Zamieszkajmy razem przed ślubem!

(fot. timothy marsee / flickr.com)
Marta

Istnieje wiele powodów, żeby to zrobić. Zrobiło się kontrowersyjnie? I bardzo dobrze.

Jeszcze kilka lat temu czystość była dla mnie czymś oczywistym. Tak. Poczekam do ślubu razem z moim przyszłym mężem. Przyszedł jednak w moim życiu moment zagubienia i odejścia od Kościoła, bo tak było łatwiej, lepiej. Przypadkowe związki, bez głębszego znaczenia, ciągłe poszukiwanie spełnienia choć tak złudne. Absolutny brak poczucia bezpieczeństwa. Po nocach płacz w samotności. W ciągu dnia zresztą też płacz, tylko taki od środka.

Po dwóch latach życia w ciągłej dysharmonii między tym co czuję, a tym w co wierzę nadszedł przełom. Zdruzgotana tym, do jakiego stanu się doprowadziłam, poszłam do spowiedzi. Pan Bóg podał mi rękę. Okazało się, że cały czas czekał, cierpliwie. Postawił na mojej drodze ludzi, dzięki którym dziś jestem tą kobietą, którą chciałam być. Dzięki Panu Bogu jestem dziś prawdziwie szczęśliwa.

Czystość. Tego właśnie chciałam. Przede wszystkim dla mojego przyszłego męża, ale też dla siebie. Wiedziałam jak gorzki jest smak innych wyborów. Z chwilą poznania tego właściwego mężczyzny zrozumiałam jak trudne, ale i piękne to zobowiązanie. Małżeństwem zostaniemy w kwietniu i podobno jesteśmy strasznie dziwni, bo mimo że wszystko już zaplanowane, obrączki oczekują w pudełku, a formalności załatwione to jednak nie mieszkamy ze sobą...

DEON.PL POLECA

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o... dziecko (?)

Współżyciu przed ślubem bądź balansowaniu na jego granicy ciągle towarzyszy lęk. Bardzo często większość tego lęku biorą na siebie kobiety. Przed tym, że ktoś wejdzie, że się jemu/jej nie spodoba, bo nie będę dość dobry/dobra, że będzie “wpadka". Swoją drogą jak można “wpadką" nazywać błogosławieństwo, jakim jest poczęcie dziecka? Dziecko słyszy wszystko od 18. tygodnia ciąży. Czuje, czy jest chciane czy niechciane. Nigdy w życiu nie chciałabym doświadczyć momentu zastanawiania się nad tym, czy mój partner/chłopak/przyjaciel zostawi mnie, w momencie gdy przeżywam swoje pierwsze chwile jako Mama. Jeszcze nie mam takich doświadczeń, ale jak wspaniały to musi być moment, gdy masz powiedzieć swojemu Mężowi, że owocem waszej miłości będzie Dzidziuś?

Co słyszę ze świata zewnętrznego? Z każdej strony napływają komunikaty:

"Musicie się wypróbować!"
"Skąd wiecie, że dopasujecie się charakterami, choć w sumie w razie czego można wziąć rozwód..."
"No ten ślub to niech już będzie, ale dzieci?!"
"Musicie się wyszaleć a nie od razu w pieluchy!"

Nie, nie i jeszcze raz stanowcze, zdecydowane nie. Drogie Kobiety, nie dajcie sobie wmówić, że współżycie przed ślubem to coś normalnego i oczywistego. Szanujcie siebie i swoje ciało. Drodzy Mężczyźni, wykażcie się wrażliwością i bądźcie gotowi stać na straży Waszej czystości. To wcale nie jest łatwe, by wytrwać. Cały czas zdarzają się pokusy. Często spotykamy się zatem ze znajomymi, a czas spędzony we dwoje staramy się twórczo planować.

EkonomiczNIE

Wielokrotnie słyszałam taki argument: zamieszkamy razem bo tak będzie taniej. Nie trzeba utrzymywać dwóch mieszkań, połowę pieniędzy zaoszczędzimy na jedzeniu i paliwie.

Opiszę pokrótce mój punkt widzenia. Dojeżdżam do pracy prawie 40km w jedną stronę, łatwo policzyć, że w dwie to juz niemal 80km. Dom, w którym planujemy zamieszkać jest 17km od mojego miejsca pracy. Jednak domek na nas czeka, dopóki nie będziemy małżeństwem. Początkowo dojeżdżałam samochodem, teraz przesiadłam się na komunikację miejską, ponieważ jest taniej. Mimo, że zabiera mi to więcej czasu, dla mnie to jednak inwestycja, ponieważ robię to wszystko z myślą o naszym przyszłym małżeństwie. Można inwestować i tracić, ale gdy zaufa się Panu Bogu to zagrożenie znika, prawda? Dla mnie Jego błogosławieństwo jest o wiele ważniejsze niż pieniądze wydane na dodatkowe tankowanie czy bilety autobusowe.

Pokłóćmy się

To nie jest wcale tak, że nasze narzeczeństwo to tylko sielanka, kiedy patrzymy sobie w oczy i wyczekujemy tego wspaniałego dnia. Przecież kłócimy się. Moje zachowania choleryka czasem doprowadza do ostrych spięć. Tylko fakt, że po każdej z kłótni ciągle chcemy dochodzić do wspólnych wniosków, wciąż chcemy wzbogacać nasz związek mówi mi, że warto. Warto walczyć o siebie wzajemnie. Kłócenia się i dochodzenia do zgody też trzeba się nauczyć. Warto uczyć się też dochodzenia do kompromisu, zamiast zamiatać problem pod dywan. Na koniec pytanie: kiedy mielibyśmy czas na te konstruktywne kłótnie gdybyśmy spędzali czas w łóżku?

Nie jest tak źle

Oczywiście, nie lubię wpadania w skrajności. To nie jest tak, że jesteśmy potępiani za swoje poglądy. Otacza nas rodzina, pomagają i wspierają przyjaciele, księża, którzy mają takie same zdanie. Widzimy jak patrzą na siebie ludzie, którzy nie poszli "na skróty", a przezwyciężyli kryzysy i dali sobie szansę w małżeństwie. Patrzymy na szczęście bez granic bo "jest dziecko!"

Ktoś mógłby powiedzieć, że bierzemy ślub po to by się "legalnie" kochać. Wcale nie, ponieważ gdy będziemy małżeństwem przyjdą wspólne obowiązki, zakupy, sprzątanie, praca... Bycie "kochanką" swojego męża to przecież jeden z bardzo wielu elementów wspólnego życia w małżeństwie. A co w tym złego, że w łóżku zamiast chłopaka chcę mieć Męża?

Lubię czuć wzrok mojego Narzeczonego na sobie. Lubię, gdy patrzy na mnie z czułością a nie z pożądaniem. Cieszę się, kiedy zamiast na wspólny weekend wybieramy się razem w niedzielę na Mszę Świętą. Jestem bardzo szczęśliwa, że Pan Bóg dał mojemu Narzeczonemu taką mądrość, że woli mnie w kolorowej sukience niż w obcisłych spodniach i wydekoltowanej bluzce.

Zamieszkajmy razem przed ślubem!

Zrobiło się kontrowersyjnie? I bardzo dobrze. Tylko, że mam na myśli dom, który wybudujemy między sobą. Ten dom metaforyczny, który tworzy się między dwojgiem młodych ludzi. Buduje się go z długich rozmów, spacerów, wspólnego spędzania czasu, wymieniania się książkami... Uwielbiam, gdy żegnamy się po wspólnie spędzonym czasie i dajemy sobie wzajemnie Krzyżyk na czoło. Zresztą sami znajdziecie odpowiedni sposób. To są właśnie te fundamenty, których trwałość zapewni dopasowanie się, ale już w małżeństwie. A w małżeństwie powrót do tych "narzeczeńskich" wspomnień daje dużo siły. Zachowanie czystości przed ślubem daje czas na to, by taki dom zbudować. Przecież budowa domu trochę trwa, prawda?

Kup i wesprzyj redakcję DEON.pl:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zamieszkajmy razem przed ślubem!
Komentarze (145)
11 lutego 2016, 16:27
Serio? "kiedy mielibyśmy czas na te konstruktywne kłótnie gdybyśmy spędzali czas w łóżku?"
BM
Beata Motuk
16 grudnia 2015, 01:59
Z całym szacunkiem.. "Można inwestować i tracić, ale gdy zaufa się Panu Bogu to zagrożenie znika, prawda? Dla mnie Jego błogosławieństwo jest o wiele ważniejsze niż pieniądze wydane na dodatkowe tankowanie czy bilety autobusowe." z czego bardziej się będzie cieszył Bóg?  ..i wiele innych.. czy mieszkanie ze sobą musi stanowić od razu SEX? Co to za związek, gdzie nie można wypróbować i ćwiczyć właśnie swoją siłę, cierpliwość? Jeżeli ktoś woli wydać pieniądze dla zasady na dojazdy (owszem to są jego pieniądze), zamiast wydać je konstruktywnie i pomóc przykładowo cierpiącym, czy głodującym.. Jeżeli życie wygląda wg autorki tekstu tak: " kiedy mielibyśmy czas na te konstruktywne kłótnie gdybyśmy spędzali czas w łóżku? "..to życzę powodzenia w "dorosłym" życiu. Czyli po ślubie już nikt się nie kłóci - a jak kłóci - to oznaka, że nie ma seksu? Jeżeli rzeczywiście tak będzie budowany pogląd i podejście do sprawy.. to nigdy nie będzie pojednania między ludźmi.
CP
Ciasteczkowy Potwor
16 grudnia 2015, 00:13
Tak sa jeszcze takie dziewczyny i szukaja chlopakow ktorzy uszanuja wole "chce meza w lozku" a takich jest b.malo, a faceci ktorzy chca byc w czystosci do slubu to tez mysla ze takich dziewczyn nie ma, otoz sa! co prawda nie duzo ale jeszcze istnieja! jest im ciezko bo sa miazdzone opinia tego swiata ale trwaja w swoim postanowieniu twardo! pozdrawiam was dziewczyny i chlopaki Ci ktorzy walcza o to tak jak ja! Bog z wami
C
cyprys2008
15 grudnia 2015, 10:00
Są. Mam poglądy takie same jak ta dziewczyna z artykułu. Was Panowie, którzy by taką postawę szanowali jest bardzo mało. Bardzo mało.
K
Krzysiek
16 grudnia 2015, 07:32
To niestety prawda. Takich mężczyzn jest coraz mniej.
D
Damik
19 grudnia 2014, 23:32
No, tak cudowne to i ... nierealne! Przecież takich dziewczyn, tak myślących i postępujących nie ma! A może i są, ale gdzieś na krańcach świata! Może to wspomnienia sprzed 50 - 100 lat?
NP
Nowenna Pompejańska
19 marca 2015, 10:57
są, uwierz mi ;)
K
Krzysiek
16 grudnia 2015, 07:34
Takich dziewuszek jest znacznie więcej niz Ci się wydaje.Tylko, z wiekiem wiele z nich upada i popełnia ten błąd, że traci czystość. Gdyby jednak nie czekały ze śłubem do 30-ki to pewnie byłoby im łatwiej zachować cnotę.
A
Anna
16 grudnia 2015, 19:48
Ja jestem na przykład dziewczyną o takich poglądach jak autorka tekstu. Nie mam chłopaka, bo trudno mi znaleźć kogoś o podobnych poglądach, a nie wyobrażam sobie bycia z kimś innym. Przyznaję, że mało jest dzisiaj takich mężczyzn, ale dziewczyn też. Nie mogę tego zrozumieć. Nie potrafiłabym współżyć z kimś przed ślubem, źle bym się z tym czuła. Niestety ten świat stał się 'wygodny". Dziś mało kto ma wartości i piękne marzenia. Niestety...
L
Lili
18 grudnia 2014, 14:13
Z tekstu wynika, że jeśli się z kimś mieszka przed ślubem, to opiera się to na stosunkach płciowych, natomiast po ślubie "wspólne obowiązki, zakupy, sprzątanie, praca...". Co więc, jeśli mieszkasz/pomieszkujesz z kimś i macie wspólne obowiązki, a przynajmniej poczuwacie, że wspólną sprawą jest dbanie o czystość, jedzenie i to, by wzajemnie się w tym wspierać, a świadomie odsuwacie wciąż sprawę współżycia? Dlaczego nie można wziąć takiej opcji pod uwagę, tylko traktować wszystkich jakby składali się z  napalonych genitaliów z dodatkiem pozostałych, nieistotnych elementów, jak głowa, kończyny, serce...? 
K
Krzysiek
16 grudnia 2015, 07:42
W życiu nie chodzi o to aby się wystawiać na pokusę każdego dnia.  Wspólne mieszkanie to oglądanie swojej kobiety kiedy się przebiera, kąpie, suszy włosy, wstaje rano z łóżka itp. Nie wyobrażam sobie jak młodzi i zdrowi ludzie żyjąc w takiej bliskości mogą z uporem maniaka odmawiać sobie współżycia. Przecież to masochizm. Nie róbmy z siebie męczenników. Jak się chce żyć w zgodzie z własnym sumieniem to lepiej wydawać kasę na dojazdy i nie narażać się na upadek.
16 grudnia 2015, 22:54
Krzysiek13 Całkowicie się z Tobą zgadzam. Tak się łatwo mówi że przecież nie jesteśmy zwierzętami, możemy się powstrzymać itd. ALE NIE NALEŻY WYSTAWIAĆ SIĘ NA TAKIE POKUSY. Ja osobiście mam takie doświadczenie że razem z narzeczonym postanowilismy do ślubu nie uprawiać seksu. To było takie oczywiste, nigdy nie byłam niczego tak pewna jak tego, serio. Wiele lat miałam takie postanowienie i byłam z tego dumna. Jednak to sie w końcu stało, zresztą czego żałuje. A wszystko przez to że zaczeliśmy sypiać ze sobą, w sensie normalnym spać- w niektóre weekendy, bo ja studiuje dziennie a mój chłopak zaocznie i wtedy śpi u mnie na mieszkaniu. Bardzo dużo razy spaliśmy zwyczajnie zanim sie to stalo, ale do tego wlasnie dochodzi sie malymi kroczkami  (przynajmniej w naszym przypadku). Może też tak nie stać się w takich sytuacjach, czego zreszta wszystkim zycze, ale to jest normalne że czuje się pociąg fizyczny do ukochanej osoby i nie nalezy doprowadzać do takich sytuacji. Teraz chcialabym moc cofnac czas, bo odczuwam wiecej negatywow z tego niz pozytywow- nie zeby seks mi sie nie podobal z moim mezczyzna bo bardzo mi się podoba. Ale gdy raz się zacznie cięzko z tego wyjsc.  MYŚLE ŻE NIE NALEŻY MIESZKAĆ ZE SOBĄ DO ŚLUBU, BO TO POKUSA I NAWET JEŚLI KTOŚ WYTRZYMA (swoja droga ciekawe czy są takie osoby?) TO PRZECIEŻ PRZEZ TAKIE BYCIE MOŻE DOPROWADZAĆ DO MYŚLI NIECZYSTYCH CO JUŻ JEST GRZECHEM. 
16 grudnia 2014, 22:43
Wszystko się zmienia. Wszystko jest w ciągłym ruchu. Nie ma Jednej Racji. Każdy ma swoją, subiektywną. Wszystko jest tak, jak być powinno. Idźmy zatem tą drogą, która nam służy, tak długo, jak nam służy. Jeśli nam nie służy, wybierzmy inną. Ta też będzie dla nas właściwa, do czasu, gdy znów nie obierzemy innej. I pamiętajmy, liczy się przede wszystkim droga do celu, który chcemy osiągnąć. Liczy się Życie.
K
Kunegunda
16 grudnia 2014, 22:49
A co to znaczy dopóki nam służy? Nam może służyć a innym szkodzić, czasem tak jest. Droga do celu, co masz na myśli pisząc o celu. Napisałaś Życie czy dla Ciebie Życie =Jezus?
17 grudnia 2014, 00:12
Nigdy nie służy nam, gdy kouś innemu szkodzi. Służy nam wtedy, gdy służy drugiemu. Życie równa się Doświadczanie.
17 grudnia 2014, 08:17
"Nie ma Jednej Racji." Kolejna bzdura. Jest jedna i niezmienna Prawa Objawiona. Wyznawana codzinnie przez każdego katolika. I to nie tyle słwoem, ale czynem. Jezeli Jej nie uznajesz, sorry, ale nie jesteś wierzącą katoliczką.
.W
...ciągle w drodze...
17 grudnia 2014, 09:13
O "Milości", ujawnij proszę swoje prawdziwe oblicze... Czyś mężczyzną, czy kobietą? Jak długo chodzisz po tej Ziemi? Czyś tylko teoretykiem czy praktykujesz Miłość w życiu codziennym? Czy kochasz kogoś jeszcze poza sobą samą (samym)? Dlaczego prowadzisz ludzi na manowce? Czym się żywisz
M
Milosc
17 grudnia 2014, 22:56
Uznajesz, nie uznajesz, jesteś tym albo tamtym albo nie jesteś tym czy tamtym to subiektywne oceny. Zastanów się proszę, jak się czujesz, pisząc (a więc czyniąc) "kolejna bzdura". Zastanów się też proszę nad intencjami, którymi się dzielisz. Wszystko się zmieni w Twoim świecie, gdy przestaniesz mówić sobie, że wypełniasz wolę Bożą, próbując ranić przy tym innych. Ty wiesz, Kim jesteś. Pamiętasz?
M
Milosc
17 grudnia 2014, 23:03
Miłość ujawni swoje oblicze, gdy pokochasz szczerze, bez zbędnych wątpliwwości. Ty będziesz wiedział, czy to mężczyzna czy kobieta, czy to praktyk czy teoretyk czy kocha siebie czy kocha po prostu, dokąd zmierza i czego pragnie. 
19 grudnia 2014, 20:43
Którymi słowami pomyślałeś, że prowadzę Ciebie na manowce? :)
K
Krzysiek
16 grudnia 2015, 07:51
Drogi użytkowniku, nie siej zamętu. Nasiąkłeś/aś wschodnimi filozofiami i prowadzisz ludzi na manowce. Gdybym miał pewność, że robisz to świadomie to bym Ci napisał: "odejdź stąd szatanie".
M
Milosc
17 grudnia 2015, 00:03
Drogi Krzysiu, postawiłeś zarzut, że prowadzę ludzi na manowce. Proszę Cię zatem, abyś nie pozostał gołosłowny i napisał w czym kokretnie to widzisz. Czy zatem? 1) "Wszystko się zmienia. Wszystko jest w ciągłym ruchu." jest Twoim zdaniem nieprawdą? 2) "Nie ma Jednej Racji. Każdy ma swoją, subiektywną." Czy jesteś gotowy powiedzieć, że tylko Twoja racja (lub racja tych, którzy podzielają ją z Tobą) jest jedyna słuszna, a ktoś inny na pewno jej nie ma? Np. jak staniesz na Księżycu to nie będziesz już twierdził, że on jest nad Tobą gdyż z Twojego subiektywnego punktu widzenia będzie on już pod Twoimi stopami. Czy zatem wg Ciebie ci na Ziemi nie będą mieli swojej subiektywnej racji? 3) "Wszystko jest tak, jak być powinno." Jeśli z tym się nie zgadzasz, czy zauważasz, że stawiasz zarzut Bogu, że coś Mu nie wyszło względnie zrobł coś wbrew Twojej woli? 4) "Idźmy zatem tą drogą, która nam służy, tak długo, jak nam służy. Jeśli nam nie służy, wybierzmy inną. Ta też będzie dla nas właściwa, do czasu, gdy znów nie obierzemy innej." Z czym chciałbyś tu polemizować? Jeśli wybierzesz modlić się tylko raz dziennie zaraz przed snem i na określoną modłę, a potem zauważysz, że w jej trakcie zasypiasz, więc spróbujesz w innym czasie i swoimi słowami i przekonasz się, że czerpiesz z modlitwy większą radość i spokój, to nie obierzesz tej drogi tylko dlatego, że do tamtej się przyzwyczaiłeś mimo, że nie przynosiła Ci upragnionego spokoju? 5) "liczy się przede wszystkim droga do celu, który chcemy osiągnąć. Liczy się życie." Co tutaj jest sprowadzaniem na manowce? Zakładając, że Twoim celem jest Komunia z Bogiem, czy więc nie będzie się liczyło to, w jaki sposób będziesz do tego dążył, jakie życie będziesz wiódł?
17 grudnia 2015, 00:04
Bardzo Cię proszę - ustosunkuj się do powyższych i wtedy ewentualnie wydawaj osąd - jeśli w ogóle czujesz potrzebę osądzania kogoś czy jego słów. Ja takiej potrzeby nie mam. W swojej wypowiedzi nie osądziłam nikogo i jak widzisz byłam całkowicie świadoma tego, czym się podzieliłam. Zastanów się proszę nad swoją postawą, bo łatwiej jest napisać do drugiego człowieka "odejdź stąd szatanie", znacznie trudniej jest potem zapomnieć i sobie tak objętą postawę wybaczyć.
A
Ali
16 grudnia 2014, 17:44
Jak dla mnie nic bardziej mylnego. Nie potrafiłabym być z kimś z kim życie seksualne byłoby nieudane. Na tym traci moja samoocena, cała ja  byłabym inna. Zła, sflustrowana. I winiłabym siebie i partnera. Bezsens. To przeradza się w związek toksyczny. I uwierzcie, nie miałabym ochoty nawet na byle jakie kłótnie, nie miałabym ani chęci ani siły rozmawiać z mężem. I nic, ale to absolutnie nic nie mogło mi się lepszego przytrafić niż mieszkanie z moim mężem jeszcze przed ślubem. To pozwoliło nam zdecydować, że właśnie z tą osobą chcemy być już zawsze. Noi chcemy :)
17 grudnia 2014, 08:24
"Nie potrafiłabym być z kimś z kim życie seksualne byłoby nieudane. Na tym traci moja samoocena, cała ja  byłabym inna." Ok, znaczy jezłi Twój mąż nagle zachoruje, albo bedzie miał wypadek lub gdy wyjedzie na kilka miesiecy do pracy, to wtedy go opouścisz, czy zaczniesz zdradzać? "I nic, ale to absolutnie nic nie mogło mi się lepszego przytrafić niż mieszkanie z moim mężem jeszcze przed ślubem. To pozwoliło nam zdecydować, że właśnie z tą osobą chcemy być już zawsze." Znaczy taka jazda próbna?  Jak nie pasuje do torebki, to następnego poproszę?
A
Ali
17 grudnia 2014, 15:45
CO do pierwszego, nie popadajmy tu ze skrajności w skrajność. A co do drugiego - oczywiście. Zawsze wydawało mi się, że w miłości chodzi o szczęście, tak? Skoro ja jestem nieszczęśliwa, skoro druga osoba nie jest szcześliwa to po co się dręczyć, niszczyć życie sobie, swojej rodzinie, dzieciom? Nienawidzić się nawzajem? Bóg głosi radość nie zgorzknienie. Coraz bardziej przeraża mnie zawistność "pobożnych". Polski, przestraszony katolicyzm. I ciemnota. Brak tolerancji i smutne wywyższanie się religii. To zdecydowanie nie jest odnalezienie w sobie Boga.
17 grudnia 2014, 16:24
Nie popadam w skrajność, bo nie wiesz nawet, co sie jutro wydarzy, więc nie masz zadnych podstaw zakłądać, ze Twój mąż nie zachoruje lub np nie bedzie musiał na rok wyjechać i jak by wtedy wygląda Twoja samoocena budowana na braku życia seksualnego. "Zawsze wydawało mi się, że w miłości chodzi o szczęście, tak?" Owszem, ale nie wlasne szczęście, ale drugiej osoby. Miłość to dawanie...., bez oczekiwania nagrody dla siebie. Miłość to służba, a nie samoocena oparata o seks. "Polski, przestraszony katolicyzm. I ciemnota." Niechciane ciąże (tzw. wpadki), samotne matki, bo ich ukochany uciekł na wieść o ciąży, albo mąż z przymusu (złapany na dziecko) to kilka przykładów propozycji światłych i nowoczesnych.  Ten "przestraszony i ciemny katolicyzm" pokazuje oczywistą i bezpieczną *szczegolnie dla kobiety) drogę życia, ale jest przecież ciemny i przestraszony.
MG
mamrot garwolinski
17 grudnia 2014, 19:46
A kiedyś nie było niechcianych ciąż i wpadek? Zaczęły się dopiero w XXI wieku? 
Z
Zdecydowana
17 grudnia 2014, 19:53
Wiesz, kiedy nie spieszysz się i nie wypróbowywujesz partnerów masz czas naprawdę ich poznać i cieszyć się tym co jest, uczysz się rozmawiać o tym, co lubisz, a czego nie, co Ci się podoba. Chcemy zachować czystość z moim Ukochanym do ślubu i to dało nam szansę np. nauczyć się wiele o pocałunkach, nawet najprostszych. O tym jak nakręcają, jakie każdemu z nas dają najwięcej radości i najprawdziwiej pokazują drugiej osobie, że się ją kocha. I rozmawiamy o wszystkim co jest związane z naszymi ciałami i fizycznością. Wierzę, a wręcz jestem przekonana, że po ślubie tak samo będziemy się uczyć siebie, bo wiemy, że warto, że jeśli chcę się najlepszych rzeczy dla drugiej osoby, to dojdzie się do idealnego wypracowania. Nie ma lęku, że "nie będziemy dopasowani", bo KAŻDY jest inny, działa, myśli, zachowuje się inaczej. Ale jeśli będziemy w tym razem, to możemy sobie nawzajem tylko pomóc, a nie zaszkodzić, nauczyć się cierpliwości, zaufania, dostajemy ogromny prezent w postaci całkowitego poczucia bezpieczeństwa, że druga osoba nie skrzywdzi, nie wymusi, nie będzie miała pretensji, nie będzie wymagać ponad dostępne możliwości, nie będzie myśleć tylko o sobie. Chce prawdziwie poznać mojego Ukochanego. Dziękuję też za niesamowitą szansę zachwytu nad tym jak delikatny i czuły może być dotyk, że nie musi być napełniany tylko pożądaniem i gwałtownością. Wiem, że przy Nim będę się czuć jak księżniczka, bo tak jest już 2,5 roku :)
19 grudnia 2014, 20:52
Wiem, co czujesz, Ali. Jesteś na właściwej drodze. Przerażenie i poczucie smutku miną, gdy zauważysz, że we wszystkim jest harmonia.  Powodzenia i radości :)
K
Krzysiek
16 grudnia 2015, 08:00
Ja z kolei nigdy bym się nie ożenil z babką, która nie potrafi gotować i szybko zmywać naczyń. Mieszkałem przedślubem z wieloma kobietami i w końcu ożeniłem się z tą, która robi najlepsze spagetti. Tutaj pozwolę sobie sparafrazować Twoje słowa: "Nie potrafiłbym być z kimś kto nie umie mnie dobrze nakarmić . Na tym traci moja samoocena, cały ja  byłbym inny. Zły, sflustrowany. I winiłbym siebie i partnera. Bezsens. To przeradza się w związek toksyczny. I uwierzcie, nie miałbym ochoty nawet na byle jakie kłótnie, nie miałabym ani chęci ani siły rozmawiać z żoną." A tak na poważnie to: Wbrew temu co nam wmawia TV/moda czy inne media, to "seks" jest jedynie bardzo małym wycinkiem życia malżonków. Jest ważny, ale nie aż tak aby na nim budować długotrwały związek i rodzinę.
A
Anna
16 grudnia 2015, 19:59
Myślę, że jest to kwestią twojej natury i osobowości, dlatego wszystko opierasz na seksie. Być może Twój temepament został tak ukształtowany, ale może poprzez negatywny wpływ otoczenia (ludzi, mediów, prasy itp.). I to jest do zaakceptowania, ale trochę za płytkie. Tak jakby nie widzisz drugiej strony medalu. Można tak przeżyć całe życie i nic się nie dzieje. Ludzie podobnie do Ciebie myślący byli, są i będą. I jeśli jesteś z tym szczęśliwa, a nie widzisz innego szczęścia i nie chcesz go zauważyć (zaznaczam, że to nie jest łatwe i wymaga trochę wysiłku) to nie ma innego rozwiązania. Wydaje mi się, że inni ludzie powinni zaakceptować, że taka właśnie jesteś. Nic tutaj nie pomogą przykazania, bo najważniejsze to miłość bliźniego, a co za tym idzie jego akceptacja i pragnienie jego szczęścia.
A
Anna
16 grudnia 2015, 21:06
Były też wcześniej, ale zauważ, że nie było dostępnych środków antykoncepcyjnych. Pojawiły się dopiero w XXI i są powszechnie dostępne. Gdyby nie one można sobie wyobrazić ile byłoby obecnie ciężarnych kobiet, bo nie wieżę, że osoby współżyjące ze sobą przed ślubem stosują kalendarzyk.
16 grudnia 2015, 22:59
Pięknie to opisałaś i myślę że masz racje:) Gratuluje wam, oby więcej takich par :)
PE
Paweł EOP
15 grudnia 2014, 23:14
dla tych którym taki artykół nie motywuje do walki o swoją czystość polecam świadectwa egzorcysty Piotra Glasa ... (ogólnodostępne na youtube)
D
dag
15 grudnia 2014, 15:29
Dotyka mnie do jak bardzo płytkiego poziomu sprowadza się idee czystości...Tu nie chodzi tylko o niechciane dzieci...Przede wszystkim jest to biblijny, boży nakaz. Tak było w straożytnym Izraelu i tak nauczali wielcy teologowie, od św. Pawła zaczynając. To nie księża wymyślili dziwny, niefunkcjonalny obyczaj. Bóg dał taką wskazówkę ludziom, że tak będzie dla nich-stworzeń bożych, najlepiej... Niepożądana ciąża to tylko jedna z wielu bardzo dotkliwych konsekwencji seksu poza małżeńskiego ( zarówno przed jak i w trakcie) W moim rozumieniu, dotyka to sfery duchowej czyli tak głębokiej, że często nawet nie uświadamiamy sobie jak bardzo jesteśmy zranieni tym, że nie szanujemy swojego konstruktu przystosowanego do seksu w atmosferze bezpieczeństwa i błogosławieństwa, które jest możliwe TYLKO w małżeństwie.  Wierzę głęboko, że wielkie błogosławieństwo przygotował Bóg dla wszystkich, którzy trzymają się Jego słowa w tej kwestii. Myślę, że jeżeli decydujemy się na życie seksualne to małżeństwo jest jedyną drogą, na której się to może realizować w sposób zdrowy i przynoszący pełną satysfakcję n awszystkich poziomach i w pełnej harmonii. Pewnie ludzkość byłaby szczęśliwsza gdyby przyjęła tę opcję całym sercem! Ps. Bardzo żałuję, że na własnej skórze musiałam uczyć się, że warto poddać się w tej kwestii Bogu... Pozdrawiam wszystkich, którzy konsekwentnie trwają w czystości!
O
ola
15 grudnia 2014, 15:48
a ja nie uwazam kwesti czystosci za dobra, bo np mam kolezanke ktora niestety za mlodu stracila dziewictwo w sposob brutalny niezalezny od niej ;(... I przez lata czula sie z tym zle, miala koszmary, wszelkie filmy a nawet komedie gdzie malzenstwo nawet sie kochalo wywieralo na niej placz i lek, seks kojarzyl jej sie z bolem i krzywda... Gdy dojrzala zdecydowala sie wspolzyc z chlopakiem i wiem ze jej to pomoglo juz normalnie potrafi na te tematy rozmawiac i nie wywoluja u niej takiego leku jak wczesniej, i nawet stwierdzila ze w koncu czuje sie kobieta a nie zgwalcona kiedys dziewczynka...
M
may
15 grudnia 2014, 16:05
Każde ma swoje doświadczenia. Twoja koleżanka ma traumatyczne. Samo współżycie tylko z chłopakiem na pewno jej nie pomogło. To, co mogło jej pomóc to pewnie miłość tego chłopaka, może coś jeszcze. Na pewno jednak nie współżycie. By jednak jeszcze poznała coś więcej niż miłość tego chłopaka, prawdziwą Miłość. Od człowieka nie można się uzależnić.
A
A-Z
15 grudnia 2014, 16:23
Klin-klinem? To chyba nie jest sposób.
M
may
15 grudnia 2014, 16:31
Trzeba konkretnie, bo nie wiem, o co się rozchodzi? Non capisco, mi dispiace.
K
Karol
15 grudnia 2014, 21:47
W czystości sprawdza sie też nasze zaufanie do Boga i do przyszłego męża/żony. Jeśli ktoś uważnie obserwuje świat to widzi jak ludzie postepujący wbrew Bogu staczają się. Muszą nadrabiać swoje braki dobrym samochodem, imprezami, a ich życie rodzinne i relacje się sypią. Uczcie sie na cudzych błędach nie na swoich.
N
Nina
15 grudnia 2014, 15:22
Niestety moim zdanie kościół jest troche zacofany na tym punkcie...
15 grudnia 2014, 15:29
Kościół jest w ogóle bardzo zacofany, bo pokazuje wartości, które wymagaja choc odrobiny własnego trudu.
N
nina
15 grudnia 2014, 15:44
Trud trudem, ale kościół patrzy z perspektywy jak było kiedyś, a kiedyś średnia wieku brania ślubu przez ludzi to ok. 20 lat, a teraz ok 30 lat, a niestety potrzeby człowieka się już tak nie opóźniają. Pozatym zaraz będzie argument a kto broni mi ślubu w wieku 20 lat, raczej może co, finanse, teraz już rodzice nie fundują ślubu wraz z rodziną a na posag kupują mieszkanie dla młodych, teraz większość musi zdobyć to sama w to zajmuje czasu. I kiedyś między mieszkaniem z rodzicami a mieszkanie z kimś po ślubie nie było luki albo nie była duża a teraz tak na studia idzie się w wieku ok 19 lat a tam mieszka się samemu przyzwyczajając się że jest się niezależnemu że nikt nie wchodzi Ci w Twoją przestrzeń... A potem po tak 10 latach takiego życia wzięciu ślubu i dopiero zamieszkaniu z kimś kłótnie i byle jakie skarpetki rozwalone na podlodze, bo juz sa nie do zniesienia bo jak sie mieszkalo samemu to robilo sie co chcialo a teraz trzeba sie do kogos podstosowac. Teraz ludzie czekając do ślubu uczą się wygody życia a potem problemy i kłopoty po zmieszkaniu z kimś...
N
nina1
15 grudnia 2014, 16:14
Oj nina, nina skarpetki ci przeszkadzają;) Ja to jak widzę skarpetki mojego męża to wiem, że mieszkam z mężczyzną;)
15 grudnia 2014, 16:27
Moment, o czym tutaj piszesz? Bo dyskusja dotyczy zamieszkania razem przed ślubem, czyli życia jak mąż z żoną na wzór małżeński. Czyli jak to jest, iż na wspólne mieszkanie nie brakuje ani warunków, ani pieniędzy, ale sam ślub staje się problemem. Bo przecież ważniejsze jest wystawne wesele od życia zgodnie z nauka Kościoła. Więc Kościół powinien zmienić podejście? Problem lezy zdecydowanie w innym miejscu, ludzie wychowani na sobków i egoistów, nie potrafia wziąć odpowiedzialności za druga osobę. Stąd tyle wykrętów, w większości oczywiscie fałszywych.  Zresztą kiedyś rodzice stawiali sprawe jasno albo ślub, albo koniec "związku". Teraz latami ludzie żyją ze soba i nie potrafią podjąć żadnej decyzjii.
M
mamron
15 grudnia 2014, 20:17
Kiedyś rodzice mogli postawić jasno kwestię ślub albo koniec związku jak młodzi mieli po 18 lat. A dziś jeżeli rodzice mają np. wykształcenie podstawowe czy zawodowe a młodzi mają po 30 lat i wykształcenie wyższe to raczej się rodziców nie posłuchają.
A
A-Z
15 grudnia 2014, 22:10
Kościół nie jest chorągiewką na wietrze. Pewne uznane wartości pozostaną. Jeśli komuś nie odpowiadają to nie musi żyć według nich.Bóg jest nieomylny i jeżeli uznał, że będzie to dla nas dobre , to napewno tak jest.
16 grudnia 2014, 08:40
Co ma wspolnego wykształcenie, które zresztą zapewnili swoim dzieciom ich rodzice. Brak posłuszeństwa wobec rodziców jest jedną z cech współczesnego bezstresowego wychowania. Wychowania które produkuje egoistów niezdolnych do podejmowania odpowiedzialnosci za druga osobę.
M
mamroun
16 grudnia 2014, 14:29
Ale czy człowiek 30-letni, wykształcony po studiach powinien być posłuszny wobec swoich 60-letnich rodziców z wykształceniem podstawowym?
17 grudnia 2014, 08:15
Ciekawe masz podejscie z tym wykształceniem. Czyzby szkoły średnie i uczelnie uczyły zasad moralnych. A moze piszesz o pogardzie jaką często stosuja pseudointeligenci wobec ludzi słabiej wykształconych?
M
mamroun
17 grudnia 2014, 08:21
Chodzi o to że na studiach ludzie zdobywają wiedzę, przez co ich rodzice który studiów nie skończyli przestają być dla nich autorytetami. Kiedyś za PRLu gdy 90% ludzi nie studiowało, to młodzi ludzie słuchali się rodziców, bo sami nie byli wiele lepiej wykształceni od nich. A teraz czy młody człowiek który skończył studia, zwiedził Londyn, Paryż, Egipt, przeczytał kilkaset książek będzie się słuchał swoich rodziców którzy są po zawodówce czy technikum, najdalej byli w swoim mieście wojewódzkim albo raz w życiu w Częstochowie a przeczytali co najwyżej książeczkę do nabożeństwa? No właśnie. 
M
mamroun
17 grudnia 2014, 08:45
A czy seminarium uczy zasad moralnych? Uczy. A przecież seminarium to szkoła wyższa. Kiedyś ksiądz był jedną z niewielu osób po studiach wyższych w parafii. Dziś osób po studiach wyższych w parafii są tysiące. 
17 grudnia 2014, 08:49
Dalej nie rozumiem, co ma ilość skończonych fakultetów, ilość wyjazdów zagranicę czy ilośc przeczytanych lektur do bycia autorytetem w dziedzinie moralności małzeństwa katolickiego?
.W
...ciągle w drodze...
17 grudnia 2014, 09:46
Utożsamianie Mądrości z wiedzą (formalnym wykształceniem) to wielki błąd. Nie potrafię zrozumieć jak można pozbawić kogokolwiek (a szczególnie rodziców) prawa do szacunku tylko dlatego, że nie ma wykształcenia. Obawiam się jednak, że czasem sami rodzice, kladąc dziecku do głowy, że liczy się tylko nauka i wyniki w nauce, doprowadzają do takiej sytuacji. Gdy urodziły się moje dzieci miałam "gonitwę myśli" - co mogę dać im najlepszego i najtrwalszego. Nic materialnego - bo nietrwałe, wykształcenie? - może... Wyszło mi, że jest to moja wiara w Boga - solidny fundament pod gmach życia. Pragnę - dla ich dobra moich dzieci - żeby żyły w czystości i trafiły na narzeczonych, którzy to docenią i będą to podejście podzielać.
M
mamroun
17 grudnia 2014, 17:17
No to, że gdy młody czlowiek który zwiedził Londyn, Paryż, zna języki przeczytał wiele książek widzi jak jego rodzice ( choć bez wątpienia uczciwi ludzie) ledwie umieją się podpisać, to ten autorytet gdzieś ulatuje. W szkole, na studiach dzieciom kładzie się do głowy - uczcie się, nauka ma przyszłość. A jak już te studia skonczą to mają słuchać się niedouczonych rodziców??? Kiedyś za komuny sprawa była jasna. 90% maturzystów nie szło na studia, za granicę ludzie nie jeździli, bo jedni nie mieli paszportu a inni nie mieli wizy a jeszcze inni nie mieli kasy na samolot. W małym miasteczku czy wsi jedyną osobą która miała jako takie wykształcenie był ksiądz. No i wtedy ten ksiądz był autorytetem. A teraz? Załóżmy że jest kobieta która studiowała w Londynie czy Paryżu i czyta Keynesa w oryginale -  czy ona ma teraz słuchać matki która jest po zawodówce albo księdza który jest po seminarium np. w Drohiczynie? Tak właśnie teraz myślą młodzi ludzie. Że oni widzieli świat, znają się lepiej niż matka po zawodówce niż ksiądz po seminarium w Drohiczynie. Czy uda im się wmówić, że mimo tych wszystkich studiów, tych wszystkich wyrzeczeń powinni jednak odrzucić swoje przekonania w kąt i słuchać się matki po zawodówce?
M
mamroun
17 grudnia 2014, 17:21
Bo widocznie masz rodziców wykształconych. A wiele osób w POlsce ma rodziców po podstawówce czy zawodówce którzy ledwie umieją się podpisać. I teraz oni którzy skończyli studia, znają języki, bywają w świecie mieliby słuchać tych niewykształconych rodziców???
.W
...ciągle w drodze...
18 grudnia 2014, 14:20
Mam szczęście mieć Rodziców mądrych. Bożych ludzi. Znam wielu takich ludzi bez wykształcenia. Znam też wielu wykształconych, którym wydaje się, ze pozjadali wszystkie rozumy - tym drugim życzę Mądrości, która jest darem Ducha Świętego.
M
madroun
15 grudnia 2014, 15:12
Trzeba edukować młode kobiety że to że mężczyzna nie chce jej od razu zaciągnąć do łóżka nie oznacza że jest gejem czy że jej nie kocha, tylko właśnie że ją kocha prawdziwą miłością i że ją szanuje jako przyszłą matkę swoich dzieci.
M
Madroun
15 grudnia 2014, 14:10
A ja chciałbym zaapelować do kobiet żeby nie skreślały mężczyzn tylko dlatego że nie chcą seksu przed ślubem. Ja zostałem tak skreślony przez 3 kobiety które kochałem. Jedna powiedziała że skoro nie chcę seksu to pewnie jej nie kocham, druga że pewnie jestem aktorem i robię sobie z niej jaja, a trzecia że jestem gejem skoro ona mnie nie podnieca. I weź tu człowieku rób co chcesz, skoro wiele kobiet w dzisiejszych czasach jest takich.
D
dag
15 grudnia 2014, 15:05
Podobne odczucie miewam do męźczyzn. Dlatego najlepszym sposobem na uniknięcie takich zranień jest po prostu powiedzenie otwartym tekstem już na samym początku, że zachowanie czystości jest ważne.  Jeżeli od początku idea posłuszeństwa w tej dziedzinie jest kwestią sporną to jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że związek nie przetrwa, albo skończy się złamaniem czystości osoby do tego przekonanej. Krótko mówiąc, niewarto się angażować w relację damsko-męskie gdy dzieli was przepaść. Obu stronom grozi upadek...Pozdrawiam i życzę spotkania tej Jedynej :)
M
madroun
15 grudnia 2014, 15:17
Ja spotkałem tą jedyną która jest dziś moją żoną, tyle że oczywiście nie ryzykowałem kolejnego rozstania i zgodziłem się na seks przed ślubem żeby ratować związek. W wieku 33 lat nie można już sobie wybierać i przebierać no chyba że jest się Dorocińskim czy kimś w tym stylu. Ja nie jestem. 
K
Karol
15 grudnia 2014, 21:25
To nie jest taki problem. Kwestia gdzie się szuka przyszłej żony. Większość normalnych kobiet odetchnie z ulgą gdy sie dowie, że chcesz czekac do ślubu. Z reguły to faceci napierają. A jak nie chca to lepiej takiego związku nie przedłużać. Po co marnować sobie życie.
M
madroun
16 grudnia 2014, 14:34
Ja nie szukałem żony po dyskotekach czy agencjach. Wszystkie moje dziewczyny to katoliczki - z jedną byłem w Częstochowie, z drugą na ślubie kościelnym jej brata. Chodziłem z nimi na msze do kościoła. A jednak żadna nie chciała słyszeć o ślubie bez seksu. 
M
madroun
16 grudnia 2014, 14:39
Tak że uważam owszem że można sobie znaleźć dziewczynę która nie będzie wymagała seksu przed ślubem, ale to trzeba przetestować wiele dziewczyn. A żeby przetestować wiele dziewczyn, to trzeba być przystojniakiem. Ja ze swoim wyglądem nie mogłem sobie wybierać i przebierać.
JW
Judyt Wojująca
17 grudnia 2014, 17:09
Ami sie zdaje ze to brzydka prowokacja..bredzisz czlowieku. A jesli nawet tak sie wydarzylo, to znaczy ze nie umiales wytlumaczyc im swojego stanowiska albo one zadnymi katoliczkami nei byly
M
madroun
17 grudnia 2014, 17:19
Nie były katoliczkami? Chodziły ze mną do kościoła, do komunii, byłem z jedną na ślubie kościelnym jej brata, z drugą w Częstochowie. Gdyby nie były katoliczkami to podejrzewam, że nie chodziłyby do kościoła, a zamiast jechać do Częstochowy wolałyby do spa czy na dyskotekę.
15 grudnia 2014, 12:26
Najwiekszym i jedynym faktycznym problemem jest czas, czyli nieustanne wydłużanie okresu "chodzenia" i formalnego narzeczeństwa. Bzdurą jest twierdzenie, iż im dłuzej trwa narzeczeństwo, tym lepiej pozna się przyszłęgo męża czy przyszłą żonę. Drugi czlowiek zawsze pozostanie w jakiejs części niepoznany, bez wzgledu czy zwiazek trwa rok, czy 20, 30 lat. Zresztą kazdy z nas rozwija się, dojrzewa, zmienia swoje postrzeganie świata i to co wydawało sie być oczywiste po dwóch latach znajomości może sie zmienić po 20 latach małżeństwa. Na plus, ale tez na minus. Dalej, jeżli dla kogoś ślub jest tylko formalnością czy też jedynie uroczystością, to przecież żyjąc razem na wzór malzeński w jakimś stopniu stajecie sie "niby małżeństwem". Ze wszystkimi tego konsekwencjami w tym takze obowiązkiem wspólnego wychowania dzieci. Tchórzostem jest oczywiscie antykoncepcja, tak samo jak tchórzostem jest zostawienie dziewczyny w ciąży.  I na koniec, żyjac na sposób małżeński nie opowiadajcie równoczesnie iż jesteście wierzącymi katolikami, bo jestescie jedynie ochrzczonymi poganami, ktorym wiara jest zbędna w codziennym życiu.
C
crystek
15 grudnia 2014, 12:02
Żaden argument poza samym faktem zdania Kościoła na temat niewspółżycia przed ślubem mnie nie przekonuje. A na temat zamieszkiwania (bez seksu) już w ogóle - absolutnie żaden, za wyjątkiem argumentu nauki Kościoła. Podsumowując: nie współżyję i nie mieszkam przed ślubem ze swoją dziewczyną, bo tak mówi Kościół; bo mówi, że to grzech. Nie wiem, nie rozumiem, nie potrafię pojąć dlaczego, ale ufam Kościołowi, bo jestem jego synem.
I
iZA
17 grudnia 2014, 08:59
BRAVO!
.W
...ciągle w drodze...
15 grudnia 2014, 11:48
...to samo wprawdzie nic nie gwarantuje, ale znacznie zwiększa szanse przyszłych małżonków na trwały i szczęśliwy związek... Bądźcie dzielni - POWODZENIA :)
B
Bre
15 grudnia 2014, 09:14
Serio jesteście już nudni z tymi artykułami... ILE można wałkować to samo i to samo i to samo... ?!? Wierzę, angazuję się, chodzę do Kościoła, mieszkam z moją narzeczoną PRZED ślubem i dobrze mi (nam) z tym. Za rok dwa weźmiemy ślub. Nie porównujcie łebków zaliczających panny na baletach to normalnych ludzi którzy z setek powód mieszkają razem a w przyszłości (raz bliższej a raz dalszej) mają wolę i pragnienie się pobrać. Zmieńcie płytę, ta już się zacina.
3M
3letni mąż, grzesznik
15 grudnia 2014, 09:54
Nie każdy kto mówi mi "Panie, Panie" wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten kto wypełnia wolęOjca mego... Wiesz gdzieś to przeczytałem i jakos pasujesz mi do tego "Panie, Panie". Szczery rachunek sumienia to dobra sprawa, POWAŻNIE. Pozdrawiam
T
Tomek
15 grudnia 2014, 10:29
twój tytuł mówi sam za siebie że być może byłeś taki czysty przed ślubem, że po ślubie już nie - może zdradziłeś żonę ? Wiesz co takie porównywanie bibli jednym tekścikiem nie jest dobre - powiem tak, przez całą biblię Bóg karał Izrael za odstępstwo od niego, za grzechy bałwochwalcze etc. nie karał ludzi za ich cielesnośc (karał za pożądanie i brak umiaru-jak się ktoś pieprzy po kątach to jest złe, ale jeśli ktoś z przymusu mieszka z narzeczoną i planują ślub można różnie interpretować) to, że Ty byłeś czysty chwała Ci za to...nie staraj się być Bogiem i osądzać ludzi...może ten ktoś ma większą relację z Bogiem i modli się więcej, a mimo to współżyje przed ślubem i myślisz że Ty pójdziesz do nieba a on nie?
A
A-Z
15 grudnia 2014, 11:40
Masz do tego prawo, masz wolną wolę. Nie podobają ci się artykuły -nie czytaj.A, że tak często o tym się pisze? Ludzie są oporni do przyjmowania trudnych wzorców i trzeba ich zachęcać i cierpliwie tłumaczyć. To chyba nic złego.Wskoczyć do łóżka to żadna wielka umiejętność. Bez nauki ludzie to potrafią.Żyć w czystości przed ślubem to jest dopiero dokonanie. Życzę tym młodym ludziom wszystkiego co najlepsze Zasługują na to. Bó im będzie blogosławił.
R
Renata
15 grudnia 2014, 15:37
Napisze tak: Boże.....co za bzdury..Czy wy ludzie nie macie innych istotniejszych problemów jak tylko zastanawianie się czy grzeszę, czy nie grzeszę sypiając ze swoim narzeczonym (-ną). Nie macie istotniejsych dylematów? To indywidualna sprawa jak chcesz żyć. I tak najważniejsza jest siła i prawdziwość uczucia, zaufanie, dojrzałość emocjonalna do związku. Seks tego wszystkiego nie wyklucza, a dziecko zarówno przed ślubem jak i po, weryfikuje tę dojrzałość i gotowość do wspólnego życia.  
I
iZA
17 grudnia 2014, 09:05
A Ty myślisz, że jak napiszesz o ekstremalnych sytuacjach, gdzie jest dodatkowo jakieś chore przeciwstawienie (np:większa relacja z Bogiem i współżycie przed ślubem) to ktoś Ci przyklaśnie? Grzech jest grzechem, spałeś z żoną przed ślubem to przeproś Pana, ale nie wyciągaj swoich grzechów tutaj i jeszcze szukasz usprawiedliwienia w głupich porównaniach.
JB
Justyna Byrska
16 grudnia 2015, 17:45
No i jak weźmiecie w końcu ślub, to stwierdzicie, że ten ślub to nic takiego, bo przecież NIC się nie zmieniło. A ślub ma odmienić Cię wewnętrznie. I tak się nie stanie. Stwierdzicie, że ten sakrament jest przereklamowany i nie odczujecie niczego głębszego. Będziecie tylko się cieszyć, że w końcu TO jest "na legalu".
N
Normi
15 grudnia 2014, 07:53
Co za jednostronne podejście do tematu, a przy okazji stek naiwnych jednostronnych wniosków. A piszę to, bo nasza historia jest totalnie odmienna: współżycie przed ślubem, wspaniała kobieta i dziecko. Do tej pory nie mamy ślubu, choć o nim myślimy, ale wcale nie przeszkadza nam to żyć pełnią bliskości i miłości. Nie mam nic przeciwko czystości przedmałżeńskiej, ale pozwólmy się sobie różnić.
A
A-Z
15 grudnia 2014, 11:44
Pozwalamy, jak najbardziej. Nik nie jest w stanie zabronić. Jesteście dorośli. NIe proś więc o pozwolenie. To jest tylko dyskusja nie nakazy czy zakazy.
JB
Justyna Byrska
16 grudnia 2015, 17:53
"Do tej pory nie mamy ślubu" no właśnie dlatego, że wciąż nie macie czasu, bo dziecko, bo praca żeby utrzymać mieszkanie czy dom itd. itp. Gdybyście chcieli po kolei, to bylibyście szczęśliwsi. Ale dlaczego dobre jest to, by ułożyć życie w odpowiedniej kolejności wiedzą tylko ci ludzie, którzy się tego podjęli. Owszem, może być dobrze i szczęście może dopisać i tym, którzy robią wszystko "na opak", ale nigdy nie odczują prawdziwej wartości, wewnętrznego uniesienia z życia, które proponuje nam Bóg. Kościołem jesteśmy my wszyscy i nie Kościoła mamy słuchać, ale Boga! Bo on wie lepiej niż my, co dla nas najlepsze. I proponuje nam życie w pełni szczęścia, ale na Jego zasadach.
C
Camilla
15 grudnia 2014, 03:03
Księżna Diana zachowała czystość dla księcia Karola i wszyscy wiemy jak dobrze na tym wyszła. Wiec nie ględzcie.
L
lol
15 grudnia 2014, 02:56
Facetom w kieckach, którzy bez ślubu mieszkają z własna gosposia nic do tego czy ja będę mieszkał z kimś przed ślubem.
I
iZA
17 grudnia 2014, 09:07
To sam idż na księdza, jak tak dobrze mają.
JB
Justyna Byrska
16 grudnia 2015, 17:56
Nie na miejscu stwierdzenie
Y
yy
15 grudnia 2014, 02:51
A po co komu ślub. Wystarczy miłość. Ślub to papierek taki sam jakim owija sie gumę do żucia. O innych zastosowaniach nie wspomnę.
A
A-Z
15 grudnia 2014, 11:51
Przecież to jest katolicki portal. Nie mówi się tu o ślubie cywilnym tylko o sakramencie małżeństwa. To jest zasadnicza róznica dla ludzi wierzących. Ten ŚLUB to błogosławieństwo Boga dla ludzi, którzy w Duchu Świętym chcą założyć rodzinę. Nikt nam w trudach życia tak nie pomoże jak Bóg.
A
A.
15 grudnia 2014, 01:50
Nie zgadzam się z dużą częścią tego artykułu, mimo że nie mam nic przeciwko czystości przed ślubem.  1. Nie trzeba być małżeństwem, by ufać swojemu mężczyźnie do tego stopnia, żeby być pewnym, że kiedy okaże się, że okres się spóźnia, on nie ucieknie, a przyzna, że to właśnie owoc naszej miłości :) 2. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacji, w której oznajmiam mu, że jestem w ciąży. Cykl miesięczny kobiety powinni znać oboje. On wie, kiedy mam dni płodne, kiedy bezpłodne i kiedy miesiączkę, więc wie również, kiedy ten okres się spóźnia. Przez wszystko przechodzi się RAZEM. 3. "kiedy mielibyśmy czas na te konstruktywne kłótnie gdybyśmy spędzali czas w łóżku?"- argument z d**y za przeproszeniem. Małżeństwa mają czas na seks, sen i konstruktywne kłótnie. Wiele innych związków również. Kłótnie są zawsze i to, czy para się kocha ze sobą nie ma pływu na rozwiązywanie problemów lub zamiatanie ich pod dywan. Dodatkowym atutem jest to, że po seksie nie zawsze jest ochota na sen, a często na szczere rozmowy... ;) 4. Ja również lubię czuć wzrok mojego ukochanego na sobie. Zarówno ten czuły jak i ten pożądliwy. Dzięki temu pierwszemu czuję się kochana i bezpieczna, a dzięki drugiemu bardziej pewna siebie, czuję, że moje ciało jest dla niego najpiękniejsze bez względu na szpetne fałdki i niedoskonałości. I to nie jest tak, że chodzę wydekoltowana, bo jemu podobam się właśnie w tych delikatnych i skromnych strojach. Fajnie, że autorka podjęła się zachowania czystości, bo to piękne. Jednak część argumentów to wnioski z niewłaściwego i niemądrego lokowania uczuć i popędów w młodym wieku.
S
Szymon
15 grudnia 2014, 08:50
W cyklu miesięczny nie funkcjonuje termin: " dni bezpłodne". Wyróżnia się natomiast dni płodne, względnie płodne oraz niepłodne. Używanie terminu: " dni bezpłodne" jest błędem merytorycznym podobnie, jak błędne jest określenie: unieważnienie ślubu/ związku małżeńskiego. Można bowiem stwierdzić nieważność sakramentu małżeństwa, jeśli są ku temu potwierdzone podstawy. Nie funkcjonuje natomiat w chrześcijaństwie coś takiego, jak unieważnienie zawartego już związku małżeńskiego. Celowo przytoczyłem to właśnie porównanie, by zobrazować Pani, jak istotna jest poprawność merytoryczna wypowiedzi.
A
adam
15 grudnia 2014, 11:18
Kochana, ale ty pisałaś, że masz męża niepełnosprawnego.
A
A.
15 grudnia 2014, 15:26
Mój mężczyzna nie jest moim mężem.
A
A.
15 grudnia 2014, 19:31
no i nie jest też niepełnosprawny ;)
A
adam
15 grudnia 2014, 20:01
A moja ukochana nie jest kobietą ;)
T
Tom
15 grudnia 2014, 20:08
Istnieje w chrześcijaństwie coś takiego jak unieważnienie związku małżeńskiego, jeżli w momencie jego zawierania, był on nieważny (czego ksiądz nie mógł stwierdzić w chwili jego zawierania)
11 lutego 2016, 16:38
Totalnie zgadzam się z Tobą! Mój facet też na przykład woli mnie w kolorowych sukienkach, ale co to ma do współżycia ze sobą przed ślubem?
BB
babcia B
15 grudnia 2014, 01:01
Mam 63 lata i zperspektywy mojego życia zachęcam młodych, żeby ze sobą mieszkali przed ślubem. Niech sie poznają, ciąży w dzisiejszych czasach tez można zapobiec poprzez wspaniała antykoncepcję. A poznanie kim jest ten drugi człowiek na codzień a nie tylko na randkę jest bezcenne. Przynajmniej rok powinno sie ze sobą mieszkać.
A
al@
15 grudnia 2014, 07:26
Ja też mogę napisać, że mam 63 lata, a nawet 73 (!) i z całego serca zachęcam młodych, żeby NIE mieszkali ze sobą przed ślubem! Przyszłego męża da się poznać w codziennym życiu i wcale nie trzeba z nim mieszkać, żeby to zrobić - wystarczy spędzać ze sobą dużo czasu, razem się modlić, chodzić do kościoła, posługiwać we wspólnotach / podejmować jakiś wolontariat, robić wspólnie zakupy, wspólnie się uczyć, oglądać filmy, chodzić na spacery, jeździć na rolkach, jadać obiady u jednych lub drugich rodziców, chodzić na cmentarz do bliskich zmarłych, malować pokój, skręcać meble, sprzątać, etc., etc. NIE ryzykujcie prawdziwej miłości. Naprawdę nie ma sensu. P.S. Pamiętajcie, czytając te komentarze, że Internet jest anonimowy, więc za komentarzem babci B może stać równie dobrze gimnazjalista z Koziej Wólki, a nawet jeśli stoi za nim 63-letnia kobieta, to pamiętajcie, że niestety wiek nie świadczy o mądrości...
DZ
dziadek z Sochaczewa
15 grudnia 2014, 08:36
Piękny komentarz, szczególnie Kozia Wólka mi się podoba. Zgadzam się w 100% z tym komentarzem.
.W
...ciągle w drodze...
15 grudnia 2014, 11:45
Proszę wybaczyc, ale to naiwność sądzić, że po roku (czy kilku latach) mieszkania razem można się poznać. Z moim współmałżonkiem mieszkaliśmy po ślubie jakieś 15 lat , więc poznać się mogliśmy dość dobrze, a i tak jednego dnia - z zaskoczenia - powiedział, że się wyprowadza i tak też zrobił... Tylko "małżeństwo w Bogu" może przetwać ciężkie próby, a dobrym jego początkiem jest wstrzemięźliwość i ofiara ze swoich pożądliwości, którą składają narzeczeni. To prawdziwie ciężka próba zdolności do ofiary, którą w życiu małżeńskim  trzeba będzie niejednokrotnie składać, zwłaszcza, gdy pojawią się dzieci. Proszę nie udzielać młodym ludziom złych rad, zwłaszcza powołując się na autorytet wieku.
SZ
st.sołtys z Wąchocka
15 grudnia 2014, 17:42
Jo mom 99wiosyn i jesce ino kilko zim mi zostało Alem takiej durnej babki B w zyciu nie spotkoł
EW
Emerytowany Wójt z Pcimia Dolne
15 grudnia 2014, 20:19
Ja tam ma 87 zim i kilka wiosen mi jeszcze zostało, ale sam jestem i smutny. A tam młódka 63 wiosen do mieszkania i zabawy namawia. Widać, że w życiu się jeszcze nie wyszalała. Może i durna, ale sama i smutna. Może warto spróbować?
SZ
st.sołtys z Wąchocka
15 grudnia 2014, 21:34
Jo jus nie dom rady bom pruchno aleś ty kolego młodziok to jesce obrucis. A pozdrów te smutno panio niech ji bedzie raźni. I niechaj nie saleje jus, ino zdrowaśki odmawia. ament
J
Justynka
16 grudnia 2014, 22:15
Dziadziu a co to obrucis?
SZ
st.sołtys z Wąchocka
17 grudnia 2014, 10:56
Łoj Justuś Justuś, jakem był młody i śwarny tom żadny babie (nawet na arendzie) co sie rozeszpiła i rozbuła nie darowoł. Ongaj metr kartofli  jednom rencom broł. A dzisioj? Ino modzele mi ostały. Łoj Justuś, Justuś. Ty tak godos jak moja kiej my zimom przy arbacie ksyzówke pisały. Stojało takowe zadanie : "Zwierzę które lata" na pińć literów. A moja ni z gruchy, ni z pitruchy- świnia. Jo zaszedł w głowa i myśla. Nie upchosz, pińć literów i basta. To moja an to- locha. Ja znów zaszedł w głowa i myśla. Gra muzyka. Ale pytom kiej akurat locha, a nie kafka. A łona na to. Bo ty zawse godos- "Nazad niuda loto po chlewiku."
J
Justynka
17 grudnia 2014, 15:48
Oj dziadziu, dziadziu piękna Twa mowa. Musiałam poprosić wujka google, aby mi pomógł te zdania zrozumieć. Dwa słowa szczególną trudność mi sprawiły: rozeszpiła i rozbuła. Ale dziękuję i dużo zdrowia życzę.
E
executor2
16 lutego 2014, 22:25
Miłość wobec Boga urzeczywistnia się poprzez uczynki. Kochasz Boga=przestrzegasz dekalog. Strach przed zgrzeszeniem, jeśli zachowuje zdroworozsądkową formę jest wyrazem wiary, gdyż boimi się, ze względu na to, że wierzymy, że rzeczywiście Bóg istnieje i że jest nieskończoną sprawiedliwością oraz wierzymy w to, że niedostaniemy się do nieba dopóki nie zwrócimy Bogu "ostatniego grosza" (nawiązanie do dzisiejszej ewangelii). Także trzeba się umiarkowanie lękać Boga. Powiem więcej, dzisiejsza letniość katolików jest spowodowana tym, że wielu sobie nie zdaje sprawy z konsekwencji własnych wyborów moralnych. Pamiętajmy, że będzie nas czyścił ogień, chyba, że będziemy prowadzić wzorcowe życie na ziemie, co jest b. trudne.
E
executor2
16 lutego 2014, 22:15
@TomaszL To oczywiste, że tylko Bóg jest w stanie wyczerpująco stwierdzić, czy doszło do grzechu śmiertelnego i odrzucenia Boga czy też nie. Natomiast na podstawie KKK i własnego sumienia trzeba przyjąć domniemanie, że w przypadku WYRAŻENIA ZGODY na sex z chłopakiem, po usilnych namowach, nawet jeśli namowy były podszyte mniej lub bardziej subtelnym szantażem emocjonalnym doszło do grzechu śmiertelnego. I tak np żadna szanująca się katoliczka nie powinna przyjmować komunii po zaistnieniu rzeczonego stanu faktycznego. Natomiast nawet jeśli nie doszło do grzechu ciężkiego, bo wystąpiły okoliczności gdzie rzeczywiście jakimś cudem nie było pełnej dobrowolności to niestety będzie to i tak pewnie grzech powszedni, a za niego jest również kara boska. Więc i tak wychodzi na moje. 
16 lutego 2014, 10:15
@executor2 - grzech śmiertelny oznacza smierć, odrzucenie Boga i skazanie sie na wieczne potępienie. Ale... Aby zgrzeszyć śmiertelnie muszą być spełnione łącznie trzy elementy: pełna swiadomość, pełna dobrowolność  i poważna materia. W wypadku VI przykaznia (jak i całego Dekalogu) materia jest powazna.  W wypadku katolików doroslych, można założyć iż występuje pełna wiedza, iż uprawianie seksu poza małżeństem jest grzechem. Zrestą brak wiedzy np w Polsce w tym wypadku nie usprawiedliwi, bo to bedzie ignorancja zawiniona. Pozostaje więc do dyskusji pełna dobrowolna zgoda na odrzucenie Boga i skazanie sie na śmierć duchową. Na ile taka dobrowolność, czyli osobisty wybór odrzucenia Boga, występuje w wypadku zakochanej dziewczyny, którą chłopak usilnie, czesto na granicy szantażu emocjonalnego, namawia do seksu - tego nie ocenię. Ty zresztą też. I o tym pisałem. Ale wazniejsza jest odpowiedź na inne pytanie: miłować Boga, czy życ w strachu przed zgrzeszeniem. Oczywiscie miłować w tym wypadku odnosi sie nie do miłosci jako uczucia, ale do czytelnie, ewangelicznie zdefiniowanego pojecia miłość. Jak będziesz faktycznie kochał Boga i w pełni wierzył Bogu, to nie ma szans, abyć zgrzeszył śmiertelnie. Taki grzech jest odrzuceniem miłości do Boga i wiary Bogu, choć nie musi być odrzuceniem wiary w Boga. Więc kochaj i nie lekąj się.
E
executor2
16 lutego 2014, 01:04
@TomaszL Wchodzisz w jakieś wyjątkowe sytuacje szantażu czy czegoś takiego, nie wiem czemu ma służyć twoje kazuistyczne podejście, chyba próbujesz nieco zbagatelizować kwestie do ktorych sie odnosilem. Grzechy przeciwko VI przykazania są popełniane w przeważającej części przypadków świadomie i to w pełni. Grzechu się trzeba bać i to bardzo, byle nie przyjęło to formy obsesji bądź natręctwa wtedy oczywiście nie jest to normalna sytuacja.
M
m.k67
15 lutego 2014, 15:09
Ale co ma wspólne mieszkanie przed ślubem do seksu?
P
Paulina
15 lutego 2014, 12:40
Autorka świadectwa nie umiała zapanować nad swoją seksualnością i potrzebowała bata nad głową w postaci wizji kary po śmierci żeby przestać się puszczać.  ... Bardzo sobie wypraszam takie słowa. Znam autorkę tego świadectwa i z pewnością nie jest ona osobą, która się puszczała. Określenie "przypadkowe związki" wcale nie oznacza wskakiwania pierwszemu lepszemu do łóżka, a nieczystość to nie tylko seks z byle kim, tj. tzw. puszczanie się. Przypadkowy związek to po prostu związek (halo, w tym słowie nie ma nic o seksie!! są związki ograniczające się do chodzenia za rękę, szczególnie, jeśli trwają kilka dni ;) ) z kimś... przypadkowym, kogo nie znamy i kto zupełnie do nas nie pasuje :) Apeluję o czytanie ze zrozumieniem i nie obrażanie mojej przyjaciółki.
15 lutego 2014, 12:05
@TomaszL Nie chciałbym za głęboko wchodzić w kazuistykę i bardzo dokładnie rozpatrywać tego przypadku, grunt żeby nie stanowić przyczyny grzechu dla innej osoby, tym bardziej tej, która aspiruje do miana przyszłej najważniejszej osoby w życiu. ... To wejdź w kazuistyke głębiej. To czasami wyzwala z powierzchownego leliwego myślenia. A w zachowaniu czystości nie o lęk przed grzechem sie rozchodzi. Zaczniesz kochać, to przestaniesz sie bać.
E
executor2
14 lutego 2014, 17:13
@TomaszL Nie chciałbym za głęboko wchodzić w kazuistykę i bardzo dokładnie rozpatrywać tego przypadku, grunt żeby nie stanowić przyczyny grzechu dla innej osoby, tym bardziej tej, która aspiruje do miana przyszłej najważniejszej osoby w życiu.
12 lutego 2014, 23:47
@executor2 - czemu mamona (" ... zbieranie funduszy na zorganizowanie ślubu idzie mi dość powolnie ... ") stoi na przeszkodzie Twojego malzeństwa?
12 lutego 2014, 23:44
Niektóre komentarze tragiczne. Widać, że teza o milczącej schizmie wśród katolików w sprawach VI przykazania i cała interpretacji katolickiej etyki seksualnej jest dla części osób zupełnie niezrozumiała. @executor2 – będzie jeszcze gorzej…. Nieprzeczytałeś ze zrozumieniem mojego poprzedniego wpisu. Precyzyjnie użyłem słowa "NARAŻASZ". Jeśli po wspólnym sexie twoja kobieta wracając do domu ulegnie wypadkowi śmiertelnemu to według religii katolickiej co się stanie z jej duszą? Odpowiedz mi. Tego nie wiem, ale ty tego tez ty nie wiesz. Ba, nie wiesz nawet, czy „moja kobieta” zgrzeszyła, a tym bardziej czy zgrzeszyła śmiertelnie. Jak to zrobisz, to logicznie rzecz biorąc uznasz słuszność mojej tezy. Nie byłoby Ci przykro z tego powodu, że prawdopodobnie przez to, że namówiłeś swoją kobietę na sex może ona zostać potępiona? Jeśli została namówiona, czy nakłoniona, to czy na pewno zgrzeszyła śmiertelnie. W końcu grzech śmiertelny jest to przekroczenie prawa, popełniane z wiedzą i wolą przy świadomości ciężkiego przewinienia. Ale zacznijmy gdzie indziej, na jakiej przesłance uznałeś w ogóle, iż dziewczyna zgrzeszyła, bo może moja namowa była odebrana prze nią, jako np. szantaż, więc nie zgodziła się na współżycie w pełni dobrowolnie. Nie ma automatyzmu współżycie przed ślubem =grzech śmiertelny  = pewne potępienie. Aczkolwiek w większości wypadków tak może być, to nie nam o tym sądzić. Natomiast absolutnie nie na strachu przed potępieniem, czy obawie przed przekroczeniem VI przykazania budowana jest katolicka etyka seksualna. Współczuje tym, co tkwią w czystości tylko ze strachu.
A
Adam
12 lutego 2014, 23:37
@MARO Trudno, argument ekonomiczny nie ma znaczenia dla twojej duszy, jest bezsadany i należy takie tłumaczenie odrzucić w zupełności. Ja trace kilka tysięcy rocznie tylko dlatego, że mieszkamy z moją dziewczyną osobno przed ślubą. Powiem więcej zbieranie funduszy na zorganizowanie ślubu idzie mi dość powolnie pomimo dobrych chęci, ale jakoś daje radę. Argument, że inni katolicy robią źle jest również bezzsadany, gdyż nie stanowi usprawiedliwienia dla twoich wyborów za które będziesz osądzony przed najwyższym. Rozumienie czystości i całej katolickiej etyki leży i kwiczy. Co widać po komentarzach. Utwierdzam się w opinii, że w tej kwestii doszło do milczącej schizmy. W sumie nic dziwnego encyklika Pawła VI Humanea Vitae, która kategorycznie sprzeciwiła się antykoncepcji przyjełą się z dezaprobatą nawet wśród niektórych całych episkopatów. ...Masz u mnie piwo za te komentarze :)
E
executor2
12 lutego 2014, 22:33
@MARO Trudno, argument ekonomiczny nie ma znaczenia dla twojej duszy, jest bezsadany i należy takie tłumaczenie odrzucić w zupełności. Ja trace kilka tysięcy rocznie tylko dlatego, że mieszkamy z moją dziewczyną osobno przed ślubą. Powiem więcej zbieranie funduszy na zorganizowanie ślubu idzie mi dość powolnie pomimo dobrych chęci, ale jakoś daje radę. Argument, że inni katolicy robią źle jest również bezzsadany, gdyż nie stanowi usprawiedliwienia dla twoich wyborów za które będziesz osądzony przed najwyższym. Rozumienie czystości i całej katolickiej etyki leży i kwiczy. Co widać po komentarzach. Utwierdzam się w opinii, że w tej kwestii doszło do milczącej schizmy. W sumie nic dziwnego encyklika Pawła VI Humanea Vitae, która kategorycznie sprzeciwiła się antykoncepcji przyjełą się z dezaprobatą nawet wśród niektórych całych episkopatów.
E
executor2
12 lutego 2014, 22:33
Niektóre komentarze tragiczne. Widać, że teza o milczącej schizmie wśród katolików w sprawach VI przykazania i cała interpretacji katolickiej etyki seksualnej jest dla części osób zupełnie niezrozumiała.  @TomaszL "Jezeli za niezachowanie czystości od razu z automatu grożą takie kary, to takie rozumowanie prowadzi do jednego wniosku. Dla mężczyzn nie ma żadnego znaczenia, czy zachowa sie czystość przedmałżeńską, czy nie, bo i tak każdy będzie potępionym (lub co najwyżej trafi sie na meki czyścowe). Nie sądze bowiem, aby znalazl sie jakiś mężczyzna, który nie zgrzeszyłby w życiu przeciw VI przykazaniu rozumianemu oczywiście po katolicku." Nieprzeczytałeś ze zrozumieniem mojego poprzedniego wpisu. Precyzyjnie użyłem słowa "NARAŻASZ". Jeśli po wspólnym sexie twoja kobieta wracając do domu ulegnie wypadkowi śmiertelnemu to według religii katolickiej co się stanie z jej duszą? Odpowiedz mi. Jak to zrobisz, to logicznie rzecz biorąc uznasz słuszność mojej tezy. Nie byłoby Ci przykro z tego powodu, że prawdopodobnie przez to, że namówiłeś swoją kobietę na sex może ona zostać potępiona? Nie twierdze, że tak kiedykolwiek zrobisz czy zrobiłeś, tylko przedstawiam ten argument w kontekście twojej osoby, żeby lepiej zobrazować słusność mojego poprzedniego wpisu.
M
MARO
12 lutego 2014, 09:11
Znajdujemy się w trudnej sytuacji materialnej,nie możemy liczyć na wsparcie ze strony rodziców,więc logiczne jest też,że nie stać nas na dwa oddzielne mieszkania.Czepiliście się tego wspólnego mieszkania.Pomyślcie,że ludzie nie mieszkający razem uprawiają sex częściej niż Ci,którzy ze sobą mieszkają(-i to tacy są bardziej pożądliwi) a potem wracają do domku,jako wzorowi katolicy-bo nie mieszkają razem.
12 lutego 2014, 07:05
@inaczej - nauka Kościoła wyraźnie dzieli zwiazki nie ze wzgledu na współżycie, ale ze względu na Sakrament, czyli Łaski otrzymywane od Boga. Stąd nie jest tym samym samo juz budowanie związku w chodzeniu czy narzeczeństwie i w małżeństwie. @Maro - wspołżycie seksualne, aby było zgodne z wola Boga, jest zarezerwowane wyłącznie dla małżonków. Każde inne jest cudzołóstwem. Spowiedź, to nie tylko konfesjonal, ale przede wszystkim żal za grzechy i szczera chęć poprawy. Mieszkając jak małżonkowie żałujesz tego i chcesz sie naprawdę poprawić - odrzucić to mieszkanie razem?
12 lutego 2014, 06:57
Życie na "kocią łapę", "kartę rowerową", sprowadza się do zaspokojenia swoich żądz. Jeżeli rozejdziemy się to cóż_ nadgyzione jabłuszko weźmie następny. I pytanie do otwartych_ chcecie takie nadgryzione jabłuszk?.... ... Z ciekawości, jak tam z Twoją czystością przedślubną? Nigdy nie cudzołozyłeś (choćby tylko w myślach)? Jeżłi choć raz, to też jesteś takim nadgryzionym jabłuszkiem.
O
opty
12 lutego 2014, 06:05
Życie na "kocią łapę", "kartę rowerową", sprowadza się do zaspokojenia swoich  żądz. Jeżeli rozejdziemy się to cóż_ nadgyzione jabłuszko weźmie następny. I pytanie do otwartych_ chcecie takie nadgryzione jabłuszk?....
S
super
11 lutego 2014, 21:54
Ło matko. Świadectwo o oczywistych oczywistościach dla katolika, ale piszący musi zrobić z siebie bohatera. Jak jesteś narzeczoną/narzeczonym to wspólne łoże małżeńskie nie dla ciebie. Zatem czym tu się chwalić? Czy każdy kto nie ukradł, nie zgwałcił i nie zabił też będzie pisał świadectwa, że jest taki superman?
M
MARO
11 lutego 2014, 21:46
Które z przykazań zabrania mieszkania razem??Nie cudzołóż?-Dotyczy ono osób,które będąc w stałym związku szukają wrażeń gdzie indziej,wchodzą do" cudzego łoża".Jeżeli ktoś jest w stałym związku z jedną kobietą to dlaczego jest oskarżany o cudzołóstwo????(nie dostaje także rozgrzeszenia,przez co nie chodzi do spowiedzi)Czy według Was małżeństwo jest pozwolniem na cudzołóstwo(chodzi mi o zdradę,po której dostają rozgrzeszenie)??Zbyt wiele niejasności co do VI przykazania jak dla mnie....
I
inaczej
11 lutego 2014, 20:53
Autorka świadectwa nie umiała zapanować nad swoją seksualnością i potrzebowała bata nad głową w postaci wizji kary po śmierci żeby przestać się puszczać. Niektórzy potrzebują religii by mieć kręgosłup moralny inni nie. Kocham swojego mężczyznę i stanowimy bardzo udaną parę. Doskonale się rozumiemy, dużo ze sobą rozmawiamy do tego świetnie pasujemy do siebie pod względem seksualnym. Bliskość fizyczna jest bardzo ważnym aspektem związku a tłumienie swojej seksualności jest zwyczajnie niezdrowe. Nie żałuję swojej decyzji i nie sądzę żeby przez to nasza relacja była płytsza. Zbudowaliśmy między sobą niepowtarzalną więź, ciągle zdobywamy siebie nawzajem i staramy się o siebie. Prawdziwie mocny związek stworzyć można kiedy wie się o drugiej osobie wszystko. Nie tylko wielbi jej zalety ale także akceptuje jej wady. Nie powinno się w tym pomijać tak ważnej kwestii jak sex. Nie widzę nic złego w tym że mój ukochany czasem patrzy na mnie z pożądaniem. Czy znaczy to że mnie nie szanuje? Absolutnie nie. Wiem że podobam mu się i daje mi to pewność siebie. Znacznie częściej patrzy on na mnie z czułością i miłością. Trzeba umieć znaleźć złoty środek. Nie należy popadać ze skrajności w skrajność. Nie widzę nic złego w tym że ze sobą sypiamy.
11 lutego 2014, 20:13
@ktoś - Małżeństwo to oprócz wspólnoty łoża także wspólnota stołu. Stąd mieszkajac razem można stworzyć sobie taki małzeńskopodobny twór nawet bez seksu. I przy okazji, wielu (sądząc po świadectwach) ma jakąś wielką obsesję na temat seksu i czystości, ale mało kto pisze tutaj o wielkiej róznicy, jaką jest ślub, czyli o rewolucyjnej wręcz zmianie podejścia Ty i Ja na My we wszystkich dziedzinach życia.
Z
ziutek
15 grudnia 2014, 05:04
Wspólnota stołu, powiadasz? Czyli narzeczeni najlepiej jak się spotykają i jedzą w restauracjach, bo w domu to już "małżeństwopodobne" praktyki. Może masz dużo kasy, dlatego tak łatwo Ci pouczać ludzi, może żyjesz na utrzymaniu rodziców... ;) Wypowiadasz się o materii delikatnej i średnio podpadającej pod uogólnienia. Wiadomo, grzech to grzech, ale zapominasz, że Boże miłosierdzie jest nieskończone, a Łaska dana nie ze względu na nasze zasługi... Możesz zachowywać wszystkie te swoje regułki o mieszkaniu i jedzeniu, a i tak pewnego dnia możesz wylądować w piekle. 
15 grudnia 2014, 12:36
Zawsze jest czas na nawrocenie - jeżeli chesz doswiadczyc miłosierdzia, to skończ z życiem w grzechu. Np. poprzez ślub. Czemu wiec tego nie czynisz, opowiadajac tu o miłosierdziu?
K
ktoś
11 lutego 2014, 19:48
Z tego co widzę to jest to odniesienie do wielu komentarzy w poprzednim artykule o mieszkaniu razem. Taki zlepek odpowiedzi na komentarze. Tylko jedno mnie zastanawia, czemu większość widzi wokoło sam seks, mieszkanie razem wcale nie musi świadczyć o uprawianiu seksu. Zawsze można poszukać takiego pokoju gdzie będą dwa łóżka. Dlaczego obcisłe spodnie i wydekoltowana blizka ma być czymś strasznym? Jeżeli kobieta to lubi to dlaczego nie. @executor2 są tacy co żyją bez seksu w związkach. Jeżeli facet będzie chciał to się oświadczy. To wszystko zależy od pary,
J
Jasna
11 lutego 2014, 19:38
@Aśka Piszesz o tym, że podziwiasz pary, które trwają w czystości do ślubu. Popraw mnie, jeśli źle Cię rozumiem, ale dla mnie wynika z tego, że nie potrafisz opanować swojego pragnienia lub po biblijnemu - żądzy. Bóg mówi do nas jasno, żebyśmy się im nie poddawali, bo to prowadzi do śmierci (np. Jk 1,12-16). Mnie przekonuje też Hbr 13,4 "We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg". Pamiętaj, że to o czym tu czytamy i dyskutujemy jest próbą zrozumienia woli Boga, która ma nas uchronić od złego. Decyzja o wysłuchaniu Go w tej sprawie należy do Ciebie, ale podejmij ją świadomie. Jeśli nawet zgrzeszyłaś przeciwko Niemu i wiesz o tym, możesz w każdej chwili do Niego wrócić, przeprosić, a przyjmie Cie z otwartymi ramionami i poprowadzi Cię na dalszej drodze. +
M
Mariusz
11 lutego 2014, 19:22
Wzbudzam zgorszenie wśród ludzi... Przypomiał mi się taki serial "Co ludzie powiedzą". Polecam :-) Pani Marcie zazdroszczę kondycji. Tyle czasu w ciągu dnia uprawia seks, że nie ma czasu na kłótnie. Też bym tak chciał... Czy chodzenie w obcisłych spodniach też wzbudza zgoszenie??
11 lutego 2014, 19:15
@Aśka Współżycie przed ślubem to nie dowód miłości, tylko dowód egoizmu, szczególnie katolicy powinni być tego świadomi, namiawiąjąc partnera lub partnerkę na sex narażasz ja na wieczne potępienie albo na męki czyśćcowe. ... Jezeli za niezachowanie czystości od razu z automatu grożą takie kary, to takie rozumowanie prowadzi do jednego wniosku. Dla mężczyzn nie ma żadnego znaczenia, czy zachowa sie czystość przedmałżeńską, czy nie, bo i tak każdy będzie potępionym (lub co najwyżej trafi sie na meki czyścowe). Nie sądze bowiem, aby znalazl sie jakiś mężczyzna, który nie zgrzeszyłby w życiu przeciw VI przykazaniu rozumianemu oczywiście po katolicku. Tak wieć @executor2 nim zaczniesz straszyc na forum, prośba wielka, doczytaj jak to jest z tym potepieniem i zbawieniem.
A
An
11 lutego 2014, 19:09
Zakończenie przeczytałam 3 razy i mam ochotę jeszcze i jeszcze ! :) bardzo dobry wpis, dziękuję! 
E
executor2
11 lutego 2014, 18:52
@Aśka Współżycie przed ślubem to nie dowód miłości, tylko dowód egoizmu, szczególnie katolicy powinni być tego świadomi, namiawiąjąc partnera lub partnerkę na sex narażasz ja na wieczne potępienie albo na męki czyśćcowe. Gdzie tutaj widzisz miłość? W zasadzie argument o utrudnieniu dochowania czystości w przypadku mieszkania razem jest wystarczającym argumentem przeciwko mieszkaniu razem. Tym bardziej, że katolicy mają obowiązek wystrzegać się nawet okoliczności sprzyjących grzeszeniu. Szkoda, że jesteście tacy zaślepieni własną pychą i własnym ja i nawet nie próbujecie walczyć o czystość.
A
Aśka
11 lutego 2014, 18:36
Podziwiam pary, które potrafia wytrwać w czystosci do ślubu. Jedno mnie jednak mierzi podczas czytania tego typu świadectw. Argumenty. Są słabe, zawsze te same i zupelnie nieprzekonujące. A jak ktos mi mówi, że współżyciu przed slubem ciagle towarzyszy lęk, albo bzdury o "wypóbowaniu się", braku czasu na poznanie itp to już nawet nie jest śmieszne. Najłatwiej wrzucać wszystkich do tego samego worka i traktowac jak durnych nastolatków. Tak trudno uwierzyć, ze są ludzie kochający się i dojrzali, którzy przed ślubem współżyja a potem tworzą bardzo udane małzeństwo?
E
executor2
11 lutego 2014, 16:28
@Adam  Po pierwsze nie jesteś protestantem i nie wycieraj sobie buzi tylko przykazaniami, obowiązuje Cie cała nauka Kościoła Katolickiego wraz z Katechizmem Kościoła Katolickiego.  Mieszkanie ze sobą jest złe, zrozumieć to możesz tylko wtedy, gdy ujmiesz ten problem w szerszym kontekście. 1. Mieszkając ze sobą razem, mieszkacie tak jakbyście byli małżeństwem, a co za tym idzie zachowujecie się podobnie do małżonków, jednak nimi nie jesteście, gdyż nie zawarliście związku sakrmentalnego. Chodzenie ze sobą to nie jest pseudo-małżeństwo tylko etap poznawiania siebie. 2. Zgorszenie. Inni to widzą i luzują sobie swoje zasady moralne. 3. Praktyczny brak możliwości dochowania czystości do ślubu. Nie wierze, że ktoś potrafi wytrzymać przez 1 rok, 2 rok, 3 rok bez sexu mieszkając non stop pod jednym dachem 4. Ślub i sakrament ma być przeżyciem, które zapoczątkuje zupełnie nową drogę w twoim życiu. Przyjemności wynikające z bycia razem(mieszkanie ze sobą) zostaw sobie na później. Nie odkrywajcie przed sobą wszystkich kart naraz bo po ślubie już nie będzie co robić. 5. Argument dla kobiet: Mieszkanie ze sobą powoduje, że facet będzie strasznie odkładał decyzje o oświadczynach. Zrobiłaś mu pseudo małżeństwo to nie dziw się, że nie chce tego "formalizować". Tak jest bezpieczniej, zawsze można bez konsekwencji, dać nogę :) 6. Polecam na yt jeszcze odsłuchać księdza Malinę, on troche mówi o mieszkaniu przed ślubem.
A
Adam
11 lutego 2014, 16:14
I ponawiam moje pytanie zadane przy okazji innego artykułu. Jakie przykazanie zabrania mieszkania razem przed ślubem????? ... Jeśli mieszkasz z kobietą przed ślubem jak brat z siostrą to nie jest to grzech. Pod warunkiem, że żyjecie na pustyni, bo jeśli nie na pustyni to widzą was inni ludzie, którzy nie wiedzą o tym że żyjecie jak brat z siostrą i w ten sposób wzbudzacie w nich zgorszenie. Zgorszenie to grzech ciężki. Pomijam fakt, że uważam za całkowicie nieosiągalne mieszkanie ze sobą dwojga młodych, zakochanych ludzi w czystości. A jeśli nie żyjesz w czystości to żyjesz w grzechu ciężkim. Sprawa trudna ale tak się mają fakty.
S
Stanisław
11 lutego 2014, 15:49
Dziękuje za piękne i poruszające świadectwo. Obecny czasy nie sprzyjają czystości przedmałżeńskiej. Tym bardziej należą się Wam słowa uznania. Niech Bóg Wam błogosławi. Polecam także piękną konferencję ks. Piotra Pawlukiewicza [url]http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1225,dlaczego-nie-mieszkac-razem-przed-slubem.html[/url]
S
Stanisław
11 lutego 2014, 15:48
Dziękuje za piękne i poruszające świadectwo. Obecny czasy nie sprzyjają czystości przedmałżeńskiej. Tym bardziej należą się Wam słowa uznania. Niech Bóg Wam błogosławi. Polecam także piękną konferencję ks. Piotra Pawlukiewicza [url]http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1225,dlaczego-nie-mieszkac-razem-przed-slubem.html[/url]
S
Stanisław
11 lutego 2014, 15:47
Dziękuje za piękne i poruszające świadectwo. Obecny czasy nie sprzyjają czystości przedmałżeńskiej. Tym bardziej należą się Wam słowa uznania. Niech Bóg Wam błogosławi. Polecam także piękną konferencję ks. Piotra Pawlukiewicza [url]http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1225,dlaczego-nie-mieszkac-razem-przed-slubem.html[/url]
S
Stanisław
11 lutego 2014, 15:45
Dziękuje za piękne i poruszające świadectwo. Obecny czasy nie sprzyjają czystości przedmałżeńskiej. Tym bardziej należą się Wam słowa uznania. Niech Bóg Wam błogosławi. Polecam także piękną konferencję ks. Piotra Pawlukiewicza [url]http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1225,dlaczego-nie-mieszkac-razem-przed-slubem.html[/url]
N
Nadinterpretacja
11 lutego 2014, 15:41
Czemu wszyscy łączą mieszkanie razem przed ślubem z seksem? To jakaś paranoja. Da się mieszkać razem bez seksu, nie wiem co to za problem. I do tego przykazanie mówi przecież "Nie cudzołóż". Cudzołożyć - zdradzać, a nie brak współżycia przed ślubem.
S
S!
11 lutego 2014, 15:28
"Na koniec pytanie: kiedy mielibyśmy czas na te konstruktywne kłótnie gdybyśmy spędzali czas w łóżku?" Czy Autorka sądzi, że pary, które uprawiają seks wyłącznie śpią, pracują i kochają się? Ile współżycie zajmuje dziennie czasu? 10 godzin? 12? Chyba tak, jeżeli nie pozwala znaleźć  godziny dziennie na rozmowę...
M
Mariusz
11 lutego 2014, 14:33
"Jestem bardzo szczęśliwa, że Pan Bóg dał mojemu Narzeczonemu taką mądrość, że woli mnie w kolorowej sukience niż w obcisłych spodniach i wydekoltowanej bluzce." Przpraszam ale jaka to mądrość?? Co złego jest w spodniach? Któreś przykazanie tego zabrania?? I ponawiam moje pytanie zadane przy okazji innego artykułu. Jakie przykazanie zabrania mieszkania razem przed ślubem?????
E
Ewa
11 lutego 2014, 14:05
Piękne świadectwo! :) Niech Duch Święty prowadzi was na nowej drodze życia!