Jaki rząd, taki egzamin

(fot. PAP/Maciej Kulczyński)
Artur Stelmasiak / slo

Jak można snuć wnioski nt. przyczyn katastrofy smoleńskiej, skoro okazuje się, że nie mamy nawet pewności, kogo pochowaliśmy w zalutowanych przez Rosjan trumnach?

Chcę stwierdzić, że nie tylko w mojej ocenie, państwo dobrze zdało swój egzamin" - mówił kilkanaście dni po katastrofie smoleńskiej premier Donald Tusk. Wtórowała mu ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz, zapewniając, że cała smoleńska ziemia została przesiana przez sitko, a każdy wydobyty z niej fragment ludzkiego ciała sprawdzono genetycznie. Co więcej, nadzór nad sekcjami zwłok prowadziła niemal osobiście. Niestety, z perspektywy czasu coraz dobitniej wychodzą na jaw ich kłamstwa. Najpierw okazało się, że w smoleńskim błocie nadal można odleźć fragmenty ciał ofiar. Teraz zaś ekshumacyjna kwerenda na polskich cmentarzach pokazuje, że nie wiemy nawet, gdzie pogrzebane są ciała ofiar.

Trumny na rosyjskich prawach

Niestety, sprawdziło się to, o czym kilkakrotnie pisaliśmy na łamach "Niedzieli" w 2011 r. Według naszych informacji, dokumentacja z rosyjskiej sekcji zwłok była po prostu fałszowana. Jeżeli komuś wydawało się, że państwo polskie zdało egzamin przynajmniej na poziomie przyzwoitej firmy pogrzebowej, to dziś musi pozbyć się nawet tych złudzeń. Kto jest odpowiedzialny za taki stan rzeczy?

Można by było całą winę zwalić na Rosjan. Jednak nie mogliby zrobić tego, gdyby polscy urzędnicy i przedstawiciele władz patrzyli im na ręce. Zamiast kontrolować oraz weryfikować wszystkie dowody i dokumenty, które przekazywano nam z Moskwy, rząd zachowywał się tak, jakby krył rosyjskie matactwa. Nie da się inaczej wytłumaczyć faktu, że szef Kancelarii Premiera minister Tomasz Arabski, który najpierw był odpowiedzialny za katastrofalny stan przygotowania całej wizyty, po katastrofie zrobił bardzo wiele, aby tuszować swoje zaniedbania. Jednym z najbardziej dających do myślenia zachowań Arabskiego jest jednak fakt, że to właśnie on powiedział rodzinom, iż zaspawanych trumien nie można otwierać. Dał do zrozumienia, że zabrania tego rosyjskie prawo. - Miałam wrażenie, że minister Arabski mówi nie do nas, ale właśnie do Rosjan. Odebrałam to tak, jakby powiedział im: Wkładajcie, co macie, a my nie dopuścimy do otwierania trumien - wspomina Ewa Kochanowska, wdowa po Rzeczniku Praw Obywatelskich.

Jeżeli nie było to celowe złamanie prawa przez ministra Arabskiego, to przynajmniej mocno nadużył on swoich kompetencji. Pozostaje również otwarte pytanie: Jaki był cel tej bezprawnej dyrektywy? Faktem jest jednak, że w większości przypadków nie przeprowadzono żadnych sekcji zwłok, ani w Rosji, ani w Polsce, co było kolejnym pogwałceniem prawa.

Dziwne decyzje polskich władz oraz zaniechania prokuratury wojskowej skutkują tym, że do tej pory nie wiemy, jaka była przyczyna śmierci naszych obywateli, jak również, gdzie zostali pochowani. Jedyne trumny, które zostały otworzone tuż po przylocie do Polski, należały do pary prezydenckiej. Po długich miesiącach batalii prawnych dokonano także ekshumacji Przemysława Gosiewskiego, Zbigniewa Wassermanna oraz Janusza Kurtyki. We wszystkich tych przypadkach odkryto mnóstwo rozbieżności między dokumentacją przesłaną z Rosji a stanem faktycznym ciał.

Przesłuchanie Kopacz i Tuska?

Na swoją kolej czeka również trumna z ciałem Stefana Melaka i ministra Tomasza Merty. Poważne luki są w dokumentacji fotograficznej i materiałach dotyczących badań próbek DNA. Opisano je w kilku dokumentach, za każdym razem tę samą próbkę inaczej. Raz jako badanie mięśnia, innym razem kości. Kolejny dokument stwierdza, że badania DNA w ogóle nie zostały przeprowadzone. - Bardzo żałuję, że nie otworzyłam trumny męża przed pogrzebem. Okazuje się, że ciała traktowane były z dużą nonszalancją i nie dopilnowano nawet tego, aby trafiły do właściwych grobów - z żalem mówi Magdalena Merta.

Warszawska Prokuratura Wojskowa zapowiada, że zostaną przeprowadzone przynajmniej jeszcze cztery ekshumacje. Okazuje się, że większość rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej nie może być pewna, nad czyją mogiłą się modli. - Przede wszystkim chciałbym ustalić, w którym z grobów leży moja mama. Wówczas będę mógł ją pochować tam, gdzie jest jej miejsce, czyli obok męża - mówił tuż po ekshumacji Janusz Walentynowicz.

Obawy mają również pozostałe rodziny ofiar. Ich prawnicy zwracają zaś uwagę, że w obecnej skandalicznej sytuacji powinno dojść do ekshumacji wszystkich ciał, bo oprócz wskazówek moralnych wymaga tego także dobro całego śledztwa. Pełnomocnik rodziny Walentynowiczów mec. Stefan Hambura zwrócił się nawet z wnioskiem do prokuratora generalnego, aby ten objął śledztwo swoim osobistym nadzorem. Zaapelował też do prokuratorów o przesłuchanie Donalda Tuska i Ewy Kopacz, bo to oni są odpowiedzialni za to, co dziś przeżywają rodziny ofiar.

- Za kilka tygodni, 1 listopada cała Polska ruszy na groby swoich najbliższych. Mam nadzieję, że rodzinom ofiar nie jest obojętne, czy w grobie będzie ich matka, czy inna osoba - mówiła Ewa Kochanowska podczas posiedzenia sejmowego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej. - Niestety, nikomu z nas taka pewność nie jest dana.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jaki rząd, taki egzamin
Komentarze (7)
S
sebastian
29 września 2012, 20:49
 A ja sądzę, że się ML zapędza i zacietrzewia. Z pojedynczych faktów Niedziela potępia rząd w czambuł i to miał na myśli zwolennik GN pisząc "pars pro toto". Nawiasem mówiąc po wieczornej mszy świętej ministrant w moim kościele w przedsionku ma do zaoferowania stosik egzemplarzy Niedzieli i ani jednego numeru Gościa Niedzielnego. Mówiąc językiem śp. Stefana Kisielewskiego " dlaczego koteczku ?"
KB
Krzysiek B.1979
29 września 2012, 20:04
 Rząd Tuska do dymisji !!!Rozliczenie z tego co obiecał a czego nie zrobił.Jaki ma udział w katastrofie smoleńskiej? W jakiej zażyłości jest z Putinem?
M
ML
29 września 2012, 10:25
Tytuł jest klasycznym przykładem błedu pars pro toto. Ale czego innego można się spodziewać po "Niedzieli" przecież to pismow PIsu a nie Kościoła! Przepraszam - ale pańska wypowiedź to bełkot. Rozumie pan określenie "pars pro toto"? Drugie zdanie też niezrozumiałe - abstrahując nawet od politycznej wycieczki. Przy okazji: proszę swoje wypowiedzi czytać przed umieszczeniem na forum (oraz popracować nad interpunkcją i ortograf
ZG
zwolennik GN
28 września 2012, 21:46
Tytuł jest klasycznym przykładem błedu pars pro toto. Ale czego innego można się spodziewać po "Niedzieli" przecież to pismow PIsu a nie Kościoła!
ZG
zwolennik GN
28 września 2012, 21:45
Tytuł jest klasycznym przykładem błedu pars pro toto. Ale czego innego można się spodziewać po "Niedzieli" przecież to pismow PIsu a nie Kościoła
DP
dziękujemy Pani Anno
28 września 2012, 14:25
http://www.youtube.com/watch?v=iYON4Aa7USM&feature=g-vrec Obejrzyjcie wywiad z Anną Walentynowicz, z którą rozmawiał Cezary Gmyz. Dzisiaj szczególnie rozbija myśli to jedno pytanie, które w wywiadzie zadaje Pani Anna: To jest wolna Polska? Pytanie, które teraz, po okrutnym pomyleniu ciał przez hieny cmentarne, zabija swą mocą. Dopóki my będziemy siedzieć cicho i milczeć, Polska dalej bedzie tak szmacona przez łajdactwo, jak nie była od czasów wojny i to łajdactwo będzie bezkarne. Musimy używać małych kroków, to musi przynieść efekty, nie możemy się bać. Era rządów Tuska będzie wpisana w karty historii, jako czas zdrady, podłości i zgnilizny sumień władzy, a nic tego nie będzie w stanie zmienić. Smoleńsk, to nowy tatuaż Tuska, będzie on z dnia na dzień wżerał się głębiej pod skórę tego zdrajcy. Będzie wiedział, on polski premier, co znaczy z ojczyzny zrobić chlew dla swoich i jakie są tego konsekwencje. Będzie czuł ten oddech smoleńskich dusz, które będą go w nocy napadać, one nie zasną, dopóki sprawiedliwość nie zajeśnieje, one będą czuwać. Dziękujemy Pani Aniu za walkę o Polskę, za prawdę o Polsce, odpoczywaj w pokoju, mimo tylu okrucieństw jakie Panią spotkały.
MS
mroczne sumienia POlityki
28 września 2012, 13:17
Jak wielki musi być strach w tej rządowej ekipie, jak wielka nienawiści i chęć ratowania swoich pozycji, że szef rządu pozwolił sobie na taką bezczelność? Ileż musi być buty i pogardy dla prawdy oraz poczucia bezkarności, którą daje świadomość, że większość dzisiejszej elity jest w taki czy inny sposób uwikłana w kłamstwo smoleńskie, że premier polskiego rządu postanowił zaryzykować kolejną prowokację wymierzoną w PiS i jej szefa Jarosława Kaczyńskiego? Nie chciałabym zajrzeć w sumienie tych z rządu, bo musi tam być strasznie i mroczno. Mocne słowa oskarżenia pod adresem zmarłego Prezydenta oraz pilotów padły także ze strony Leszka Millera, co pokazuje, jak wielkie spustoszenia w głowach posłów poczyniła uruchomiona tuż po katastrofie kampania dezinformacyjna. Wielu ludzi, w tym także posłów, zatrzymała się na etapie pierwszych wrzutek i nie uzupełniała swojej wiedzy, choćby o ekspertyzy z krakowskiego IES, z których jasno wynika, że nikt nie wywierał presji na pilotów, generała Błasika nie było w kokpicie, a piloci nie zamierzali lądować, ale właśnie odchodzili, kiedy doszło do tragedii. Krzyki i zaklęcia, by nie upolityczniać katastrofy, która jest na wskroś polityczna, brzmiały w ustach polityków wyjątkowo fałszywie. Nie da się bowiem oddzielić polityki od polityków i na odwrót, a kto twierdzi inaczej zwyczajnie manipuluje opinią publiczną. Donald Tusk raczył powiedzieć zdanie, które mnie przyprawiło o lekki wytrzeszcz oczu: „Pomyłki i niedociągnięcia nie obciążają nikogo, kto pracował w Moskwie i Smoleńsku”. Martynka