Kurs przetrwania Euro
Nie ma się co oszukiwać, w trakcie piłkarskich mistrzostw świat dookoła nas zwariuje. Skala szaleństwa będzie ogromna. Nie zdziwicie się więc, kiedy usłyszycie, że ziemia kręci się wokół piłki, a nie słońca. To zresztą będzie jeden z najlżejszych objawów tzw. futbolicus paranoicus, czyli choroby typowej dla fanów piłki nożnej.
O mistrzostwach z emfazą charakterystyczną dla znawców zaczną mówić także osoby, których o to nie podejrzewaliście. Oczywiście w pierwszym rzędzie będą to zastępy polityków i celebrytów. Ale o piłkarskiej taktyce, bramkach, niewykorzystanych sytuacjach itd. będą opowiadali również nauczyciele, lekarze, kierowcy i nobliwi profesorowie.
Krótko mówiąc - niemal wszyscy.
Nie da się uciec
Osobiście przeżyłem małe szaleństwo roku 1982, kiedy Polska reprezentacja zdobyła trzecie miejsce na mistrzostwach świata w Hiszpanii. Dekadę później srebro biało-czerownych w Barcelonie przyćmiło nawet złote medale innych olimpijczyków. Teraz będzie znacznie większe szaleństwo, bo po raz pierwszy część turnieju jest na wyciągnięcie dłoni, a nasza reprezentacja nie jest faworytem. Jeśli więc Polacy niespodziewanie zaczną wygrywać, to euforia sięgnie szczytu, na który nie wspiąłby się nawet Chuck Norris. Dlatego powiem jedno: Przed Euro2012 nie da się uciec ani schować!
I tak się dowiecie
Jakiekolwiek rady w stylu "1001 pomysłów na życie bez piłki nożnej" są niepraktyczne. Jeśli spróbujecie zachowań ekstremalnych i np. zamkniecie się w domu, wyłączycie radio, telewizor, komputer, to i tak dowiecie się, że nasi zdobyli gola. Powie wam o tym radość sąsiada mieszkającego piętro wyżej lub niżej. I "powie" to tak, że podskoczycie na kanapie.
Opadając usłyszycie natomiast głos z najdalszego końca ulicy: Jest! Gol! Hurra! Nie ma również sensu namawiać rodziców na wycieczkę na koniec świata czy bezludną wyspę.
Przecież tam także dociera sygnał z satelity, tylko z reguły gorszy. A to grozi niepotrzebnym stresem, gdy z odbiornika niewyraźnie zatrzeszczy informacja: "Do finału mistrzostw awansowała jedenastka... land". Wówczas na pewno nie wysiedzicie w spokoju, zanim nie dowiecie się, czy spiker powiedział Poland, Holland czy England.
Jedyna rada
Jest więc tylko jedna rada, jak przeżyć mistrzostwa: trzeba zrozumieć, czym jest piłka nożna we współczesnym świecie dla milionów ludzi. Poprawka: dla setek milionów. A pewnie ponad miliard ludzi oderwie się od swoich zajęć, by przed telewizorem obejrzeć finał Euro 2012.
Jak w teatrze
Ciężko o futbolu mówić wyłącznie w kategoriach sportowych. Dzisiejsze stadiony piłkarskie są porównywane do teatrów. Z tym, że widownia nie tylko ogląda spektakl, ale jest niczym antyczny chór. Kibice ubrani w narodowe barwy, śpiewem i muzyką dopingują swoich oraz deprymują przeciwników. Hiszpańskim zawodnikom rytm podaje bęben, Irlandczykom -kobza. - Jedziemy do naszych katolickich kuzynów - napisały irlandzkie gazety, kiedy okazało się, że swoje mecze będą rozgrywać w Polsce. Pamiętajcie jednak, że jak spotkacie ubranych w zielone stroje, okulary, peruki i koniczynki kibiców, to nie mówicie, że witacie
"wyspiarzy" na polskiej ziemi.
Bohaterowie spektaklu
W pierwszym akcie - czyli wychodząc na murawę - główni bohaterowie spektaklu muszą sobie poradzić z jedyną w swoim rodzaju kakofonią oraz presją wywieraną przez dziesiątki tysięcy kibiców. To wstęp do II aktu, który trwa 90 min. W tym czasie zobaczycie takie zagrania piłką, które wydają się przeczyć prawom fizyki. A jednocześnie piłka to gra błędów. Zobaczycie więc kiksy, jakich nawet trampkarze nie robią. I pomyłki sędziów, którzy jedną decyzją zaprzepaszczają marzenia piłkarzy, kibiców, całych narodów. Kiedy w fazie pucharowej mecz nie przyniesie rozstrzygnięcia, są kolejne akty - dogrywka, a potem mogą być rzuty karne. Po nich łzy radości i smutku. Są one prawdziwe, a nie wyuczone w szkołach aktorskich. Dorośli faceci zarabiający miliony płaczą jak bobry, a kibice z nimi.
Strzelić bramkę więcej
Cel piłkarskich zmagań jest prosty. - Chodzi o to, żeby strzelić jedną bramkę więcej niż przeciwnik - mówił Kazimierz Górski, najwybitniejszy w historii polski trener. Oglądając mecze reprezentacji narodowych, zauważycie, że każda drużyna cel ten osiąga troszeczkę inaczej. Hiszpanie - broniący mistrzowskiego tytułu - do bramki przeciwnika zbliżają się, wymieniając między sobą dziesiątki krótkich podań. Anglicy przeciwnie, oni preferują długie podania, a ostatnie to z reguły dośrodkowanie z bocznych sektorów boiska na tzw. główkę. Włosi przede wszystkim myślą o obronie i dopiero jak pojawi się szansa, atakują.
Portugalczycy lubują się w efektownych dryblingach ośmieszających przeciwnika, ale tego rodzaju "kiwek" raczej nie zobaczycie oglądając mecze Szwedów czy Duńczyków, którzy po murawie poruszają się jakby byli jedną maszyną. A z czym wam się kojarzą nasi zachodni sąsiedzi: z solidnością i wytrwałością? Dobrym planem? Pewnością siebie? Tak, wszystkie
te cechy będzie można zobaczyć, obserwując grę Niemców.
Przyjadą do nas
Turniej organizujemy razem z Ukrainą, co oznacza, że połowa z 16 drużyn rozegra swoje mecze grupowe u naszych sąsiadów. Mimo to podczas Euro w Polsce będzie można poćwiczyć języki niemal wszystkich uczestników turnieju, bo tutaj większość reprezentacji będzie miała swoje siedziby. A to oznacza, że kibice, którzy nie dostali biletów, przyjadą także do nas. O czym można rozmawiać z kibicami? O piłce - to truizm. Ale tak naprawdę o wszystkim, bo tym sportem interesują się wszystkie stany społeczne i zawodowe na Zachodzie. Żadna inna dyscyplinanie jest tak egalitarna. Jeśli mimo wszystko perspektywa Euro przeraża, warto pomyśleć, że i tak mamy szczęście. Może dożyjemy lotów na Marsa. Pierwsi turyści mają tam polecieć za kilkanaście lat. Wiadomo nawet, że taka przyjemność ma kosztować 1,5 mln zł. Dużo, lecz i tak ponad trzy razy mniej niż możliwość oglądania meczów z loży prezydenckiej Stadionu Narodowego w Warszawie. Szanse, by na niej zasiąść, są więc znacznie mniejsze niż podróż kosmiczna. Niech was ta myśl pocieszy.
Skomentuj artykuł