzloty i upadki, ale w ciągu ostatnich 6 miesięcy nasz związek poszedł na marne. Wyciągam rękę, bo chcę być upragnioną kobietą, którą kiedyś byłam, a on zakochał się we mnie i poślubił. Nie mogę sobie wyobrazić chłopca z kimkolwiek innym, dopóki nie skontaktowałem się z chubygreat, który sprawił, że moje serce pragnęło. Podał mi szczegóły, jak mi pomóc, co zrobił, gdy zastosowałam się, i uratował mojego męża przed złymi rękami pani, która go zahipnotyzowała, a mój mąż wrócił do mnie w 48 godzin i byłam pod wielkim wrażeniem, że taka przemowa siły są naprawdę realne. Teraz mogę z radością powiedzieć ludziom, aby spróbowali chubygreat@gmail.com w swoich problemach i czekali na natychmiastowe rezultaty. skontaktuj się z nim, podając jego adres e-mail. chubygreat@gmail.com lub bezpośrednio Whatsapp +2348165965904. Twoje rozwiązanie jest gwarantowane.
D
Danuta
9 stycznia 2014, 20:27
Separacja nie przeczą nierozerwalności małżeńśtwa kanonicznego. Jest czasami konieczna (w sytuacjach ekstremalnych) i polega na niedzieleniu łoża ze współmałżonkiem. Nie oznacza to oczywiście zgody na zdradę, czy jakiś inny związek. Małzeńśtwo cywilne w wypadku katolików jest bez znaczenia. Zgodny na zdradę czy jakiś inny związek nie powinno być nigdy w ,,zdrowym''małżeństwie jeśli pojawia się zdrada to znak, że coś się dzieje ..... ludzie żyją obok siebie, robią sobie świństwa za plecami i w tej ,,ekstremalnej" sytuacji nawet separacja nie pomoże bo jak ktoś zdradził raz zdradzi ponownie i psu na budę obietnice, przysięgi i inne słowa .... rozpad wiezi nastąpił ...
9 stycznia 2014, 19:41
Wybierasz sobie co jest wygodniejsze dla Ciebie: separacja, rozwód cywilny tak - bo widzisz w tym wygodę i powody do tego a już rozwód kościelny nie bo... nie ..... podejście dziecinne bez konsekwencji i umeijętności stawania przed swoimi wszystkimi odczuciami i konsekwencjami danego wyboru Punktem wyjści adla katolika jest przyjęcie prawdy o nierozerwalności wężła małżęńśkiego. Brak tej akceptacji powoduje później problemy. Ale to sa podstawy wiary i dziwi konieczność ciągłego o tym przypominania.  Kościól nie jest sklepem, z którego można wybrać sobie pasujące do własnego widzimisie elementy, a niewygodne odrzucać. Separacja nie przeczą nierozerwalności małżeńśtwa kanonicznego. Jest czasami konieczna (w sytuacjach ekstremalnych) i polega na niedzieleniu łoża ze współmałżonkiem. Nie oznacza to oczywiście zgody na zdradę, czy jakiś inny związek. Małzeńśtwo cywilne w wypadku katolików jest bez znaczenia.
E
ewa
9 stycznia 2014, 17:55
Z tego co pisał Mariusz małżeństwo sakramentlane nie trwa, nie ma dzieci ani miłości w tym związku czy to nie jest podstawa do unieważnienia tego fikcyjnego związku przez kościół? ... Mariusz przedstawił wersję, która zna od "partnerki". Zatem nie wiemy, czy nie było miłości w jej małżeństwie sakramentalnym. Być może jej mąż wiernie czeka na powrót żony, obecnej kochanki Mariusza? (tak samo zresztą jak Autorka artykułu).  Być może nadal ją kocha i nawet nie wie, że jego żona uważała ich małżeństwo za fikcyjne czy nieudane? Każdy kto zdradza i porzuca małżonka twierdzi zawsze to samo: miłość wygasła, lub że nie dało się żyć ze współmałżonkiem. Dziwne by było, gdyby się przyznał: jestem zdrajcą i łajdakiem, bo nie dotrzymałem przysięgi małżeńskiej. 
E
ewa
9 stycznia 2014, 17:20
Mariusz napisał: Padłem... Nie wiem czy wstanę... Małżeństwo ważniejsze od dziecka. Dziękuję za taką religię.. ... Mariuszu, idąc Twoim tokiem rozumowania: jeśli Twoja partnerka, (która odeszła od męża)  zdradzi teraz Ciebie i zrobi sobie dziecko z kolejnym kochankiem, to oczywiście ma Cię zostawić, by wychowywać to nowe dziecko z jego biologicznym ojcem, czy tak? Bo, według Ciebie, Dziecko jest ważniejsze niż małżonek i przysięga małżeńska? (przyjmując że Ci coś tam przysięgnie przed urzędnikiem cywilnym)
S
Słaba
9 stycznia 2014, 15:11
@Słaba A skąd założenie, że żona odeszła od męża? Ktoś na forum napisał, że to jest "prawo Boże" i nie należy szukać kruczków prawnych. A szukanie powodów dla których małżeństwo jest nieważne to co to jest?? Co do proszenia Boga o pomoc... Wolę jednak liczyć na siebie i zdrowe podejście do rodziny i dzieci. @Mariusz A skąd założenie, że żona odeszła od męża? A nie taki przykład poeałeś? Ktoś na forum napisał, że to jest "prawo Boże" i nie należy szukać kruczków prawnych. A szukanie powodów dla których małżeństwo jest nieważne to co to jest?? Szukanie kruczków prawnych, a szukanie rzeczywistych przyczyn nieważności małżeństwa, to dwie różne sprawy. I dwa różne nastawienia serca człowieka. To drugie może być po prostu miłosierdziem. Co do proszenia Boga o pomoc... Wolę jednak liczyć na siebie i zdrowe podejście do rodziny i dzieci. Piszesz z punktu widzenia człowieka niewierzącego... Tak - jeśli jesteś niewierzący, to najlepszym, co możesz zrobić, będzie kierowanie się mądrością ludzką (swoją i innych mądrych ludzi). Jeśli jesteś wierzący i masz pewne doświadczenie duchowe, to wiesz, że Mądrość Boga jest nieskończenie większa od mądrości człowieka i warto jej wzywać i pytać tam, gdzie mądrość ludzka okazuje się bezradna. Jeszcze jedno - błądnie zakładasz, że chrześcijaństwo to są "ideały".
D
Danuta
9 stycznia 2014, 14:59
Rozwód zawsze jest brakiem wiary. Ale patologia w małzęńśtwie jest takze brakiem wiary. Tyle że istniej coś takiego , jak sepracja, która pomaga w patologicznych sytuacjach. I aby było też jasne, czasmi ze wzgledów prawnych rozwód cywilny jest koniecznośćią.  Wybierasz sobie co jest wygodniejsze dla Ciebie: separacja, rozwód cywilny tak - bo widzisz w tym wygodę i powody do tego a już rozwód kościelny nie bo... nie ..... podejście dziecinne bez konsekwencji i umeijętności stawania przed swoimi wszystkimi odczuciami i konsekwencjami danego wyboru Tyle ze nie oznacza to zgody na zadrady, powtórne zwiazki, zycie w pernamentym cudzołóstwie etc. A przykładowe uzsadnianie rozwodu dobrem niesłubnego dziecka jest oodrażajacą wręcz patologią.  pewnie lepiej unieszczęśliwiać siebie i osoby wkoło .... taki cel ma większość ,,ślepych" katolików ...
M
Magdalena
9 stycznia 2014, 14:58
Do ~Mariusza, Chodzi o to, że jeśli swoje życiowe decyzje podejmujemy w oderwaniu od Boga, to są one zawsze subiektywne i zmienne, tak jak subiektywne i zmienne są nasze uczucia i położenie, w którym się właśnie znajdujemy. Dlatego człowiek nie powinien ustawiać ani siebie, ani partnera, ani dziecka w centrum swojego życia, ale Boga, ponieważ tylko w bliskiej relacji z Nim, dzięki Jego łasce, może dokonywać jedynie słusznych dla wszystkich zainteresowanych, na teraz i na przyszłość wyborów, lub wręcz dramatyczne życiowe próby mogą mu być po prostu oszczędzone.
9 stycznia 2014, 14:46
... Kim Ty jesteś  ... Człowiekiem zadającym proste pytania. Bo nie rozumeim z jednej strony własnych pomysłów na życie. Pomysłów wprost odrzucajacych nauke Kościoła, a z drugiej strony jakiś pretensji do Kościoła, ze wymaga elementarnego przestrzeganai tej nauki. W zyciu trzeba podejmowac decyzje i za nie odpowidać, a nie mieć pretensje do innych.
9 stycznia 2014, 14:42
... Znam gorsze porażki życiowe - patologiczne małzeństwa, gdzie ludzie zabijają się wzrokiem, dzieci wychowywane przez ulicę... niekiedy rozwód to najlepsze wyjście z sytuacji TomaszuL  i wcale nie trzeba wymyślać usprawiedliwień dla rozwodów gdy jest ich na pęczki i jedno gorsze od drugiego Rozwód zawsze jest brakiem wiary. Ale patologia w małzęńśtwie jest takze brakiem wiary. Tyle że istniej coś takiego , jak sepracja, która pomaga w patologicznych sytuacjach. I aby było też jasne, czasmi ze wzgledów prawnych rozwód cywilny jest koniecznośćią.  Tyle ze nie oznacza to zgody na zadrady, powtórne zwiazki, zycie w pernamentym cudzołóstwie etc. A przykładowe uzsadnianie rozwodu dobrem niesłubnego dziecka jest oodrażajacą wręcz patologią. 
M
Mariusz
9 stycznia 2014, 14:39
Przykro mi ale żadnej przysięgi nie składałem. Czytaj ze zrozumieniem, bo stawia to złym świetle co piszesz. Partnerka dała słowo, że nie opuści swojego meża, a moze nie macie przeszkód kanonicznych do zwarcia małzeństwa? Moim świadomym wyborem jest dobro dziecka i jego matki a mojej partnerki. A to kościół odrzuca nas, nie my jego. Każdy grzesznik po spowiedzi może iść do komunii. A my nie. Tylko dlatego bo chcemy być razem szczęśliwi. Nie każdy. Tylko ten co załuje za swoje grzechy i zamierza sie poprawić. Skoro ciagle piszesz, ze wiesz lepiej i ze sobie dasz radę to po co Ci  Komunia św? ... Kim Ty jesteś aby mnie oceniać? Skoro przeczytałem artykuł i zainteresowałem się tematem to chyba mnie interesuje i jest dla mnie ważny. Nie jest twoją sprawą po co mi komunia. To co napisałeś pokazuje, że masz klapki na oczach i nie uznajesz innych poglądów niż twoje własne. Nigdy nie Na tym zakończę rozmowę z Tobą.
9 stycznia 2014, 14:38
Znam parę osób, dla których rozpad małżeństwa był porażką a jego koniec (rozwód) przywrócił radość życia...Ich ponowne - szczęśliwe - związki mogą być przykładem dla wielu "prawdziwych" katolików... ... @bratPolak - najlepsego w tym nowym roku! Znawm wielu, co porzuciwszy wiarę poczuli sie ludźmi szczęśliwymi i wolnymi. Szkoda tylko, ze przychodzi taki moment, kiedy nagle wiara staje sie istotna, a narobione bagno w życiu tak wielkie, ze nawet nie wiadomo, jak je naprawić. I w takeij sytacji są wszyscy, co tak łatwo szafuja rozwodami, "dobrem nieślubnych dzieci". Na końcu rozpacz, łzy, wyrzuty sumienia. Każde życie w grzechu jest porażką wiary katolika. A takim jest cudzołóśtwo, bez wzgledu na maire usprawiedliwiania siebie.  Cudzołłostwo niszczące człowieka, jego dzieci, jego bliskich.
9 stycznia 2014, 14:32
Przykro mi ale żadnej przysięgi nie składałem. Czytaj ze zrozumieniem, bo stawia to złym świetle co piszesz. Partnerka dała słowo, że nie opuści swojego meża, a moze nie macie przeszkód kanonicznych do zwarcia małzeństwa? Moim świadomym wyborem jest dobro dziecka i jego matki a mojej partnerki. A to kościół odrzuca nas, nie my jego. Każdy grzesznik po spowiedzi może iść do komunii. A my nie. Tylko dlatego bo chcemy być razem szczęśliwi. Nie każdy. Tylko ten co załuje za swoje grzechy i zamierza sie poprawić. Skoro ciagle piszesz, ze wiesz lepiej i ze sobie dasz radę to po co Ci  Komunia św?
B
bratPolak
9 stycznia 2014, 14:28
@TomaszL -witaj w Nowym Roku! Zakończenie małzeństwa jest sprzeczne z wiarą katolika, baz wzgledu jakie to usprawiedliwienia sie wymyśli. No, no...ostro pojechałeś. Wreszcie wiemy, co (KTO) jest sednem naszej Wiary... Radosc z końca małżeńśtwa, optymizm z rozwodu? Toć to największa życiowa porażka. Jakieś osobiste doświadczenia? Znam parę osób, dla których rozpad małżeństwa był porażką a jego koniec (rozwód) przywrócił radość życia...Ich ponowne - szczęśliwe - związki mogą być przykładem dla wielu "prawdziwych" katolików...
M
Mariusz
9 stycznia 2014, 14:21
I dlatego ważne jest aby dziecko było szczęśliwe i kochane. To chyba jest ważniejsze niż wychowywanie się bez ojca w imię wątpliwych ideałów. Wątpliwym idealem nazywasz włsne słowo dane podczas przysiegi małzeńśkiej? Co do proszenia Boga o pomoc... Wolę jednak liczyć na siebie i zdrowe podejście do rodziny i dzieci. Skoro radzisz sobie sam, to cala ta wymagajaca heroizmu religia jest Ci zbędna. Masz swoje zasady, kieruj się nimi. Ale miej też swiadomosc konsekwencji swoich wyborów. Odrzucajac w jednym naukę Koscioła, odrzucasz całą Jego naukę.  ... Przykro mi ale żadnej przysięgi nie składałem. Czytaj ze zrozumieniem, bo stawia to złym świetle co piszesz. Moim świadomym wyborem jest dobro dziecka i jego matki a mojej partnerki. A to kościół odrzuca nas, nie my jego. Każdy grzesznik po spowiedzi może iść do komunii. A my nie. Tylko dlatego bo chcemy być razem szczęśliwi.
D
Danuta
9 stycznia 2014, 14:21
Najłatwiej oceniać i to ślepo ..... a może była walka o małżeństwo i to nie dzień, miesiąc tylko latami, może małżonkowie szukali pomocy na zewnątrz także w kościele ....... a gdy stwierdzili, że lepiej nie ranić się więcej a przede wszystkim nie dawać przykładu bezsensowanego małżeństwa, rozeszli się i dopiero po latach stworzyli nowe związki..... może tak było Tomaszu? Jakie znaczenie mają ludzkie pomysły wobec Bozego zamiaru małżeńśtwa? Jezeli uznasz, że małżeńśtwo nie ma sensu, to je kończysz? Na jakiej podstawie? Nauki płynącej z wiary, z miłości do bliźniego, z miłosci do małżonka? Zakończenie małzeństwa jest sprzeczne z wiarą katolika, baz wzgledu jakie to usprawiedliwienia sie wymyśli. Dlaczego tak mało w nas optymizmu, radości, których przeciesz nasza religia nas uczy.... Radosc z końca małżeńśtwa, optymizm z rozwodu? Toć to największa życiowa porażka. ... Znam gorsze porażki życiowe - patologiczne małzeństwa, gdzie ludzie zabijają się wzrokiem, dzieci wychowywane przez ulicę... niekiedy rozwód to najlepsze wyjście z sytuacji TomaszuL  i wcale nie trzeba wymyślać usprawiedliwień dla rozwodów gdy jest ich na pęczki i jedno gorsze od drugiego
9 stycznia 2014, 14:15
I dlatego ważne jest aby dziecko było szczęśliwe i kochane. To chyba jest ważniejsze niż wychowywanie się bez ojca w imię wątpliwych ideałów. Wątpliwym idealem nazywasz włsne słowo dane podczas przysiegi małzeńśkiej? Co do proszenia Boga o pomoc... Wolę jednak liczyć na siebie i zdrowe podejście do rodziny i dzieci. Skoro radzisz sobie sam, to cala ta wymagajaca heroizmu religia jest Ci zbędna. Masz swoje zasady, kieruj się nimi. Ale miej też swiadomosc konsekwencji swoich wyborów. Odrzucajac w jednym naukę Koscioła, odrzucasz całą Jego naukę. 
M
Mariusz
9 stycznia 2014, 14:14
@Mariusz z powodu czyjegoś grzechu cierpi nieraz wqiele niewinnych osób. Przykładem mogą tu być dyskutowane ostatnio wypadki, spowodowane przez pijanych kierowców. To nie znaczy, że nie ma to znaczenia, jak postępują poszkodowani. To znaczy, że grzech jest złem, które pociąga za sobą krzywdę. I dlatego ważne jest aby dziecko było szczęśliwe i kochane. To chyba jest ważniejsze niż wychowywanie się bez ojca w imię wątpliwych ideałów. A może niech wychowuje się bez ojca ale w zgodzie z religią? Co jest lepsze niech zdecyduje zdrowy rozsądek. ... ...Gdyby mężczyźni kierowali się tą wzniosłą argumentacją, jaką przytaczasz, to ojcowie nigdy nie opuszczaliby swoich żon z dziećmi…a skoro to często czynią to znaczy, ze taka argumentacja jest manipulacją na potrzeby chwili. ... A dlaczego mówisz o mężczyznach?? I jakich żonach  z dziećmi?? Bo chyba coś przeoczylem. A co do wzniosłości... Bardziej wzniosłym ideałem wydaje mi się trwanie w małżeństwie kosztem dobra dziecka.
9 stycznia 2014, 14:11
Najłatwiej oceniać i to ślepo ..... a może była walka o małżeństwo i to nie dzień, miesiąc tylko latami, może małżonkowie szukali pomocy na zewnątrz także w kościele ....... a gdy stwierdzili, że lepiej nie ranić się więcej a przede wszystkim nie dawać przykładu bezsensowanego małżeństwa, rozeszli się i dopiero po latach stworzyli nowe związki..... może tak było Tomaszu? Jakie znaczenie mają ludzkie pomysły wobec Bozego zamiaru małżeńśtwa? Jezeli uznasz, że małżeńśtwo nie ma sensu, to je kończysz? Na jakiej podstawie? Nauki płynącej z wiary, z miłości do bliźniego, z miłosci do małżonka? Zakończenie małzeństwa jest sprzeczne z wiarą katolika, baz wzgledu jakie to usprawiedliwienia sie wymyśli. Dlaczego tak mało w nas optymizmu, radości, których przeciesz nasza religia nas uczy.... Radosc z końca małżeńśtwa, optymizm z rozwodu? Toć to największa życiowa porażka.
M
Mariusz
9 stycznia 2014, 14:08
@Mariusz Na Deonie była już kiedyś długa dyskusja na ten temat pod tekstem ks. Dziewieckiego "Małżeństwo w kryzysie". Trochę nie mam siły powtarzać jeszcze raz tego, co tam napisałam. Tak ogólnie - dziecko nie powinno wychowywać się bez ojca. Ojciec ma obowiązki ojcowskie wobec swoich dzieci, tak małżeńskich, jak i pozamałżeńskich (także jeśli ma je z różnymi kobietami). Jako mąż ma obowiązki względem swojej żony. Wyraża je przysięga małżeńska. Podobnie żona. Jak to pogodzić? Może być ciężko, ale trzeba się starać zło zwyciężać dobrem. Nie należy "kochać" jednej osoby za cenę krzywdy drugiej. Nie ma uniwersalnych przepisów. Trzeba się zastanawiać nad konkretną sytuacją w indywidualnej i szczerej rozmowie ze spowiednikiem. I to można powiedzieć również w podanym przez ciebie przypadku. Nie wiemy dlaczego żona odeszła od męża. Czy znęcał się nad nią? Był uzależniony? Czy kochał, ale chciała doświadczyć czegoś innego? Czy nie mogli mieć dzieci, a żona uznała że w ten rodzaj "złej doli" jest wykluczony ze słów przysięgi małżeńskiej? itd. W niektórych z tych przypadków małżeństwo może okazać się nieważnie zawarte, ale nie dlatego, że ze zdrady poczęło się dziecko. Czysto po ludzku, może się nie dać całkiem wyeliminować złych skutków grzechu. Trzeba prosić Boga o pomoc. @Słaba A skąd założenie, że żona odeszła od męża? Ktoś na forum napisał, że to jest "prawo Boże" i nie należy szukać kruczków prawnych. A szukanie powodów dla których małżeństwo jest nieważne to co to jest?? Co do proszenia Boga o pomoc... Wolę jednak liczyć na siebie i zdrowe podejście do rodziny i dzieci.
M
Magdalena
9 stycznia 2014, 13:54
@Mariusz z powodu czyjegoś grzechu cierpi nieraz wqiele niewinnych osób. Przykładem mogą tu być dyskutowane ostatnio wypadki, spowodowane przez pijanych kierowców. To nie znaczy, że nie ma to znaczenia, jak postępują poszkodowani. To znaczy, że grzech jest złem, które pociąga za sobą krzywdę. I dlatego ważne jest aby dziecko było szczęśliwe i kochane. To chyba jest ważniejsze niż wychowywanie się bez ojca w imię wątpliwych ideałów. A może niech wychowuje się bez ojca ale w zgodzie z religią? Co jest lepsze niech zdecyduje zdrowy rozsądek. ... ...Gdyby mężczyźni kierowali się tą wzniosłą argumentacją, jaką przytaczasz, to ojcowie nigdy nie opuszczaliby swoich żon z dziećmi…a skoro to często czynią to znaczy, ze taka argumentacja jest manipulacją na potrzeby chwili.
S
Słaba
9 stycznia 2014, 13:47
@Mariusz Na Deonie była już kiedyś długa dyskusja na ten temat pod tekstem ks. Dziewieckiego "Małżeństwo w kryzysie". Trochę nie mam siły powtarzać jeszcze raz tego, co tam napisałam. Tak ogólnie - dziecko nie powinno wychowywać się bez ojca. Ojciec ma obowiązki ojcowskie wobec swoich dzieci, tak małżeńskich, jak i pozamałżeńskich (także jeśli ma je z różnymi kobietami). Jako mąż ma obowiązki względem swojej żony. Wyraża je przysięga małżeńska. Podobnie żona. Jak to pogodzić? Może być ciężko, ale trzeba się starać zło zwyciężać dobrem. Nie należy "kochać" jednej osoby za cenę krzywdy drugiej. Nie ma uniwersalnych przepisów. Trzeba się zastanawiać nad konkretną sytuacją w indywidualnej i szczerej rozmowie ze spowiednikiem. I to można powiedzieć również w podanym przez ciebie przypadku. Nie wiemy dlaczego żona odeszła od męża. Czy znęcał się nad nią? Był uzależniony? Czy kochał, ale chciała doświadczyć czegoś innego? Czy nie mogli mieć dzieci, a żona uznała że w ten rodzaj "złej doli" jest wykluczony ze słów przysięgi małżeńskiej? itd. W niektórych z tych przypadków małżeństwo może okazać się nieważnie zawarte, ale nie dlatego, że ze zdrady poczęło się dziecko. Czysto po ludzku, może się nie dać całkiem wyeliminować złych skutków grzechu. Trzeba prosić Boga o pomoc.
M
Mariusz
9 stycznia 2014, 13:07
@Mariusz z powodu czyjegoś grzechu cierpi nieraz wqiele niewinnych osób. Przykładem mogą tu być dyskutowane ostatnio wypadki, spowodowane przez pijanych kierowców. To nie znaczy, że nie ma to znaczenia, jak postępują poszkodowani. To znaczy, że grzech jest złem, które pociąga za sobą krzywdę. I dlatego ważne jest aby dziecko było szczęśliwe i kochane. To chyba jest ważniejsze niż wychowywanie się bez ojca w imię wątpliwych ideałów. A może niech wychowuje się bez ojca ale w zgodzie z religią? Co jest lepsze niech zdecyduje zdrowy rozsądek. ...
S
Słaba
9 stycznia 2014, 12:54
@Mariusz z powodu czyjegoś grzechu cierpi nieraz wqiele niewinnych osób. Przykładem mogą tu być dyskutowane ostatnio wypadki, spowodowane przez pijanych kierowców. To nie znaczy, że nie ma to znaczenia, jak postępują poszkodowani. To znaczy, że grzech jest złem, które pociąga za sobą krzywdę.
D
Danuta
9 stycznia 2014, 12:47
A gdzie uczucie, miłość w tym wszystkim? Nic nie dzieje się bez przyczyny może Bóg dał nowe życie żeby połaczyć dwojga, pomimo, że nie mają oni sakramentu małżeństwa nie nam grzesznikom to oceniać. Z tego co powyżej Tomasz napisał płynie moim zdaniem jeden wniosek - jest wiele związków nieważnie zawartych bo już na starcie było tam za mało miłości by chcieć ze sobą być w każdej sytuacji na zawsze To dlaczego zawierali zwiazek małzeński bez miłosci? A moze pałali do siebie wielkim uczuciem,  a jak sie ono wypaliło szukali kolejnego uczucia zamaist dbać o swoje małzeństwo. A moze to szatan postanowił zniszcząc czlowieka za pomocą kolejnych zwiazków. Zresztą miłośc to o wiele wiecej, niz tylko uczucie, to przede wszystkim odpowiedzialnosc za drugiego człowieka, meza, zonę. Dziwi mnie jak latwo kochanak / kochanek łapia sie na piękne słowka o miłości, niezastanawiając sie nad tym, czy osoba zdradzająca swojego meża/zonę potrafi odpowiedzialnie kogoś kochać. Do TomaszaL Najłatwiej oceniać i to ślepo ..... a może była walka o małżeństwo i to nie dzień, miesiąc tylko latami, może małżonkowie szukali pomocy na zewnątrz także w kościele ....... a gdy stwierdzili, że lepiej nie ranić się więcej a przede wszystkim nie dawać przykładu bezsensowanego małżeństwa, rozeszli się i dopiero po latach stworzyli nowe związki..... może tak było Tomaszu? Dlaczego tak mało w nas optymizmu, radości, których przeciesz nasza religia nas uczy....
M
Mariusz
9 stycznia 2014, 12:44
... Oj, oj... Czyli za nasze grzyechy będą cierpieć następne pokolenia?? ... Tak, za grzechy przodków cierpią następne pokolenia.  ... Czyli nasza wolna wola, to jak żyjemy nie ma znaczenia. Muszę sprawdzić czy mój pra dziadek nie nagrzeszył...
9 stycznia 2014, 12:40
Ale naprawdę chodzi tylko o wychowanei dziecka? A moze też o bycie razem z matką tego dziecka? ... A to nie jest to samo? Absolutnie nie. 
9 stycznia 2014, 12:39
... Oj, oj... Czyli za nasze grzyechy będą cierpieć następne pokolenia?? ... Tak, za grzechy przodków cierpią następne pokolenia. 
9 stycznia 2014, 12:38
Padłem... Nie wiem czy wstanę... Małżeństwo ważniejsze od dziecka. Dziękuję za taką religię... Tak malżeństwo jest ważniejsze od dzieci, gdyby było odwrotenie to sens nierozerwalnosci małżeństwa byłby znikomy. Od zawsze wiadomo, ze nie wszyscy sie do małzeńśtwa nadaja również przez ten wymóg jednosci meża i żony az do śmierć.
M
Mariusz
9 stycznia 2014, 12:37
Do ~Mariusza, Właśnie dlatego grzech cudzołóstwa jest tak podstępny, bo za afiszem miłości obficie sieje zło, zarówno w teraźniejszości, jak i w następnych pokoleniach… ... Oj, oj... Czyli za nasze grzyechy będą cierpieć następne pokolenia??
9 stycznia 2014, 12:35
A gdzie uczucie, miłość w tym wszystkim? Nic nie dzieje się bez przyczyny może Bóg dał nowe życie żeby połaczyć dwojga, pomimo, że nie mają oni sakramentu małżeństwa nie nam grzesznikom to oceniać. Z tego co powyżej Tomasz napisał płynie moim zdaniem jeden wniosek - jest wiele związków nieważnie zawartych bo już na starcie było tam za mało miłości by chcieć ze sobą być w każdej sytuacji na zawsze To dlaczego zawierali zwiazek małzeński bez miłosci? A moze pałali do siebie wielkim uczuciem,  a jak sie ono wypaliło szukali kolejnego uczucia zamaist dbać o swoje małzeństwo. A moze to szatan postanowił zniszcząc czlowieka za pomocą kolejnych zwiazków. Zresztą miłośc to o wiele wiecej, niz tylko uczucie, to przede wszystkim odpowiedzialnosc za drugiego człowieka, meza, zonę. Dziwi mnie jak latwo kochanak / kochanek łapia sie na piękne słowka o miłości, niezastanawiając sie nad tym, czy osoba zdradzająca swojego meża/zonę potrafi odpowiedzialnie kogoś kochać. 
M
Magdalena
9 stycznia 2014, 12:29
Do ~Mariusza, Właśnie dlatego grzech cudzołóstwa jest tak podstępny, bo za afiszem miłości obficie sieje zło, zarówno w teraźniejszości, jak i w następnych pokoleniach…
D
Danuta
9 stycznia 2014, 12:24
Religia nie jest zła tylko niestety wypaczają ją ludzie ślepi i ugłusi, w zadużych beratach i zadużym ego  .... których też tu pełno począwszy od bohaterki tego artykułu
M
Mariusz
9 stycznia 2014, 12:18
... Nie ma pojecia unieważnienia małżeństwa kanonicznego, jest pojecie małzeństwo nieważnie zawarte. Jaki jest wpływ poczecia dziecka z kochanką/kochaniem na ważność aktu zawarcia wcześniejszego małzeństwa? Zaden. Po drugie, czlowiek nie moze stwierdzic, iz poprzednei małżeńśtwo było fikcją, o ile nie okłamał wcześniej swojego małzonka. Po trzecie małzeństwo kanoniczne jest wazniejsze od dzieci z kochankami. Dzieci nei są winne woarołomstwa swoejgo rodzica, ale nie mozna robić z nich alibi dla trwania w grzechu cudzołostwa z kochanką/kochankiem. Jest coś ochydengo w tym nieustanyym uzasadaniu swoich wyborów tzw. "dobrem dziecka". Później to ono czuje sie winnym za grzechy swojej matki czy ojca. I korzysta z modlitw o uwolnienie z grzechów pokoleniowych. A gdzie uczucie, miłość w tym wszystkim? Nic nie dzieje się bez przyczyny może Bóg dał nowe życie żeby połaczyć dwojga, pomimo, że nie mają oni sakramentu małżeństwa nie nam grzesznikom to oceniać. Z tego co powyżej Tomasz napisał płynie moim zdaniem jeden wniosek - jest wiele związków nieważnie zawartych bo już na starcie było tam za mało miłości by chcieć ze sobą być w każdej sytuacji na zawsze ... Padłem... Nie wiem czy wstanę... Małżeństwo ważniejsze od dziecka. Dziękuję za taką religię...
M
Mariusz
9 stycznia 2014, 12:16
... Tzn dziecko ma się wychowywać bez ojca?? Kto taką naukę głosi?? ... Ale naprawdę chodzi tylko o wychowanei dziecka? A moze też o bycie razem z matką tego dziecka? ... A to nie jest to samo??
D
Danuta
9 stycznia 2014, 12:14
... Nie ma pojecia unieważnienia małżeństwa kanonicznego, jest pojecie małzeństwo nieważnie zawarte. Jaki jest wpływ poczecia dziecka z kochanką/kochaniem na ważność aktu zawarcia wcześniejszego małzeństwa? Zaden. Po drugie, czlowiek nie moze stwierdzic, iz poprzednei małżeńśtwo było fikcją, o ile nie okłamał wcześniej swojego małzonka. Po trzecie małzeństwo kanoniczne jest wazniejsze od dzieci z kochankami. Dzieci nei są winne woarołomstwa swoejgo rodzica, ale nie mozna robić z nich alibi dla trwania w grzechu cudzołostwa z kochanką/kochankiem. Jest coś ochydengo w tym nieustanyym uzasadaniu swoich wyborów tzw. "dobrem dziecka". Później to ono czuje sie winnym za grzechy swojej matki czy ojca. I korzysta z modlitw o uwolnienie z grzechów pokoleniowych. A gdzie uczucie, miłość w tym wszystkim? Nic nie dzieje się bez przyczyny może Bóg dał nowe życie żeby połaczyć dwojga, pomimo, że nie mają oni sakramentu małżeństwa nie nam grzesznikom to oceniać. Z tego co powyżej Tomasz napisał płynie moim zdaniem jeden wniosek - jest wiele związków nieważnie zawartych bo już na starcie było tam za mało miłości by chcieć ze sobą być w każdej sytuacji na zawsze
9 stycznia 2014, 12:11
... Tzn dziecko ma się wychowywać bez ojca?? Kto taką naukę głosi?? ... Ale naprawdę chodzi tylko o wychowanei dziecka? A moze też o bycie razem z matką tego dziecka?
TM
Trzeźwo myślący
9 stycznia 2014, 11:59
Wbrew pozorom Izo i Iwono wiele zrozumiałem z tego artykułu, w przeciwieństwie do was. Znam doskonale środowisko sycharowskiej sekty i w przeciwieństwie do was wiem o co w tym wszyskim chodzi. Taka postawa jaka została opisana przez Annę jest chorą postawą. Dziwię się Deonowi, że zdecydował się na promocję finansowania sekciarstwa. Na sycharze niestety jest większość kobiet samych rozbijających swoje małżeństwa a później wypłakujących jacy ci mążowie źli i niedobrzy bo poszli w siną dal a one jakie to wielkie bochaterki celebrujące jedność małżeńską to nic ze złożyła taka jedna z drugą pozew o rozwód. Ważne że trwa w "wielkiej miłość" i w "zdrowym egoiżmie". Anno a czy przypadkiem nie przyśięgałaś tego wszystki9ego przed Bogiem? Jeżeli to wszystko przysięgałaś przed Bogiem to jaka jest Twoja zasługa w tym wszystkim? Czy nie masz obowiązku dotrzymać przysięgi? To jest tylko tyle a nie aż tyle.
9 stycznia 2014, 11:57
Taką naukę głosi zdrowy rozsądek i serce ... . Z tego co pisał Mariusz małżeństwo sakramentlane nie trwa, nie ma dzieci ani miłości w tym związku czy to nie jest podstawa do unieważnienia tego fikcyjnego związku przez kościół? ... Nie ma pojecia unieważnienia małżeństwa kanonicznego, jest pojecie małzeństwo nieważnie zawarte. Jaki jest wpływ poczecia dziecka z kochanką/kochaniem na ważność aktu zawarcia wcześniejszego małzeństwa? Zaden. Po drugie, czlowiek nie moze stwierdzic, iz poprzednei małżeńśtwo było fikcją, o ile nie okłamał wcześniej swojego małzonka. Po trzecie małzeństwo kanoniczne jest wazniejsze od dzieci z kochankami. Dzieci nei są winne woarołomstwa swoejgo rodzica, ale nie mozna robić z nich alibi dla trwania w grzechu cudzołostwa z kochanką/kochankiem. Jest coś ochydengo w tym nieustanyym uzasadaniu swoich wyborów tzw. "dobrem dziecka". Później to ono czuje sie winnym za grzechy swojej matki czy ojca. I korzysta z modlitw o uwolnienie z grzechów pokoleniowych.
M
Mariusz
9 stycznia 2014, 11:54
Mariusz zadał pytanie kto ma wychować dziecko ze zdrady małżeńskiej. Czy naprawdę uważasz, że w takim przypadku należy przekreślić małżeństwo sakramentalne i żyć w konkubinacie, by wychowywać dziecko? Kto głosi taką naukę? ... Tzn dziecko ma się wychowywać bez ojca?? Kto taką naukę głosi??
D
Danuta
9 stycznia 2014, 11:46
Mariusz zadał pytanie kto ma wychować dziecko ze zdrady małżeńskiej. Czy naprawdę uważasz, że w takim przypadku należy przekreślić małżeństwo sakramentalne i żyć w konkubinacie, by wychowywać dziecko? Kto głosi taką naukę Taką naukę głosi zdrowy rozsądek i serce ... . Z tego co pisał Mariusz małżeństwo sakramentlane nie trwa, nie ma dzieci ani miłości w tym związku czy to nie jest podstawa do unieważnienia tego fikcyjnego związku przez kościół?
DD
do Danuty
9 stycznia 2014, 11:32
Mariusz zadał pytanie kto ma wychować dziecko ze zdrady małżeńskiej. Czy naprawdę uważasz, że w takim przypadku należy przekreślić małżeństwo sakramentalne i żyć w konkubinacie, by wychowywać dziecko? Kto głosi taką naukę?
D
Danuta
9 stycznia 2014, 11:21
zawinili rodzice-cudzołożnicy, a za ich "błędy" zapłaci ktoś niewinny: albo dziecko, albo porzucony małżonek Dziecko rodzi się z miłości i powinno być w niej wychowywane przez obojga rodziców, którzy są w stanie dać mu najwięcej miłości jeśli sami są szczęśliwi w swoim związku
B
bratPolak
9 stycznia 2014, 09:47
Przecież, jeśli Kościół jest dla mnie ważny, to mogę iść do duszpasterstwa dla niesakramentalnych. Bardzo uproszczone postrzeganie roli duszpasterstw dla małżeństw niesakramentalnych! Nie są one alternatywą dla tych, którzy postanowili -zachowując wierność sakramentalnemu małżonkowi - żyć w samotności. Powołane są , dla objęcia opieką duszpasterską tych ochrzczonych, którzy nie mając dość siły, by żyć w samotności, zawarli ponowny związek cywilny, ale nadal chcą być ( i pozostają!) w Kościele. Cytowaną radę można by porównać do radzenia zdeklarowanemu zakonnikowi, by wystąpił z zakonu - bo nadal będzie w Kościele.
M
Mariusz
9 stycznia 2014, 09:40
zawinili rodzice-cudzołożnicy, a za ich "błędy" zapłaci ktoś niewinny: albo dziecko, albo porzucony małżonek ... Piszecie o błedach, dziwnych zachowaniach. Czy tak ciężko o odpowiedź na pytania które zadałem??
DM
do Mariusza
9 stycznia 2014, 09:34
zawinili rodzice-cudzołożnicy, a za ich "błędy" zapłaci ktoś niewinny: albo dziecko, albo porzucony małżonek
M
Mariusz
8 stycznia 2014, 22:50
Do Ewy: Ale to chyba nie jest odpowiedź na pytania... Stwierdzenie że coś jest dziwne i nienaturalne nie załatwia sprawy co dalej z dzieckiem. Z kim powinno się wychowywać? Z matką, ojcem czy z obojgiem rodziców? Ono przecież nie zawiniło i nie możemy go karać za "błędy" rodziców.
E
ewa
8 stycznia 2014, 22:40
Dziwne i nienaturalne jest niepoważne traktowanie małżeństwa, odchodzenie od męża i fundowanie sobie dziecka z kochankiem.
M
Mariusz
8 stycznia 2014, 22:29
Do Ewy: A co z dzieckiem? Czy ma się wychowywać bez swojego ojca i pełnej rodziny? Czy żona powinna wrócić do męża i z nim wychowywać dziecko? Czy nie wydaje Ci się to trochę dziwne i nie naturalne?
E
ewa
8 stycznia 2014, 22:22
do Mariusza: Nowy partner to nie mąż, a zatem jego miejsce nie jest na pewno by cudzej żonie. Żona niech wraca do męża. W takim lakonicznym przykładzie, jak podałeś, nie widać podstaw do stwierdzzenia nieważności małżeństwa. Poczęcie dziecka pozamałżeńskiego nie jest tą podstawą.
M
Mariusz
8 stycznia 2014, 22:10
A co w sytuacji kiedy jest rozwód cywilny. Kobieta jest w nowym związku i pojawia się dziecko z nowym partnerem (wcześniej nie było dzieci)? Co zrobić w takiej sytuacji? Gdzie jest miejsce ojca dziecka? Czy to jest podstawa do unieważnienia ślubu kościelnego? ... Z jakiej racji miałoby być unieważnienie ślubu kościelnego? ... Nie mam pojęcia. Dlatego pytam. I dalej nie wiem jaka jest rola i miejsce ojca. Przepraszam za nieudolne dodawanie kometarzy ale nie wiem jeszcze jak to robić...
M
Mariusz
8 stycznia 2014, 22:04
To jakie jest miejsce i rola ojca dziecka?
E
ewa
8 stycznia 2014, 22:01
A co w sytuacji kiedy jest rozwód cywilny. Kobieta jest w nowym związku i pojawia się dziecko z nowym partnerem (wcześniej nie było dzieci)? Co zrobić w takiej sytuacji? Gdzie jest miejsce ojca dziecka? Czy to jest podstawa do unieważnienia ślubu kościelnego? ... Z jakiej racji miałoby być unieważnienie ślubu kościelnego?
M
Mariusz
8 stycznia 2014, 21:17
A co w sytuacji kiedy jest rozwód cywilny. Kobieta jest w nowym związku i pojawia się dziecko z nowym partnerem (wcześniej nie było dzieci)? Co zrobić w takiej sytuacji? Gdzie jest miejsce ojca dziecka? Czy to jest podstawa do unieważnienia ślubu kościelnego?
I
iza
8 stycznia 2014, 19:55
Skoro autorka jest szczęśliwa tak jak jest teraz to po pioruna wychodziła za mąż i marnowaóła temu facetowi życie. ... Twoje 1sze zdanie jest bez sensu.
M
mikro
8 stycznia 2014, 18:36
zemsta jest jednak słodka - nie dam mu rozwodu i już 
K
Kasia
8 stycznia 2014, 13:04
Płaczę, czytając ten tekst... Dziekuję Bogu za Ciebie, Anno, Twe małżeństwo, dzieci. Niech Pan Bóg Wam blogosławi.
8 stycznia 2014, 11:37
Do Miki Słowo cokolwiek oznacza wszystko. Nie ma tu wybiórczości. Ty sama próbujesz definiować . Co oznacza nie dotyczy małżeństwa a tylko grzechu. Cudzołóstwo jest tez grzechem i zapewne są grzechy cięższe od niego.
I
Iwona
8 stycznia 2014, 10:11
Do "Tzreźwo myślącego". Twoje myślenie jest niestety pijane. Chyba nic albo niewiele zrozumiałeś z artykułu.
TM
Trzeżwo myślący
8 stycznia 2014, 09:50
Skoro autorka jest szczęśliwa tak jak jest teraz to po pioruna wychodziła za mąż i marnowaóła temu facetowi życie. Brak konsekwencji i spójności w tym niby swiadectwie. Autorko jakiej nagrody spodziewasz się za swoją postawę. Swoją nagrodę odbierasz tutaj na ziemi, próżny poklask, czyżby  o coś takiego Tobie chodziło? Jeżeli tak to jak to ma sie do wiary Twoim zdaniem? Zobaczcie jakia jestem wspaniała jestem wierna "swojemu męzowi" a on taki cham jest niewierny. A może swoimi zachowaniami wykończyłaś tego męza i zmusiłaś do takich a nie innych zachowań. Chore są tego typu świadectwa nie uwzględniające innych ludzi a zwłaszcza zdania tego meza. Jakiej nagrody spodziewasz się za swoją postawę?
I
Iwona
8 stycznia 2014, 08:55
Ewangelia wg świętego Mateusza (18, 15-20): Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie". Dlaczego Prawo Kościelne nie bierze pod uwagę tych słów?... Słowo Boże jest spójne, a to oznacza, że nie może sobie przeczyć. To nie przepisy prawne, gdzie można stosować kruczki prawne, interpretować przepisy pod swoje potrzeby, by udowadniać swoje racje. Slowo Boże jest stałe. Cytowane przez Ciebie Słowo nie odnosi się do małzeństwa, a do innych spraw, jak np. jak grzech -  odpuszczony, sprawia, że czlowiek zostaje uwolniony i nie jest związany grzechem. Żadne Słowo Boga nie unieważnia Jego innych słów, ale je ubogaca. Jezus także mówil o nierozerwalności małzeństwa, nie tylo Św. Paweł. Zresztą przez usta św. Pawła Jezus także mówił. Piękne świadectwo Pani Anno. Warto wszystko stracić, by zyskać Jezusa. nawet małżenstwo czy męża, jeśli to ku Bogu poprowadzi. Różnymi drogami Bog prowadzi nas ku sobie. Podobne, choć częściowo zbieżne są i moje doświadczenia. Tez najpierw straciłam, oddałam, by potem zyskać Skarb. Z Bogiem można zawsze zawołać: "Bóg mój i wszystko moje".
P
Paulus
8 stycznia 2014, 08:47
Cytowane są słowa Łukasza Ewangelisty  , Św. Pawła a są przecież słowa Jezusa. Ewangelia wg świętego Mateusza (18, 15-20): Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie". Dlaczego Prawo Kościelne nie bierze pod uwagę tych słów? ... @stark, ze względu na słowa: Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo. (Łk 16, 18).
I
iks
8 stycznia 2014, 00:11
Piękna postawa! Podziwiam głębię wiary autorki.
I
iks
8 stycznia 2014, 00:10
Piękna postawa! Podziwiam głębię wiary autorki.
7 stycznia 2014, 23:53
Cytowane są słowa Łukasza Ewangelisty  , Św. Pawła a są przecież słowa Jezusa. Ewangelia wg świętego Mateusza (18, 15-20): Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie". Dlaczego Prawo Kościelne nie bierze pod uwagę tych słów?
G
gość
7 stycznia 2014, 22:24
"W trakcie studiów pojawiło się dziecko" - bardzo ciekawe stwierdzenie autorki. Może bocian je przyniósł? Jeżeli kobieta stwierdza banalnie, że dziecko ot tak się "pojawiło", albo jak niektóre dziewczyny robią zdziwione miny na swoją ciążę, bo o miesiączce nigdy nie słyszały, to co mężczyzna ma myśleć o takiej kobiecie, jak się ma poczuć w takiej sytuacji. Jak się "pojawiło" to może i "zniknie"? Jeżeli natomiast chodzi o rozwody to mechanizmy mają bardzo podobne, ale w szczegółach, które są bardzo istotne, różnią się tak jak ludzie między sobą. Przebaczenie natomiast, w przypadku rozwodu powinno być ukoronowaniem określonych etapów pojednania, bo samo takie stwierdzenie może być pustym frazesem.
K
ktoś
7 stycznia 2014, 19:52
Taka postawa nie idzie na marne, bo jest właściwą postawą człowieka w stosunku do Boga. Nigdy w Kościele nie będzie zgody na drugi związek. Niektórzy księża lub dziennikarze "katoliccy" mogą pleść bzdury, tymczasem nauka Kościoła w tej kwestii jest jasna. ... ... Autorka najwyraźniej czeka na powrót męża.  Mąz może jednak nie wrócić, bo żyje już w innym związku. Nie wiadomo czy za 10, 20 lat Autorka nadal będzie pełna entuzjazmu, że czekanie nie jest daremne? Tym bardziej, że jest coraz większe przyzwolenie na ponowne związki niesakramentalne, są dla nich duszpasterstwa, rekolekcje, opłatki, regularne spotkania, Msze święte, błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem itp.  Wszystko to swiadczy, że przychylność Kościoła idzie w stronę ponownych związków niesakramentalnych po rozwodzie, a nie w stronę porzuconych małżonków. Niby nauka Kościoła jest jasna, ale w praktyce wychodzi co innego.
7 stycznia 2014, 19:36
Wzorem nieszczęścia i daremnego męczeństwa? Nie każda porzucona kobieta ma dzieci. Ja znam jedną, która niedługo zostanie porzucona (nie jestem przyczyną), ale jeszcze tego nie wie. Nie ma z mężem dzieci (nie mogą mieć z niewiadomych przyczyn), jej rodzice już starzy (ojciec alkoholik), więc szykuje się dla niej samotne życie, a kobieta nie ma jeszcze 40 lat. Zakładając, że pożyje 80 lat, czeka ją 40 lat w samotności, małżeństwa nie da się unieważnić, bo nie ma powodu (chyba, że za pomocą łapówki, jeśli to w ogóle możliwe). I co Wy na to? I po co ona ma być te 40 lat sama? No po co? To daremne męczeństwo. Nigdy nie uwierzę, że Jezus głosił takie coś. jestem po rozwodzie. 5 lat . 5lat małżeństwa  i 5 lat porozwodzie MOŻNA żyć w pojedynkę. trudne to jest czasami ale można! przynajmniej facetowi, który ma pracę i kocha to co robi i tych którzy mu są dani... dla oponentów dodam że nia mielismy dzieci i w tym roku najprawdopodobniej uzyskamy status nieważnosci związku
AF
Antonina Fey
7 stycznia 2014, 19:29
Jestem pani Annie wdzieczna za to swiadectwo "walki" o Prawo Boze i nauke Kosciola oraz po prostu swiadectwo zycia z Chrystusem w Kosciele.
7 stycznia 2014, 19:28
India, dla osób wierzących prawdziwie, przysięga małżeńska jest niezniszczalna. to pierwszy argument drugi to taki, że autorka tego świadectwa nie czuje się samotna - cały czas podkreśla, że we wspólnocie znalazła wspaniałych przyjaciół. Sama mam podobną sytuację w domu - moja mama jest w separacji z tatą. Tata jest alkoholikiem, przez kilka lat nasz dom stał się piekłem na ziemi. ale nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, by z kimś innym się związać, mimo że jest piękną kobietą. Nigdy też nie słyszałam, by kiedykolwiek narzekała na samotność - ma trójkę dzieci (chociaż ja już z nią nie mieszkam - studiuję dosyć daleko), ma przyjaciół. Mam wrażenie, że ona częściej wychodzi na przysłowiowe "miasto" niż ja.  Dla każdego, kto przysięgał przed Bogiem takie świadectwa powinny być zachętą i wzorem! ... Wzorem nieszczęścia i daremnego męczeństwa? Nie każda porzucona kobieta ma dzieci. Ja znam jedną, która niedługo zostanie porzucona (nie jestem przyczyną), ale jeszcze tego nie wie. Nie ma z mężem dzieci (nie mogą mieć z niewiadomych przyczyn), jej rodzice już starzy (ojciec alkoholik), więc szykuje się dla niej samotne życie, a kobieta nie ma jeszcze 40 lat. Zakładając, że pożyje 80 lat, czeka ją 40 lat w samotności, małżeństwa nie da się unieważnić, bo nie ma powodu (chyba, że za pomocą łapówki, jeśli to w ogóle możliwe). I co Wy na to? I po co ona ma być te 40 lat sama? No po co? To daremne męczeństwo. Nigdy nie uwierzę, że Jezus głosił takie coś. ...
I
india
7 stycznia 2014, 18:40
India, dla osób wierzących prawdziwie, przysięga małżeńska jest niezniszczalna. to pierwszy argument drugi to taki, że autorka tego świadectwa nie czuje się samotna - cały czas podkreśla, że we wspólnocie znalazła wspaniałych przyjaciół. Sama mam podobną sytuację w domu - moja mama jest w separacji z tatą. Tata jest alkoholikiem, przez kilka lat nasz dom stał się piekłem na ziemi. ale nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, by z kimś innym się związać, mimo że jest piękną kobietą. Nigdy też nie słyszałam, by kiedykolwiek narzekała na samotność - ma trójkę dzieci (chociaż ja już z nią nie mieszkam - studiuję dosyć daleko), ma przyjaciół. Mam wrażenie, że ona częściej wychodzi na przysłowiowe "miasto" niż ja.  Dla każdego, kto przysięgał przed Bogiem takie świadectwa powinny być zachętą i wzorem! ... Wzorem nieszczęścia i daremnego męczeństwa? Nie każda porzucona kobieta ma dzieci. Ja znam jedną, która niedługo zostanie porzucona (nie jestem przyczyną), ale jeszcze tego nie wie. Nie ma z mężem dzieci (nie mogą mieć z niewiadomych przyczyn), jej rodzice już starzy (ojciec alkoholik), więc szykuje się dla niej samotne życie, a kobieta nie ma jeszcze 40 lat. Zakładając, że pożyje 80 lat, czeka ją 40 lat w samotności, małżeństwa nie da się unieważnić, bo nie ma powodu (chyba, że za pomocą łapówki, jeśli to w ogóle możliwe). I co Wy na to? I po co ona ma być te 40 lat sama? No po co? To daremne męczeństwo. Nigdy nie uwierzę, że Jezus głosił takie coś.
P
Paulus
7 stycznia 2014, 18:12
To o mnie...z tym, że mój mąż zdradzał mnie nie raz, nie dwa......... dużo....chlubi się tym, ze ma coraz młodsze kochanki...przyczynił się do rozpadu czyjegoś małżeństwa...teraz wniósł sprawę o rozwód naszego...jesteśmy 26 lat po ślubie, mamy dwoje dzieci: 25letniego syna i 12letnią córkę, która płacze nocami ... Za tego człowieka trzeba się bardzo modlić, żeby nie trafił tam, gdzie po trupach zmierza. Wiecznie żył nie będzie.
M
m
7 stycznia 2014, 17:57
To o mnie...z tym, że mój mąż zdradzał mnie nie raz, nie dwa......... dużo....chlubi się tym, ze ma coraz młodsze kochanki...przyczynił się do rozpadu czyjegoś małżeństwa...teraz wniósł sprawę o rozwód naszego...jesteśmy 26 lat po ślubie, mamy dwoje dzieci: 25letniego syna i 12letnią córkę, która płacze nocami
S
Sandra
7 stycznia 2014, 17:34
do Autorki, podziwiam Pani postawę, lecz dopóki nie zmieni się przychylne nastawienie kapłanów do ponownych związków po rozwodzie, dopóty wierność takich osób jak Autorki będzie szła na marne. Pani małżonek zapewne znajdzie, może już znalazł, opiekę w duszpasterstwie dla niesakramentalnych, gdzie otrzymuje przekaz,  ze ma dbać by to drugie małżeństwo mu się nie rozleciało (artykuł: Żeby się nie rozwiedli drugi raz) Taka postawa nie idzie na marne, bo jest właściwą postawą człowieka w stosunku do Boga. Nigdy w Kościele nie będzie zgody na drugi związek. Niektórzy księża lub dziennikarze "katoliccy" mogą pleść bzdury, tymczasem nauka Kościoła w tej kwestii jest jasna. Nieważne, co ktoś tam powie - ważne co Pan nam przekazuje - drugie małżeństwo to cudzołóstwo. ...
A
Aniołek
7 stycznia 2014, 17:18
Biedny ten mąż, i dzieci też. Unieszczęśliwieni wszyscy, i spaczone pojęcie Miłości. Jeśli ten "Mąż" tak rozpaczliwie szukał uwolnienia, to może Sakramentu wcale nie było? Życzę otrzeźwienia :-)
M
msl
7 stycznia 2014, 16:42
"Tak jak pisałem już wcześniej w innych tematach wierność tak sychar nie." Mnie również ten Sychar wydaje się podejrzany. Czy przypadkiem nie jest tak, ze zamiast pomóc skonfrontować się z rzeczywistością i uporządkować prawne i materialne kwestie rozbitego małżeństwa podtrzymuje w pokrzywdzonych niezdrowe, niepotrzebne emocje i odwleka moment wyzdrowienia i usamodzielnienia się? Modlitwa modlitwą, Jezus Jezusem, ale oprócz tego potrzebna jest rzeczowa i praktyczna pomoc terapeuty, adwokata, rodziny. Poza tym wierność - zgoda, ale z reguły konieczny jest rozwód cywilny choćby np. po to,żeby zabezpieczyć dzieci przed agresywnym, nieodpowiedzialnym kretynem. A życie w samotności- wielkie rzeczy, przecież są miliony samotnych ludzi, którym nigdy nie było dane wstąpić w związek małżeński i jakoś dają sobie radę, niekoniecznie od razu wstępując do zakonu. W końcu chłop ( czy baba)  rzecz nabyta, jak go nie ma, to trudno! ...
P
Paweł
7 stycznia 2014, 15:53
Bóg Ojciec nie tylko obdarza szczególnymi i konkretnymi łaskami osobę opuszczoną w związku, która jest posłuszna Jego woli, tak aby była wewnętrznie wolna i szczęśliwa, ale wyznacza jej również nowe cele w życiu, nie wyłączając miłości, ponieważ jedynie miłość do drugiego człowieka stanowi doskonałe dopełnienie miłości Bożej, a tym samym jest najskuteczniejszą drogą zbawienia. ... Pięknie napisane. Służenie nowemu dziełu miłości uśmierza trochę ból, ale wciąż pozostaje cierpieniem, z którym człowiek idzie dalej przez życie. Masz rację, Bóg bardzo ceni sobie taką wierność, która dla tego świata jest niezrozumiała.
M
Magdalena
7 stycznia 2014, 15:21
Bóg Ojciec nie tylko obdarza szczególnymi i konkretnymi łaskami osobę opuszczoną w związku, która jest posłuszna Jego woli, tak aby była wewnętrznie wolna i szczęśliwa, ale wyznacza jej również nowe cele w życiu, nie wyłączając miłości, ponieważ jedynie miłość do drugiego człowieka stanowi doskonałe dopełnienie miłości Bożej, a tym samym jest najskuteczniejszą drogą zbawienia.
R
real
7 stycznia 2014, 14:47
do Autorki, podziwiam Pani postawę, lecz dopóki nie zmieni się przychylne nastawienie kapłanów do ponownych związków po rozwodzie, dopóty wierność takich osób jak Autorki będzie szła na marne. Pani małżonek zapewne znajdzie, może już znalazł, opiekę w duszpasterstwie dla niesakramentalnych, gdzie otrzymuje przekaz,  ze ma dbać by to drugie małżeństwo mu się nie rozleciało (artykuł: Żeby się nie rozwiedli drugi raz)
A
alamis
7 stycznia 2014, 14:44
To piękne świadectwo, znam podobne...Moją znajomą mąż zostawił gdy była jeszcze przed 30 z dwójką małych dzeci. Jej niesamowita moc przebaczenia owocuje m.in. tym, że jest ona wzorem dla wielu-pewnie często nie zdając sobie z tego sprawy. Dzieci ma już dorosłe, mąż nie wrócił ma nową rodzinę, a teraz właśnie wstępuje do zakonu i tam jako żona, matka i bacia zaczyna nową droge życia
BW
Były wyznawca sycharu
7 stycznia 2014, 14:22
Tak jak pisałem już wcześniej w innych tematach wierność tak sychar nie. Sychar to jedna wielka sekta dla, której nie liczy się człowiek lecz przepis prawa czyli charyzmat wspólnoty. Osoba sprzeciwiająca się moderatorom na forum jest traktowana jak wróg publiczny nr 1 nie wyłaczaqjąc wyzwisk ze strony moderatorów. Administrator prowadził wcześniej podwójna moralność, pomimo zakazu posługiwania się dwoma kontami posługiwał się a jakże dwoma kontami wybrnął z tej opresji jesienią zmieniając regulamin  a gdzie lata oszustwa? Sekciarskie podejście jest widoczne szczególnie na 12 krokach niby mają pomóc ale jak może pomóc slogan pogody ducha, jak moze pomóc osoba bedąca ignorantem komuś cierpiącemu? Jak można pomagając tak na prawdę nie pomagając. Czy wieczne jęczenie mąż (lub żona) mnie skrzywdził może być jakimś zdrowieniem, czy to jest może zapentlenie się w swoim własnym bólu? Niby na zewnątrz wszystko hepi ale wewnątrz wielkie bagno. Był nawet przypadek chęci założenia ogniska sychar przez kapłana, niestety oberwał ten kapłan po uszach za wyłażenie przed szereg. Czy takie podejście nie świadczy o parachrześcijańskim sekciarstwie. Jest jeszcze wiele innych przykładów świadczących o sekciarskim postępowaniu tej wspólnoty
M
Misza
7 stycznia 2014, 13:59
Smutna, nie czekaj! nie chodzi o to, by dać się katować... udaj się do księdza lub kogoś, kto naprawdę poradzi Ci co masz zrobić. bierność nie jest dobra, zabije w Tobie całą miłość. "Żona niech nie odchodzi od swego męża.  Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem." 
M
Misza
7 stycznia 2014, 13:54
India, dla osób wierzących prawdziwie, przysięga małżeńska jest niezniszczalna. to pierwszy argument drugi to taki, że autorka tego świadectwa nie czuje się samotna - cały czas podkreśla, że we wspólnocie znalazła wspaniałych przyjaciół. Sama mam podobną sytuację w domu - moja mama jest w separacji z tatą. Tata jest alkoholikiem, przez kilka lat nasz dom stał się piekłem na ziemi. ale nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, by z kimś innym się związać, mimo że jest piękną kobietą. Nigdy też nie słyszałam, by kiedykolwiek narzekała na samotność - ma trójkę dzieci (chociaż ja już z nią nie mieszkam - studiuję dosyć daleko), ma przyjaciół. Mam wrażenie, że ona częściej wychodzi na przysłowiowe "miasto" niż ja.  Dla każdego, kto przysięgał przed Bogiem takie świadectwa powinny być zachętą i wzorem!
O
ona_zakręcona
7 stycznia 2014, 13:36
Dziękuję za Pani świadectwo, bardzo mnie poruszyło. Niech Matka Boża ma w opiece Pani małżeństwo i wyprosi dla Was jedność!! +
S
smutna
7 stycznia 2014, 13:31
Na mnie mąż coraz częściej rękę podnosi, a w konfensjonale usłyszałam żeby się modlić... I co mam teraz czekać jak komuś krzywda się stanie? bo jak szukałam pomocy to usłyszałam żeby się modlić... Tyle że ja już nie wierze w moć modlitwy, a tym bardziej że kiedyś przestanę się bać mojego oprawcy
7 stycznia 2014, 13:10
W sieci można kupić książkę, o której mowa w końcowej części powyższego tekstu, na przykład [url]http://gloria24.pl/sychar-ile-jest-warta-twoja-obraczka[/url]
M
martyna
7 stycznia 2014, 12:45
ludzie, dla tej kobiety to nie jest samotnosc do konca zycia. piszecie, ze nie wierzycie ze Jezus moglby od niej czegos takiego chciec. ale nikt tej pani do tego nie zmusza, to jej wolna wola i decyzja. ona znajduje szczescie w Jezusie i to jej pomaga. inni nie sa w stanie tego zrozumiec bo byc moze sami by nie potrafili czegos takiego w sobie odnalezc. pozdrawiam pani Aniu!
A
Aneta
7 stycznia 2014, 11:46
Właśnie - jak wyglądają wspólne wieczory... czy jest wspólna modlitwa, czy jest miejsce na Boga.... to pytanie do każdego małżeństwa. 
N
niewinny84@interia.pl
7 stycznia 2014, 11:39
Też mam znajomą - mąż alkoholik, wyzywa, podnosi ręce - jak żyć ? Samotność do końca życia ??
I
india
7 stycznia 2014, 11:28
Ja nigdy, ale to nigdy nie zrozumiem, jaki jest sens pozostawania w samotności w takim przypadku jak ten opisany w artykule. Dlaczego bohaterka artykułu nie może ponownie wyjść z mąż. To niepojęte i nieludzkie. Nie wierzę, że Jezus czegoś takiego chciał. To niemożliwe. A po drugie. Fajnie, że w Wawie jest taka grupa wsparcia, a co z resztą świata?
W
wojtek
7 stycznia 2014, 11:14
Wczoraj wróciłem od przyjaciela który ponad dwadzieścia lat nie opuszcza mieszkania na wózku inwalidzkim a apoczątek jego choroby ( stwardnienie rozsiane ) to około  35 lat wstecz. Można by rzec że fizycznie już go nie ma , on wczoraj powiedział mi że cyt ,, z nikim nie zamienił by się miejscami ,, . Dziś przeczytałem powyższy artykuł ........ więc dla mnie dziś też świeci światło
W
wiara47
7 stycznia 2014, 11:06
Aniu , dziekuje i mocno mocno pozdrawiam .
A
Adler
7 stycznia 2014, 11:04
Szczerze wpółczuję. Sądzę, że konflikty małżeńskie to zawsze współudział obydwojgu małżonków. Nie ma bardziej lub mniej odpowiedzialnej strony. Sposobem na porozumienie się aby uniknąć tak dramatycznych sytuacji jest stawianie sobie pytania przez każdego z małżonków: jaki jest mój udział w generowaniu nieporozumienia.
D
donata
7 stycznia 2014, 10:59
a ja   do dzisiaj niewiem  co  Bóg   chce mi pokazać..poprzez to  ze wziełam rozwód  z alkoholikiem...i prawie przez całe  małzenstwo   potarzał cyt...żaluje   ze cie wiecej nie   zgnoiłem..a ja?-tylko      pracowałam  i wychowywałam dzieci     w  tym niepełnosprawne...Faktem jest  ze po jego    odejsciu  zaczełam   zdrowiec-czasem mam   wrazenie  ze tą decyzją Bóg    uratował mi życie....teżmiało   byc inne....byłam juz  pare ładnych  lat w Odnowie  w Duchu Św....   miały  byc  wspólne   spotkania    rekolekcje itp.........ale jest   inaczej..jestem żoną  sakramentalną   alkoholika i mam takie   uczucie  w sobie    jakby  on nie  zył.amen
A
anna
7 stycznia 2014, 10:55
tak samo, podziwiam, bo to zachowanie autentyczne nieludzkie... tylko niemozliwe, takie Boże.
7 stycznia 2014, 10:49
Niech Pani Bóg błogosławi. Będę się modlił o to, żeby nie straciła Pani swojego domu.
D
Dorota
7 stycznia 2014, 10:46
To daje do myślenia...
E
eena
7 stycznia 2014, 10:44
Za trzy miesiące nasz ślub. Będę ślubowała, że nie opuszczę go aż do śmierci. W obliczu tego, co dziś przeczytałam te słowa nabierają dla nas obojga nowego znaczenia.  Dziękuję za ten artykuł.
A
Agnieszka
7 stycznia 2014, 10:32
Pani Anno odnalazła Pani rzeczywiście Prawdziwe Szczęście - niech Jezus błogosławi Pani i całej rodzinie !
K
Kris
7 stycznia 2014, 09:39
Wow, jestem pelen podziwu, wyrazy szacunku i uznania.