Wychowanie w rodzinie

Lidia Peplińska / "Wychowawca"

Wasze dzieci mają tylko was. Jedynie wychowanie może zmienić świat.
Bruno Ferrero

Nie istnieje zawód trudniejszy i bardziej wyczerpujący niż kształtowanie ciał, umysłów i dusz. Bóg uczynił rodziców pierwszymi i najważniejszymi nauczycielami dzieci, ponieważ są to istoty delikatne, łatwo ulegające wszelkiego rodzaju wpływom.

Na wychowanie dzieci składają się trzy elementy: przykład, edukacja i karcenie. żaden z nich nie przyniesie pożądanych efektów w oderwaniu od pozostałych. Karcenie jest wzmocnieniem dla przykładu i edukacji, bez nich jednak staje się destruktywne. Wyobraźmy sobie matkę, która uczy córkę szyć, jednakże nie wyjaśnia jej niczego, lecz karci ilekroć ta popełni błąd. Bardzo możliwe, że córka nie nauczy się nawet nawlekać igły, z całą jednak pewnością skumuluje się w niej wiele żalu i frustracji.

Ważne jest więc, by rodzice wychowywali dzieci wspólnie. Muszą mieć czas na rozmowę o każdym dziecku - o tym, czego i w jaki sposób należy je uczyć. Kiedy uzgodnią wspólne stanowisko, powinni sobie także obiecać wzajemną pomoc i poparcie. Trzeba, by dzieci miały świadomość, że w sprawach wychowania matka i ojciec są ze sobą całkowicie zgodni.

żaden rodzic nie nauczy dzieci żyć według zasad, których sam nie stosuje we własnym życiu. Dzieci obserwują rodziców z bliska, a to co widzą, ma na nie wielki wpływ. Jeżeli zachowanie rodziców jest sprzeczne z zasadami, które głoszą, dzieci nie traktują tych zasad poważnie.

Dzieci potrafią wyciągnąć naukę z drobiazgów, z tego na przykład, co mówi tato, gdy uderzy się młotkiem w palec, albo mama, gdy ktoś zajedzie jej drogę. Dzieci uczą się też z sytuacji poważniejszych. Wiedzą o ciosach, które spadają na rodzinę - wiedzą, że tato stracił pracę, że umarła ciocia, że mama choruje - i obserwują reakcje rodziców. Jeśli widzą strach, uczą się bać. Jeśli widzą przygnębienie, uczą się martwić. Czasami też, obserwując niewłaściwą reakcję rodziców, same reagują zupełnie odwrotnie, prawdopodobnie na zasadzie samoobronnego tłumienia emocji. Widząc u rodziców zaufanie do Boga, uczą się wiary. Z dobrym lub złym skutkiem uczy je i kształtuje ich osobowość zachowanie rodziców.

Choć niezwykle ważny, przykład nie jest sam w sobie w pełni skutecznym środkiem wychowawczym. Dzieci mogą w pełni korzystać z przykładu rodziców tylko wtedy, gdy wiedzą, co on oznacza i jakie ma zastosowanie w życiu. Uczenie dzieci polega nie tylko na wyjaśnianiu im naszego postępowania, lecz także na dostarczaniu informacji i prezentowaniu punktu widzenia, nieodzownych w procesie formowania chrześcijańskich postaw i hierarchii wartości. Chrześcijańska edukacja ograniczająca się tylko do czasu spędzonego w kościele i na lekcjach religii najczęściej okazuje się nieskuteczna. Edukacja, której celem jest wychowanie dziecka na chrześcijanina, powinna trwać nieprzerwanie i wykorzystywać wszystkie wydarzenia codziennego życia. Już w bardzo wczesnym wieku dzieci doświadczają wielu rzeczy dla siebie niezrozumiałych. Widzą cierpienie, ból, niesprawiedliwość; spotykają się z okrucieństwem i odrzuceniem ze strony innych ludzi; często stają wobec dezorientujących uczuć u siebie i bliźnich.

Wszystko to wywiera na dzieci głęboki wpływ. Jeśli rodzice nie objaśniają, jak te doświadczenia rozumieć i jak na nie reagować, dzieci zaczynają je sobie tłumaczyć i radzić z nimi po swojemu. Wnioski, do jakich dochodzą, najczęściej są podyktowane strachem lub własnym interesem. Jest więc niezwykle istotne, by edukację dzieci, mającą na celu ukształtowanie postaw i hierarchii wartości, rozpocząć możliwie wcześnie. Wiedzę tę po większej części można przekazać w sposób nieformalny, w rozmowie. Jednym z najlepszych sposobów jest po prostu inwestowanie czasu w nawiązanie z dziećmi dobrej komunikacji.

Powiedzenie "Żałuj kija, a zepsujesz dziecko" znane jest od tak dawna, że często nie pamiętamy o jego biblijnym pochodzeniu. Wychowanie nie polega na karceniu; bicie dziecka nie zastąpi ani rodzicielskiego przykładu, ani starannej, cierpliwej edukacji. Jednak w szerszym kontekście formacyjnym, w którym przykład i nauka są obecne, kara ma swoje określone miejsce.

Specyficzną rolą kary jest uczenie dziecka konsekwencji nieposłuszeństwa względem pouczeń rodziców. Dziecko, w którego pojęciu słowa rodziców nie wiążą się z żadnymi konsekwencjami, dochodzi do wniosku, że można je lekceważyć. Dyscyplina wspiera te słowa wyraźnymi i natychmiastowymi konsekwencjami.

Nie przebijemy się samą tylko perswazją przez wrodzone człowiekowi szaleństwo samowoli. Dzieci mogą podjąć decyzję pójścia właściwą drogą dopiero wtedy, kiedy wyraźnie doświadczą konsekwencji złego postępowania. Kara jest i powinna być odczuwana jako przykrość. Konsekwencje wyrządzenia zła powinny być dla dzieci na tyle nieprzyjemne, by na przyszłość wolały ich uniknąć.

Bruno Ferraro, kapłan, salezjanin, autor wielu książek edukacyjnych, w zbiorze pt. Kwiaty po prostu kwitną przytacza następujące opowiadanie:

"Gdy został przyjęty jako redaktor w ważnym tygodniku krajowym, wydawało mu się, że złapał Pana Boga za nogi. Zatelefonował do matki i ojca, i naturalnie do ukochanej Moniki, której powiedział po prostu: "Dostałem pracę! Możemy się pobrać!". Zawarli małżeństwo i w kolejnych latach urodziła się trójka dzieci: Mateusz, Marta oraz Wawrzyniec. Przez sześć lat trwało szczęście, potem czasopismo było zmuszone zawiesić działalność. Młody ojciec znalazł miejsce jako redaktor w lokalnym dzienniku. Ale i ta gazeta przestała wychodzić. Tym razem poszukiwanie nowej pracy było bardzo mozolne. Co wieczór młoda mama i trójka dzieci wpatrywały się w oblicze ojca, coraz bardziej zatroskane.

Pewnego wieczoru w czasie kolacji mężczyzna powiedział z goryczą: "Wszystkie wysiłki idą na marne! W moim sektorze nie ma żadnej pracy! Wszędzie redukują liczbę pracowników, albo wszystkich zwalniają…"
Monika starała się dodawać mu odwagi, przypominała mu jego marzenia, zdolności, pobudzała nadzieję…

Następnego dnia, gdy ojciec wstał rano, dzieci były już w drodze do szkoły. Z ciężkim sercem wypił filiżankę kawy i zbliżył się do biurka, przy którym zazwyczaj pracował. Spojrzał na koszyk stojący obok. Duże kawałki czerwonej porcelany zwróciły jego uwagę. Stwierdził, że były to skorupy trzech czerwonych świnek, należących do dzieci. Wkładały do nich swoje oszczędności. A na jego biurku leżała garść monet, przeważnie centów oraz kilka euro i pozłacanych guzików. Pod tymi skarbami leżała kartka papieru, na której dziecięca ręka napisała: "Drogi tatusiu, my wszyscy wierzymy w Ciebie: Mateusz, Marta i Wawrzyniec".

Oczy napełniły mu się łzami, złe myśli zostały wymazane, a odwaga zabłysła na nowo. Młody tatuś zacisnął pięści i przyrzekł: "Wasza wiara nie zostanie zawiedziona!".

Dzisiaj na biurku jednego z najważniejszych wydawców europejskich znajduje się karteczka w srebrnej ramce. Wydawca pokazuje ją z dumą mówiąc: "To jest tajemnica mojej siły!". Jest to kartka trochę już wyblakła ze zdaniem napisanym niepewną ręką: "Drogi tatusiu, my wszyscy wierzymy w Ciebie!...".

Wiara w drugiego człowieka (w tym wypadku - ojca) potrafi zdziałać bardzo dużo. Miłość i zaufanie, jakie okazały te małe istoty, nie pozwoliły na utratę nadziei i poddanie się. Dzięki temu ojciec odzyskał wiarę we własne możliwości.

Jednym z wielu obowiązków rodziców jest wskazywanie dzieciom konieczności usuwania cierpienia, niesienia pomocy opuszczonym, cierpiącym, samotnym, zapomnianym, chorym, słabym, ludziom w podeszłym wieku. Zamiast pogardy, rodzice powinni zaszczepiać w dzieciach miłość do ludzi słabych moralnie, ludzi z marginesu społecznego, pogrążonych w nałogach, np. w alkoholizmie, narkomanii. To miłość, która spieszy z pomocą każdemu. Najbardziej pociągający będzie dla dzieci przykład samych rodziców.

Lidia Peplińska - nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej oraz języka niemieckiego w Szkole Podstawowej w Wiktorówku

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wychowanie w rodzinie
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.