Wykorzystywanie seksualne i klerykalizm w Kościele

(fot. unsplash.com)
Jason Blakely

Ostatnie odkrycie ławy przysięgłych, która zdemaskowała dekady systematycznego, głęboko zakorzenionego i prawdziwie sadystycznego wykorzystywania seksualnego dzieci w sześciu diecezjach amerykańskiego stanu Pensylwania, doprowadziło wielu katolików do wściekłości.

Dlaczego współczesny Kościół - a zwłaszcza Kościół w Stanach Zjednoczonych - jest nie tyle wciąż daleki od ideału Jezusowej wspólnoty miłości i solidarności, ile ponosi sromotną porażkę, próbując sprostać najbardziej podstawowym wymaganiom ludzkiej przyzwoitości?

Co dzisiaj dzieje się z katolicyzmem?

Jedna z rozsądnych odpowiedzi na to pytanie podkreśla potrzebę poprawy procedur kościelnych i wprowadzenia obostrzeń prawnych w kwestii wykorzystywania seksualnego. Zbyt wielu biskupów i reprezentantów Kościoła traktowało ofiary wykorzystywania jako przeciwników na sali rozpraw, których należy uciszyć, a zobowiązania finansowe jako te, z których trzeba się zręcznie wywinąć. Zbyt często z przypadkami wykorzystywania obchodzono się w sposób zbrodniczy i samolubny, traktując je jako sprawy, które należy rozwiązać wewnątrz Kościoła bez konieczności zaangażowania w nie służb państwowych i organów śledztwa. Karta Ochrony Dzieci i Młodzieży (dokument uchwalony przez konferencję biskupów Stanów Zjednoczonych w 2002 roku - przyp. tłum.) to dopiero początek pilnie potrzebnego procesu, który musi uwzględnić zarówno reformy kościelne, jak i nadzór prawny.

Chociaż te dwie potrzebne zmiany wydają się fundamentalne, nie odpowiadają w pełni temu, jak głębokie są źródła problemu w Kościele. Reforma prawna, przy wszystkich swoich zaletach, jest w swojej naturze reformą zewnętrznego działania Kościoła na co dzień. Byłaby także reformą, która tylko reaguje na zaistniałe już nadużycia i przestępstwa. W tym sensie reforma prawna nie jest wystarczającą odpowiedzią na warunki, które w pierwszej kolejności doprowadziły do stworzenia całego systemu wykorzystywania.

DEON.PL POLECA

Katolikom wciąż brakuje przekonującej historii, która tłumaczyłaby, co w Kościele poszło nie tak. A bez silnej narracji o tym, co doprowadziło Kościół do tak ciemnego miejsca, będzie bardzo trudno znaleźć ścieżkę, która nas z tego miejsca wyprowadzi i powiedzie do rozwiązań, które gwarantują ochronę dzieci, a nie ich prześladowców.

Fałszywe narracje

Oczywiście w społeczeństwie pojawia się wiele głosów, które chętnie dostarczają brakującej narracji o tym, co jest nie tak z katolicyzmem. Niektórzy komentatorzy ostatnich wydarzeń dowodzą, że masowe występowanie przypadków wykorzystywania jest zwyczajnie nieodzowną częścią katolicyzmu i jego duchowych praktyk. Często taka krytyka przybiera formy zredukowanej do biologii interpretacji celibatu. W takim neofreudowskim ujęciu celibat przedstawia się jako wymóg, któremu nie sposób sprostać. Każda ludzka istota, którą nakłania się do ślubu celibatu, prędzej czy później zostanie postawiona w sytuacji moralnej hipokryzji z powodu niemożliwego do opanowania charakteru ludzkiego popędu seksualnego.

Jak zauważa pewien były ksiądz i ofiara wykorzystywania seksualnego, względnie niewielkie przypadki złamania ślubu czystości stanowią przykrywkę dla księży, którzy są sprawcami najgorszego rodzaju wykorzystywania: "Na przykład duszpasterz jest w związku (z osobą dorosłą, która na ten związek przyzwala), podczas gdy ślubował celibat. Ale ma pomocnika w parafii, który molestuje dzieci, lub kolegę księdza, który molestuje dzieci. Taki duszpasterz nie będzie podnosił larum w związku z przestępczym zachowaniem tamtych, ponieważ wszyscy się dowiedzą o jego występkach".

Przy takim spojrzeniu na celibat i jego związki z wykorzystywaniem łatwo wyciągnąć wniosek, że reforma w Kościele powinna rozpocząć się od zniesienia celibatu. W tej perspektywie katolicyzm i życie celibatem, który praktykował Jezus, jest nie do pogodzenia ze zdrowym funkcjonowaniem człowieka.

Inni komentatorzy wskazują, że to wyłącznie męskie przywództwo w Kościele sprawia, że jest on wewnętrznie dysfunkcyjny. Męskość jako zjawisko biologiczne wydaje się w jakiś sposób generować specyficzny, społeczny problem. Zupełnie jakby dlatego, że są na kierowniczych stanowiskach, mężczyźni byli bardziej skłonni do zaniedbań czy sadystycznych aktów wykorzystywania seksualnego.

Kolejna wersja poszukiwania źródła problemu w męskiej psyche wyraża się w stwierdzeniu, że winowajcą jest męskie homoseksualne pożądanie. W tym rozumowaniu każdy, kto kiedykolwiek doświadczył takiego pożądania, powinien zostać wykluczony ze stanu kapłańskiego. Ten ostatni argument w sposób bardzo dogodny pozwala niektórym katolikom unikać podjęcia wzmożonych wysiłków na rzecz samokrytyki, a zamiast tego skupić się na regularnie okaleczanym koźle ofiarnym - gejach - jako przedmiocie winy.

Wszystkie te diagnozy, chociaż różnią się od siebie, mają ten sam problem: w błędny sposób zakładają, że wykorzystywanie seksualne jest w jakiś sposób powiązane albo z tłumioną męską seksualnością, albo z męską duszą jako taką. Bardziej niż uważną historyczną i kulturalną analizę tego, co poszło nie tak w Kościele, takie diagnozy uznają za konieczne szerokie wykluczenie tych przejawów męskiej seksualności (np. celibatu lub homoseksualizmu), które nie zostały odpowiednio ujarzmione i wtłoczone w ramy związków heteroseksualnych.

Ponadto statystyki przestawiające demograficzne dane na temat sprawców wykorzystywania seksualnego wskazują, że żonaci i nie żyjący w celibacie mężczyźni stanowią istotną grupę osób wykorzystujących seksualnie dzieci w Stanach Zjednoczonych. Celibat, homoseksualizm, heteroseksualizm czy męskie przywództwo zwyczajnie nie oddają w sposób adekwatny problemu kultury wykorzystywania. Poszukują tylko formalnego, demograficznego czy biologicznego czynnika, który wpłynął na powstanie tego zjawiska tam, gdzie potrzeba spojrzenia w głąb konkretnej kultury.

Z kolei w kwestii bardziej historycznych wyjaśnień katolicy mogą spotkać się z takimi pytaniami: co konkretnie poszło nie tak w kształtowaniu kultury katolickiej w Stanach Zjednoczonych w XX wieku? Nie twierdzę, że znam właściwą odpowiedź na to pytanie. Ale odpowiedź, jakiej będzie udzielał Kościół, stanie się kluczowa dla wyeliminowania przypadków wykorzystywania seksualnego w przyszłości. Będzie to wymagało od Kościoła katolickiego uważnego wsłuchiwania się we własną historię - w głos dziennikarzy i antropologów, historyków i samych świadków wykorzystywania seksualnego.

Klerykalny przywilej

Jeden (chociaż wciąż nie do końca adekwatny) punkt wyjścia dla odpowiedzi na pytanie o źródło problemu zaoferował papież Franciszek, kiedy ostatnio powtórzył swoje ostrzeżenie przed tym, co nazwał kulturą klerykalizmu. W kulturze klerykalizmu pełnię rozwoju duchowego postrzega się jako coś zarezerwowanego wyłącznie dla wyświęconych przywódców religijnych. W takiej koncepcji Kościoła duchowni są traktowani jako jedyny realny i pełen przykład życia religijnego, a świeccy w większości posiadają drugorzędny status pomocników.

Jak powiedział Franciszek, klerykalizm w Kościele katolickim "niszczy osobowość chrześcijanina" i "prowadzi do funkcjonalizacji świeckich, traktowania ich jako chłopców [lub dziewczynki] na posyłki".

Klerykalizm czyni to poprzez uznanie księży za namaszczonych ministrów wyłącznie z powodu roli, jaką zajmują w Kościele. Z pozycji przewagi, którą daje klerykalizm, księża wydają się niemalże magicznymi stworzeniami, świętszymi niż pozostali spośród nas, obdarzonymi zdolnością do osiągnięcia wyższej doskonałości moralnej, posiadającymi większy wgląd w różnorodne kwestie, a także mądrość i hart ducha.

Franciszek zauważa, że klerykalizm ugruntował się nie tylko poprzez działania księży, ale jest umacniany przez wielu ludzi świeckich. W mocno sklerykalizowanym Kościele księża nie tworzą otwartych, opartych na równości i wrażliwości relacji międzyludzkich ze swoją trzodą. Zamiast tego są izolowani przez swój moralny i duchowy status. Zamiast patrzeć na swojego księdza jako na człowieka - co jednocześnie pozwoliłoby dostrzegać pewne niepokojące oznaki i reagować w sytuacji, kiedy w grę może wchodzić wykorzystywanie - parafianie widzą swojego księdza jako szamana albo guru.

Franciszek odnotowuje, że taka tendencja klerykalizmu podważa tradycyjne chrześcijaństwo, które stanowi, że księża są sługami świeckich, a nie na odwrót. Klerykalizm jest zatem związany z odgórnym, przesadnie autorytarnym układem Kościoła. Z tego powodu Franciszek widzi związek pomiędzy kulturą klerykalizmu a brakiem transparencji tak charakterystycznym dla nadużyć w Pensylwanii. Jak napisał w swoim ostatnim liście stanowiącym odpowiedź na raport ławy przysięgłych: "powiedzieć «nie» wykorzystywaniu, to powiedzieć stanowcze «nie» wszelkim formom klerykalizmu".

Krytyka klerykalizmu dla wielu katolików jest bardzo trudna do przyjęcia, ponieważ przechodzi ponad (wciąż bardzo uzasadnionymi) oskarżeniami wobec głównych sprawców przemocy wprost do pytań o rozkład odpowiedzialności za popełnione przestępstwa. Klerykalizm zmusza nas do zadania pytania: w jaki sposób katolicy są współwinni istnienia kultury, w której szerzy się wykorzystywanie seksualne? Być może wszyscy katolicy mogą coś zrobić z klerykalizmem poprzez tworzenie wspólnot bazujących na realnych, silnych więziach, a nie na dystansie religijnych guru kreowanym przez klerykalizm.

W wysiłkach dążących do zwalczenia kultury klerykalizmu bardzo istotne będzie uczenie się na własnych błędach. Jednym z takich błędów jest założenie, że klerykalizm można pokonać poprzez proste, formalne gesty społecznej integracji. Jak uczy nas jedna z żywych i niepokojących historii ofiar wykorzystywania seksualnego, zupełnie możliwe jest zapraszanie proboszcza na obiad kilka razy w miesiącu i jednocześnie pozostawanie w całkowicie sklerykalizowanym i quasi-autorytarnym schemacie kreowania relacji z nim.

Przełamywanie klerykalizmu oznacza tworzenie otwartych, transparentnych i równych relacji pomiędzy księżmi a świeckimi. Wspólnota oparta na takich relacjach jest w stanie doprowadzić do moralnego korygowania księży przez osoby świeckie, a nie tylko do prostego korygowania osób świeckich przez księży. Taka wspólnota jest otwarta i chętna, by uczyć się od wszystkich swoich członków.

Tylko wspólnota oparta na lepszych relacjach międzyludzkich i transparencji będzie w stanie wychwycić i wykorzenić nadużycia. W sytuacjach, w których klerykalizm ukrywa psychikę księdza za zasłoną pseudoświętości, Franciszek radzi, aby spojrzeć realistycznie na postawione przed nami osoby i odpowiedzieć stosownie do tego, co w ten sposób uda się zobaczyć. W taki sam sposób księża dotknięci klerykalną mentalnością muszą wyrzec się dumy wynikającej z ich boskości czy świętości, a w zamian (tak jak Chrystus) poszukiwać tego, co sprawia, że staną się bardziej ludzcy.

Ważne jest także to, aby zauważyć, że klerykalizm tworzy kulturę, w której niewykorzystujący innych księża nie mogą w sposób otwarty przeprosić za inne swoje błędy lub być postrzeganymi jako moralnie niedoskonali. Poświęcając wiele wysiłku na to, aby pozostać nieporuszenie idealnym jak bizantyjska ikona, księża nie mają już możliwości szczerze poruszać tematu swoich moralnych ograniczeń. Stają się ofiarami własnej fałszywej świętości. Ważna prawda, którą możemy odkryć, badając przypadki molestowania jest taka, że całkowicie moralnie poniżeni księża są w stanie szantażować tych, którzy złamali swoje śluby celibatu poprzez tworzenie nieprzymusowych związków z dorosłymi.

Jedynie kapłan uwięziony w przesadzonym przekonaniu o własnej wyższości moralnej nie jest w stanie przeżyć poniżenia wynikającego z ujawnienia swoich ludzkich wad. Również jedynie wspólnota, która nie chce zmierzyć się z faktem, że jej kapłani to tylko ludzie, jest w stanie spuścić zasłonę milczenia i żyć wśród niedopuszczalnych, niemożliwych do zaakceptowania nadużyć, które w ten sposób pozostają ukryte.

Nie będę udawał, że jest to wyczerpująca i w pełni adekwatna analiza tego, co poszło nie tak w amerykańskim katolicyzmie w XX wieku. Ale musimy przejść ponad upraszczającymi i nieprzydatnymi wyjaśnieniami wykorzystywania, w których wymienia się na zmianę jako kozła ofiarnego męskość, celibat czy homoseksualizm.

Papież Franciszek ma dla nas jedną propozycję wyjaśnienia tego, jak naprawić katolicką kulturę. Zignorowanie jego ostrzeżenia będzie prowadziło do ponownego stworzenia warunków, które w pierwszej kolejności doprowadziły do przemocy. Jak nawołuje papież, katolicy muszą działać razem, aby kreować nową kulturę i odnowić Kościół - stworzyć więzi "solidarności i zaangażowania w kulturę troski, która każdej formie wykorzystywania mówi: nigdy więcej".

Jason Blakely - profesor politologii na Pepperdine University. Pisze o polityce, filozofii i ludzkich zachowaniach. Tekst ukazał się pierwotnie w America Magazine

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wykorzystywanie seksualne i klerykalizm w Kościele
Komentarze (11)
SK
Sofia Kowalik
29 sierpnia 2018, 10:37
Niestety wielu katolików woli księdza bylejakiego niż księdza wymagającego od wiernych zaangażowania, wzięca odpowiedzialności za własne czyny, świat obok etc. O wiele łatwiej żyje się w systemie nakazowym niż w wolności gdzie moja decyzja oznacza moją wyłącznie odpowiedzialność. Nie warto jednak bać się samodzielnego myślenia, to daje wolność. Nie bez powodu Bóg nas nim obdarzył.
CC
Czesław Czap
29 sierpnia 2018, 10:10
Parafrazuję oczywiście to co mówi Bergoglio o agresywnych imigrantach.   
CC
Czesław Czap
29 sierpnia 2018, 10:08
Powinniśmy w twarzach tych seksualnych oprawców dostrzec twarz Chrystusa. 
LL
lomen lomen
28 sierpnia 2018, 15:14
No, tak... to lekiem na całe zło będzie anty-klerykalizm. Nie ma to jak postulaty komunistów realizować własnymi ręcamy... Po co nam katolscy pasterze? Mogą być komunistyczni zgodnie z zasadą, że "rzeczywistość nie znosi próżni". I w ramach leczenia się z klerykalizmu najlepsiejsze będzie kapłaństwo babów, powszechność gejostwa co to teraz już "odziedziczą królestwo Boże", oraz zniesienie celibatu. Najkrócej rzecz ujmując... precz z chłopskimi szowinistycznymi świniami żyjącymi bez babów i - o zgrozo - bez chłopa a nawet chłopów. I wtedy wreszcie nie będzie żadnych problemów... Co prawda statystyki amerykańskie mówią,że 90% przypadków pedofilii przypada na 1-2% populację gejowską w społeczeństwie amerykańskim, ale kto by tam zwracał na takie detale uwagę... I pewnie to przypadek, że w KK ulokowało się tak dużo gejów w stanie duchownym... Co tam... geje wiosną "kościoła".
CC
Czesław Czap
29 sierpnia 2018, 10:18
Co do celibatu to jest to wynaturzenie i źródło wielu patologii. 
KP
Krzysztof Pierzchała
28 sierpnia 2018, 15:03
Ja bym poszedł dalej ,np.całowanie konsekrowanych kapłańskich rąk to zdecydowanie przejaw wykorzystywania seksualnego, któremu winien jest oczywiście ten ohydny klerykalizm. Czyli innymi słowy- ZNAJDZIE SIĘ PAŁA NA KLERYKAŁA (byle nie na p...)
CC
Czesław Czap
29 sierpnia 2018, 10:14
a ty całujesz księdza w ręce?
SK
Sofia Kowalik
29 sierpnia 2018, 10:30
A po co całować rękę księdza??? o_O
WW
Walenty Walentynowicz
28 sierpnia 2018, 11:42
ciągle czekam na artykuły o pedofilii w rodzinach i róznych zawodach
BJ
Baba Jaga
28 sierpnia 2018, 12:12
Czy ty rozumiesz słowa w temacie: ''Wykorzystywanie seksualne i klerykalizm w Kościele'' Omawiany jest klerykalizm i jego wpływ na świeckich. A co do pedofilii w rodzinach to zacznij od swojej. Zresztą co kogo obchodzi na co ty czekasz.
IC
Iwona czaplicka
28 sierpnia 2018, 17:10
Nie chodzi o pedofile poszczegolnych ksiezy. Tylko o to ze Kosciol ta pedofilie ukrywal a pedofilom umozliwial dalsze dzialanie. Czyli przestepczosc zorganizowana.