Zamieszkać w świecie Biblii

(fot. Serithian/flickr.com)
"List"

List: Od kilku lat mieszka Ojciec i pracuje w Jerozolimie. Przez ten czas pewnie bardzo zmienił się sposób, w jaki Ojciec postrzega Ziemię Świętą. Co najbardziej zaskakuje człowieka, który po raz pierwszy tam przyjeżdża?

o. Paweł Trzopek OP: Mnie najbardziej zdziwiły niewielkie rozmiary odwiedzanych miejsc. Spodziewałem się na przykład, że zobaczę w Jerozolimie potężne Stare Miasto. Patrząc na nie z tarasu widokowego na Górze Oliwnej, byłem jednak bardzo rozczarowany. Jego obszar jest porównywalny z obszarem krakowskiego Starego Miasta - ma nieco inny kształt, bardziej kwadratowy. Jedynie Plac Świątynny jest spory, jego rozmiary to około 360 na 400 m, co daje powierzchnię mniej więcej dwa razy większą od krakowskiego Rynku.

Podobnie poczułem się zawiedziony, gdy zobaczyłem rzekę Jordan. Wyobrażałem ją sobie może nie tak szeroką jak Amazonka przy ujściu, ale chociaż jak Wisła w Warszawie. Tymczasem Jordan przy ujściu do Morza Martwego przypomina raczej Rudawę, małą rzekę płynącą w pobliżu krakowskich Błoni i to po trzech tygodniach suszy.

Jak dzisiaj wyglądają miejsca, o których czytamy w Ewangeliach? Czy zostało coś z tamtego świata?

DEON.PL POLECA

Została na pewno rzeźba terenu - tam gdzie były góry, nadal są góry, tam gdzie były doliny, są doliny. Nie sądzę też, aby roślinność bardzo się zmieniła od tamtych czasów. Ale np. Grota Narodzenia, która kiedyś była grotą pasterską, teraz znajduje się w podziemiach kościoła. Była też wiele razy przerabiana: poszerzana, upiększana. Podobnie jest z Golgotą. Niegdyś była skalnym klifem nad kamieniołomem. Obecnie właściwie nie widać wzniesienia i polscy pielgrzymi są rozczarowani, że nie wdrapują się jak po zboczach góry w Kalwarii Zebrzydowskiej, a jedynie wchodzą po schodkach - mniej więcej na wysokość pierwszego piętra - do mrocznej kaplicy.

A Nazaret?

Nazaret jest w tej chwili największym miastem arabskim na terenie Państwa Izraela. Unoszą się nad nim zapachy aromatycznych ziół, pieczonej baraniny, kebabu. Ma ponad 70 tys. mieszkańców, połowę z nich stanowią chrześcijanie, reszta to muzułmanie. Tuż obok powstało drugie miasto - Górny Nazaret (Nazaret Illit), które jest z kolei miastem żydowskim, zamieszkanym w większości przez Izraelczyków. Można powiedzieć, że Górny Nazaret został zbudowany jako przeciwwaga dla tego arabskiego.

Ale może jest jakieś miejsce, o którym można powiedzieć: „O, tu jest tak, jak dwa tysiące lat temu!"

Na pewno na pustyni niewiele się zmieniło. Gdy wejdziemy w jakąś dolinę (wadi) na pustyni, możemy mieć poczucie, że tu jest dokładnie tak samo jak przed tysiącami lat. Może z wyjątkiem znaków szlaku turystycznego...

Trudno mi odpowiedzieć, nie jestem specjalistą w dziedzinie współczesnego judaizmu. Zburzenie Świątyni Jerozolimskiej w 70 r. n.e. było taką katastrofą dla judaizmu tamtego czasu, że nawet niektórzy uczeni izraelscy mają wątpliwości, czy obecną postać tej religii można uznać za jego bezpośrednią kontynuację.

Rok 70 uważa się za koniec tzw. judaizmu Drugiej Świątyni, który był religią wielopostaciową. Z jednej strony dużą rolę odgrywały w nim praktyki ofiar w Świątyni Jerozolimskiej, z zaś ogromne znaczenie miały wspólnoty żyjące w diasporze poza Palestyną, oparte na systemie synagogalnym. Judaizm diaspory był nurtem misyjnym, głęboko filozoficznym i dlatego atrakcyjnym dla świata pogańskiego, np. dla Greków z ich nie do końca poważną mitologią.

Po zburzeniu Świątyni Żydzi musieli na nowo zdefiniować swoją religię. Wyobraźmy sobie, że nagle Kościołowi katolickiemu z dnia na dzień odebrano możliwość sprawowania sakramentów. To była właśnie podobna sytuacja.

W momencie kryzysu każda wspólnota staje się konserwatywna: główną troską jest już misja, rozwój, otwartość, ale zachowanie tradycji, uratowanie tożsamości. Do tego potrzebny jest tekst i autorytet. Jedynym stronnictwem, które przetrwało właściwie bez szwanku zagładę Świątyni, byli faryzeusze, doskonale zachowujący najdrobniejsze przepisy - pamiętamy z Ewangelii uwagi Jezusa skierowane pod ich adresem o przecedzaniu komara przez sito. Uważali, że Mojżesz otrzymał od Boga szereg szczegółowych przepisów Prawa, które nie zostały spisane w Pięcioksięgu, istniały za to w tradycji ustnej. W sytuacji kryzysu stwierdzili, że należy je wszystkie zebrać i spisać. Na przełomie II III w. n.e. powstała więc Miszna (pierwsza część Talmudu), która jest właśnie zapisem Tory ustnej. Tak powstawał tekst, na którego podstawie zbudowano nową tożsamość judaizmu. Autorytetami zaś stali się rabini, którzy ten tekst potrafili zinterpretować.

Współczesny judaizm jest więc młodszy od chrześcijaństwa. W dodatku kształtował się często w opozycji do niego. Z tego powodu gaszone były w judaizmie rabinicznym wątki mesjańskie. Najważniejsze jest to, by zachowywać Prawo, które Pan przekazał w Torze pisanej i ustnej - tylko to zapewni przetrwanie.

Z tego, co Ojciec mówi, wynika, że pielgrzymi do Ziemi Świętej niemal na każdym kroku doznają jakiegoś rozczarowania. Tymczasem większość z nich wraca stamtąd pod takim wrażeniem, że przez wiele następnych lat nadal przeżywają ten wyjazd, ciągle o nim opowiadają, chcą wrócić. Co ich tam przyciąga?

Mnie zachwyciła różnorodność krajobrazów. Na małym terenie, który ma obszar nieco mniejszy od województwa mazowieckiego, znajdziemy właściwie wszystko: od gorących pustyń po ośnieżoną górę Hermon, na której stokach można zimą jeździć na nartach; od roślinności subtropikalnej po górską.

To jest niezwykłe, ale nie tłumaczy wyjątkowości tego miejsca. Tym, co rzeczywiście sprawia, że ludzie tak mocno przeżywają wizytę w Ziemi Świętej, nie są ani plaże, ani stoki narciarskie, nie roślinność i nie ukształtowanie terenu, ale historia tego miejsca i jego religijne znaczenie. To miejsce jest wyjątkowe, bo tam wydarzyły się rzeczy ważne i dla chrześcijaństwa, i dla judaizmu. W mniejszym stopniu dotyczyły one islamu, niemniej sama Jerozolima jest dla muzułmanów miejscem świętym. Cała ta przestrzeń jest nasycona znaczeniem religijnym. Gdzie się człowiek nie obróci, dotyka jakiegoś świętego miejsca...

Jest chyba nawet jakiś syndrom z tym związany?

To prawda. Psychiatrzy izraelscy oznaczyli jednostkę chorobową, którą nazwali syndromem jerozolimskim. Występuje on u osób religijnych - niezależnie od tego, jaką religię wyznają- albo takich, które przeżywają nagłe nawrócenie. Przyjeżdżają do Ziemi Świętej i siła ich doznań religijnych jest tak duża, że zaczynają utożsamiać się z jakąś ważną postacią swojej religii. Chrześcijanie często utożsamiają się z Jezusem, Janem Chrzcicielem, którymś z apostołów, Maryją czy Marią Magdaleną, Żydzi z Mojżeszem, Eliaszem, prorokami, a muzułmanie najczęściej z którymś z ważnych kalifów. Opowiada się, że pewien amerykański milioner, który przyjechał do Jerozolimy w latach 70. ubiegłego wieku, tak przeżył tę pielgrzymkę, że rozdał swój majątek i do końca życia żebrał na ulicach Starego Miasta. Najczęściej jednak wystarczy, by ktoś, kogo dotknął syndrom jerozolimski, po prostu wyjechał z Ziemi Świętej, wtedy wszystko się uspokaja.

Udało się Ojcu oswoić z tymi świętymi miejscami?

Mieszkając tam, człowiek nieustannie przebywa w przestrzeni sacrum. To tak, jakby cały czas był w kościele... Po pewnym czasie przestaje się o tym myśleć. Bez entuzjazmu mija się Ogród Oliwny: „O, tu Pan Jezus się modlił", a tu była Świątynia, a tutaj - przy Sadzawce Owczej - Jezus uzdrowił sparaliżowanego... Nie sposób żyć i pracować, koncentrując się przez cały czas na tych miejscach i ich religijnym znaczeniu.

A czy napięcia międzyreligijne, o których ciągle słyszymy w mediach, są rzeczywiście tak silne? Jak się żyje na co dzień w Jerozolimie?

Odpowiem wierszykiem autorstwa mojego serdecznego przyjaciela: „W grodzie Dawida zwyczajna bida, Żyd kpi z Araba, a Arab z Żyda". Z jednej strony, nie można niestety - mówić o życiu w dzisiejszej Ziemi Świętej bez odniesień politycznych. Przykładowo ostatnie rewolucje w krajach arabskich (wojna domowa w Libii ciągle trwa, pojawiły się też niepokoje w Syrii) sprawiły, że Państwo Izraela poczuło znowu, że jego bezpieczeństwo jest zagrożone. Dzisiaj nikt nie potrafi przewidzieć, jakie będą następstwa tych napięć. Z drugiej strony, nie sposób cały czas trwać w takim napięciu. Myślę, że każdy mieszkaniec Jerozolimy ma w sobie jakieś mechanizmy obronne, które uwalniają go od nieustannego myślenia o tym, że może dzisiaj będzie tu zamach, bomba, atak, rakieta, zamieszki...

Rozmawiamy o terenach palestyńskich, izraelskich, ale świat Biblii to chyba nie tylko te ziemie?

On rzeczywiście nie ogranicza się tylko do terenu Palestyny i Izraela. Wydarzenia biblijne rozgrywają się na dużo większym obszarze: od Mezopotamii, czyli terenu dzisiejszego Iraku, przez Egipt, Liban, Syrię, tereny współczesnej Grecji i Turcji, po miasto Rzym. Być może także Hiszpanii, jeśli uznamy, że św. Jakub tam dotarł - o planach takiej podróży czytamy w Dziejach Apostolskich. To także jest świat Biblii.

Ojciec opowiada o materialnym świecie Biblii, ale można mówić o nim także w wymiarze duchowym...

Odwróciłbym to sformułowanie i powiedział raczej, że to Biblia jest światem. Jest światem, w którym Pan Bóg bardzo konkretnie przemawia do człowieka. Biblia przedstawia świat takim, jakim jest on zamierzony przez Pana Boga. To świat, w którym moc Boga i Jego pragnienie zbawienia zmaga się z ludzką słabością.

Czy wyjazd do Ziemi Świętej pomaga odnaleźć się w świecie Biblii?

Tak, bo pewne nazwy, określenia, opisy, które bez wizyty na terenach Palestyny czy Izraela mogą się wydawać niezrozumiałe, metaforyczne, trudne, niezwykłe, tam stają się oczywiste. Po raz pierwszy byłem w Ziemi Świętej z tygodniową pielgrzymką 10 lat temu. Po powrocie zacząłem inaczej czytać narracje biblijne. Gdy czytałem np., że ktoś szedł z jednego miejsca do drugiego, to już wiedziałem, ile mogło mu to zająć czasu, czy była to stroma droga, czy mogło być gorąco itp.

Ojciec Marie-Joseph Lagrange, dominikanin, założyciel naszej szkoły, chciał studiować Biblię w terenie. W jednym ze swych komentarzy do Ewangelii opisuje, jak siedział wiosennymi nocami przy kościele św. Piotra in Gallicantu (który stoi w miejscu, gdzie - jak podaje tradycja - Piotr usłyszał pianie koguta, po tym jak trzykrotnie zaparł się Jezusa), by przekonać się, o której godzinie pieją w tej części miasta koguty. Najwcześniejsze pianie zanotował o 1:30, a ptaki najczęściej piały między 3:30 a 5:00.

Były jakieś konkretne fragmenty Biblii, które Ojciec lepiej zrozumiał?

Tak, weźmy choćby fragment psalmu: Góry otaczają Jeruzalem (Ps 125, 2). Kiedy jesteśmy w Starym Mieście, nie widać gór, ale kiedy zejdziemy do Miasta Dawidowego -gdzie łączą się doliny Cedronu, Tyropeonu i Gehenny - znajdziemy się w bardzo głębokiej dolinie.

Różnica poziomów między tymi dwiema częściami Jerozolimy wynosi ok. 200 m. Nagle więc wyrastają wokół nas wysokie góry. Autor psalmu musiał więc mieszkać w Mieście Dawidowym, gdyby mieszkał w górnej części Jerozolimy, wzniesienia wokół miasta nie zrobiłyby na nim aż takiego wrażenia.

Podobnie jest z lekturą jakiejś książki i oglądaniem jej ekranizacji. Kilka razy przeczytałem „Władcę Pierścieni" i „Hobbita", w mojej wyobraźni powstał jakiś obraz przedstawionego świata i jego bohaterów. Potem zobaczyłem film i od tego momentu Aragorn zawsze będzie miał dla mnie twarz Viggo Mortensena, a Arwena - Liv Tyler. Czasem jest to wyobrażenie podobne do mojego, a czasem zupełnie inne. W przypadku Biblii nie ma jednak znaczenia, czy świat zbudowany we mnie podczas jej lektury odpowiada temu rzeczywistemu.

A który z nich jest prawdziwy?

Ten, który Biblia kreuje w nas podczas czytania, bo opisuje prawdziwego Boga, prawdziwych ludzi i prawdziwe relacje między nimi.

Nawet jeśli ten wyobrażony świat bardzo różni się od tego materialnego?

Tak, bo - jak wspominałem - bardzo wiele na tych terenach się zmieniło, a ludzkie doświadczenie jest niezmienne: człowiek dziś ma te same problemy, wątpliwości i uczucia co przed tysiącami lat. Bóg też się nie zmienił.

Jak wejść w świat Biblii?

Trzeba otworzyć Księgę i czytać, a potem nie uciekać przed pytaniami i nie zniechęcać się. Są takie fragmenty, przez które trudniej przebrnąć, np. listy imion czy pełne detali opisy budowy Świątyni. Częściej jednak teksty biblijne budzą pytania lub dają odpowiedzi na nasze pytania. To jest Księga, która zaprasza do dialogu, do konfrontowania się z sobą, z Bogiem, z drugim człowiekiem. Nie zostawia nas obojętnymi. Nawet jeśli pierwsze spotkanie z Biblią nie zrobi na kimś wrażenia, z pewnością prędzej czy później do niej wróci.

Można samemu zapuścić się w ten świat, czy też lepiej mieć jakiegoś „przewodnika"?

Można sobie pomóc np. różnymi komentarzami, rozważaniami, nie zawsze jest to jednak łatwa droga. Zajmując się Biblią i wykładając biblistykę w dominikańskim Kolegium, zauważyłem, że brakuje w Polsce publikacji, które przystępnie opowiadałyby o Biblii, a jednocześnie byłyby czymś więcej niż tylko pobożnymi rozważaniami. One też są ważne, bo otwierają na duchowy wymiar tekstu. Wierzymy przecież, że przez to Słowo Pan Bóg do nas przemawia. Święty Leon Wielki mówił nawet o podwójnym wcieleniu Słowa - w Jezusa i w tekst Pisma Świętego. Czasem, aby pogłębić wymiar duchowy, trzeba sięgnąć po teksty, które świat Biblii trochę tłumaczą. Wtedy jednak pozostają nam publikacje stricte naukowe, pisane tak trudnym językiem, że nawet bibliści mają problemy przebrnięciem przez nie. Tę lukę wypełnia pismo „Biblia Krok po Kroku", które mówi o Piśmie Świętym w sposób rzeczowy, naukowy, racjonalny, nie zapominając o wymiarze duchowym, a jednocześnie bardzo prostym językiem, zachęcając do lektury Biblii.

A czy drugi człowiek też może być przewodnikiem?

Biblia proponuje właśnie taki model: to rodzice wprowadzają w świat swoje dzieci, a mistrz swojego ucznia. Nie ma znaczenia, czy jest to świat życia, czy Biblii, bo tak naprawdę świat Biblii to świat naszego życia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zamieszkać w świecie Biblii
Komentarze (2)
AC
Anna Cepeniuk
16 czerwca 2011, 12:18
Byłam w tym roku na pielgrzymce w Ziemi Świętej i od tej pory czytane, czy słuchane Słowo przeżywam inaczej. Myśli biegną do miejsc, które widziałam, czy przeżyć, których tam doświadczałam. Wracają też wspomnienia przeżyć, których tam było tak wiele, że nie można było się nad nimi zatrzymać dłużej. Teraz mam czas by wracać wspomnieniami i czytanaiami tekstów, które poruszyły lub zociekawiły mnie najbardziej.
K
Krzysztof
16 czerwca 2011, 08:41
Po mojej 2 tygodniowej pielgrzymce do Ziemi Swietej w zeszlym roku mam podobne wrazenia co opisane powyzej: wszystko jest mniejsze a najwazniejsze miejsca (Grota Narodzenia, Kalwaria, Wieczernik obudowane swiatyniami, zmienione w charakterze w stosunku do tego stanu pierwotnego. Jedynie Jezioro Galilejskie i jego otoczenie jest rzeczywscie wielkie i chyba najblizsze jest temu, jak wygladalo w czasach Jezusa. Jesli ktos jedzie do Ziemi Swietej a nie ma w planie odwiedzenia Galileji - goraco polecam. Co do zas wrazen i przemiany - po roku od pobytu w dalszym ciagu wracaja do mnie obrazy z tamtej wizyty i wierze, ze jakas przemiana sie we mnie dokonala.  Szczegolnie, o czym rowniez  mowa w wywiadzie, w postrzeganiu opisow w Biblii, calego otoczenia (geograficznego i kulturowego) w ktorym rozgrywaja sie wydarzenia w niej opisane.