Potiomkin wiecznie żywy

(fot. heart4art.blogspot.com/flickr.com)
Moni&Alexander Degrejt / artykuł nadesłany

Delikatna podpowiedź dla rządzących: jak pokazać kraj nasz jako krainę płynącą miodem i mlekiem, a nie tylko...

Już za niecały rok do naszego kraju umiłowanego - pociągami, samolotami, samochodami, statkami, kajakami i na wrotkach - będą ciągnąć tłumy żądnych wrażeń kibiców. Poprzez wsie, opłotki, autostradami i drogami ekspresowymi podążać będą hordy barbarzyńców niczym zwierzęta zdziczałe na żer i do wodopoju. I co zobaczą? Ano nic... bory, lasy, dziury (w drogach), flaszki (w rowach, puste) - jednym słowem pustynię architektoniczną i infrastrukturalną. No, nie do końca, stadiony są. Cztery. Po jednym na każde dziesięć milionów ludzi, zamieszkujących kraj od Odry do Bugu. Wstyd i poruta.

Alexander Degrejt: A można temu w prosty sposób zaradzić. Wystarczy wzdłuż kolejowych magistral, autostrad i gminnych dróg ustawić styropianowe atrapy zabytków. Tu Wawel jak żywy, tam Machu Picchu, gdzie indziej jakaś piramida czy mur, do złudzenia przypominający chiński... dla dodania realizmu można przy nich postawić statystów, jakąś posłankę cienkoryczącą, udającą smoka, czerwononosego posła symbolizującego Indianina czy chińczyka, tego co autostradę budował. I już, wystarczy. Z rozdziawionymi gębami gapić się będą nie spostrzegłszy nawet niedogodności w postaci dziur, objazdów, korków...

Odżyły najlepsze tradycje carskiej Rosji, gdzie, by nie martwić Najjaśniejszej Carycy Katarzyny, wsie całe tworzono, w których po czystych ulicach przy świeżo malowanych płotach przechadzali się dobrze odżywieni przebrani za chłopów urzędnicy… Dostojne oczy carycy nie musiały oglądać mużyków w brudnych koszulach, boso wlokących się do roboty w ślad za nędzną szkapiną. Wszak Najjaśniejsza Pani powinna widzieć Rosję dumną i bogatą, powinna sycić swoje oczy widokami najszlachetniejszymi i najsubtelniejszymi.

Jeżeli komuś nie odpowiada carska analogia, może powspominać czasy, kiedy to zaczadzeni zgubnym urokiem komunizmu i ojczyzny proletariatu ZSRR, zachodni intelektualiści pielgrzymowali do batiuszki Józefa i pod czujnym okiem opiekunów z NKWD mogli podziwiać pokazowe kołchozy, gdzie zboże rosło jak słupy telegraficzne czy fabryki traktorów, od których na czas wizyty dla niepoznaki odkręcano lufy, by potem entuzjastycznie opisywać te, cuda składając tym samym hołd wielkiemu językoznawcy i dobroczyńcy ludzkości…

A tak ze swojego podwórka. Niedawne to czasy, kiedy przed gospodarską wizytą Towarzysza "Wiesława", Edwarda czy inszego I sekretarza w pocie czoła malowano trawę na zielono i spędzano z parków na ulice, którymi Dostojny Gość miał przejeżdżać, matki z dziećmi, spacerujące w pobliskich parkach, wręczając im chorągiewki służące do wyrażania spontanicznej radości i miłości*

Tak więc wzorce mamy solidne i sprawdzone. Nie mogą przecież przybyli ze Europy kibice oglądać ciągnących się wzdłuż torów pospolitych pól, lasów i pastwisk. Co innego atrapy zabytków. Małe to zapewne będzie ale za to gustowne. No i nie trzeba się do Krakowa fatygować, by Wawel podziwiać. Jakież to wygodne i kształcące…

*Przykład z osobistych doświadczeń autorki, która jako pięcioletnie chyba dziecko została oderwana od produkcji babek z piasku w parku Ujazdowskim w Warszawie i zagoniona do spontanicznego okazywania tow. Gierkowi i radzieckiemu suwerenowi Towarzyszowi Loni dziecięcego przywiązania.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Potiomkin wiecznie żywy
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.