Żołnierz maksymalny
św. Maksymilian Maria Kolbe
(fot. Wikipedia Commons)
W odpowiedzi na pytanie: "Jaki był Maksymilian Maria Kolbe?", bez wątpienia każdy przyzna, że "bardzo dużo zrobił dla Kościoła". W jego biografii odnajdujemy wymierne efekty pracy w takiej ilości, że można by nimi obdarować kilka kapłańskich życiorysów.
Ostatecznie dochodzimy do wniosku, że imię Maksymilian (łac. maximus - największy, milites - żołnierz) podobnie jak imiona wielkich postaci biblijnych jest doskonałym określeniem powołania, stylu życia i całej osobowości świętego. Było to jego imię zakonne, a ochrzczony został jako Rajmund w dniu swoich narodzin, czyli 8 stycznia 1894 r. w kościele parafialnym w Zduńskiej Woli.
Życiowy maksymalizm św. Maksymiliana rozpoczął się już w dzieciństwie, gdy objawiła mu się Matka Boża, ukazując dwie korony: białą i czerwoną. Pierwsza oznaczała czystość, druga męczeństwo. 12-letni Maks wziął obie, a wizja mistyczna stała się proroctwem określającym jego życie. Wybrał stan zakonny, czyli życie w czystości, a zakończył życiową pielgrzymkę w Oświęcimiu, oddając życie za drugiego człowieka w imię Chrystusa 14 sierpnia 1941 r.
Potęga Rycerza
Po wstąpieniu do zakonu w 1912 r. rozpoczął studia i po kilku latach obronił pracę doktorską z filozofii na Uniwersytecie Gregorianum w Rzymie. Po kilku latach został też doktorem teologii na Papieskim Wydziale Teologicznym św. Bonawentury. Doświadczenie naukowca niewiele mu jednak pomogło, gdy rozpoczynał po powrocie do Polski zwykłą pracę duszpasterską. Zderzył się z rzeczywistością odległą od monumentalnych definicji filozoficznych i teologicznych. Jego wizjonerskie pomysły (m.in. wydawanie pisma Rycerz Niepokalanej) spotykały się z niezrozumieniem przełożonych i współbraci. Ponadto, prawdopodobnie podczas studiów rzymskich, nabawił się gruźlicy, która odzywała się w jego organizmie z różnym nasileniem już do końca życia.
W rankingu maksymalnych pomysłów świętego właśnie pismo Rycerz Niepokalanej zajmuje pierwsze miejsce. Drukował je w wybudowanej przez siebie drukarni, a rok przed rozpoczęciem II wojny światowej miesięcznik osiągnął nakład… miliona egzemplarzy. Dla porównania współczesne, najpoczytniejsze miesięczniki nie przekraczają 700 tys. nakładu. Prąd dla drukarni dostarczała wybudowana przez św. Maksymiliana elektrownia, a olbrzymi nakład docierał do czytelników także drogą lotniczą.
Etereoplanem w kosmos?
Powróćmy jednak do zainteresowań i zdolności intelektualnych świętego. Maksymilian pasjonował się matematyką i fizyką. Ta pasja przyniosła konkretny owoc, który zaskakuje nawet dziś. Na wiele lat przed rozpoczęciem podboju kosmosu w urzędzie patentowym złożył szkic etereoplanu, aparatu umożliwiającego podróż w kosmos. Był to projekt pojazdu międzyplanetarnego opartego na zasadzie trójczłonowej rakiety nośnej. Oto, co pisze na ten temat sam święty: "Najpierw można by przecież wysłać sam aparat - zaopatrzony w odpowiednie urządzenia, określając na podstawie dokładnych obliczeń wpierw drogę krótką - którą by mógł powrócić na ziemię. Po powrocie należałoby przestudiować różnicę zaistniałą pomiędzy przewidzianym a rzeczywistym zachowaniem się aparatu i po wyeliminowaniu niedociągnięć należałoby wysłać go na odległość większą i ponownie przeanalizować wyniki. Gdy już aparat okaże się bezpieczny, a zwierzęta w nim umieszczone do odbycia pierwszych podróży zniosą je dobrze, wówczas będzie można bez niebezpieczeństwa dla życia zaryzykować podróż".
Święty krótkofalowiec
Był też zwolennikiem wykorzystania w głoszeniu Ewangelii fal radiowych. Określa się go mianem pierwszego i jedynego w świecie świętego krótkofalowca. Po raz pierwszy w Japonii, Maksymilian Kolbe spotkał się z tzw. małą radiofonią, czyli stacjami nadawczymi małej mocy zainstalowanymi w wielu punktach kraju. Po powrocie do Polski postanowił uruchomić tego typu stację w Niepokalanowie. Obowiązujące w przedwojennej Polsce przepisy nie pozwalały na to, dlatego zapisał się do Polskiego Związku Krótkofalowców i otrzymał znak SP3RN (SP3 jest oznaczeniem regionu, a RN to skrót od Radio Niepokalanów). Stacja nadawała na przełomie lat 1937-1938, pokrywając swoim zasięgiem praktycznie obszar całego kraju. W Niepokalanowie działała też elektrownia, drukarnia, najrozmaitsze warsztaty naprawcze oraz zakonna straż pożarna. Ojciec Kolbe zamierzał wybudować lotnisko, by docierać z Dobrą Nowiną na cały świat. Interesował się też badaniami nad przekazem obrazu za pomocą fal radiowych, czyli początkami dzisiejszej telewizji.
Klasztor jak miasto
Kolejny rekord św. Maksymiliana to Niepokalanów, który założył w odległości 40 km od Warszawy w miejscowości Teresin. Na gruncie podarowanym przez księcia Druckiego-Lubeckiego powstawał stopniowo imponujący zespół klasztorny. We wrześniu 1939 r., było tam ok. 700 zakonników i kandydatów, co zapewniło mu miano największego klasztoru katolickiego na świecie. Klasztor istnieje do dziś i kontynuuje dzieło głoszenia Ewangelii za pomocą nowoczesnych środków technicznych zapoczątkowanych przez świętego.
W 1930 r. o. Kolbe opuścił Niepokalanów i w towarzystwie czterech współbraci za zezwoleniem przełożonego generalnego udał się do Japonii, do Nagasaki, gdzie założył drugi Niepokalanów. W 1931 r. otworzył tam nowicjat, a w 1936 r. małe seminarium.
Bractwo do walki ze złem
To wszystko można by wymienić jednym tchem jako rzeczy, które "zrobił" św. Maksymilian. Ale przecież żadne z tych dzieł nie powstałoby, gdyby nie solidne zaplecze duchowe jego działalności. Wychowany w pobożnej rodzinie (rodzice byli tercjarzami franciszkańskimi) o tradycjach patriotycznych - miał w sobie z jednej strony wielką ufność do Najświętszej Maryi Panny; z drugiej, wolę walki na śmierć i życie o najwyższe wartości.
Podczas rekolekcji parafialnych prowadzonych przez Braci Mniejszych odkrył powołanie do życia zakonnego. Podczas studiów rzymskich doświadczył po raz pierwszy ogromnej nienawiści wobec Kościoła. W 1917 r., kiedy przypadały dwie rocznice: 400-lecie wystąpienia Marcina Lutra i 200-lecie powstania masonerii, burmistrz Rzymu, Żyd, Ernest Nathan, został wielkim mistrzem masońskim. Zarządził on demonstracje z czarnym sztandarem giordanobrunistów, na którym widniał znak Lucyfera, depczącego św. Michała Archanioła. W czasie pochodu wołano: "Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież będzie jego szwajcarem". To wstrząsające doświadczenie stało się impulsem do powstania bractwa Rycerstwo Niepokalanej, które miało siłami duchowymi podjąć walkę z mocami ciemności.
Pieczęć męczeństwa - pieczęć zwycięstwa
Po powrocie ze studiów rzymskich, widząc duchową i intelektualną biedę katolicyzmu w Polsce, zapalił się pomysłem, by wszystkie nowoczesne środki techniczne zaangażować w służbie głoszenia słowa Bożego. Pragnął w swojej działalności nawiązywać do czasów, w których Kościół i duchowieństwo przewodziły we wszystkich dziedzinach nauki, kultury i sztuki. Jednocześnie w duchu franciszkańskiego ubóstwa z pokorą poszukiwał środków materialnych na swoje nowatorskie pomysły i w posłuszeństwie poddawał się decyzjom przełożonych, które w ludzkim rozumieniu krzyżowały jego plany.
Rosnące nakłady wydawanego pisma, wzrost liczby powołań i inne spektakularne sukcesy nie przysłoniły w nim przekonania, że Chrystus działa w Kościele i świecie przez środki ubogie. Ostatecznym przypieczętowaniem tej świadomości było oddanie życia za ojca rodziny w bunkrze głodowym w Oświęcimiu. Do końca zachował wiarę i umacniał współskazańców, dodając im odwagi i nadziei. Jego organizm nie poddał się nawet po dwóch tygodniach głodówki. Śmierć przyśpieszono przez zastrzyk z trucizną, a ciało spłonęło w obozowym krematorium. Pieczęć męczeństwa na życiorysie przyćmiła wszystkie jego pomysły, dokonania i osiągnięcia, a jednocześnie stała się ich uwieńczeniem i przeistoczeniem w owoce, których nie nadgryzie ząb czasu ani ludzka niepamięć.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł