Wszystkie minione wydarzenia prowadziły mnie właśnie do tej jednej, jedynej chwili

(fot. caleb george / unsplash)
joszku.blog.deon.pl

Przyszedł dla mnie taki moment, gdy znalazłam się w całkowitej rozsypce, w ciemności, beznadziei i osamotnieniu, i jedyna myśl, która rozświetliła mroki mojego serca, to była myśl o rekolekcjach.

Lubię spoglądać w przeszłość. Podpatrywać, co się działo. Wspominać miłe chwile. Z nostalgią wracać do tych, co odeszli. Oglądać swoje życie, jakby było "w starym kinie": trochę czarno-białe, trochę przymglone, przygłuszone trzaskiem starej taśmy.

Nie wszystko jest na tyle ostre, by zobaczyć to dokładnie. Nie wszystko jest na tyle oczywiste, by dokładnie to zrozumieć. Ale wraz z upływem czasu wszystko zdaje się układać w ciąg spójnych wydarzeń, w jedną wielką całość.

DEON.PL POLECA

Tu prawdziwą staje się ta proporcja: im więcej wspomnień zostawiam za sobą, tym bardziej tworzą one zintegrowaną logiczną fabułę. Choć czasami mam wrażenie, że każdy dzień tworzy jakby odrębny kadr, bez żadnego związku z poprzednim, wprowadzając całkowity chaos w wydarzeniach i odczuciach, to jednak, w miarę upływu lat widzę, że powstający film życia ma genialnego Reżysera. I mimo tego, że On zna zakończenie, daje aktorom możliwość wprowadzania zmian w scenariuszu i swobodę, jednocześnie delikatnie i z ogromną dozą cierpliwości prowadząc do celu.

On cały czas przy mnie jest

Zdarzyło mi się już kilka razy w życiu, że nagle przyszło na mnie jakby zrozumienie przeżytych dni, miesięcy, lat. Zdarzyło się, iż nagle ujrzałam, że te wszystkie minione wydarzenia prowadziły mnie właśnie do tej jednej, jedynej chwili. Ona wtedy pokazywała mi ostro, wyraźnie i bez wątpliwości, że Bóg jest przy mnie, ze mną. Że cały czas przy mnie był, prowadził mnie i dał mi przeżyć ten miniony czas, abym właśnie w tej chwili stanęła z Nim twarzą w twarz.

Olśnienie. Zrozumienie. Doświadczenie obecności Boga. Odczucie Jego miłości. Po ciągłych wątpliwościach, po nieustannych zmaganiach, po rozpaczliwym osamotnieniu, po przeszywającym smutku, następowało spotkanie.

Rok temu uczestniczyłam w rekolekcjach ignacjańskich. W swoim planie urlopowym nie przewidywałam w ogóle jakichkolwiek rekolekcji, a tym bardziej rekolekcji zamkniętych, w ciszy, w oderwaniu od rodziny, od codzienności. Jednak przyszedł taki moment, gdy znalazłam się w całkowitej rozsypce, w ciemności, beznadziei i osamotnieniu, i jedyna myśl, która rozświetliła mroki mojego serca, to była myśl o rekolekcjach.

Udało mi się wszystko zorganizować tak w domu, jak i w pracy, by móc na tydzień zniknąć dla świata. Udało mi się wyjechać mimo wielu przeciwności i spędzić pięć dni w ciszy, mimo ogromnego hałasu w duszy. Udało mi się nieco uspokoić wnętrze, mimo potężnego bałaganu.

Cisza. Modlitwa. Spotkanie z Bogiem, ze sobą.

Na zakończenie rekolekcji, w wigilię wyjazdu, podczas Eucharystii, gdy spojrzałam w twarz częstochowskiej Madonny, słuchając rozważania nt. modlitwy różańcowej, nagle zrozumiałam, że to wcale nie był przypadek. Znalazłam się właśnie na tych rekolekcjach i przyjechałam do Częstochowy dlatego, że było to właśnie w październiku, w miesiącu różańca. Poprzez modlitwę różańcową, Matka Boża z Jasnej Góry wzięła mnie jak niemowlę na ręce i przyniosła do swojego Syna.

W jednej chwili przebiegły mi w głowie kadry wydarzeń ostatnich dni, miesięcy, a nawet lat. Ujrzałam sens wszystkiego, co się wydarzyło. Poczułam się wspaniale prowadzona, osadzona w doskonale wyreżyserowanej fabule. Stanęłam przed Bogiem odnaleziona i umiłowana.

Pragnę spotkania z Bogiem!

Każde spotkanie wynika z pragnienia tegoż, gdyż ono wymaga jakiegoś wyrzeczenia, poświęcenia swojego czasu, uwagi. Spotkanie wymaga wyjścia do drugiej osoby, otwarcia się, dzielenia się sobą. Trzeba przeciwstawić się swojemu ego, nastawić się na słuchanie. Wymaga tego każde spotkanie - a przede wszystkim spotkanie z Bogiem.

Chcąc spotkać Boga, należy przede wszystkim tego zapragnąć. Trzeba się wyciszyć. Znaleźć chwilę na modlitwę, otworzyć się i ofiarować swoją codzienność. Należy opowiedzieć o niej i przestać myśleć o sobie. Słuchać.

Przede mną kolejne rekolekcje. Tym razem częściowo zaplanowane, tym razem ze spokojniejszym sercem, z odmiennym nastawieniem. Prawdziwie pragnę tego spotkania z Bogiem, chcę poświęcić te kilka dni modlitwie, chcę zanurzyć się w ciszy, chcę otworzyć swe serce, wyjść poza własne ego i pragnę słuchać.

W swoim życiu jestem tylko aktorem, i to pewnie marnej klasy. Jedynie wybitny Reżyser może ze mną uczynić coś pięknego i wartościowego. Wystarczy Mu zaufać i dać się poprowadzić.

Przyszedł czas na kolejną scenę.

Tekst pierwotnie ukazał się na joszku.blog.deon.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wszystkie minione wydarzenia prowadziły mnie właśnie do tej jednej, jedynej chwili
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.