Rasizm nie bierze się znikąd

(fot. PAP/EPA/AARON M. SPRECHER)
Agata Rusek / dobrawnuczka.blog.deon.pl

Kiedy przeczytałam, że w mediach społecznościowych można znaleźć zdjęcia/filmiki z „challengem George’a Floyda” – zachciało mi się wyć z rozpaczy. Wiecie, na czym ma polegać to kolejne internetowe „wyzwanie”?

Nieustannie mnie zadziwia do jakich okrucieństw jest zdolny człowiek. Wścieka mnie to i gniewa, a nade wszystko boli. Bo trudno nie cierpieć, patrząc na cierpienie innych. Staram się jednak iść przez życie i nie poddawać pokusie myślenia, że to zły rządzi światem, a my, ludzie, jesteśmy tylko jego pilnymi uczniami w szkole podłości. Wiem, że tak nie jest i z podobnymi myślami na ogół skutecznie rozprawiam się na modlitwie. To pozwala mi zachować pokój serca. Ale kiedy natrafiam na połączenie zła i bezdennej głupoty, to nie potrafię spuścić na to zasłony miłosierdzia. Stąd ten wpis.

Bez granic

Wiem, że przyzwyczailiśmy się już, że w tzw. sieci można znaleźć dosłownie wszystko. Chyba nigdzie tak dobrze jak w internecie nie widać, jak my, ludzie, nie radzimy sobie z „nieszczęsnym darem wolności”*. Wrzucamy tam bezkarnie wszystko, co nam impuls w palce przyniesie, byle tylko zwrócić na siebie uwagę. I niestety zawsze znajdą się tacy, którym jakiś patostream, bluzg-vlog czy krzywdzący mem się spodoba. Sama nigdy się w takie odmęty wirtualnego świata nie zapuszczam, ale bywa, że odpryski tej rzeczywistości do mnie docierają. Kiedy więc przeczytałam, że w mediach społecznościowych można znaleźć zdjęcia/filmiki z „challengem George’a Floyda” – zachciało mi się wyć z rozpaczy. Wiecie, na czym ma polegać to kolejne internetowe „wyzwanie”? Na tym, że pokazujesz innym, jak prawidłowo udusić kolanem człowieka lub zwierzę.

DEON.PL POLECA

Tak, mnie to się też nie mieściło w głowie. Niestety to nie żart. Ani fake news. Sprawdziłam. I świadomie do linków odsyłać Was nie będę, choć przypuszczam (mam nadzieję!), że te rzeczy zostały już usunięte z sieci. Co nie zmienia faktu, że pewnie prędzej czy później jakiś głosiciel wyższości białej rasy podzieli się w ten czy inny sposób swoim podejściem do życia i zakpi z morderstwa, które wstrząsnęło Ameryką.

Na głupotę nie ma szczepionki. A szkoda

Nie wiem, czy fakt, że w biały dzień, przy tłumie świadków policjant zamordował czarnoskórego obywatela rzeczywiście zmieni Stany. Oczywiście bardzo bym chciała, by tak się stało i by nigdy więcej taka sytuacja nie miała miejsca. Ani tam, ani tu, w Polsce, ani nigdzie na świecie. Podobnie marzy mi się świat bez wojen, głodu, gwałtów i morderstw. (Tak, tak, jestem z ekipy Jezusa, więc wiecie, ja naprawdę głęboko wierzę, że taka rzeczywistość prędzej czy później będzie naszym udziałem). Póki co do Nieba nam jednak daleko, a nasze emocjonalne wygodnictwo, fenomenalna zdolność do przymykania oczu na zło i spychania go na rubieże świadomości – nie sprzyjają głębokim, trwałym przemianom społecznym. Prawdę mówiąc, boję się, że za miesiąc lub dwa challenge z przyduszaniem kolanem przestanie nas szokować i oburzać, a stanie się po prostu jeszcze jednym, paskudnym, owszem, ale jednak oswojonym puzzlem w mozaice internetowych virali.

Czy coś można zrobić, by tak się nie stało? Myśli mam kilka, ale na pierwszy plan wysuwa się jedna: reagujmy na głupotę, ignorancję i brak elementarnego szacunku do drugiego człowieka. Bo to jest mieszanka wybuchowa, która tworzy doskonały zaczyn, by po jakimś czasie w człowieku ugruntowało się przekonanie, że wszystko można i we wszystkim ma rację. Jestem przekonana, że to od takich przemilczeń, gdy np. dziecko znęca się nad ptakiem albo opluwa drugiego człowieka, zaczyna się przyzwolenie na złe zachowania. To nie jest tak, że rasizm jest amerykańskim problemem. Nienawiść, a za nią wszelka dyskryminacja są przecież powszechnymi, ogólnoludzkimi doświadczeniami. Polskimi także. I wiadomo – nie poradzimy sobie z nimi sami – polegając na własnych siłach. W starciu ze złym sam na sam zawsze zostaniemy zmiażdżeni. Trzeba nam więc przylgnąć do Jezusa i u Niego, u źródła, szukać siły i mądrości, by dobrze reagować na wszelką przemoc. Dobrze, czyli tak, by nie przekazywać dalej cierpienia i bólu. Sęk w tym, by ten wysiłek reagowania na zło zaczynać każdego dnia od siebie.

Stań w prawdzie

Nawracanie nie jest zbyt miłym doświadczeniem. Oczywiście, dopóki myślimy o „nawracaniu kogoś” jest całkiem przyjemnie. Gorzej, gdy uświadomimy sobie, że Pan Jezus wzywa do nawrócenia „się”, a nie nawracania żony/męża, sąsiada, polityka czy zbrodniarza z więzienia. Spojrzenie w prawdzie i z miłością na siebie nigdy nie jest łatwe, ale bez tego nie wyplenimy z naszych serc nienawiści ani pychy. Ilu z nas rzeczywiście przygląda się swoim postawom, decyzjom, poglądom w kluczu rachunku sumienia? Ilu z nas regularnie zastanawia się, czy to, co myślimy, w jaki sposób się wyrażamy, jak traktujemy innych jest wyrazem ewangelicznej, pokornej Miłości? Gdybyśmy robili sobie solidne rachunki sumienia, to czy nie byłoby w naszych sercach więcej wrażliwości, pokory i pragnienia Dobra dla bliźniego?

Bądź blisko

Pędzący świat, ułatwiony dostęp do wszelkiej informacji, epatowanie wulgarnością i podłością w mediach przytłacza i siłą rzeczy znieczula. Oswaja nam się to ludzkie okrucieństwo, przemoc, głupota. Granice smaku i kultury osobistej wydają się w najlepszym przypadku reliktem przeszłości, a nie brakuje i takich głosów, że to po prostu niewygodny uniform, w który wciska nas kultura. Natłok tematów, które domagają się naszej uwagi i erozja umiejętności namysłu sprawiają, że bardzo łatwo wpadamy w pułapkę życia emocjami. Z jaką łatwością potrafimy ferować wyroki, wyrażać swoje opinie i zdanie na każdy temat! Sęk w tym, że niepostrzeżenie nasze myślenie opanowuje rak bezrefleksyjności: w ciągu kilku dni przechodzimy od „świętego oburzenia” danym tematem do zupełnego zapomnienia o nim. Nie jest tak? Tydzień temu rozprawialiśmy o ofiarach pedofilii, przez moment rozgrzały nas doniesienia ze Stanów Zjednoczonych, a jutro naszą uwagę poświęcimy (być może) handlowi ludźmi. Jakie będą tego rzeczywiste konsekwencje – trudno powiedzieć. Ale, czy ktoś pamięta jeszcze o Ujgurach? O wojnie na Ukrainie? Uchodźcach na Lampedusie? Czy za rok będziemy w ogóle pamiętać, kim był George Floyd i jak umarł?

Nie, nie chodzi mi o to, by katować się lekturą kronik kryminalnych, a dzień zaczynać od video-korespondencji wojennych. Chodzi mi tylko o to, by nie bagatelizować zła, nie ignorować go, a przede wszystkim nie dehumanizować. Każda zbrodnia, każde cierpienie ma ludzką twarz. Naszym obowiązkiem jest tę twarz widzieć i nad nią się pochylać. Nie żeby się gapić, tylko, by być przy, by swoją obecnością wspierać i nie zostawiać żadnego Bliźniego samego (zarówno ofiary, jak i sprawcy!). Wydaje mi się to niezwykle istotne, by być nieustannie czujnym na to, czy obcowanie z okrucieństwem staje się dla nas rutyną, czy jednak wciąż nas przeraża, wyczula na cierpienie i ludzką krzywdę. I obyśmy nigdy nie dali się uwieść typowemu kłamstwu szatana: „nic się nie da zrobić”.

Wychowuj

Jestem głęboko przekonana, że na świadomym, wrażliwym podłożu nie wyrośnie tak łatwo ani okrucieństwo, ani nienawiść. Bo pogardy nie wysysamy z mlekiem matki. Pogardy się uczymy. Ona sączy się w nasze serca niczym zabójcza trucizna. Wszystkie te wykluczające narracje, epitety, wulgaryzmy, pejoratywne określenia niepostrzeżenie wnikają w krwiobieg naszych myśli i poglądów. Możemy nawet nie spostrzec, że jest coś niestosownego w nazywaniu drugiego człowieka „czarnuchem”, „robolem”, „hołotą”. Przecież wszyscy tak mówią. Przecież to tylko słowa.

Ale słowa nigdy nie są tylko słowami. Powinniśmy o tym pamiętać zwłaszcza my – wyznawcy Słowa Wcielonego. Naszym wielkim zadaniem powinna być troska o to, co i jak mówimy nie tylko w przestrzeni publicznej, lecz także w zaciszu naszych domów. I dbanie, by nasze dzieci wyrastały w głębokim, popartym naszym osobistym świadectwem przekonaniu – że każdy człowiek ma swoją niezbywalną godność, a wszelka przemoc jest zła i trzeba na nią reagować. Przykładem uczmy je (i siebie nawzajem!) szacunku do każdego i pielęgnujmy naszą wrodzoną, ludzką wrażliwość i skłonność do empatii. Tak, żeby nikt z nas nie był obojętny, słysząc:

„To moja twarz, człowieku
człowieku, nie zrobiłem niczego takiego
proszę
proszę
proszę, nie mogę oddychać
błagam, człowieku
proszę was
proszę, człowieku
nie mogę oddychać
nie mogę oddychać
proszę
(niezrozumiałe)
człowieku, nie mogę oddychać, moja twarz
wstań
nie mogę oddychać
proszę (niezrozumiałe)
nie mogę k**** oddychać
ja zaraz…
nie mogę się ruszać
mamo
mamo
nie mogę
moje kolano
moje jaja
jestem wykończony
jestem wykończony
mam klaustrofobię
boli mnie brzuch
boli mnie kark
wszystko mnie boli
dajcie wodę, cokolwiek
proszę
proszę
nie mogę oddychać, panie oficerze
nie zabijaj mnie
człowieku, oni mnie zabiją
daj spokój, człowieku
nie mogę oddychać
nie mogę oddychać
oni mnie zabiją
oni mnie zabiją
nie mogę oddychać
nie mogę oddychać
panie, proszę
proszę
proszę
błagam, nie mogę oddychać”**.

* Por. ks. J. Tischner „Nieszczęsny dar wolności”.

** To były ostatnie słowa George’a Floyda, 46-letniego Amerykanina, który zmarł po tym, jak funkcjonariusz policji przygniótł go do ziemi i klęczał na jego szyi przez niemal 9 minut, dopóki podejrzany o użycie sfałszowanego banknotu w sklepie mężczyzna się nie udusił. Całość nagrana przez świadków, jest dostępna na platformie Youtube. Tłumaczenie Avaaz.

Agata Rusek - zawodowo związana z osobami starszymi, od 5 lat koncentruje się raczej na młodszych pokoleniach (czyt. jest mamą trójki szkrabów).

Tekst pochodzi z bloga dobrawnuczka.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rasizm nie bierze się znikąd
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.