Czy ktoś pamięta o prawdziwym Bożym Narodzeniu?
Święta Bożego Narodzenia kojarzą mi się z rodzinnymi, pełnymi ciepła spotkaniami i czasem pełnym bliskości. W większości domów tak właśnie te kilka dni przebiega, stając się wytchnieniem w codziennej bieganinie, chwilą, kiedy rozmawia się z najbliższymi, na co w obecnym świecie tak rzadko ma się czas.
Ze względu na wyjątkową atmosferę, ten okres jest najbardziej lubianym w roku, mimo przedświątecznego wszechobecnego szału zakupów i tandety. To, co dzieje się pod koniec grudnia, niewiele ma wspólnego z Jezusem, o którym tak łatwo się zapomina.
Komercjalizacja
Komercjalizacja świąt stanowi fakt, z którym nikt specjalnie już nie walczy. Co chwilę przesuwana jest graniczna data, gdy walczy się o przedświątecznego klienta w supermarketach, tak samo walczy się o przedświątecznego karpia. Uwaga klienta jest przyciągana świecidełkami, kolorowymi wstążkami, którymi owija się prezenty, bombkami i promocjami… Rodzi się pytanie, czy ktoś pamięta o prawdziwym Bożym Narodzeniu?
Cóż nam pozostaje do robienia w takie święta?
Jedni skorzystają z wolnych dni, aby kogoś odwiedzić lub zwyczajnie wypocząć, natomiast inni wspomną o Jezusie, zjadając uroczysty posiłek w gronie rodziny. Nie warto sobie narzucać jarzma nie do udźwignięcia tylko dlatego, że w święta wypada lub trzeba coś zrobić. Według statystyk jedna piąta rodzin wydaje 1200 złotych na jedzenie, które w 1/5 części w późniejszym czasie wyląduje w koszu. W świątecznym szale rodzi się pytanie, czy jesteśmy rzeczywiście wolni od gorączki zakupów, przejadania się i patrzenia godzinami w telewizor. Pojawia się jedynie ciekawość, jak Kevin poradzi sobie sam w domu… lub wielkim mieście…
W związku z filmem wypadałoby zapytać pracowników opieki społecznej, dlaczego rodzice zostawiają swoje dzieci notorycznie bez opieki. Niestety nie dowiem się tego, ponieważ pozbyłam się pomysłu na posiadanie telewizora. Jak mówi Pismo: My zaś, którzy należymy do dnia, bądźmy trzeźwi, przywdziawszy pancerz wiary i miłości oraz przyłbicę nadziei zbawienia (1Tes.5:8).
Katarzyna Oberda, studentka psychologii WSB-NLU w Nowym Sączu
Skomentuj artykuł