Terapia małżeńska

Logo źródła: Dziennik Polski Ewa Piłat / slo

Choć to kobiety prą do stałych związków, to ich największymi beneficjentami okazują się mężczyźni.

"Koniec wolności" - tablica rejestracyjna z takim napisem na samochodzie pary młodej bezbłędnie informuje gości weselnych, jaki etap życia wieńczy wydarzenie, w którym właśnie uczestniczą. Podczas wieczorów kawalerskich niezliczone kufle piwa koją żal za utratą kolejnego przedstawiciela "wolnego gatunku" złowionego przez kobietę, bo przecież obrączka to pierwsze ogniwo łańcucha, którym zostanie spętany i przykuty na zawsze do swej wybranki.

Młodym ludziom jeszcze nie przychodzi do głowy, że razem z utratą wolności powinni świętować jedną z najlepszych w życiu inwestycji. Naukowcy bowiem nie mają wątpliwości - od momentu włożenia złotego krążka na palec życie zaczyna naliczać premię nowożeńcom. I to nie byle jaką! Małżonkowie dłużej żyją, zdecydowanie mniej chorują, osiągają wyższy status materialny niż samotni, cieszą się lepszym samopoczuciem. Największymi beneficjentami małżeństwa okazują się mężczyźni, choć to kobietom się zarzuca, że tak prą do stałych związków.

DEON.PL POLECA

Na zależność między długością życia a stanem cywilnym zwrócił już uwagę William Farr, generalny urzędnik Urzędu Stanu Cywilnego dla Anglii i Walii, który w 1858 r. opublikował swoje badania dotyczące umieralności w XIX-wiecznej Francji. Już wówczas małżonkowie żyli dłużej niż samotni bez względu na to, czy do tej grupy zaliczono kawalerów, panny, wdowców czy rozwiedzionych. I dziś żyją wyraźnie dłużej i lepiej, a ta zasada nie dotyczy tylko krajów wysoko rozwiniętych, w których wpływ stanu cywilnego na kondycję zdrowotną obywateli udowodniono imponującą liczbą badań. Warto zacytować ciekawe zdanie z książki słynnego francuskiego antropologa Claude`a Levi-Straussa: "Przypominam sobie, jak pewnego dnia spostrzegłszy w wiosce Bororów w środkowej Brazylii mężczyznę w wieku około trzydziestki, w zaniedbanym stroju, wyglądającego na źle odżywionego, smutnego i samotnego, pomyślałem w pierwszej chwili, że jest chory. Skądże, odpowiedziano na moje pytania, to kawaler...." ("Spojrzenie z oddali").

- Stereotypowe postrzeganie samotnych mężczyzn wciąż jest takie samo. Kojarzą się z zaniedbaniem, byle jakim odżywianiem, pewnego rodzaju niechlujstwem. Niestety, te stereotypy w pewnym sensie znajdują potwierdzenie w rzeczywistości. Inaczej jest z wizerunkiem samotnej kobiety, zwłaszcza młodej. Singielki są zadbane, regularnie wykonują badania lekarskie, dobrze się ubierają, a dzięki umiejętności budowania więzi społecznych, dużo lepiej niż samotni panowie radzą sobie ze stresem. Mężczyznom stały związek, zwłaszcza małżeństwo, zdecydowanie wychodzi na zdrowie. Bardziej niż kobietom - mówi dr Anna Lipowicz, antropolg z Zakładu Antropologii Polskiej Akademii Nauk, która swoją pracę doktorską poświęciła analizie kondycji biologicznej mężczyzn w zależności od ich stanu cywilnego.

- Amerykańskie statystyki pokazują, że samotni mężczyźni narażeni są na 2,5 raza wyższe ryzyko zgonu niż żonaci w tym samym przedziale wiekowym. U samotnych kobiet to ryzyko jest także wyższe, ale tylko 0,5 raza - przytacza dane dr Anna Lipowicz. Antropolog społeczny sięga również do badań kanadyjskich, z których wynika, że żonaci mężczyźni żyją średnio o 8 lat dłużej niż kawalerowie, ale o 10 dłużej niż wdowcy i rozwodnicy. Tę samą prawidłowość odnotowano w przypadku kobiet. Mężatki w Kanadzie przeciętnie o 3 lata przeżywają panny, ale o 4 rozwódki i wdowy. Rozwód i wdowieństwo to ogromne ryzyka, którymi obarczone jest małżeństwo. Mogą one zrujnować zdrowie i skrócić życie znacznie dotkliwiej niż samotność.

- Ceną za możliwość kochania jest ból rozstania, także poprzez śmierć. Potrzebujemy czasu, by ta rana się zagoiła. Rozpacz czy smutek są naturalne. Płyną z naszego pragnienia, aby to, co dobre, trwało wiecznie. Im bardziej kochaliśmy partnera czy partnerkę, tym ból rozstania z powodu śmierci będzie większy - tłumaczy destrukcyjne dla zdrowia reakcje na utratę najbliższych Andrzej Nehrebecki, psychoterapeuta, dyrektor Instytutu Psychoterapii Integratywnej w Krakowie. Jeśli jednak tego ryzyka uda się uniknąć, korzyści, które odnoszą małżonkowie, są fantastyczne.

Ekstremalna wartość dodana, jaką może dać małżeństwo, wynosi 15 lat. Aż taką różnicę w umieralności współczesnych Japończyków na korzyść żonatych osiągnięto dzięki specyficznemu systemowi aranżowania małżeństw, tzw. miai. Do szukania informacji o potencjalnym kandydacie/tce do małżeństwa wykorzystuje się rodzinę, przyjaciół, a nawet prywatnych detektywów. Sprawdzane są głównie informacje o chorobach występujących w bliższej i dalszej rodzinie. Eliminuje się w ten sposób kandydatów, którzy mogą być dziedzicznie obciążeni chorobą umysłową, wyklucza tych, których krewni chorowali na gruźlicę albo mieli pecha mieszkać w przeszłości w Hiroszimie lub Nagasaki (miejsca zrzucenia bomb atomowych w 1945 r. - przyp. red.). - Niektórzy posuwali się nawet do sprawdzania dzienników szkolnych, aby zorientować się w liczbie nieobecności spowodowanych chorobą. Dorośli z przeszłością chorowitych dzieci też nie byli najlepszym materiałem na małżonka - mówi dr Anna Lipowicz.

Miai to skrajny przypadek systemu eliminującego z rynku małżeńskiego przedstawicieli charakteryzujących się gorszym zdrowiem fizycznym i psychicznym. Jednak na co dzień, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, ludzie intuicyjnie dobierają się w pary, kierując swoje zainteresowanie ku partnerom zdrowszym.

- Korzystny wpływ małżeństwa na zdrowie fizyczne i psychiczne mężczyzn i kobiet nie podlega dyskusji. Istnieją jednak dwie hipotezy tłumaczące te zależności. Pierwszą jest selektywny dobór do małżeństwa. Wybierani są zdrowsi, więc nic dziwnego, że potem mniej chorują i dłużej żyją - stwierdza dr Anna Lipowicz.

Kto ma więc największe szanse na rynku małżeńskim? Obydwie płcie zwracają uwagę na budowę ciała. Badanie przeprowadzone wśród mężczyzn w wieku 21 - 65 lat dowiodło, że w każdym przedziale wiekowym żonaci byli wyżsi niż samotni. Dla kobiet wyższy wzrost partnera jest atrybutem zdrowia. Tę prawidłowość potwierdzają antropolodzy z różnych regionów świata. Dziś np. młoda mieszkanka Szanghaju jest skłonna poślubić niskiego mężczyznę tylko wtedy, gdy cieszy się on wysokim prestiżem zawodowym, co oznacza, że ma wysokie dochody, lub gdy posiada własny dom (badania Bogina). W przypadku kobiet ilość centymetrów wzwyż nie ma takiego znaczenia, jak ich ilość w obwodzie. Jako kandydatki na żony wybierane są kobiety szczupłe. Kandydatów na narzeczonych dyskwalifikują okulary świadczące o wadach wzroku oraz wady wymowy. Kobiety nie dają szans palaczom i adoratorom nadużywającym alkoholu. Są to czynniki destrukcyjnie oddziałujące na zdrowie. Nie wybrani z powodu nałogów kawalerowie powiększają sukcesywnie statystyki pacjentów, a w końcu zmarłych wcześniej niż żonaci rówieśnicy.

Spośród wszystkich mężczyzn, najmniej palaczy odnotowuje się wśród żonatych. Ta grupa też najczęściej rzuca palenie, co potwierdza np. badanie przeprowadzone wśród Holendrów w wieku 25 - 74 lata (najwięcej byłych palaczy - 43 proc. - stanowili żonaci). Ponad 20 papierosów dziennie wypalało 9,6 proc. kawalerów, 17,9 proc. rozwiedzionych, 12,9 proc. wdowców i tylko 6,9 proc. żonatych (Joung i in. 1995 r.).

- Druga hipoteza tłumacząca zależność między zdrowiem a stanem cywilnym dotyczy ochronnej roli, jaką pełni małżeństwo. Rodzina wymusza zachowania prozdrowotne. Żony dopingują mężów do rzucenia palenia, do zrobienia badań, opiekują się nimi w czasie choroby. Udowodniono, że nie dość, że mężowie rzadziej zapadają na wiele chorób, to krócej przebywają w szpitalu - wyjaśnia dr Lipowicz.

Tę zależność doskonale widać na przykładzie chorób charakterystycznych dla mężczyzn - raka prostaty i raka pęcherza. Żonaci panowie przeżywali znacznie dłużej (średnio 69 miesięcy) niż owdowiali (38 miesięcy). Kawalerowie żyli przeciętnie 49 miesięcy. Naukowcy z Uniwersytetu Harwarda i Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles ustalili takie dane na podstawie historii choroby ponad 143 tys. pacjentów leczonych w ciągu 17 lat.

Organem, który uzyskuje największą korzyść z małżeństwa jest oczywiście serce. Nie tylko dlatego, że ma przy sobie na zawsze obiekt miłości. Według japońskich naukowców kawalerowie trzykrotnie częściej umierają na serce niż ich żonaci rówieśnicy. Jak wielkim balsamem dla serca jest stały związek, dowiódł program Framingham Offspring Study, w którym w ciągu 10 lat zbadano 3682 dorosłe osoby. Po uwzględnieniu wszystkich czynników ryzyka, takich jak wiek, tkanka tłuszczowa, palenie papierosów, ciśnienie krwi, cukrzyca, poziom cholesterolu, okazało się, że odsetek zgonów wśród żonatych był prawie o połowę niższy niż wśród mężczyzn stanu wolnego.

Byłoby zbyt pięknie i zbyt prosto, gdyby małżeństwo miało wyłącznie dobry wpływ ma zdrowie małżonków. Bezsprzecznie ma ono też wpływ niekorzystny. Tuż po ślubie mąż i żona zaczynają tyć.

- Odżywiają się regularnie, a ich dieta jest bogatsza zarówno ilościowo, jak i jakościowo. Jeśli w rodzinie są dzieci, to na stołach pojawiają się tzw. snacki. Rodzice nie są wolni od łakomstwa. Poza tym drastycznie spada aktywność fizyczna zarówno żonatych mężczyzn, jak i mężatek. Tłumaczymy to ograniczeniami czasowymi, jakie niosą obowiązki rodzinne. Zmniejsza się też dbałość o fizyczną atrakcyjność po znalezieniu stałego partnera i partnerki, charakterystyczna zwłaszcza dla mężczyzn - mówi dr Anna Lipowicz.

W Polsce badania nt. otyłości przeprowadzono wykorzystując dane dotyczące 1496 mężczyzn i 1507 kobiet w wieku 31-60 lat znajdujące się w archiwum Dolnośląskiego Centrum Diagnostyki Medycznej we Wrocławiu. Biorąc pod uwagę fakt, że starsze osoby są bardziej otyłe niż młodsze i że zarówno wykształcone kobiety, jak i wykształceni mężczyźni bardziej dbają o figurę i są szczuplejsi niż mniej wykształceni, podzielono badanych na grupy. W każdej z nich częstość występowania otyłości zależała od stanu cywilnego. U kobiet istotny okazał się też fakt posiadania dzieci. Wiele badań przeprowadzonych w innych krajach przyniosło takie same wyniki, określane jako paradoks epidemiologiczny.

- Otyłość to jeden z głównych czynników ryzyka występowania wielu chorób - zawału mięśnia sercowego, udarów mózgu, zaburzeń metabolicznych, niektórych typów nowotworów. Tymczasem, mimo otyłości, żonaci i mężatki są zdrowsi niż samotni. Prawdopodobnie korzyści, jakie niesie małżeństwo, są większe niż zdrowotne straty spowodowane nadmiernym otłuszczeniem. Znacznie bardziej szkodliwe okazują się zachowania charakterystyczne dla osób samotnych: nadużywanie alkoholu, palenie papierosów, nieracjonalne odżywianie, narkotyki, skłonność do ryzykownego stylu życia - wylicza antropolog społeczny.

Swoją diagnozę na temat sprzecznej z logiką zasady, że nawet otyli mężczyźni z nadwagą są zdrowsi niż szczupli, ale samotni, stawia również psychoterapeuta Andrzej Nehrebecki: - Nie wszyscy ludzie są zdolni do tworzenia stałych związków, stałych więzi. Upośledzenie zdolności tworzenia więzi wiąże się często z deficytami homeostazy - zdolności utrzymania podstawowej biologicznej harmonii w naszym organizmie, która bezpośrednio rzutuje na stan naszego zdrowia fizycznego i psychicznego. Zdolność ta powiązana jest z tym, na ile wychowaliśmy się w kochającym środowisku i na ile uwewnętrzniliśmy miłość naszych rodziców do nas. Jeśli porównamy grupę mężczyzn samotnych i tych w związkach, to od początku jest jasne, że mężczyźni, którzy tworzą stałe więzi, są zdrowsi. Mogą sobie nawet pozwolić na nadwagę, bo zapas, jaki mają z powodu miłości, którą uwewnętrznili, to im zapewnia.

- Choć osoby samotne mają znacznie większą skłonność do depresji, są mniej odporne na stres, to - jak kontynuuje Nehrebecki - do mojego gabinetu częściej przychodzą małżonkowie. Jedna sprawa to zdolność tworzenia stałych więzi, inna, aby te więzi czy związki były szczęśliwe. Często przychodzą kobiety, przepracowane, pełne złości na mężów, że nie odciążają ich w pracach domowych czy wychowywaniu dzieci. Ale równie często okazuje się, że gdy mężczyzna próbuje im pomóc, przejąć część obowiązków, nie pozwalają na to. Bo chciałyby, żeby mąż wykonywał prace domowe nie tak, jak on chce czy uważa, tylko dokładnie tak, jak one sobie tego życzą.

Na zdrowie małżonków rujnująco działają kłótnie, w końcu rozstania i rozwody. Wtedy właśnie warto szukać pomocy. - Po to, żeby odnaleźć miłość. Jej brak w związku może owocować wieloma chorobami ciała czy umysłu. Z drugiej strony dobry związek, w którym płynie miłość, daje nam wiele siły. A nawet jeśli pojawi się choroba, to lżej nam ją znosić, gdy jest przy nas kochająca osoba - mówi Andrzej Nehrebecki.

Małżeństwo to loteria, w której dużo się inwestuje, można bardzo dużo wygrać i bardzo dużo stracić. Nie wszystkie losy są wygrane, ale przegrywa się najczęściej na własne życzenie. Warto zaryzykować.

Źródło: Terapia małżeńska  www.dziennikpolski24.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Terapia małżeńska
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.