"Szkatułka" mistrza

S. Sebastiana Filip, CSFN / "Być dla innych"

[...] mistrz nie jest kimś, kto czegoś uczy; mistrz to ktoś, kto zachęca ucznia do dołożenia wszelkich starań, aby odkrył to, o czym już wie.

 (Paulo Coelho)

…wieczorem w blasku zachodzącego słońca siedziała, dumając nad minionym dniem, szybko jednak jej myśli powędrowały ku wspomnieniom sprzed lat. Od czasu do czasu nieobecne oczy powracały do rzeczywistości, aby spocząć na szkatułce. Stała przed nią na komodzie, zawsze tam ją stawia, od kiedy... pamięta dokładnie, gdy ją pierwszy raz ujrzała. Była wtedy małą dziewczynką z głową pełną szalonych pomysłów i marzeń, wiecznie za czymś biegającą z mnóstwem pytań. Młoda osóbka o iskrzących się oczkach, które pochłaniały wszystko, co znalazło się w ich zasięgu. Tamtego dnia jak zwykle przechadzała się pomiędzy straganami i podziwiała ręczne wyroby rzemieślników. Szukała czegoś specjalnego dla swoich skarbów. Jej uwagę przyciągnął ostatni stragan, który pojawił się tutaj po raz pierwszy. Uroczy staruszek otoczony był mnóstwem pudełeczek zrobionych z najprzeróżniejszych tworzyw: muszelek, słomy, ryżu, bursztynu, żołędzi, kory, gliny, liści bananowca, papieru, szkła, a nawet z ziaren kawy i zapałek. Różnej wielkości, kształtu, kolorów, niektóre pachnące i grające. Stała tak zauroczona nimi, że nawet nie zauważyła, jak staruszek przyglądał się jej uważnym wzrokiem. W końcu się ocknęła:

- Czy to pan sam zrobił te wszystkie pudełeczka?

Uśmiechnął się.

- Które ci się najbardziej podoba?

Podobały się jej wszystkie, każde było wyjątkowe w swoim rodzaju. Gdyby tylko mogła sobie choć jedno z nich kupić! Staruszek zapytał ponownie:

- Które z nich podoba ci się najbardziej?

Nieśmiało wyciągnęła rączkę i wskazała na małą szkatułkę ukrytą w rogu straganu.

– Aaa, to – staruszek podał jej – hmmmm, ciekawy wybór moje dziecko,bardzo ciekawy...

Długo przyglądała się jej i poczuła... miała wrażenie, jakby kształt szkatułki pasował idealnie do jej dłoni, jakby były dla siebie stworzone. Poczuła, że musi ją koniecznie mieć, bo inaczej coś ważnego umknie jej z życia. Spojrzała na staruszka i wydawało się jej, że on wie, o czym ona myśli.

- Ta szkatułka jest twoja. Weź ją.

- Ale ja nie mogę panu zapłacić, nie mam pieniędzy.

- Weź ją. Za te pudełeczka nie trzeba płacić. Kiedyś to zrozumiesz.

Tajemniczo zmrużył oczy i podał jej mały zawiniątek.

* * *

Minęło ponad dwadzieścia lat od tamtego dnia. Znowu stała pomiędzy straganami, lecz tym razem...

- Ciekawe, czy on będzie? – pomyślała. – Pewnie nie, minęło przecież tyle lat. Nagle poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu:

- Kogo pani szuka?

- Skąd pan wie, że ja szukam kogoś, a nie czegoś?

__________

Mistrz słowa, wiedzy, słuchania, obecności, milczenia, zadawania pytań, odpowiedzi, pracy, sportu, budowania, muzyki, obrazu... tak wielu ich jest, z różnych dziedzin i specjalności. Co danego człowieka czyni mistrzem? Ekspertyza, stopnie naukowe, doświadczenie, profesjonalizm, erudycja, ilość przeżytych lat, opinia innych...?

Kilka lat temu byłam uczestnikiem konferencji poświęconej Pismu Świętemu. Organizatorem był jeden z amerykańskich uniwersytetów, który zadbał o dobre nagłośnienie i reklamę tego wydarzenia. W dzisiejszej dobie rozwiniętej komunikacji językowej, środków audiowizualnych i innych pomocy uświetniających wszelkiego rodzaju prelekcje i sympozja, każdy nastawiał się na ciekawą i pociągającą kompilację słowa, obrazu i dźwięku. Mówi się, że dzisiejszy świat jest światem obrazu i dźwięku i aby dotrzeć do odbiorcy, niezależnie czy to będzie dziecko czy dorosły, trzeba zadbać o to aby dostarczyć odpowiednią ilość bodźców słuchowo-wzrokowych. Stąd też czasami może się mieć wrażenie, że występuje przerost formy nad treścią. Tamtego dnia aula uniwersytetu mogąca pomieścić tysiąc słuchaczy wypełniła się prawie po ostatnie miejsce. Czuło się ekscytujące napięcie w oczekiwaniu na mówcę. Przebiegłam wzrokiem po podium i ku memu zdziwieniu - nie było tam ani projektora, ani żadnych zapierających dech eksponatów. Na środku stał niewielki pulpit z mikrofonem. Zajrzałam ponownie do broszury, aby doczytać informacje o prelegencie. Miałam trochę mieszane uczucia. Jako przedstawicielka młodego pokolenia oczekiwałam czegoś więcej niż tylko słów. Moje zmysły szukały „czegoś”, na czym mogłyby się oprzeć i ewentualnie budować dalszą filozofię życia czy wypełniać stągwie duchowości. Natarczywe pytanie w końcu stanęło przede mną w całym swym realizmie: „ Czy przez te pięć godzin z jedną przerwą czeka nas potok monotonnych i suchych słów, biblijnych cytatów, teologicznych wywodów przeplatanych życiowymi frazesami i banałami?” Nie uśmiechało mi się to absolutnie. Już miałam zasięgnąć więcej informacji, gdy sala nagle ucichła. Z bocznych drzwi wyszedł mężczyzna w średnim wieku, niepozorny. Jeszcze nic nie powiedział, a już miało się wrażenie, że nie jest to zwykły mówca. Wyjątkowość wręcz emanowała z całej jego postaci. Na pulpicie położył jedyny eksponat, jaki ze sobą miał – oczywiście była to Biblia. W momencie, kiedy wymówił kilka pierwszych słów wszyscy wiedzieli, że czeka ich wyjątkowa uczta intelektualna i duchowa. Nieczęsto się zdarza słyszeć tak wspaniałych oratorów, którzy potrafią utrzymać uwagę słuchacza skoncentrowaną przez cały czas. Każdy z nas wyniósł z tej konferencji wiele pereł. Jego słowa tchnęły życiem i prawdą i swą wirtuozerią precyzyjnie dotykały strun uśpionych pytań, dylematów i poszukiwań. Osobiście do dziś pamiętam cały segment jego mowy poświecony imieniu Boga: Jahwe i od tamtej pory - ilekroć czytam je czy słyszę, staje przede mną całe bogactwo i głębia tych kilku natchnionych liter.

Tenże zakonnik jest jednym z mistrzów, których spotkałam na drodze swego życia. Autentyzm, prawdziwość, wiarygodność, atrakcyjność przekazu rodzi się z osobistego doświadczenia, które bazuje nie tylko na suchej wiedzy i teorii. Dom budowany na definicjach, regułkach, gotowych schematach i formułach prędzej czy później nie wytrzyma sprawdzianu życia, które jest przecież twórcze i dla każdego wyjątkowe. Prędzej czy później wymyka się ono spod sztywnych ramek i człowiek staje przed tajemnicą, do której żaden z tych kluczy i szablonów nie pasuje. Coś już nie wystarcza. Potrzebny jest ktoś, kto zachęci i wskaże nowy kierunek. Ktoś, kto nie będzie mówił idź tam czy zrób to i to, ale w zamian zaoferuje nową dynamikę spotkania z drugim człowiekiem, ze światem, z sobą samym i z Bogiem. Mistrz zawsze wskazuje do wewnątrz, tak jak to robił Mistrz z Nazaretu, mówiąc: jeśli chcesz... Co jest łatwiej zrobić: podjąć gotowe rozwiązanie czy stworzyć odpowiednie warunki poszukującemu, aby je odkrył sam? Sztuką nie jest dać odpowiedź, ale postawić odpowiednie pytanie, które otworzy nowe horyzonty i możliwości intelektualno-duchowe.

„Mistrz” nie uczy, co można zdobyć, ale pokazuje, kim można być. Całą tę przestrzeń poszukiwań człowieka można by zamknąć w dwóch pytaniach postawionych przez Jezusa, które znajdujemy w czwartej Ewangelii. Na początku Jego działalności od: czego szukacie? i pod koniec do: kogo szukacie? Pomiędzy czego a kogo rozciąga się piękna i intrygująca kraina dojrzewania do pełni człowieczeństwa. Na jej zawiłych czasami szlakach odważny wędrowiec spotka prawdziwych mistrzów. Jak ich rozpoznać? Rozdają za darmo dziwne „szkatułki”.

S. Sebastiana Filip, CSFN - katechetka, wykładowca, "kapelan", kierownik duchowy, poetka i wieczny student

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Szkatułka" mistrza
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.