Niemieccy Jezuici przerywają milczenie
Z duszpasterzem i nauczycielem z Kolleg St. Blasien w Niemczech, jezuitą o. Ludgerem Joosem rozmawia Dariusz Dulaba
Dariusz Dulaba: Wielu renomowanych wychowawców uważa, że nauczyciel nie tylko uczy, ale i wychowuje, nawet jeśli nie jest tego świadomy. Jest Ojciec duszpasterzem, wychowawcą i nauczycielem historii oraz religii w Jezuickim Liceum w Schwarzwaldzie w Niemczech. A jak Ojciec myśli?
Ludger Joos SJ: Zgadzam się z tą opinią, bo jako nauczyciel i wychowawca mam wpływ na proces kształtowania postaw uczniów i w tym sensie rzeczywiście odpowiadam za ich wiedzę, zainteresowania, ich twórcze myślenie i samodzielną pracę. Nie mam jednak obowiązku uczyć ich podstaw właściwego zachowania, przestrzegania najwyższych standardów i wartości. To zadanie rodziców. Ale zgadzam się, że każdy dobry nauczyciel będzie starał się włączać w ten proces. Tak z potrzeby serca, obdarzony przez nich szacunkiem, będzie chciał nauczyć ich jak najwięcej, dla ich dobra; bez niczyjego nakazu.
Więc wychowanie to zadanie dla rodziców…
Poza przypadkami rodzin, które sobie z tym nie radzą, tak. Poza tym, jako wychowawca, jaki mogę mieć wpływ na systematyczne wychowanie dzieci, jeśli widuję je przez jedną - dwie godziny w tygodniu? To rodzice je kochają i wiedzą najlepiej, co jest dla nich ważne, konieczne, znają ich potrzeby i powinno zależeć im na pogłębianiu więzi rodzinnych.
Mówi się, że jedną z najczęstszych przyczyn konfliktów są niezaspokojone potrzeby miłości i szacunku…
Bez względu na to czy jest to rodzina, szkoła, zakład pracy, każdy chce się czuć dobrze, bezpiecznie, być szanowanym i wolnym. Co w tym złego? Gorzej, gdy strona silniejsza nie chce się na to zgodzić. Konflikt gotowy. Mówi się wiele o buncie nastolatków. Ale spójrzmy na to z innej strony. Dlaczego coraz więcej rodziców nie znajduje czasu dla swoich dzieci? Potwierdziły to badania ekspertów, przeprowadzone niedawno w Niemczech. Z punktu widzenia młodzieży, nie jest ważne, czy te przyczyny są bardzo ważne czy zmyślone - czy jest to np. nadmiar obowiązków w pracy, etap robienia kariery, potrzeby życia towarzyskiego - nie mają szans, by opowiedzieć o swoich oczekiwaniach, potrzebach, zainteresowaniach, nieporozumieniach w szkole, zacieśnić z nami więzi. I to ich niepokoi, czasem frustruje i przeradza się w bunt. Jeśli nie jestem dla ciebie ważny, to wezmę sprawy w swoje ręce i sam sobie poradzę. Warto więc zastanowić się, na czym polega wychowywanie, czy tylko na wymaganiu posłuszeństwa we wszystkim, czy raczej na wskazywaniu, podpowiadaniu, towarzyszeniu, okazywaniu szacunku i miłości bez żadnych warunków. Po prostu jesteś moim dzieckiem i to się nigdy nie zmieni, nawet za 50 lat. Wychowywać - to również wymagać i doceniać oraz chronić; szczególnie w obliczu ujawnionych niedawno w prasie przypadków molestowania nieletnich przez nauczycieli, w tym duchownych, i rosnącej fali pornografii, narkomanii, zagrożeń w sieci - stanowi to poważne wyzwanie.
Co Ojca niepokoi?
Do tej pory ujawniono, że co najmniej 115 byłych uczniów katolickich szkół, także tych prowadzonych przez Zakon Jezuitów, padło ofiarą molestowania ze strony nauczycieli. A może być ich więcej; adwokat Ursula Raue poinformowała, że skandal „przybrał rozmiary, jakich nie moglibyśmy się nawet domyślać”.
Zawinili ludzie czy system?
Oba czynniki. Teoretycznie wszyscy wiemy, że pedofilia jest złem i powinno się ją ścigać z urzędu. Jednak tego nie zrobiono 30, 40 lat temu, kiedy pojawiły się pierwsze sygnały i oskarżono niektórych nauczycieli, w tym księży, w jezuickiej szkole w Berlinie o złe dotykanie dzieci. Nikt nie zareagował właściwie, nie mówiąc, że nie starał się nawet pomóc ofiarom, bo milczały. Ze wstydu i poczucia winy. Tymczasem zapanowała zmowa milczenia. Co jest i porażające, i niewiarygodne. Obnaża słabość systemu sprawiedliwości i podkopuje zaufanie do instytucji oświatowych, w tym Kościoła. Wciąż stać nas na fałszywie pojętą solidarność dorosłych. Nie da się już cofnąć czasu i naprawić wszystkich szkód ani uleczyć traumy tych dzieci. Cieszę się jednak, że ojciec Klaus Mertes SJ - rektor naszego „Canisiuskolleg” w Berlinie, odważył się zareagować. I jak tylko dowiedział się, że kilku byłych uczniów z tego kolegium w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych było molestowanych przez dwóch ojców nauczycieli, od razu zajął się tym problemem i nakłonił współbraci i kolegów, by przerwali milczenie. Jednocześnie w styczniu napisał list do wszystkich uczniów, którzy w tym okresie uczyli się w kolegium, z prośbą by ujawnili kulisy tego zjawiska i wskazali winnych pani Ursuli Raue, która podjęła się wyjaśnienia wszystkich okoliczności tej sprawy. W ten sposób ojciec rektor chciał pomóc ofiarom przezwyciężyć koszmar tamtych dni i by sprawiedliwość zwyciężyła.
Sprawa nabrała niespodziewanego rozgłosu. Gdy list został opublikowany w prasie przez niektórych byłych uczniów, temat podchwyciły inne media niemieckie. I dzięki tym staraniom, do pani Raue i ojca Mertesa zaczęły zgłaszać się kolejne osoby molestowane przez nauczycieli w innych szkołach katolickich i świeckich. Nie da się ukryć, że jest to bardzo trudny czas dla kościoła niemieckiego, ale głęboko wierzę, że jest to też wielka szansa by naprawić błędy i uporządkować różne problemy, także w samym kościele niemieckim.
Czy można to jakoś przełamać? Ktoś powiedział: elektroniczne niańki (teledyski, pornografia i wulgarność z etykietą filmu, nawet komedii) wciąż okazują się gwałcicielami. Nie ma więc szans na odnowę moralną. A jak Ojciec uważa?
Widzę postępy. Choćby samo ujawnienie tej afery… przerwanie zmowy milczenia, dochodzenie prawdy. To są te zwiastuny poprawy. Poza tym od jakiegoś czasu do szkół w Niemczech, także naszej placówki, wprowadzono instytucję nauczyciela zaufania, którą pełnią wybrane osoby o wysokich kwalifikacjach i obdarzone dużym zaufaniem dzieci. Mam nadzieję, że nie boją się zgłaszać najtrudniejszych problemów i szukać pomocy oraz ochrony. Warto wprowadzić taką osobę do każdej parafii oraz instytucji, która miałyby mandat, by przyjść do dyrektora lub proboszcza i powiedzieć - tu jest taki a taki problem i trzeba go rozwiązać i pomóc tym, którzy nie potrafią sobie z tym poradzić.
Wprowadziliśmy też praktykę szkoleń dla rodziców i staramy się ich wyczulić, by zwracali uwagę na to, z kim i gdzie przebywają dzieci, zwłaszcza w czasie wolnym od zajęć, co ściągają w sieci, z kim rozmawiają na czacie. Wprowadziliśmy też pewne zabezpieczenia w szkole: monitoring, ścisłe zasady korzystania z Internetu w szkole i internacie (mieszka tam ok. 350 uczniów). Ponadto zachęcamy uczniów do krytycznego spojrzenia na telewizję - właśnie ze względu na ilość brutalnych i gorszących scen w filmach, reklamach, czasopismach obliczonych na wzbudzenie pożądania i zmuszenie do zakupu.
Dawid Elkind w swojej książce Dorośli zbyt wcześnie ostrzegł, że próba wprowadzenia treści pornograficznych do programu nauki dzieci (nastolatków) może doprowadzić do poważnego kryzysu rodziny w niedalekiej przyszłości - „gdyż zostanie naruszony seksualny porządek więzi rodzinnych”. Konsekwencje - może dojść do upadku społeczeństw, bo „pozbawione norm współżycia seksualnego prędko się zdegenerują”. Co Ojciec o tym sądzi?
Zgadzam się z tym, bo o ile skutki alkoholizmu, narkomanii są zauważalne dosyć szybko (samo uzależnienie się od nich), to mroczne skutki pornografii mogą ujawnić się dopiero po latach (gdy prowadzą do zaburzeń osobowości i braku samokontroli, a w skrajnych wypadkach nawet do zachowań przestępczych). Tym bardziej musimy chronić młodzież przed ich zgubnym wpływem.
Eksperci zwracają uwagę na szybko postępującą laicyzację świata i relatywizację wartości moralnych oraz norm etycznych. I nie chodzi tylko o wzrost aktywności seksualnej młodzieży czy współżycia z wieloma partnerami. Wielu powołuje się na taki czy inny system wartości moralnych i etycznych oparty na wierze w Boga - a mimo to te wartości mają nikły wpływ na ich życie. Także na życie nauczycieli - niestety o przykładach molestowania dzieci usłyszeliśmy w ostatnich tygodniach również z innych krajów. Czy już tak musi być?
Pamiętajmy, że Szatan przychodzi jak złodziej - tam gdzie znajdzie lukę, nieszczerość, tam mocniej atakuje. Dlatego należy chronić młodzież szczególnie w wieku dorastania przed zgubnym wpływem pornografii; choćby dlatego, że przedwczesny kontakt ze światem seksu hamuje, a nie rozwija, a nawet negatywnie wpływa na prawidłowy rozwój dziecka. Jest na to wiele dowodów. Powinniśmy skoncentrować się raczej na tym, by nauczyć młodzież okazywania szacunku dla ludzkiego ciała i wartości moralnych. Najlepiej przez własny przykład. Często bywa tak, że ludzie wybierają złą drogę nie dlatego, że są źli i zepsuci, ale dlatego, że nikt im nie pokazał innego, lepszego rozwiązania. Z braku perspektyw przystają na gorszy wariant. Dlatego tak istotne jest, by wychowywać dzieci w dobrej atmosferze i uczulić je, że Boże zasady działają. Niestety coraz więcej społeczeństw funkcjonuje, na zasadzie wyścigu szczurów - gonitwy za karierą, pieniędzmi, prestiżem, zaspokojeniem tylko swoich potrzeb. Są manipulowani. W Księdze Genesis jest opis, jak Ewa sięga po zakazany owoc. Sama tak zdecydowała. Bóg zaprasza nas do stołu, ale my dokonujemy wyboru. I to jest poniekąd nasze przekleństwo, bo zbyt często wybieramy gorsze potrawy, niż Bóg nam przygotował.
Dziękuję za rozmowę.
Skomentuj artykuł