Gidle - miejsce, gdzie słodko pacierze odmawiać

Katarzyna Woynarowska

A teraz pojedziemy do Gidel, mówię znajomym, gdy opuszczamy mury jasnogórskiego klasztoru.


Do Gidel jest niedaleko. Wystarczy z Częstochowy pojechać w kierunku Radomska i po trzydziestu kilku kilometrach skręcić za Kłomnicami, by w ciągu kilku minut być u celu.

Przy rynku wzrok wędruje ku białej bryle bazyliki dominikańskiej, która w bocznym ołtarzu kryje Skarb Wielki - jak o. Ambroży Zagajowski OP w 1724 r. nazywał malutką, bo liczącą zaledwie 9 cm, kamienną figurkę przedstawiającą Matkę Bożą z Dzieciątkiem.

Z dalekiego kraju

Trochę trudu wymaga, by w ogóle zobaczyć szarą postać umieszczoną na tle czerwieni ołtarza. Aż trudno uwierzyć, że ta niepozorna figurka, której rysy łatwiej dojrzymy, gdy nabędziemy jej kopię, słynie na pół świata z cudów, które za przyczyną Matki Bożej mają w Gidlach miejsce od 500 lat.


Historia, którą znamy, rozpoczyna się roku Pańskiego 1516.

- W maju tego roku rolnik Jan Czeczek wyorał na swoim polu "obrazek mały głazowy Najświętszej Panny, wielkości na dłoń, na kamieniu wielkim, który był wydrążony na kształt kielicha", jak zapisał o. Zagajowski w swoim dziele "Skarb Wielki" - opowiada o. Marek. - Chłop schował znalezisko w skrzyni, pod stertą ubrań. Jednak wkrótce dziać się zaczęły rzeczy przedziwne - cudowne uzdrowienia, wyleczenie ze ślepoty, a ze skrzyni dobywał się piękny zapach. To stało się przyczyną przeniesienia figurki do miejscowego kościoła, a potem wybudowania w miejscu jej odnalezienia drewnianej kapliczki (przechowywanej do dziś w Gidlach). Później na tym miejscu stanął drewniany kościółek.

W 99 lat po wykopaniu figurki miejscowa dziedziczka sprowadza do wsi dominikanów. To oni budują "barokowy kościół na planie krzyża o trzech nawach i dwóch wieżach", jak zapisano w kronikach. Cudowna figurka Matki Bożej zostaje umieszczona w specjalnie skonstruowanym, bogato rzeźbionym ołtarzu w bocznej kaplicy, po prawej stronie nawy głównej.

W 267 lat po konsekracji kościoła figurka zostaje ukoronowana papieskimi koronami. Rzecz ma miejsce już w niepodległej Polsce - 19 sierpnia 1923 r., zaraz po żniwach. Według relacji o. Konstantego Żukiewicza OP z 1929 r., zjawiło się wtedy w malutkich Gidlach niemal 300 tys. ludzi. Rzecz niewiarygodna w czasach pozbawionych Internetu i telefonów. Taka rzesza ludzi, w tym 100 kapłanów, w prowincjonalnej miejscowości, oznaczać mogła jedno - figura Matki Bożej musiała cieszyć się kultem także poza najbliższą okolicą. Wynika stąd, że Gidle to nie było niewielkie sanktuarium.

- Ślady kultu Matki Bożej Gidelskiej znalezione zostały aż pod Kijowem, na dalekiej Ukrainie - mówi o. Grzelczak. - Odnajdujemy je m.in. na Łemkowszczyznie, gdzie można znaleźć oleodruk przedstawiający, oczywiście w konwencji bizantyjskiej, figurę z Gidel. Ślady kultu Gidelskiej Pani odnajdujemy również na Węgrzech, w północnych Włoszech, a nawet w dalekiej Portugalii. Tysiące kilometrów od Polski...

Pielgrzymi i wino

DEON.PL POLECA


Do Gidel od wieków przychodzą pielgrzymki. Najstarsze idą od strony Łowicza, a także z kierunku Małopolski, gdy wędrowano prastarym królewskim szlakiem. Tak pielgrzymował bowiem, tuż po zwycięstwie pod Wiedniem, Jan III Sobieski. Nie szedł więc drogą najkrótszą. Niewiele tych pielgrzymek ostało się po czasach zaborów i komunizmu i tym starym szlakiem wędrują do Matki Bożej na Jasną Górę, nawiedzając po drodze Gidle.


Zorganizowane grupy pielgrzymów odnotowywane są w księgach klasztornych, nie liczy się natomiast ruchu indywidualnego - czyli pojedynczych pątników czy rodzin, które przyjeżdżają tu czasem z najdalszych części Polski i z zagranicy, by pomodlić się w ważnych dla siebie sprawach, a następnie otrzymać odrobinę znanego od wieków gidelskiego wina. Wino, które można otrzymać w sanktuarium, jest poświęcone w obrzędzie tzw. Kąpiółki, która odbywa się co roku w pierwszą niedzielę maja.

- Najstarsza wzmianka o Kąpiółce pochodzi z roku 1618 - opowiada Ojciec Przeor. - Obrzęd ten polega na zanurzeniu figurki Matki Bożej w naczyniach wypełnionych pobłogosławionym winem. Wino powinno być białe, wytrawne i koniecznie z winogron. Obrzęd ten połączony jest z Litanią Loretańską i Mszą św. Po uroczystości można otrzymać gidelskie wino przygotowane przez zakonników. - Nie ilość wina decyduje - wyjaśnia o. Marek. - Ono jedynie towarzyszy naszej modlitwie jako znak "miejsca, gdzie słodko pacierze odmawiać"... Jednak mimo XXI wieku i powszechnej katechizacji, niemal nieustannie dominikanie wyjaśniają ludziom prawdę podstawową. - Przecież to Pan Bóg uzdrawia, nie wino... - mówi Ojciec Przeor.

Kaznodzieje i opiekuni

Od blisko 400 lat z Gidlami związani są Ojcowie Dominikanie - jeden z pierwszych zakonów w Polsce, o kaznodziejskim charyzmacie.


W tragicznym dla naszych dziejów okresie zaborów Gidle i klasztor trafiły ostatecznie pod panowanie Rosji carskiej. Powstanie styczniowe rozpoczęło bodaj najbardziej smutny rozdział w historii zakonu na tych ziemiach. Rosjanie, w odwecie za wspieranie powstańców, przygotowali długą listę klasztorów do zlikwidowania. Znalazły się na niej wszystkie dominikańskie klasztory w całym zaborze. Na końcu listy umieszczono Gidle, dzięki czemu klasztor najpewniej ocalał.
- Rosjanie po prostu nie zdążyli go zamknąć, ponieważ Matka Boża, która przed wiekami Gidle wybrała, nie pozwoliła ich skrzywdzić - mówi Ojciec Przeor.

Boska interwencja

Dominikanie od wieków dokumentują historię cudów, które mają miejsce w Gidlach. Niedawno wydano reprint dzieła "Skarb Wielki", który stanowi kronikarski zapis najstarszych, bo liczących czasem i pięć wieków, historii cudownych Bożych interwencji. Czy takie przypadki mają miejsce i dziś?


- Opowiem jedną z wielu - mówi o. Grzelczak. - Dotarło do nas świadectwo mówiące o łasce uzdrowienia, jakiej doświadczyła młoda kobieta trzy lata temu. Stwierdzono u niej nowotwór. Węzły chłonne na szyi miała tak spuchnięte, że zakrywały kości obojczykowe. Co miesiąc sprawujemy Mszę św. za chorych z nabożeństwem dziękczynno-błagalnym oraz błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem i ta kobieta w 2009 r. przyjechała z rodziną na jedną z takich Eucharystii. W drodze powrotnej zatrzymali się w lesie, żeby nieco odpocząć. To tam kobieta zorientowała się, że czuje pod palcami kości obojczyka, bo opuchlizna wyraźnie się zmniejszyła. Po powrocie do domu rozpoczęła leczenie przewidziane przez lekarzy. Po zakończonym leczeniu przyjechała do Gidel, by podziękować Panu Bogu i Matce Najświętszej, a nam opowiedzieć o swoim cudownym uzdrowieniu za wstawiennictwem Pani Gidelskiej.

Wszyscy, którzy doznają łask, proszeni są o spisanie swoich wspomnień w formie świadectw lub wpisanie się do Księgi Łask czy dostarczenie zakonnikom kopii dokumentacji medycznej. - Jeśli mamy do czynienia z cudem, to można go zobaczyć w dokumentacji medycznej jako moment przełomu - tłumaczy Ojciec Przeor. - Niezwykle istotna chwila: stwierdzono chorobę, pacjent przyjeżdża do Gidel, a gdy powraca do domu, następuje znaczna poprawa lub ozdrowienie. Ten moment przełomu związany jest z obecnością u Pani Gidelskiej i ofiarowaniem się Jej. Oczywiście, ostatnie zdanie i ocena cudu należy do kompetentnej władzy kościelnej.

Dominikanie są zakonem kaznodziejskim ("Ordo Praedicatorum"), proszą więc uzdrowionych, by pozwolili im na opowiadanie pielgrzymom o ich przypadkach. Zależy nam, by ludzi prowadzić do głębszej wiary i żywszej nadziei. Wolimy o cudach opowiadać w kaplicy Matki Bożej Gidelskiej niż je publikować, i w ten sposób przybliżać pielgrzymom misterium miejsca wybranego przez dobrego Boga. Pamiętamy zawsze, że to Bóg dokonuje cudów, bo On ma władzę nad wszystkim. O Matce Bożej chcemy jak najwięcej mówić, żeby ludzie lepiej Ją znali, goręcej kochali i żeby Ją prosili o wstawiennictwo, bo jest Ona przemożną Orędowniczką naszych spraw.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Gidle - miejsce, gdzie słodko pacierze odmawiać
Komentarze (1)
OK
o. Krzysztof
31 maja 2012, 23:40
Mówiłem o tym tu i ówdzie, powiem i tu. Jakieś 8 lat temu dopadł mnie półpasiec i to w nietypowym (chyba) miejscu: czoło po stronie prawej i ... oko. Pobyt w szpitalu, wyjście po ok. 12 dniach, ale w oku pozostało dość dokuczliwe kłucie. Ze współbratem wybrałem się do Gidel. Tam dopiero poznałem nieco historię maleńkiej figurki Matki Bożej. Moja prośba, dość  nieśmiała, dotyczyła oczywiście kłucia w oku. I oto w drodze powrotnej do ... Częstochowy spostrzegłem, że kłucie zanikło. Przpisuję tę łaskę Matce Bożej. Jej też w taki sposób oddaję cześć i podziękę. - I powoli sposobię się do wyjazdu z nową dolegliwością - po nową łaske. I mam nadzieję. Wprawdzie modlitwę niedawno odmówiłem, winko przez pobożną duszę stamtąd przywiezione nabożnie wypiłem, ale to może "za mało". Trzeba się tam pewno osobiście "stawić". A poza tym wola Boża.