Król mojego życia?
Ludzie mówią, krzyczą, podpisują deklaracje: Jezus jest moim jedynym Panem, On jest Królem mego życia, Jemu się oddaje żeby kierował moją codziennością itd. itd. Czcze słowa? Religijny bełkot? Płytko pobożnościowy jazgot?
Kursy ewangelizacyjne. Oazy. Ruchy Kościelne. Fora internetowe. Facebook i Twitter. Gdzieś i tam jest Jezus, bo przecież szedł zawsze tam gdzie byli grzesznicy. Więc jest. Tylko gdzie? W którym miejscu?
Może stoi za filarem? Albo siedzi gdzieś pod ścianą na uboczu? A może Go po prostu wpuszczono tylko na chwilę żeby za moment powiedzieć Mu: Jak chcesz możesz już sobie pójść. Drzwi są otwarte. Chyba taki scenariusz jest niemożliwy. Takie coś tylko w sci-fiction, a nie w rzeczywistości.
Ludzie mówią, krzyczą, podpisują deklaracje: Jezus jest moim jedynym Panem, On jest Królem mego życia, Jemu się oddaje żeby kierował moją codziennością itd. itd. Czcze słowa? Religijny bełkot? Płytko pobożnościowy jazgot? Zresztą, współczesność lubi hałas. Nie ważne co jest jego treścią, byleby coś hałasowało. Zatem jak jest naprawdę z tym Jezusem w moim życiu?
Podpisuję, deklaruję, wykrzykuję - w sumie dobrze, że tak jest. Tylko czy w tym całym optymistycznym hurra, nie ma gdzieś cząstki Piłata, który zadaje pytanie: Ty jesteś królem żydowskim?
Niewiedza? Ciekawość? Podpucha? A może dyplomatyczny gest? Piłat tak często jest w nas. U większości to wynik nieświadomości, ale są i tacy u których.... no właśnie! Wierzę w Jezusa, nawet podpisałem kilka pism i publicznie oświadczyłem, że jest On Panem Panów i Królem Królów, ale mimo to, co jakiś czas wątpię w Jego królowanie. Nie pokazuje tego na forum publicum.
Gdy zostaje sam, gdy nie ma już publiki, wrzawy, emocjonalno-religinych uniesień. Jestem wtedy sam na sam z Jezusem. W tej relacji dochodzi do prawdziwej rozmowy i deklaracji. Bardzo często psychologia tłumu podpowiadała mi: Podpisz, powiedz, zadeklaruj się, że Chrystus jest Królem. We wnętrzu było jednak zupełnie inaczej.
Przed tłumem wierzących powiem: Jezu! Tyś moim Panem i Królem!
Przed tłumem ateistów i agnostyków powiem: Nie znam Go! Cóż to za Król i gdzie jest jego królestwo?!
Przed samym sobą powiem: Jezu, czy Ty naprawdę jesteś królem żydowskim?
Schizofrenia wiary. A jaka jest ona u mnie?
Skomentuj artykuł