Dziad i baba na Camino - San Juan de Ortega - Burgos

Katedra w Burgos (fot. Roberto Al / flickr.com)
Jolanta Watson / artykuł nadesłany

Rano bar był zamknięty, więc wypiliśmy brunatny napój z automatu, mylnie zwany kawą. Wyruszyliśmy wcześnie. Musimy znaleźć nocleg w Burgos, a podobno bywa tam pełno. To nasz ostatni pieszy etap w tym roku. Jak to szybko zleciało!

Nie chcieliśmy przecenić swoich sił, teraz wiemy, że moglibyśmy iść dalej. To ważna wiedza na przyszłość.

W mijanych miasteczkach rozglądamy się za sklepami, jest za wcześnie, pozamykane. Jak ludzie tu funkcjonują? W Atapuerca oglądamy teren wykopalisk. Przyłączamy się do pielgrzyma poszukującego panaderii. Zamknięte. Idziemy dalej. Wreszcie jakiś bar. Jeść nie bardzo jest co, żadnych kanapek, Ed zjadł mały, horendalnie drogi rogalik, ja jogurcik.

DEON.PL POLECA

W mijanej wiosce położyliśmy się na ławkach na małym skwerku. Zamknęłam oczy. Człowiek w ubraniu roboczym opróżniał kosze na śmieci. Podniosłam głowę. Wtedy ów człowiek położył palec na ustach gestem '' ciiiii...'' i oddalił się. Widział ktoś coś podobnego? Po pewnym czasie usłyszeliśmy śpiew, na dwa głosy, ładny i radosny. Naszym oczom ukazała się rodzina Francuzów, maszerująca gęsiego i śpiewająca coś o '' la lune''. Mały Miguel na plecach taty uśmiechnięty i zadowolony. Minęli nas i tak ich zapamiętaliśmy.

Przedmieścia Burgos ciągną się w nieskończoność. Nie ma na czym oko spocząć. Zdecydowanie nie są pielgrzymofriendly, żadnych ławek, studzienek. Drastyczna zmiana.

W mieście zgubiliśmy żółte strzałki. Zdecydowaliśmy, aby po prostu iść w kierunku centrum, tam musi być katedra i alberga. Spotkaliśmy litewskiego organistę z narzeczoną. Też się pogubili? Chyba nadrobiliśmy parę kilometrów. Cały czas, na próżno, wypatrywałam sklepu spożywczego. Gdy ukazały się naszym oczom wieże katedry, poczułam ulgę. Zaraz legnę gdzieś na łóżko.

Na placu katedralnym dużo pielgrzymów i turystów. Dopytujemy się o albergę. Jesteśmy kierowani to w dół, to w górę ulicy. Jakiś miły pan prowadzi nas w końcu pod drzwi. Idziemy stromymi schodami do małej sali pełnej pielgrzymów. Zaraz, to miała być nowa, duża alberga, coś się nie zgadza. Hostalero proponuje nam miejsce na materacu w pomieszczeniu z pralką. Dziękujemy, ale jednak poszukamy drugiej albergi. Tuż przed nami załapali się na łóżka Litwini. Litwin schodzi z nami po schodach i podprowadza nas we właściwym kierunku, po prostu, wie gdzie.

I tutaj miasto Burgos zrehabilitowało się za niedbale poprowadzony szlak przez przedmieścia.

Dwuosobowe boksy, szafki, luksusowe warunki sanitarne, kuchnia, jadalnia, wszystko, co potrzeba w cenie pięciu euro. Spaliśmy na drugim pietrze, ale zdaje się, było jeszcze trzecie. Miejsca w bród.

Najpierw padliśmy na łóżka. Drzemka i prostowanie grzbietów. Rychło jednak udaliśmy się na zakupy, trzebaby coś w końcu zjeść. Jest sklep! Właściciel prawie zamykał, ale wstrzymał się na nasz widok. Ależ mi to wszystko smakowało! Posileni wyruszyliśmy na miasto. Teraz dopiero byłam w stanie docenić piękno katedry. A więc oto koniec naszej drogi na ten rok.

Ed rzeczowo opracował plan na popołudnie. Najpierw kupimy bilety autobusowe na jutro do Bilbao. Potem zwiedzimy wnętrze katedry.

Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Bez problemów, jeśli nie liczyć zmęczenia, które po entej kaplicy powiedziało: dość. Usiadłam w ławce. Co ci ludzie tak fotografuja? Podchodzę, patrzę, ach, to grób Cyda. Najwyraźniej główna atrakcja.

Msza św. jest odprawiana na peryferiach katedry, trudno tam trafić. Modlę się za trzy pokolenia wstecz i dwa do przodu, najbliższych, których znałam, znam i poznam. Edowi to pewnie za mało.

Ma swoich ulubionych przodków daleko bardziej wstecz.

Obok nas znajome twarze pielgrzymów. Oni jutro pójdą dalej. Żal. W przyszłym roku poznamy już innych ludzi, z nimi dotrzemy, da Bóg, do Santiago. Po mszy żegnamy się z Francuzką. Przerywacie Camino?! Nie, taki był plan. Za rok nastąpi ciag dalszy. Buen Camino.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dziad i baba na Camino - San Juan de Ortega - Burgos
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.