Web 2.0 w Kościele?

"Jak ewangelizować w Internecie, gdy do dyspozycji mamy tylko klawiaturę i monitor, czasem jeszcze małą kamerkę i mikrofon?" (fot. sxc.hu)
ks. Józef Kloch / "Posłaniec" styczeń 2010
Internet liczy sobie 40 lat, komputery - jeszcze więcej. Obydwa wynalazki na dobre zadomowiły się w Kościele.

Czy można sobie wyobrazić Apostoła Narodów rozsyłającego swoje listy w formie e-maili? Można! Albo zawiadamiającego poprzez Skype'a, że niedługo przybędzie do Koryntu? Naturalnie! Uczniowie Chrystusa od samego początku ewangelizacji wykorzystywali ówczesne środki komunikowania i gdyby dysponowali Internetem, byliby zapewne z nim za pan brat. Dwa tysiące lat później głoszący Dobrą Nowinę sięgnęli po komputery i Sieć Web. Nowe rozwiązania dają obecnie coraz to większe możliwości; ale też wzrastają wymagania wobec ewangelizujących w Sieci.

Kiedy na przełomie roku 1989/1990 Tim Berners-Lee pracował w CERN nad ideą stron www, Jan Paweł II kończył pierwsze w historii papiestwa orędzie o misji Kościoła w erze komputerów. W grudniu 1990 roku uczony zamienił pomysły w czyn i udostępnił pierwszą w świecie stronę www ośrodka badawczego. Trzy lata później opracowana została prototypowa przeglądarka Mosaic, potem słynny Netscape. W grudniu 1996 roku Radio Watykańskie, jako pierwsza instytucja Stolicy Apostolskiej, uruchomiło witrynę na serwerze World Radio Network, a po 14 miesiącach Watykan wystąpił już w internetowej Sieci en bloc pod adresem z własną domeną *.va.

Tak rozpoczęła się przygoda Kościoła z komputerami i Internetem. Technika komputerowa i Sieć nie tyle stanęły u wrót Kościoła, co szybko zajęły ważną pozycję w jego wnętrzu. Jeśli chodzi o media, porównywalnie szybko włączono w służbę Ewangelii tylko radio - watykańską rozgłośnię uruchomił sam Marconi.

DEON.PL POLECA

Ewangelizacja nie wprost
Od połowy lat 90. XX wieku internetowe strony o tematyce religijnej zaczęły się pojawiać jedna po drugiej. Sposób był dość prosty. Tekst napisany przez autora, np. o pielgrzymce papieskiej do Polski, trafiał do redaktora wtajemniczonego w arkana umieszczenia go na witrynie. Artykuł po poprawieniu go i okraszeniu fotografiami pojawiał się kilka godzin później w Internecie. By go tam umieścić, trzeba było także znać hasło umożliwiające opublikowanie tekstu pod określonym adresem. Od tej chwili reportaż mógł być czytany na całym świecie, w tym samym czasie, nawet przez miliony osób. Udostępnienie materiału tak szybko i tak wielu ludziom - to była rewolucja na miarę Gutenberga!

Z kolei dzięki poczcie elektronicznej wysłanie listu do dowolnego punktu na świecie stało się dziecinnie prostą czynnością. Do dziś e-maile, obok www, to najpopularniejsze usługi internetowe. Jeśli do tego dodać różnego typu specjalistyczne fora internetowe, gdzie wymieniane są informacje przez szeroki krąg osób - od hobbystów po uczonych - to mamy już trzy podstawowe usługi pierwszego etapu rozwoju internetowej Sieci.


Jak to wszystko odnieść do głoszenia Ewangelii wśród tych, którzy nie znają Dobrej Nowiny? Niedawno w jednej z dyskusji panelowych na temat zastosowań Internetu w Kościele usłyszałem, że wykorzystywanie poczty elektronicznej, stron www i forów internetowych to jeszcze nie ewangelizacja... Czyżby? Religijne witryny i fora odwiedzają głównie ludzie religijni - to prawda, ale nie tylko oni! Wielu poszukujących, a nawet niewierzących trafia na strony z nazwą Opoka czy Tygodnik. Dziwią się potem - Kościół w Internecie? Poczytam sobie... Czy to nie jest ewangelizacja? Według mnie - tak! Nie spełnia ona co prawda wszystkich wymogów klasycznej ewangelizacji, ale jest pewną formą głoszenia Dobrej Nowiny w specyficznym obszarze cyberprzestrzeni. W niej właśnie do różnych osób trafia ewangeliczne przesłanie i to w tak nietypowy sposób.

W Internecie można znaleźć nie tylko teksty Pisma Świętego czy dobrą publicystykę religijną, ale i posłuchać audycji studium biblijnego, obejrzeć komentarz wideo do modlitwy Ojcze nasz lub przeczytać homilię franciszkanów do niedzielnych czytań. W globalnej Sieci działa niejedno katolickie radio czy stacja telewizyjna. Oprócz tego można poprzez Internet zatelefonować np. do klauzurowego klasztoru z prośbą o modlitwę w danej intencji bądź kupić świeżo wydaną książkę Ojciec Eliasz Michaela O'Briena. Wszystko bez wychodzenia z domu. Sieć daje coraz większe pole do działania...

Ewangelizacja wprost
Zupełnie nowe możliwości dają innowacyjne mechanizmy wiki, blogi, RSS-y, podcasty i jeszcze... - stop! Zwykły czytelnik nie wytrzymuje już chyba kolejnych niezrozumiałych określeń. Może zatem prościej - nowość, zwana ogólnie Web 2.0, to nie tyle inny Internet, co nowe sposoby tworzenia i korzystania z jego zasobów. Rzecz we wspólnym redagowaniu stron www - użytkownicy witryn w nowej odsłonie Sieci stają się także ich redaktorami. Po tym krótkim wprowadzeniu powróćmy do ewangelizacji.

W sensie ścisłym chodzi w niej o dotarcie z nowiną o Jezusie Chrystusie do niewierzących oraz tych, którzy niewiele zbliżyli się do Boga, choć są ochrzczeni. Jak tego dokonać w wirtualnym świecie? Franciszkanie w Krakowie w czasie ewangelizacji ulicznej z okazji 800-lecia swego zakonu podchodzili do przechodniów, witali się i rozpoczynali rozmowę o Dobrej Nowinie. A jak tego dokonać w Internecie, gdy do dyspozycji mamy tylko klawiaturę i monitor, czasem jeszcze małą kamerkę i mikrofon? Efekt to słowa ukazujące się na ekranie komputera bądź głos nieznanego człowieka oraz bardziej lub mniej rozmazany obraz gadającej głowy. To m.in. dlatego ewangelizowanie w Internecie jest trudniejsze - brak w nim osobistego kontaktu z drugą osobą. Nie narzekajmy jednak, bo dyskretnie przekraczamy nawet dobrze strzeżone granice państw i kontynentów, nadal siedząc we własnym pokoju. Św. Paweł nawet nie potrafił pomarzyć o takich ewentualnościach.

By zilustrować, jakimi dysponujemy dziś możliwościami, odwołam się do konkretnego przypadku. Natknąłem się ostatnio na forum chorych na... nieistotne zresztą na co - ważne, że niektórym z nich pozostało niewiele życia. Pomimo dobrych rad moderatorki serwisu, jej świetnych kontaktów i znajomości rzeczy, ich guzy nie przestają rosnąć. Założycielce forum lekarze dawali 2% szans na przeżycie operacji mózgu i w najlepszym razie poruszanie się na wózku inwalidzkim. Przetrzymała operację, co graniczyło z cudem; rehabilitacja przyniosła nad podziw dobre efekty. Funkcjonuje niemal normalnie i dziś na swoim internetowym forum dzieli się własnym doświadczeniem - i optymizmem. Dlaczego o tym piszę? Bo internetowa Sieć umożliwia docieranie ewangelizujących do takich i wielu innych środowisk, do osób potrzebujących pomocy fizycznej i duchowej, zagubionych czy poszukujących - w wielu wypadkach zamkniętych w czterech ścianach mieszkania, ale również aktywnych zawodowo, zwyczajnie żyjących w swoich środowiskach. Także do młodych, szukających mocnych wrażeń. Albo do stojących na krańcu wytrzymałości psychicznej ludzi biznesu. Ich obecność w Internecie stwarza szansę dotarcia do nich z Dobrą Nowiną.

Społeczności - nowa szansa
Powróćmy na koniec raz jeszcze do możliwości technicznych, jakie daje Web 2.0. Dlaczego? By jeszcze lepiej zrozumieć, jak szerokie możliwości dane są w tej materii także Kościołowi. Mniej więcej do 2001 roku podział na właścicieli serwisu www i jego użytkowników był bardzo ostry, podobnie rzecz się miała z rolami redaktorów i czytelników. W Web. 2.0 witryny tworzone są przez samych użytkowników - są oni jednocześnie ich redaktorami i czytelnikami. Strona www generowana jest przez społeczność za pomocą nowych narzędzi internetowych - mechanizmów wiki, blogów czy interfejsów XML itd. Przykładami tego typu witryn są Nasza-klasa.pl czy Grono.net, a w wypadku stron o tematyce religijnej Fronda.pl bądź - w znacznym stopniu - Wiara.pl.

Umożliwienie czytelnikom pełnienia roli redaktorów ma swoje dobre i złe strony. Dobre - bo znacząco poszerza się krąg wolontariuszy - zwykle naprawdę kompetentnych i chcących się podzielić swoją wiedzą, opiniami oraz... czasem. Złe - bo jak w Sieci szybko odróżnić grafomana od rzetelnego znawcy zagadnienia, albo osobę podszywającą się pod księdza od prawdziwego duchownego? Zresztą nie tylko wirtualna przestrzeń zna tego typu problemy, a są one jednak rozwiązywalne. Nie kto inny, jak właśnie społeczność internetowa wychwytuje z czasem w Wikipedii nie tylko pojedyncze błędy, ale i całe artykuły podające fikcyjne fakty czy opisujące nieistniejące postaci. A co z identyfikacją księdza? Moderator danego forum może wprowadzić do grona użytkowników osobiście znanego mu duchownego i przedstawić go - wówczas nie będzie problemu, czy pomagający lub komentujący jest księdzem, czy nie.

Podsumujmy szanse, jakie daje Web 2.0. Specjaliści-informatycy przygotowują mechanizmy działania danego serwisu, a treściami wypełniają go użytkownicy. W wypadku witryn o treści religijnej, wkładając pewien wysiłek, jest możliwe takie moderowanie witryny, by żyjąc własnym życiem, jej nauczanie nadal pozostawało wewnątrz społeczności Kościoła. Web 2.0 z nowymi możliwościami jest przestrzenią, w której można i trzeba ewangelizować.

Wrócę w tym miejscu do wypowiedzi wspomnianego już raz panelisty. Według niego zakres wykorzystania przez Kościół Internetu w ewangelizacji jest niewystarczający, zbyt mało zaawansowany. I tu się z nim zgadzam! Nade wszystko nowatorstwo i szeroki dostęp do współredagowania witryn zaskoczyły Kościół - czyli nas wszystkich. My nie do końca wiemy, jak wykorzystać nowe możliwości przy jednoczesnym zachowywaniu wierności Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła. Zadaję sobie też pytanie, który z proboszczów (albo wyższych przełożonych) poważnie potraktowałby pracę wikariusza ewangelizującego w Internecie? W szkole tak, ale w Sieci? I jeszcze jedno - ciągle brak wystarczającej liczby kompetentnych i chętnych osób, w tym duchownych, do przemierzania nieskończonych przestrzeni wirtualnego świata i głoszenia w nim Dobrej Nowiny o Jezusie Chrystusie.

Obecny sekretarz generalny Episkopatu Polski bp Stanisław Budzik o wirtualnej rzeczywistości i ewangelizacji przez Internet mówił, a następnie pisał już w 1997 roku - najpierw podczas swojego kolokwium habilitacyjnego na Wydziale Teologicznym ówczesnej Papieskiej Akademii Teologicznej, a potem w miesięczniku "Więź". Było to 12 lat temu. Dziś dysponujemy nowymi możliwościami - tylko robotników mało...

Ks. dr Józef Kloch - rzecznik Konferencji Episkopatu Polski; współtwórca portalu opoka.org.pl oraz strony episkopat.pl. W 2003 r. uhonorowany tytułem Internetowego Obywatela Roku, laureat nagrody "Totus Medialny" w 2007 r. oraz nagrody specjalnej tygodnika "Computerworld" w 2009 r.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Web 2.0 w Kościele?
Komentarze (5)
24 marca 2010, 07:08
Ksiądz Kloch nie wspomniał o chatach. Swego czasu w polskiej sieci irc działał prężnie kanał #jezus (o ile wiem, do dziś istniejący, ale popularność irc przeminęła). To było prawdziwe miejsce ewangelizacji, trafiało tam sporo poszukujących, a także osób negatywnie nastawionych, deklarujących się np. jako sataniści. Zdarzało się, że taki satanista, w trudnej sytuacji odważał się poprosić o modlitwę, choć prawdopodobnie poza siecią irc by się na to nie zdobył. Pozdrawiam wszystkich bywalców #jezus, zaglądających na Deon. oj pamiętam trochę #jezusa, było tam dość hermetycznie. wywalali mnie regularnie więc dałem sobie spokój z zadawaniem pytań.
D
delfin
23 stycznia 2010, 18:07
Dzięki wielkie za ten tekst,  jak pisze Katafrakt: przybliżający idee obecnego kształtu internetu zwykłemu czytelnikowi, który nie ma na ten temat zbyt dużej wiedzy... (tzn. odnośnie wykorzystania internetu w  Kościele jako narzędzia do ewangelizacji... itp.)
23 stycznia 2010, 17:13
Ksiądz Kloch nie wspomniał o chatach. Swego czasu w polskiej sieci irc działał prężnie kanał #jezus (o ile wiem, do dziś istniejący, ale popularność irc przeminęła). To było prawdziwe miejsce ewangelizacji, trafiało tam sporo poszukujących, a także osób negatywnie nastawionych, deklarujących się np. jako sataniści. Zdarzało się, że taki satanista, w trudnej sytuacji odważał się poprosić o modlitwę, choć prawdopodobnie poza siecią irc by się na to nie zdobył. Pozdrawiam wszystkich bywalców #jezus, zaglądających na Deon.
P
Paweł
23 stycznia 2010, 15:52
 Dobry tekst przybliżający idee obecnego kształtu internetu zwykłemu czytelnikowi, który nie ma na ten temat zbyt dużej wiedzy. Od strony merytorycznej dyskusyjne jest moim zdaniem umieszczanie for dyskusyjnych w ramach "pierwszej fali" internetu. Fora to raczej już wczesny zwiastun web2.0, a na początku ich rolę pełniły raczej mailowe grupy dyskusyjne (przede wszystkim USENET), które z czasem doczekały się webowych archiwów, które można porównać z dzisiejszymi forami dyskusyjnymi.
BM
br.Marek Machudera, kapucyn
13 stycznia 2010, 16:57
:)