Pies wojny

Andrzej Łukasiak / pk

Obrona brytyjskiego nieba była jednym z najważniejszych punktów zwrotnych II wojny światowej. Zmusiła Rzeszę do zaatakowania Rosji Sowieckiej z niezabezpieczonymi tyłami. Zniszczyła połowę Luftwaffe. Zachwiała mitem niezwyciężonych zastępów Hitlera. Prawdopodobnie nie udałoby się to bez udziału polskich pilotów.

Do dziś historycy spierają się, który z dywizjonów myśliwskich walczących w tej kampanii był najskuteczniejszy. Jeśli wziąć pod uwagę zaledwie 17 dni walk, w których uczestniczył Dywizjon 303, oraz to, że konkurujące z nim angielskie dywizjony latały na nowocześniejszych Supermarine Spitfire’ach, podczas gdy Polacy mieli do dyspozycji tylko starsze Hawker Hurricane’y, w ogóle nie ma czego porównywać. Po prostu uratowaliśmy tę "przeklętą" wyspę! Pośród tych najskuteczniejszych szczególnie wyróżnił się Jan Zumbach - "Kaczor Donald", nazywany tak z powodu emblematu wymalowanego na pokrywie jego Hurricane’a.

Kaczor Donald

DEON.PL POLECA

Jan Zumbach był formalnie obywatelem Szwajcarii (podobnie jak Eugeniusz Bodo czy Gabriel Narutowicz), więc musiał podstępem kończyć Szkołę Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie zastrzeżoną dla Polaków. Wypadek podczas lądowania w maju 1939 roku uziemił go do połowy września. Przez Rumunię, Bejrut i Francję, gdzie Zumbach latał w wojnie obronnej, trafił do polskiego Dywizjonu 303 w Wielkiej Brytanii. Pierwsze zwycięstwo odniósł 7 września 1940 roku, zestrzeliwując dwa bombowe Dornier Do 17. W ciągu trzech tygodni zestrzelił jeszcze 5 myśliwców Messerschmitt Bf 109 i bombowiec He 111. Był to jednak dopiero wstęp do pojedynków kołowych, które toczył podczas wojny. Po krótkiej przerwie spowodowanej służbą w jednostce treningowej wrócił do dywizjonu w stopniu kapitana i objął najpierw jedną z eskadr, a 17 maja 1942 roku został dowódcą całego Dywizjonu 303.

"Na ziemi i w powietrzu miał swój szczególny humor - wspominał Bolesław Drobiński, inny polski as lotnictwa - który w wielu przypadkach był zupełnie rozbrajający. Słyszałem w powietrzu podczas lotu, jak jeden z młodych pilotów w drodze powrotnej z Francji, w połowie kanału krzyknął przez radio: «mało mam benzyny; nie wystarczy do brzegu». Na to Zumbach odpowiedział: «to wyłącz silnik». Wszyscy piloci dotarli do swojej bazy. Innym razem, też w powietrzu, usłyszałem jak jakiś pilot, w drodze powrotnej, także gdzieś w połowie kanału zameldował: «mam tylko 20 galonów, co zrobić?» natychmiastowa odpowiedź od Zumbacha: «wylej połowę, bo masz za dużo»".

Wojnę zakończył, mając na koncie 13 strąconych maszyn wroga i kilka prawdopodobnie. A później w tej kłującej uszy głuchej ciszy zaczął się zastanawiać, co dalej. "Podczas wojny towarzyszyły nam tu zazwyczaj piękne, czule nas obejmujące damy. (...) Dawni weseli bohaterowie mają teraz kłopoty" - wspominał po latach Zumbach.

Firma

Zumbach nie pchał się w łapy Sowietów i ich komunistycznych pachołków, którzy w Polsce mordowali polskich żołnierzy. Postanowił założyć z kolegami firmę przewozową. "Pod koniec wojny przemyt z kontynentu na Wyspy Brytyjskie był dla wielu lotników RAF świetnym sposobem na dorobienie do żołdu" - pisał dr Jerzy Pawlak, historyk. I to była prawda. Firma przewozowa Flyaway Ltd. przemycała funty i zegarki ze Szwajcarii, złoto na bliski wschód i ludzi do Palestyny. Johnny "Kamikaze" Brown, jak wówczas nazywał się Zumbach, przeniósł powoli interesy do Tangeru. Przez jakiś czas prowadził dyskotekę i restaurację w Paryżu, gdzie ożenił się z kobietą dwukrotnie młodszą od siebie. Ale to nie było życie dla Jasia.

Na początku 1962 roku na prośbę Mojżesza Czombe, prezydenta Katangi, został najemnikiem - psem wojny wyjętym żywcem z kart powieści Fredericka Forsytha - który z powodzeniem bombardował pozycje wojsk Konga. Później trafił do Biafry, która ogłosiła secesję od Nigerii. I znów na niebie pojawił się zdezelowany bombowiec z wymalowaną na nosie zębatą paszczą rekina. "Jedyny bombowiec posiadany przez rebeliantów z Biafry pilotuje John Kamikaze Brown, najemnik niewiadomej narodowości" - napisał 11 sierpnia 1967 roku amerykański magazyn "Time".

Jan Zumbach zmarł w Paryżu 3 stycznia 1986 roku, zaangażowany w ciemne interesy z polską bezpieką i światowymi terrorystami, jak każdy handlarz bronią. Jego brat powiedział tylko: "Mój brat zajmował się rzeczami, o których nie chcę nic wiedzieć; mogę tylko powiedzieć, że zmarł we własnym łóżku, ale strasznie poraniony".

Zakręty historii

Dlaczego warto pamiętać o tak dziwnej i niejednoznacznej postaci? Podczas wojny Jan Zumbach był bezsprzecznie wielkim bohaterem lotnictwa. A jego dalsza działalność? Kim, jeśli nie najemnikami, byli Kościuszko, Pułaski czy Dąbrowski? Zumbach, jak by nie patrzeć, występował zawsze przeciwko interesom wielkich mocarstw mających udziały w miedzi i złocie Katangi czy w ropie nigeryjskiej Biafry. Ponadto, kogo nie fascynuje historia Aleksandra Lisowskiego, Francisa Drake’a czy Thomasa Edwarda Lawrence’a, lepiej znanego jako Lawrence z Arabii, wiecznych chłopców, Kmiciców, Robin Hoodów, Lancelotów? Spiżowy bohater to często nudny pomnik i daty w biografii, a realna historia to zbiór drobnych faktów składających się na niepowtarzalną tożsamość i drażniących wyobraźnię.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Pies wojny
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.