Król mojego życia?

(fot. sxc.hu)
dk. Łukasz Przelazły

Ludzie mówią, krzyczą, podpisują deklaracje: Jezus jest moim jedynym Panem, On jest Królem mego życia, Jemu się oddaje żeby kierował moją codziennością itd. itd. Czcze słowa? Religijny bełkot? Płytko pobożnościowy jazgot?

Kursy ewangelizacyjne. Oazy. Ruchy Kościelne. Fora internetowe. Facebook i Twitter. Gdzieś i tam jest Jezus, bo przecież szedł zawsze tam gdzie byli grzesznicy. Więc jest. Tylko gdzie? W którym miejscu?

Może stoi za filarem? Albo siedzi gdzieś pod ścianą na uboczu? A może Go po prostu wpuszczono tylko na chwilę żeby za moment powiedzieć Mu: Jak chcesz możesz już sobie pójść. Drzwi są otwarte. Chyba taki scenariusz jest niemożliwy. Takie coś tylko w sci-fiction, a nie w rzeczywistości.

Ludzie mówią, krzyczą, podpisują deklaracje: Jezus jest moim jedynym Panem, On jest Królem mego życia, Jemu się oddaje żeby kierował moją codziennością itd. itd. Czcze słowa? Religijny bełkot? Płytko pobożnościowy jazgot? Zresztą, współczesność lubi hałas. Nie ważne co jest jego treścią, byleby coś hałasowało. Zatem jak jest naprawdę z tym Jezusem w moim życiu?

DEON.PL POLECA

Podpisuję, deklaruję, wykrzykuję - w sumie dobrze, że tak jest. Tylko czy w tym całym optymistycznym hurra, nie ma gdzieś cząstki Piłata, który zadaje pytanie: Ty jesteś królem żydowskim?

Niewiedza? Ciekawość? Podpucha? A może dyplomatyczny gest? Piłat tak często jest w nas. U większości to wynik nieświadomości, ale są i tacy u których.... no właśnie! Wierzę w Jezusa, nawet podpisałem kilka pism i publicznie oświadczyłem, że jest On Panem Panów i Królem Królów, ale mimo to, co jakiś czas wątpię w Jego królowanie. Nie pokazuje tego na forum publicum.

Gdy zostaje sam, gdy nie ma już publiki, wrzawy, emocjonalno-religinych uniesień. Jestem wtedy sam na sam z Jezusem. W tej relacji dochodzi do prawdziwej rozmowy i deklaracji. Bardzo często psychologia tłumu podpowiadała mi: Podpisz, powiedz, zadeklaruj się, że Chrystus jest Królem. We wnętrzu było jednak zupełnie inaczej.

Przed tłumem wierzących powiem: Jezu! Tyś moim Panem i Królem!
Przed tłumem ateistów i agnostyków powiem: Nie znam Go! Cóż to za Król i gdzie jest jego królestwo?!

Przed samym sobą powiem: Jezu, czy Ty naprawdę jesteś królem żydowskim?

Schizofrenia wiary. A jaka jest ona u mnie?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Król mojego życia?
Komentarze (3)
X
X
26 listopada 2012, 15:32
Ciekawe zakończenie. Zwłaszcza w kontekście autora tekstu...
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
25 listopada 2012, 22:10
Tak, jak łatwo więc o intronizację, tak pewnie jeszcze łatwiej o szybką detronizację. To postępowanie nieodpowiedzialne i nikczemne, ale kto by się w tłumie przejmował cierpieniem detronizowanego króla. Bezmyślny tłum ma rację. To nie jego wina, że prawda, za którą król zapłacił życiem, jest wciąż taka trudna. Magia intronizacji nie sprawi cudu powszechnego królowania prawdy. Za wstęp do królestwa prawdy płaci się wiernością dla niej, często aż do ofiary z życia. Nie traktuję Króla prawdy jak taniego, cyrkowego magika. Za mój wstęp do Jego królestwa jestem gotowa zapłacić nawet tę najwyższą cenę.
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
25 listopada 2012, 22:04
„Ludzie mówią, krzyczą, podpisują deklaracje: Jezus jest moim jedynym Panem, On jest Królem mego życia, Jemu się oddaje żeby kierował moją codziennością itd. itd. […] Przed tłumem wierzących powiem: Jezu! Tyś moim Panem i Królem! Przed tłumem ateistów i agnostyków powiem: Nie znam Go! Cóż to za Król i gdzie jest jego królestwo?! Przed samym sobą powiem: Jezu, czy Ty naprawdę jesteś królem żydowskim? Schizofrenia wiary.” To nie schizofrenia. To brak powagi i odpowiedzialności za słowo. Brak jednoznacznej mowy: tak – tak, nie – nie. Pan Jezus został ukrzyżowany jako król żydowski. Taką wypisano winę, chociaż nie przyznał się do królowania Żydom, tylko prawdzie. To oskarżenie było znacznie łatwiej udowodnić fałszywymi zeznaniami. I wielu ludzi do dziś tylko tak chciałoby Pana Jezusa traktować. Uznać w Panu Jezusie króla znaczy zdecydować, aby, tak jak On, służyć prawdzie. Czy ludzie, którzy rozpętali cały ten jazgot są rzeczywiście na to gotowi? Czy znają dogłębnie chociaż podstawowe jej tezy? Bardzo wątpliwe. W większości na pewno nie. Należałoby więc najpierw zadać sobie trud, by tę prawdę trochę poznać. Tylko Ci, co płytko znają bożą prawdę, składają łatwe deklaracje. Ci, co znają ją trochę lepiej wiedzą, że przyjąć ją i potwierdzać codziennie swoim życiem, nie jest proste. Uznać łatwo Chrystusa za króla, a przy pierwszej trudności, zaprzeczyć Jego prawdzie albo podstępnie ją przekręcić i wykpić, to jakby napluć Mu w twarz i dołączyć do ochoczego, zbiorowego: „Na krzyż z Nim!”. I umyć ręce. (cdn)