Wchodząc na Jasną Górę, zadałam sobie pytanie, którego teraz się wstydzę

(fot. shutterstock.com)

Tego dnia zrozumiałam jak perfidne potrafią być podszepty szatana, któremu łatwo udaje się sprowadzić moje myślenie do prostego porównania. Jest tylko jedno pytanie, które warto sobie zadawać.

Aleja na Jasną Górę, 8:15 rano, w powietrzu jeszcze przyjemny chłód poranka. Idę dumnie na przedzie pielgrzymki, krokiem żwawym, bo zdążyły zadziałać już leki przeciwbólowe na moje zapalenie ścięgien. W sercu niosę wiele intencji, ale też trud ostatnich dni wędrówki. Nagle pośród myśli o spotkaniu z Matką Bożą i Jezusem, dla którego przecież idę w tej pielgrzymce i któremu oddałam całe moje życie, pojawia się myśl zupełnie inna.

Oto zaczynam myśleć o tych, którzy nie szli z nami przez ostatnich 10 dni, ale dojechali w weekend lub nawet ostatniego dnia przed wejściem do Częstochowy. Przecież oni nie musieli znosić przeraźliwego upału, nie przychodzili wieczorami do medyków z objawami "asfaltówki", nie bolały ich nogi, nie mieli odcisków na stopach i nie zgarniała ich z trasy karetka, nie składali mokrych namiotów i nie gryzły ich komary podczas wieczornych apeli. Jak więc mogą z nami wchodzić na Jasną Górę?? Czy to będzie sprawiedliwe? Może chociaż gdzieś na końcu?

I wtedy nagle zrobiło mi się strasznie głupio, bo jak nigdy przedtem, zrozumiałam przypowieść o robotnikach ostatniej godziny (Mt 20, 1-16). Tak doskonale zobaczyłam siebie upominającą się o swoją należność, choć przecież o denara umawiałam się z Panem Bogiem. A dostałam wiele więcej niż denara, bo to nie w Częstochowie było to, co najlepsze, ale podczas całej drogi - spotkałam pięknych ludzi, doświadczyłam realnej bliskości Jezusa w moim cierpieniu, miałam okazję dzielić się moim przeżywaniem relacji z Bogiem i porozmawiać z osobami, które Go poszukiwały. Doświadczyłam mnóstwa radości i bezinteresownej pomocy, z całego serca uwielbiałam Boga śpiewem i co chwilę się śmiałam. Czy ja naprawdę zazdrościłam tym, którzy przyjechali ostatniego dnia i pośród nas wchodzili na Jasną Górę? Ani trochę!

DEON.PL POLECA

Tego dnia zrozumiałam jak perfidne potrafią być podszepty szatana, któremu łatwo udaje się sprowadzić moje myślenie do prostego porównania. Kiedy jednak zacznę się zastanawiać, to okazuje się bardzo szybko, że ten kto dojechał na pielgrzymkę, bardzo chciał iść od początku, ale nie dostał urlopu w pracy; ten, który prosi o coś do jedzenia, nigdy nie marzył o byciu bezdomnym; ten, który nawraca się w ostatniej chwili życia, wcale nie przeżył go dobrze, inwestując w wieczne imprezy.

Jest tylko jedno pytanie, które warto sobie zadawać - czy ja żyję najlepiej jak potrafię? Jest pewne powiedzenie, które mówi: "Jeśli ktoś ocenia twoją drogę, pożycz mu swoje buty" i jest w tym wiele prawdy. Patrząc z zazdrością albo litością na drugiego człowieka, nie mam pojęcia co w życiu przeszedł i czy droga, którą idzie jest tą najlepszą. Z pewnością wtedy jednak nie mam czasu, żeby go kochać i w ten sposób sprawiać, że ja będę zmierzać prosto do bram wiecznego szczęścia.

Tekst pochodzi z bloga siostraewa.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wchodząc na Jasną Górę, zadałam sobie pytanie, którego teraz się wstydzę
Komentarze (4)
SK
Sofia Kowalik
29 sierpnia 2018, 10:28
Ja niestety nie chcę wchodzić już na Jasną Górę. Kojarzy mi się z kibolami, ONR-em, opcją toruńską z ich zlotami, prawdziwkami etc Wolę wybrać inne miejsce, z dala od tego. 
KB
Kinga Bartos
29 sierpnia 2018, 10:53
Wiesz, Sofia (nie wiem, czy to Twoje imię, jeśli tak, to chyba jednak rozminęłaś się z jego znaczeniem, bo Sofia to Mądrość), jeśli pielgrzmi, którzy idą w trudzie na Jasną Górę to dla Ciebie tylko "kibole, ONR, opcja torunska etc..." to z wiary nie rozumiesz nic. Szkoda, że się tym chwalisz. Jeśli nie dotknie Cię łaska, która pozwoli Ci zrozumieć istotę pielgrzmowania, to faktycznie będziesz zawsze szukała innych miejsc. Inna sprawa, czy znajdziesz tam szczęście.
SK
Sofia Kowalik
29 sierpnia 2018, 13:12
Nie zrozumiałeś. Nigdzie nie napisałam nic o pilegrzymach wakacyjnych a o wątpliwych "imprezach" które tam się odbywają jak choćby "pilegrzymka" kiboli, ONR-u, RM, polityków rządzących. Niestety ale dla mnie skrajne kręgi w pewien sposób "przejęły" to sanktuarium, za zgodą zakonu. Ja się z tym nie zgadzam, dlatego tam już nie bywam. Jest wiele innych wspaniałych miejsc gdzie czeka ten sam Bóg. 
MP
Marek Pawłowski
29 sierpnia 2018, 18:42
Proszę pani. Co by tu odpowiedzieć? Kościół jest dla wszystkich: dla ONR, kiboli, "rydzykowych" czy też gejów, lesbijek czy dziennikarzy Wyborczej. Każdy moze odwiedzić Jasną Górę i modlić się tam. Nie każdy jednak próbuje i nie każdy to rozumie.