Spowiedź generalna - czy to ma sens?

Anna Dąbrowska i Sławomir Rusin / List

Z o. Mateuszem Hincem, kapucynem, psychoterapeutą i kierownikiem duchowym, rozmawiają Anna Dąbrowska i Sławomir Rusin

Ojcze, u osób, które regularnie przystępują do spowiedzi, pojawia się czasem potrzeba podsumowania w sakramencie pojednania dłuższego okresu życia. Czy Kościół zaleca taką spowiedź generalną?

Przygotowując się do tej rozmowy, sięgnąłem do Katechizmu Kościoła Katolickiego i - co ciekawe - nie znalazłem w nim nic o spowiedzi generalnej. Na jej temat wypowiadali się natomiast niektórzy święci, np. Wincenty a Paulo czy Ignacy Loyola. Taką spowiedź zalecają niektóre programy duszpasterskie czy kierownicy duchowi. W programach duszpasterskich jest mowa o trzech sytuacjach, w których spowiedź generalna jest odpowiednio: konieczna, zalecana lub absolutnie niedopuszczalna. Konieczna jest, gdy ktoś odkrył, zrozumiał, że przez dłuższy czas spowiadał się w sposób nieważny, nie wyznał wszystkich grzechów, coś zataił. Oczywiście można w czasie zwykłej spowiedzi przyjść i powiedzieć, że przez taki a taki czas ukrywałem grzech, i spróbować powtórzyć wcześniejsze, ale w niektórych programach duszpasterskich uznaje się za konieczną spowiedź generalną. Zalecana jest jako pomoc w przygotowaniu się do dobrego przeżycia ważnych momentów życia, takich jak: ślub, śluby zakonne, święcenia kapłańskie, a niedopuszczalna jest u osób cierpiących na nerwicę kompulsywno-obsesyjną, czyli u skrupulantów.

Po co przystępować do spowiedzi generalnej, skoro każda spowiedź gładzi grzechy?

Na to pytanie mogę spróbować odpowiedzieć z psychologicznego punktu widzenia. Dobrze jest co jakiś czas podsumować pewien fragment swojego życia i wielu z nas tak czyni, np. w grudniu tworząc bilans mijającego roku - zastanawiając się, co wydarzyło się dobrego, a co złego. Spowiedź generalna umożliwia zobaczenie siebie nie tylko w świetle negatywnym (wady, grzechy), ale też pozytywnym, niejako Bożymi oczami. Staje się motywacją do tego, by zastanowić się nad tym, jak żyłem, czy przez te 10, 20, 30 lat popełniałem jakieś grzechy, które się ciągle powtarzały, albo czy pojawiły się jakieś nowe, czy udało mi się coś zmienić. Dzięki takiemu spojrzeniu wstecz odrywamy się od naszej codzienności.

Przyglądamy się sobie z boku?

Tak, z dystansu możemy popatrzeć na siebie i nasze życie realistycznie. Ocenić, jak było kiedyś i jak jest teraz, czy udało nam się jakieś wady czy grzechy wyeliminować. Najczęściej znamy swoje słabe i mocne strony, ale w codzienności brakuje nam czasu na refleksję nad tym, jacy jesteśmy, jak się zmieniamy. Jeżeli zrobię sobie rachunek sumienia, powiedzmy z 10 lat, to mogę zobaczyć, ile we mnie jest słabości, ile w życiu czyniłem zła.

To jest ważne, bo często widzimy zło w życiu innych, a o tym, jacy sami byliśmy, zapominamy. Taki rachunek sumienia może nam uzmysłowić, że nie powinno się osądzać i krytykować innych. Jeśli zobaczę, ile mam grzechów, ile razy pobłądziłem, to stanę się bardziej wyrozumiały dla drugiego człowieka, który również upada, również popełnia błędy. Zdarza się też tak, że wydaje nam się, że jesteśmy coraz gorsi. Jeśli spojrzymy wstecz, może się okazać, że to fałszywy obraz, że jest zupełnie inaczej. Spowiedź generalna daje możliwość popatrzenia na własne życie w szerszym kontekście.

Może się jednak zdarzyć, że skupimy się tylko na tym, co było złe, na tej ciemnej stronie naszego życia.

Owszem, istnieje takie niebezpieczeństwo. A przecież przygotowywanie się do każdej spowiedzi, nie tylko generalnej, powinno oduczyć nas takiego patrzenia na siebie.

Ale na spowiedzi przecież wyliczamy grzechy…

Rzeczywiście, nie przychodzę do konfesjonału po to, żeby chwalić się dobrymi rzeczami, tylko po to, żeby powiedzieć: "Boże, zgrzeszyłem, zrobiłem to i to źle, chcę wziąć za to odpowiedzialność. Proszę, żebyś mi przebaczył". Przygotowując się do sakramentu pojednania, powinienem jednak również podziękować Bogu, za dobro, które we mnie było. Jestem przeciwnikiem ograniczania rachunku sumienia tylko do szczegółowego wyliczania grzechów. Nazywam taki rachunek patologicznym, bo pokazuje nieprawdziwy obraz człowieka - tylko jego jedną, grzeszną stronę. Owszem, powinienem uświadomić sobie własne grzechy i winy, ale trzeba, aby rachunek sumienia obejmował również dobro, które uczyniłem od czasu poprzedniej spowiedzi. Zobaczenie całego zła, które popełniłem, może mnie przytłoczyć. Jeżeli jednak jestem człowiekiem wiary, to powinienem też dostrzec, że doznałem miłości i miłosierdzia od Boga, który mi przebaczył i dał siły do walki z tym, co złe.

Często boimy się spowiedzi właśnie dlatego, że skupiamy się tylko na naszych grzechach i na tym, co negatywnego usłyszymy od spowiednika. Zapominamy o dziękczynieniu.

Jestem przekonany, że istota dobrego rachunku sumienia zawarta jest w 1 Liście do Koryntian. Św. Paweł pisał w nim do pierwszych chrześcijan o tym, że każdy ma inne dary: jeden dar mówienia językami, drugi tłumaczenia ich, trzeci służenia, czwarty uzdrawiania itd. Najważniejszym pytaniem, jakie powinniśmy sobie zadawać, jest właśnie pytanie o to, jakie ja mam dary i czy służę nimi innym, bo mój dar nie jest tylko dla mnie, ale też dla wspólnoty, w której jestem. Jako grzesznik zrobiłem wiele rzeczy źle, ale dzięki moim darom zrobiłem też wiele dobra.

Jeśli ktoś chce się wewnętrznie rozwijać, to od czasu do czasu dobrze, aby zrobił sobie taki generalny rachunek sumienia, aczkolwiek ja sam spowiedzi generalnej nikomu nie zalecam.

Dlaczego?

Bo każda zwyczajna spowiedź jest spotkaniem z Bogiem, który wybacza grzechy. Jeżeli jednak ktoś chce, to oczywiście może przystąpić do spowiedzi generalnej, która oprócz najważniejszego wymiaru duchowego - ponownego zbliżenia się do Boga, który jest pełen miłosierdzia i potrafi wszystko przebaczyć ma też wymiar psychologiczny, czyli podsumowanie jakiegoś etapu w życiu. Taka spowiedź skłania nas do refleksji nad tym, czy zawsze dopełniliśmy zadośćuczynienia, czy naprawiliśmy to, co powinniśmy byli naprawić.

Pamiętajmy, że pojednanie obejmuje nie tylko moją relację z Bogiem, ale także ze wszystkimi wokół i ze sobą samym. Moje grzechy mają wpływ na innych. Mamy różne dary, co oznacza, że powinniśmy sobie nimi nawzajem służyć. Jeżeli ja zgrzeszę, to mój grzech nie tylko osłabia mnie, ale też całą wspólnotę, w której żyję.

Czy spowiednik inaczej podchodzi do spowiedzi generalnej niż do zwykłej?

Na pewno dobrze byłoby na początku poinformować spowiednika, że chcemy przystąpić do spowiedzi generalnej, bo nie każdy spowiednik musi się na nią zgodzić. Warto się wcześniej umówić, także po to, by nie doznać rozczarowania, ponieważ wielu spowiedników, gdy ktoś przychodzi do konfesjonału i mówi: "Chciałbym odbyć spowiedź generalną, bo odkryłem, że wielu grzechów nie wyznałem", każe mu przystąpić do normalnej spowiedzi. Nie ma osobnego rytu spowiedzi generalnej. Różnica dotyczy jedynie dłuższego czasu, który jest potrzebny na taką spowiedź, i emocjonalnego przeżywania jej przez penitenta.

Gdybym miał przystąpić do spowiedzi generalnej, to chciałbym wiedzieć, u kogo się spowiadam. Chciałbym mieć pewność, że spowiednik nie tylko mnie wysłucha, ale będzie umiał odnieść się do moich grzechów, do
tego, co się działo w moim życiu. Robiąc rachunek sumienia, dostrzegamy pewne rzeczy, a inne pomijamy. Ktoś, kto nas słucha, może mieć większą jasność, może lepiej je ocenić. Możemy np. mocno przeżywać coś, co obiektywnie wcale nie jest takie ważne, a rzeczy ważne uznać za nieistotne. Doświadczony spowiednik czy kierownik duchowy może nam pomóc to rozeznać.

Co zrobić, by uniknąć ryzyka zanegowania dotychczasowych spowiedzi, by spowiedź generalna nie była "nadspowiedzią"?

Istnieje niebezpieczeństwo, że ktoś, kto się regularnie spowiada, od czasu do czasu odbędzie też spowiedź generalną, aby uzyskać pewność, że się naprawdę dobrze wyspowiadał. Takie myślenie neguje sens jednostkowej spowiedzi i pokazuje, że taka osoba tak naprawdę nie wierzy w Boże miłosierdzie i łaskę przebaczenia.

Jak więc dobrze się przygotować do spowiedzi generalnej?

Obawiałbym się dwóch skrajności. Pierwsza dotyczy ludzi, którzy mówią: "Nie, ja nie jestem grzesznikiem. Coś tam mi się przytrafiło, ale to przecież nic ważnego". Druga odnosi się do tych, którzy widzą w sobie tylko grzech. A przecież Ewangelia pokazuje człowieka zupełnie inaczej. Jezus przyszedł do nas, grzeszników, po to, aby nas zbawić. Umarł za nas, wziął na siebie nasze grzechy, a więc sakrament pojednania służy temu, żebym wyznał swoje grzechy, ale też, abym zobaczył siebie w prawdzie i stanął wobec siebie w pokorze. Moim zdaniem pokora w biblijnym rozumieniu to widzenie siebie takim, jakim widzi mnie Bóg. A On nie widzi we mnie tylko grzesznika, lecz także swoje dziecko. Ks. Krzysztof Grzywocz, kierownik duchowy, powiedział kiedyś, że słowa, które Jezus usłyszał: Ty jesteś mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, przypominają mu się zawsze, gdy wchodzi do kościoła. Wkłada wtedy ręce do wody święconej, wykonuje znak krzyża i mówi swe imię dodając: "ty jesteś mój syn umiłowany, ja ciebie lubię".

Spowiedź generalna uczy pokory i dlatego bywa zalecana przez niektórych kierowników duchownych, ale nie można zapominać, że każda spowiedź uczy również pokory, bo stawia nas przed Bogiem odpuszczającym grzechy. Co więcej, każde "Ojcze nasz" uczy pokory, bo jak inaczej rozumieć słowa tej modlitwy: "i odpuść nam nasze winy, tak jak i my odpuszczamy naszym winowajcom"? One wymagają pokory, bez niej musielibyśmy powiedzieć: "nie odpuszczaj nam, jeżeli my innym nie odpuścimy".

Przygotowując się do spowiedzi generalnej, przede wszystkim powinienem wiedzieć, dlaczego chcę do niej przystąpić, co mnie do niej pcha. Czy chcę zmienić swoje życie w ważnym dla mnie momencie, bo np. wychodzę za mąż lub żenię się? Dlaczego chcę przystąpić akurat do spowiedzi generalnej, przecież można przygotować się do ślubu, przystępując do zwyczajnej spowiedzi. Może się też zdarzyć, że ktoś spoglądając wstecz na swoje życie, zauważa, że nie wszystko było dobre i chce pozostawić to już za sobą.

Czy ktoś, kto przystępuje kolejny raz do spowiedzi generalnej, powinien to spowiednikowi powiedzieć?

Tak. Warto poważnie się zastanowić nad tym, w jakich momentach życia chcemy do niej przystąpić. Jeśli robimy ją np. przed chrztem dziecka, to może oznaczać, że będę się spowiadał generalnie co dwa, trzy lata, gdy pojawią się kolejne dzieci. Jeśli robię ją w jakąś rocznicę ślubu, to powstaje pytanie, w którą rocznicę będzie następna. Za pięć, dziesięć lat?

Zdarzają się spowiedzi "generalne", gdy ktoś przychodzi i mówi: "Ostatni raz byłem u spowiedzi 25 lat temu". Nie jest to jednak spowiedź generalna w prawdziwym tego słowa znaczeniu, tylko zwyczajna.

Na czym polega różnica? Tu i tu spowiedź obejmuje dłuższy okres życia.

Na tym, że ten, kto odbywa spowiedź generalną, wcześniej spowiadał się regularnie. Na spowiedzi generalnej spowiada się z tych 25 lat, ale nie dlatego, że ostatni raz u spowiedzi był ćwierć wieku temu. Ma ileś zwyczajnych spowiedzi za sobą.

Czy częste chodzenie do spowiedzi generalnej może świadczyć o tym, że mamy jakiś problem, z którym nie potrafimy się uporać? Może powinniśmy wtedy raczej skorzystać z pomocy psychoterapeuty?

Potrzebne jest wyraźne rozróżnienie. Terapia nie może być spowiedzią. Spowiedź jest sakramentem, daje uwolnienie i uzdrowienie, a więc ma wymiar terapeutyczny. Nigdy jednak nie można zalecać spowiedzi zamiast terapii.

Nie każdy potrzebuje terapii, a spowiedzi potrzebujemy wszyscy. Jeśli ktoś nie cierpi na jakieś zaburzenia psychiczne, to spowiedź może być dla niego pięknym, głębokim przeżyciem, sakramentem uzdrowienia - nie tylko duchowego, także psychicznego, a czasami i fizycznego, bo jesteśmy jednością psychofizyczno-duchową. Jeżeli coś się dzieje w moim ciele, to dzieje się też w mojej psychice, w duchowości, a jeżeli dzieje się w duchowości czy psychice, to odbija się na moim ciele. Gdy jednak ktoś ma poważne zaburzenia, przeżywa trudności życiowe, to spowiedź nie może zastępować pomocy terapeutycznej, ponieważ w terapii dotyka się nie tyle grzechów i słabości, ile głębokich zranień, które wpływają na takie czy inne zachowania. Czasami zdarza się, że terapia staje w miejscu, bo okazuje się, że jest jakiś problem duchowy, który nigdy nie został rozwiązany.

Pacjent może nabrać w trakcie terapii odwagi do tego, aby się z nim uporać i np. idzie do spowiedzi. Przebaczenie i rozgrzeszenie uwalnia go i umożliwia dalszą współpracę z terapeutą. Trzeba jednak pamiętać, że spowiedzi nigdy nie traktuje się jako elementu pomocniczego w terapii.

Jeżeli ktoś przystępuje często do spowiedzi generalnej, to - w moim odczuciu - nie potrafi zaufać Bogu, uwierzyć w Jego miłosierdzie, albo nie wierzy w siebie, w to, że jest godzien otrzymać Boże przebaczenie. Czuje przymus ciągłego maltretowania się swoimi grzechami, robienia sobie ciągłych wyrzutów. Przypomina to zachowania osób ze skłonnościami depresyjnymi, które często krzyczą na siebie, niszcząc poczucie własnej wartości.

Powtarzanie spowiedzi generalnych może stać się ciągłym udowadnianiem sobie, jak wielkim jestem grzesznikiem, poniżaniem się, bo "jeżeli siebie nie ukarzę, nie nakrzyczę na siebie, to Pan Bóg mi nie przebaczy". Możemy sobie z tych prawdziwych motywacji nie zdawać sprawy. Gdzie jest wtedy wiara w miłość i miłosierdzie Boga? Takie zachowanie, jeśli nie wynika z choroby, jest stawianiem siebie ponad Niego. To droga donikąd.

Niektórzy zalecają spowiedź generalną w czasie rekolekcji.

Nie spotkałem się z taką praktyką, a jestem spowiednikiem już prawie 25 lat. Moim zdaniem musi istnieć jakieś głębokie uzasadnienie przystępowania do spowiedzi generalnej. Każdy z nas inaczej przeżywa i buduje swoją relację z Panem Bogiem i z bliźnimi. Nie można nikogo do spowiedzi, ani zwykłej, ani generalnej, zmuszać - nawet w czasie najbardziej pobożnych rekolekcji.

Czy można nie dostać rozgrzeszenia na spowiedzi generalnej?

Tak jak w zwykłej spowiedzi, tak i w generalnej można nie dostać rozgrzeszenia. To zależy od tego, jak ja teraz żyję. Bo jeżeli żyję w grzechu i nie zamierzam tego zmienić, to nie mogę dostać rozgrzeszenia (np. życie w konkubinacie). Nie mogę wtedy dostać rozgrzeszenia nie dlatego, że ksiądz nie chce mi go dać, ale dlatego, że on nie może mi go udzielić, bo nie ma do tego warunków.

Wydaje mi się jednak, że jeśli chodzi o spowiedź generalną, są to spekulacje teoretyczne, bo najczęściej przystępują do niej osoby, które troszczą się o rozwój swojej wiary.

Przystąpiliśmy do spowiedzi generalnej, zamknęliśmy jakiś rozdział naszego życia, powierzyliśmy go Bogu. Jesteśmy już czyści, "wykąpani", więc oczekujemy, że wszystko w naszym życiu idealnie się ułoży, wyprostuje...

Owszem jesteśmy czyści i "wykąpani", ale niestety ani nic się nie wyprostuje, ani się idealnie nie ułoży. Spowiedź generalna może pomóc zamknąć jakiś etap życia, wejść oczyszczonym w ten nowy. Wymiar psychologiczny jest tu ważny, może nawet bardziej niż duchowy: lepiej się czuję, mam poczucie, że coś zamknąłem, naprawiłem. Trzeba jednak mieć świadomość, że nawet po spowiedzi generalnej nic się samo nie ułoży. Owszem, poukładałem pewne rzeczy, zamknąłem pewne sprawy, ale żadna spowiedź automatycznie nie sprawi, że stanę się lepszy. Jestem dalej tym samym człowiekiem, mam swoje słabości. Będę upadał. Dlatego mamy sakrament pojednania i Kościół namawia do tego, by skorzystać z niego chociaż raz w roku. Nie otrzymamy natomiast na spowiedzi gwarancji, że już więcej nie zgrzeszymy.

Niektórzy trochę magicznie traktują sakrament pojednania, a zwłaszcza spowiedź generalną, i np. są przekonani, że jak pójdą do takiej spowiedzi przed ślubem i wyspowiadają się ze wszystkiego, to uzyskają gwarancję, że ich małżeństwo będzie szczęśliwe. Za pomocą spowiedzi generalnej chcą "zaczarować" swoje obecne i przyszłe życie i już o nic się nie troszczyć - oddali wszystko w ręce Pana Boga i On za nich wszystko załatwi. Spowiedź generalna to nie czary-mary, hokus-pokus, ona nie jest "rzucaniem" dobrego uroku na moje małżeństwo czy kapłaństwo. Ja sam mam pracować nad tym, aby realizować swoje powołanie, rozwijać się, dawać siebie drugiej osobie. To ja, a nie Pan Bóg, jestem do tego wezwany.

Czy myślał Ojciec osobiście o odbyciu spowiedzi generalnej?

Chciałbym móc przystąpić do spowiedzi generalnej przed śmiercią. Na ten moment, jako najlepszy do spowiedzi generalnej, zwrócił uwagę św. Wincenty, który spowiadając osoby umierające zauważył, że w czasie takiej spowiedzi często odkrywają one w swoim życiu rzeczy, których wcześniej nie dostrzegały.  

o. dr Mateusz Hinc, kapucyn, psycholog i psychoterapeuta. Wykładowca w seminariach zakonnych i w "Szkole dla spowiedników".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Spowiedź generalna - czy to ma sens?
Komentarze (1)
F
feniks
24 marca 2015, 10:28
Bóg zapłac za te wypowiedź. A jesli w jakimś momencie zycia nieustannie, niemal codziennie przychodzą mi na pamięc wszystkie złe uczynki od dzieciństwa i nie mgę sobiez tym dać rady?! oskarżam sie o to jak byłam głupia, niewdzięczna,że tak zmarnowałam Miłośc Boga! Co robić, by pogodzić się ze swoja niewdzięcznością wobec Pana....