Kto raz odetchnął...
Winicjusz pierwszy raz w Ostrianum.
Czuł, że gdyby na przykład chciał pójść za tą nauką, musiałby złożyć na stos swoje myślenie, zwyczaje, charakter, całą dotychczasową naturę i wszystko to spalić na popiół i wypełnić się jakimś zgoła nowym życiem i całkowicie nową duszą.
Nauka, która mu nakazywała kochać Partów, Syryjczyków, Greków, Egipcjan, Gallów i Brytanów, przebaczać nieprzyjaciołom, płacić im dobrem za złe i kochać ich, wydała mu się szaloną, jednocześnie zaś miał poczucie, że w samym jej szaleństwie jest coś potężniejszego niż we wszystkich dotychczasowych filozofiach.
Mniemał, że z powodu jej szaleństwa jest niewykonalną, a z powodu niewykonalności boską. Odrzucał ją w duszy, a czuł, że rozchodzi się od niej jakby od łąki pełnej kwiatów, jakaś woń upajająca, którą gdy ktoś raz odetchnął, musi, jak w kraju Lotofagów, zapomnieć o wszystkim innym i tylko do niej tęsknić.
Henryk Sienkiewicz "Quo vadis" - Winicjusz pierwszy raz w Ostrianum.
Skomentuj artykuł