MYRNA znaczy Maria
Jej przyjazd do Mogilna wywołał niemałe poruszenie. Uzdrowicielka! Czy będzie cud? - fantazjowały niektóre gazety. Tymczasem była modlitwa i świadectwo wiary nieśmiałej, uśmiechniętej kobiety.
Myrna Nazzour, jedna z największych współczesnych mistyczek przyjechała do niewielkiego Mogilna w archidiecezji gnieźnieńskiej na zaproszenie wspólnoty Charyzmatycy.pl oraz ks. Andrzeja Panasiuka, proboszcza miejscowej parafii pw. św. Jana Apostoła. Konferencja z jej udziałem odbyła się 14 i 15 lipca, w ramach odbywających się w tym czasie w Mogilnie Dni Benedyktyńskich. Syryjka mówiła o sobie, swoim życiu i posłaniu, które trwa już 30 lat. - Moją misją jest głoszenie Ewangelii. Otrzymałam wezwanie, aby iść na cały świat i głosić Dobrą Nowinę. Rdzeniem tego posłania jest głoszenie wezwania, abyśmy byli jedno. Tu w Polsce łączy was wiara. Będę się modlić, żeby Polska tej wiary nie utraciła. Bo wiara jest darem, łaską Boga i jeśli ją utracimy, utracimy też pociechę, jaką daje Bóg - mówiła mistyczka.
Olej na dłoniach
Wszystko zaczęło się w 1982 r. w Damaszku. Myrna (czyli Maria) miała wtedy 18 lat. Była pół roku po ślubie. Wraz z dwiema koleżankami - muzułmanką i wyznawczynią prawosławia - modliła się przy łóżku chorej przyjaciółki. W pewnym momencie jedna z koleżanek zauważyła, że dłonie Myrny pokryły się olejem i promienieją światłem. Dziewczyna dotknęła nimi chorej, a ta natychmiast wyzdrowiała. - Nie rozumiałam tego i bardzo się bałam. Zawsze lubiłam modlitwę, marzyłam o założeniu chrześcijańskiego domu, nie spodziewałam się jednak, że to tak będzie wyglądało - wspominała w Mogilnie Myrna.
Olej jest symbolem Ducha Świętego. Używa się go podczas sakramentu chrztu, bierzmowania, kapłaństwa i namaszczenia chorych. W tej perspektywie dar oleju można rozumieć jako znak dla umocnienia i potwierdzenia wiary chrześcijańskiej. W tradycji Wschodu olej odgrywa także ważną rolę w pobożności ludowej. Od wieków wierni zabierali go z lamp palących się w miejscach kultu i przywozili do domów, jako znak Bożego błogosławieństwa i uzdrowienia.
Olej na dłoniach Myrny początkowo próbowano utrzymać w tajemnicy. Wkrótce jednak zaczął wypływać także z niewielkiej papierowej ikony Matki Bożej z Dzieciątkiem, którą mąż Myrny przywiózł z Bułgarii. - W tym momencie spontanicznie powiedziałam: "Boże, niech się spełni Twoja wola, bo nie wiem, co mam robić". Wtedy usłyszałam Maryję: "Córko moja, nie bój się, ja jestem z tobą. Otwórz wszystkie drzwi, przed nikim ich nie zamykaj, żeby każdy mógł wejść i zobaczyć. I zapal mi świecę". Zapaliłam świecę i symbolicznie otworzyłam drzwi domu. I nasz dom rzeczywiście się otworzył. Zmienił się w miejsce modlitwy dla różnych ludzi, chrześcijan i muzułmanów. Jest nim do dziś, choć wciąż w nim mieszkamy - mówiła Myrna.
Płaczę z radości
Myrna i Mikołaj mieszkają w dzielnicy Soufanieh w Damaszku - stołecznym mieście Syrii. Teraz jest tam bardzo niespokojnie. Mają dwójkę dzieci. Ona należy do wschodniego Kościoła grecko-melchickiego, pozostającego w łączności ze Stolicą Apostolską, on jest wyznawcą prawosławia. Jak mówił podczas mogileńskiego spotkania, wybrał ją, bo choć wierząca, do kościoła codziennie nie biegała. - Wiele lat spędziłem w Niemczech. Zapomniałem, że jestem chrześcijaninem. Gdy zobaczyłem oliwę na rękach Myrny, uśmiechnąłem się sceptycznie i pomyślałem, że pewnie jadła coś tłustego. A potem codziennie widziałem, że ile razy się modli, tyle razy ma oliwę na dłoniach. Potem pojawiła się oliwa na obrazku. Szamotałem się, nie mogłem i nie chciałem tego pojąć, ale wiedziałem, że to się dzieje z moją żoną, z moim obrazkiem! Decydującym przeżyciem był cud uleczenia 7-letniego dziecka, które przyszło o kulach. Myrna nasmarowała mu stopy, a ono rzuciło kule i pobiegło. To było szokujące. Dwa razy w życiu płakałem - gdy zmarł mój ojciec i gdy zmarł mój brat. Z Myrną płaczę codziennie, z radości. Chcę was prosić o modlitwę o pokój w Syrii i we wszystkich krajach, gdzie toczy się wojna - mówił
Mikołaj.
Wezwanie do pojednania
Myrna otrzymała również stygmaty. Pojawiały się, gdy chrześcijanie różnych wyznań obchodzili Wielkanoc w tym samym czasie. Miała również objawienia. Po raz pierwszy, niedługo po pojawieniu się oleju. - Najpierw miałam poczucie, że ktoś mnie popycha, żebym weszła na dach domu (dachy domów w Syrii są czymś w rodzaju balkonu, gdzie wychodzi się wieczorami, żeby odetchnąć świeżym powietrzem). Ale opierałam się i uciekłam, bo się bałam. Później jeden z księży powiedział mi: "Nie bój się, Maryja jest przecież Matką". Obiecałam sobie, że kiedy zdarzy się to następnym razem, pójdę. Po trzech dniach znowu poczułam dłoń na ramieniu. Poszłam na dach i tam otrzymałam pierwsze orędzie.
Głównym przesłaniem przekazanym Myrnie jest wezwanie do pokoju i pojednania między wyznaniami. Kierowane jest ono do ludzi różnych wyznań. Myrna przyznaje, że ono właśnie jest najważniejsze. - Były różne znaki: oliwa, objawienia, ekstazy, rany, uleczenia. Dla mnie najważniejszym znakiem jest właśnie dane mi orędzie. To, co dotyczy mojego daru, to znak wzywający człowieka do słuchania Boga. Wiele było przypadków uzdrowień, ale nie dzięki mojej mocy. Chory nie może uleczyć chorego. Wszyscy jesteśmy chorzy i potrzebujemy miłosierdzia. Ja nie leczę, ani oliwa nie leczy. To wiara leczy i to wiara jest decydująca. Gdy chory prosi mnie o modlitwę, mówię: będziemy się modlić razem, w twojej intencji, by spełniła się wola Boża. Moja miłość jest niczym wobec miłości Boga. Powinno się znaleźć w sobie zaufanie, że nasza modlitwa nie jest na próżno. Człowiek wiary idzie za tym przekonaniem - mówiła Myrna.
Modlitwa w sercu miasta
Na spotkanie z syryjską mistyczką i stygmatyczką przyjechali do Mogilna ludzie z całej Polski. W niedzielne południe, 15 lipca, wraz z mieszkańcami miasta uczestniczyli we Mszy św., której przewodniczył sekretarz generalny KEP bp Wojciech Polak. W homilii tłumaczył, że chrześcijanie, niczym sól, mają nadawać życiu smak i przemieniać ten świat od wewnątrz. - Chrześcijanin nie może nigdy powiedzieć: wiara jest moją sprawą prywatną. Owszem, wiara jest decyzją osobistą, ale jednocześnie wolność wymaga odpowiedzialności społecznej za to, w co wierzymy. Takiej społecznej odpowiedzialności wymaga od nas Bóg, a dając Ducha Świętego umacnia świadectwo, czyniąc je szczerym i odważnym - tłumaczył bp Polak. Dodał również, że pierwszym świadectwem, jakie trzeba dać Jezusowi jest świadectwo wzajemnej miłości. - Kto wierzy, nigdy nie jest sam. Wyznanie wiary, jak uczy Benedykt XVI, jest aktem osobistym i wspólnotowym. Kościół uczy nas mówić "wierzę", ale też wierzymy. Uczy nas mówić "wyznaję", ale też wyznajemy. Kościół uczy nas wreszcie dawać świadectwo, ale świadectwo to mamy również dawać jako wspólnota. Nasza wiara rośnie bowiem kiedy jest dzielona, kiedy jest wyznawana, jako świadectwo miłości - mówił bp Polak.
Eucharystię koncelebrował posługujący w Syrii o. Zygmunt Kwiatkowski, który podczas spotkania ze stygmatyczką pełnił rolę tłumacza. Podczas Mszy św. modlono się m.in. w intencji chorych, a także o pokój w Syrii. Bp Polak poświęcił również nowy krzyż misyjny, który niesiono w czasie Drogi Krzyżowej, która po zakończeniu Eucharystii przeszła ulicami Mogilna w strugach ulewnego deszczu. Rozważania w czasie nabożeństwa prowadziła Myrna Nazzour oraz proboszcz goszczącej ją parafii ks. Andrzej Panasiuk. Po południu, w kościele pw. św. Jana Apostoła, odbyło się spotkanie modlitewne, podczas którego mistyczka namaściła uczestników olejem, który w cudowny sposób wypływa z należącej do niej ikony.
Skomentuj artykuł