Owoce męczeństwa

Milena Kindziuk / Magazyn Familia 6/2010

Do 2010 roku zgłoszono oficjalnie kilkaset łask, jakich ludzie doznali za wstawiennictwem księdza Jerzego. Tyle jest udokumentowanych uzdrowień, poświadczonych opinią lekarzy. Z pewnością jednak jest ich więcej. Nie wszyscy dzielą się swoimi przeżyciami. Nie wszyscy też wiedzą, że istnieje Urząd Postulacji do spraw Beatyfikacji, który rejestruje wszystkie cuda.

Początek grudnia 2000 roku. Pewien mężczyzna z Tarnowa czuł silny ból w jamie brzusznej. Tomografia wykazała guza nerki. Po operacji okazało się, że to złośliwy nowotwór. „Miałem chorą żonę i córkę. Czułem bezsilność. Musiałem utrzymać rodzinę” – wspomina dziś. Wtedy zaczął się modlić do księdza Jerzego, przyrzekając jednocześnie, że jeśli pokona chorobę, to poświadczy, że za jego wstawiennictwem powrócił do zdrowia. „Po pięciu latach badania potwierdziły, że choroba została pokonana. Jestem przekonany, że to ogromna zasługa księdza Popiełuszki” – twierdzi uzdrowiony mężczyzna.

Podobny przypadek zdarzył się w 1999 roku. 50-letni mężczyzna klęczał przy grobie księdza Jerzego. Prosił o uzdrowienie, gdyż chorował na jaskrę – nieuleczalną chorobę oczu. Lekarze byli bezradni i określili jego przypadek jako beznadziejny. Po kilku tygodniach mężczyzna zgłosił się do lekarza. Ku swemu zdumieniu dowiedział się, że jaskra znikła. Otrzymał zaświadczenie lekarskie, w którym napisano, że z medycznego punktu widzenia poprawa nie miała prawa nastąpić.

Wśród wielu świadectw tego typu w archiwum Urzędu Postulacji leży list 79-letniej kobiety z Sanoka, która spadła ze strychu i złamała nogę. Tak niefortunnie, że lekarze orzekli, że nie będzie już mogła chodzić. „Wtedy zaczęłam gorąco modlić się do księdza Jerzego – wspomina. – Prawie nagle ból ustał i poczułam się na tyle mocna, że mogłam wstać z łóżka i poruszać się po mieszkaniu”. Po trzech miesiącach, gdy zdjęto ej gips, zaczęła normalnie chodzić, co wywołało zdziwienie lekarzy. „Usłyszałam, że to nie do wiary, aby w moim wieku przy takim złamaniu poruszać się bez kul i bez żadnej pomocy – mówi. – Jestem głęboko przekonana, że to, co się stało, jest łaską od Boga wyproszoną mi przez księdza Jerzego”.

DEON.PL POLECA

Podobne uzdrowienie spotkało jednego ze znanych polskich profesorów, Stefana Świeżawskiego, u którego pojawiło się owrzodzenie na szczycie głowy. Rana nie chciała się goić, a diagnoza była jasna: nowotwór. Potrzebna była operacja. „Wtedy razem z żoną zaczęliśmy odprawiać nowennę do księdza Jerzego” – napisał profesor w liście do Urzędu Postulacji. W połowie nowenny udał się do Instytutu Onkologii w Warszawie. Dowiedział się, że guz zniknął. Rak został przez lekarzy wykluczony, a operacja okazała się zbędna. „Oboje z żoną mamy przekonanie, że stało się to wskutek orędownictwa księdza Jerzego i dlatego o tym zawiadamiam”.

Kiedy zaczynała się telewizyjna relacja z rozpoczęcia diecezjalnego etapu procesu beatyfikacyjnego księdza Popiełuszki, 62-letni mężczyzna z Warszawy pamięta, że „coś w nim drgnęło”. Od tej chwili nie mógł się pozbyć myśli o nawróceniu. „To było silniejsze od mojej woli – mówi. – Idąc za tym wezwaniem, postanowiłem zmienić moje dotychczasowe życie, dalekie od chrześcijańskiego. Podjąłem pokutę za grzechy, przystąpiłem do sakramentu pokuty i ze łzami w oczach przyjąłem Komunię św. – pierwszą po 43 latach…”.

Podobny przypadek spotkał 47-letniego mężczyznę: „Wczesnym wieczorem w telewizji nadawano film dokumentalny o księdzu Jerzym. Siedziałem sam w pokoju i oglądałem ten film. W pewnym momencie na ekranie pojawił się kadr ze skrępowanym ciałem księdza Popiełuszki. Wtedy zdarzyło się to, czego nie zapomnę do końca życia! Odczułem bijącą od ekranu, a właściwie od postaci księdza Jerzego, Wielką Miłość – Łaskę skierowaną w moją stronę. Było to odczucie potężne i zniewalające swoją wielkością, niepodobne do czegokolwiek przedtem. […] Chciałem zatopić się w tej Boskiej Miłości, w tej chwili wszystko inne było małe i nieistotne. Trwało to może kilka lub kilkanaście sekund. […] W tym momencie stwierdzenie «Bóg jest miłością» nabrało dla mnie nowej, pięknej i realnej treści”.

Coraz częściej zdarza się, że ksiądz Jerzy oddziałuje na ludzi, gdy czytają o nim artykuły lub książki, oglądają filmy albo słuchają audycji poświęconych męczennikowi.

Pewna pątniczka z Malezji wyznała, że odzyskała wiarę właśnie dzięki księdzu Jerzemu. Przeczytała o nim artykuł w jednej z gazet, a potem postanowiła przemierzyć szlak jego męki z Bydgoszczy do Torunia. Zakończyła tę pielgrzymkę w Warszawie przy jego grobie, aby mu podziękować.

Także modlitwa przy grobie księdza Popiełuszki sprawia, że ludzie wracają do wiary. W niezrozumiały po ludzku sposób przystępują nieoczekiwanie do spowiedzi, przemieniają swoje życie.

55-letni mężczyzna z Poznania od 25 lat był alkoholikiem, kilka razy leczonym w zakładach zamkniętych. Wielokrotnie miał wszywany esperal, przeszedł leczenie akupunkturą, brał udział w grupach AA. Wszystko bez rezultatu. Usiłował popełnić samobójstwo. Nie udało mu się. Był niewierzący. „W 1984 roku, po zamordowaniu księdza Jerzego, przeżyłem trudny do określenia wstrząs. Błagałem go o pomoc. Odzyskałem wiarę. Odbyłem spowiedź i rozpocząłem poznawanie prawd wiary przez czytanie katechizmu, Pisma Świętego, literatury religijnej i rozmowy z zaprzyjaźnionym księdzem, który bardzo mi pomógł i w dalszym ciągu otacza dyskretną opieką. Zdawałem sobie sprawę, że szatan nie zrezygnuje i droga do wiary i uzdrowienia będzie bardzo trudna. Rzeczywiście, jeszcze piłem. Jednak konsekwentnie modliłem się i starałem się prostować kręte ścieżki swego życia.

Półtora roku temu z dnia na dzień przestałem pić. Alkohol jest mi zupełnie obojętny, wręcz wstrętny. Często przystępuję do Komunii Świętej. Uczestniczę w ruchu Domowego Kościoła oraz w pielgrzymkach. Dzięki wstawiennictwu księdza Jerzego uzyskałem łaskę wiary i uzdrowienia”.

Ciekawy przykład podaje młoda kobieta: „Pragnę podzielić się uzdrowieniem duchowym mojego wujka (ma 74 lata), który ponad czterdzieści lat nie był u spowiedzi. Wiarę stracił w czasie wojny, gdy był wywieziony do Dachau, a następnie do Majdanka.

Było to 19 października 1984 roku. Wujek – jak opowiada o tym jego szwagier – śledził przebieg porwania księdza Popiełuszki komentowany przez radio. Dwa dni potem otrzymał we śnie nakaz od księdza Jerzego, żeby poszedł do kościoła i przystąpił do sakramentu pokuty. Kiedy 22 października 1984 roku ponownie przysłuchiwał się transmisji radiowej na temat porwania księdza Jerzego, powiedział do swojego szwagra, że ksiądz Popiełuszko już nie żyje. Opowiedział wówczas swój sen. Choć czuł się zupełnie zdrowy i nie spodziewał się żadnej choroby, to w najbliższą niedzielę udał się do oddalonego o 5 kilometrów kościoła w Trzebieszowie. Nie miał jednak odwagi przystąpić do sakramentu pokuty.

W następnym tygodniu nagle zachorował i znalazł się w szpitalu (był to, jak się później okazało, rak żołądka). Po udaniu się do szpitala zastaliśmy Wujka cierpiącego i z bólu zdzierającego piżamę. Próbowałam skłonić go do rozmowy z kapłanem. Po wielu prośbach pozwolił, aby przyszedł ksiądz. Poszliśmy na plebanię, gdzie trwał świąteczny obiad. Ksiądz przerwał posiłek i udał się z nami, zabierając Pana Jezusa i oleje święte. Po wyspowiadaniu Wujka wyszedł i oznajmił, że niepotrzebnie się tak spieszyliśmy w pierwszy dzień świąt, gdyż z tym chorym był umówiony w dzień Bożego Narodzenia na 6.00 rano.

Ponownie weszliśmy na salę, gdzie Wujek po 45 latach oddalenia od Boga radośnie wzdychał: «Chwała Bogu, dzięki Bogu». Wyczuwało się radość w cierpieniu i obecność Pana Jezusa w zbolałym człowieku. Pożegnaliśmy Wujka, zostawiając pielęgniarce nasz numer telefonu. Wracaliśmy szczęśliwi, że chory pojednał się z Bogiem.

Rano otrzymaliśmy telefon, że o 2.00 w nocy z 25 na 26 grudnia Wujek zmarł.

Wielka była nasza radość, że Wujek zdążył pojednać się z Bogiem przed śmiercią. Pojednanie z Bogiem zawdzięczamy męczennikowi księdzu Jerzemu, który przyszedł we śnie do człowieka grzesznego, lecz upokorzonego przez hitlerowców, poddanego wielkiej próbie wiary, której nie potrafił przetrwać.[…] Uważam, że było to prawdziwe uzdrowienie na duszy, dokonane za przyczyną księdza Jerzego”.

Gdy ksiądz Feliks Folejewski, pallotyn zaprzyjaźniony kiedyś z księdzem Jerzym, ciężko zachorował, podczas swojego pobytu w szpitalu cały czas miał przy łóżku portret księdza Popiełuszki. Zapadł w stan śmierci klinicznej. Gdy się obudził, nad portretem ujrzał jasność, jakby biło od niego wszechogarniające światło. Uważał to za łaskę, jakiej doznał za wstawiennictwem księdza Jerzego. Kobieta pragnąca zachować anonimowość opowiada, że miała ogromne trudności z chodzeniem. Bolała ją noga, nasilały się zmiany zwyrodnieniowe w kolanie, a bóle stawały się tak silne, że nie mogły ich uśmierzyć żadne środki przeciwbólowe. Przyjechała kiedyś z pielgrzymką do grobu księdza Jerzego. Uklękła i zaczęła się modlić. Kiedy wróciła do domu, bóle ustały – i nigdy już nie wróciły. Kobieta, mimo że jest w podeszłym wieku, prowadzi teraz gospodarstwo, bez trudu wykonuje wszystkie czynności domowe. Jest przekonana, że pomógł jej ksiądz Jerzy.

Ludzie, którzy doznali łask, nie mają wątpliwości, że grób kapłana-męczennika to miejsce szczególne, wyjątkowe. Miejsce, w którym Bóg jakby ze zdwojoną siłą objawia swoją moc.

Są i tacy, którym ksiądz Jerzy pomógł rozwiązać problemy rodzinne. Pewien mężczyzna, który rozwiódł się z żoną, po dwunastu latach wrócił do niej. Modlił się w tej intencji za wstawiennictwem księdza Jerzego, zamawiał Msze Święte.

„Ci, którzy przybywają do grobu księdza Jerzego, w ogromnej większości czynią to świadomie. Doskonale wiedzą, po co i gdzie przyjeżdżają – twierdzi ksiądz Zygmunt Malacki, proboszcz parafii na Żoliborzu. – Bo jak inaczej wytłumaczyć fenomen choćby zagranicznych wycieczek, które w program zwiedzania Warszawy wpisują odwiedziny grobu księdza Jerzego? Także ci wszyscy, którzy wybierają tu się z rozmaitych zakątków Polski, rozumieją, że ksiądz Jerzy jest już zbawiony. I pragną, aby wysłuchał ich błagań, proszą o jego wstawiennictwo. Wielu dziękuje, bo kiedyś ksiądz Popiełuszko im pomógł”.

O tym, że ksiądz Jerzy żyje i wciąż jest obecny, przekonana jest też Marianna Popiełuszko, mama księdza: „Śni mi się od początku. I pomaga mi. Kiedyś bolały mnie bardzo nogi, groziła mi operacja. Kiedy przyjechałam od grobu księdza Jerzego i tam się modliłam, bóle ustąpiły. Teraz nawet cały tydzień bez przerwy mogę kopać kartofle. Wiem, że on jest z nami i że czuwa”.

Z listów, jakie napływają do Urzędu Postulacji, wynika, że ludzie często proszą księdza Popiełuszkę o pomoc w znalezieniu zatrudnienia – z tej racji, że był on duszpasterzem ludzi pracy. Kilka razy zdarzyło się, że ktoś znalazł pracę dokładnie 19 października, a więc w rocznicę uprowadzenia i zamordowania księdza Jerzego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Owoce męczeństwa
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.