Dlaczego Kościół w polityce?
Uważam, że hierarchowie Kościoła Katolickiego znajdują się obecnie w sytuacji przywódców Powstania Warszawskiego przed jego wybuchem. Chodzi o podjęcie decyzji odnośnie zaangażowania politycznego.
Decyzja o rozpoczęciu Powstania Warszawskiego była dyskutowana tak zaciekle, że ja już dodawać nic nie muszę. Dopiero jednak ostatnio przypomniano sobie realia tamtych dni, a w szczególności fakt, że gdyby Powstanie nie wybuchło na rozkaz, to wybuchłoby samorzutnie. Uważam, że podobnie należy obecnie mówić o decyzji hierarchów Kościoła Katolickiego na temat zaangażowania w politykę. Mam na myśli głównie zbliżające się wybory choć nie tylko.
O wolności wyboru można by mówić gdyby nie fakt, że rzesze wiernych tego Kościoła już są w politykę tak emocjonalnie zaangażowani, że wymuszają wręcz zaangażowanie swych duszpasterzy. W dużej mierze wynika to z braku świadomości wiernych co do roli Kościoła i potencjalnych skutków zaangażowania politycznego. Dziś nic nie można na to poradzić, bo to praca na lata. Najgorsze jest to, że ślady przenikania postaw polityków do Kościoła można już niestety zauważyć w postaci drobnych (na szczęście) konfliktów przenikających do mediów.
Biorąc pod uwagę skalę nacisków to i tak jest dobrze. Nadto tematy którymi się obecnie polityka zajęła nie mogą być Kościołowi obojętne. Mam na myśli w szczególności problemy aborcji, in vitro czy też problem eutanazji, który już "puka do drzwi". Kościół o tym milczeć nie może, a każda wypowiedź zaważy siłą rzeczy na decyzjach wyborców i wpłynie na efekt głosowania. Tego faktu uniknąć się nie da i powstaje pytanie, po co to piszę, skoro przynajmniej część ludzi problem ten dostrzega?
Uważam, że osoby którym zależy na normalnych warunkach funkcjonowania społeczeństwa powinny w miarę swych możliwości uświadamiać tę sytuację współobywatelom. Pozwoli to uniknąć bezsensownej dyskusji o celowości czy wręcz prawie do zaangażowania politycznego Kościoła skoro wyboru nie ma. Jeżeli zaangażowanie i tak występuje już "na dziko" (niektóre opłakane skutki widać) to decyzje porządkujące ten fakt tylko zmniejszą straty. Najważniejsza jest jednak świadomość pracy, którą należy wykonać, aby w przyszłości zlikwidować ów przymus podjęcia decyzji w sytuacji wyboru mniejszego zła. Mam na myśli pracę, która pozwoli na to, aby w przyszłości polityką zajmowali się świeccy, a Kościół mógł bez przeszkód pełnić swoją misję. To praca długofalowa z efektami po latach. Zmniejszanie nieuniknionych szkód jest zadaniem na dziś. Ten artykuł jest małym przykładem takiego działania do którego próbuję namówić też innych.
Skomentuj artykuł