Jadwiga Andegaweńska. Rozważna, nie romantyczna. Na uznanie Kościoła czekała aż sześćset lat

Jadwiga Andegaweńska. Rozważna, nie romantyczna. Na uznanie Kościoła czekała aż sześćset lat
Marcello Bacciarelli - Portret królowej Jadwigi Andegaweńskiej
Logo źródła: MANDO dm

22 kwietnia 1949 roku oficjalnie wszczęto proces dotyczący sławy świętości, heroiczności cnót i cudów Sługi Bożej Jadwigi Królowej Polski. Przesłuchiwano świadków i gromadzono dokumentację. Do kanonizacji potrzebny był jeszcze cud.

Dzień właśnie się zaczyna. Na pustych muzealnych korytarzach rezydencji królewskiej jeszcze panuje cisza, choć za godzinę zacznie już wypełniać je gwar zwiedzających grup, w większości składających się z uczniów – trwa sezon wycieczek szkolnych. Ich głosy będą również docierać do ukrytych w murze obronnym Wawelu okien kapitularza Krakowskiej Kapituły Katedralnej. Roztaczający się z nich widok jest przepiękny – zza sylwetki odlanego z brązu Tadeusza Kościuszki pędzącego na koniu wyłania się miasto, na tle którego w niebo celują kościoły: Mariacki, dominikanów, Świętych Piotra i Pawła. W dole zielenią się Planty, ich alejki usłane są płatkami przekwitających kasztanowców i bzów.

DEON.PL POLECA

Jednak nikt z zebranych w pięknym wnętrzu osób nie patrzy w tamtą stronę.

Relikwie Jadwigi Andegaweńskiej 

Wokół ustawionego pośrodku pomieszczenia stołu gromadzą się ludzie. W większości to księża, jeden z nich nosi kardynalską sutannę, wśród zebranych jest też kilku świeckich oraz dwie kobiety w albertyńskich habitach, ukrytych pod fartuchami. Przed chwilą złożyli przysięgę, że powierzone im zadanie będą wypełniać z sumiennością. Teraz obserwują, jak lekarz wyciąga z mocno spatynowanej miedzianej trumny kolejne kości. Każdą z nich ogląda uważnie, a następnie o niej opowiada. Wszystkie jego słowa zapisuje siedzący z boku młody ksiądz, po pomieszczeniu niesie się stukanie maszyny do pisania. Kolejne kości trafiają na długi, nakryty białym obrusem i folią stół. Stopniowo widoczny staje się zarys ludzkiego szkieletu.

Należał on do młodej kobiety – nie budzi to wątpliwości pochylających się nad stołem naukowców. Wskazują na to kości miednicy. Jej wiek zdradzają zęby: zdrowe, kompletne, mało starte. Brakuje tylko prawej dolnej szóstki – zachowane ślady świadczą o tym, że została ona usunięta za życia kobiety. Lekarz ocenia, że dobrze rozwinięte linie karkowe i guzowatość potyliczna zewnętrzna świadczą o mocno rozwiniętych mięśniach karku. Głowę, dziś pozbawioną tkanek miękkich i spoczywającą w odzianych w rękawiczki dłoniach medyka, kobieta nosiła wysoko. (…)

Po chwili z pomieszczenia wychodzą wszyscy poza jednym duchownym i zespołem medycznym, który zaczyna pędzlami i pędzelkami oczyszczać kość po kości z kurzu, pleśni i pyłu. Przed opuszczeniem kapitularza jeszcze obmyją je wszystkie w alkoholu etylowym i ułożą do wyschnięcia. W tym czasie dwie zakonnice wykleją nową, palisandrową trumienkę jedwabiem, w który dotąd były owinięte szczątki. Dopiero następnego dnia nastąpi wybór – dwa żebra, dwadzieścia paliczków oraz dziesięć drobnych fragmentów stóp zostanie odłożonych na bok, a reszta z wielkim szacunkiem złożona będzie na jedwabiu wraz z podpisanymi przez obecnych dokumentami w szklanym cylindrze. Następnie zapieczętowana trumienka zostanie poniesiona w uroczystej procesji do katedralnego skarbca.

Historia procesu kanonizacyjnego przyszłej świętej 

Dopiero dwadzieścia dni później, 10 czerwca 1987 roku, relikwie Jadwigi Andegaweńskiej trafią na swoje miejsce – w niewielką niszę w ołtarzu w ambicie katedry, tuż pod stopami słynnego wawelskiego czarnego krucyfiksu. Zadba o to Jan Paweł II w czasie swojej trzeciej pielgrzymki do Polski.

Proces kanonizacyjny Jadwigi trwał niemal sześćset lat. I choć w katedrze wawelskiej czczono ją jak świętą (a wiele osób uważało ją za świętą jeszcze przed jej śmiercią), na drodze formalnej wciąż pojawiały się przeszkody.

Pierwsza komisja mająca zbadać życie królowej i znaki kultu została powołana w 1426 roku, czyli dwadzieścia siedem lat po jej śmierci. Jej działalność była mocno ograniczona, prawdopodobnie ze względu na brak finansowania – być może przeznaczone na to pieniądze zostały wydane na wojnę trzynastoletnią z zakonem krzyżackim. Było to dla zwolenników Jadwigi bardzo frustrujące

– Jan Długosz, autor jednej z pierwszych biografii władczyni, pisał w 1450 roku do kardynała Zbigniewa Oleśnickiego: „niewiele mam nadziei co do kanonizacji, bo w próżni rękoma wywijamy”. Pod koniec XV wieku jagiellońscy królowie zaangażowali się w kanonizację swojego krewnego, królewicza Kazimierza, syna króla Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki.

Sprawa kanonizacji Jadwigi została odsunięta na dalszy plan i z czasem zapomniana – tak jak grób królowej, który po barokowej przebudowie prezbiterium katedry zniknął prawie metr pod powierzchnią posadzki. Dostęp wiernych do miejsca, gdzie została pochowana, stał się niemożliwy. W końcu nikt nie potrafił już wskazać jego dokładnej lokalizacji. Mimo to wierni pamiętali o Jadwidze; modlili się za jej wstawiennictwem przed Czarnym Krucyfiksem, zaledwie o kilkanaście metrów odległym od jej grobu.

O Jadwidze przypomniano sobie w drugiej połowie XIX wieku. To wtedy Kraków stał się miejscem, w którym odbywały się kolejne wielkie patriotyczne uroczystości, przyciągające pod Wawel Polaków z wszystkich trzech zaborów. Pierwszą okazją do zjazdu było przypadkowe odkrycie szczątków Kazimierza Wielkiego w jego sarkofagu w ambicie katedry w 1869 roku. Od tego momentu szukano pretekstów do spotkania: celebrowano wszystkie możliwe rocznice, a z czasem także przenoszono na Wawel zwłoki bohaterów i artystów, między innymi Adama Mickiewicza (w 1890 roku). W 1886 roku uroczyście obchodzono pięćsetlecie chrztu Litwy. Przy tej okazji na Plantach ustawiono pomnik, na którym Jadwiga trzyma za rękę swojego męża Jagiełłę, jednocześnie podając mu krzyż. W okolicznościowych przemówieniach pojawiły się wzmianki o przerwanym procesie kanonizacyjnym królowej.

Krypta pochówku 

W tym samym roku rozpoczęto remont katedry wawelskiej. Nadzorował go profesor Sławomir Odrzywolski. Zanim podjęto prace budowlane, trzeba było dokonać inwentaryzacji wnętrza. W styczniu 1887 roku poszukiwano krypt, które według przekazów miały się znajdować w prezbiterium katedry. Wiadomo było, że pochowano tam trzy osoby – oprócz Jadwigi jeszcze wnuka jej męża, kardynała Fryderyka Jagiellończyka, oraz biskupa Piotra Gembickiego. Po lewej stronie ołtarza znaleziono grób, którego płyta nagrobna i jedna z bocznych ścian były uszkodzone. Ślady te świadczyły o tym, że grób musiał być wcześniej otwierany.

Postanowiono zejść do środka w poszukiwaniu informacji o tożsamości pochowanej tam osoby; w tym celu usunięto jeden z kamieni. Pierwszymi, którzy weszli do wnętrza, byli Odrzywolski i Jan Matejko – bez wahania stwierdzili oni, że pochowana mogła tam być tylko Jadwiga. Po przeglądzie zawartości grobu został on ponownie zamknięty i, jak poprzednio, zniknął pod barokową posadzką podwyższenia przy wielkim ołtarzu w prezbiterium katedry.

W 1902 roku Jadwiga doczekała się sarkofagu. Został on zamówiony dwa lata wcześniej u mieszkającego na stałe w Rzymie rzeźbiarza Antoniego Madeyskiego. Od tego momentu wierni mogli wspominać królową nie tylko przy Czarnym Krucyfiksie, ale także przy białym sarkofagu. Tłumnie pojawiali się tam między innymi w 1910 roku, w pięćsetlecie bitwy pod Grunwaldem.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości arcybiskup Adam Stefan Sapieha postanowił podjąć przerwany proces kanonizacyjny. W 1934 roku jego postulatorem został mianowany Rudolf Van Roy, proboszcz parafii akademickiej w Krakowie; w 1937 roku zastąpił go Wojciech Topoliński, postulator generalny zakonu franciszkańskiego, doktor teologii i filozofii. Zaczęto prowadzić badania i gromadzić dokumentację potwierdzającą heroiczność cnót królowej. Starania te zostały brutalnie przerwane przez wybuch II wojny światowej. Ojciec Topoliński został zamordowany wiosną 1940 roku w Sztumie, najprawdopodobniej utopiony w wannie. Zgromadzone przez niego dokumenty, kluczowe dla losów kanonizacji Jadwigi, spłonęły w jego mieszkaniu w czasie powstania warszawskiego we wrześniu 1944 roku. Kolejna wojna stanęła na drodze do wyniesienia Jadwigi na ołtarze.

Kardynał Sapieha ani myślał się poddać. W 1948 roku nowym postulatorem mianował Karola Stanisława Szranta, redemptorystę. Wspierał go ojciec Wojciech Zmarz, franciszkanin, który przed wojną współpracował z ojcem Topolińskim jako wicepostulator.

Okładka książki „Krakowianki. Kontynuacja”, wydanej nakładem wyd. Mando (Fot. )Okładka książki „Krakowianki. Kontynuacja”, wydanej nakładem wyd. Mando (Fot. )

22 kwietnia 1949 roku oficjalnie wszczęto proces dotyczący sławy świętości, heroiczności cnót i cudów Sługi Bożej Jadwigi Królowej Polski. Przesłuchiwano świadków i gromadzono dokumentację. Towarzyszyła temu kolejna zmiana postulatora – został nim ojciec Antonio Ricciardi, franciszkanin (późniejszy postulator w procesie kanonizacyjnym Maksymiliana Marii Kolbego).

Ekshumacja Jadwigi, 1949 rok

W lipcu 1949 roku dokonano ekshumacji, rekognicji i translacji relikwii Jadwigi. Oznacza to, że jej grób został otwarty, a jego zawartość dokładnie przebadana. Następnie jej szczątki złożono w sarkofagu wyrzeźbionym przez Madeyskiego. Mimo że był to sam początek stalinizmu, w uroczystościach na Wawelu uczestniczyło sto tysięcy wiernych. Wkrótce obok sarkofagu ustawiono gablotę, w której można było obejrzeć berło i jabłko wyciągnięte z grobu królowej.

Niestety, chociaż uważano, że „w Watykanie koniunktura jest pomyślna”, Stolica Apostolska uznała przedstawioną dokumentację dotyczącą życia Jadwigi za niekompletną. Kolejna przeszkoda na drodze do kanonizacji królowej – trzeba było znów wrócić do kwerendy. A czasy na zagraniczne badania były najtrudniejsze z możliwych – Polskę od zachodnich archiwów oddzielała żelazna kurtyna.

Rozpędu sprawie kanonizacji Jadwigi nadał dopiero wybór Karola Wojtyły na biskupa pomocniczego Krakowa. Postać królowej i komplikacje związane z jej kanonizacją musiały być mu znane – w pierwszym procesie kanonizacyjnym w 1949 roku uczestniczył jego spowiednik i bardzo bliski mu człowiek, ksiądz Kazimierz Figlewicz. Była to również bardzo ważna sprawa dla mistrza Wojtyły, kardynała Adama Stefana Sapiehy, który zmarł w 1951 roku. Od 1962 roku przyszły papież pełnił również funkcję duszpasterza środowisk twórczych i inteligencji – musiał widzieć niegasnącą pamięć o królowej w środowisku akademickim, więc kwestia kanonizacji wielkiej fundatorki Uniwersytetu Jagiellońskiego stała się jednym z jego priorytetów. Nie bez znaczenia był fakt, że w 1954 roku władze komunistyczne zlikwidowały Wydział Teologiczny Uniwersytetu Jagiellońskiego. Być może biskup Wojtyła liczył na to, że zabiegając o pamięć o jego fundatorce, zdoła również wzbudzić zainteresowanie potrzebą stworzenia nowej teologicznej uczelni wyższej w Krakowie (uda się to dopiero w 1981 roku).

Komplikacje związane z kanonizacją

Po objęciu funkcji arcybiskupa Krakowa Wojtyła zaczął od wyznaczenia kolejnego postulatora (już piątego!) – księdza Władysława Rubina. Do badań w archiwach zagranicznych skierowany został ksiądz Czesław Skowron, który następne trzydzieści lat spędził, poszukując dokumentów potrzebnych do kanonizacji. Prowadzono również badania w polskich parafiach, próbując określić zakres rozprzestrzenienia się kultu królowej. Okazało się, że w przytłaczającej większości parafii (1200 z 1337 ankietowanych) wierni byli przekonani o świętości Jadwigi. Co więcej, z badań wynikało, że wielu polskich katolików nadaje córkom imię Jadwiga właśnie z myślą o królowej (choć w rzeczywistości patronką mogła być jedynie księżna Jadwiga Śląska, kanonizowana w 1267 roku).

Cała zebrana dokumentacja pozwoliła na otwarcie w 1972 roku drugiego procesu kanonizacyjnego. Zanim udało się zamknąć przeciągające się procedury, 16 października 1978 roku Karol Wojtyła został wybrany papieżem. 25 maja 1979 roku Kongregacja ds. kanonizacyjnych określiła sprawę Jadwigi jako casus exceptus – przypadek wyjątkowy. Tydzień później Jan Paweł II był już w Polsce.

Jego pierwsza pielgrzymka do kraju obfitowała we wzruszenia i wyjątkowe sytuacje. Niemal każdą jego publiczną wypowiedź można oglądać pod światło i szukać w niej metafor, ukrytych znaczeń, przekazywanych Polakom wiadomości, które miały ich utwierdzić w przekonaniu, że zmiana szarej politycznej rzeczywistości jest możliwa.

Zachowało się wiele nagrań z tych szczególnych dziewięciu dni. Brakuje wśród nich zapisu pewnego nabożeństwa, które odbyło się 8 czerwca 1979 roku.

Brali w nim udział polscy duchowni, zgromadzeni z okazji Synodu Archidiecezjalnego. Uroczysta msza miała być kulminacyjnym momentem obchodów dziewięćsetlecia śmierci świętego Stanisława, patrona Polski. Zaskoczenie wzbudził fakt, że Jan Paweł II pojawił się przy ołtarzu nie w czerwonym ornacie, którego wszyscy się spodziewali (byłby on adekwatny, jako że nabożeństwo miało się skupiać wokół męczennika), ale w szacie złotej, zarezerwowanej na największe uroczystości. Na wierzchu miał słynny wyszywany perłami racjonał, który Jadwiga podarowała biskupom krakowskim, jeszcze zanim została żoną Władysława Jagiełły (niektórzy twierdzą, że sama go haftowała). Ku zachwytowi zebranych papież po raz pierwszy w historii odprawił mszę świętą ku czci błogosławionej Jadwigi Królowej, przez co jednocześnie dokonała się jej beatyfikacja.

Cud potrzebny do kanonizacji 

Zanim w Watykanie uzupełniono brakującą dokumentację (gest Jana Pawła II i związane z nim konsekwencje wyprzedziły zakończenie procedury beatyfikacyjnej), minęło jeszcze siedem lat, zmienił się również postulator (szóstym z kolei został Feliks Bednarski, dominikanin). W sierpniu 1986 roku wydano Deklarację o Błogosławionej Jadwidze Królowej Polski.

Rok później, w maju 1987 roku, sarkofag Madeyskiego został otwarty i pod czujnym okiem kardynała Franciszka Macharskiego szczątki królowej Jadwigi przeniesiono do kapitularza, gdzie poddano je kolejnym starannym oględzinom, obmyto i złożono do relikwiarzy – Jadwiga wreszcie była należycie czczona jako błogosławiona w swoim ulubionym miejscu kontemplacji.

Do kanonizacji potrzebny był jeszcze cud.

Wśród wielu przypadków uzdrowień dzięki modlitwie za wstawiennictwem Jadwigi, które pieczołowicie spisywano w Krakowie, wybrano sprawę Anny Rostafińskiej‑Romiszowskiej. Dokumentację w tym zakresie sporządził w czasie pierwszego procesu beatyfikacyjnego ksiądz Kazimierz Figlewicz, zmarły w 1983 roku. Co prawda do uzdrowienia doszło w 1950 roku, na długo przed beatyfikacją Jadwigi, ale za to prowadzący ten przypadek profesor Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, Adam Miodoński, zgromadził imponującą dokumentację medyczną.

Dwudziestosześcioletnia kobieta, matka dwojga dzieci, córka profesora warszawskiej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, pochodząca z zasłużonego profesorskiego rodu, cierpiała na stan zapalny ucha środkowego, który nie ustępował pomimo  kilkumiesięcznego leczenia w jednym ze szpitali w stolicy. Postanowiono szukać pomocy w Krakowie – w sierpniu 1950 roku Anna została przyjęta do Kliniki Laryngologicznej przy ulicy Kopernika 23. Jej stan był na tyle poważny (infekcja przeniosła się do ucha wewnętrznego w wyniku rozpuszczenia kości), że zdecydowano się na trepanację czaszki. 16 sierpnia, w przeddzień zabiegu, kobieta została dokładnie przebadana; wynik potwierdzał najgorsze obawy. Jednak zaplanowana na następny dzień operacja nie odbyła się, ponieważ… ból ustąpił, a słuch pacjentki powrócił. Miało to nastąpić na skutek odmawiania nowenny do Jadwigi przez chorą i jej rodzinę. Kobieta podobno przykładała do głowy kawałek materiału, na którym leżały szczątki Jadwigi w czasie ekshumacji w 1949 roku. Ojciec Anny otrzymał je od księdza Rudolfa Van Roya, ówczesnego postulatora procesu beatyfikacyjnego, którego ze środowiskiem akademickim łączyły bliskie więzi.

Nieprzypadkowy wydaje się wybór tego właśnie uzdrowienia. Mowa tu o młodej matce, rówieśnicy Jadwigi, która pochodzi ze znanej, zasłużonej rodziny związanej z Uniwersytetem Jagiellońskim. Opisana sprawa została zaakceptowana przez Stolicę Apostolską.

„Raduj się, Krakowie!” – wołał 8 czerwca 1997 roku na Błoniach Jan Paweł II. Szacuje się, że w mszy kanonizacyjnej Jadwigi wzięły udział dwa miliony wiernych. Kolejne sześć milionów Polaków śledziło ją przed telewizorami.

Dzięki tak skomplikowanemu procesowi kanonizacyjnemu, który co rusz zatrzymywał się w ślepym zaułku, biografia Jadwigi została niezwykle dobrze opracowana. Szczególnie po kanonizacji królowej pojawiło się wiele publikacji, które bardzo szczegółowo opisywały jej pełne niezwykłych osiągnięć życie.

**

Fragment pochodzi z książki Alicji Zioło „Krakowianki. Kontynuacja”, wydanej nakładem wyd. Mando.

* * *

Alicja Zioło – autorka bestsellerowej książki Krakowianki. Twarze polskiej herstorii, licencjonowana przewodniczka po Krakowie, inicjatorka projektu „Chodźże na wycieczkę!”, niezależna aktywistka dbająca o zabytki i dziedzictwo niematerialne Krakowa, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego, laureatka Nagrody Kraków Miasto Literatury UNESCO. W pracy przewodnickiej skupia się na herstorii Krakowa i dziejach lokalnej społeczności żydowskiej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Alicja Zioło

Władczynie ∙ Artystki ∙ Buntowniczki

Herstoria Krakowa pisana odważnym, kobiecym głosem

Oto kolejna odsłona Krakowianek – opowieść o kobietach z Krakowa, które kształtowały historię nie tylko miasta, ale i całej Polski. Zebrane są tu portrety...

Skomentuj artykuł

Jadwiga Andegaweńska. Rozważna, nie romantyczna. Na uznanie Kościoła czekała aż sześćset lat
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.