Wiara bez ściemy
"Nawet z najgorszego gówna droga równa być może. Na największym hardcorze, możesz krzyknąć: Boże! Prosić o pomoc, by nie zdychać co noc" - tak śpiewasz. Czy aby zaufać Bogu, musiałeś dosięgnąć dna?
Moja droga właśnie tak wyglądała. Kiedy byłem przygnieciony, szukałem ratunku. Mając dwanaście lat, zacząłem brać narkotyki. Trwało to pięć lat. Zacząłem nawet nimi przez chwilę handlować.Było ze mną naprawdę źle. Mój starszy brat zabrał mnie wtedy na modlitwę wstawienniczą. Kilka dni później, z grzechami wypisanymi na kartce, poszedłem do spowiedzi z całego życia. I zostałem uwolniony. Gdy wszystko jest dobrze, czasami zapominamy o Bogu, moje doświadczenie pokazuje, że w trudnych momentach łatwiej jest Go odnaleźć.
A gdy już się Go ma, to co robić, by nie zgubić Go znowu?
Uczę się uwielbiać Boga, dziękować za wszystko. Przykładem jest dla mnie Hiob, który dziękował, nawet gdy było źle. Jakiś czas temu rozbiłem samochód i wiele mnie kosztowało, żeby zachować spokój i powiedzieć "bądź wola Twoja".
A może w miarę postępowania rozwoju duchowego należałoby już tylko uwielbiać Boga? Przecież On wie, czego nam potrzeba, opiekuje się nami. Po co więc tworzyć listę życzeń?
Myślę, że jednak warto prosić, i to bardzo konkretnie. Zaglądać we własne serce i mówić, czego potrzebujemy. Zawsze przy takiej modlitwie dodaję: "Panie, jeśli taka jest Twoja wola".
Czy były w twoim życiu takie momenty, gdy prosiłeś o coś konkretnego, a dostawałeś coś zupełnie przeciwnego?
Jasne. Gdy nagrywałem swoją drugą płytę, modliłem się, by spotkała się z jak najlepszym odbiorem. Postawiłem sobie wówczas założenie, że nagram muzykę dobrą technicznie, która zaistnieje na rynku. A później, gdy już zdobędę jakąś pozycje, będę mówił o Bogu.
To był zły pomysł?
Tak, Pan Bóg mi pokazał, że nie tędy droga. Przeszedłem przez trudny czas. Zacząłem pisać teksty na kolejną płytę. Było mi bardzo ciężko, z trudem udawało mi się coś stworzyć. Każdy wers był walką, ale jak dzisiaj śpiewam te teksty na scenie, to je przeżywam - wiem, o czym mówię. Płyta odniosła sukces - gdy postanowiłem szczerze mówić o mojej wierze, otworzyłem się na Boga i Jego pomysły. Od razu zaczęło spływać na mnie błogosławieństwo i pojawiły się nieznane dotychczas opcje.
Gdy podejmujemy jakąś decyzję i nie mamy problemów z realizacją zamierzonych planów, to często uznajemy, że Bóg nam błogosławi. Tymczasem u ciebie było inaczej - zmagałeś się ze sobą, pokonywałeś trudności… i właśnie to spotkało się z Bożym błogosławieństwem.
Tak, widzę, jak Pan Bóg hartuje mnie poprzez trudne wydarzenia. Wydaje mi się, że to droga wzrostu najlepsza dla mężczyzny. Droga, która uczy, każe z każdej sytuacji wyciągać wnioski. Jesteśmy ludźmi i możemy popełniać błędy. Jeśli nic nie wynosimy z naszych porażek - to nędza! Trzeba po upadku wstać, otrzepać się, zastanowić, gdzie był błąd, i ruszać dalej na wojnę.
"Wiem, jak kojarzony jest dzisiaj chrześcijanin - chłopczyk do bicia, z liścia, żeby zamilkł. Obcisłe portki, i raczej z wioski, długie włoski, zapach dość swojski" - nie sądzisz, że tym tekstem możesz kogoś urazić?
Nie mówię o konkretnym człowieku, ale stereotypie. Chcę pokazać, że chrześcijanin może wyglądać inaczej. Poza tym, staram się być szczery, taki obraz chrześcijanina sam miałem. Ale jeśli kogoś obrażam, to przepraszam. Koleś w długich włosach i obcisłych spodniach może być bardzo w porządku.
Często krytykujesz chrześcijan, których określasz mianem "lamusów". Skąd wiesz, że ty nie jesteś jednym z nich?
Pewnie czasem jestem. Pociąga mnie jednak twarde chrześcijaństwo.
To znaczy głębokie przeżywanie wiary, a nie ślizganie się po powierzchni?
To po pierwsze, ale chodzi również o życiową postawę. Chrześcijanin nie może być chłopcem do bicia, musi zdecydowanie mówić o swoich poglądach i ich bronić. Bądźmy albo gorący albo zimni. Pan Bóg nie lubi letniaków.
W piosence Kogo jara taka wiara mówisz, że "nikt nie wierzy, bo w tym nie ma szpanu". Zgadzam się, że szpanu nie ma, ale ktoś, kto głęboko przeżywa swoją wiarę, robi to, w co wierzy - budzi szacunek.
Jasne. Ja krytykuję tych, których wiara jest letnia - taka wiara nie ma szpanu. Jeśli cię kopią po tyłku, a ty i tak masz podniesioną głowę, bo jesteś pewny tego, w co wierzysz, to jeśli nie w tym życiu, to na pewno po nim, będziesz zwycięzcą.
"Wiara jest mi dana, misję chcę wypełnić". Jaką misję?
Chcę mówić ludziom, że w życiu mogą robić to, co kochają. Czuję, że to jest najważniejsza prawda, którą chcę przekazać. Gdy odkryłem tę misję, wszystkie moje działania tak się układają, że mogę ją realizować - nie tylko poprzez występy na scenie, ale też przez pracę z młodzieżą. Prowadzimy warsztaty, podczas których nie tylko uczymy, jak się robi hip-hop, ale także pokazujemy, jak można żyć z pasją.
Twoja pasją jest hip-hop?
Przede wszystkim, oprócz rapowania bardzo lubię też montować dźwięk. Kocham tę pracę. Uwielbiam również spędzać czas z moją żoną. Ponadto studiuję dziennikarstwo i komunikację społeczną oraz prowadzę bloga na portalu profeto.pl. Ostatnio też zakupiłem gramofony i uczę się scratchować. Czyli po prostu staram się robić, to co kocham. Wiadomo, że cały czas nie chodzę z "bananem" na twarzy. Zdarzają się sytuacje, które mnie przygniatają. Chodzi jednak o całokształt - aby w to, co się robi, wkładać całe serce.
Co masz na myśli, mówiąc: "Błogosławieństwa mają miano szaleństwa"?
To, co mi wydaje się dobre, dla ludzi jest bezsensowne. Mówią: "Jakie uzdrowienia? Co to w ogóle jest egzorcyzm? Modlitwa językami? Absurd".
Łatwo byłoby ci się modlić językami, gdybyś wokół siebie widział samych ignorantów, gotowych cię wyśmiać?
Gdybym miał się modlić tylko po to, by im pokazać, że potrafię to robić - byłoby to bez sensu. Ale gdybym faktycznie oddał sprawę Bogu, a na nich nie zwracał uwagi - nie byłoby problemu. Chodzi o czystość serca.
Jedna z twoich piosenek jest poświęcona Tomaszowi Adamkowi, mówisz w niej o prawdziwym męstwie. Czym ono dla ciebie jest?
Robieniem tego, co się w życiu kocha - po dokładnym rozeznaniu tego w sercu.
No właśnie, po rozeznaniu. Bo co jeśli mąż, głowa rodziny, dojdzie do wniosku, że całe życie marzył o tym, by grać na perkusji, a nie być piekarzem czy architektem. I nieważne za co będzie żyła jego rodzin - on chce
grać!
To jest sytuacja ciężka…
Chociaż, jeśli facet ma sensowną żonę, to razem mogą coś wymyśleć, by jednak to marzenie spróbować zrealizować. Mogą zamienić się obowiązkami…
…on najpierw zacznie grać po pracy na pożyczonym sprzęcie, będzie grał coraz lepiej, później kupi sobie własną perkusję…
…i powoli marzenie się spełni. W jednej z piosenek mówisz: "Nie chodzi mi o to, byś był poukładany jak słownik, ale robił to, co kochasz, bo tak żyje gwałtownik".
Swoje marzenia trzeba spełniać gwałtownie, iść za nimi wytrwale. Ale też mądrze - nie ma po co walić głową w mur, tylko szukać innych rozwiązań. Może trzeba zrobić krok w bok, żeby znaleźć wejście.
Głosisz jasne poglądy, masz zdecydowaną postawę. To duża odpowiedzialność szczególnie w sytuacji, gdy słuchają cię młodzi ludzie - doskonale wyczuwający brak szczerości. Twoje teksty muszą przekładać się na życie. Nie obciąża cię to?
Cieszy mnie to, że muszę się starać. To wyzwanie. Jasne, że czasami się upada, każdemu noga może się podwinąć, ale nie boję się tego. Chcę być lepszy i to, co robię, mobilizuje mnie do tego.
Razem z żoną jesteście we wspólnocie "Magis plus". Co ona wam daje?
Wspólnota jest miejscem, w którym możemy się wzmocnić, rozwijać na drodze wiary. Daje również okazję do ewangelizacji, do mówienia innym o Bogu. Ale dopiero wtedy, gdy zapali się zielone światło.
Co to znaczy?
Najpierw swoim życiem musisz pokazać, że Bóg jest dla ciebie najważniejszy, musisz postępować zgodnie z wiarą, a dopiero potem możesz innym o Nim mówić. Zielone światło dla twojej ewangelizacji zapala się wtedy, gdy żyjesz w zgodzie z tym,
co chcesz powiedzieć, aconajważniejsze! - mówisz, gdy ktoś cię zapyta o wiarę.
Dla mnie nie wszystkie kwestie są jasne i czasami milczę, żeby nie robić komuś w głowie zamotki. Jeśli ludziom podoba się moje życie i zapytają, skąd czerpię siłę - to będę mógł im po prostu opowiedzieć prawdę. Zielone światło zapala się w momencie, kiedy twój rozmówca zaczyna się interesować twoją postawą i zadaje pytanie. Modlitwa ma niezwykłą moc, więc prośmy, żeby takich rozmówców Bóg stawiał nam na drodze.
Skomentuj artykuł