Zabiegana Marta i zasłuchana Maria

Fot. depositphotos.com

„Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa. Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług” (Łk 10,38-40). Jak powinienem się zachować, gdy do mojego domu przychodzi tak zacny gość jak sam Jezus? Pewnie każdy z nas zareagowałby inaczej, po swojemu – zgodnie z naszym charakterem, temperamentem i wychowaniem. W czytanym dziś fragmencie Łukaszowej Ewangelii widzimy dwie siostry, Martę i Marię, które – każda na swój sposób – okazują szacunek Mistrzowi z Nazaretu.

Zdaje się jednak, że Marta, kobieta, która nie wie, gdzie ręce włożyć, bo zawsze ma dużo do roboty, zupełnie nie rozumie postawy swojej siostry. Czuje się przez nią opuszczona. Maria się obija, zamiast jej pomóc. Dla Marty sytuacja jest zerojedynkowa, dlatego bez skrępowania wypala do Jezusa, czyniąc wyrzut „leniwej” siostrze: „Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła” (Łk 10,40).

Zachowanie Marty jest mi bardzo bliskie. Widzę w niej siebie samego, choćby w sytuacji, kiedy sam przyjmuję w swoim mieszkaniu gości, szczególnie wtedy, gdy jest to wiele osób na raz. Chcę, żeby wszystkim było jak najlepiej, żeby dobrze się czuli, żeby niczego nikomu nie brakowało, żeby każdy dostał kawę i ciastko… I słyszę wówczas: „A ty usiądziesz już z nami czy dalej będziesz tak biegał?”. Tak, takie pytanie sprowadza na ziemię. Jest ono echem słów samego Jezusa: „Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona” (Łk 10,41-42).

DEON.PL POLECA

To nie znaczy, że Nauczyciel zlekceważył starania Marty. Z pewnością docenił to, jak bardzo starała się o wszystko zadbać. Chce jej jednak pokazać, że w spotkaniu osób ważne jest nie tylko dawanie z siebie jak najwięcej, ale równie istotne jest także przyjmowanie – zatrzymanie się, całkowite poświęcenie uwagi i wsłuchiwanie się w to, o czym druga osoba mówi i z czym do mnie przychodzi, bo wtedy mogę poznawać, kim jest mój gość. Co z tego, że będzie miał herbatę i naje się ciasta, skoro nawet nie porozmawiamy?

O gościnie opowiada nam również fragment z Księgi Rodzaju: „Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia” (Rdz 18,1). Abraham jest otwarty na gościnę nawet w tak niesprzyjających okolicznościach, jak nieznośny upał. Człowiek myśli wtedy o tym, jak tu się schłodzić, a goście, których trzeba by obsłużyć, to raczej ostatnie, o czym marzy. Abraham kieruje się jednak znaną zasadą: „Gość w dom, Bóg w dom”. I tutaj rzeczywiście dokładnie tak było. „Abraham, spojrzawszy, dostrzegł trzech ludzi naprzeciw siebie. Ujrzawszy ich, podążył od wejścia do namiotu na ich spotkanie. A oddawszy im pokłon do ziemi, rzekł: «O Panie, jeśli darzysz mnie życzliwością, racz nie omijać Twego sługi! Przyniosę trochę wody, wy zaś raczcie obmyć sobie nogi, a potem odpocznijcie pod drzewami. Ja zaś pójdę wziąć nieco chleba, abyście się pokrzepili, zanim pójdziecie dalej, skoro przechodzicie koło sługi waszego»” (Rdz 18,2-5).

Naszą uwagę powinno przykuć zdanie, które pada w tym fragmencie chwilę później: „(…) a gdy oni jedli, stał przed nimi pod drzewem” (Rdz 18,8). Abraham towarzyszy swoim gościom. Nie tylko dba o to, żeby niczego im nie brakowało, żeby ta wizyta u niego dodała im sił, ale także korzysta z okazji, by porozmawiać i poznać w ten sposób przybyłych gości. Łączy w sobie prezentowane w dzisiejszej Ewangelii postawy dwóch sióstr, zabieganej Marty i zasłuchanej Marii. Wywiązuje się rozmowa, która zwiastuje wielkie zmiany w życiu Abrahama i Sary, jego żony: „O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona, Sara, będzie miała wtedy syna”. (Rdz 18,10).

Te biblijne opowiadania o gościnie możemy przełożyć na nasze życie duchowe, w którym musi znaleźć się miejsce na obie „siostry”. Zdaje się, że większość z nas ma jednak tendencję do tego, by być Martami, czyli robić, działać i służyć. Skupiamy się więc na zewnętrznym wyrażaniu naszej wiary w Chrystusa poprzez praktykowanie różnych form modlitwy (czasami nie nadążamy z ich „odmawianiem”), poprzez społeczne zaangażowanie, choćby na rzecz potrzebujących (bo przecież Kościół musi działać charytatywnie), czy też poprzez ewangelizację (trzeba głosić Słowo i opowiadać o Panu tym, którzy Go nie znają). Nasze działania są potrzebne. Nie możemy tłumaczyć braku zaangażowania w chrześcijańskie dzieła tym, że z dwóch sióstr wybraliśmy Marię kontemplującą obecność Pana. Ale to wszystko, co robimy, jest dobre i będzie miało sens – pod warunkiem, że Marta dopełniona jest Marią, „która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa” (Łk 10,39). Wtedy nasze działania nabierają Ducha, a my sami nie wypalamy się, bo płonie w nas sam Chrystus.

W tym kontekście jesteśmy w stanie lepiej zrozumieć zagadkowe słowa św. Pawła: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24). Czyżby Jezusowi czegoś brakowało, czyżby zrobił za mało dla naszego zbawienia? Nie… Ale my jako Kościół, czyli Mistyczne Ciało Chrystusa, jesteśmy Jego przedłużeniem. Ofiara Chrystusa na krzyżu wydarzyła się dwa tysiące lat temu – była ograniczona czasoprzestrzennie. Dzięki Eucharystii mamy możliwość być pod Jego krzyżem i wejść do Jego pustego grobu. Nie może ona jednak być dla nas jedynie bierną okazją spotkania Pana w sakramencie, ale bodźcem, który pozwoli nam przeżywać każdą chwilę życia w odniesieniu do Chrystusa, stając się Jego świadkami. W życiu chrześcijańskim nie chodzi o wybór pomiędzy Martą i Marią. Przyjmujmy łaskę Pana i pozwólmy jej potem rozkwitnąć w naszym działaniu.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Zabiegana Marta i zasłuchana Maria
Komentarze (2)
TM
~Tomek Mazurek
18 lipca 2022, 13:52
Kolejny wspaniały tekst Księdza Doktora. Gratuluję.
PR
~Ppp Rrr
17 lipca 2022, 16:03
Bez starań Marty wszyscy byliby głodni i nikt by Jezusa nie słuchał, bo by myśleli o jedzeniu. Posłuchać czasem można, ale robić TRZEBA. Pozdrawiam.