Franciszek Pieczka o żonie: żeby później spotkać się... tam, na górze

Franciszek Pieczka (fot. SFPorgPL/Youtube)

- Jeżeli nasza egzystencja jest tylko fanaberią chemii i fizyki, to życie jest bez sensu. Jestem człowiekiem słabym. Chcę mieć jakieś oparcie i nadzieję. Że gdzieś tam jednak się spotkamy - wyznał znakomity polski aktor Franciszek Pieczka. Zapis jego rozmowy z Katarzyną Stoparczyk znajduje się w książce "Jak mieć w życiu frajdę".

"Święty Franciszek. Właśnie tak pomyślałam, kiedy wszedł do budynku radia. Wysoki, nieco przygarbiony. Dobry. Brakowało mu tylko sękatej, pasterskiej laski" - tak spotkanie z Franciszkiem Pieczką opisuje dziennikarka radiowa Katarzyna Stoparczyk.

Urodzony w 1928 r. Franciszek Pieczka to jeden z najwybitniejszych polskich aktorów teatralnych i filmowych, znany z ról m.in. w filmach "Żywot Mateusza", "Potop", "Wesele", "Austeria", "Jańcio Wodnik", który zyskał także ogromną popularność dzięki serialom "Czterej pancerni i pies" oraz "Ranczo". Artysta został uhonorowany najwyższym polskim odznaczeniem - Orderem Orła Białego.

Jak sobie radził z popularnością, jak ją znosiła żona aktora - dopytuje w rozmowie z Franciszkiem Pieczką Katarzyna Stoparczyk. 

Katarzyna Stoparczyk: No tak. To było przecież „dobro narodowe”. Żona była dumna?

Franciszek Pieczka: - Jestem bardzo wdzięczny mojej małżonce, już świętej pamięci, za to, że mnie tak wspierała w pracy. Między innymi tym, że nie narzucała swojego chcenia, prawda? Bo tak to bywa niekiedy w małżeństwie, żona mówi, że to jeszcze powinieneś, a to tamto powinieneś jeszcze, i tak dalej. I tu już następuje lekka degrengolada u męża. Otóż, pod tym względem miałem pełny komfort. I chwała jej za to. Może mnie gdzieś tam słyszy u góry, że ją tak chwalę. Tak, Henieczko. Byłaś znakomitą małżonką.

Panu Franciszkowi załamuje się głos. W oczach pojawiają się łzy. Ostatnie słowa wypowiada, patrząc gdzieś hen, ponad sufit radiowego studia. Będąc świadkiem tego wzruszenia, dopiero po chwili wracam delikatnie do rozmowy.

Pan spędził z panią Henryką pięćdziesiąt długich lat.

- Tak. W roku naszego półwiecza żona nagle zmarła. Jakaś choroba, polineuropatia i tak dalej. Bardzo szybko odeszła z tego świata. Na szczęście nie męczyła się za bardzo, ponieważ to szybko poszło. Wie pani, ja się śmierci nie boję. Ja swoje przeżyłem. Już nie mam jakichś aspiracji ani życiowych, ani osobistych, ani zawodowych. Tylko proszę Boga, żeby odejść w miarę spokojnie, bez boleści. No i żeby później spotkać się z małżonką. Tam, na górze. Może już przygotowała dla mnie jakie przyjęcie? To by było fantastyczne!

Ona chyba ciągle gdzieś tu z panem jest?

Pan Franciszek nagle młodnieje. Oczy mu lśnią. Opowiadanie o żonie sprawia mu ogromną przyjemność.

- Ja mam to poczucie na każdym kroku. Nie mogę jej zapomnieć. I to też jest w domu. Kiedy biorę jakiś przedmiot, od razu kojarzę, że to ona coś tam z nim robiła. Albo zapiski jakieś, gdzie zapisywała daty. Wszystko stale mi ją przypomina. Ale tak pozytywnie, nie na minorowo, że robię się strasznie przygnębiony. Wiem, że pewne rzeczy są nieodwracalne. I to, co się stało, już się nie odstanie. To tylko w „Jańciu Wodniku”, którego grałem, Jańcio siedzi na ławce i chce cofnąć czas. A tego się nie da zrobić.

Ale jedno jest pewne, że ta prawdziwa miłość, bardzo rzadko spotykana, jest wieczna. Ona nigdy się nie kończy.

- Tak! Mnie się wydaje, że ta emocjonalna miłość, fascynacja, te emocje z młodości, przecież nie zawsze trwają. Nawet nie zawsze są. Kiedy człowiek jest już stary i jest razem z tą małżonką, z tym kimś bliskim, to przecież już nie są tamte emocje. Ale to jest ważne, kiedy widzę, że jestem akceptowany przez drugą stronę i ja akceptuję tego kogoś. Ze wszystkimi jego ułomnościami i vice versa. To jest duża radość.

Katarzyn Stoparczyk "Jak mieć w życiu frajdę" (Wyd. MANDO)

Panie Franciszku, o co w tym życiu chodzi? Po co ono jest?

- Czy ja  wiem? Jeżeli życiu odjąć to transcendentne, to wtedy wydaje mi się, że nie ma sensu. Jeżeli nasza egzystencja jest tylko fanaberią chemii i fizyki, to życie jest bez sensu. Jestem człowiekiem słabym. Chcę mieć jakieś oparcie i nadzieję. Że gdzieś tam jednak się spotkamy.

Co by pan powiedział dzisiaj temu małemu chłopcu, który ciągle w panu jest?

- Pozostań zawsze sobą. Bądź taki, żebyś mógł o każdej porze dnia spojrzeć w lustro i nie musiał się wstydzić. Bądź prawym człowiekiem. Po prostu.

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Franciszek Pieczka o żonie: żeby później spotkać się... tam, na górze
Komentarze (2)
WL
Wioletta Leś
15 czerwca 2022, 11:21
Warto mieć takie wzorce..
KP
~katolik posledniego sortu
30 grudnia 2021, 22:10
Byles Slazakiem, jestes i bedziesz. Jednak roznice poznac, a wszyscy mowia ze jestesmy Polakami, w takim razie Austriak , Szwajcar jest tez Niemcem. Tez odwaznie spogladam w lustro.