Otwierał na oścież drzwi Chrystusowi
W oczekiwaniu na ten dzień warto podjąć refleksję nad osobą Jana Pawła II – Bożym darem dla Polski, świata i Kościoła.
Niech wprowadzeniem do tego zamyślenia będą słowa Benedykta XVI, który niedługo po swym wyborze mówił, odwołując się do Jana Pawła II: „Czuję, jakby jego mocna ręka trzymała moją. Zdaje mi się, że widzę jego uśmiechnięte oczy i słyszę jego słowa skierowane do mnie w tej szczególnej chwili: «Nie lękaj się!»” (20 kwietnia 2005 r.).
Konklawe jest okryte tajemnicą. W Kaplicy Sykstyńskiej „kardynałowie – wspólnota odpowiedzialna za dziedzictwo kluczy Królestwa” (Tryptyk Rzymski) wołają o światło Ducha Świętego i wsłuchują się w Jego głos. Tak było i wtedy, w październikowych dniach 1978 r., podczas drugiego już konklawe w roku trzech papieży. Drzwi zostały zamknięte, a świat wyczekiwał, by Pan wskazał kolejnego następcę Rybaka. I wskazał. Kaplica Sykstyńska stała się przestrzenią Jeziora Galilejskiego. Wędrował po niej Chrystus i wzywał Piotra: „Pójdź za Mną”.
Musiano w oczywisty sposób odczuwać obecność wędrującego Pana, skoro kard. Maximilian de Fürstenberg podszedł do Kardynała z Krakowa i powiedział to, co wszyscy czuli w tamtych godzinach: „Bóg jest tutaj i Ciebie wzywa”. Z kolei kard. Stefan Wyszyński, znający doskonale kard. Wojtyłę, pełen zatroskania mówił: „Jeśli wybiorą, proszę nie odmawiać”… A później Chrystus, który „wybrał tych, których sam chciał”, głosem przewodniczącego konklawe zapytał: „Czy przyjmujesz?”. To jak słowa Pana: „Karolu, czy miłujesz Mnie?”. I tak jak tamten Piotr nad Jeziorem Galilejskim – Karol Wojtyła wyznał z pokorą: „Przyjmuję!”. Słowo zgody zabrzmiało jak echo Piotrowego wyznania sprzed dwóch tysięcy lat: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”.
Zapytano go następnie o imię, jakim chce być nazywany. Odpowiedział: „Jan Paweł II”. Nawiązywał w ten sposób do swych wielkich poprzedników: Jana XXIII, Pawła VI i Jana Pawła I. Bogactwo pontyfikatu, który wówczas się rozpoczynał, pozwala szukać jeszcze innych odniesień: Jan był umiłowanym uczniem, którego Chrystus w godzinie krzyża oddał swej Matce – był Totus Tuus. Paweł zaś wytrwale przemierzał drogi ówczesnego świata, stając się Apostołem Narodów.
W tamtych chwilach proroczo zabrzmiały słowa wielkiego Prymasa Tysiąclecia: „Zadaniem nowego papieża będzie wprowadzić Kościół w Trzecie Tysiąclecie”. A co mówili mu inni? Jakie uczucia kryły się wówczas w jego sercu? Co malowało się na jego twarzy? Serce nowego następcy Piotra było otwarte na obecność Pana w Kaplicy Sykstyńskiej.
W tym samym czasie kard. Pericle Felici ogłaszał jego nazwisko, martwiąc się przy zapisywaniu, jak ma je wypowiedzieć: „Co za dziwna wymowa”… Świat modlił się i wyczekiwał, aż nadszedł moment otwarcia drzwi konklawe, by wyjść do świata.
Piotr wyszedł na zewnątrz. Świat zobaczył rozpostarte, wyciągnięte dłonie i promienny uśmiech człowieka „z dalekiego kraju”. Otwarcie serca na wolę Pana wiąże się zawsze z otwarciem serca na innych. Szczerze wyznawał, że bał się tego wyboru, ale zaufał Bogu i zawierzył Matce Najświętszej. Włochów, a następnie świat zdobył swą bezpośredniością. Powiedział, że nie wie, czy uda mu się dobrze wysłowić w języku włoskim, ale gdyby się pomylił, to – prosił – „poprawcie mnie!”. Uśmiechem sytuacji było, że właśnie w tym ostatnim słowie zrobił błąd, na który zebrani zareagowali z entuzjazmem.
W niedzielę, 22 października, nowy Papież uroczyście zainaugurował swą posługę. Plac św. Piotra był wypełniony wiernymi. Jan Paweł II wyszedł do świata z krzyżem Mistrza w ręku. Wspominano, że gdy wziął do ręki ten papieski pastorał, to ruszył w sposób tak zdecydowany i pewny, że aż ceremoniarze nie mogli nadążyć. Szedł z jakąś niezwykłą mocą i przekonaniem, gdyż wiedział dobrze, czego chce. Wyraził to jasno w homilii, gdy jak Piotr wyznawał wiarę w Pana: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego”. Tłumaczył bowiem, że „trzeba, aby dzisiaj w tym właśnie miejscu te same słowa zostały wypowiedziane i wysłuchane”.
Przejmujące są słowa homilii inauguracyjnej Jana Pawła II. Wołał z wiarą: „Nie lękajcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi. (…) Chrystus wie, co nosi w swoim wnętrzu człowiek. On jeden to wie! Dzisiaj często człowiek nie wie, co kryje się w jego wnętrzu, w głębokości jego duszy i serca. Tak często niepewny sensu życia na tej ziemi i ogarnięty zwątpieniem, które zamienia się w rozpacz. Pozwólcie więc, proszę was, błagam was z pokorą i zaufaniem! Pozwólcie Chrystusowi mówić do człowieka! On jeden ma słowa życia, tak, życia wiecznego”.
Po latach, przed beatyfikacją sługi Bożego Jana Pawła II, te słowa nabierają szczególnej wymowy. Stają się programem, który on realizował przez całe swe życie. Otwierał drzwi dla Chrystusa i robił wszystko, by Bóg mógł mówić do człowieka.
Wędrował przez ziemię z krzyżem Pana. Wówczas, gdy w dniu inauguracji pontyfikatu już nie mógł kreślonym ręką znakiem krzyża objąć zebranych, podniósł wysoko swój pastorał zakończony krzyżem i kreślił nad zgromadzonymi znak Chrystusa. Błogosławił z ojcowską miłością, aż po tamto ostatnie – naznaczone cierpieniem i milczeniem – błogosławieństwo „Urbi et Orbi”. Kard. Joseph Ratzinger, jego następca, mówił podczas pogrzebu Jana Pawła II: „Możemy być pewni, że nasz ukochany Papież stoi teraz w oknie domu Ojca, spogląda na nas i nam błogosławi. Tak, błogosław nam, Ojcze Święty” (8 kwietnia 2005 r.).
Przygotowaniem i wspaniałym darem dla Jana Pawła II będzie bez wątpienia otwieranie serca na Jezusa Chrystusa i czynienie wszystkiego, by Boży głos dotarł do innych. To zadanie stanowi kontynuację wielkiego pontyfikatu, którego byliśmy świadkami. Z pewnością realizacji tego zadania Jan Paweł II z radością błogosławi z domu Ojca.
Skomentuj artykuł