Modlitwa uwolnienia

(fot. Derek Keats / flikcr.com / CC BY 2.0)
Kamila Rybarczyk

W historii naszego życia, przez różne sytuacje i wydarzenia, które nas spotykają, zostają niekiedy "zapisane" w nas fałszywe słowa, urazy, krzywdy czy kłamstwa o nas samych. Powodują one, że zatrzymujemy się lub nawet cofamy w podjętym wcześniej działaniu, pracy, misji czy jakimś zamiłowaniu.

Bezskutecznie szukamy sposobu na pozbycie się depresji, nerwicy, niemożności podjęcia decyzji, uzależnień, skutków negatywnych zachowań i sytuacji z przeszłości - tego, co powoduje, że nie ufamy Bogu, sobie i innym. Możemy też odnosić wrażenie, że non stop wracamy do tego samego punktu wyjścia. Nie jesteśmy w stanie realizować czy choćby podjąć drogi osobistego lub zawodowego powołania. Blokujemy się na życie i doświadczamy paraliżujących lęków. Jesteśmy głęboko przekonani, że już nawet modlitwa nie jest w stanie nam pomóc, ani niczego zmienić. Mamy poczucie "walenia głową w mur". Wszelkie próby szukania pomocy (nawet u terapeutów) spełzają na niczym. Odnosimy wrażenie, że jesteśmy w martwym punkcie naszego życia. Jeśli myślimy, że tak już musi być i nie ma wyjścia, to jesteśmy w błędzie. Jest koło ratunkowe i dla nas - to modlitwa uwolnienia.

Jak pozbyć się tego, co zatrzymuje?

DEON.PL POLECA

Może i jest to zaskakujące, ale najczęściej "zatrute strzały" trafiają w nasze serca od osób szczególnie nam bliskich i tych, których kochamy najmocniej. Kłamstwo, które kiedyś usłyszałem na swój temat od mamy, taty czy innej bliskiej osoby - jest najtragiczniejsze w skutkach! Mogą nim być np. słowa: "jesteś nic niewart", "nic z ciebie nie będzie", "żałuję, że cię urodziłam", "nic nie potrafisz", "zawsze wszystko psujesz", "jesteś brzydka", "zawsze twierdziłem, że nie można ci ufać" itp. I odwrotnie. Mogą to być słowa, które powinny były paść, a nigdy ich nie usłyszałem. Np. nigdy nie usłyszałem, że można na mnie liczyć, że komuś na mnie zależy, że jestem wartościowy, dobry, że jestem kochany itp. Syn być może nigdy nie usłyszał, że ojciec jest z niego dumny, że jest odważnym, mądrym i dzielnym chłopcem czy mężczyzną; córka - że jest piękna, dobra, wrażliwa, czuła. I żyjemy z powstałymi w ten sposób brakami emocjonalnymi, psychicznymi czy zranieniami przez wiele lat. Dobudowujemy też (często nieświadomie) do tego wszystkiego mur z własnych negatywnych myśli, uprzedzeń i wątpliwości, o który później nieustannie się rozbijamy.

Aby móc pójść przynajmniej krok dalej w życiu, należy takie sytuacje oddać Bogu. Czynimy to poprzez wyrzeczenie się konkretnego kłamstwa, któremu daliśmy wiarę, i które (czasem od wielu lat) sieje w nas spustoszenie. Wyrzeczenie polega zatem na świadomym akcie woli, w którym Bożą mocą - w imię Syna Bożego, Jezusa Chrystusa - mówię, że nie chcę, aby dane kłamstwo "rządziło" dalej moim życiem. Aktem własnej woli i decyzji wyrzekam się tego kłamstwa. Może być i tak, że sami rodzice, rodzeństwo, przyjaciel lub ktoś, kto był dla mnie ogromnym autorytetem, zniszczyli moje poczucie własnej wartości, bezpieczeństwa czy godności przez odrzucenie, publiczne wyśmianie, zlekceważenie, agresję, gwałt, zgorszenie, zdradę, nadużycie zaufania czy inne słabości. Najkrócej - przez okazany brak szacunku, akceptacji i miłości. I to należy im wybaczyć. Mogą być za nami decyzje i sytuacje, w których zachowaliśmy się w sposób, którego do tej pory nie możemy sami sobie przebaczyć (np. aborcja, rozpad małżeństwa, nieprzebaczenie komuś w chwili śmierci) i takie zdarzenia również, jeśli chcemy być wolni, musimy sobie wybaczyć. Pomoże nam w tym kochający nas bezwarunkowo i do końca Syn Boży - Jezus Chrystus. W Jego imię, Jego mocą, przebaczamy i wyrzekamy się konkretnego zła. Jest to decydujący i niezbędny krok ku uwolnieniu, a często też i uzdrowieniu na płaszczyźnie duchowej, psychicznej lub fizycznej. Ale jest jeden konieczny warunek: Bóg potrzebuje mojego chcę! Mojego "tak, Panie, chcę być wolny!". Nie zrobi niczego za mnie i beze mnie, bo szanuje wolność, którą mi dał. Kocha mnie i dlatego nie będzie czynił niczego na siłę.

Owoce uwolnienia

Uwolnienie przywraca mi siłę do wzięcia odpowiedzialności za życie swoje i drugiego człowieka. Powoduje też, że nie czuję się już bezwartościowy czy gorszy. Powraca poczucie własnej wartości, tożsamości i spełnienia. Uwolnienie otwiera na drugiego człowieka - czuję się kochany i jednocześnie wezwany do niesienia miłości innym. Zaczynam widzieć swoje obdarowanie i cieszyć się nim. Nie skupiam się na brakach, złu i narzekaniu, ale serce zaczyna przepełniać pokój, radość, wdzięczność i prawdziwe szczęście. Doświadczenie Boga Ojca, który jest bliski, kochający, dobry, miłosierny, a czasem i doświadczenie po raz pierwszy w życiu, że MAM Ojca - daje uwolnienie. W parze z uwolnieniem otrzymuję Boże błogosławieństwo. Jest ono m.in. w tym, że słyszę, że jestem dobry, wartościowy, że komuś na mnie zależy, że jestem kochany bezwarunkowo i na zawsze. I nic nie jest w stanie tej prawdy zmienić - nawet grzech (mój czy bliźniego). Mam uważać jednak na to, by znów nie dać wiary kłamstwu na swój temat. Pomoże mi w tym współpraca z Bogiem, którą łatwo mogę nawiązać przez regularne życie sakramentalne oraz modlitwę.

Modlitwa uwolnienia wg modelu "pięciu kluczy" Neala Lozano prowadzona jest w wielu miastach Polski, m.in. w Warszawie, Łodzi, Kielcach, Poznaniu, Krakowie, Nowym Sączu, Tarnowie, Dąbrowie Tarnowskiej, Żarach, Gdyni, Świeciu, Kartuzach, Toruniu, Kazimierzu Biskupim, Myśliborzu, Szczecinie i in.

Więcej informacji uzyskasz na dom111.pl lub dzwoniąc do sekretariatu Domu Miłosierdzia w Łodzi - tel. 42 288 11 53.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Modlitwa uwolnienia
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.